Kamil_WFRP pisze:Po n`tej rozwalonej sesji zalozylem sobie takie cus. Mianowicie nigdy wiecej jedynej sluszniej przygody. W zeszyciku staram sie miec zawsze ok 5 zarysow na przygode z ogolnikami gdzie mozna zaczepic (karczma, odludzie, rogatka, targ itp.) przed sesja wystarczy przeczytac i robic swoje. Jesli gracze poryja jeden scenariusz - nic sie nie stalo, tak mialo byc, ze spokojem przechodze do innego pomyslu. Sposób chyba najlepiej sprawdzajacy sie w prakyce z dotychczas przeze mnie wypróbowanych ale i wymagajacy w kwestii malej zywotnosci scenariusza.
Według mnie to, że "gracze rozwalili przygodę" to nie ich wina, tylko wina słabej motywacji / haka zamieszczonego w przygodzie i słabo przemyślanej konstrukcji dalszych scen. Mnie się zdarza raz na rok, by gracze totalnie rozwalili scenariusz, nie wypełniając ani jednej znajdującej się w nim sceny. A dlaczego?
1. Każę przy historii zaznaczyć ich motywacje życiowe. Może to być wszystko: religijność, patriotyzm, pieniądze, żądza władzy, chęć zmazania winy, pragnienie sławy, romantyczność, hedonizm... Dużo by tu wymieniać.
2. Znam ich postacie, a także graczy - jak postąpią w danej sytuacji, na jakiego typu zadania się zgodzą.
3. Każdego z nich osobnie wciągam w przygodę. Dla przykładu, chcę by drużyna BG ścigała wroga politycznego Tilei, który ukrywa się w Imperium. BG mają następujące motywacje: tileańczyk jest patriotą i pragnie sławy, estalijczyk chce zdobyć sławę i majątek, a czarodziej pragnie przede wszystkim wiedzy. Tak więc, ten polityczny wróg będzie miał złą reputację i będzie znany nie tylko w Tilei, ale także w Imperium, co da pierwszemu BG możliwość wykazania się jako patriota (co może być dla takiego lepsze, niż wyeliminowanie wroga jego ojczyzny?) i możliwość zdobycia sławy po tym, jak pokona wielkiego złego. Estalijczyk chce sławy i majątku - pierwsze tak samo jak w przypadku tileańczyka, a drugie - uznam, że za głowę wroga jest nagroda 500 zk. Czarodziej pragnie wiedzy, więc będzie miał okazję ją zdobyć - słyszał o tym, że wielki zły wszedł w posiadanie rzadkich ksiąg, dzięki którym będzie mógł zrobić nie-wiadomo-co.
Skutkuje w 90%... Najgorzej jest, gdy wszystko się rozpada. Ostatnio jeden z graczy przyjął "questa" od szlachcica, drugi tego samego w lekko zmienionej formie dostał od Kolegiów Magii, a trzeci siedzi w więzieniu :O.
I odnośnie trzymania zarysów przygód, improwizowania na maksa czy cokolwiek innego, co prawie nie wymaga przygotowań przedsesyjnych: wciąż uważam to za chamski przejaw lenistwa. Uwielbiam rozpisywać scenariusze, tworzyć bardzo skomplikowane i dokładne sceny, rozpisywać oryginalnych BN. Improwizowanie podczas trwania scenariusza - tak. Improwizowanie całego scenariusza - nie.
Dlaczego mam taki pogląd? Ponieważ przeczytałem pewien artykuł, który bardzo zmienił moje nastawienie do MGowania:
Pewien fragment artykułu o tworzeniu przygód z pewnego, lubianego przeze mnie portalu. pisze:Mając rozpisany główny nurt przygody, kilka wątków pobocznych, w które nieopatrznie mogłaby drużyna skręcić, charakterystyki BN oraz opowieści, które powinni oni przekazać graczom, a także pomysł na interesujących przeciwników i komplikacje życiowe dla podróżującej drużyny, stanowicie moi mili terminujący misiowie niezły materiał na prawdziwego MISIA. Jak jednak znam życie lenistwo, które jest jedną z cech charakterystycznych dla tej kasty nigdy nie zaprowadzi Was na wzgórza do których nawet ja nie dotarłem. Jak znam życie może uda wam się bogato rozpisać dwie, trzy przygody. Później olejecie sprawę i nauczycie się improwizacji na której będziecie polegać. Spytacie więc pewnie po co ten artykuł? Odpowiedź jest prosta. Wierzę w Was, może pośród właśnie któraś z par oczu wypalanych przez te literki dojdzie to perfekcji i nie będzie olewać tak odpowiedzialnej funkcji jaką pełni Miś podczas sesji. Może właśnie Wy będziecie grać i cieszyć się z grania i przygotowania do niej. Macie mały staż więc próbujcie i ćwiczcie, a Wasze starania na pewno nie pójdą na marne. Zawsze przecież gdy ładnie rozpiszecie jakąś przygodę możecie się nią podzielić z bliskimi towarzyszami niedoli. Możecie wysłać je na nasz adres i pokazać światu, że istnieją na świecie MISTRZOWIE, którym się jeszcze chce coś tworzyć, a nie tylko zabawiać. Przestanę Was więc już zadręczać i zajmę się ocieraniem łez płynących z moich i <
ocenzurowane przez BLACKsa, by nie robić kryptoreklamy 
> oczu gdy w naszych móżdżkach pojawiają się obrazy czasów w których z chęcią i prawdziwym zapałem oddawaliśmy się pasji rozpisywania przygód.
Nie dajcie się lenistwu, uwierzcie w siebie i czerpcie z tego przyjemność gdyż jak już przestaniecie świat nigdy nie będzie dla Was taki sam.