Życie Saurona – Rozdział 1

Rozdział 1

„Nastał kolejny cholerny dzień bez mojego kochanego Farinelliego! Już dłużej tego nie wytrzymam! Siedzę w tej warowni i cały dzień popędzam leniwe orki. Okazjonalnie postraszę kogoś moim pięknym sztucznym okiem. Ostatnio ulepszyłem maszynę buchającą płomieniami tak, że efekt jest zdecydowanie lepszy. Ogień za okiem wygląda bardziej realistycznie, kontury są mniej rozmazane, a kolory znacznie lepszej jakości. Samą źrenicę też poprawiłem, jest teraz bardziej kocia! Myślałem jeszcze o oczach buldoga, ale w końcu kocie oczy są takie tajemnicze… Taaaak…”

Rozmyślania niskiego, chuderlawego mężczyzny w czarnej, za długiej szacie, przerwało pukanie do wysokich, ciemnobrązowych drzwi, ozdobionych płaskorzeźbami dwóch pięknych elfek.

– Wejść, pokraki! – wrzasnął nienaturalnym basem. W progu stało trzech dygoczących ze strachu orków w czarnych fartuszkach z krótkimi spódniczkami i dużymi dekoltami.

– Ave Sauron! – krzyknęli uderzając pięściami w czoło.

– Czego? – zapytał uprzejmie, jak zawsze.

– Panie – zaczął jeden drżącym głosem, – namierzyliśmy tego Gallma.

– Golluma chyba?

– No tak… Golluma… No i tego…

– Korzystając z moich wskazówek, odnaleźliście go w Górach Szarych! Wiedziałem, to mój dar przewidywania, czułem Pierścień! – Sauron rozmarzył się, przeczesując palcami swoje przerzedzone, jasne włosy.

– Hmm… Panie… Bo my go tego, znaleźliśmy w Górach Mglistych… – powiedział cicho ork, zasłaniając głowę ręką.

– Jak to w Górach Mglistych?! Co Ty chrzanisz, na Morgotha?! Że niby wy, kmioty, kwestionujecie moje prorocze zdolności?!

– No nie! Tylko, że on był we wnętrzu Gór Mglistych…

– Ja ci dam Góry Mgliste, bezczelny robalu! Jak cię zaraz postraszę moim sztucznym okiem, to ci się odechce! – Sauron krzyczał wymachując małymi rączkami.

– Przepraszam panie, ale on naprawdę tam był. Ale niech szef się nie przejmuje, każdy popełnia błędy…

– Jak śmiesz?! Wiesz, co to znaczy być pokonanym przez nędzne zastępy Valinoru? Co znaczy wałęsać się przez 500 lat po Śródziemiu? Wiesz, co to znaczy budować cholerne Barad-dur przez 600 lat, żebyś mógł tu teraz wygrzewać swój leniwy tyłek? Nie wiesz, jak trudno było mi nauczyć tych durnych kowali z Eregionu, jak wykuć kilka małych pierścionków!!! Nie masz pojęcia, głupi orku, jaki byłem zraniony, kiedy wypędzili mnie z Eriadoru, który sam opanowałem swoją ciężką pracą. Jedyną przyjemnością było deprawowanie Numenoryjczyków. A później zawiązali sobie to Ostatnie Przymierze, paskudy jedne i wszystko poszło w cholerę! Wiesz, jak to jest, kiedy jakiś cienias wykorzystuje sytuację i bezczelnie kradnie twój Pierścień, który w pocie czoła wykuwałeś we wnętrzu Orodruiny?! Na szczęście nie miał jaj, żeby zniszczyć mojego kochanego Farinelliego. A ty śmiesz sugerować, że popełniam błędy! Giń, ty galareto musztardowa! – Sauron wystrzelił wiązkę purpurowych promieni w kierunku orka. Po chwili na podłodze leżały już tylko kawałki służącego.

– A teraz posprzątać mi to!

– Ach! Świeże mięso! Mniam, dawno nie praktykowałem kanibalizmu! – dwóch pozostałych orków rzuciło się na szczątki kolegi.

– Kończcie śniadanie! Śnieżek, opowiadaj, jak to dalej było w Górach SZARYCH.

– A tak, Szarych… Siedział skubaniec nad jeziorem, niedaleko jaskiń tych durnych goblinów, no i tego, żarł je, słowo daję! Porywał i robił sobie z goblinów obiadki, tego. Swoją drogą, dawno nie jedliśmy goblina w sosie ogórkowym… Może by tego, no, powiedzieć w kuchni, żeby ugotowali jakiś mały oddział? – zapytał z nadzieją, kończąc przeżuwać jelito.

– Śnieżek, czy ty tu jesteś, żeby ustalać menu czy żeby opowiadać co z Gollumem? Mam dosyć tej twojej impertynencji! Spędzisz dwa tygodnie w celi z tymi trzema beznadziejnymi i obleśnymi bardami. Jest ich troje i każdy „śpiewa”, więc nie będziesz się nudził… – zadecydował ze złośliwym uśmieszkiem Sauron.

– Błagam! Tylko nie ich troje!!! Nie znoszę gnojków! Nie chcieli ich nawet w Haradzie!

– Wyprowadzić go! Łezka, co było dalej z Gollumem? – zapytał ostatniego orka.

– No to tego… Przylazły jakieś krasnoludy i trochę tym goblinom oddziały zdziesiątkowały… No i tego, był tam jakiś kurduplowaty krasnal, poszedł do Golluma i proszę sobie, tego… no, wyobrazić, że rąbnął Pierścień!

– Jak to rąbnął Pierścień?!

– Ano rąbnął. Przyszedł i zakosił tamtemu skubańcowi Pierścień! No normalnie bezczelność!

– Czyli znowu nie wiemy, gdzie jest Farinelli!!! Na Morgotha! Toż to skandal! Złapać mi tę oślizgłą poczwarę!

– Ale on, tego no, zwiał…

– To się zabawcie w agentów specjalnych i poszukajcie! A teraz napal w kominku i zjeżdżaj!

Łezka posłusznie wykonał polecenie, a tymczasem Sauron wyjął swoją bogato zdobioną szczotkę i zaczął czesać przerzedzone włosy.

– Muszę z kimś pogadać – po chwili namysłu wyjął spod łóżka palantir. – Saruman!

– Sarumana chwilowo nie ma w Orthanku. Proszę zostawić wiadomość po usłyszeniu sygnału… BEEEP! – odezwała się automatyczna sekretarka.

– Co ty sobie myślisz, głupi magiku?! Kupiłeś sobie automatyczną sekretarkę?! Jak zaraz się nie odezwiesz, to koniec z białymi szatami i eksperymentami genetycznymi!!! Liczę do trzech! Raz… Dwa… Dwa i pół…

– Dobra, już dobra! Luz! – odparł wreszcie Saruman.

– Dlaczego się nie odzywałeś, patałachu?!

– Dzisiaj wieczorem przyjeżdża Gandalf Szary. Szykowałem się na wizytę…

– Pamiętaj, że jesteś ze mną! I niech ten iluzjonista ci nie namiesza w głowie, bo już coś czuję, że masz do niego jakieś niezdrowe pociągi…

– Sauronie, na Isenę, cóż znowu insynuujesz?!

– Nic, tylko wkurza mnie ten Szary i Bury! I czemu nazywają was od kolorów?!

– A wiesz, taki tani sentymentalizm Majarów… – powiedział pewnym i dumnym tonem.

– Że co?

– Jak nie rozumiesz, to… trudno! – odparł błyskotliwie. – A jak tam pogoda w Mordorze?

– Ciągle pada! Przez te opary siarki mamy kwaśne deszcze, a one źle wpływają na moją delikatną cerę i włosy.

– To straszne! Współczuję! Nie ma nic gorszego od porozdwajanych końcówek. Nie martw się, wyślę ci odżywkę z kory drzew Fangornu.

– Dzięki. I prześlij mi jeszcze paczkę fajkowego zioła. Stary, po tym mam takie jazdy, że och!

– Spoko, mam dostawy z północnego zachodu. No ale o czym chciałeś pogadać?

– Ano chciałem się wyżalić, że jak już znaleźliśmy Golluma dzięki moim zdolnościom…

– Jakim, kurde, zdolnościom?

– Zamknij się, bo ci rozwalę tę durną wieżyczkę! Tak więc kontynuując, znaleźliśmy Golluma, ale okazało się, że jakiś krasnoludzki pokurcz zakosił oślizgłej pokrace Farinelliego!

– Farinelliego?

– A tak! To imię Jedynego Pierścienia, bo co? Nie śmiej się przebrzydły białasie!

– Niech ci będzie… I co z nim?

– Gdybym wiedział, to bym, kurczę, nie dzwonił! Dowiedz się czegoś od tego Szarego, pompatycznego dupka!

– OK, to nara! O, jakie fajne oko! Znowu je ulepszyłeś?

– Zauważyłeś! – krzyknął ze wzruszeniem Sauron. – To adios!

– Taa, niech Jedyny będzie z tobą!

Nekko Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. Iron
    31 stycznia 2007
    Reply

    Hmmm…….

    Moim zdaniem troche przekombinowane, ale fajne 🙂

  2. BlaBlaBlaBeers
    4 października 2007
    Reply

    Bez tytułu

    Fajne fajne:P i nie przekombinowane:) cool

  3. daid
    1 grudnia 2008
    Reply

    Opisik;)

    zajebist…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.