Mój własny diabeł – recenzja

diabelDemony, sukkuby, łaki, nieumarli, czy też pospolite duchy. Pomiędzy nimi diabła nie uświadczysz. Co najwyżej tego duchowego, obecnego w każdym człowieku i namawiającego do czynienia zła. Ta interpretacja, choć nieco naciągana, dobrze pasuje do treści książki, w której człowiek częstokroć jest bardziej okrutny niż przybysze z zaświatów.

Felix Castor jest egzorcystą. Już od dziecka przejawiał ogromną wrażliwość na świat duchowy, więc decyzja o wyborze własnej drogi była dla niego dość łatwa. Ma umiejętności, wiedzę, talent. Pewnego dnia otrzymuje telefon dotyczący ducha w miejskim archiwum. Istota ta ukazywała się tam od pewnego czasu, nikomu mocno nie przeszkadzając. Decyzja o jej usunięciu zapadła, gdy stała się niebezpieczna. Castor początkowo odmawia, jednak problemy finansowe sprawiają, że decyduje się na przyjęcie zadania mimo ostrzeżenia od znajomego demona, że może być ono ostatnim w jego życiu.

Ducha namierza dość szybko, choć nie jest to wcale proste. Przygotowując się do egzorcyzmów odkrywa jednak mroczną tajemnicę ukrytą za pojawieniem się nieproszonego lokatora archiwum. Egzorcystą zaczynają się interesować niebezpieczni ludzie, pojawia się groźba śmierci. Felix jest przekonany, że trafił na bardzo poważną sprawę i czuje się coraz bardziej zdeterminowany by ją rozwiązać. Krok po kroku dochodzi do przerażających wniosków.

Czytając Mojego własnego diabła można się mocno zdziwić. Zaczyna się jak zwykła przygodowa powieść. Lekki, żartobliwy ton narracji (prowadzonej z oczu głównego bohatera) przywodzi na myśl różnego rodzaju pozycje rozrywkowe. Coś, co ma zapewnić trochę zabawy i dać wytchnienie od problemów dnia codziennego, nie angażując zbytnio mózgu. W miarę czytania to uczucie powoli się ulatnia zastępowane przez napięcie i, momentami, grozę. Książka stopniowo przeistacza się w pełnoprawny kryminał, w którym z wypiekami na twarzy przelatuje się przez kolejne strony próbując rozgryźć, kto zabił. A odpowiedź wcale nie jest tak oczywista, jak się może na początku zdawać.

Przez jakiś czas miałem tej pozycji za złe, że jest do bólu standardowa. Łączy w sobie thriller z kryminałem trzymając się mocno kanonu i momentami nie miałem problemów z przewidywaniem, co się za chwilę stanie, albo zostanie powiedziane. W miarę posuwania się do przodu zaczynały się jednak pojawiać rozbieżności między moim zdaniem, a faktami. Owszem, niektóre zwroty akcji wciąż łatwo było przewidzieć, ale… Mimowolnie wciągnąłem się w akcję i bardzo chciałem zobaczyć, jak autor połączy wszystkie wątki w całość. Carey zrobił to z klasą, jakiej nie powstydziłoby się wielu, bardziej doświadczonych pisarzy. Nazwisko tego człowieka nie było mi znane, więc uważałem, że to jakiś szczęściarz, który pierwszą książką idealnie trafił w gusta odbiorców. Rację miałem tylko w jednym: Mój własny diabeł to faktycznie jego pierwsza książka. Na brak doświadczenia narzekać jednak nie może, gdyż ma już na koncie scenariusze do kilkudziesięciu komiksów. Da się to wyczuć w recenzowanej tu pozycji. Fabuła jest skondensowana, nie ma niepotrzebnych przestojów i dłużyzn, a opisy wypełnione akcją są bardzo plastyczne.

Castor jest cynikiem. Jego teksty momentami bawią aż do łez. Nie stroni też od przekleństw, które, tak jak ogólna tonacja, zmieniają się w czasie. Po początkowych stronach wydawało mi się, że tłumaczka próbowała całość trochę ugrzecznić, ale później wszystko było już należycie soczyste. Praca tej pani spodobała mi się również dlatego, że umieściła w tekście nawiązania do naszej, polskiej rzeczywistości. Niektóre fragmenty są dzięki temu znacznie łatwiejsze do zrozumienia (choć mówię to porównując z innymi książkami, a nie z oryginałem powieści Careya). Nie mogła jednak nic poradzić na chyba największą wadę książki, której akcja dzieje się w Londynie. To miasto jest integralnym składnikiem opowieści i bez jego znajomości wiele się traci. Pisarz przemieszczanie się Castora kwituje rzucając nazwami, które dla przeciętnego czytelnika można zastąpić słowami „pojechał tam, potem tam i tam”, i raczej nie będzie różnicy. Występuje sporo nieczytelnych odniesień do ludzi i miejsc, znanych zapewne Brytyjczykom, ale już nie Polakom. Z jednej strony pobudza to do szukania informacji na własną rękę, z drugiej może nieco zniechęcić do lektury.

Cieszy mnie też, że książka nie jest tak jednowymiarowa, jak można by się tego spodziewać. Pod płaszczykiem rozrywki ukrywa się parę pytań natury moralnej, zostających w pamięci po zakończeniu lektury. Castor nie wie, dlaczego zmarli powracają, ani co się dzieje z duszami, które odsyła. Nie wie, czy wyrządza im przysługę, czy krzywdę. Ma za to świadomość, że to, co im czyni, może z równą łatwością uczynić z żywymi. Moment, w którym czytelnik się o tym dowiaduje może mocno wstrząsnąć. Autor na żadne z postawionych pytań nie wyjawia odpowiedzi. W pewnym miejscu egzorcysta jest nimi kuszony, ale stwierdza, że sam pozna je w swoim czasie.

Czy tak się stanie? Wątpię. Na pewno nie pozna wszystkich Nie mam jednak wątpliwości, że na kolejne tomy przygód Felixa Castora (do tej pory ukazały się jeszcze trzy) warto czekać. Mój własny diabeł wciąga, bawi i skłania do myślenia. To dużo. Jest miejscami przewidywalny, ale im dalej, tym mniej to przeszkadza. A zakończenie jest po prostu znakomite i tym mocniej pobudza apetyt przed tym, co nas jeszcze czeka.

Tytuł: Mój własny diabeł [The Devil You Know]
Seria: Felix Castor, tom 1
Autor: Mike Carey
Wydawca: Mag
Stron: 416
Rok wydania: 2008
Ocena: 4+
Oso Opublikowane przez:

4 komentarze

  1. Asmodeusz
    19 kwietnia 2008
    Reply

    Świetne

    Naprawdę wspaniała książka!
    Nie mogę sie doczekać nastepnej części, ma być w tym roku:)
    Polecam każdemu!

  2. Rafik
    21 lutego 2011
    Reply

    Polecam

    Przez tą książkę nie przespałem nocy ale nie żałuję!!

  3. Wiki
    24 czerwca 2011
    Reply

    🙂

    Super książka! Wciąga!

  4. fix
    21 listopada 2011
    Reply

    SPOKO

    Jest kozacka kazda czesc co rzadko sie zdarza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.