Kłamstwa Locke’a Lamory – recenzja

klamstwalockealamoryZastanawialiście się kiedyś, co się dzieje z dzieciakami, które straciły rodzinę, dom oraz wszelkie perspektywy i w nieprzyjaznym świecie zmuszone są radzić sobie same? Zwykło się mówić, że takich wychowuje ulica, lecz to nie do końca precyzyjne określenie. Takie dzieci są przygarniane przez dorosłych, którzy w zamian za suchy kąt i kawałek chleba zmuszają je do pracy.

Chłopak o zbyt lepkich palcach

Locke’a Lamorę spotkał podobny los. I chociaż nie tyle został on przygarnięty co sam podążył za Złodziejmistrzem, miał zostać wychowywany na miejskiego kieszonkowca. Młodzieniec ten szybko okazał się być zbyt utalentowany w tej dziedzinie – kradł dużo i niekoniecznie odpowiednim ludziom. Tym samym wpędzał opiekuna w przeróżne tarapaty.

W ten sposób młodociany złodziejaszek, z symbolem śmierci na szyi, trafił jako nowicjusz do świątyni Perelandra, pod opiekę niewidomego kapłana, Ojca Łańcucha. Szybko jednak okazuje się, że świątynia nie jest taką świątynią za jaką powszechnie się ją uważa, kapłan jest kapłanem, ale nie tylko, a sam nowicjat polega mniej na posłudze, a więcej na nauce złodziejskiego rzemiosła.

Dzięki tej szkole Locke wyrasta na lidera Niecnych Dżentelmenów – niedużej grupki złodziei, którzy do swojej profesji podchodzą w nieco inny, bardziej wyrafinowany sposób. Poza tym okradają tych, których okradać nie wolno, a robią to w taki sposób, że winą za kradzieże obarcza się tajemniczego Ciernia Camorry, a nie grupkę drobnych złodziejaszków.

Arsène Lupin w świecie fantasy

Tytułowy bohater Kłamstw Locke’a Lamory w wielu miejscach przypomina Arsène Lupina – wykonuje bardzo spektakularne kradzieże i celuje w urządzaniu maskarad i przedstawień oraz podszywanie się pod osoby różnych narodowości i wszelkich profesji. W przeciwieństwie jednak do bohatera powieści Maurice Leblanca, Lamora nie rozkochuje w sobie przedstawicielek płci przeciwnej – niestety Scott Lynch był bardzo oszczędny w kreowaniu postaci kobiet na kartach powieści, przez co czasami ich zwyczajnie brakuje.

Poza tym jednak świat zachwyca czytelnika rozmachem, barwnością oraz spójnością. Śledząc przygody bohatera będziemy bywalcami wystawnych salonów, miejskich uliczek i ciemnych portowych zaułków, a wszystko to jest nakreślone bardzo rzeczywiście. Postacie Lyncha są wielowymiarowe, mają swoje motywy i cele, a kiedy o nich nie czytamy, wiemy, że żyją one własnym życiem i w każdej chwili mogą pojawić się ponownie. Na najwyższe słowa uznania zasługują dialogi. Prowadzone naturalnie i przesączone są zgryźliwym, typowym dla takich postaci humorem. Niejednokrotnie czytelnikowi zdarzają się wybuchy śmiechu w sytuacji zdawałoby się beznadziejnej dla Lamory – a wszystko za sprawą gestu postaci, jej wypowiedzi, czy niedopowiedzenia. Rzadko zdarza się, aby treść ksiązki była tak wiarygodna – kiedy jakiś plan jest naiwny i beznadziejny, mimo usilnych starań, bohaterom się on nie udaje, kiedy zaś mamy do czynienia z działaniem przemyślanym i prowadzonym z rozmachem, ręce aż same składają się do oklasków.

Świat kreowany przez Scotta Lyncha jest typowym światem fantasy – z alchemikami, czarodziejami, wojownikami, piratami i strażą miejską, ale wcale nie rozpieszcza on bohaterów powieści. U Lyncha bowiem nie ma miejsca dla niezwyciężonych herosów – tu liczy się spryt, przygotowanie i szczypta bezczelności, a jak się w końcu okaże – także umiejętnie serwowane kłamstwo, bo nigdy nie wiadomo, w którym momencie może ocalić ono życie. Nawet postaci zdawałoby się niepokonane – czy to za sprawą posiadanych mocy, czy piastowanego stanowiska, będą musiały się ugiąć w obliczu tych cech – i dotyczy to zarówno bohaterów, jak i ich adwersarzy.

Debiut w dobrym stylu

Jak na debiut powieść Scotta Lyncha jest fenomenalna. Akcja przebiega wartko, takich zwrotów akcji nie powstydziłby się nawet Feliks W. Kres, a humor i gierki słowne nierzadko dorównują tym z sagi Andrzeja Sapkowskiego. A dodatkowym plusem może okazać się fakt, że jest to pierwszy tom cyklu zapowiadanego na siedem części (drugi pojawił się w ostatnie wakacje, kolejne dopiero powstają).

Kłamstwa Locke’a Lamory to powieść epicka, która zachwyca rozmachem i bawi przez długi czas. To zdecydowanie nie jest książka na jeden wieczór, ale każdego kolejnego wyczekuje się z tą samą, niesłabnącą niecierpliwością. Książkę czyta się bowiem bardzo przyjemnie, zaś świat Niecnych Dżentelmenów wciąga – i to zarówno główna fabuła, jak i wstawki opisujące dzieciństwo Locke’a.

I chociaż na początku, do czasu pojawienia się Szarego Króla, fabuła zdaje się posuwać do przodu jak po sznurku, to zaraz potem znacznie się komplikuje, a książka z dobrej urasta do bardzo dobrej. Z pewnością godnej polecenia.

Tytuł: Kłamstwa Locke’a Lamory
Cykl: Niecni Dżentelmeni
Autor: Scott Lynch
Wydawca: Wydawnictwo MAG
Rok wydania: 2007
Stron: 548
Ocena: 5
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

9 komentarzy

  1. borg
    5 października 2007
    Reply

    Zaciekawiłeś mnie BAZYLi tą recenzją. Piszesz, że fajne i tematyka mi podchodzi. Trzeba będzie sięgnąć po ta lekturę 🙂

  2. UnaBomber
    6 października 2007
    Reply

    Przeczytane

    Ile trzeba czekać na kolejne tomy?

  3. BAZYL
    6 października 2007
    Reply

    Nie wiadomo…

    Drugi tom, [i:1111111111]Red Seas Under Red Skies[/i:1111111111], ukazał się w ostatnie wakacje w oryginale, następne dopiero powstają. Jeśli chodzi o zapowiedzi Wydawnictwa MAG, to nie ma w nich jeszcze uwzględnionej drugiej części.

  4. mechaton
    9 października 2007
    Reply

    Świetna książka

    locke lamora bawi, zasmuca, zlosci i rozczula
    swiat Klamstw jest piekny i doskonale narysowany

  5. una
    14 października 2007
    Reply

    Smuuuutno

    niby dużo tych stron, ale szybko się (cholera) kończą.

  6. mała
    3 stycznia 2008
    Reply

    Film?

    A film z Lockiem będą kręcić ?

  7. king_0
    3 stycznia 2008
    Reply

    Jaka fajna książka 🙂

    Dawno nie czytałem tak dobrej i wciągającej ksiązki. Kumpela mi poleciła. Dobrze ze jej posłuchałem.

  8. BAZYL
    3 stycznia 2008
    Reply

    Hmm…

    Z tego co wiem to New Line Cinema, czy inny Universal już zakupili prawa do ekranizacji 🙂

  9. korpas
    4 stycznia 2008
    Reply

    Jestem za

    To mi się podoba ze „Kłamstwa…” zostaną przeniesione na duży ekran. Tylko proszę się postarać Niecni Filmowcy. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.