451° Fahrenheita – recenzja

Rafa³ W³asinowicz
Rafa³ W³asinowicz

Czego bym tutaj nie napisał, nie zmieni to faktu, że 451° Fahrenheita to klasyka literatury science-fiction, która na dodatek doczekała się nie mniej kultowej ekranizacji w reżyserii François Truffauta. Dlatego polskich czytelników powinna ucieszyć wiadomość, że nakładem wydawnictwa Solaris właśnie ukazała się kolejna edycja tej słynnej książki.

Tytułowe 451 stopni Fahrenheita to temperatura, w której zaczyna palić się papier. Bo musicie wiedzieć, że w świecie przyszłości nie ma miejsca dla słowa pisanego, a wszystkie książki i czasopisma palone są bez wyjątku. Posiadanie ich jest zakazane, traktowane są bowiem jako element dezorganizujący społeczeństwo poprzez pobudzanie ludzi do myślenia, co – według władz – prowadzi do powstawania wywrotowych idei. Niszczeniem książek zajmuje się specjalny patrol strażaków (tu mała dygresja – książka dowodzi słabości polskiego odpowiednika słowa fireman, bo strażak nie oddaje w pełni tego, z jaką specyficzną opacznością ta funkcja jest tutaj pojmowana), który w razie alarmu niezwłocznie udaje się na akcję neutralizacji zagrożenia. Jednym ze strażaków jest Guy Montag, wiodący nudne życie, poświęcając się pracy i zaspokajaniu zachcianek swojej żony Mildred. Pewnego dnia spotyka Clarisse – młodą dziewczynę, która ma opinię wariatki – kocha przyrodę, nie akceptuje obecnego porządku, a także pokazuje Guyowi, że z ludźmi można naprawdę rozmawiać… Od tej pory jego sposób myślenia, a także całe życie zmienia się diametralnie.

451° Fahrenheita jest sztandarowym przykładem tego, jak specyficzne jest science-fiction lat 50-tych i 60-tych – oszczędne w środkach wyrazu, a jednocześnie hipnotyzujące klimatem i pobudzające do refleksji. Podobnie jak choćby w recenzowanym przeze mnie jakiś czas temu Non stop Aldissa najważniejszą rolę ogrywa nie technika, a psychologia. Opowiedziana tu historia mogłaby mieć miejsce zarówno w odległej przyszłości, jak i np. 40 lat temu. Postęp dokonuje się nie w warstwie technologicznej, a w mentalności ludzkiej. Tym razem jesteśmy świadkami, jak faktem staje się stopniowa uniformizacja kultury i świadome porzucenie dziedzictwa przodków na rzecz prymitywnych rozrywek. Następuje też zatarcie autentycznych więzi między ludźmi – nie interesując się tak naprawdę innymi, nie rozmawiają oni ze sobą, a jedynie wymieniają informacje. Toksyczności tych relacji dowodzą dialogi między Guyem a żoną, a także między nią a sąsiadkami. Oszczędne, pełne wytartych frazesów – w rzeczywistości nikt tu nikogo nie słucha. Najbardziej obrazowe wydaje się porównanie do współczesnego filmu Dzień świra – wszyscy mówią, ale nikt nie rozumie. Także sposób opowiedzenia tej historii podkreśla pesymistyczną wizję świata – narrator krótkimi, dynamicznymi zdaniami dobrze oddaje emocje jednostki czującej się obco pośród biernie przyjmujących rzeczywistość ludzi.

Parę słów należy również napisać o jakości wydania, bo ta jest naprawdę dobra. Najlepsze wrażenie robią poszczególne strony – stylizowane tak, jakbyśmy faktycznie mieli do czynienia z nadpaloną książką, co idealnie współgra z treścią powieści. Ładnie wygląda też okładka – sztywna obwoluta z imponującym feniksem stanowiącym w kontekście tej historii ponurą metaforę ludzkości.

Myślę, że 451° Fahrenheita mogę z czystym sercem polecić każdemu, bowiem jest to klasyka, która zwycięsko przeszła próbę czasu. Jej przesłanie, kiedyś postrzegane jako manifest przeciwko totalitaryzmowi, wciąż jest niepokojąco aktualne w dobie niskiej kultury dla wszystkich. Warto się z tą książką zapoznać, bo choć można przez nią przebrnąć w góra dwa wieczory, to pozostanie w pamięci na długo.

Tytuł: 451° Fahrenheita [Fahrenheit 451]
Autor: Ray Bradbury
Wydawca: Solaris
Stron: 220
Rok wydania: 2008
Ocena: 5
Ravandil Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.