Zombie Plague – recenzja gry planszowej

zombi1

…złaź z mojego trawnika, truposzu!

Zombie Plague to darmowa, gotowa do wydruku gra planszowa, oddająca niemal perfekcyjnie klimat końcowej sceny większości horrorów klasy B o zombie. Każdy, kto lubuje się w tym gatunku, na pewno dostrzeże podobieństwa do filmowych klisz. Głównym celem gry jest zebranie najpotrzebniejszych przedmiotów, które mogą ułatwić przetrwanie i zabarykadowanie się w domu na przedmieściach, nim pełzające po trawniku żywe trupy zainfekują zgraną ekipę ocaleńców.

Gra składa się z dużej liczby elementów, które trzeba wydrukować. Na początek wystarczy jedna, podstawowa plansza, przedstawiająca domek na przedmieściach (gdy graczom znudzi się już odgrywanie tego samego scenariusza, można w ramach urozmaicenia wypróbować jedną z trzech dodatkowych plansz – cmentarz, wyspę lub miejskie uliczki). Obszar zmagań z truposzami ma rozmiar sześciu kartek A4. Ponadto będziemy potrzebować kart (także dostępne do wydrukowania), kilku kostek sześciościennych i dużej ilości figurek. Tutaj można posiłkować się innymi grami figurkowymi, wydrukować i wyciąć szablony sylwetek (których dostępnych do ściągnięcia jest kilka rodzajów) lub poszukać plastikowych żołnierzyków z dzieciństwa – część pomalować, by reprezentowały postaci graczy, a część potraktować lutownicą – rozkładające się zwłoki hordy nieumarłych. Osobiście korzystałem z papierowych, składanych sylwetek, ale wielu graczy uważa, że plastikowe lub metalowe figurki wzbogacają wrażenia, których dostarcza rozgrywka.

Gracze kontrolują ocaleńców. Zombie poruszają się automatycznie, kontroluje je gracz, który widział najwięcej filmów o zombiakach. Zasady wyraźnie określają, że truposze poruszają się możliwie najkrótszą drogą w stronę mięsa. Idą prosto przed siebie lub okrążają zabarykadowany budynek – nie wolno sterować nimi tak, jakby były wyszkolonym oddziałem komandosów. W pewnym momencie na planszy będzie ich i tak wystarczająco dużo, by nawet nie grzesząc inteligencją stanowiły poważne zagrożenie – gdy zbiorą się w czwórkę przy jednych z zabarykadowanych drzwi, automatycznie je wyważają.

zombi2Co turę dokłada się po dwóch na krawędzi planszy, aż osiągną maksymalną liczbę czterokrotności ilości żywych bohaterów (co oznacza, że jeśli jeden z bohaterów zostanie zzombifikowany, nie dokłada się kolejnych zombie, aż pozostali gracze nie wybiją nadwyżki). Ponieważ granie nierozgarniętymi, pozbawionymi inteligencji i kierującymi się jasnymi wytycznymi w stronę mięsa zombie nie jest najlepszą zabawą, dlatego też są one kontrolowane automatycznie. Wspomniany wcześniej kontrolujący (czyli przesuwający je po planszy) gracz prowadzi też własnego bohatera.

W przypadku spornych kwestii związanych z zombie zawsze należy się kierować zasadą, że mniej korzystna dla graczy opcja jest prawidłowa. Bohaterowie i zombie poruszają się, używając punktów akcji – ludzie mają ich po cztery, każdy truposz – dwa. Obrót o kąt prosty, krok o jedno pole do przodu (lub tyłu, wycofując się), przeszukanie skrytki i atak – wszystko to kosztuje po jednym punkcie akcji. Gra kończy się, kiedy gracze przeszukają wszystkie skrytki (każda skrytka musi być przeszukana przynajmniej raz, dany gracz może przeszukać daną skrytkę tylko raz) i zabarykadują się w domu, w którym nie ma truposzów.

Gra ma świetny klimat i po jednej rozgrywce gracze zazwyczaj chcą spróbować jeszcze raz. Na początku opracowują genialny plan taktyczny …kiedy ty sprawdzisz bagażnik, ja wejdę przez okno od kuchni i przeszukam tam skrytkę, potem zabarykaduję drzwi, a ty pójdziesz do garażu…, by kilka tur później przekonać się, że wszystko bierze w łeb, bo bohater, który miał przeszukać najdalszą skrytkę, został zeżarty przez zombie, inny ucieka przed nimi dookoła domu, a trzeci – ten ofensywny – przeszukując skrytkę liczył na dubeltówkę, a znalazł latarkę, po czym dał się otoczyć przez zombiaki. Przy przeszukiwaniu skrytki po kolei odkrywa się karty z przygotowanej talii tak długo, aż znajdzie się użyteczny przedmiot – czasami przedmiot pokazuje się jako pierwszy, lecz czasami jest poprzedzony trzema kartami w stylu zombie dostają podwójną ilość punktów akcji czy obok ciebie pojawia się zombie, który nie wlicza się do maksymalnego limitu zombie na planszy. Ponadto może się okazać, że użyteczny przedmiot jest owszem… użyteczny, ale dla gracza na drugim końcu planszy. Gra wymaga od graczy podejmowania ryzyka, współpracy i planowania.

Plansza jest statyczna, nie ma możliwości przearanżowania ścian, drzwi, czy pomieszczeń, dlatego zdarza się, iż po kilku grach rozgrywka staje się powtarzalna i monotonna. Można temu zaradzić zmieniając od czasu do czasu planszę na jedną z dodatkowych, gdzie, nim gracze opracują optymalną strategię, minie kilka gier. Ponadto można urozmaicić rozgrywkę poprzez zmianę zawartości talii używanej do przeszukiwania skrytek. Zasady określają, że w tej talii powinno się znaleźć 40 kart, lecz wzorów kart jest znacznie więcej – licząc ze wszystkimi dodatkami, może być tego koło setki, a ja osobiście wydrukowałem koło 70. Dzięki temu można kontrolować poziom trudności jak i ogólny klimat danej rozgrywki – na przykład włożenie słabych przedmiotów i większej ilości niekorzystnych zdarzeń (pojawiający się znienacka zombie) jest utrudnieniem i sprawi, że gracze będą ostrożniejsi, a wygrana wyzwaniem. Z kolei włożenie dużej ilości broni i wydarzeń korzystnych (też takie są – pozwalające między innymi na darmowe barykadowanie okien i drzwi) sprawi, że ogólny klimat zmieni się na gościu trzymał policyjną tarczę do tłumienia zamieszek w garażu, piłę łańcuchową w kuchni, kolczugę w sypialni i miotacz ognia w gabinecie! Popilnuj drzwi przez chwilunię, idę ścigać zombie po trawniku… Zaskoczenie odnalezionym w danym miejscu przedmiotem i związane z tym wybuchy śmiechu są nieodłącznym elementem gry.

Wspomniałem o pilnowaniu drzwi. Zasady określają, że zgrupowanie czterech zombie może wyważyć zabarykadowane drzwi, ale jeśli po drugiej stronie ktoś stoi i tych drzwi pilnuje jest to już niemożliwe. Jest to ważny element taktyczny gry, ale też prowadzi do jednego z nudniejszych elementów – najbardziej charyzmatyczny gracz przy stole decyduje o taktyce, każe pozostałym pilnować drzwi, po czym sam zajmuje się ciekawszymi zajęciami – kilka(naście) tur stania bez ruchu pod drzwiami nie jest tym, co nazwałbym przednią zabawą. Ponadto nie do końca wiadomo co zrobić z graczami, których postacie już zeszły. W przypadku pierwszego – wiadomo – przejmuje on kontrolę nad zombiakami, dzięki czemu może jeszcze w jakiś sposób uczestniczyć w grze. Ale co zrobić, gdy wszyscy już poumierali, a na planszy został ostatni żywy bohater? Osobiście mi się zdarzyło, że moja postać była ostatnią ocalałą na całej planszy – miałem kluczyki od samochodu i uciekłem z domu przez okno w kuchni, więc mogłem to wygrać (ucieczka samochodem po odnalezieniu kluczyków jest alternatywnym warunkiem wygranej) lecz zajęłoby mi to kilkanaście tur, w tym czasie inni gracze zanudziliby się na śmierć – w związku z tym postanowiłem przerwać grę i zaproponować rozpoczęcie od nowa.

Zombie Plague jest grą darmową, o walce ocaleńców z zombie. W czasie gdy piszę te słowa, na rynku istnieje popularna komercyjna (i niezbyt tania pozwolę sobie nadmienić) gra o podobnej tematyce – Last Night on Earth. Niejedną ognistą dyskusję na temat tego, która opcja jest lepsza prowadzili fani obu tych gier między sobą. Przywoływano różne argumenty związane z ustawianiem barier i barykad, sposobu pojawiania i poruszania się zombie, jak i wierności rozgrywki filmowym oryginałom. W rzeczywistości gry te różnią się kilkoma aspektami. Między innymi skalą (ZP to obszar jednej parceli, gdzie LNoE rozgrywa się na terenie dzielnicy), planowaniem (ZP jest taktyczna, LNoE strategiczna), interakcją pomiędzy postaciami graczy lub postaciami a zombie (w ZP interakcja wynika z planszy i wzajemnego położenia figurek, w LNoE z kart wykładanych z ręki i kart postaci). Te dwie gry różnią się od siebie dość znacznie i radzę nie zwracać uwagi na różnego rodzaju flamewary. Jeśli natomiast Plaga was nie przekona pomimo waszej sympatii do żywych trupów, może warto przyjrzeć się drugiemu tytułowi.

Gra jest świetna, klimatyczna, zabawna i trzymająca w napięciu, lecz nie pozbawiona wad. Jest to akurat taki typ gry, jaki będziecie chcieli zaproponować przed nocnym maratonem filmów o tematyce horror/zombie w ramach rozgrzewki i pewnie nie skończy się na jednej grze. Jest to gra, po której będziecie chcieli sięgnąć okazyjnie, a spędzone przy zombiakach 45 minut będzie wypełnione śmiechem i nikt nie będzie żałował spędzonego czasu. Ale nie jest to taki typ planszówki, którą będziecie chcieli wyciągać i rozgrywać codziennie aż do późnej emerytury.

Plusy:

  • darmowa!
  • świetna grafika autorstwa Kwanchaiego Moriyi;
  • świetny klimat;
  • spora ilość najróżniejszych dodatków;
  • możliwość kontrolowania poziomu trudności poprzez manipulowanie talią;
  • proste zasady, zajmujące nie więcej niż 4 strony A4;
  • ten plus zrozumie tylko ten, kto znalazł piłę łańcuchową podczas przeszukiwania skrytki.

Minusy:

  • po jakimś czasie monotonia i powtarzalność;
  • problem odpadających graczy;
  • do wydrukowania i złożenia jest naprawdę dużo.
Tytuł: Zombie Plague
Autorzy: Brian S. Roe i Skott Kilander
Grafika: Kwanchai Moriya
Rok: 2001
Ocena: 4
V. Opublikowane przez:

4 komentarze

  1. Bogi
    13 lutego 2012
    Reply

    Za darmo?

    Skąd można pobrać do wydruku plansze za darmo?

  2. Hatsu
    8 czerwca 2012
    Reply

    wygrana?

    jakie są inne sposoby wygrania, poza kluczykami

  3. V
    17 października 2012
    Reply

    wygrana

    Można zabarykadować się w domu (opróżnionym uprzednio z zombie po przeszukaniu wszystkich skrytek)

    Można odjechać samochodem.

    Albo można zabunkrować się w piwnicy (dodatek cellar)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.