Teranezja – recenzja książki

teranezja_40775Sięgnięcie po Teranezję Grega Egana było z jednej strony strzałem na oślep, ponieważ fragmenty powieści zamieszczone w Internecie niewiele mówiły o przyszłej fabule, a z drugiej – strzałem w dziesiątkę. Lektura okazała się nad wyraz satysfakcjonująca.

Już na wstępie zaznaczam, że Grega Egana warto zapamiętać. Jest australijskim pisarzem science-fiction, którego powieść, Miasto Permutacji, zdobyła w 1995 roku John W. Campbell Memorial Award. Dlaczego nie powinno się puszczać tegoż autora w niepamięć? Ponieważ przedstawia czytelnikowi koncepty, które potrafią dogłębnie poruszyć nawet najbardziej zastane komórki w mózgu. I to jest piękne. Teranezja zaczyna się stosunkowo niewinnie – ot, dwójka naukowców z dziećmi (jednym z nich jest główny bohater), przenosi się na małą wysepkę na Morzu Banda, by badać tajemniczy gatunek motyli. Tajemniczy dlatego, że niektóre z organów wewnętrznych i cech zewnętrznych są dziwnie zniekształcone i wydaje się, że nie ma żadnego logicznego uzasadnienia takiej mutacji.

Pierwsze sceny są iście sielankowe, lecz gdzieś w tle pojawia się wojna domowa, której skutki nie ominą Teranezji i jej mieszkańców. I tak skończy się idylla.

Fabuła przenosi nas w jeszcze inne zakątki świata, a my towarzyszymy głównemu bohaterowi – Prabirowi Sureshowi – od dzieciństwa, po wiek dojrzały. Prabir nie wzbudza sympatii, jest neurotykiem, egocentrykiem i jako dziecko wydaje się być nadmiernie rozpieszczony. Odnosi się po chamsku do większości ludzi, z którymi egzystuje i sam trawi się poczuciem winy po utracie rodziców, co często przypomina wręcz masochizm. Taki charakter bohatera denerwuje, ale ma niezaprzeczalny plus – powieść staje się realistyczna. Zresztą każda z postaci Teranezji, jest osobą z krwi i kości, a nie tylko biernym statystą unoszonym przez falę wydarzeń.

Te wydarzenia na początku biegną nieśpiesznie. W pewnym momencie eksplodują i znowu zwalniają, by powoli, lecz nieubłaganie, zwiększać swoją prędkość do zaskakującego finału. W Teranezji nie uświadczymy efektownych strzelanin, pościgów i tym podobnych scen (główny bohater pracuje jako programista w banku). Napędem fabuły jest tajemnica Teranezji i jej prawdopodobne skutki w skali globalnej.

Najważniejszym aspektem dobrej powieści science-fiction są jej podwaliny naukowe. Teranezja skupia się głównie na genetyce. Oczywiście, pojawią się także i inne dziedziny nauki, ale żeby nie zdradzić fabuły, nie będę ich wymieniał. Wystarczy powiedzieć, że obracają wniwecz klasyczny darwinowski model ewolucji. I chociaż wszystko zaczyna się od motyli, wkrótce i inne gatunki zaczynają cierpieć na dziwną mutację. Jak dla mnie, teoria zaprezentowana przez Egana, była przekonująca i ciekawie wiązała wiele różnych naukowych dyscyplin.

Nikt nie musi się martwić, że utonie wśród bełkotu akademickich pojęć i teorii. Egan wychodzi naprzeciw czytelnikowi i w dialogach, w przejrzysty sposób, wyłuszcza ich istotę. Epizodycznie pojawiają się nawiązania do zaawansowanych zastosowań informatyki w dniu codziennym – wplecione w tak subtelny sposób, że wydają się bardzo prawdziwe. Co więcej Egan drwi z bezproduktywnego humanizmu niedalekiej przyszłości (teraźniejszości?) konfrontując Prabira z kilkoma bohaterami prezentującymi dość… dziwne poglądy.

Autor kreśli przerażającą wizję, obdartą z antropocentryzmu. W ten sposób zazębia głównego bohatera (zagorzałego racjonalistę) i świat przedstawiony (wraz z wydarzeniami) – aż do samego finału, który dogłębnie ukazuje tę symbiozę. Nie wszystkim może się tak przygnębiający nastrój podobać (w tym także niżej podpisanemu) – a co za tym idzie, z myślą przewodnią Teranezji nie każdy się zgodzi. Jednakże już na wstępie pisałem, że takie koncepty zmuszają, w dość brutalny sposób, do analizy treści, a także do weryfikacji własnego postrzegania rzeczywistości.

Pisząc: Teranzja jest pozycją obowiązkową dla każdego fana science-fiction lub Warto zainwestować w powieść Grega Egana, będę prawił truizmy. Myślę, że w końcu wypadałoby odłożyć książki, które pomiędzy okładkami zawierającymi masę bajerów, są puste, na rzecz czegoś nie tylko rozrywkowego, lecz przede wszystkim rozwijającego i zmuszającego czytelnika do uruchomienia mózgu. I do takich dzieł stuprocentowo zalicza się Teranezja Grega Egana.

Tytuł: Teranezja
Autor: Greg Egan
Wydawca: Solaris
Rok: 2010
Stron: 320
Ocena: 5
CoB Opublikowane przez:

Fan papieru - w postaci książek i podręczników RPG. Pasjonat nauki, żeby sobie odbić (i być uważanym za fana sci-fi) tkwi po uszy w pięćdziesięcioletniej Nowej Fali.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.