Więzień układu – recenzja książki

o_wiezien_ukladu

Na początek będzie prawda objawiona: życie zaskakuje. Jakież było moje zdziwienie, gdy pewnego pięknego dnia ujrzałem przed swymi drzwiami listonosza, który zawitał w moje skromne progi, aby wręczyć mi paczkę. Problem jednak w tym, że żadnej paczki nie oczekiwałem: niczego w ostatnim czasie nie kupowałem, żadnym terrorystom nie podpadłem i nawet BAZYL niczego do mnie nie wysyłał. Moje zdziwienie było jeszcze większe, gdy spojrzałem na adresata: Wydawnictwo Ifryt, Lublin. Nazwa jakby znajoma… Czy ja przypadkiem nie zmieszałem z błotem jakieś ich książki? Nie, to nie to – oni akurat nie mają powodu się mścić na mojej osobie… Po dłuższej chwili postanowiłem otworzyć zagadkowy pakunek – raz się żyje, najwyżej wybuchnie. Jakież było moje zdumienie, gdy po zdarciu papieru moim oczom ukazała się książka, którą otrzymać miałem do recenzji jeszcze w wakacje (tzn. moje wakacje – studenckie). Nie zwlekając zabrałem się do lektury i…

…i okazało się, że w moje łapki wpadła jedna z najlepszych (jeśli nie najlepsza) polska książka science-fiction tego roku! Na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje: okładka, jakich wiele w książkach s-f – jakaś stacja kosmiczna na tle Ziemi, jakieś zamyślone spojrzenie człowieka – a z tyłu szumne zapowiedzi, jakiej to genialnej książki nie trzymamy właśnie w rękach. Oklepany standard, mnie osobiście raczej odstręczający od kupna, niż do niego skłaniający. W przypadku Więźnia układu sprawdza się jednak stare jak świat porzekadło, radzące aby nie oceniać książki po okładce.

Daleka przyszłość, w której ludzkość przy wykorzystaniu obcej technologii od dawna już eksploruje i zasiedla coraz odleglejsze światy. Triumfalny pochód ludzkości przez kosmos nie rozwiązuje jednak najstarszych i najważniejszych problemów ludzkości – Układ Słoneczny pełen jest biednych i pozbawionych perspektyw obywateli, zdanych jedynie na łaskę autorytarnego (żeby nie zaryzykować stwierdzenia: totalitarnego) rządu. Na planetach nie jest jeszcze tak źle: jeśli nie jest się nadmiernie niewygodnym dla rządu, można wieść na nich w miarę przyzwoite, lecz najczęściej pozbawione luksusów życie. Jeśli. W paranoidalnym systemie, gdzie rządzący boją się własnych wyborców nietrudno znaleźć się pod lupą, co w prosty sposób prowadzi już do zwolnień z kolejnych miejsc pracy i podróży tam, skąd już się nie wraca. Na stację.

Jeśli posiłkowalibyśmy się myśleniem mainstreamowym, moglibyśmy spodziewać się, że w tym miejscu poznamy naszego prześladowanego bohatera, który, trafiając na rządzoną totalitarnie stację kosmiczną, szybko przyłącza się do ruchu oporu i – kto wie – może nawet zostaje jego przywódcą (a przynajmniej zasłużonym bohaterem). Tutaj jednak czeka nas pierwsza niespodzianka od autora: zamiast uciśnionego herosa, przedstawia nam jego syna, 10-letniego Iwena, którego losy przyjdzie nam śledzić przez resztę książki. To właśnie z jego dziecięcej perspektywy będziemy obserwować rozwój wypadków i losy stacji, będącej pozornie ratunkiem dla wszystkich tych, którzy nie są w stanie znaleźć pracy. A jeśli nawet to nie on znajdzie się na orbicie wydarzeń, to Akab zawsze ma na podorędziu jeszcze jednego dziecięcego bohatera, który wprowadzi nas wszędzie tam, gdzie Iwen nie jest w stanie dotrzeć. Dorośli pojawiają się tutaj naprawdę rzadko, co nie oznacza jednak, iż jest to tytuł skierowany do najmłodszych.

Druga niespodzianka spotyka nas na zupełnie innej płaszczyźnie: to fenomenalnie zarysowane portrety psychologiczne głównych bohaterów. W tym momencie mówię przede wszystkim o klasycznej opozycji postaci: z jednej strony mamy nieco nieśmiałego, nieskorego do agresji Iwena, z drugiej – wychowanego w twardej szkole życia Arto, który stara się wywalczyć sobie jak najlepszą pozycję na stacji i pewnego dnia z niej uciec. Z jednej strony dziecko, które musi szybko dorosnąć i odnaleźć się w nowym, nieprzyjaznym świecie, z drugiej – zagubiony 10-latek bez dzieciństwa, muszący ukrywać przed wszystkimi swoje uczucia i słabości. Obaj – produkty systemu, który degeneruje i łamie jednostki. Gdyby Więzień układu ukazał się dwadzieścia lat temu, skojarzenia nasuwałyby się aż nazbyt oczywiste. Czyżby cień PRL-u i komunizmu wciąż nad nami wisiał?

Tutaj jednak pojawia się problem: o ile zarówno warstwa fabularna, jak i psychologiczna stoją na wysokim poziomie, tak kuleje nieco samo tło opowieści. O co konkretnie mi chodzi? O system. Wciąż słyszymy jaki to nie jest on straszny, jak bardzo nie ogranicza ludzi, jak silnie inwigiluje – problem w tym, że są to tylko słowa, w które w pewnym momencie przychodzi nam naprawdę z trudem wierzyć. No bo co to za wszechwładny system, w którym obywatel jest w stanie wyrzucić z domu agentów tajnych służb? Albo który przegrywa z dzieckiem (nad wyraz co prawda inteligentnym i dojrzałym, ale zawsze)? Gdy już zacząłem patrzeć na Więźnia układu przychylniejszym okiem, spodziewałem się, że wciągnie mnie on w świat tak sugestywny i pozbawiony możliwości ucieczki, jak choćby Rok 1984. No, może nieco w tym miejscu przesadzam – wszechwładność totalitarnego systemu była w końcu motywem przewodnim dzieła Orwella, tutaj ma zaś pełnić jedynie rolę tła – niemniej, spodziewałem się po Alanie Akabie dużo więcej.

Więzień układu to dla mnie największe, obok młodzieżowego cyklu Wielka Wojna Diabłów, odkrycie tego roku. Ma w sobie wszystko to, co powinna mieć dobra książka: jest tutaj i tajemnica, którą staramy się odkryć wraz z młodymi bohaterami, są i świetnie zarysowane postacie, są wydarzenia, które skłaniają do przemyśleń. No i zakończenie, które urywa się w najważniejszym momencie i zmusza do oczekiwania z niecierpliwością na kolejny tom. Do końca roku coraz bliżej, podejrzewam więc, że w moim prywatnym rankingu najlepszych lektur, w kategorii science-fiction wysoka pozycja Więźnia układu pozostanie niezachwiana. Do sklepów – marsz!

Tytuł: Więzień układu
Autor: Alan Akab
Wydawca: Ifryt
Rok: 2011
Stron: 534
Ocena: 5
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

2 komentarze

  1. AK
    5 grudnia 2011
    Reply

    Drobna uwaga

    Iwen, nie Irvin

  2. Strider
    6 grudnia 2011
    Reply

    Ups!

    Faktycznie! Nie wiem skąd się wzięła ta wpadka. 🙂 Jeśli ktoś jest władny, to niech dokona stosownej edycji tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.