Magia dla początkujących – recenzja

53344_magia-dla-poczatkujacych_400

Jedna z najważniejszych pisarek, opowiadania o niezwykłej sile wyrazu, książka kultowa… Z doświadczenia wiem, że do peanów wypisywanych na odwrotach okładek rozmaitych książek powinienem podchodzić jak pies do jeża. Szczególnie, jeśli są tak hurraoptymistyczne, jak w tym przypadku. Wychodzę z założenia, że opis dobrej książki powinien bardziej skupić się na zawartości, a nie autorze i opiniach o nim. I, co ciekawe, to się sprawdza, bo zbiór opowiadań Kelly Link to najgorsza książka, jaka w ostatnich miesiącach przeszła przez moje ręce.

Książka dla dzieci. Takie były moje wrażenia po przeczytaniu pierwszego opowiadania. Bezsensowne, chociaż fajnie brzmiące, nazwy własne, brak jakiejkolwiek fabuły, sporo dziewczęcej liryki w opisach. To wszystko jednak przestaje cokolwiek znaczyć, kiedy zwróci się uwagę na narrację. Prosta… Prostacka wręcz, chociaż narratorką tej historii jest kobieta już dojrzała, a nie dziecko z pierwszych klas podstawówki. Aż dziw, że coś takiego wyszło spod palców osoby niemal czterdziestoletniej. Początek zatem odrzuca. A dalej jest jeszcze gorzej.

Bełkot. Im głębiej wchodzi się w tę pozycję, tym bardziej widać, że nie ma czytelnikowi zbyt wiele do zaoferowania poza, zazwyczaj, absurdalnymi pomysłami. Bo jak inaczej określić zachowanie grupy znajomych, którzy podczas gry w karty dzwonią nagle na linię erotyczną i chcą, żeby ich rozmówczyni opowiedziała im historię o diable i czirliderce? Albo o małżeństwie, którego dom terroryzowany jest przez króliki? Teoria o książce dla dzieci została bardzo szybko obalona przez zbyt dosadne miejscami słownictwo i sceny. Widać jednak, że zostały one wepchnięte na siłę i bez trudu dałoby się bez nich obejść. Dziwnie zresztą kontrastują z dziecinną narracją.

Banał. Książka ta miała być błyskotliwym studium współczesnego człowieka. Widywałem już lepsze, w dodatku podane w bardziej przystępny sposób (choćby Amnestia Octavii Buttler), więc to stwierdzenie niesamowicie mnie rozśmieszyło. O jakim zresztą studium można mówić w przypadku niespełna trzystustronicowej książki, której większą część zajmują bezsensowne, nic nie znaczące, dialogi? Mamy tu przekrój przez najbardziej typowe z ludzkich zachowań. I tylko tyle. Wszystko zaś jest podlane nierealnym, onirycznym sosem, który niczego tak właściwie nie wnosi, a służy jedynie ufajnieniu opowieści. Tylko po co?

Ciekawe. To nie jest do końca tak, że książka jest do bani. Plany awaryjne na wypadek ataku zombie, czy też opowiadanie tytułowe, czytało mi się dość przyjemnie, nawet pomimo wspomnianych wyżej mankamentów. Mają nawet znośną fabułę. To są jednak tylko dwa z dziewięciu opowiadań. Jak dla mnie to stanowczo za mało, żeby po tę pozycję sięgać. Zwłaszcza, jeśli ktoś chce przeczytać ją w całości, bowiem wspomniane historie znajdują się w drugiej połowie książki.

Ładne. Ta myśl pojawia się podczas patrzenia na okładkę. Wzorowany na Damie z gronostajem Leonarda da Vinci malunek prezentuje się elegancko, choć punktów wspólnych z treścią nie ma. Kiedy jednak na moment oderwie się wzrok od obrazu, zauważa się napisane literkami ze Scrabble nazwisko autorki i cały czar pryska. To już ma odbicie w zawartości książki, ale z resztą okładki komponuje się jak pomidor rozpaćkany na białej koszuli. Okładka wydania amerykańskiego takiego efektu nie ma i prezentuje się dzięki temu o niebo lepiej.

Omijać. Tak można najkrócej podsumować Magię dla początkujących. Da się tę książkę czytać, ale w powodzi zalewających nas pozycji fantastycznych nie widzę ku temu większych powodów.

Tytuł: Magia dla początkujących [Magic for Beginners]
Autor: Kelly Link
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Stron: 288
Rok wydania: 2008
Ocena: 2
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.