Zorza północna – recenzja książki

zorza-polnocnaPhilip Pullman nie jest szerzej znany w naszym kraju. Wydana już jakiś czas temu trylogia Mroczne materie nie zdobyła u nas wielkiego rozgłosu, choć w krajach anglojęzycznych jest to seria dość kontrowersyjna i dobrze się sprzedająca. O jej popularności może świadczyć film na motywach recenzowanej tu książki, który już w grudniu można będzie zobaczyć w kinach (Złoty kompas). Co do kontrowersji, to niewiele mogę powiedzieć po przeczytaniu pierwszego tomu. Ale już na początku widać coś, co w zasadzie powinno wywołać falę krytyki.

Cóż to takiego? Wyobraźcie sobie świat alternatywny, przypominający nasz z początków XX wieku. Świat, w którym Turcy zagrażają Europie, biegunem północnym władają czarownice i opancerzone niedźwiedzie, a praktycznie każdym aspektem życia rządzi Kościół. Cóż, widać, że księża oburzają się tylko, kiedy źle się o nich mówi (patrz: Kod Leonarda da Vinci). Kiedy dostają władzę absolutną, siedzą cicho. W każdym razie, Kościół w tej książce to potężna, zbiurokratyzowana organizacja, a jedna z jej komórek – częściowo prywatna Generalna Rada Oblacyjna – zaczyna pewnego dnia porywać dzieci, aby wykorzystać je w badaniach nad Pyłem.

Pyłem z wielkiej litery. Nikt dokładnie nie wie, co to takiego, ale uważa się, że jest to jakiś rodzaj cząstek. Nie można ich zobaczyć, ale istnieją sposoby na zarejestrowanie ich obecności. Kiedy tylko okazało się to możliwe, pojawiło się wiele osób chcących odkryć naturę Pyłu. Badania pokazały, że cząsteczki te bardzo dobrze przyciągane są przez organizmy żywe oprócz, właśnie, dzieci. Cała sprawa jest jednak bardziej śmierdząca.

Jednym z porwanych jest Roger, pomocnik kuchenny w oksfordzkim Kolegium Jordana, przyjaciel dwunastoletniej Lyry Belacqua, głównej bohaterki tej historii. Dziewczynka to typowa chłop­czyca, nieokrze­sana bun­tow­nicz­ka, sierota wycho­wy­wana przez uczonych Kolegium. Chcąc ratować przyjaciela, wpakuje się w niezłą kabałę, dowiadując się sporo rzeczy o sobie i świecie, w którym przyszło jej żyć. Wszystko to zdarzy się bynajmniej nie przez zwykły przypadek. Lyra jest osobą bardzo wyjątkową, a legendy o niej krążą po świecie już od dawna.

Postać głównej bohaterki sugeruje odbiorcę książki, która pierwotnie miała być skierowana do dzieci i młodszej młodzieży. Ot, taki Harry Potter w wersji dziewczęcej. Zaszufladkowanie tego tytułu nie jest jednak takie łatwe. Owszem, jest tu stosunkowo prosty język i tylko jeden wątek. Cały czas podążamy za Lyrą i z jej perspektywy obserwujemy wszystkie wydarzenia. Prawdą jest również, że fabuła do zbyt zawikłanych nie należy. Żadne dziecko nie powinno mieć problemów z jej śledzeniem. Galeria postaci jest barwna, dajmony (szczególnie dziecięce) zabawne i przyciągające uwagę. Wszystkie dzieci, choć psotne i czasami kłócące się ze sobą, są dobre i trzymają sztamę, a źli bywają tylko dorośli. Po prostu sama radość i odprężenie. Pozornie.

Z drugiej strony, w tej książce jest śmierć. Tu nie ginie jedna, nic nieznacząca osoba. Tutaj ludzie umierają w dużych starciach. Pojedynek Iorka i Iofura, pancernych niedźwiedzi, jest niesamowicie brutalny i niezwykle plastycznie opisany. Coś w sam raz na wywołanie koszmarów sennych. Charaktery bohaterów też są trudne do sklasyfikowania. Nie ma w tej książce czytelnego podziału na dobrych i złych. Są tylko różne odcienie szarości. Osoba prawa i szlachetna może w każdej chwili okazać się łajdakiem, a zła zrobi coś dobrego. Pod koniec pojawiają się też problemy teologiczne, których młodszy czytelnik może nie zrozumieć (a już na pewno nie zrozumie skali trudności, kiedy jeden z bohaterów przyrównuje Adama i Ewę do pojęcia liczby urojonej). O czym jeszcze nie powiedziałem? O tym, że kłamstwo jest tu potężną siłą i okazuje się dawać ogromne korzyści. O tym, że główna bohaterka często odczuwa nienawiść i działa pod wpływem tej emocji. Dużo tego jest.

Mamy więc do czynienia z kawałkiem porządnej literatury, która spodobać się może znacznie bardziej wyrobionym czytelnikom. Jednym z sympatyczniejszych pomysłów Pullmana są wspomniane już dajmony. To duchowi towarzysze każdego człowieka, coś w rodzaju jego duszy pod postacią zwierzęcia (zazwyczaj przeciwnej płci niż właściciel, choć istnieją wyjątki). Człowieka i jego dajmona łączy więź tak silna, że jeśli umiera jeden, umiera też drugi. Wspólnie odczuwają, wspólnie myślą, wspólnie żyją, gdyż tylko czarownice potrafią oddalać się od swoich dajmonów na większą odległość. Ciekawy jest również Pył, którego naturę autor, co prawda, wyjaśnia, ale poprzez bohatera, który sam nie może być do końca pewny, czy ma rację. Pojawia się również koncepcja światów równoległych, ale odgrywa większą rolę dopiero w zakończeniu, więc nie będę o niej wspominał.

Kiedy obserwuje się konstrukcję świata, dziwią pewne wpadki logiczne, które gdzieniegdzie się pisarzowi zdarzyły. Najbardziej jaskrawym przykładem jest balon, którym podróżują Lyra, Roger i Iorek. Dla ochrony przed zimnem kosz zostaje przez pilota przykryty brezentem i wszyscy zasypiają, a jakiś czas później Lyra, budząc się, obserwuje gwiazdy. Nie jest to coś, co bardzo przeszkadza w czytaniu, ale ja jestem szczególnie wyczulony na takie drobiazgi. Czepić się też muszę słownictwa, którego używają dzieci. Nie mam zbyt wiele do czynienia z dziesięcio- czy dwunastolatkami, ale odnoszę wrażenie, że wyrażają się trochę prościej. To są jednak, jak już wspomniałem, drobiazgi, niewiele przeszkadzające w czytaniu.

Bardzo ładne jest wydanie. Okładka utrzymana w niebieskiej tonacji ze złotym kompasem na środku i pięknym (choć niewidocznym w całości) wyobrażeniem, jak mi się wydaje, gwiazdozbioru Panny. Wewnątrz nie uświadczyłem żadnych literówek, choć było sporo dziwnych, niewłaściwych konstrukcji gramatycznych.

Ogólnie dostałem znakomitą książkę. Po namyśle uznałem, że młodsi też powinni po nią sięgnąć. Lepiej, żeby zawczasu uczyli się, że nie każdy jest tym, kim wydaje się być i nie zawsze pragnienie uczynienia dobra wystarczy, żeby coś dobrego zrobić. Może to i truizmy, ale uważam, że większość osób w wieku docelowych odbiorców tej książki mocno idealizuje rzeczywistość, w której żyją. Kubeł wody na rozpalone głowy może się okazać bardzo przydatny. Starsi też znajdą tu coś dla siebie, choć myślę, że dopiero w kolejnych tomach Pullman pokaże pazury. Ja, w każdym razie, już poluję na drugi.

Tytuł: Zorza północna [Northern Lights]
Seria: Mroczne materie
Autor: Philip Pullman
Wydawca: Albatros
Rok wydania: 2004
Stron: 448
Ocena: 5
Oso Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. radziollo
    28 grudnia 2007
    Reply

    good job 😉

    swietna recenzja, gratuluje ^&^

  2. osman
    30 grudnia 2007
    Reply

    wspaniale

    takich komentarzy więcej!!!
    morzna się coś dowiedzieć
    ps jutro zaczynam czytać więc zobaczymy:)

  3. Paulina
    23 grudnia 2008
    Reply

    bardzo ciekawa książka

    Przeczytałam tą książkę i zaintrygowała mnie… recenzja bardzo dobrze napisana

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.