Złym okiem: Pyrkon 2008

pyrkonW ostatnich latach Pyrkon zbudował sobie naprawdę dobrą markę. Od dawna był uważany za jeden z lepszych konwentów w kraju, a w zeszłym roku wspiął się na wyżyny i zdobył dwie nagrody konwentowe – od twórców konwentów i od ich uczestników. To sprawiło, że obecność w Poznaniu w tym roku stała się niejako obowiązkiem każdego prawdziwego konwentowicza. I twórcy Pyrkonu zdawali się przewidywać ten wzrost zainteresowania.

Pyrkon 2008, dla odmiany od poprzednich edycji, ulokowany był w dwóch szkolnych budynkach oddalonych od siebie o przysłowiowy rzut kartoflem (czy raczej pyrą). Droga, choć niewątpliwie nie ułatwiała poruszania się po konwencie nie była tak długa, żeby jej pokonanie wiązało się ze stratami w programie. Co więcej dziesięciominutowe przerwy w programie były wystarczające, aby spragnieni wizyty w sali sypialnej wyrabiali się przed rozpoczęciem kolejnego punktu programu.

Przeszkodą jednak okazała się tutaj pogoda, a konkretnie przenikliwy wiatr i sporadycznie padający deszcz. To jednak także nie stanowiło większego problemu, bowiem organizatorzy byli na to przygotowani i zorganizowali szatnię, gdzie można było zostawić wierzchnie odzienie. Nieszczęśliwie jednak sama praca szatni nie była rozwiązana najlepiej. Każdy chcący odebrać swą kurtkę czy płaszcz zmuszony był czekać na swoje rzeczy tak długo, aż obsługa odszuka jej odzienie na podstawie opisu, który najczęściej sprowadzał się do… „czarne”. A przecież wystarczyło tylko umieścić numerki na niezmiennych pozycjach wieszaka, zamiast przyszpilać je do ubrań zawieszanych w losowych miejscach.
pyrkon1
Druga wynajęta na potrzeby konwentu szkoła także pozostawiała wiele do życzenia. Była duża i przestronna, ale wszystkie zalety bladły w obliczu jej zaplecza sanitarnego. Wygląd łazienek można podsumować właściwie jednym słowem: ruina. Pourywane krany, zdezelowane kabiny bez klamek, pozapychane pisuary i muszle. Już kilka chwil po rozpoczęciu konwentu można było zauważyć, że ludzie szukają zamykanych kabin czy sprawnych umywalek. Na domiar złego, w pierwszym dniu imprezy sztuką było odnalezienie papieru toaletowego i to zarówno w budynku sypialnym, jak i programowym. Na szczęście później już tego problemu nie było.

Zjawiających się na Pyrkonie konwentowiczów witała kilkunastometrowa kolejka. Rzecz zrozumiała, zwarzywszy na zainteresowanie jakim cieszyła się ta impreza (około 2000 uczestników). Trzeba jednak oddać Organizatorom, że mimo długości, goście byli obsługiwani szybko. Otrzymywali estetycznie wykonane identyfikatory oraz informatory i mogli do woli bawić się na terenie konwentu. A zabawy było co niemiara.
pyrkon2
Program Pyrkonu był bardzo bogaty i różnorodny. Obfitował w prelekcje i dyskusje okołofantasyczne, erpegowe, a także spotkania z autorami i twórcami. Oprócz tego Organizatorzy zadbali o dodatkowe atrakcje, bardziej (fireshow, pokazy walk rycerskich) lub mniej (bitwa śmietanowa, występy artystów, warsztaty tańca brzucha) typowe dla konwentów. Nie można nie wspomnieć także o gamesroomach, konkursach, bitewniakach i wszechobecnych grach towarzyskich, do których w dowolnym momencie mogły dołączyć kolejne osoby. Właściwie jeśli ktoś chciałby się nudzić, to naprawdę musiałby się bardzo postarać.

Na dodatkową uwagę zasługuje bardzo bogaty sklepik z nagrodami, w którym uczestnicy konkursów mogli wydawać zgromadzoną konwentową walutę. Pomysł nie jest nowy – wcześniej coś podobnego pojawiło się na Polconie 2007, jednak realizacja pomysłu i bogactwo nagród (codziennie uzupełnianych) zasługują na oklaski.
pyrkon3
Dla miłośników erpegów była też dodatkowa atrakcja – turniej o Puchar Mistrza Mistrzów, w którym startowali najlepsi prowadzący w naszym kraju. Dzięki temu program wzbogacił się o kilka dodatkowych sesji, w których udział mógł wziąć praktycznie każdy. Organizatorzy na potrzeby konkursu zapewnili intymny kącik, gdzie nikt niepowołany nie miał okazji się zakręcić.

Lokacja konwentu, dość daleko od Dworca Głównego PKP (choć bez przesady), była bardzo dobra. Kto bywał już na Pyrkonie wcześniej wie jak blisko jest stamtąd do hotelu, dyskontu spożywczego, czy jadłodajni (spaghetti bar, „kurczakodajnia”, pizzeria czy bar mleczny – dla każdego coś dobrego). Oprócz tego czynne były także konwentowe stołówki. Blisko było także do dwóch pośrednich stacji kolejowych, choć akurat problemem była mała ilość pociągów zatrzymujących się tutaj.
pyrkon4
Mimo że atmosfera była bardzo dobra, nie wszyscy konwentowicze potrafili bawić się na poziomie. Taka liczba uczestników musiała generować dużą ilość odpadów, a Organizatorzy nie nadążali z ich usuwaniem. Trudno winić o to kogokolwiek (poza rzucającymi śmieci gdzie popadnie uczestnikami), jednak miałem nieodparte wrażenie, że na terenie konwentu jest bardzo mało koszy. Podobnie jeżeli chodzi o alkohol. Choć w regulaminie konwentu wyraźnie było napisane, że nie należy spożywać napojów wyskokowych na terenie szkół, to pozwalano na to w myśl zasady, że wszystko jest dla ludzi, póki zachowują się jak ludzie. Niestety niektóre osoby nie potrafiły tego docenić i chociaż nie słyszałem o jakichś incydentach pod wpływem alkoholu, to nieporządek zostawał. Szczególnie było to widać w sanitariatach, które zdezelowane były przed przyjazdem uczestników, lecz po ich wyjeździe tonęły w wodzie z nielicznych umywalek i moczu z zatkanych pisuarów.

Trzeba jednak oddać Organizatorom, że działali bardzo szybko i że wszystkie mankamenty starali się poprawiać możliwie prędko. Na uwagę zasługuje chociażby nocny dodruk informatorów, gdy okazało się że przygotowana wcześniej ilość jest niewystarczająca.
pyrkon5
Pyrkon 2008 uważam za konwent bardzo udany. Choć nie obyło się bez wpadek, to wszyscy konwentowicze zdawali się świetnie bawić. Nie była to może najlepsza impreza z poznańskiego cyklu, ale była z pewnością największą i nie mniej udaną. Choć drobne wpadki się zdarzały, to trudno byłoby ich uniknąć mając do obsłużenia 2000 osób. Z próby tej jednak Organizatorzy wyszli z twarzą, co jest dobrym prognostykiem przed następnymi Pyrkonami. Oby jeszcze większymi i jeszcze lepszymi, czego życzę i Orgom, i sobie.

Ocena: 4+.

Fotografie: borg.

BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.