Alicja w Krainie Czarów – recenzja

alkic

Była szansa, był potencjał

Dokładnie pamiętam, jak wstrząsające dla mojej dziecięcej psychiki były zaświaty Soku z żuka. Kiedy jako dwunastolatek oglądałem film Burtona po raz drugi, uznałem, że nie jest straszny, lecz dziwny, a nawet głupi. Oglądając go po raz trzeci, dziesięć lat później, dostrzegłem w Burtonie mistrza gry konwencjami, cyrkowego nekromantę, który uwielbia absurdalne i groteskowe zabawy.

Podczas poszukiwań kolejnych filmów, zacząłem sobie przypominać inne dziwolągi z dzieciństwa , takie jak Edward Nożycoręki czy Jeździec bez głowy, które w rzeczywistości okazały się wyśmienitymi filmami. Gruba Ryba oraz Gnijąca panna młoda także mnie nie zawiodły.

Jak to często z nowymi filmami bywa, w przypadku Alicjizaczęło się od trailera. Wspaniały, wspaniały obraz: Kapelusznik przypominający Beetlejuice’a, ale jeszcze bardziej rozczochrany, ubrana w dworską suknię Królowa przywodząca na myśl gwiazdę horrorów klasy C, szczerzący zęby kot (także w komi-horrorowej scenerii), bliźniacy wyglądający na sadystów. Wszystko to wydało mi się niesamowicie atrakcyjne, więc zacząłem zachodzić w głowę, jakimi niedorzecznościami rozbawi/zaskoczy/przerazi nas Burton.

Początek filmu: poczułem tani obyczaj, zapachniało dziewiętnastowieczną prozą dziewczęcą: wytworne suknie, konwenanse towarzyskie, kandydat na męża, ciepłe rozmowy z ojcem, jedynym przyjacielem w świecie. Motywy z Montgomery, Jane Austen czy Eleanor Porter. Związek ich twórczości z twórczością Burtona można by określić jako SKRAJNIE daleki.

Uśmiechałem się w duchu, przewidując, że to działanie świadome i widzowie zostaną za chwilę powaleni na kolana silnym, nierealistycznym zwrotem akcji.

Czekał mnie zawód. Pewna zmiana nastąpiła… jednak nie taka, jakiej entuzjasta Burtona by oczekiwał. Jeśli zastanowić się głębiej, dotknęła ona wyłącznie sfery wizualnej. Postacie wyglądają świetnie, są pokraczne, niezgrabne, przerysowane. Kraina Czarów również zachwyca: widzimy ciemnozielone, przekwitłe lasy, ruiny miasta, krajobrazy pozbawione harmonii. Na tym koniec. W tym konkretnym przypadku oczekiwałem więcej, oczekiwałem fabuły, czarnego humoru, dawki scen szokujących, jednocześnie strasznych i zabawnych.

al1Burtonowskie elementy pojawiały się, i owszem, jednak ich forma wydawała się mocno uładzona, żeby nie rzec disneyowska. Odniosłem wrażenie, że zarówno historia, jak i przedstawiony świat dawały reżyserowi ogromne możliwości, a on z nich zrezygnował na rzecz stworzenia filmu familijnego, na który można wybrać się rodzinnie w sobotnie popołudnie, zaopatrując się wcześniej w odpowiedni (niezbędny!) ekwipunek w kino-bufecie.

Nie żebym gardził takim kinem, absolutnie nie. Uważam po po prostu, że Tim Burton marnuje się w takiej konwencji. Mimo wszystko nie chciałbym, aby wyreżyserował kolejną część – skądinąd sympatycznej myszki (szczurka?) – Stuarta Malutkiego.

Żeby nie popaść w skrajność – należy przyznać, że Alicja w Krainie Czarów Tima Burtona zawiera pewne pierwiastki charakterystyczne dla jego wcześniejszych produkcji. Niestety są one przytłoczone, wręcz stłamszone, a ich natężenie, w porównaniu ze współistniejącymi w filmie elementami hollywoodzko-disneyowskimi, wydaje się skandalicznie małe.

Film może i ogląda się przyjemnie, nie określiłbym go mianem klapy, jednak oczekiwania były znacznie większe. Sam obraz nie wystarcza.

al2Najbardziej bolesny okazał się jednak finał, w którym Alicja występuje w roli wojownika i poskramia bestię niczym średniowieczny rycerz w heroicznej walce. Rozwiązanie to wydało mi się nad wyraz płytkie i kiczowate, a przede wszystkim sztuczne. Przywołało skojarzenia z młodzieżowymi serialami fantastycznymi, w których motyw walczącego nastolatka-rycerza zdaje się odpowiadać na skryte marzenia młodego widza o przeżyciu podobnej przygody.

Reżyser podobno uprzedzał, że film ma mieć nieco lżejszą atmosferę, ja jednak wolę twórczość Tima Burtona w zupełnie innej estetyce.

Tytuł: Alicja w Krainie Czarów [Alice in Wonderland]
Reżyseria: Tim Burton
Scenariusz: Linda Woolverton
Obsada: Johnny Depp, Mia Wasikowska, Helena Bonham Carter, Anne Hathaway, Crispin Glover
Rok: 2010
Czas: 108 minut
Ocena: 3+
Narmo Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.