Zbieracz Burz, tom 2 – recenzja

zb-burz

Na twarz padnijcie przed Aniołem Zagłady, wy, którzyście zwątpili w sens jego misji! Albowiem zaprawdę powiadam wam – autorka po raz kolejny na wysokości zadania stanęła, lecz dostrzec tego nie chcieliście!

Gdy przed siedmioma miesiącami recenzowałem pierwszy tom Zbieracza Burz, kontynuację świetnego cyklu anielskiego Mai Lidii Kossakowskiej, miałem pod jego adresem szereg zastrzeżeń – mało skomplikowana fabuła, postawienie na czystą akcję, spłycenie profili psychologicznych głównych bohaterów… W proroczej, jak się dziś okazuje, wizji wyraziłem jednak przekonanie, że wraz z premierą kolejnego tomu, również pierwsza część zdoła zalśnić nieco jaśniej. I choć część elementów w tomie I nadal pozostaje słabych, to całą resztę tom II w sposób satysfakcjonujący poprawia.

O samej fabule niewiele da się napisać, gdyż nie jest ona nawet rozwinięciem wątków części pierwszej, lecz zbiorem brakujących rozdziałów. Czytając całościowo Zbieracza Burz, odnosi się bardzo niemiłe uczucie, że wydawca na siłę podzielił historię na dwa tomy, tak aby dwukrotnie sprzedać jeden produkt i nawet nie próbuje tego ukrywać… Pomijając jednak politykę wydawniczą Fabryki Słów, wspomnieć należy, iż fabuła kolejnego tomu w interesujący sposób rozwija wątki zawarte w poprzedniej części. Opowieść od początku do końca trzyma w napięciu, zgodnie z hitchcockowską zasadą iż historia powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi (wojna wywiadów!), a napięcie później powinno już tylko rosnąć. Dowiemy się więc w końcu od kogo Daimon otrzymał swój niepojęty rozkaz, otrzymamy odpowiedź na pytanie dlaczego Michał zwariował, będziemy wreszcie świadkami walki pomiędzy Abaddonem a Apolyonem, mającej rozstrzygnąć o losie Ziemi. Lecz choć akcja jest naprawdę interesująca, a Daimon nie jest już bohaterem w stylu Johna Rambo, to nadal brakuje mi w tej historii tego nieokreślonego czegoś, co sprawi, że stanie się ona prawdziwie idealna i zmusi do wracania doń po wielokroć. Hołubiony przeze mnie w recenzji poprzedniego tomu Siewca Wiatru to coś posiadał, kompletny Zbieracz Burz tego już niestety nie ma.

Na równi z poprawieniem poziomu fabuły, cieszy również pogłębienie portretów psychologicznych postaci, dzięki czemu mamy okazję spotkać się ze starym, dobrym Daimonem Freyem, takim, jakiego pamiętamy z Siewcy Wiatru, o niebo lepiej przedstawionym niż ostatnim razem. Wiele zyskali również Lucyfer oraz Gabriel. Najsłabiej w tym zestawieniu nadal prezentuje się jednak Michał – jego zachowanie wyjaśnione zostało w sposób ciekawy, aczkolwiek nadal pozostaje on dla mnie jedną z najgorzej skonstruowanych postaci tej opowieści. Dużo lepiej od Pana Zastępów prezentują się już bohaterowie drugoplanowi, którzy stali się jeszcze bardziej naturalni i do których nie sposób się nie przywiązać.

Przed premierą Zbieracza Burz, Fabryka Słów długo chwaliła się jego oprawą, prezentując na swej stronie grafiki Daniela Grzeszkiewicza, jakie zdobią tom II. Nie mam, niestety, w chwili pisania tego tekstu dostępu do poprzednich części cyklu, mam jednak wrażenie, że ilustracji jest więcej niż dotychczas i stoją na jeszcze wyższym poziomie, wspaniale komponując się z opowiadaną przez autorkę historią. Niestety, zachwyt nad jakością wydania, psuje nieco jakość samego tekstu – rażą dość często pojawiające się literówki, tak jakby nikt nie sprawdził tekstu przed podaniem go do druku…

Powyższe zastrzeżenia to jednak drobnostki, nie wpływające na wysoką ocenę końcową. Choć psioczyłem wiele na pierwszy tom Zbieracza Burz, to przyznać muszę, iż jego druga część jest godną kontynuatorką cyklu – cieszy poprawiona fabuła, zgrabnie komponująca się z fabułą Siewcy Wiatru, cieszą również ciekawe profile psychologiczne głównych bohaterów. Nie mogę sobie wyobrazić, aby ktoś zakochany w świecie Obrońców Królestwa, Żaren Niebios oraz Siewcy Wiatru nie sięgnął po tę pozycję. Szczególnie, że może to być już ostatnia część cyklu.

Tytuł: Zbieracz Burz, tom 2
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2010
Stron: 416
Ocena: 4+
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.