Excalibur – recenzja książki

excalibur

Każda opowieść, nawet największa, dobiega kiedyś końca. Nie inaczej jest z historią Artura, wodza Brytów. Excalibur, ostatni tom trylogii arturiańskiej Bernarda Cornwella, nie rozczarowuje. W każdym razie, nie fabularnie.

Zacząć wypada od pozytywów, ja jednak muszę się pożalić. Nie lubię zmian. Czasem, owszem, przynoszą znaczącą poprawę, ale zawsze wprowadzają zamęt. Do Excalibura zasiadłem przeczytawszy ponownie Zimowego monarchę i Nieprzyjaciela Boga. Uznałem, że komplet zasługuje na szersze spojrzenie. Zaskoczyła mnie ilość błędów i niespójności w nazwach własnych, której wcześniej nie dostrzegłem, ale to było później. Na początku od Excalibura zwyczajnie się odbiłem. Powieść, która do tej pory była tłumaczona współczesną polszczyzną, teraz dorobiła się stylizacji na coś, co przy dużej dozie dobrej woli można by nazwać językiem średniowiecznym. Nowy tłumacz, zamiast iść w ślady poprzednika, postanowił zrobić wszystko po swojemu i, aż żal mówić, wszystko spaprał. Tłumaczenie wydaje się poprawne, ale to taki ni pies, ni wydra. Archaizmy wydają się miejscami wtrącane na siłę, współczesne zwroty dają się zauważać bez większego wysiłku, a miejscami jest tak koszmarnie niegramatycznie, że aż zęby zgrzytają. Zdrobnienia, jakimi posługuje się twardy wojownik strasznie mnie raziły, a czasem musiałem się cofać, żeby zrozumieć sens jakiegoś zdania. Częściowo jest tu też winna korekta, która swoje zadanie ewidentnie wykonała idąc po linii najmniejszego oporu (o ile w ogóle), ale tak czy siak polskie wydanie Excalibura jest znacząco gorsze od poprzednich tomów, które też idealne nie były. Szkoda, że tak dobra książka nie doczekała się staranniejszej redakcji.

Wyrzuciwszy z siebie żale, mogę przejść do spraw ciekawszych. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, czym rzeczona książka jest, należy się krótkie wyjaśnienie: Excalibur to powieść, która wraz z Zimowym monarchą i Nieprzyjacielem Boga, składa się na trylogię arturiańską. Losy Artura chyba każdy, lepiej lub gorzej, zna. Cornwell najwyraźniej wyszedł z tego samego założenia, bo serwuje nam wersję znacznie odbiegającą od oficjalnej. W jego opowieści brak typowej dla legend naiwności i idealizacji. Nie jest to najbrudniejszy ze znanych mi światów, ale daleko mu do cukierkowych podań, którymi zaczytywałem się za młodu.

Narratorem całości jest Derfel Cadarn, jeden z wojowników i przyjaciół Artura. Będąc już starym człowiekiem, decyduje się spisać opowieść o największym wojowniku swoich czasów. Tak oto jesteśmy świadkami wzniesienia się Artura na wyżyny (w Zimowym monarsze), bolesnego upadku (w Nieprzyjacielu Boga) i wreszcie spełnienia marzeń oraz śmierci. Tom pierwszy promieniował radością i szczęściem, nadzieją na lepsze jutro. Drugi stopniowo dokładał zgryzot i pokazywał świat od paskudnej strony. Jak na ich tle prezentuje się Excalibur?

Już sama okładka mówi bardzo wiele. Rozległa, pusta przestrzeń z krążącym nad nią stadem ptaków, wygląda niczym z porządnej apokaliptycznej wizji. Autor przez dłuższy czas trzymał swoich bohaterów we względnie dobrym zdrowiu i teraz, przez całą lekturę, towarzyszyło mi poczucie pewnej nieuchronności. Ostatecznie od początku wiadomo, że z całej arturowej drużyny ostanie się jedynie Derfel, więc zgony ludzi, których zdążyłem polubić, były pewne. Klasę autora poznać jednak po tym, że będąc świadom tego wszystkiego, przelatywałem przez kolejne strony z wypiekami na twarzy, niecierpliwie pragnąć poznać historię do końca. Nawet największa zagadka pierwszych tomów, czyli odrąbana dłoń Derfla, potrafiła mnie zaskoczyć. Paradoksalnie, akcja zwolniła jeszcze bardziej, a mimo to nie jestem w stanie powiedzieć, że jakiś fragment był nudny albo niepotrzebny. Przestoje doskonale budują klimat.

O samej fabule wypowiadać się nie zamierzam, bo popsułoby to przyjemność osobom, które po trylogię jeszcze nie sięgnęły. Będą bitwy, dramaty, zwycięstwa i porażki. Z grubsza to samo, co poprzednio, nie można jednak powiedzieć, że Cornwell się powtarza. Wszystkie pomysły wyglądają świeżo i nie odniosłem wrażenia, że formuła się wyczerpuje. Nawet bitwy, w których przecież łatwo popaść w schematyzm, są niepowtarzalne. Mimo to cieszę się, że całość została zamknięta w rozsądnej objętości.

Wydaje się więc jasne, że trylogia arturiańska Cornwella to lektura obowiązkowa. Szczególnie osoby zainteresowane Arturem powinny po nią sięgnąć, by poznać historię człowieka, który królem nigdy nie był, bohaterem został z konieczności, a umierał znienawidzony przez tych wszystkich ludzi, za których wcześniej przelewał krew. Za wydanie ocena idzie jednak o pół oczka w dół.

Tytuł: Excalibur [Excalibur: A Novel of Arthur]
Cykl: Trylogia arturiańska, tom III
Autor: Bernard Cornwell
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Rok: 2011
Stron: 580
Ocena: 4+
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.