Kalectwo a RPG

Poszukiwacz przygód to niebezpieczna profesja. Przekonali się o tym ci, którzy zapragnęli poczuć dreszczyk emocji i do tego (a może przede wszystkim?) trochę zarobić. Poturbowani i wycieńczeni, zazwyczaj osiągali jednak swoje cele. W RPG przynajmniej, bo Mistrz Gry, choć często zgred, w krytycznych momentach był mimo wszystko dość litościwy. W prawdziwym życiu już tak różowo nie ma. Co więc, jeśli naszemu prowadzącemu zachciało się urealnić rozgrywkę? Co, jeżeli jego łaskawość musiała w końcu ulec zasadom tego czy owego systemu (w końcu na ile można przymrużyć oko?), a BG stanął nagle przed perspektywą poważnego uszczerbku na zdrowiu? Cóż, zachowania graczy w takiej sytuacji należą na ogół do mało humanitarnych. Większość woli zostawić okaleczoną czy niepełnosprawną postać i wykreować nowego bohatera, który po jakimś czasie dojdzie do poziomu poprzedniego. W pewnym sensie logiczne, do tego praktyczne i proste.

Tylko czy nie za proste? Fakt, RPG to rozrywka i powinna przede wszystkim przynosić radość oraz odprężenie. Jeśli więc komuś nie odpowiada gra kaleką postacią, która jest cokolwiek trudniejsza do prowadzenia, można to zrozumieć. Z drugiej jednak strony, o ile mamy do czynienia z inteligentnym i pomysłowym MG, dla gracza ambitnego gra bohaterem niepełnosprawnym może być bardzo interesującym przeżyciem. Wszystko bowiem zależy od tego, jak dany prowadzący potraktuje postać kaleką.

Podręczniki podstawowe na ogół milczą na ten temat. Niby np. Warhammer zawiera urocze opisy wielu malowniczych efektów trafień krytycznych z ucinaniem kończyn na czele, ale brakuje w nim jakichkolwiek rad i wskazówek dla prowadzącego, jak zająć się BG bez ręki albo jak można traktować postać oślepioną. Podobnie jest w innych systemach, gdzie temat kalek w zasadzie nie istnieje. Panuje niejako kult zdrowej fizycznie postaci, właściwy zresztą nie tylko RPG. Odpowiedzmy sobie bowiem szczerze – jak często w filmach czy grach komputerowych głównym bohaterem jest kaleka?

Wszystko dlatego, że bohater niepełnosprawny to same ograniczenia, zaś przeciętny MG ani myśli w jakiś sposób je niwelować. Tymczasem walka bohatera z własną niedoskonałością może być bardzo inspirująca i emocjonująca. Pod tym kątem polecam rewelacyjny film Gattaca (Ethan Hawke, Uma Thurman i Jude Law w rolach głównych) – kto oglądał, ten wie, co mam na myśli (przy najbliższej okazji postaram się też przybliżyć go na łamach Tawerny, jest to bowiem obraz mimo wszystko w Polsce nieznany, a przecież tak piękny). Także w literaturze odnaleźć można interesujące sylwetki bohaterów niedoskonałych fizycznie, którzy mimo tego dokonują wielkich czynów (by wspomnieć choćby doskonale znanych fanom Tolkiena Berena Jednorękiego czy pozbawionego prawej dłoni syna Feanora, Maedhrosa, po jej stracie władającego bronią w lewej ręce i straszniejszego, niż kiedykolwiek wcześniej). Nie powiedziane więc, że bohater okaleczony jest już bezużyteczny.


Świat… Ludzki świat… Utworzony ze świateł, cieni i barw… Świat kształtów, wyrazistych, określonych… gdzie wszystko jest takie nazwane, pewne…

Kwiaciarnia… Soczyście zielona łodyżka czerwonego tulipana, z daleka zlewająca się z innymi łodygami… przy zbliżeniu okazuje się być jaśniejsza od pozostałych… Taka sama, a jednak inna… różniąca się o jeden z dziesiątek odcieni…

Kielich kwiatu… delikatne jak usta kobiety płatki, niemal niedostrzegalnie czerwieńsze u nasad… zdają się drgać… lekki wiatr wpadający przez uchylone okno, pieści je, porusza… ożywia…

I nagle ktoś kupuje ten kwiat. To jakiś mężczyzna. Płaci… Chwyta go za łodygę, główką do dołu i wychodzi… W innym świetle sam kwiat naraz też się odmienia… Słońce przepływa lśniącą rzeką przez jego wątłe ciało… kielich zdaje się płonąć wewnątrz życiodajnym ogniem, gdy blask przepełnia go i rozlewa się po jego ściankach…

Ciekawe, jakiego odcienia nabierze czerwień jego płatków, gdy mężczyzna da go kobiecie, dla której go kupił… Czy uczucia mają wpływ na barwy…?

Świat kolorów…

Wasz świat…

Nie mój…

Jestem ociemniały. Lubię to słowo. Nie, to nie to samo, co niewidomy. Może dla kogoś, kogo oczy funkcjonują poprawnie nie ma żadnej różnicy, ale dla mnie jest. Jest.


W gruncie rzeczy kalectwo bohatera może stać się zaczątkiem wspaniałej przygody, a prowadzenie sesji z graczem odgrywającym np. niewidomego to prawdziwe wyzwanie dla MG. Pamiętajmy, że ludzie, którzy z tych czy innych względów utracili zdolność posługiwania się którymś ze zmysłów, zwykle mają bardzo wyostrzone pozostałe.


Podnoszę słuchawkę. Ledwie uniosłem ją z widełek już usłyszałem sygnał. Ściszam telefon o jeden poziom – natężenie dźwięku w słuchawce jest dla mnie nieznośne. Magda zawsze robi głośniej. Wymacuję wąski, podłużny przycisk. „Redial”.


Przykładowo więc BG ociemniały może służyć drużynie doskonałym słuchem i niewiarygodnie rozwiniętym węchem. Spraw, drogi Mistrzu, żeby gracz wcielający się w rolę postaci kalekiej nie czuł się już drużynie niepotrzebny; przeciwnie, skup uwagę, sfokusuj znaczną część scenariusza właśnie na nim. To on usłyszy syk ulatniającego się gazu czy skradającego się wroga, to on, za sprawą swojego nadzwyczajnego węchu, wyczuje zastanawiającą woń w podanej BG potrawie, woń trucizny, która dla przeciętnego człowieka jest nie do wykrycia. A jeśli uznasz, że twój gracz stanął na wysokości zadania, jeśli stwierdzisz, że dobrze odgrywa postać ociemniałego wówczas kto wie, może w twojej głowie narodzi się scenariusz przygody, która, a nuż, umożliwi mu odzyskanie wzroku (oczywiście pod warunkiem, że odbyłoby się to na zasadzie uleczenia choroby bądź rany czy ściągnięcia klątwy; byłbym raczej ostrożny z taką nagrodą w przypadku, gdy oczy bohaterowi np. wyłupiono…)? Dostosuj swój sposób prowadzenia narracji do gracza odgrywającego ociemniałego, pozwól mu odczuć, że jego bohater postrzega świat inaczej. Zwracając się do niego skup się na opisach dźwięków i zapachów, postaraj się je przekazać jak najbardziej plastycznie. Opracuj garść szczegółów, na które z pewnością zwróciłaby uwagę osoba ociemniała:


Nie wiem, która jest godzina. (…) Domyślam się tylko pory dnia. Codziennie drogą nieopodal mojego domu ktoś przejeżdża bardzo hałaśliwym, starym samochodem. Mniej więcej godzinę przed tym zawsze jemy z Magdą obiad. (…) Samochód przejechał już dawno.


Jak wspomniałem wyżej, w literaturze można znaleźć wiele ciekawych postaci, które pomimo swojego kalectwa osiągnęły bardzo wiele. Podobnie może być również w RPG. O ile gracz na to zasługuje, o ile widać, że stara się grać mimo okaleczenia swojego bohatera i wykazuje sporą inicjatywę, by sesję uczynić ciekawszą, nic nie stoi na przeszkodzie, by nieco wspomóc jego postać. Pozwól mu na lekkie zniwelowanie niedogodności związanych z jego postacią – wiadomo, że bohater pozbawiony ręki nie może już walczyć bronią dwuręczną, ale, z drugiej strony, człowiek zdeterminowany, pozbawiony jednej ręki, będzie pewnie nieustannie ćwiczył drugą. Możesz to więc odzwierciedlić odpowiednimi, dodatnimi modyfikatorami. Tutaj, rzecz jasna, mała uwaga: jeśli chcesz wspomóc kalekiego bohatera dodatnimi modyfikatorami to choćby płakał i błagał, nie rób tego od razu. Wyznacz ewentualnie graczowi pewne cele do osiągnięcia, podsuń pomysły ćwiczeń, zleć mu wykonanie czegoś. Dopiero po dłuższym czasie, gdy już gracz zapomni o niepełnosprawności swojej postaci i pogodzi się z nią, będziesz mógł ją wspomóc (ale znowu – niech nie będzie to pomoc, która uczyni z niej herosa). Jeśli bowiem będziesz za miękki i mało rozsądny gracze szybko przestaną się obawiać pułapek i ciężkich walk, a na sesjach zapanuje groteskowa i makabryczna zarazem atmosfera, gdzie kończyny będą odpadały gęsto, a co kilka minut potoczy się jakieś oko. Bo i po co się przejmować, skoro zaraz pojawią się odpowiednie modyfikatory?

Nieco inaczej powinno się rozegrać przypadki, kiedy bohater traci nogę, jedną lub obie. Tutaj za świetny przykład może posłużyć jeden z bohaterów 4 części Obcego, technik, poruszający się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Podobnie jak wcześniej, także i tu chodzi o to, by okaleczony bohater czuł się potrzebny. Różnica polega jednak na tym, że o ile bohater po utracie ręki może wciąż zostać świetnym wojownikiem (tylko bez jaj w stylu „ej, a dlaczego ja nie mogę strzelać z łuku…”), o tyle bohater bez nogi raczej już nim nie zostanie. W związku z tym warto zaproponować graczowi inną drogę rozwoju, postawienie na umysł, a nie na fizyczność.

Chodzi o to, by wskazać graczowi pewne możliwości, które wciąż przed nim stoją, o to, by zachęcić go do podjęcia wysiłku. Bo co stoi na przeszkodzie, by postać bez nóg została doskonałym specjalistą w jakiejś dziedzinie? Owszem, to będzie trudne, ale, z drugiej strony, gra im trudniejsza, tym bardziej satysfakcjonująca, czyż nie? Wracając – kaleka pozbawiony nóg może przecież zostać świetnym alchemikiem czy też potężnym magiem; w czasie między przygodami, mając więcej czasu, może pochłaniać książki i zapamiętywać informacje umykające jego zabieganym towarzyszom. Da ci to możliwość subtelnego wspierania drużyny, np. w sytuacji, gdy czegoś nie będą wiedzieć, za pośrednictwem kalekiego gracza możesz podsunąć jej pewne wskazówki. Kaleka może stać się także nieocenionym zapleczem dla drużyny, specem, który otworzy każdy zamek, który będzie znał się na sztuce (a nuż wykryje, że skradziony na zlecenie przez drużynę obraz jest fauszywy?). Żeby uniknąć zniechęcenia gracza postaraj się obmyślić więcej questów specjalnie pod jego postać tak, aby nie odniósł wrażenia, iż wraz z utratą pełni swojej fizycznej sprawności przestała się też przydawać drużynie [patrz też Nie samym mieczem człowiek żyje]. Niech teraz częściej przydaje się jego znajomość języków, umiejętność pisania, znajomość historii itd. Wspomagaj gracza delikatnie, ukierunkowuj go, lecz przede wszystkim motywuj udowadniając, że ma wiele do zdziałania, także wtedy, gdy jego bohater jest kaleką. Co zaś się tyczy problemu mobilności – cóż, znów kłania się Obcy 4. Któryś z roślejszych BG będzie musiał się zaopatrzyć w specjalne nosidełko na plecy…

RPG to rozrywka, i to w pełnym tego słowa znaczeniu – dostarcza ogromnych emocji, pozwala rozładować wiele stresów (i doznać paru innych), daje całą kupę uciechy. Porządna, udana sesja zapada w pamięć często na całe lata. RPG jednak ma jeszcze jedną, istotną zaletę – jeśli się trochę wysilić, można z niego uczynić rozrywkę nieco ambitniejszą, taką, która prócz dostarczania zabawy czegoś nas nauczy. Czego? To zależy od nas samych.

Z wyrazami szacunku i podziwu dla wszystkich tych, którzy choć doświadczeni przez los – nie poddali się


Poniżej jeszcze garść cytatów, które mogą pomóc w opracowywaniu stylizacji narracji dla postaci ociemniałych:


Magda. Słyszę, jak się porusza. Stąpa delikatnie, ma miękki chód. Każdy jej krok, każde poruszenie zdają się być niby słowa w doskonałym wierszu. Wierszu, który można słuchać… i słuchać… i słuchać… a gdy już słowa umilkną powtarzać w głębi swojego umysłu…

Finezja, wrodzony wdzięk, z jakim wykonuje każdy ruch… to urzeka. Nie widzę tego. Czuję to. Czuję, jak jej ramiona poruszają powietrze. Sprzątając mieszkanie wykonuje niemalże taniec. Wiruje, trzymając w ręce ściereczkę i nucąc jakąś melodię pod nosem. Nigdy jej jeszcze nie słyszałem. Chyba się zamyśliła i nuci sama z siebie, nie wiedząc nawet co…

Jej głos kojarzy mi się z promieniami słońca. Jest… ciepły… subtelny… Tak samo delikatnie muska, przynosi tę jednakową, nienazwaną radość, biorącą się z samego tylko odczuwania tego ciepła…

(…) Przerywa porządki. Idzie do mnie. – Skończyłam sprzątać – mówi wesoło. – Zrobić ci herbatę?

Wydaje się, że to fontanna radości tryska z jej ust.

– Poproszę…

Zawsze jestem nieco onieśmielony, gdy mam jej coś odpowiedzieć po dłuższym milczeniu. Mój głos wydaje mi się nieprzyjemny, taki… zwyczajny. Szum nalewanej wody… Ma wyczucie, idealnie na dwie filiżanki. Czajnik ląduje nad palnikiem. Płonący gaz lekko świszczy przez dysze. (…)


Gdy czasem wychodzi wieczorami jest tak… inaczej. Tak pusto. Nie mogę powiedzieć, że jest cicho, bo nigdy nie jest cicho. Zawsze gdzieś coś drgnie, choćby to było w środku nocy, a z zewnątrz nie docierały żadne odgłosy… Dźwięk to posłaniec życia. Coś może się nie poruszać, ale zawsze słychać, jak oddycha. Jak żyje. Jak jest.


Budzę się. Lekki ruch powietrza przypomina mi, że wczoraj wieczorem nie zamknąłem okna. Latem nigdy nie zamykam. Zostawiam je zawsze nieco uchylone. Ten szum i delikatnie muśnięcia po mojej twarzy pomagają mi w rozeznaniu się, czy jeszcze śpię, czy już nie.

To bardzo dziwne uczucie, kiedy budzę się, a pozornie nic się nie zmienia. Dzień i noc to jedno, podobnie jak jawa i sen. Wszystko to po prostu przepływa przeze mnie w swoim stałym, niezmiennym tempie. Nigdy tak naprawdę nie jestem pewien, kiedy zasypiam, nie wiem, czy już śnię, czy wciąż czuwam; nigdy też nie wiem, kiedy się budzę. Co dzień rano sięgam do szklanki z wodą zawsze stojącej przy moim łóżku. Zamaczam palec we wodzie i spuszczam sobie kroplę na twarz. We śnie pewne doznania są przytłumione, nie są tak realne. Kiedy czuję, jak chłodna kropla wody spływa mi z czoła po skroni delikatnie mnie łaskocząc wtedy wiem, że już nie śnię.


[Wszystkie fragmenty wyróżnione kursywą pochodzą z opowiadania Tropem światła, © Copyright by Tomasz Fenske 'Equinoxe’, 2004]

Equinoxe Opublikowane przez:

35 komentarzy

  1. BAZYL
    3 grudnia 2004
    Reply

    Jest taki fajny czar

    dosteny kapłąnom na niskim poziomie – „wywołanie/leczenie ślepoty” – odkad zacząłęm go używać, gracze naprawde nabrali szacunku dla kapłanów.
    A musicie wiedzieć ze nawet najwiekszy twardziel pokarany ślepotą mięknie aż miło patrzeć 🙂

  2. Wstrząśnięty Hiliron
    3 grudnia 2004
    Reply

    Boże ratuj

    Od urealnienia świata RPG na nasz, z którego wielu z nas próbuje się oderwać, do przypominania graczom, że pora zrobić kupkę, aż do obcinania im członków bo „walka z własną niedoskonałością może być inspirująca i emocjonująca” i tym samym zahartuje im ducha.
    Sorry, ale im dłużej czytam twoje artykuły tym bardziej się zastanawiam z jakiej planety cię przywiało. Mówisz, że „ociemniały” może mieć lepszy słuch i tym samym bardziej przydać się grupie. Po co nam ślepy, który będzie się potykał o każdy kamyk i w krytycznej sytuacji zwalniać drużynę np w czasie ucieczki, jak możemy mieć w grupie bardzo popularnego Elfa (przypomnijmy, że Elfy mają doskonały słuch). Kolejna sprawa – jak gracz, który doszedł do wysokiego poziomu grając Magiem, który wykreował jego psychikę, jego zachowania, jego charakter, itp., który wczuł się w swoją postać i bardzo polubił, może grać dalej tą samom postacią po obcięciu dłoni. No nie mów, że ty byś nią grał. Wszystkie umiejętności szlak trafił, jego moce, a nawet samo rzucenie czarów do których bezapelacyjnie są mu potrzebne dłonie. Czy po tym wszystkim co przeszło się daną postacią nie zrobisz wszystkiego by dłonie sobie zregenerować? A jak nie to czy nagle zaczniesz czytać książki obracając je kikutami i ucząc się języków obcych, kiedy twoi towarzysze są już potężnymi wojownikami walczącymi z mocnymi potworami? Czy wtedy przed każdą walką mam się ukrywać? PARANOJA!
    Wracając do ślepego, co z tego, że usłyszy kogoś skradającego się w ciemnościach w celu zabicia graczy i tym samym uratuje im życie, jeżeli to będzie jedna chwila, a resztą zajmą się gracze „widzący” i zastawią pułapkę na draba, zaatakują, powalczą parę, a nawet parę naście minut na sesji, po czym go zabiją i będą mieli z tego niezłą frajdę. Ach tak kolega ułomny będzie w tym czasie czytał książki. 🙂
    Wiesz co – nie mam nic do ludzi upośledzonych w taki czy inny sposób w realnym świecie, ale po co grać taką postacią? Tu jestem zwykłym człowiekiem, a w świecie fantazy chcę być herosem.
    A może w tym świecie obetniesz sobie rękę? W końcu, jak piszesz to „może być bardzo interesującym przeżyciem”. Poczuj się potrzebny. Zawsze możesz używać drugiej ręki. :>
    Sorki, ale powoli tracę ochotę na czytanie artykułów i przeglądanie tawerny. Dlaczego tak usilnie starasz się zniszczyć coś tak pięknego jak RPG?
    Tu przyznaję rację Bazylowi. Można kogoś ogłuszyć, oślepić czarem, czy sparaliżować, ale od razu wydłubywać oczy, obcinać członki, wyrywać język. A co do ostatniego zdania Bazyla,a raczej jego końcówki – „aż miło popatrzeć”- jako Mistrz Gry nie jestem sadystą.
    A WY?

  3. BAZYL (a nie Bazyl)
    4 grudnia 2004
    Reply

    Chodziło mi o to,

    że gracze czasami mają sie za niewiadomo jkaich herosów i nikt- bez względu na profesję nie robi na nich wrażenia. Ale mój przykład miał zobrazować, ze nawet taki kapłan nie jest bezbronny wobec najbardziej przepakoanego herosa – a przez takie doswiadczenia staje sie on coraz bardziej ostrożny i zaczyna myśleć o innych jako o równorzędnych mieszkańcach tego świata. Nie popieram MG-sadystów w żadnym wypadku 🙂

  4. Equinoxe
    4 grudnia 2004
    Reply

    Wow, piszę wstrząsające teksty 😀

    Hiliron, czy Ty masz monopol na prawdy absolutne i jedynie słuszne wersje?
    Do cholery jasnej każdy gra tak, jak lubi! Każdy gra tak, jak mu się żywnie podoba. Nie pasuje Ci? Nie stosuj! Każę Ci? Wmuszam? Przychodzę na Twoją sesję i gwałcę Twojego MG albo Ciebie, żebyście zastosowali moje zasady? Litości, człowieku! Nie podoba się to nie graj w ten sposób, ale nie oskarżaj mnie o to, że psuję RPG tylko dlatego, że nie akceptujesz moich spostrzeżeń i wskazówek!
    To sprawa indywidualna, jak kto lubi grać. Tobie to nie pasuje – i OK., Twoja broszka, mnie nic do tego.

    Napisałeś:
    „A może w tym świecie obetniesz sobie rękę? W końcu, jak piszesz to „może być bardzo interesującym przeżyciem”. Poczuj się potrzebny. Zawsze możesz używać drugiej ręki. :>”

    I Ty mnie oskarżasz o PARANOJĘ? Ja nie każę MG, żeby chlastali BG na lewo i prawo po to, żeby sesja była ciekawsza. Ale przecież w grze to się zdarza. Po prostu się zdaża! Chyba że, mój niepokonany herosie, zawsze wychodzisz cało z opresji bez żadnego draśnięcia, ale wtedy po co w ogóle walczyć, skoro wiadomo, że każda walka jest wygrana; po co rozbrajać pułapki, skoro wiadomo, że zawsze zakończy się to sukcesem. Bo przecież ręki, nogi czy oczu nie stracisz, prawda? Przecież jesteś HEROSEM.

    Wracając więc – ja nie nakazuję prowadzącemu, żeby rżnął postacie i żeby sypały się kończyny, to będzie finezyjniej. Ja tylko mówię, że skoro już któraś z postaci doznała podobnego uszczerbku, skoro tak się stało – to warto grę kontynuować.

    Idąc tropem Twoich makabrycznych porad typu „a obetnij sobie rękę” – czyli co, jeśli w tym świecie, realnym, coś Ci się stanie, to skoczysz z mostu i poczekasz, aż Stwórca „wylosuje Ci” nową postać? 😀 😀 😀

    Piszesz „po co nam ślepy z dobrym słuchem jak możemy mieć elfa z dobrym słuchem”. Wiesz, rozbroiłeś mnie tym tekstem, po prostu spadłem z krzesła.
    Ja przecież nie zakładam, że na początek gry losuję ociemniałą postać! Ty mi wmawiasz, że uważam, iż wszyscy mają być zaraz krzywi i dziobaci na starcie, wtedy będzie ambitna gra. NIE. Ja po prostu piszę, że postać może oślepnąć! A jeśli oślepnie to zaproponowałem, jak można nią mimo wszystko grać.
    Ale po co. Toć mamy elfa w drużynie.
    A wpadłeś na to, że elf też może oślepnąć? Albo ogłuchnąć? Albo że cokolwiek się może komukolwiek stać?

    W artykule piszę tylko, że jeśli moja postać straciła rękę to uważam, że warto nią grać dalej. W artykulę piszę tylko, że jeśli moja postać oślepła, to mimo wszystko wciąż sesja może być interesująca.

    Dla Ciebie RPG jest od tego, żeby być niezniszczalnym jebaką, bo inaczej płaczesz, że nie masz frajdy z gry. OK., baw się w ten sposób, ja Ci wcale nie bronię. Ale wiesz co? Nie wciskaj mi kitu, jak to się zżyłeś z postacią i jak to ją strasznie polubiłeś. Jakoś mi się kłóci ze sobą „wczułem się w bohatera i polubiłem go” z zostawieniem go od razu tylko dlatego, że stracił dłoń albo wzrok.
    I Ty mnie oskarżasz o PARANUJĘ? 🙂

    Piszesz, że postać z ułomnością nie jest do niczego potrzebna, bo „czyta książki obracając je kikutami”… (swoją drogą – „obracać książki”? – ekscentryczny sposób czytania…), podczas gdy reszta drużyny łomocze „mocne potwory”, do tego walcząc przez „nawet parę naście minut”.
    No i tutaj wychodzi, czym jest dla Ciebie RPG. To po prostu przemiał „mocnych potworów” przez „parę naście minut”. Nic innego się dla Ciebie nie liczy.
    Ja swój tekst adresowałem do ludzi, którzy raz, że chcą spróbować czegoś nowego, a dwa, że mają aspiracje do wyciągnięcia z sesji czegoś więcej, niż tylko wspomnień typu „wiesz co, ostatnio byłem taaakim herosem, doszedłem do takieeego poziomu i zabiłem tyyyle… -tu wpisać-„.

    Nie wiem, kto z nas jest bardziej wstrząśnięty, Hiliron…

    Ps. Aha, „tracisz ochotę na czytanie artykułów i przeglądanie Tawerny”…
    … wiesz, pochlebiasz mi. Bo wychodzi na to, że ja to cała Tawerna 😀

    I Ty mnie oskarżasz o
    PARANOJĘ? 🙂

  5. Ar [SSP]
    4 grudnia 2004
    Reply

    Ja dla mnie świetne

    Jakby nie patrzeć artykuł powinien być potraktowany jako poradnik , a nie coś co trzeba stosować , więc nie mam pojęcia o Hiliron tyle krzyku . Czemuś taki wstrząśnięty , bo ktoś wspomiał , że w rpg można robić coś więcej niż bezsensowna rąbanina coraz to mocniejszych potworczaków ? Jak dla mnie jest to dobry artukuł traktujący o mało zauważalnym problemie który dotknąc powinien kazdego bardziej dośwaidczonego gracza . Przynajmiej do momentu napotkania przygodnej grupki kapłanów 😉 .

  6. Equinoxe
    4 grudnia 2004
    Reply

    Dzięki za uznanie 🙂

    „Przynajmiej do momentu napotkania przygodnej grupki kapłanów 😉 ”

  7. Minister Zdrowia RPG - Pyrtles
    4 grudnia 2004
    Reply

    Ubiegłeś mnie ….

    Pytanie do Ar’a – macie jakiś cennik na te przygodne grupki kapłanów i godziny otwarcia. Może też jest promocja. Np po walce ze smokiem regenerujemy trzy ręce w cenir dwóch, a w weekendy regeneracja wilkołaczych pazurów gratis. A może tak wprowadzić za 6 wskrzeszeń siódme gratis. Wogóle to kapłani powinni powołać kasy chorych.
    P.S. Equi oczywiście nie omieszkam dolać liwy do ognia, niech tylko znajdę czas.

  8. Hiliron
    4 grudnia 2004
    Reply

    ok

    Jeżeli chcecie zagłębiać się w świat fantasy i urealniać go na wzór naszego, proszę bardzo. Masz rację nie muszę i nie chcę grać kaleką, mówić MG, że właśnie muszę zrobić kupkę, że muszę się iść odlać, poprawić fryzurę itp. Widać mamy inny punkt widzenia na dobrą rozrywkę w RPG. Ale nie oskarżaj mnie że nasze sesje to tylko zwykłe rąbaniny. Te sesje zapadają nam w pamięci na długie lata. Imiona naszych „bohaterów” (nie zawsze wypasionych herosów jak myślisz) pamiętamy latami, wspominamy je i przygody których zasmakowały w swoich wędrówkach po świecie wyobraźni. Dobra przygoda to nie tylko walka ale także zagadki i pułapki. To intrygi, waśnie, a także heroiczne poświęcenia dla sprawy, nie naszej, a innych, zupełnie nie związanych z naszą grupą. Czasami poświęcamy naszych bohaterów, naszych herosów i giniemy, ale w słusznej sprawie. To nasza wyobraźnia jest tu najważniejsza. To gracze tworzą niezapomniane przygody, bitwy, czy nawet śmierć z godnością. MG to nie upierdliwa bestia, której chodzi tylko oto, aby udupić graczy. On jest przewodnikiem wskazującym drogę. Jeżeli gracze nie potrafią go docenić to po co dla nich prowadzić, a jeżeli MG czuje się bogiem to po co grać. Tworzycie całkiem nowy system, ten który widzę za każdym razem gdy wyglądam za okno. I to mi się właśnie nie podoba. To moje zdanie nie ogółu. Ja go nie akceptuje.
    Pozdrawiam
    P.S. Może przesadziłem z komentarzem, ale tak właśnie Cię odebrałem.

  9. Pyrtles
    5 grudnia 2004
    Reply

    Do prowadzących od niedawna …. i oczywiście do Equinoxa

    Equinox’ie –mam z Twoim artykułami zasadniczy problem. Piszesz bardzo dobrze, widać, że Twój warsztat jest rozwinięty i przychodzi Ci to z wielką swobodą, jednak nie zgadzam się z przesłaniem Twoich artykułów „Kalectwo w RPG” i „Warhammer inaczej” (w pojęciu do czytelnika). Używasz argumentacji, że nie muszę stosować Twoich porad. Zgadzam się z tym i ich nie stosuje, gdyż mam już wypracowany własny warsztat prowadzenia sesji i nawet jak bym chciał nie jestem w stanie go zmienić. Czemu w takim razie podejmuję z Tobą polemikę. Nie mam zamiaru proponować zmiany w Twoim podejściu do gry, bo ma to taki sens jak i w moim przypadku. Chodzi mi o czytelników Tawerny, którzy dopiero zaczynają przygodę z RPG i poszukują pewnych wzorców do naśladowania. Pisząc na forum publiczne nie tylko przedstawiasz własne zdanie, ale korzystając ze swojego doświadczenia proponujesz, opisując pewne schematy, aby początkujący MG się na nich opierali. Jeżeli te teksty były by adresowane jedynie do mnie, to odpisał bym Ci tak. Masz racje – można raz na jakiś czas poprowadzić postać, która miała pecha i straciła wzrok. Jak lubisz realizm – masz rację. Są osoby, które czerpią większą przyjemność z samego prowadzenia postaci niż z jej rozwoju i pokonywania kolejnych szczebli poziomów (wyolbrzymienie na potrzeby komentarza), a wraz z tym dynamicznego wzrostu siły przeciwników (nie rozumiem ich podejścia w rozgrywce prowadzonej w świecie fantasy, ale szanuję ich stanowisko – my stosujemy taki system gry, ale w Zew’ie). Niezbędnik dla graczy – nie ma sprawy – pomysł dobry dla osób rozpoczynających mistrzowanie (dlatego pozwolilem sobie w nim tylko na niewybredny żart), a może, jeżeli znajdzie poparcie apel BAZYLa, z czasem pojawią się tam propozycje także dla zgrzybiałych tetryków mojego pokroju. Jednak pozwalam sobie przedstawiać zdanie przeciwne do Twoich przemyśleń dlatego, żeby czytający Twój tekst miał wiedzę na ten temat, że opisywane przez Ciebie rzeczy można zanegować i prowadzić rozgrywkę bez nich. Jednak sam się w tym zagalopowałem, gdyż zapomniałem o tym, że początkujący Mistrz Gry może nie zrozumieć naszego sporu. Atak Hilirona na Ciebie opiera się na tej samej płaszczyźnie – graczy zaawansowanych. Najzabawniejsze, że jesteś atakowany w sumie nie ze swojej winy. Jeżeli równolegle z Twoimi tekstami były by zamieszczane propozycję prowadzenia rozgrywki w innym stylu nawet bym nie zareagował, gdyż wtedy czytelnik miałby możliwość dokonania wyboru i metodą empiryczną mógłby kształtować swój warsztat we współpracy z graczami skłaniając się w stronę którejś ze szkół mistrzowania, traktując Twoje artykuły jako bardzo szczegółowy (podkreślę jeszcze raz – bardzo dobrze napisany) poradnik ukierunkowany na dany styl prowadzenia. Niestety, w obecnej sytuacji – za którą na pewno nie odpowiadasz – jesteś jedyną osobą, która w aktywnej części Tawerny przedstawia sposoby prowadzenia rozgrywki (i za to Ci chwała) i może to być odebrane jako stanowisko zinu w temacie prowadzenia rozgrywki. Dlatego ja pozwalam sobie publicznie przedstawiać argumentację przeciwną Twoim poglądom i jak wspomniałem na początku mam z tym zasadniczy problem, gdyż taką krytykę powinienem Ci ew. przedstawiać na gg, a w gruncie rzeczy nawet nie musiał bym tego robić, gdyż naprawdę nie stanowi dla mnie problemu sposób prowadzenia przez Ciebie rozgrywki. Twoja sprawa. Dlatego napisze krótko do czytelników. Proszę uważnie przeczytać artykuły Equinoxa i potraktować wiedzę w nich zawartą jako cenną, ale także wysoce specjalistyczną. Nie doprowadzajcie jednak na swoich sesjach do sytuacji w których gracze często będą okaleczani, albo będą się bali odpyskować wieśniakowi, ponieważ on pracuje przez okrągły rok na polu i ma krzepę jak troll powalając pięścią każdego (znowu uproszczenie – ale patrzę na to z perspektywy osoby niedoświadczonej). Traktujcie te wskazówki pomocniczo, jako ciekawy
    dodatek. Nie zapomnijcie o jednej z głównych zasad gry – gracz ma wyjść z sesji zadowolony. Jeżeli kogoś nie cieszy granie ślepą postacią nie doprowadzajcie do sytuacji, że będzie musiał nią grać przez 10 sesji, bo w końcu porzuci postać, albo w ogóle straci dla niego radość całe RPG. Według mnie postacie okaleczone są dla graczy zaawansowanych. Ja w swojej historii mistrzowania mam tylko jednego gracza, który dłużej niż przez 3 sesje grał postacią kaleką (brak dłoni). Nie pozwolił jej sobie zregenerować, aby pamiętać o zemście jaką ma dokonać na tych, którzy mu to uczynili. Proszę mi pokazać początkującego gracza, który jest w stanie zrezygnować z obrony z tarczy na rzecz rozbudowy psychiki postaci. Nie będzie ich zbyt wielu. Podobnie jak bycie dobrym MG wymaga wprawy, tak i bycie dobrym graczem wymaga praktyki. Tylko raz w życiu spotkałem chłopaka, który siadł pierwszy raz do RPG, a potem musiał tłumaczyć się, że on nigdzie wcześniej nie grał. Nie mogłem mu uwierzyć. Perfekcyjnie odgrywał postać. Do dziś żałuje (jako MG), że musiał się przeprowadzić. O ile częstsze jest, że początkujący gracz przez pierwsze sesje nawet nie wie jak się odezwać. Odnośnie realizmu w RPG, ala Equinox. Wypróbujcie i oceńcie sami, czy wersja prowadzenia w systemie dark fantasy jest odpowiednia, czy raczej przyjąć rozwiązanie heroic fantasy (wprowadzam te określenia w dużym uproszczeniu i nie zawsze w zgodzie z ich prawdziwą definicją). Tylko jeszcze jedno Mistrzowie Gry. Nie tylko dla was, ale przede wszystkim dla waszych graczy, gdyż bycie prowadzącym jest swoistym wyrzeczeniem i trzeba się z tym pogodzić. Po pierwsze robicie coś dla kogoś, a dopiero w drugiej kolejności coś dla siebie. Mimo, że jesteście najważniejszą osobą na sesji jesteście tylko tłem. Oczywiście nie oznacza to, że jest to jakaś kara – ja lubię być MG. Jeżeli wasz sposób prowadzenia nie sprawia przyjemności graczom, a jedynie wam, to nie jest dobrze. Z graczami należy współpracować. Wy narzucacie pewnym stylem prowadzenia swoistą propozycję na którą gracze odpowiadają. Jak dla mnie herioc fantasy – czyli prowadzenie postaci odrealnionych pod względem siły w porównaniu do otaczającego świata jest pierwszym szczeblem wtajemniczenia dla początkującej grupy. Po pewnym czasie powinny się pojawić refleksje i wtedy może przyjść czas na dark fantasy – czyli świat, który pod względem stosunku siły jednostki do otoczenia jest bardziej realny (vide jako jeden z jego elementów propozycja Equinoxa w artykule „Warhammer inaczej”). Postać nie może sobie pozwolić względem otoczenia na takie błędy jak w heroic fantasy, ponieważ nagle straż miejska może stać się przeciwnikiem groźniejszym niż banda trolli. A później mogą pojawić się tego mutacje, lub łączenie stylów z wypracowaniem własnego, niepowtarzalnego na czele. Zaapeluje jeszcze raz, że stopień przypakowania postaci nie ma znaczenia dla prowadzenia rozgrywki. Gracze mogą posiadać postacie zdolne gestem dłoni powalić watahę wargów w środku zimy, a nie oznacza to, że nie mogą grać w konwencji dark fantasy. Przyjmuję się, że na takie postacie wysyła się armię demonów, a oni z uśmiechem Roberta Redforda zmiatają je w mgnieniu oka. Paranoja, a owszem, ale czy nie jest taką samą paranoją jak wojownik, który dopiero co zaczął grę rozwala całą wieś, bo chłopi nie mają biegłości w widłach. Nie ma znaczenia stopień przypakowania, ale sposób prowadzenia przez Mistrza Gry. Artykuły Equinoxa są pomocne, ale są jedną z możliwości (którą polecam wypróbować) i tak je należy traktować, nie jako jedyny wyznacznik dobrej gry (wiem Equi, że na 100% nie był taki Twój zamiar, by tak je traktować, ale muszę to podkreślić), a spory prowadzone między nami czytelnicy z mojej strony powinni traktować jako szlifowanie warsztatu mistrzowania i przedstawianie innych wariantów prowadzeni. Żeby przedstawić stan faktyczny: ja jestem za tym, żeby w mojej grupie, postacie były bardzo silne, a przynajmniej tak się czuły nawet na niskich poziomach, ale jednocześnie przedstawiam im świat pełen zagrożeń i to nie polegających jedynie
    na sile potworów, czy stopniu komplikacji pułapek. Moi gracze cieszą się z szóstego magicznego miecza na głowę, ale jednocześnie wiedzą, że jakiekolwiek głupie lub bezmyślne zachowanie może mieć tragiczne skutki. Każda akcja rodzi reakcje i przeciwnik, którego nie widzisz choć sto razy słabszy jest sto razy groźniejszy od tego, który stoi przed tobą. Czytajcie dalej, a my pewnie ciągle się będziemy spierać, ale wszystko po to, żebyście drodzy czytelnicy (a konkretnie początkujący MG) mogli prowadzić super sesje, co wam i sobie życzę na Mikołaja ( reszcie redakcji też).

    P.S. Minister Zdrowia RPG wydaje zalecenie, by kapłani przed rzuceniem czaru leczenie ran bezwzględnie myli ręce w bieżącej wodzie o temperaturze 30 stopni.

  10. Equinoxe
    7 grudnia 2004
    Reply

    🙂

    Pyrtles, wiedziałem, że mnie, chłopie, zrozumiesz 😉
    Rzecz w tym, że mamy trochę betonową sytuację. Paczemu? Piszesz, że Tawerna w chwili obecnej prezentuje jakby tylko mój model prowadzenia, który gracza początkującego może wprowadzić w błąd.
    Niby tak.
    Ale z drugiej strony nie uważasz, że bez sensu jest pisanie o sposobach… standardowych? Przecież od tego jest podręcznik. Tak samo, jak MiM, swojego czasu jedyny konkretny eRPeGowy magazyn, też nie pisał o banałach, ale przedstawiał przygody i warianty gry niekonwencjonalne. Rozwiązania klasyczne są po prostu powszechnie znane i stosowane – nawet jako początkujący gracz czy prowadzący nie potrafiłem się nad tym rozwodzić. Bo nad czym? Nad tym, co jest od dechy do dechy napisane w podręczniku podstawowym i w dodatkach…?

    Racja, moje stanowisko nie jest jedynym słusznym ani nie polecam go każdemu. To po prostu ALTERNATYWA i za każdym razem zaznaczam to w artykułach. Wierzę, że ludzie, którzy parają się RPG mają własne zdanie oraz zdrowy rozsądek, dlatego nie sądzę, by istniało ryzyko, iż zaczną się nawzajem zmuszać do gry według zasad, które im nie pasują 🙂 Każdy po prostu wybiera to, co lubi.

    Hiliron, cieszę się, że się utemperowałeś. Nie mogłeś od razu podejść do moich tekstów jak do alternatywy? To przecież nie wojna RPG-owych ideologii, to tylko propozycje.

    I jeszcze jedno – w moim pojęciu MG to nie bóstwo ani zgred służący do przemiału BG. Zaiste, MG jest przewodnikiem BG. Jest ich przyjacielem, jest sojusznikiem. Ale BG przede wszystkim „symuluje świat” – i tak, jak czasem spotyka nas nieprawdopodobne szczęście, tak i możemy mieć nieprawdopodobnego pecha. Tak, jak NPC może okazać się złotym człowiekiem o gołębim sercu, tak samo może też być brutalnym sadystą, który zmasakruje BG.
    Życie 🙂

  11. Hiliron
    7 grudnia 2004
    Reply

    Equi …

    …wyciągam do ciebie dłoń, a ty mi walisz teksty typu „utemperowałeś”. Po prostu reprezentujemy dwa odmienne światy dobrej rozrywki w RPG. Czytając twoje artykuły po prostu wybucham. Kierujesz je do wszystkich a nie do zawężonego grona ludzi. Są tacy jak Ja, którzy nie zgadzają się z twoją ideologią i nie boją się tego powiedzieć. Nie będę chował głowy w piasek, ale również nie będę z tobą wojował bo nie o to chodzi. Jak mi się coś nie spodoba dam Ci znać. Napiszesz super artykuł, też nie omieszkam Cię o tym poinformować. I tyle. Nie doszukuj się ukrytego przesłania w tym co piszę.
    P.S. Moje ostatnie zdanie nie było poddaniem się, ale zawołaniem do zawarcia rozejmu.

  12. Equinoxe
    7 grudnia 2004
    Reply

    … 🙂

    Sęk w tym, że nadal traktujesz to jak walkę 🙂 Nie napadaj niepotrzebnie, to nie będzie niesmaku 🙂 Owszem, swoje teksty kieruję do wszystkich, ale to nie „Ferdydurke” – nie zmuszam do zachwycania się moimi pomysłami.
    Co komu leży. Wolna wola.

    Nie mam nic przeciwko krytyce, ale pod warunkiem, że rzeczowej, np. jak ze strony Pyrtlesa, a nie na zasadzie „psujesz RPG, masz paranoiczne pomysly” i „po co nam głuchy, jak możemy mieć supersłyszącego elfa”. Tylko to mnie rusza i niczego innego się nie doszukuję 🙂

  13. Pyrtles
    7 grudnia 2004
    Reply

    Ach jak ja kocham te spory ….

    W ramach moich spostrzeżeń po Twojej odpowiedzi pragnę zauważyć jedynie, że nie przeciwstawiam Twoich artykułów na zasadzie: stereotyp wysublimowana rozgrywka. Można uderzać w maksymalną konwencję heroic i to też jest sztuka. Poza tym czekam na następny artykuł. Oby kontrowersyjny, bo skoro już przedstawiłem czytelnikom swoje stanowisko, czemu pozwalam sobie na votum separatum ……
    P.S. Z tego co wiem to Hiliron też nie może się doczekać.:>

  14. Pyrtles
    7 grudnia 2004
    Reply

    A tak poza tym………

    A co z resztą czytelników, nie macie zdania? Boicie się krytyki? Należy wyrabiać ostrość języka i umiejętność walki na argumenty w każdej sytuacji. Nie bójcie się swoich racji i bądźcie przygotowani na ich obronę.

  15. Equinoxe
    8 grudnia 2004
    Reply

    🙂

    Pyrtles, ja nie mówię, że klasyczna konwencja to prostota, a to, co proponuję, to finezja. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że konwencja heroic może być świetna… sam ją czasem lubię, daje kupę przedniej zabawy.
    Dla mnie jednak jest ona wyeksploatowana w podręcznikach.

  16. Katheen
    14 grudnia 2004
    Reply

    Wszystko jest zależne

    Kwestia: „grać kaleką czy nie” zależy od tego, co BG jest. jeśli tylko nie ma jednej ręki, to pół biedy; jeśli jest ślepy, można go nauczyć paru sztuczek typu „patrzenie cudzymi oczyma”; jeśli jest bez nóg- to już większy problem.
    Pozdrawiam.

  17. Snake
    18 grudnia 2004
    Reply

    Witam wszystkich.

    CHłopaki czasami przesadzacie….spujrzcie na to.

  18. Pyrtles
    18 grudnia 2004
    Reply

    Na co mamy luknąć…. ?

    Poproszę o rozwinięcie powyższej tezy.

  19. Vil'mathien
    19 grudnia 2004
    Reply

    jak to powiedzieć…

    nie uważam jakoby BAZYL narzucał swój sposób myślenia/prowadzenia.Przyznaję,że dla początkującego gracza odgrywanie postaci kalekiej to zgroza:P,zwłaszcza,jeśli kalectwo trafia się na jednej z pierwszych przygód i nie jest się jeszcze zżytym z postacią.Ja kaleką nie gram,ale moja postać to taki jednostrzałowiec,więc ciągle muszę troszczyć się o to,żeby nie wpaść w jakieś kłopoty, a ograniczeń przez to ogrom!!!Ostatnio bałam się przeczytać napis na drzwiach,uruchamiający czar „zejście do piekieł”czy cos takiego…(ludzie od Kryształków wiedzą o co chodzi),żeby nie zginąć z własnej ręki.PARANOJA!ale i tak uwielbiam moją Kostuchę:)mimo,że po każdej bitwie trafia na OIOM w jakiejś świątyni-KALEKA normalnie!!!

  20. Vil'mathien
    19 grudnia 2004
    Reply

    ups,pomyłka

    sorki Equinox za pomylenie Cię z BAZYLEM!!!!!Wybacz!!!

  21. Equinoxe
    20 grudnia 2004
    Reply

    🙂

    Zniewaga niesamowita…!!!! Zginiesz!! 😛

    Vil’, każdemu się zdarza… 🙂 Bez paniki 😛

  22. Vil'mathien
    21 grudnia 2004
    Reply

    😛

    ulżyło mi!!!juz sie wystraszyłam,ze spotka mnie jakas sroga kara,he he!:P

  23. Aithir
    23 grudnia 2004
    Reply

    🙂

    Artykuł bardzo mi przypadł do gustu i nie mogę w żaden sposób zgodzić się z przedmówcami którzy uważają ze w świecie fantasy nie ma miejsca na kalectwo itp. Gram swoją postacią już kilka dobrych lat i nie wyobrażam sobie jej porzucic po stracie któreś z kończyny ślepoty itp. Co prawda wiem z autopsji ze granie postacią ułomną jest bardzo trudne i zabiera część radości z rozgrywki (byłem raz zparaliżowany i raz ślepy) niemniej jednak po odzyskaniu utraconych zmysłów doceniłem ich wartość. Dlatego uważam że kalectwo, zwłaszcza to które uda się wyleczyć, jest jak najbardziej elemenem podnoszącym miodnośc gry i pozwalające bardziej czuć się w postać…

  24. Pyrtles
    24 grudnia 2004
    Reply

    Wszyscy się leczycie i regenerujecie, ale …

    tu jest mowa o graniu postacią kaleką nie do „momentu napotkania przygodnej grupki kapłanów”(Ar), ale całe życie. W momencie okaleczenia nie wiesz, ile to kalectwo potrwa. Jeżeli wiesz, że i tak Cię ktoś uleczy, to sorry, ale właśnie realizm, o który takie spory się toczą, wyparował. Nawet u mnie, gdzie stawiam raczej na baśniowość świata, nie istnieje możliwość skoczenia sobie na regenerację. Ja Equinoxa rozumiem w ten sposób, że postać nie ma realnych widoków na uzdrowienie utraconej kończyny ( arcymagiem nie zostaje się w tydzień) i neguję przyjemność z rozgrywki taką postacią, lecz jeżeli chodzi, o to, (bo ja może jednak przesłania nie zrozumiałem), żeby sobie trzy sesje na kapłana poczekać, to ja się piszę (poczytam sobie o językach trolli, albo „Braila” się nauczę). Możecie mi tylko korpus zostawić. A więc Aithir – teraz sobie pomyśl, że na pierwszej sesji ślepniesz, na drugiej tracisz ręce i grasz tą postacia „już kilka dobrych lat”. Zdrówka życzę.
    P.S. Equinox wyjaśnij, czy chodziło Ci, o kalectwo do najbliższego uzdrowienia, czy o granie postacią kaleką w dłuższej perspektywie (np. 20 lat), bo wydaję mi się, że z przedmócami rozmawiam na dwa różne tematy.

  25. Suriel
    20 stycznia 2005
    Reply

    ad vocem

    Jak dla mnie, regeneracj i wszelkie temu podobne rzeczy sa poprostu do kitu. Masz papierkową cukierkową postać która z bohatestwem nie ma nic wspólnego, spójrz an tych żołdaków którzy przemierzają szlaki juz przez tyle lat. Kto na tobie zrobi wieksze wrazenie facet w nienagannie skrojonym stroju o pieknym licu, o super blond czy kruczoczrnych loczkach czy ten tam stary sierżant o pocietej bliznami twarzy. Kapujesz to twozy klimat. Ja sem kiedys sobie zrobiłem rysunek postaci i z biegiem czasu po kazdej sesji i krytyku zaznaczałem bliznę na tym rysunku i podpisywałem od czego pod koniec był to niezwykle malowniczy obraz. To tak jakby cał moja przeszłośc został wytatuowana na moim ciel, a ileż wspomnień sie budziło, łezka się kreci.Zreszta postać owego rycerza był bardzo malownicza pod koniec życia nie miał nosa, stracił lewą ręk przy nadgarstku, miał zmiażdżone gardło i sapał bo kiedys niefartownie uszkodzono mu płuco. Ale wiezcie mi bez tego to nie byałaby ta sam postać, była by płaska i papierowa zlewająca sie z innymi bohaterami i tłumem innych rycerzy przemierzającymi bezdroża.

  26. Akandre
    1 marca 2005
    Reply

    Equinoxe’sie!

    Chyba słyszałeś o rasie Obsydian, więc także i o Żywogłazie. Więc wymyśliłem (może nie wszystkim się to spodoba, ale trudno, takie jest życie), że Gracz (Obsydianin) ma od początku kawłek tego Żywogłazu (do ustalenia), i w razie odcięcia jakiejś z kończyn, po przyłożeniu odpowiedniej ilości Żywogłazu do miejsca, gdzie była kończyna, po określonym czasie ta ręka czy noga mu odrasta. Dzięki temu Gracz może kontynuować grę okaleczoną postacią. Jeżeli tak by chciał jakiś szanowny MG (dobra, koniec tego podlizywania się), może ustalić, że owy Żywogłaz można kupować (jeżeli Gracz lubi „sesje rąbane”, to można go tym uspokoić poprzez częste odcinanie kończyn, przez co w jego kieszeni pojawi się trochę wolnego miejsca:)).
    Co do innych ras, można coś wymyślić.
    Prosiłbym, aby zamieszczać tu takie pomysły:)
    Jest to poprawiony powyższy tekst z dodatkami:)

  27. Alve
    20 marca 2005
    Reply

    Ehhh

    Ehhh….
    Gramy ze znajomymi od kilku latek, mamy w swoim gronie kilku MG a graczy parę dziewcząt i kilkunastu chłopa :>. Zwięźlej mówiąc drużyny są bardzo zróżnicowane jak i sposób prowadzenia fabuły przez poszczególnych MG. Od siebie natomisat chciałbym powiedzieć co następuje:
    1. Artykuł Equinoxe-a podobał mi się.
    2. Dobry MG powinien umieć ze wskazówek mu polecanych wybrać to co mu się (jego zdaniem przyda) a resztę odrzucić bez zbednych komentarzy – MG wszak musi być elastyczny, a nie zadziorny, czy wszystkowiedzący.
    3. RPG to gra fabularna, wiec ja i moi znajomi tak ja staramy się traktować. Jako MG nie bywamy wredni, ale i staramy sie utrzymać maksimum realizmu. Jak ktoś okuleje – trudno. Zginie – zawsze może zrobić nową postać. Nie grywamy postaciami które nie są dobrze i szczegółowo przygotowane przez gracza. Stosujemy sie do 2 reguł:
    a) MG ma ostateczne słowo.
    b) MG musi zachować realizm i coś w rodzaju „niezawisłości” względem graczy i zdarzeń jakie się im przytrafiają.
    Gdybym jako MG nie okaleczył gracza trafionego w oko, albo nazbyt czesto uchraniał dłoń bohatera, który nie raz powinien ją stracić… Cóż jak znam przyjaciół, nikt z nich nie chciałby bym prowadził sesje… Byłoby dla nich za cukierkowe i za mało realne. Gra nie byłaby wyzwaniem do myslenia, a brak realizmu zabierałby im zabawę w odgrywanie postaci. – Tak gramy my. Niekogo nie zachęcam (bo mi to obojętne) i nikogo nie zniechęcam do takiego sposobu gry – przedstawiam tylko króciutko nasz pogląd i wizję RPG-a.
    4.Warhammer zalicza się do systemów darck fantasy… Chaos jest wszędzie i jest coraz silniejszy. Cywilizacje stoją na krawędzi zagłady i zepsucia. Swiat umiera, a nie się odradza (jak choćby w Erthdownie)… Darck fantasy powinien być ostry i realny – to jego urok. – takie moje zdanie

  28. Tori
    11 kwietnia 2005
    Reply

    no wlasnie to kalectwo…

    tego tam nie bylo zawarte ale jak to czyta jakis MG to jak jakiemus BG utniecnie noge (przez przypadek :P) to nie pozwolcie biegac ITP a jak mu noga sie utni przy udzie to co?? zwylke chodzi normalnie jak przed walka. A zrobcie im kiedys proteze lub cos takiego a i tak im odbierzcie z zrecznosci albo z czegos takiego!! a jak im wrog w walce utnie reke to nie pozwolcie im ta reka walczyc!!

  29. Azariel
    21 lipca 2005
    Reply

    coś do tego

    hmm w Trylogii mrocznego Elfa w 3 tomie, jest tam taki tropiciel, nie pamiętam jak się zwie ale chyba coś na E, był ślep lecz wykorzystywał wszystkie pozostałe zmysły z taą sprawnością, że pokonał Drizzt’a do’Urdena

  30. BochN
    20 września 2005
    Reply

    Przeczytałem i…

    Muszę przyznać, że tekst zachęcił mnie dogrania kaleką ( ślepcem ) i co prawda, było trudniej ale o wiele ciekawiej, radzę choć wypróbować.

  31. Sereu
    17 października 2005
    Reply

    Kaleka

    Chciałem zauważyć, że temat kalectwa jest poruszony w grze Fallout. Są tam wszelkie modifikatory i zmienne, co w zupełności odpowiada do rodzaju upośledzenia.

  32. ZgRZyt
    18 października 2005
    Reply

    A ja se tak myśle..

    ..że odgrywanie kalekiej postaci nie ma trochę sensu. Osoba bez nogi albo bez ręki przestaje być poszukiwaczem przygód , gdyż w tym zawodzie sprawność fizyczna jest podstawą. To tak jak górnik bez ręki albo robotnik na budowie bez nogi. Ale uważam że sam pomysł kalectwa tymczasowego jest bardzo dobry. Mam w drużynie barbarzyńce co myśli że skoro wygląda jak Conan i ma duuużego miecza to nic mu nie podskoczy ale oślepić go tak na jedną sesje i to napewno znacznie zmniejszy jego Ego gdy grupka goblinów pobawi się z nim w ciu-ciu babkę. Wprowadzenie scenariusza z motywem kalectwa też jest dobre gdyż dodaje realizmu. Sam osobiście miałem raz na sesji karczmarza bez nogi. Niby to wiele nie zmieniła lecz wprowadziło więcej realizmy. Uważam że ten artykół chodź momentami błędny to ma duży sens chociażby przez sam fakt że przypomina nam o tym czynniku na sesjach.

  33. Akandre
    22 listopada 2005
    Reply

    A zawsze…

    …pozostaje mozliwosc dodania Kaplanowi/Druidowi/Mnichowi czaru Regenerecja, ale np. raz na tydzien mozna go uzyc, by nie bylo za latwo…

  34. Naugtur
    11 stycznia 2006
    Reply

    Spóźniłem się na spór…

    ale chciałbym coś dodać. Doskonale pamiętam swoje początki i powiem Wam, że jak się jest po lekturze Trylogii Tolkiena lub czymkolwiek podobnym to nie ma ryzyka, że nie będzie się znalło tych podstaw, stereotypów [w pozytywnym w miare mozliwości tego słowa znaczeniu] o które się tu niektórzy martwili. Mimo czytania MiMa i Tawerny [dzięki tawernie sie zaczęło… razem z tawerna praktycznie] i było tam wiele urozmaiceń, to i tak moje pierwsze sesje polegały na wepchnięciu graczy do podziemi i zmuszeniu ich do przejścia przez nie i wyrznięcia cięzarówki plugastwa 😀

    Moje zdanie [jako w pewnym sensie uprawnionego do głosu, przy czym wszystkie głosy składaja się na demokratycznie obiektywna prawdę:P] jest takie, że jeśli już pisać to o wykraczaniu poza kanon.

    Co z resztą nie tylko Equinoxe, ale i Pyrtles w mojej opinii robi :]

    [osobiście jestem wiernym fanem realizmu, ale nie obiektywnego… może to kiedyś wyjaśnię 😉 PS. Do kogo wysłać ewentualny artykuł wyjaśniający conieco?]

  35. The_Stroy
    8 grudnia 2006
    Reply

    Co do beznogich magów.

    A zaklęcie lewitacji to pies??:D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.