Wiedźma Opiekunka, tom 1 – recenzja

wiedzma_opiekunka_t1_large

Lato to taka pora roku, kiedy potężna liczba uczniów i studentów po raz kolejny zasłużenie odpoczywa po całorocznym wysiłku związanym z unikaniem pracy. Dwa (a czasami nawet trzy) miesiące wakacji, to nie byle co, nic więc dziwnego, że i różnej maści wydawnictwa solidarnie zorganizowały sobie wakacje, większość dużych premier książkowych przesuwając na wrzesień (vide: drugi tom Zbieracza Burz, czy Wiedźmy Opiekunki). Tym samym dają one całe dwa miesiące redakcjom różnej maści periodyków, aby nadrobiły swoje zaległości.

Na wstępie muszę się usprawiedliwić, że opóźnienie w recenzji Wiedźmy Opiekunki spowodowane jest tym, iż od dnia premiery głowiłem się, cóż nowego można by napisać o książce pani Gromyko, co nie byłoby powielaniem informacji, jakie pojawiły się w recenzjach poprzednich części cyklu. Doszedłem jednak do wniosku, że o Wiedźmie niewiele odkrywczego można już napisać – jeśli ktoś czytał oba tomy Zawodu: Wiedźma, może sobie spokojnie niniejszy tekst odpuścić. Tym zaś, którzy nie mieli jeszcze dotąd z W. Redną do czynienia, pokrótce wyjaśnię z czym to się je.

Główną osią fabuły (przy czym nie jestem zupełnie przekonany, czy istnieją tu w ogóle wątki poboczne) są przygody niepokornej studentki magii praktycznej, Wolhy Rednej. W poprzednich częściach cyklu zdołała już poszerzyć swoje CV, m.in. o zabicie terroryzującego królestwo wampirów potwora, zlikwidowanie (do spółki z trollem i wampirem) miasta wałdaków oraz zrewolucjonizowanie (przynajmniej dla siebie) ludzkiego pojęcia o powszechnie nie lubianych wampirach, niejako mimochodem zakochując się w ich władcy, dość swobodnie podchodzącym do pełnienia swej funkcji. Teraz Wolha zbliża się do końca nauki akademickiej – przed nią obrona dyplomu oraz kilkuletni staż w pobliskim zamku u wyjątkowo niewydarzonego władcy. Staż wyjątkowo naszej bohaterce nie pasujący…

W tym miejscu zaczyna się trzystustronicowy galop przez trzy królestwa, bagna na których pomieszkuje udomowiona mantikora oraz smoczą jaskinię. Książkę czyta się w tempie ekspresowym, co jest zasługą niezwykle lekkiego i dowcipnego języka, jakim Olga Gromyko buduje narrację. Sporo czasu minęło odkąd czytałem poprzednie tomy przygód Wolhy, odnoszę jednak wrażenie, że autorka pisze jeszcze swobodniej niż dotąd. Wystarczy zresztą spojrzeć na fragmenty opublikowane na stronie Fabryki Słów, aby każdy samodzielnie mógł sprawdzić czy styl autorki zza wschodniej granicy mu odpowiada.

Nie jestem pewien czy byłbym w stanie znaleźć w Wiedźmie: Opiekunce coś, do czego mógłbym się poważnie przyczepić. Może i można ponarzekać na to, jak krótka jest nowa książka, że wystarcza jedynie na jedno popołudnie (nie oszukujmy się: Wiedźmę da się przeczytać w jakieś 4 godziny), ale nikt (lub prawie nikt) nie brałby przecież takich zarzutów serio. Szczególnie, że do Wiedźmy Opiekunki można wracać po wielokroć, za każdym razem bawiąc się równie dobrze. Książkę polecam wszystkim tym, którzy lubią lekką i zabawną fantasy. Świetna lektura na ostatnie (zdecydowanie zbyt szybko dobiegające końca) dni wakacji.

Tytuł: Wiedźma Opiekunka, tom 1
Autor: Olga Gromyko
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2010
Stron: 286
Ocena: 5
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.