Świat finansjery – recenzja

swiat-finansjery

Świat finansjery to już trzydziesta szósta powieść Terry’ego Pratchetta, osadzona w najbardziej płaskim świecie fantasy – Świecie Dysku. Trzydzieści sześć książek to całkiem dużo jak na jednego autora, prawda? A przecież nie jest to cały jego dorobek – mamy jeszcze pomniejsze opowieści, pokroju Dysku, Opowieści o Johnym Maxwellu, Księgi Nomów… Razem jest to ponad pół setki książek, napisanych w przeciągu trzydziestu lat. Niewielu jest autorów, którzy utrzymują takie tempo. I z każdą kolejną historią ze Świata Dysku coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy autor nie powinien zwolnić. Dla dobra swojego i stworzonego przez siebie świata, który, moim skromnym zdaniem, od pewnego momentu począł staczać się po równi pochyłej, stając się coraz mniej zabawny i coraz mniej atrakcyjny dla czytelników. I, niestety, w całej rozciągłości dotyczy to również recenzowanego tytułu…

Głównym bohaterem Świata finansjery jest, znany już z Piekła pocztowego, Alber… ops! Moist von Lipwig – były oszust, kanciarz i złodziej, na którego drodze stanął pewnego dnia anioł, zupełnie odmieniając jego życie… Po uratowaniu Urzędu Pocztowego Ankh-Morpork przed ostatecznym upadkiem, zdobyciu serca Adory Belle Dearheart i ocaleniu własnego karku przed powtórnym zawiśnięciem na szubienicy (a jak powszechnie wiadomo, zawiśnięcie to coś nawet gorszego od powieszenia), wiedzie on teraz spokojne życie naczelnika poczty, od czasu do czasu urozmaicone jedynie Kichaniem Ekstremalnym.

Lecz Los (w postaci Lorda Vetinariego) po raz kolejny upomni się o niedawnego bohatera pierwszych stron gazet, gdy okaże się, że Królewska Mennica zaczyna ponosić straty, a jej właściciele… cóż, wystarczy stwierdzić, że najbardziej kochający się członkowie rodziny Lavishów to para bliźniąt, które próbowały zadusić się wzajemnie już przy przyjściu na świat, a obecnie nie liczą się zupełnie z rodzinnym biznesem. Nic dziwnego, że Pani Lavish, nestorka rodu, przed śmiercią zapisuje większość akcji banku… swojemu psu, Panu Marudzie, którego oddaje pod opiekę Moistowi. W końcu któż inny mógłby poradzić sobie z zarządzaniem upadającym bankiem, jeśli nie osoba tak często banki doprowadzająca do ruiny?

Praca recenzenta jest ciężka – aby nie zostać oskarżony o nadmierny subiektywizm, raz po raz musi wyciągać on brudy z książek dobrych i szukać jakiś pozytywów w tytułach, które stoją tak daleko od pojęcia dobra książka, jak to tylko możliwe. Problem ze Światem finansjery jest taki, że wszystko w jego temacie zostało już tutaj napisane. Ostatnia książka z cyklu Świata Dysku jest tak bardzo podobna do Piekła pocztowego, że mógłbym z czystym sumieniem odesłać czytelników do tamtej recenzji. Tylko że samo Piekło… też jest kalką wcześniejszej powieści – Prawdy… Nieuchronne prawa biologii mówią, że energia przepływająca pomiędzy kolejnymi ogniwami łańcucha pokarmowego zawsze zmniejsza się o kilka procent. To samo prawo dotyczy jednak również książek – Prawda była książką co najmniej dobrą; Pratchett miewał co prawda lepsze dni, lecz i tym razem wciąż potrafił rozbawić. Z Piekłem pocztowym było już gorzej: bohaterowie byli często kalkami postaci z Prawdy, różniąc się od pierwowzorów jedynie imionami. Do tego mniej żartów, gorsza fabuła…

Świat finansjery grzeszy w gruncie rzeczy wszystkim tym, co zostało powyżej wymienione, tylko że… jeszcze bardziej. Najbardziej widoczne jest zmieniejszenie ilości żartów – albo to ja tracę z wiekiem poczucie humoru, albo ich ilość naprawdę została zredukowana raptem do jednego na kilkadziesiąt stron… Podczas lektury zacząłem z rozżaleniem wspominać początki Świata Dysku – Równoumagicznienie, Morta, Trzy wiedźmy, Ruchome obrazki… Było ich tam tak duże zagęszczenie, że naprawdę trudno było oderwać się od lektury i wrócić do szarej rzeczywistości. Przez Świat… przeczytujemy się szybko (co zawdzięczamy dość wartko poprowadzonej akcji), a jego lekturę kończymy, że się tak wyrażę, bezboleśnie wracając do codziennych obowiązków.

Niewiele więcej można powiedzieć o postaciach oraz fabule. Ta ostatnia jest. I tyle. Jeśli czytaliście Piekło… to będziecie mogli zabawić się w proroków, z dużą dozą prawdopodobieństwa zgadując, co się za chwilę wydarzy. Wśród bohaterów również brak powiewu świeżości – najlepszym przykładem jest tutaj Pan Bent, którego finałowy występ w powieści jest… żenujący? Trudno znaleźć mi słowa lepiej pasujące do sceny kulminacyjnej z jego udziałem.

Wystawienie oceny końcowej temu tytułowi sprawiło mi duży kłopot. Z jednej strony, kilku godzin, jakie dane mi było przy tej książce spędzić, nie uważam za czas w pełni stracony: akcja poprowadzona jest dość sprawnie, bez dłuższych przestojów (czego nie trudno spodziewać się po autorze z takim doświadczeniem pisarskim), a fabuła momentami również potrafi się wybić ponad ogólną przeciętność tego tytułu. Problem leży jednak w tym, że Świat finansjery jest częścią pewnej większej całości, Świata Dysku, w którego ramach z trudem się już mieści. Przed laty byłem przekonany, że w tym świecie może znaleźć się wszystko, co tylko może wymyślić ludzki umysł i co będzie tam pasować. Tytuł ten pokazał mi jednak jego granicę, zatrzymując się przed nią o krok. Być może ocena byłaby wyższa, gdyby nie była to kolejna część tego cyklu i nie Terry Pratchett był jej autorem. Pisarz ten zdążył jednak już mnie przyzwyczaić do humoru na znacznie wyższym poziomie, niż ten, który pojawia się w Świecie finansjery. Stąd też ocena końcowa: solidna, akademicka trójka. Egzamin pan zdał, panie Pratchett, niewiele jednak pana dzieliło od poprawki.

Tytuł: Świat finansjery
Autor: Terry Pratchett
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok: 2009
Stron: 352
Ocena: 3
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.