4 pory mroku – recenzja

4-pory-morku

Fabryka Słów ma to do siebie, że wydaje dużo i często – a jak ktoś robi masówkę, to zwykle ludzie bardziej wymagający mają wiele zastrzeżeń w stosunku do efektu końcowego. Na szczęście w przypadku tego wydawnictwa powyższa zasada zbyt mocno nigdy się nie uwidaczniała i, nawet jeśli dzieł wybitnych się nie uświadczyło, to jakiś poziom był zachowany. I w tym właśnie momencie na scenę wkracza Paweł Paliński z swoim zbiorem 4 pory mroku.

W zasadzie nie wiem, co można o tej książce powiedzieć poza tym, że jest strasznie nierówna. Są opowiadania najzwyczajniej słabe, nieciekawe i denerwujące po których czytelnik chce rzucić zbiór w diabły, ale nagle pojawia się perełka, która wciąga i… już nie sposób się gniewać na autora. Nie wiem, czy wszystkim spodobają się te same fragmenty czy też nie, na pewno jednak każda z zaprezentowanych historii jest tak różna, że wszystkim do gustu przypaść nie może.

Dziesięć opowiadań i dziesięć pomysłów – z jednej strony to pewien mankament (o czym mówię w poprzednim akapicie), z drugiej jednak nie ma klepania w kółko o tym samym, co w sumie świadczy o sporym zaangażowaniu autora w przygotowanie dzieła. Są tylko trzy rzeczy występujące w bez wyjątku każdej historii: mroczny klimat, artystyczny styl i schematyczność budowy.

Idąc po kolei, powiem dwa słowa o owym klimacie. Co prawda już sam tytuł książki (pomijając fakt, że jest on też tytułem jednego z opowiadań) każe nam spodziewać się dużej ilości zła, mroku i pesymizmu; czasami jednak ma się wrażenie, że Paliński o optymizmie tylko słyszał w radio, albo czytał o nim w podręcznikach. Wesoło nie jest ani przez sekundę a czytelnik może od pierwszego wyrazu opowiadania być pewnym, że happy endu nie będzie. Jeśli ktoś oczekuje takich wrażeń, będzie zadowolony – miłośnicy horrorów, thrillerów i tym podobnych gatunków mogą już zacierać ręce.

Zastrzeżenia mam natomiast do, jak to wyżej nazwałem, artystycznego stylu. Mam wrażenie, że często mocno awangardowe podejście jest nie tylko sztuczne i niepotrzebne, ale i po prostu niepasujące do opowieści – bądź co bądź – grozy. Autor na ołtarzu artyzmu poświęcił chyba zbyt wiele (tak, bezczelnie tutaj nawiązuję do opowiadania Judasz z krwi i kości), a forma przerosła treść. Ja rozumiem, że w dzisiejszych czasach można komuś, za przeproszeniem, zdefekować na wycieraczkę, wbić w to flagę (dowolną) i kazać się podziwiać jako wielce wrażliwy i uduchowiony artysta… Ale nie każde dzieło” to dzieło, a co za dużo to niezdrowo.

Trzecia rzecz to schematyczność – każde opowiadanie jest niemalże takiej samej objętości, jakby były pisane z szablonu. Wiem, że pisząc cokolwiek trzeba sobie jakieś założenia postawić i się ich trzymać, niemniej czytając 4 pory mroku ma się wrażenie, że wszystko przygotowywane jest przez sztab ludzi, którzy dbają o to, żeby każdy tekst miał dokładnie 42520 wyrazów. 42519 jest liczbą złą, numeru 42521 też wystrzegać się należy… Oczywiście troszeczkę tutaj wyolbrzymiam, mam jednak nadzieję, że przesłanie zostanie zrozumiane.

Ostatnia rzecz, do której się przyczepię to nazywanie bohaterów. Większość opowieści miejsce akcji ma nieznane, bądź na tyle nieokreślone, że owa akcja mogłaby się dziać gdziekolwiek. Paliński jednak, z uporem maniaka, używa wówczas imion… zachodnich. Nie jest to oczywiście błąd, pytam jednak tylko: po co? Czy naprawdę przygody Johna są bardziej interesujące od takich samych przygód Jasia? Chyba, że jest to myślenie na tyle wybiegające w przyszłość, że autor chce ułatwić rolę tłumaczom, którzy będą jego książkę na dziesiątki języków przekładać oraz zagranicznym czytelnikom, którzy wcale nie muszą być zaznajomieni z kulturą Tybetu. Wtedy tak, jak najbardziej bohater nie powinien się nazywać Dalajlama i biegać w szlafroku, w końcu nie każdy wie wszystko o mnichach buddyjskich.

Tak tutaj sobie psioczę i psioczę, a książka wcale zła (jako całość) nie jest. Widać, że autor potrafi opowiadać i chętnie bym się zapoznał z jego kolejnymi dziełami (jeśli takowe powstaną i zostaną wydane). Myślę, że czwórkę na zachętę można wystawić – przeczytać Cztery pory mroku warto, tyle tylko, że może nie rzucajcie wszystkiego żeby zabrać się za lekturę i nie sprzedawajcie pamiątek po dziadkach, żeby móc ten zbiór opowiadań kupić.

Tytuł: 4 pory mroku
Autor: Paweł Paliński
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2009
Stron: 424
Ocena: 4
Zieziór Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. z.
    22 października 2009
    Reply

    >>>

    heh, nie obraź się, ale John brzmi zdecydowanie lepiej niż Jaś;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.