Munchkin PL – recenzja

munchkin

Munchkin to niekolekcjonerska gra karciana autorstwa Steve’a Jacksona, ilustrowana przez Johna Kovalica. Celem gry jest przeżycie typowej sesji gry fabularnej bez tego całego durnego odgrywania postaci. Musisz tylko zabijać potwory i zbierać magiczne przedmioty. Szybka partyjka Munchkina sprawi, że bywalcy sesji RPG będą pękać ze śmiechu.

Tak pokrótce prezentuje się notka na temat gry wydanej we współpracy dwóch wydawnictw – Q-workshop (znanego na cały świat z pięknych kości do RPG) i Kuźni Gier, wydawnictwa posiadającego w swoim dorobku gry takie jak Wiochmen, Mozaika czy Wolsung. Munchkin to gra bardzo znana, zdobywca prestiżowej nagrody Origins, gra, która doczekała się wielu, wielu dodatków i ma swoich licznych, zagorzałych fanów. Wstyd się przyznać, ale nie dane mi było zapoznać się z angielską wersją tego tytułu, jednak, gdy tylko ukazała się polska – dzięki uprzejmości wydawnictwa Q-workshop – naprawiłem swoje niedopatrzenie.

Zacznijmy od wykonania. Munchkin wydany jest w pudełku najprawdopodobniej wydrukowanym przez Kuźnię (identyczne rozmiary i jakość wykonania mogliśmy zaobserwować przy innych ich produkcjach, np. Wypas, Mozaika, Wiochmen 2). Osobiście bardzo mi ono odpowiada – nie jest za duże, a zarazem nie ma problemu z wytrzymałością. Jak na niezbyt ciężką zawartość, spełnia swoje zadanie na piątkę. Wewnątrz znajdziemy 165 kart (niestety nieco zbyt giętkich, więc przydatne mogą okazać się popularne koszulki), piękną kostkę dziesięciościenną (tu widać wkład Q-workshop), dwie – równie ładne – kostki sześcienne oraz czarno-białą instrukcję wydrukowaną na kredowym papierze.
mun5
Instrukcja początkowo nieco zawiła, przeczytana kilkukrotnie wyjaśnia większą część niejasności. W moim egzemplarzu był mały psikus – instrukcja była nieodpowiednio zgięta (koniec był na początku), jednak podejrzewam, że była to jednorazowa niedogodność, i po odpowiednim jej zagięciu nie był to już problem. Jedyna wada dotycząca wykonania (poza zbyt giętkimi kartami), to kiepska wypraska na elementy. Karty włożone do trzech tekturowych pudełek (jakby nie mogły znajdować się w jednym…) z trudnością się do niej mieszczą. Nie wiem skąd pomysł na trzy pudełka na karty (zwłaszcza, że mamy dwa rodzaje kart, tak że w jednym pudełku zawsze znajduje się zestaw mieszany).

No, ale dość na temat wykonania. Są pewne niedogodności, ale nie jest źle. Jeśli natomiast spojrzymy na cenę gry, to już niestety jest gorzej, dużo gorzej. Za zwykłą grę, w skład której wchodzą karty i trzy kostki, przyjdzie nam zapłacić 80zł! Dla mnie niestety, ta cena, w porównaniu do zawartości, jest o połowę za duża. Rozumiem, że Munchkin jest grą na zagranicznej licencji, ale w końcu dziś, takie gry wydawane po polsku, to już standard. Dokładając 20zł do tej kwoty możemy mieć naprawdę solidną eurogrę z ogromną liczbą elementów!
1_mun3
Mechanicznie Munchkin prezentuje to, co zawarto w notce. Jest to gra kpiąca z RPG i starająca się odwzorować najdurniejsze aspekty tej rozrywki (bezmyślną sieczkę, oszukiwanie współgraczy, popularne ekspienie itd.). Ma to swój urok, jeśli – podobnie jak ja – niegdyś, w dobie, kiedy dobre planszówki znajdowały się za górami, za lasami, zwykło się grać w RPG. Teksty na kartach są bardzo śmieszne, a ilustracje trzymają wysoki poziom. Munchkin jednak jest grą bardzo losową i ze sporą dozą interakcji, co czasem może wyzwalać negatywne emocje (gdy na przykład kilku graczy zmówi się na jednego). Irytujący, zwłaszcza przy maksymalnej liczbie graczy, może się stać czas rozgrywki i wynoszący nawet 2 godziny.

Całość Munchkina polega na tym, iż każdy z graczy wciela się w postać (podobnie jak w grach fabularnych). W toku rozgrywki nabywa się nowe przedmioty (karty skarbów), czy to handlując z innymi graczami, czy walcząc z potworami (znajdującymi się w stosie kart drzwi). Za pokonywanie potworów nasza postać zdobywa kolejne poziomy. Gdy któryś z graczy zdobędzie poziom 10 – wygrywa grę. Podczas rozgrywki, zupełnie jak w RPG, zdobywamy nowe klasy, a nawet rasy. Naprzykrzać się innym graczom możemy poprzez zagrywanie kart klątw (również znajdujących się w stosie kart drzwi).
1_mun2
Podsumowując, muszę przyznać, że Munchkina ciężko mi ocenić. Zdaję sobie sprawę, że dla namiętnych RPG-owców może on być naprawdę interesującą i wesołą grą (najczęściej tak też jest). Natomiast dla osób, które nigdy nie zetknęły się z grami fabularnymi, Munchkin to totalna mordęga, losowość i nic ciekawego. Trzeba przyznać, że walory mechaniczne nie są zbyt duże, a gra najwięcej zyskuje na humorze i zabawnym przeniesieniu RPG na karty. Ocenę przyznaję Munchkinowi jako pełnoprawnej grze dla wszystkich, a nie dla fanów RPG. Jeśli grywasz w RPG podnieś ocenę o 1,5 oczka.

Tytuł: Munchkin
Autor: Steve Jackson
Wydawca: Q-workshop, Kuźnia Gier
Ilość graczy: 3-6
Rok wydania: 2008
Ocena: 3
JAskier Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. borg
    8 grudnia 2008
    Reply

    Mam wrażenie, że ta leciwa już (w oryginale) karcianka nie przypadła JAskrowi do gustu, bo …za bardzo przypomina erpega. Jak coś nie polega na skakaniu, łapaniu i stukaniu (gry w stylu reklamowanych na CartonNetowork), to wymaga za dużo myślenia i jest od razu „nieciekawe”. Oj ogłupia się nam z miesiaca na miesiąc planszówkowo-karciankowy przysłowiowy odbiorca 🙂

  2. Zalanie wrzątkiem mrowiska rządzi!
    9 grudnia 2008
    Reply

    Ja natomiast polskiej wersji nie znam.

    A oryginalna mi się podobała.

  3. JAskier
    9 grudnia 2008
    Reply

    Wcale, że nie 😛

    Oj Borgu, borgu. A Ty dalej swoje. Mogę Ci pokazać multum wymagający i bardzo dobrych karcianek/planszówek. Uwierz mi, że nie tylko lubię infantylne i niewymagające „gierki”. Poza tym jeśli Munchkin wymaga jakiegokolwiek myślenia to ja tej gry nie zrozumiałem, chyba za bardzo mnie ogłupiło 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.