[Warhammer] Życie za Śmierć

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

[Warhammer] Życie za Śmierć

Post autor: Megara »

Gracze wybrani więc pora rozpocząć przygodę. Mam nadzieję, że będzie nam sie dobrze grało we wspólnym gronie. Pewnie wszyscy wiedzą, ale jeśli chodzi o szczegóły:
- tak piszemy to co postacie mówią
tak piszemy poza sesją
"tak" piszemy to co postacie myślą
Na początku każdego posta umieszczajcie imię swojego bohatera.

Nie będę pisać że życie waszego bohatera zależy od długości waszych postów bo w jesteście jednymi z lepszych graczy na tym forum (chodzi mi o trójkę "wteteranów" - hyjek, makk i Serge), choć Płomiennołuski też na pewno da z siebie wszystko. Oczekuję co najmniej jednego posta na 48 godzin, gdyż ja również mogę mieć czasem lekkie przestoje czasowe i nie będe mogła zrobić update'a. To chyba wszystko co miałam do napisania słowem wstępu zatem przejdźmy do gry.

Grają:

- Werner Broch, najemnik, bohater Serge'a
- Konrad z Boven, akolita, bohater hyjka
- Riven Soulfly, szermierz estalijski, bohater makk'a
- Wulfgar Schwarz, kłusownik, bohater Płomiennołuskiego


Życzę wszystkim dobrej zabawy. Let's start the game... ;)


ŻYCIE ZA ŚMIERĆ

Kilka dni temu zatrzymaliście się w Delberz, małym imperialnym mieście jakich pełno w całej krainie. Sprowadziło was tu poszukiwanie jakiegoś zajęcia, które miałoby przynieść konkretniejsze dochody, jednak w mieście panowała posucha na usługi ludzi związanych z waszym fachem. Postanowiliście pozostać tutaj nie dłużej niż dwa następne dni, a potem wyjechać w kierunku Altdorfu, miejsca zdecydowanie bardziej sprzyjającego waszym pustoszejącym sakiewkom.

Wracaliście właśnie z gospody „Pod Okiem Gryfa” gdzie dobrze bawiliście się w towarzystwie kilku młodych dziewek i mocnych trunków. Do karczmy „Yardarm” w której się zatrzymaliście nie było daleko, toteż szliście powoli, nie spiesząc się zbytnio. Noc była ciemna jednak dość ciepła jak na późną jesień. Księżyc zasłonięty chmurami łypał słabym światłem w waszym kierunku.

Gdy podążaliście ciemną i opustoszałą już uliczką zajęci rozmowami, nagle gwałtownie otworzyły się drzwi jednego z eleganckich domów stojących wzdłuż ulicy. Wybiegł z niego młody, ubrany jedynie w nocną koszulę człowiek.
- Pomocy, niech mi ktoś pomoże! - krzyczał.
Dostrzegłszy was, zaczął pędzić w waszą stronę. Gdy, spazmatycznie dysząc dobiegł do was, dostrzegliście ogromnego siniaka na jego twarzy. W oświetlonych drzwiach domu pojawiła się jednocześnie jakaś ciemna sylwetka.
- Schwytali mego ojca...Nie pozwólcie im go zabrać...Pośpieszcie się... - rzucił zdyszany, a chwilę później słyszeliście od strony drzwi wyraźny dźwięk spuszczanej cięciwy, po którym nastąpił o wiele bliższy odgłos uderzenia. Młodzieniec który prosił was o pomoc, krztusząc się krwią padł w ramiona Konrada. W jego plecach dostrzegliście bełt kuszy. Mężczyzna stojący w drzwiach pospiesznie wycofał się do domu.


W pierwszym poście opiszcie swoich bohaterów, i co najważniejsze:

Co robicie?
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Przodem szedł powoli mężczyzna, który swą budową przypominał wiekowy dąb. Pierś i tors - szerokie i twarde jak potężny pień, nogi jak kolumny, ramiona grube o węzłowatych mięśniach. Był niezwykle wysoki, dużo wyższy niż przeciętny wysoki męzczyzna. Wszystko emanowało masywnością, budzącą strach siłą, której nic się nie oprze. Mężczyzna miał na sobie płaszcz z białego, wilczego futra, a pod spodem lekką kolczugę. Obcisłe skórzane spodnie koloru miedzi rozszerzały sie u dołu, okrywając wysokie buty. W pochwie u pasa wisiał ciężki nóż, a osobliwie kuta rękojeść szerokiego miecza wystawała znad jego lewego ramienia. Trzydniowy zarost okalał jego grubo ciosaną twarz. Miał strome czoło i krótkie, niemal białe włosy. Szeroka blizna biegnąca od czoła aż do linii podbródka znaczyła prawą cześć jego twarzy. Broch był mężczyzną w sile wieku. Miał zimne, niebieskie oczy mordercy...oczy, które widziały niejednego umierającego i wchłonęły częśc każdej śmierci. Jej esencja płonęła w ich błękitnej głębi.
Mężczyzna obrzucił towarzyszy mętnym spojrzeniem. Po jego prawej stronie szedł Konrad z Boven. Akolita i najemnik od pewnego czasu podróżowali razem i Broch przyzwyczaił się już do towarzystwa wyznawcy Sigmara, choć jak sam wielokrotnie twierdził, Konrad był zbyt porządnym człowiekiem by obracać sie w towarzystwie takiego typa jak Broch. Mimo to, tworzyli dość zgrany duet i obaj wiedzieli dobrze, że mogą na siebie liczyć gdy zajdzie potrzeba. Po ostatnich wydarzeniach w zamku Drachenfelsa z którego udało im się wyjść cało postanowili nieco odpocząć w Delberz. Tutaj też poznali pozostałych dwóch, którzy trzymali się lekko z tyłu po lewicy Brocha.
Werner był w paskudnym nastroju i jedynie idący tuż za nim Konrad mógł wiedzieć, że to nic nowego w przypadku najemnika. Chociaż wracali z popijawy, Broch nie pił zbyt wiele mimo iz miał mocną głowę do tych spraw. Zawsze po alkoholu powracały do niego demony przeszłości, wszelkie bitwy w których uczestniczył, twarze poległych przyjaciół, dlatego wolał dzisiaj nie przesadzać z trunkami, zwłaszcza że i tak w snach prześladowały go koszmary. Gdy tylko zobaczył podbiegającego do nich mężczyznę, a chwilę potem bełt wystający z jego pleców, w jednej chwili dobył swgo miecza. Popatrzył na leżące w ramionach Konrada zwłoki młodziana.
- Zostaw go Konradzie, już mu nie pomożesz... - powiedział do akolity. - Musimy to sprawdzić! Byle powoli i ostrożnie! - rzucił do wszystkich szorstkim głosem z wyraźnym middenlandzkim akcentem. Ton jakim Broch mówił zdradzał, iż częściej w życiu wydawał polecenia niż je wykonywał.
Z mieczem w dłoni ruszył za mężczyzną, który zniknął za drzwiami domu. Werner chciał się dowiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Cały czas zachowywał ostrożność będąc równocześnie gotowym do ataku i obrony. Liczył że towarzysze ruszą za nim.
Ostatnio zmieniony wtorek, 23 stycznia 2007, 09:17 przez Serge, łącznie zmieniany 1 raz.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Z tyłu tego całego towarzystwa maszerował mężczyzna, w sile wieku, którego gładką niczym pupa niemowlęcia łysinę, odbijającą promienie słoneczne (o ile padały one na niego) podobnie jak kawałek szkła, zakłócała jedynie podłużna blizna po prawej stronie czaszki. Jego szare oczy mogły oznaczać wiele: smutek, skrywaną tajemnicę... Możliwości w tej kwestii na pewno było sporo. Strój tego jegomościa od razu zdradzał czym się zajmuje: nikt z wyjątkiem akolitów Sigmara nie nosi takich szat, nie wspominając już o dumnie wiszącym na szyi symbolu patrona Imperium: komety o dwóch ogonach. Przy sobie miał jedynie miecz zwisający u pasa oraz sakiewkę. On sam uważał, że tyle mu wystarczy.
"Altdorf... To tutaj znajduje się największa świątynia Sigmara jaką widział człowiek, ziemski dom dla naszego nieziemieskiego patrona... Po co mam nadrabiać drogi do Middenheim, skoro święcenia kapłańskie mogę dostać tutaj. Jutro od rana..." - jego rozmyślania przerwał okrzyk mężczyzny. Akolita skrzywił się nieco, gdy jego szaty zostały pobrudzone krwią. Nie przyzwyczaił się jeszcze, że być może już niedługo będzie się tak działo o wiele częściej.
Panowie, nie ma co czekać! Właśnie mamy okazję schwytać morderców jednego z obywateli Imperium. Werner, Wulfgar - wejdźcie tymi drzwiami. Ja i Riven obiegniemy dom dookoła żeby sprawdzić czy nie ma drugiego wyjścia. Jeli będzie - wejdziemy od tamtej strony, jeśli nie - szybko dołączymy do was. Ruszamy!
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Wulfgar Schwarz


Może nie był olbrzymem, ale nie znał zbyt wielu ludzi wyższych od niego. W mroku jego ogorzała cera wydawała się po prostu jeszcze jedną plamą cienia na opustoszałej uliczce. Czarne włosy wcale nie pomagały w dostrzeżeniu jego sylwetki. Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby wziąć go za niegroźnego chudzielca, mógłby się jednak bardzo pomylić. Napięta skóra skrywała pod sobą ciasno posplatane węzełki mięśni. Z wierzchu okrywał go płaszcz z wilczej skóry, nieco już sfatygowany ale ciągle trzymający fason. Jego gładko ogolona twarz była perfekcyjnie nijaka, z rodzaju tych, które można zobaczyć i w następnej chwili już o niej zapomnieć ze się ja widziało i jak w_ogóle wyglądała.
Nie lubił miasta, zawsze czuł się tu spięty i nie na swoim miejscu, to las był jego domem, dzikie ostępy w poblizu Middenheim. W mieście nawet wygladał jakby był nie na swoim miejscu, brązowe oczy biegały dookoła jakby czegoś szukały. W mieście nigdy nie był w stanie pozwolić sobie na wypicie wiecej niż dwóch trzech kufelków, wiec teraz też nie był zbytnio wstawiony choć juz się zaczynał zastanawiać co robi w tak mało przyjemnym miejscu.
Na widok nieznajomego spiął sie w sobie a gdy tylko usłyszał jęk cięciwy przypadł do ziemi żeby być jak najmniejszym celem a w dłoniach pojawiły mu się sztylety. "Martwi ludzie... duże kłopoty" pomyślał ponuro dopisując sobie w pamięci jeszcze jeden powód dla którego nie lubił miasta.
-Nie podoba mi się to. wymruczał ponuro a następnie ruszył za Wernerem najciszej jak umiał, co w jego przypadku oznazało naprawde minimalny hałas.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Spokojnie na końcu kroczyła szczupła, wysoka postać. Pewny krok świadczył o odrobinie wojskowego przeszkolenia mężczyzny. Lecz każdy kolejny ukazywał również ukrytą, kocią zwinność osobnika. Spokojne, fioletowe oczy płonące niczym dwa ogniki błyszczały spod kaptura płaszcza pochodzącego wprost z Middenlandu. Mężczyzna często ukrywał swoją twarz, był elfem, a wielu ludzi nie lubiło innych.
Lecz Riven nawet jak na elfa był specyficznym przedstawicielem swej rasy. Jego skóra, która u pobratymców zawsze blada u niego była ciemnie jakby wiecznie opalona. Riv nie raz zastanawiał się nad tym, od kiedy powrócił z Kislevu gdzie pod słońcem mroźnej krainy walczył z najeźdźcami z północy. Niektóre z myśli zakrawały, że został naznaczony przez niszczycielskie potęgi i jego skóra się zmieniła. No cóż był w Praag i niejeden oszalałby od tego co widział elf.
Spod kaptura wypływały kaskady mlecznobiałych włosów od których wziął sie przydomek Białego Wilka, nadany przez kompanów z kompanii mieczników Wolfenburskich pośród których służył gdy wrócił dwa lata temu do Imperium. Na jego ramieniu tkwiła jeszcze jedna pamiątka z czasów lat wojny, która kosztowała kilka żołdów.
Przy jednym boku wisiał ciężki rapier bojowy, natomiast przy drugim prosty miecz który już wiele lat był najważniejszym przyjacielem szermierza.
Elf już wiele lat temu odrzucił dziwny dla jego rasy sposób mówienia w tonie którego zawsze brzmiała wyższość nad innymi rasami. Przez osiemdziesiąt pięć lat swego życia doświadczył wiele a spotkanie Balthazara, wspaniałego fechmistrza i kobieciarza odmieniło całe życie Riva. Dawny mistrz pokazał jak żyć chwilą, cieszyć się z tego co sie ma i bronić przed wrogami. Dopiero gdy uczeń nauczył sie tego mistrz pokazał mu jak atakować. Wiele razy wracało to i wraca do niego jak zdradzieka hrabina doprowadziła do śmierci Balthazara i jego wygnania. Jedyne co często irytowało kompanów to buntowniczy sposób zachowania który wiele razy wkopywał szermierza w kłopoty. Lecz po pewny czasie przebywania ze szpiczastouchem dochodziło się do wniosku, że nie ma on złośliwej natury a jedynie zawadiackie serce które lubi zabawę, śmiech i dobrą walkę.

"Kawał chłopa " - pomyślał Riv spoglądając przed siebie na Brocha. Postawny mężczyzna przypominał mu Jurgena z kompanii mieczników lecz Wernen posiadał jeszcze to coś co sprawiało, że drażnienie najemnika było bardzo głupim pomysłem. Lecz zaszczepiona przez Balthazara cząstka nakazywała elfowi zmierzyć się kiedyś w sparingu ze zwalistym najemnikiem, to będzie ciekawe i owocne doświadczenie.
Lecz inna postac nie dawała mu spokoju, chudzielec o imieniu Wolfgar. Rivowi wydawało się, że już kiedyś widział owego człowieka, choć jego pamięć na razie nie pozwalała mu tego odkryć. Schwarz chyba ukradł mu kiedyś konia ale nie był pewien.

- Herr Schwarz - zagadną - Czy my czasem się już kie... - słowa zatrzymały mu się w ustach gdy na ulicę wypadł młodzieniec i podbiegł do nich.

Na słowa Konrada szybko sięgnął po miecz i skinął głową do mężczyzny, zgadzając się.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Megara »

Rozdzieleni podążyliście w dwóch kierunkach. Niestety, okazało się, że dom nie posiada tylnych drzwi i gdy Konrad wraz z Rivenem dołączyli do Brocha i Shwarza, ci byli non-stop ostrzeliwani przez mężczyznę który przed momentem pozbawił życia młodziana na ulicy. W pewnej chwili jego kusza samopowtarzalna odmówiła posłuszeństwa i to była okazja dla was. Ruszyliście za nim po schodach prowadzących na pierwsze piętro i zapędziliście do pokoju z którego było tylko jedno wyjście, w którym właśnie staliście. Dopiero teraz mogliście zobaczyć z kim macie do czynienia - był to dość wysoki mężczyzna odziany w kaftan kolczy i bordowy płaszcz. Jego twarz skrywał kapelusz z szerokim rondem, dlatego nie mogliście dokładnie dojrzeć jak wygląda. Stojąc kilka metrów od was chwycił za długi miecz i wyciągnąwszy go przed siebie rzucił:
- Nie podchodźcie bliżej bo nie ręczę za siebie! - jego głos, mimo iż łamliwy, emanował pewnością. Chwilę potem zauważyliście, że mężczyzna kurczowo ściska coś w dłoni, jakby jakiś mały przedmiot, jednak nie byliście w stanie odgadnąć co to jest.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Broch parsknął gromkim śmiechem słysząc słowa mężczyzny, jednak chwilę później jego twarz zmieniła swój wyraz na upiorny. Najemnik spojrzał na mordercę i rzucił zimno:
- Nie bądź śmieszny człowieku...Jest czterech na jednego i jeszcze masz czelność nam grozić...Lepiej rozważ obiektywnie swe szanse i opuść ten miecz. W przeciwnym razie...
Jakby na potwierdzenie tych słów Broch podniósł swe middenheim'skie ostrze w górę. Zastanawiał się cóż ich przeciwnik dzierży w dłoni, jednak w tej chwili wydawało się to mało istotne. Broch i jego kompani mieli przewagę i liczył na to, że za chwilę czegoś się dowiedzą.
- A teraz powiesz nam dlaczego zabiłeś tego chłopaka przed domem i gdzie jest jego ojciec...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Wulfgar Schwarz

Chudzielec stanął tuż za Brochem, trochę po prawej stronie, jeden ze sztyletów trzymał obecnie za ostrze, w każdym momencie gotowy do rzutu. Kaftany są bardzo przydatne, ale nigdy nie uwzględniały sześciu cali stali sterczących z oka lub gardła. Przy takiej odległości i czasie, jaki potrzebny jest na zadanie ciosu mieczem ewentualny rzut byłby dziecinnie prosty. Choć niewątpliwie zmniejszyłoby szanse na rozwiązanie zagadki trupa stygnącego powoli na ulicy i uzyskania odpowiedzi na kilka nurtujących jego kompanów pytań, on sam już dawno doszedł do wniosku, że człowiek był niejakim błędem w procesie tworzenia a Bogom zrobiło się po prostu żal ludzi, więc pozwolili im żyć i dali odrobinę rozumu. Choć niewątpliwie ludzie często odrzucali te szczodre dary, by kierować się jakimiś nie do końca zrozumiałymi pobudkami.
Nie było sensu powtarzać słów wielkoluda, więc tylko czekał na rozwój wypadków, miał nadzieję, że ten człowiek będzie skłonny dobrze ocenić w jak niekorzystnej znalazł się sytuacji. Choć niewątpliwie podobała mu się ta kusza.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Elf wsunął sie niczym kot do pomieszczenia i wysunął przed kompanów na lewo by Wufgar mógł jak coś rzucić swym scyzorykiem. Choć i tak jeżeli ktokolwiek miał możliwość zadziałać na to co zrobi osaczony był nim właśnie Riven. Szermierz zrobił kolejny krok w stronę mężczyzny nie mówiąc nic, słowa Brocha wystarczały. Oczy Riva, zawsze błyszczące jak szlachetne kamienie gdy zagrożenie i walka były blisko spoczęły na zaciśniętej dłoni mordercy. Jeden ruch i miecz był gotowy by od dołu rozciąć rękę mężczyzny gdyby ten zrobił coś niecnego. Elfa ciekawiło co znajdowało się w zaciśniętej dłoni mężczyzny, może to trucizna albo coś bardziej zabójczego dlatego szermierz pozostał w pełnym skupieniu, kilka razy już widział jak szklane kulki rzucane przez plugawców Chaosu rozpryskiwały się i wybuchały chmurami zielonego powietrza które odbierało życie niczym celny cios miecza.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Po wszystkich walkach które dotychczas obserwował Broch, można było dojść do wniosku, że i w tym przypadku akolita rzuci się z krzykiem na tajemniczego strzelca. Tak jednak nie było. Konrad spokojnie czekał na rozwój wydarzeń, chociaż jego broń dalej znajdowała się w jego ręce i była gotowa do zrobienia tego, do czego została wykuta.
Wszystko zostało już powiedziane. Nie masz szans, poddaj się. Jest szansa, że zachowasz życie, chyba że sprawiedliwy sąd wyda inny wyrok. Jeśli chcesz, mogę Ci w tym pomóc. Mogę zeznać, że choć zabiłeś tamtego człowieka z zimną krwią, tak w przypadku osaczenia okazałeś skruchę... To na pewno załagodzi wyrok. Decyzja należy do Ciebie, choć wydaje mi się, że wybór jest oczywisty... - powiedział standardowym dla niego, spokojnym tonem. Miał nadzieję, że mężczyzna pójdzie jednak po rozum do głowy i rzuci broń. Tylko naprawdę nieliczni mogliby pokonać taka grupę jak oni...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Megara »

Słysząc słowa najemnika i akolity mężczyzna uśmiechnął sie jedynie i cofnął do tyłu gdy Riven wykonał krok ku niemu.
- Zgadza się, wybór jest oczywisty - rzucił do Konrada i uśmiechnął się szeroko. - Nigdy niczego się nie dowiecie! Wolę zginąć niż cokolwiek wam powiedzieć...
W tym samym momencie stało sie jasne co morderca trzymał w dłoni. Dojrzeliście małą fioletową kapsułkę która po chwili zniknęła w jego ustach. Twarz mężczyzny wykrzywiła zbliżająca się śmierć po czym wasz przeciwnik runął bezwładnie na ziemię. Cokolwiek połknął, była to substancja działającą w przeciągu chwili. Gdy Konrad podszedł do niego by sprawdzić czy jest jeszcze szansa na to by przeżył, na jego szyi odkrył mały tatuaż przedstawiający główkę szczura. Napastnik już nie żył, a jego twarz była teraz biała niczym ściany pokoju w którym się znajdowaliście.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

- Psia mać! - zaklął najemnik po czym grymas wyrażający niezadowolenie pojawił się na jego twarzy.
Podszedł do leżącego mężczyzny i dokładnie przyjrzał się tatuażowi a także twarzy nieboszczyka. Pewne fakty zaczęły układac się w logiczną całość. Całość, którą Broch postanowił podzielić się z towarzyszami.
- Przynajmniej wiemy z kim mamy do czynienia, przynajmniej ja tak uważam... - zaczął, choć nie sądził by reszta kompanów wiedziała o co mu chodzi. - Moim zdaniem ten gość był jednym ze sługusów skavenów. Wskazywałoby na to użycie trucizny i ten tatuaż...Spotkałem się z takimi w Tilei, pod Trantio i Miragliano, wlaczyli i ginęli za szczurzy pomiot...Często gdy nie mieli już wyjścia zabijali się sami używając jadu na ludzi, właśnie w kapsułkach...
Broch nie był do końca pewny swych słów, ale doświadczenia z lat, gdy walczył ze szczuroludźmi i ich ludzkimi sojusznikami w Tilei, wskazywały na to, że mają do czynienia właśnie ze skavenami. Choć oczywiście mógł się mylić i brał to pod uwagę.
- Dobra, nie ma na co czekać, musimy odnaleźć ojca tego chłopaka... Przeszukamy ten dom...Konradzie... - skierował swe slowa do akolity - Ty i Wulfgar zajmijcie się partererm, a ja z Rivenem przeszukamy piętro...
Widząc że wyznawca Sigmara przystał na jego słowa, rozdzielili się. Broch i Riv wyszli z pokoju próbując przeszukać wszystkie pomieszczenia na piętrze. W międzyczasie, pchany nieodpartą ciekawością, najemnik spytał szermierza:
- Kojarzę skądś twoją twarz Rivenie... - przez chwilę się zamyślił. - Czy aby nie walczyłeś z chaosem pod Wolfenburgiem? Pamięć do twarzy mam dobrą i dałbym głowę że tam właśnie cię widziałem. Zresztą, sam tam wtedy walczyłem, razem z moim oddziałem "Nocnych Wilków"....
Broch przypomniał sobie tamte chwile gdy stracił wielu świetnych ludzi w walce o miasto, którego i tak nie udało się utrzymać. Czekał na odpowiedź elfa, jednocześnie zajął się przeszukiwaniem piętra w poszukiwaniu ojca martwego chłopaka. Miał jednak dziwne przeczucie, że tutaj go nie znajdą.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Wulfgar Schwarz


-Parter i piwnice, możliwe ze jakieś tu będą. Wymruczał po cichu.
Podszedł do trupa i zaczął go systematycznie przeszukiwać, sprawdzając czy nie miał niczego pozaszywanego pod materiałem lub w fałdach ubrania. Tak jak sądził nic nie znalazł, ale zawsze warto było spróbować. Rzucił krytycznym okiem na kusze denata. Podniósł ja z zamiarem późniejszego przyjrzenia się bliżej, resztka bełtów znalazła się również w jego rękach.
-Popracuje nad nią później, może da się ją uruchomić. W wąskich przejściach i na ulicach miast, kusza stanowiłaby lepszą opcje niż łuk, dało się nią strzelać z każdej pozycji i można ją było ciut wcześniej naciągnąć.
Ten wariat wprawił go w podły nastrój, ludzie to dziwne stworzenia, nieracjonalne. Przeszukiwał cały parter, jego bystre oczy śmigały dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek dziwnego, szczególną uwagę zwracał na umeblowanie i ewentualne oznaki walki, poprzewracane krzesła i wszystko, co wyglądało nie na miejscu. Obstukiwał też stopami podłogę, gdzieś tam mogła się kryć milutka klapa, taka jak u niego w domu. Mała, ukryta, prowadząca do bezpiecznego schronienia... przynajmniej u niego, to jednak było miasto, spodziewał się po nim samych najgorszych rzeczy. Jak dotąd wcale nie pomagało mu rozwiać tych uprzedzeń, Wulfgar powoli dochodził do wniosku, że wszystko, co złe na tym świecie, musi pochodzić z miasta, choćby tak zwani stróżowie prawa. "Gdzie są kłopoty zawsze trafią się i te paskudy."
Panie Konradzie, niedługo będzie trzeba stąd znikać, nawet o tej porze i na takich uliczkach, świeży trup potrafi sprowadzić straże, może nie zjawią się zbyt szybko, może nawet wcale, ale nie chciałbym się z nimi spotkać, jeśli wbiją sobie do głów, że to my uszkodziliśmy tego człowieka przed domem, mogliśmy go wciągnąć do środka, mielibyśmy więcej czasu. Krew i zaraza, czemu dobre pomysły zawsze przychodzą tak późno. Bluznął szpetnie i zdwoił swoje wysiłki. Definitywnie nie lubił stróżów prawa, to nie było nic osobistego. Po prostu, zazwyczaj zupełnie nie pojmowali jego punktu widzenia.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
makk
Tawerniany Zabójca Trolli
Tawerniany Zabójca Trolli
Posty: 425
Rejestracja: sobota, 4 listopada 2006, 23:10
Numer GG: 6386578
Lokalizacja: Łódz
Kontakt:

Post autor: makk »

Riven Soulfly

Elf ze złością na twarzy schował miecz do pochwy i spojrzał ciekawie na kark mężczyzny, by obejrzeć znamie mężczyzny świadczące o jego konszachtach ze szurami. Po chwili odwrócił głowę i splunął.
- Nie rozumiem czemu ktokolwiek miałby kumać się z tymi śmieciami. - Pomyślał na głos. Skaveni byli znani posród elfiej rasy i nienawidzeni. Ale ludzie by zdobyć złoto, zaszczyty i inne dobra gotowi byli zaprzedać się demonom i skavenom, w ciągu swego krutkiego życia potrafili dokonać tyle zła i nikczemności jak nikt inny. Czasem Riv nie dziwił się swym braciom i siostrą które patrzyły na rasę ludzi jak na istoty drugiego sortu ale on sam już dawno zapomniał o ty uczuciu, był inny duchowo, a i nawet fizycznie.

Elf skierował się z Brochem na piętro. Zwalist najemnik mimo swej niedzwiedziej postury poruszał się zwinnie, co zauważył Riven, przyjacielskie skrzyżowanie mieczy napewno będzie ciekawym doświadczeniem. Słowa Wernera go zaskoczyły, najemnik był dość charakterystyczną postacią lecz nazwa oddziału.
- To ty służyłeś w Wilkach? - zapytał ciekawie. Teraz przypomiał sobie jak Klaus raz założył się z jednym z odziału Nocnych o beczkę spirytusu. Ale w sumie to kto wygrał nie pamiętał ponieważ rano obudził się z wielkim kacem. W wolnej chwili będzie musiał zapyać sie o to Brocha może on pamięta kto wygrał i czego dotyczył zakład.
- Ja należałem do Piątej Kompanii Mieczników Wolfenburskich, pod komnedą kapitana Johana Kroitza, wspaniałego wojownika i stratega. - "Który niestety zginął, jak wielu innych rozszarpany przez dziwacznego latającego demona." - Dokończył w myślach. "I po co, by takie ścierwo jak ten na ziemi spiskował razem ze szczurami dla których dobry jest jako niewolnik". Złość wzbierała w sercu elfa, jeżeli za sprawą stoją skaveni i mają więcej ludzkich popleczników Riv zabije ich wszystkich.
Obrazek Obrazek
Hope is the first step on the road to disappointment.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Wydawało mi się, że widziałem już wiele, ale jeśli jest tak jak mówisz Wernerze, to ten kundel nie zasługuje na spokój w królestwie Morra. Zadawanie się, a już tym bardziej sprzymierzanie się z tym gównem, bo tylko tak mogę nazwać Skaveny, stanowczo przekracza granicę człowieczeństwa. - powiedział, a jego słowa emanowały złością. Podczas przeszukiwań cały czas rozmyślał o tej sytuacji.
"Wygląda na to, że nawet stolica Imperium nie jest pozbawiona nieczystości. Oczywiście ktoś musi posprzątać. Całe szczęście padło na nas..." - pomyślał. Dobrze wiedział, że drużyna nie odpuści, póki nie rozwiąże tej sprawy. On sam też nie chciał być wyjątkiem.
Faktycznie, masz rację Wulfgarze. Co prawda jesteśmy niewinni, ale w razie problemów ze strażą nie mamy na to żadnych dowodów, oprócz tego trupa na górze. Już po niego idę.
Wyszedł na ulicę, przedtem rozglądając się dookoła czy nikogo nie ma, a następnie przeciągnął nieboszczyka do środka. Potem wylał wodę z pobliskiej beczki na ziemię, aby zetrzeć ślady krwi z bruku.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Megara »

Broch i Riven

Przeszukiwany dom okazał się być wspaniałą posiadłością. Urządzoną z przepychem i stylem. Wszędzie wisiały drogocenne obrazy, co krok napotykaliście również pieniądze, cenne przedmioty i biżuterię. Przeszukując piętro nie znaleźliście niczego ciekawego - wszystkie pomieszczenia były puste i w należytym ładzie.

Konrad i Wulfgar


Gdy przeszukiwaliście parter natknęli się na ślady walki w jadalni a także w sypialni, lecz tam również nie było śladu ojca chłopaka. Skierowali się zatem do piwnicy. Było to małe pomieszczenie wyłożone dużymi płytami, całe zastawione beczkami i skrzynkami. Gdy je przeszukiwaliście, Wulfgar natknął się na dziurę w podłodze za jednym ze składów z beczkami. Jedna z płyt była odsunięta na bok odsłaniając wam zejście w dół a także pierwsze, żelazne szczeble drabinki. Potem nie było nic prócz ciemności.

Na skutek waszego nawoływania, Broch i Riven szybko do was dołączyli.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Post autor: Serge »

Werner Broch

Broch przeszukiwał dom, konwersując jednocześnie z Rivenem. Słysząc pytanie Riv'a o służbę w "Nocnych Wilkach" Broch usmiechnął się lekko po czym powiedział:
- Byłem dowódcą "Nocnych Wilków", ale to długa historia. Z akcentem na byłem, gdyż oddział już praktycznie nie istnieje. Najpierw działaliśmy pod Bohsenfels – z ramienia hrabiego von Raukowa walczyliśmy z oblegającą miasto armią Tzeentch’a, potem jako jeden z tamtejszych oddziałów broniliśmy stolicę Hochlandu – Hernig. Mimo iż ostatecznie czempion Slaanesha zdobył mury z pomocą skaveńskich sojuszników, opór Hrabiego Leudenhofa i wszystkich oddziałów które tam wtedy walczyły drogo go kosztował. Zresztą, chyba o tym słyszałeś. Potem był Wolfenburg i blizna która zdobi mój policzek no i Middenheim, moje ukochane miasto... I koniec mojego oddziału... - najemnik uśmiechnął się krzywo nie zdradzając jednak żadnych konkretnych uczuć.
Brochowi bardzo odpowiadało towarzystwo Rivena. Widział w nim kompana do wspólnych opowieści i wymiany poglądów na temat inwazji Archaona. „Może będzie czas by przysiąść kiedyś przy piwie i porozmawiać o tamtych wydarzeniach”, pomyślał. Broch cenił i darzył szacunkiem odważnych i zahartowanych w bojach ludzi, a elf z pewnością do nich należał.
- A więc służyłeś w Miecznikach...Gdy to wszystko się skończy liczę na mały sparing z tobą, Rivienie...Z pewnością będziesz interesującym sparing-partnerem. I niech nie zwiedzie cię moja postura...przeczy ona bowiem szybkości z jaką poruszam się w walce... - uśmiechnął się do szermierza.
Z rozmowy z elfem wyrwało go nawoływanie Konrada i Wulgara które dochodziło z dołu. Wraz z szermierzem skierowali się więc do piwnic wielkiego domu, gdzie akolita i kłusownik pokazali im dziurę w podłodze.
Werner spojrzał do środka. Wewnątrz, prócz kilku stopni wszystko niknęło w mroku.
- Coś mi mówi że tamten truposz w pokoju nie działał sam...Skoro ojca chłopaka nie ma w domu to pewnie wynieśli go tym przejściem...Potrzebna nam będzie jakaś latarnia, albo pochodnia – rzucił – Czy ja się w ogóle tam zmieszczę? – stwierdził krytycznie patrząc na kompanów. Wiedząc jakiej postury był najemnik, na ich twarzach pojawił się uśmiech. - Ma któryś jakąś latarenkę przy sobie?
Broch przeklął w myślach fakt pozostawienia torby podróżnej w karczmie w której się zatrzymali. Miał tam dużą latarnię, która bardzo by im się teraz przydała. Jeśli nikt z towarzyszy nie ma latarni, najemnik rozejrzał się po piwnicy w poszukiwaniu jakiegoś źródła światła, które mogłoby im towarzyszyć. Jeśli i tu nic nie znalazł skierował się do góry. Gdyby latarnia bądź pochodnia się znalazły, schodzi jako pierwszy w dół zachowując ostrożność na żelaznych stopniach drabinki.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Zablokowany