Złym okiem: Polcon 2007

Jeżdżąc na konwenty usiane po całej Polsce, smakując chleba z niejednego fandomowego pieca, daleki jestem od wybuchania radością na wieść o kolejnych Polconach. Właściwie, przyznam szczerze, wysoka cena i ruchoma lokacja (oraz zmieniający się Organizatorzy) tego konwentu wpływają na mnie bardziej odstraszająco niż zachęcająco. Nic więc dziwnego, że zwykle na Polcony się nie wybieram.

Tym razem miał to być jednak konwent wyjątkowy i przełomowy. Osadzony w hotelu, a nie jak dotąd w szkole, ze specjalnie zamawianymi lóżkami polowymi i szeregiem atrakcji, nie tylko wpisanych w grafik punktów programu, przyciągał uwagę oraz uczestników. Kiedy wreszcie okazało się, że jest sposobność i towarzystwo, zdecydowałem, że muszę zobaczyć to na własne oczy. I od tej pory zacząłem przeczuwać, że cały czar Polconu 2007 pryśnie.

Zaczęło się niewinnie – od wpłaty na konto i braku potwierdzenia, mimo próby dowiadywania się dzięki podanemu specjalnie do tego celu adresowi e-mail na stronie. To niewielka rzecz – zawsze miałem potwierdzenie dokonania przelewu, które zabrałem ze sobą. Na miejscu jednak okazało się, że nie było nawet potrzeby – lista wpłat zawierała moje nazwisko.

Wcześniej jednak, na dwa dni przed startem imprezy, pojawiła się oficjalna informacja, że mogą wystąpić trudności z zakwaterowaniem w pobliskiej szkole, o ile ktoś nie dokona przedpłaty na konto Organizatorów. Reakcja mogła być tylko jedna – w jakiej szkole?! Przecież na stronie wyraźnie jest napisane, że nocleg (dodatkowo płatny, o czym w dalszej części) zagwarantowany jest na terenie hotelu. Dopiero później okazało się, że pobliska szkoła to szkoła hotelarska, będąca częścią kompleksu Hotelu Gromada.

Właściwie, w tym samym niemal momencie pojawiła się plotka, że obiecywane łóżka polowe otrzymają nie ci, którzy płacili w pierwszej kolejności, ale osoby, które najwcześniej zjawią się na terenie konwentu. Mimo odżegnywania się od tego organizatorów, plotka okazała się bardzo prawdziwa, bowiem łóżek polowych było tylko kilka i zajęli je oczywiście najszybsi. Wszystkim innym pozostały włącznie materace wojskowe; to i tak lepiej niż na innych konwentach, ale opłata 15 złotych (taki materac kosztuje ok. 70 złotych) za trzykrotne jego użycie, to zdecydowanie za dużo.

Samo płacenie okazało się również wielkim nieporozumieniem – raz że przy odbieraniu identyfikatorów nie wydawano kart noclegowych (prawdopodobnie na liście nie były zaznaczone osoby, które wniosły opłatę za nocleg), a dwa, że nikt owych kart nie sprawdzał – każdy mógł wejść do sal noclegowych i dowolnie się w nich rozlokować; zarówno konwentowicz bez opłaty noclegowej, jak i dowolny osobnik z ulicy.

Cechą charakterystyczną hoteli jest znajdująca się tam ochrona. Nie zabrakło jej nawet w czasie Polconu, ale mam wrażenie, że poza samą obecnością niewiele ona robiła. Właściwie nie zdarzało mi się, żebym musiał okazać identyfikator czy inny dokument, a z tego co wiem inni także poruszali się bez problemów. Z interwencji ochrony, czy raczej patrolu polconowego, byłem świadkiem tylko jednej akcji, gdy w salach noclegowych robiono obławę (nieudaną zresztą, bo kilka minut po fakcie) na pijących piwo.

Bo z alkoholem i posiłkami była osobna kwestia. Na stronie konwentu jest napisane, że ceny wyżywienia na jego terenie będą od przyjaznych, do bardzo przyjaznych. Zapomniano chyba napisać jeszcze dla kogo. Z zapowiadanych bufetów na każdym piętrze było niewiele, zaś ceny posiłków straszyły nawet najbardziej rozrzutnych uczestników. Do rangi miejscowego obiektu kultu został wyniesiony zestaw obiadowy z kotletem schabowym za niecałe 50 złotych. Na dodatek Organizatorzy zafundowali uczestnikom zapis w regulaminie, który zabraniał spożywania posiłków i alkoholu poza wyznaczonymi obszarami, zaś tutaj można było spożywać tylko artykuły zakupione na miejscu. Na domiar złego w najbliższej okolicy Hotelu Gromada znajdował się tylko jeden sklep, do tego ciut za mały jak na potrzeby ponad 2000 wygłodniałych konwentowiczów.

Skoro już jestem przy wymienianiu wad i niedociągnięć, należy wspomnieć jeszcze o długich kolejkach przy wykupywaniu wejściówek (na które mimo szczerych chęci Organizatorzy nie mogli wiele poradzić), kończącym się i nie uzupełnianym papierze w toaletach i ogólnie małej ilości urządzeń sanitarnych w okolicach sal noclegowych.

Co zaś rzuciło mi się w oczy najbardziej, to postawa głównego Organizatora w czasie gali zakończenia konwentu. Tuż przed wręczeniem Pucharu Mistrza Mistrzów, powiedział on, że wie, iż wszyscy czekają tylko na wręczenie Nagrody Zajdla, ale specjalnie przedłużają galę. Puchar Mistrza Mistrzów przedłużaniem? Dyskredytowanie Pucharu tuż przed jego wręczeniem? Tak się nie robi, a już a pewno nie przystoi to głównemu Orgowi. Nie wiem ile osób zauważyło to faux pas, ale jak dla mnie wystarczy, że zdobywca PMM otrzymał większe owacje niż laureaci Nagrody Zajdla, zaś na sali było zgromadzonych dwa razy więcej osób niż oddano głosów na – było, nie było – najważniejszą fantastyczną nagrodę literacką w Polsce.

Oczywiście Polcon 2007 to także pewne zalety, które skutecznie rekompensują drobne niedogodności, którym poddany był bez mała każdy uczestnik imprezy. Przede wszystkim wraz z wejściówką można było otrzymać torbę z gadżetami, których ilość zależała wyłącznie od kolejności wniesienia osób. Były tam latarki, antologie opowiadań nominowanych w tym roku do Nagrody Zajdla, piszące strzykawki, szampony, kieszonkowe programy, plakaty i inne, a z czasem pojawiały się kolejne. Naprawdę należą się brawa dla Organizatorów za pozyskanie sponsorów i sprawne działanie na tym polu.

Jeśli chodzi o program, to nie było mi dane uczestniczyć w wielu punktach, ale z tych, które widziałem i opinii innych uczestników wiem, że był dobry. Daleko mu do ideału, bo nie da się przecież zadowolić każdego, ale to na pewno jeden z filarów, na których mocno opierała się ta impreza. Szkoda tylko, że większość atrakcji kończyła się bardzo wcześnie (vide Games Room), co skutecznie zabijało nocne konwentowe życie.

Na fanów fantastyki z całego kraju czekały prelekcje i spotkania z pisarzami, gośćmi, twórcami, można było udać się do specjalnie wyznaczonych sal i oddać się grom komputerowym, planszowym, bitewnym, a nawet RPG u najlepszych Mistrzów w kraju. A przy odrobinie szczęścia, można było spotkać na korytarzach samego Jeża Jerzego, który jak nikt inny dogadywał się z uczestnikami.

Ogólnie konwent na pewno można uznać za udany, choć tak naprawdę przeznaczony był chyba tylko dla zamieszkałych w pobliżu fanów fantastyki. Bo jeśli podliczyć koszty przejazdu (70 zł w obie strony w moim przypadku, ze zniżką studencką), wejściówkę za 50 zł, najniższą opłatę noclegową – 15 zł i horrendalne ceny wyżywienia na miejscu, to ta impreza staje się nieosiągalna dla zwykłego fana fantastyki z odleglejszych części kraju. Na domiar złego autobus, który miał w niedzielę odwozić uczestników na dworzec robił to od godziny 14:45, co sugeruje, że miał chyba odwozić warszawiaków do miejsca, skąd łatwiej znaleźć transport do innych części stolicy. Co ciekawe uczestnikom nakazano opuścić sale noclegowe już o godzinie 10!

Tym samym nie sposób wystawić imprezie oceny wyższej niż bardzo słaba czwórka. Przełomu w organizacji konwentów z pewnością nie było, choć trzeba przyznać, że było to przedsięwzięcie zrobione z dość sporym rozmachem. Ale nawet ten rozmach był opłacony z kieszeni uczestników płacących za wstęp.

BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

21 komentarzy

  1. adam
    5 września 2007
    Reply

    komantarz

    bylem organizatorek tego konwentu i chciałbym kilka spraw sprostować ponieważ uważam, że są troszkę krzywdzące.
    po pierwsze karty noclegowe były wydawane wraz z identyfikatorem, jeśli miałeś opłacony nocleg to na karcie która podpisywałeś była zaznaczona wpłata za nocleg. ktoś z recepcji (np ja) mógł zapomnieć o wydaniu karty. proszę nam to wybaczyć, działaliśmy bardzo szybko i jak przyjmowałem 150 akredytacje to mogłem o czymś zapomnieć.
    niestety, warszawa to drogie w porównaniu do reszty polski miasto, dlatego np organizatorzy płacili akredytacje w wysokości 40zł. nie widzę jednak możliwości zrobienia taniej konwentu w warszawie z tak wielkim zapleczem i możliwościami jakie dawał nam hotel gromada za mniejszą cenę.

    opłata za nocleg nie była tylko za użycie materaca, ale za wynajęcie pomieszczeń szkoły. i tak konwent wyszedł stratnie na tych miejscach noclegowych.

    niestety hotel gromada znajduje się na odludziu. gdybyśmy wynajęli hotel blisko sklepów i centrum to akredytacja wynosiłaby pewnie 250zł. postawiliśmy na doskonałe wnętrze „konfenrencyjne” w zamian za bliskość do kebabów i innych takich rzeczy, myślę, że to zrozumiała decyzja. oczywiście na miejscu nie można było spożywać jedzenia nie hotelowego, ale każdy zaradny konwentowicz mógł sobie z tym radzić, wiele osób chodziło do pobliskiego mcdonalnd’a czy zamawiała pizze przed hotel. mały sklepik niedaleko też nie był tak źle wyposażony.

    100metrów od sal noclegowych były łazienki przy terenie prelekcji gier itd., były one w stanie idealnym, każdy mógł z nich spokojnie i wygodnie skorzystać. nie spotkałem się z konwentem który by miał tak dobre łazienki, miejsca na sesji, stoły do grania i całe zaplecze audiowizualne.

    ja wystawiłbym konwentowi mocną czwórkę, ale to moja opinia 🙂

  2. BAZYL
    5 września 2007
    Reply

    🙂

    Ani ja ani żaden z moich znajomych, których o to pytałem nie dostaliby karty noclegowej, gdyby się nie upomnieli. Inna sprawa, ze nikt ich nie sprawdzał.

    Co do łazienek, to owszem – jak mnie bardzo dusiło leciałem na górę, ale w relacji napisałem – [i:1111111111]w pobliżu sal noclegowych[/i:1111111111]. Ciekawe jak by obsługa hotelu zareagowała widząc pielgrzymki konwentowiczów w gaciach chodzących w tę i nazad aby zażyć porannej czy wieczornej toalety 😉 Chciałbym to zobaczyć 😀

    A co do oceny – czwórka jest czwórka…

  3. starlift
    5 września 2007
    Reply

    re:

    spalem pierwszej nocy (sroda/czwartek) w salach noclegowych na materacu (wolalem to niz lozko) – lazienka byla po lewej stronie, duza, czysta, i w ogole full wypas…

    a przy okazji – jaki konwent Ci sie podobal? Ogolnie – chce w przyszlosci dazyc do idealu. :]

  4. BAZYL
    5 września 2007
    Reply

    Łazienka widmo…

    Pierwszego dnia wszędzie było czysto; też załapałem się do damskiej łazienki po lewej stronie. Później się nie udało, bo dziewczyny zrobiły się agresywne i nikogo tam nie wpuszczały… 😉

    Konwentu idealnego nie ma, trudno mi wskazać taki, który byłby wzorem – na pewno po części każdy ma zalety z których można czerpać. A jeśli koniecznie chcesz jakieś nazwy, hmm… Dagobah zeszłoroczny, choć bardziej w kategorii zlot fanów Gwiezdnych Wojen niż stricte konwent (nie jestem fanem GW, byłem przypadkiem), poza tym Dni fantastyki we Wrocławiu w 2006 roku były dość dobrze przygotowane, mam miłe wspomnienia z jednego z pierwzych R-konów, ale to bardziej za kameralność…

    Teraz w kontekście choćby Polconu 2007 jeszcze trudniej będzie sięgnąć szczytu, ale czy to powód aby nie próbować?

  5. starlift
    5 września 2007
    Reply

    Probowalismy

    i przy takim rozmachu kazdy z nas chyba liczyl sie z roznego rodzaju wpadkami. Jednak po imprezie mialem porzadnego powera i poczucie zrobienia czegos w miare fajnego, to teraz czytajac ze przez brak lozek, sklep oddalony o 150 metrow i drogie bulki na miejscu konwent byl do pupy. Troche przykro. 😛

    Meska lazienka byla po prawej stronie. Zamkneli ja?

  6. borg
    5 września 2007
    Reply

    Męska łazięka była jeszcze dalej po prawej – składała się ze słownie 1 umywalki i 1 muszli 😛

  7. Ausir
    5 września 2007
    Reply

    Karty noclegowe

    Ja swoją kartę dostałem podczas akredytowania się.

  8. starlift
    5 września 2007
    Reply

    wc

    Ta w ktorej bylem ja miala 4 zlewy, z 8 kabin i jeszcze pisuary. Moze za slabo szukaliscie? 😛

  9. Ausir
    5 września 2007
    Reply

    Potwierdzam

    słowa starlifta :). Co do PMM to sądzę, że rzeczywiście jednak więcej osób (w tym ja) czekało na wyniki Zajdla, które ogłaszane są tradycyjnie na gali zakończenia Polconu.

  10. BAZYL
    5 września 2007
    Reply

    Hmm…

    Akurat w tym korytarzu sprawdzałem wszystkie drzwi, ale może faktycznie słabo szukałem… Ale szukać an konwencie tualet? Hmm… Minusik za brak oznaczeń 😉

    A ile osób głosowało na Zajdle? 350. Ile miało do tego prawo? 1400… Ile osób było na gali zakończenia? Na oko z 800… Liczby mówią same za siebie… Ja też czekałem i na wyniki PMM (które znałem, ale lubię oglądać wręczenia) i na Zajdle, ale bez przesady – nie powinno się umniejszać rangi żadnego konkursu, choćby to był na przykład konkurs na opis punktu programu, to jest tak samo ważny i dla jego organizatorów i dla uczestników oraz zwycięzcy. Po takim tekście jaki rzucił Szaman po prostu może się komuś zrobić przykro… A to, że na gali zakończenia tradycyjnie wręcza się Zajdle też nie ma nic do rzeczy – zauważ, że na zakończeniach innych imprez też zjawiają się ludzie chcący to zobaczyć. IMHO owacje po Zajdlach były krótsze niż po PMM, ale dowodów nie mam, bo nie mierzyłem czasu i upierać też się nie będę – bo do niczego to nie jest mi potrzebne.

  11. starlift
    5 września 2007
    Reply

    Re

    Niektorzy nie glosuja, bo nie czytali wszystkich nominacji… Dla mnie to dosc proste.

    A mimo ze wyniki PMMa mnie interesowaly, to po tekscie Szamana nie bylo mi przykro. Wiadomo np. ze na Oscarach sa mniej wazne kategorie i te wazniejsze. Dla mnie to oczywiste.

    Krotsze owacje? Bez przesady. Ale nie ma sie co licytowac.

  12. starlift
    5 września 2007
    Reply

    wc

    Ej, brak oznaczen do kibla? No ja umiem trafic, sorry ale nie bylo to trudne. 😛

  13. BAZYL
    6 września 2007
    Reply

    Hmm…

    Tak mnie naszło później – ja cały czas mówię o salach noclegowych na poziomie -1, może Wy mówicie o +1…

  14. Ausir
    6 września 2007
    Reply

    Fakt

    Ja mówiłem o poziomie +1 – ale chyba wejście po schodach do toalety to nie jest aż taka straszna sprawa?

  15. XARIC
    6 września 2007
    Reply

    Ło matko…

    Mimo całej sympatii jaką żywię do Bazyla, troszku się poczułem dotknięty. Hmm, każdy z ulicy mógł wejść do sal noclegowych? Oj chyba nie… kibelki wszystkie były opisane z tego co pamiętam – sam to robiłem… owszem łazienki na -1 były conajmniej kiepskie, ale wystarczyło skoczyć na górę by znaleźć luksusy, z łazienek w centrum konferencyjnym tez można było spokojnie korzystać – ochrona nie miałaby nic do zarzucenia postaciom ganiającym do kibelka w gatkach – przeżyli już bardziej wysublimowane rzeczy 🙂 co do luksusów… hmm… jak każdy organizator opłaciłem akredytację, zapłaciłem też za nocleg, spałem tak jak wiele innych osób na materacu, i to nie na milusiej wykladzinie a na zimnych kafelkach RedRoomu (z własnego wyboru) i nie było mi z tym wcale źle. Do kibelka konferencyjnego ganiałem z rana w gaciach i tez bylo fajnie choć marmurek był dość zimny pod stopami… co do ochrony hotelowej – jej zadaniem było pilnowanie obiektu, a nie doglądanie imprezy, imprezy doglądali nasi własni ochroniarze, którzy przy kazdej okazji sprawdzali ID gdy nie bylo go widać – widziałem to na własne oczy wielokrotnie, upominani byli nawet niektórzy znaczniejsi goście. Co do łóżek polowych – wierz mi Bazyl, że nie chciałbyś na nich spać. Była ich cała masa ale otrzymali tylko nieliczni. Woleliśmy udostępnić materace jako opcję wygodnijszą i zajmującą mniej miejsca. Żarcie było drogie to fakt, zostawiłem w cateringu sporo kasy i w końcu musiałem ratować się pizzą i sklepem, który moim zdaniem nie był wcale zbyt maly. Jakoś nie zauwazyłem pustek na półkach czy zabójczych tłumów… urządzenia sanitarne, srajtaśma itp… piszesz o tym co było na poziomie -1 a odniosłeś do całego terenu. W kibelkach konferencyjnych zawsze były pełne role papieru, az się dziwiłem. Serio. Co do wystąpienia Szamana to jakoś nieszczególnie poczułem się dotknięty.. chyba nawet nie zwróciłem specjalnie na to uwagi… co do kolejek – mam wrażenie, że nikt w zadnej relacji nie uwzględni tego jakie było oblężenie konwentu. Rozumiem że ludzie narzekają już gdy w kolejce stoi 30 osób, ale gdy w ciągu pół godziny przy akredytacji zjawia się 200 osób z niezrozumiałych powodów urasta to do rangi mega niepowodzenia! rozumiem, że można by się tego czepiać gdyby uczestnicy pojawiali się z częstotliwoscią kilku osób co 10 min i powstałby zator, ale w tym przypadku naprawdę w ciągu 1 godziny potrafiły przyjść setki osób jednocześnie. Sporo z nich nie skorzystało z akredytacji interentowej i wypełniali pełne kwestionariusze. Bazyl jeśli wymyślisz sposób na uniknięcie kolejek w takiej sytuacji to chetnie go posłucham. A zaznaczam że upchnięcie 50 osób na akredytacji nie wchodziło w grę. niektórzy skarżyli się, że czekali w kolejce po 40 min. Biorąc pod uwagę prostą matematykę mozna łatwo wyliczyć, że jeśli stało przed nimi np 40 innych osób, to obsługa jednej osoby trwała minutę. To chyba nie jest takie wolne tempo? Nie da się obejść niektórych rzeczy. Jak to wyjaśniali kiedyś bodajże pitagorejczycy – jeśli upuścisz na ziemię kilka ziaren grochu jedno po drugim zrobią stosunkowo niewiele hałasu, ale jeśli upuścisz ich 1000 równocześnie narobią juz niezłego huku. Problemem nie była wolna i nieudolna obsługa tylko ogromny napływ ludzi. Co nas niezmiernie cieszy. Większość zarzutów odnośnie Polconu dotyczy drogiego żarcia, braku kanadyjek, wczesnego odludniania noclegowni w niedziele, kolejek do akredytacji i brzydkich koszulek. Właściwie do tej pory usłyszałem niewiele innych uwag ze strony uczestników, więc chyba nie było tak fatalnie. Na wiele rzeczy nie mieliśmy wpływu, lokacja była jaka była – wiązały się z nią pewne udogodnienia jak i ograniczenia. Narzekanie na to, to coś równie bezsensownego jak gdybym zaczął nagle narzekać na zbyt wysokie schody na ostatnim Coolconie i na to że organizatorzy mogli się postarac o windę lub zrobić wyłom w scianie na parterze tak, żeby nie trzeba było ganiać do bufetu na parterze poprzez piętro. Mógłbym na to narzekać, ale tego nie robię, bo mimo drobnych uniedogodnień świetnie się bawiłem 🙂

  16. BAZYL
    6 września 2007
    Reply

    :]

    Jednej nocy zdarzyło się, że do sali noclegowej przyszedł konwentowicz, który przykolegował się do posłania jednego z moich znajomych. Jak się rano okazało, przyjechał późnym wieczorem, kiedy nie mógł już zakupić wejściówki czy znaleźć jakiegoś Orga udał się do sali noclegowej aby przeczekać do rana. To w kwestii wchodzenia ludzi z ulicy.

    Opisane toalety były w części hotelowej – bo były opisane w sposób typowy dla tego typu obiektów. To z opisami to był taki żart – choć przy naszej sypialni opisana była tylko damska toaleta, co było o tyle złe, ze było tam więcej kabin i umywalek, a dziewcząt było znacznie mniej w noclegowniach.

    Tak, na kanadyjkach w swoim życiu spałem nie raz i nie dwa razy, też nie mam najmilszych wspomnień (szczególnie jak się źle założy rozpórki, choć z materacem jest całkiem nieźle), ale tu chodzi o sam fakt niedotrzymania obietnic. Konwentowicz płaci za nocleg i jako, że płacił przedpłatę ma obiecaną kanadyjkę. Przychodzi na miejsce i dostaje tylko materac. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby nie dostał materaca i nie wziął z domu karimaty…

    Ochrony w akcji nie widziałem i nie widziałem sprawdzania kart noclegowych za dodatkowo opłacane miejsca. Możliwe, że w części konferencyjnej sprawdzano identyfikatory, ale bawiłem tam rzadko i mi się to nie zdarzało. Rozumiem problem gości hotelowych, których nie zmusisz do noszenia plakietek Polconu, ale to jest problem Orgów, którzy zdecydowali się na taką a nie inną lokację.

    Co do tualet jeszcze raz – faktycznie pisałem głównie o tych przy salach noclegowych, co wyraźnie zaznaczyłem w tekście.

    Co do kolejek, to uczciwie oddałem Orgom, że starali się je rozładować – rozumiem, że nie jest to łatwe. Pomysł na rozwiązanie problemu? Zacytuję Mazgaroxa z Paradoksu: [i:1111111111]Tutaj uwaga w stronę organizatorów przyszłych Polconów – przygotować co najmniej trzy oddzielne kategorie przy dyżurce – goście zarejestrowani, goście nie zarejestrowani, goście – prelegenci – takie proste, a jak życie ułatwia.[/i:1111111111]

    Co do lokacji to też się nie zgodzę – organizatorzy świadomie ją wybrali i musieli wiedzieć z czym się to wiąże. Oczywiście są plusy i minusy wyboru – ale ceny przyjazne do bardzo przyjaznych to chyba jakieś nieporozumienia i nie ma tu nic do rzeczy różnica cen między Warszawą a resztą kraju…

    Oczywiście, że Polcon nie był fatalny – 4 to dobra ocena, a ze zwykłego obowiązku relacjopisarza skupiłem się na tym, na co narzekali konwentowicze. Jak zwykle zresztą; wady były i nie bójmy się o nich mówić – pozwoli to w przyszłości je wyeliminować.

  17. Ausir
    6 września 2007
    Reply

    Karty noclegowe

    Co do sprawdzania kart noclegowych BAZYL ma rację – o ile na poziomie +1 siedział hotelowy ochroniarz, który przyglądał się wchodzącym (chociaż nie wiem, czy sprawdzał karty noclegowe, czy tylko patrzył, czy ktoś ma identyfikator), o tyle na poziomie -1 nie było żadnej ochrony i wejść mógł kto chciał, także z ulicy.

  18. Ausir
    6 września 2007
    Reply

    Kolejka

    Co do „Tutaj uwaga w stronę organizatorów przyszłych Polconów – przygotować co najmniej trzy oddzielne kategorie przy dyżurce – goście zarejestrowani, goście nie zarejestrowani, goście – prelegenci – takie proste, a jak życie ułatwia.” –

    W zeszłym roku w Lublinie byly 2 kolejki i sie okazalo ze w kolejce dla zarejestrowanych byl tlum a dla niezarejestrowanych kolejka krociutka.

  19. Bogini
    7 września 2007
    Reply

    chwalę

    Z przyczyn losowych (wymieniłam się z W. Orlińskim doświadczeniami) dotarłam na konwent dopiero w niedzielę. Zazwyczaj ostatniego dnia konwentu można co najwyżej zobaczyć mnóstwo śmieci, na PolConie można jednak było wejść na salę pełną battlowców, uczestniczyć w kilku fajnych prelekcjach, zobaczyć figurki wystawione w GD, pogadać z Marvano i Bóg wie co jeszcze. Było czysto, wszystko było dobrze oznakowane, logistycznie obiekt rewelacyjny. Co do sprawdzania identyfikatorów, to jakoś zawsze wychodziłam z założenia, że bycie fanem polega na wspieraniu inicjatyw i do zapłacenie za wejście nie obliguje mnie ich sprawdzanie. A cena posiłków czy noclegów? Jakoś zawsze płaciłam z własnej kiesy za wyjazdy na konwenty, czy miałam lat 16 i odkładałam z kieszonkowego pół roku, czy pracowałam. Wjazd na Krakony parę lat temu nie był dużo tańszy, a jak nie miałam dużo kasy to np. nie wydawałam na piwo w trakcie konwentu tylko oszczędzałam. Dla chcącego nic trudnego!
    Podsumowując – jestem pod ogromnym wrażeniem konwentu i mam nadzieję, że jednak wyznaczy on nową drogę na przyszłość. Serduszko przy autografie Marvano – bezcenne. 😉

  20. Marcin 'Goomka' Margol
    10 października 2007
    Reply

    Odnośnie artykułu

    Przeczytałem uważnie artykuł i stwierdzam że jest niekompletny. Dowiedziałem się jedynie że było drogo, spartańsko, głodno i pewnie gorąco… Prosiłbym o art recenzujący Polcon, bo chciałem tam być z powodu LotR’a, ale nie byłem bo LotR’a nie było ;). Jestem ciekawy jak to wyglądało 'dobrym okiem’. Pozostawiam papier z tyłu i czekam na recenzję. Pozdrawiam!

    P.S.
    Osobiście jestem LotR’owcem od bardzo długiego czasu, więc rozczarowała mnie wiadomość o tym że na Polconie na którym chciałem być nie było LotR:SBG. Może ktoś mi powie czemu?

  21. BAZYL
    10 października 2007
    Reply

    Hmm…

    Spróbuj zapytać Organizatorów. Relacja jest jaka jest, bo nie mogłem poświecić konwentowi więcej czasu, gdyż sędziowałem Puchar Mistrza Mistrzów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.