[Świat Pasem] Pradawni Władcy

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pyron:
-Za kogo się uważasz, że sądzisz, iż naprawisz krzywdy, które domy powyrządzały sobie? Domy Wilka i Orła były najsłabiej zwaśnione, kilka nielicznych konfliktów, kilka kropel krwi...- syknął ktoś z rady, ale jedna z kobiet przerwała mu. -Nie wiemy, kim do konca jesteś, Pyronie... sam fakt, ze chcesz zjednoczyć Domy zakrawa na zadanie dla cudotwórcy. Wiemy, że to nasz przywódca Cię wyzwał, ale nie możesz wymagać od nas, byśmy przyjęci Cię jako przyjaciela. Nie mamy zamiaru okazywać agresji. Teraz idź, będzie więcej okazji do porozmawiania jutro.- zakończyła wskazując służbie, by odprowadziła rycerza do drzwi. Do Pyrona
Pavcioo i Nadir:
-Nie boje się niczego i nikogo. jestem niezniszczalny.- warknął Sotor w odpowiedzi. -Gdzie jest to coś, kapłanko?- mruknął, wstrzymując ręka Nadira. Kapłanka zasyczała i oparła się o blat ołtarza. -Oni wszyscy chcieli z nim walczyć i polegli! Jeśli koniecznie chcecie, to otworzę dla was wejście... potrafię to zrobić tylko ja i on... jesteście pewni?- zapytała, pochylając głowę.
Drizzt:
-Procentowo? Około 20. Najwięcej ma Namiestnik Mangaral - 40%, to nasz sąsiad.- odparł lisz. -A posłańców wypatrujemy zawsze.- dodał, chichocząc. -Czy masz jakieś konkretne zamiary, panie?- zapytał patrząc na drowa przez wizjer hełmu. Pod spodem Drizzt ujrzał nieskrywaną chęć walki...
Merenwen:
-Obyś się nie przeliczyła!- syknął Xazaax i wyciągnął rękę naprzód. Złośliwy uśmieszek skrzywił jego gębę. Zza sarkofagów wyszedł Alexander z ciemnym, żelazny mieczem, w szarej, zardzewiałej zbroi. Ryknął coś niezrozumiałego i ruszył naprzód. Carmen zaśmiała się i dobyła katany. -Idź na Xazaaxa, ja sobie pogadam z naszym starym kolegą...- i ruszyła naprzód. Merenwen zauważyła, że linka przyczepiona do jej paska zaczyna lewitować i wpełza między sarkofagi, niczym wąż...
Nefryta:
Sen.. przyszedł i przeniósł zmysły i świadomość. Przeniósł gdzieś daleko – do okrągłej sali. Nefryta otworzyła oczy – leżała na podium po środku. Na skraju o ścianę opierał się Bóg Agonii.
-Jestem z Ciebie dumny, Nefryto!- powiedział, uśmiechając się szeroko. Kilka upiorów z tyłu za nim zakotłowało się niespokojnie. -Przyszłaś do mnie? Chyba nie po pochwałę? Mów, jak mogę Ci pomóc?
Władczyni przyklękła-Jesteś Bogiem Agonii, a ja Twą Wysłanniczką... Czy to oznacza, że także muszę cierpieć? - zapyta. Bóg pokiwał przecząco głową. -Agonia to nasza broń.. nie ranimy siebie samych.
Nefryta westchnęła i milczała chwilę. Chciała zwierzyć się ze swych lęków i zmartwień, ale nei była pewna... pytająco spojrzała na bóstwo. Czy istota nadludzka nie uważa jej małych problemów za żałosne i śmieszne? Bycie samotną, bez własnej rodziny i przyszłości, z ukochanym o którym nie może mówić i myśleć, w czyjejś obecności... bóstwo uśmiechnęło się widząc jej myśli.
-Jesteś władczynią! Umocnij swą pozycję, odnajdź rodzinę i wynagródź im to, czego musieli doświadczyć. Gdy już będziesz dość potężna, będziesz mieć posłuch wśród ludzi i rozwiążesz ich problemy, wtedy oni pozwolą Ci zająć się własnymi. Niech ten czarownik zrobi coś by zyskać ich zaufanie... będziesz mogła się wtedy z tym ujawnić.- powiedział spokojnie. -Wstań!- powiedział, a gdy kobieta wstała podszedł do niej. -Przyszłosć... przyszłosć prezentuje sieświetnie. Twój sprzymierzeniec zapewnił pokój z resztą posłańców...- parsknął śmiechem. -To preludium do sielanki, moja droga!
- Boję się, że zbraknie mi sił. Nigdy tego nie pragnęłam... bycia Królową - zasmuciła się i spuściła wzrok zwieszając zrezygnowana głowę.
-Szukaj pociechy u Niego.- odparł bóg. -On Cię nie zawiedzie, będzie Ci dodawał sił... może i nie wiemy o nim wszystkiego, ale jego oddanie jest niekwestionowane.- zakończył i położył ręce na ramionach Władczyni. -Będę Ci pomagał stąd. W dalszym ciągu masz Moc Agonii. Kto jak kto, ale Ty musisz zachować siłę! Jesteś teraz Królową! Stanowisz przykład dla narodu!- powiedział, unosząc prawicę i jakby pokazując Nefrycie cos wielkiego. -Jeśli wystawisz mi świątynię i uda Ci się nawracać ludzi na mą wiarę, to będę w stanie mocniej Cię wspomóc. Może się to okazać lekarstwem na wiele problemów!-
Słysząc to Nefryta skrzywiła się lekko, nie chciała, by ludzie wyznawali Boga Agonii - zawsze kojarzył jej się z czymś złym, bolesnym... z cierpieniem. Kiwnęła jedynie głową i westchnęła. *To zbyt wiele...* pomyślała. –Chyba winnam już wrócić do swych obowiązków- stwierdziła.
-Pamiętaj, że Agonia to nasz oręż... oręż jest przeznaczony dla przeciwników- powiedział bóg i uniósł dłoń w geście pożegnania
[---]
Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju nie podnosząc się. Nie wiedziała, ile czasu mogło minąć, chyba niewiele, gdyż on nadal spał. Uśmiechnęła się. *Szukaj pociechy u niego... Nie, nie powinnam go chyba tak sobą obarczać* - pomyślała i pocałowała jego obie powieki. Dotknęła dłonią jego policzka i zapatrzona jak w najpiękniejszy wschód słońca zaczęła go delikatnie gładzić. On jednak otworzył oczy. Cos było w jego oczach. Cos co wywołało u Nefryty Dreszcz. Darkning zamknął je na chwilę. –Koszmar.... przypomniałem sobie, czemu przestałem sypiać...- westchnął zaciskajac powieki. –Powinniśmy się zająć światem realnym...- dodał i oparł czoło na jej obojczykach. Westchnął ciężko. –Przez trzy lata byłem głównie Zarimem. Zapomniałem już jak to jest - być człowiekiem, zapomniałem ile wiąże się z tym... przykrości...- podniósł głowę i popatrzył w oczy kobiecie. -I ile przyjemności...- pocałował ją w usta. Nefryta uśmiechnęła się słabo, przytrzymała go przy sobie i mocno zatopiła swe usta z jego w namiętnym pocałunku. Czuła, iż wyrządziła mu dużą krzywdę. Zdawał się być silny, lecz chyba przeceniła siłę człowieka skrytego pod maską Zarima. Nie mogła mu w żaden sposób chyba pomóc, jedynie oddać siebie i kochać. Nie było to wiele. Jeszcze tyle obowiązków na niego teraz spadnie... Zasmuciła się, i gdy w końcu go puściła wyszeptała jedynie "Przepraszam". Mężczyzna westchnął i jakby... urósł. Stał się silniejszy... –Nie masz za co. Pomagam Ci z własnej, nieprzymuszonej woli i chcę Ci pomagać nadal. Nie zniszczyła mnie przeszłość i zwykłe zagęszczenie problemów też mnie nie zmoże!- powiedział i ujął kobietą za bródkę. Zbliżył isę jeszcze bardziej. –Zobaczysz...- wyszeptał i pocałował ją raz jeszcze. Położył się po chwili na plecach i objął Ją.
-Co dziś będziesz chciała robić?- zapytał jakby zupełnie strząsając żal i smutek, które jeszcze przed chwilą zdawały się być dominującymi emocjami w jego duszy. Nefryta nie tyle wtuliła się w niego, lecz praktycznie się na nim położyła. Czuła bicie jego serca, uspokoiło ją to trochę. –Mówiłeś coś, że powinnam odpoczywać...- zaczęła. –Jak duża jest szansa, że będziesz mi mógł w tym towarzyszyć dziś?- zapytała niewinnie kreśląc palcem kręgi na jego nagim torsie. –-Większa, niż byś chciała- powiedział i zaczął się śmiać. Przyłożył swoja dłoń do jej dłoni i przycisnął do siebie. –Łaskoczesz...- zaśmiał się. –Zaraz Ci oddam!- dodał, śmiejąc się.
-Ty masz łaskotki?!- spytała i spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. Lecz szok szybko ustąpił miejsca niezwykle wrednemu i figlarnemu spojrzeniu... Wskoczyła na niego i zaczęła delikatnie łaskotać. Uważała przy tym bardzo, by go czasem nie podrapać.
-Hej, hej!- ujął ją za przeguby. –No.. wasza wysokość wykracza poza swoją sferę... będzie trzeba dyscyplinarnie ukarać... obłożyć grzywną...- zakończył i pocałował ją w usta. –Grzywna pobrana...- zaśmiał się i przejechał palcem po jej nagim ciele. Wzdłuż ramienia, potem w dół koło biodra... –Hmm.. może byśmy wreszcie wstali?- zaśmiał się, jakoś zupełnie się nie spiesząc do tego.
-Wstali?- zapytała zdziwiona kobieta. – Nie wiesz czasem, że twa Królowa jest osłabiona po walce i musi dużo odpoczywać...?- spojrzała na niego zalotnie. Rozbawionym spojrzeniem spłynęła z jego oczu w dół ciała i zmieniło się ono z wesołego w pożądliwe. Przechyliła głowę na bok i dotknęła go obiema dłońmi kładąc się na nim. –A jaką ja mam na ciebie nałożyć grzywnę za dyscyplinarne karanie Królowej- spytała po chwili szepcząc wprost do jego ucha.
-Mam nadzieję, ze będzie to bardzo delikatna kara... ale na pewno zasłużona....- powiedział ujmując ją jedną ręką w pasie, a drugą głaszcząc po łopatkach. Nefryta spojrzała się na niego władczym wzrokiem i uniosła jedną brew. –Chyba powinnam wziąć coś do pisania i zacząć notować twe wykroczenia...- pocałowała go w szyję. –Twe zachowanie jest karygodne- ugryzła go lekko. –Jak możesz tak się odnosić do Władczyni? - spytała przeciągając językiem aż do jego ucha. Darkning zadrżał na całym ciele. –Mmmmoże zapiszemy twe wykroczenia...- jego dłoń zatrzymała się miedzy jej piersiami... –Punkt po punkcie...- powiedział stosując pocałunek jako odstęp miedzy słowami.
-Moje? Moje?!- kobieta lekko poczerwiniała i udajac złość skrzywiła się, po czym chwyciwszy w dłoń jedna z poduszek uniosła ją do góry i go lekko udrzyła. –Ja mam prawo!- przydusiła poduszkę do jego twarzy i po chwili zajrzała zaciekawiona, czy już go "udusiła". Ten udawał martwego - leżał przez dłuższy czas z zamkniętymi oczyma aż wreszcie pod wpływem zdziwionego spojrzenia Władczyni przemówił –Wiesz... stanowisz prawo, ale jeszcze niczego nie spisałaś... dalej obowiazuje dawne prawo...- uśmiechnął się i.. zaczął się śmiać.
-Pfff....- prychnęła jedynie.- Stare prawo zakazujące wykorzystywania własnych kochanków i ukochanych, czy jak?- zapytała rozbawiona kładąc się na nim. –Chyba tego nikt mi nie zabroni...- zamruczała.
-Na pewno nie ja...- uśmiechnął się i położył ręce na pościeli. –Chyba jednak nie uczynisz mnie swym niewolnikiem... formalnie. Bo towarzysko to już nie musisz, co?- mrugnął do niej. Kobieta opuściła głowę i zaśmiała się. –Głuptas z ciebie, kochanie- pocałowała go. –Na co masz ochotę? Może tak nieformalnie to ja będę ci służyć nocą, byś ty w dzień jak najlepiej się sprawował jako mój doradca?- mrugnęła rozbawiona.
-Wiesz.. bardzo kusząca możliwość... ale jest już poranek i moja moc nad Tobą wygasła...- mężczyzna rozłożył bezradnie ręce. Kobieta podniosła głowę i spojrzała za okno. Promienie słoneczne spowodowały, że musiała zmrużyć oczy. Skrzywiła się.
-Już ranek..?- jęknęła –Ale tym razem niech twa władza sięgnie dnia... Czego pragnie mój Pan?- skubnęła wargami delikatnie jego ucho.
-Hmm... wiesz.. od dawna nie posiadałem takiej władzy...- powiedział udając w dość śmieszny sposób wyższość. –Pomyślmy... na początek...- zastanawiając się spojrzał na Nefrytę. -Na początek lekko, łatwo i przyjemnie, połóż się na wznak, pokażę Ci coś...-
-Hmm?- zamrugała oczami zdziwiona, lecz wzruszyła jedynie ramionami i kłaniając mu się lekko wykonała polecenie. Położyła się na plecach, obok niego i nieśmiało spytała: -Tak dobrze, Panie?- z ledwością powstrzymała się od uśmiechu i zachowała poważną minę.
-Doskonale...- powiedział i przyłożył dwa palce na karku i jeden tuż nad pośladkami. nacisnął lekko i kobieta poczuła ulgę, jakby ktoś zdjął dwie obręcze z jej ramion i ud. Coś jak gdy ściąga się obcisły kostium i wreszcie czuje faktyczną swobodę. –Zadowolona służka do wierniejsza służka... Prawda?- zapytał i położył się obok niej, obracają ja przodem do siebie. –Domyślasz się czego chcę teraz, prawda?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
-Jesteś głodny i spragniony?- spytała świdrując do pożądliwym spojrzeniem. –Czyli mam skoczyć po coś szybko do kuchni..?- nie wytrzymała i zaśmiała się. Darkning najpierw uniósł brwi, potem pokręcił głową, aż wreszcie ujął kobietę za potylicę, i pocałował raz w czoło...
-Och ty!- pocałował ją w nos.. –Jeśli będę głodny...- pocałował w usta. –...to zjem Ciebie... połknę w całości... jak słodką pastylkę... Najsłodszą...—szeptał, uśmiechając się.
-Smacznego- rzuciła szybko Nefryta i zapiszczała, gdyż zaczął ją łaskotać. Objęła go rękoma za szyję i nogami w pasie. –Będę już grzeczna...!- wydusiła z siebie śmiejąc się aż do łez.
-Grzeczna? Nie rób mi tego!- krzyknął czarownik i też zaczął się śmiać.
Ona w odpowiedzi zachichotała –Ale z ciebie głuptas...- mrugnęła do niego. –To co dzisiaj jak już wstaniemy? Masz ochotę na masaż i wspólną kąpiel? Delikatne pieszczoty i odrobinę perwersji jak znów wrócimy do sypialni? Romantyczną kolację przy świecach i upojną noc?- spytała kuszącym głosem. –Hmmm... Czytasz mi w myślach, wiesz?- zamruczał Darkning i popatrzył na Nefrytę. Pokręcił głową. –I jak tu być Ci Panem, jak wszystko wiesz lepiej?- zapytał z błogim uśmiechem.
-Hehehe... a co TERAZ sobie mój Pan życzy...?- spytała błądząc dłonią po jego ciele -mówiłam ci już...- zaczęła nie dając mu odpowiedzieć –że jesteś przystojny i mi się podobasz?-
-Nie mówiłaś... ale dzięki swej niesamowitej przenikliwości udało mi się to już wydedukować...- mężczyzna uśmiechnął się podejmując jej dłoń i całując ją. Potem pocałował nadgarstek, ramię, łokieć, przedramię, bark i szyję... uśmiechnął się. –A co jakbym miał w sobie troszkę z wampira?- pocałował ją w okolicy szczęki i w policzek.
-Z wampira? To oznacza, że gryziesz?- spytała niewinnie. –Ale to i tak lepsze od łaskotek... - zamyśliła się. –Ja mogę być jak mały kociak i drapać- mrugnęła do niego i delikatnie przejechała paznokciami od jego karku aż do krzyża.
-Chcesz parzyć ból z rozkoszą? Proponuję pozostać przy tym drugim...- odpowiedział lekko się krzywiąc, ale nie przestając się uśmiechać.
-Nie, nie chcę- zaśmiała się-Chcę, by memu ukochanemu... - pogładziła go po policzku -...było dobrze ze mną, jak najlepiej... - mruknęła i pocałowała go w usta.
Darkning przeciągnął się i odchylił głowę wstecz, gładząc kobietę wzdłuż linii kręgosłupa -Idylla, kochanie... idylla... -
Uśmiechnęła się i po chwili odezwała: -Mogę ją na chwilę przerwać pytaniem? -Oczywiście... - mężczyzna podniósł głowę. -Nie przerwiesz... zmienisz tylko jej charakter.. na moment- mrugnął do niej.
-Więc.. - zamilkła na chwilę zbierając słowa i odwagę -Jak dużo czasu bedziemy mogli ze sobą spędzać? Jak często... nocować... I chodzi mi tez o zwykłe spanie, po prostu przebywanie razem...
-Każdą noc... Nie wyobrażam sobie już innej... - pokręcił głowa. -Uzależniłaś mnie od siebie... - położył głowę na poduszkę i się śmiał. -Kto by pomyślał... - westchnął. -Za dnia będę się zajmował tysiącem spraw które ktoś musi załatwić, a załatwione być muszą dobrze... - skrzywił się lekko. -No patrz, jednak przerwałaś nastrój sielanki gadaniem o pracy! - uśmiechnął się z udawanym wyrzutem. -Chyba musisz mi to wynagrodzić... -
Przysunęła się do niego ochoczo i zaczęła składać drobne pocałunki na jego ciele. -Błagam o wybaczenie, Panie... - uśmiechnęła się. -Odwróć się na brzuch, pomasuję cię.... - zaproponowała szybko.
-Moze dam się udobruchać... zobaczymy- odparł czarownik z uśmiechem i obrócił sie na brzuch. Gdy tylko się odwrócił, usiadła na nim, poniżej jego pośladków i pochylając się zaczęła delikatnie masować i ugniatać jego ramiona, systematycznie i skrupulatnie rozchodząc się z masażem na boki i w dół. Nie przerywała, czasem lekko wzmacniała uścisk, układała dłonie w różny sposób i na wiele innych sposobów go masowała. Widać, robiła to już nie pierwszy raz. Zaczęła od delikatnego głaskania, skończyła na mocnym ugniataniu...
Mężczyzna pomrukiwał i stękał. -Jest mi za dobrze.. jeszcze trochę a utopię się w Twej miłości... - westchnął. -Wybacz.. ja.. ja nie jestem przyzwyczajony... - powiedział i przełknął ślinę. -Nie mogę tego przyjąć aż tyle na jeden raz... nadmiar sprawia, ze potem nie mamy ochoty na kolejny raz. - Powiedział, podnosząc się i całując ją. -Chdoźmy... - wziął ją za ręce. -Ubierzmy sie i oglądnijmy Twe włości... -
-Czyli już mi wybaczyłeś? - spytała. -Szczerze, to już nawet nie pamiętam co - zaśmiała się. -Możemy juz wstać, jak chcesz... Lecz zacznij sie lepiej szybko przyzwyczajać, bo w końcu mogę robić to, na co miałam ostatnio ochotę... - w jej głosie dało się słyszeć jakby nutkę żalu. -Lecz jak bardzo będzie ci to nie w smak, ograniczę się z tymi uczuciami, aż nie pogodzisz się ze swym losem- mrugnęła do niego i wstała.
-Ograniczmy się po prostu do nocy- powiedział i mrugnął do niej. -Chodźmy zmierzyć się z kolejnym dniem! - powiedział, biorąc ja za rękę. -Zacznijmy od ubrania się! - powiedział i wyciągnął ręce przed siebie. jego cień stężał i buchnął chmurą pyłu, który przybrał postać jego ubrania. -Ty spróbuj!- skinął głową na Nefrytę.
-Eeee... a nie nabrudzę w pokoju? - spytała kręcąc nosem na ten jego pył. Westchnęła i uczyniła to samo co on, lecz przymknęła oczy. Uwolniła chmurę dymu z taką łatwością, jakby to była już część jej myśli i woli, zaczęła ją kształtować w długą, szmaragdową suknię. Czuła ekscytację i jakby szczęście bijące od tego obłoku, który zdawał się odzwierciedlać nastawienie jej samej.
Delikatną postać Nefryty opinała teraz ciężka, zdobna suknia równie zielona, co trawa wiosną. Liczne rubiny i pawie oczka czyniły ją pstrą i pyszną, godna królowej. Darkning mógł się tylko pokłonić w uznaniu kunsztu konstrukcji i kroju. Górna część sukni odsłaniała ramiona, łokcie i nadgarstki, zakrywając całą resztę dość fantazyjnymi rękawiczkami, przypominającymi pnącza i liście. Biust skrywały dwie wnęki przypominające z wyglądu chmurę dymu, miejsce, gdzie część górna łączyła się ze środkową opinał pas wysadzany rubinami. Zdawało się, ze były one zatopione w szmaragdowym morzu delikatnego materiału. Dół był najcięższą częścią - składał się z dziesięciu pasów materiału zdobnego czarnymi symbolami. Pod spodem pasów był bardzo delikatny materiał, odbijający światło w bardzo widoczny sposób. Połyskiwał niczym latarnia. czarownik podał rękę Nefrycie i sprowadził ją po schodach...
-Za kogo się uważasz, że sądzisz, iż naprawisz krzywdy, które domy powyrządzały sobie? Domy Wilka i Orła były najsłabiej zwaśnione, kilka nielicznych konfliktów, kilka kropel krwi...- syknął ktoś z rady, ale jedna z kobiet przerwała mu. -Nie wiemy, kim do konca jesteś, Pyronie... sam fakt, ze chcesz zjednoczyć Domy zakrawa na zadanie dla cudotwórcy. Wiemy, że to nasz przywódca Cię wyzwał, ale nie możesz wymagać od nas, byśmy przyjęci Cię jako przyjaciela. Nie mamy zamiaru okazywać agresji. Teraz idź, będzie więcej okazji do porozmawiania jutro.- zakończyła wskazując służbie, by odprowadziła rycerza do drzwi. Do Pyrona
Pavcioo i Nadir:
-Nie boje się niczego i nikogo. jestem niezniszczalny.- warknął Sotor w odpowiedzi. -Gdzie jest to coś, kapłanko?- mruknął, wstrzymując ręka Nadira. Kapłanka zasyczała i oparła się o blat ołtarza. -Oni wszyscy chcieli z nim walczyć i polegli! Jeśli koniecznie chcecie, to otworzę dla was wejście... potrafię to zrobić tylko ja i on... jesteście pewni?- zapytała, pochylając głowę.
Drizzt:
-Procentowo? Około 20. Najwięcej ma Namiestnik Mangaral - 40%, to nasz sąsiad.- odparł lisz. -A posłańców wypatrujemy zawsze.- dodał, chichocząc. -Czy masz jakieś konkretne zamiary, panie?- zapytał patrząc na drowa przez wizjer hełmu. Pod spodem Drizzt ujrzał nieskrywaną chęć walki...
Merenwen:
-Obyś się nie przeliczyła!- syknął Xazaax i wyciągnął rękę naprzód. Złośliwy uśmieszek skrzywił jego gębę. Zza sarkofagów wyszedł Alexander z ciemnym, żelazny mieczem, w szarej, zardzewiałej zbroi. Ryknął coś niezrozumiałego i ruszył naprzód. Carmen zaśmiała się i dobyła katany. -Idź na Xazaaxa, ja sobie pogadam z naszym starym kolegą...- i ruszyła naprzód. Merenwen zauważyła, że linka przyczepiona do jej paska zaczyna lewitować i wpełza między sarkofagi, niczym wąż...
Nefryta:
Sen.. przyszedł i przeniósł zmysły i świadomość. Przeniósł gdzieś daleko – do okrągłej sali. Nefryta otworzyła oczy – leżała na podium po środku. Na skraju o ścianę opierał się Bóg Agonii.
-Jestem z Ciebie dumny, Nefryto!- powiedział, uśmiechając się szeroko. Kilka upiorów z tyłu za nim zakotłowało się niespokojnie. -Przyszłaś do mnie? Chyba nie po pochwałę? Mów, jak mogę Ci pomóc?
Władczyni przyklękła-Jesteś Bogiem Agonii, a ja Twą Wysłanniczką... Czy to oznacza, że także muszę cierpieć? - zapyta. Bóg pokiwał przecząco głową. -Agonia to nasza broń.. nie ranimy siebie samych.
Nefryta westchnęła i milczała chwilę. Chciała zwierzyć się ze swych lęków i zmartwień, ale nei była pewna... pytająco spojrzała na bóstwo. Czy istota nadludzka nie uważa jej małych problemów za żałosne i śmieszne? Bycie samotną, bez własnej rodziny i przyszłości, z ukochanym o którym nie może mówić i myśleć, w czyjejś obecności... bóstwo uśmiechnęło się widząc jej myśli.
-Jesteś władczynią! Umocnij swą pozycję, odnajdź rodzinę i wynagródź im to, czego musieli doświadczyć. Gdy już będziesz dość potężna, będziesz mieć posłuch wśród ludzi i rozwiążesz ich problemy, wtedy oni pozwolą Ci zająć się własnymi. Niech ten czarownik zrobi coś by zyskać ich zaufanie... będziesz mogła się wtedy z tym ujawnić.- powiedział spokojnie. -Wstań!- powiedział, a gdy kobieta wstała podszedł do niej. -Przyszłosć... przyszłosć prezentuje sieświetnie. Twój sprzymierzeniec zapewnił pokój z resztą posłańców...- parsknął śmiechem. -To preludium do sielanki, moja droga!
- Boję się, że zbraknie mi sił. Nigdy tego nie pragnęłam... bycia Królową - zasmuciła się i spuściła wzrok zwieszając zrezygnowana głowę.
-Szukaj pociechy u Niego.- odparł bóg. -On Cię nie zawiedzie, będzie Ci dodawał sił... może i nie wiemy o nim wszystkiego, ale jego oddanie jest niekwestionowane.- zakończył i położył ręce na ramionach Władczyni. -Będę Ci pomagał stąd. W dalszym ciągu masz Moc Agonii. Kto jak kto, ale Ty musisz zachować siłę! Jesteś teraz Królową! Stanowisz przykład dla narodu!- powiedział, unosząc prawicę i jakby pokazując Nefrycie cos wielkiego. -Jeśli wystawisz mi świątynię i uda Ci się nawracać ludzi na mą wiarę, to będę w stanie mocniej Cię wspomóc. Może się to okazać lekarstwem na wiele problemów!-
Słysząc to Nefryta skrzywiła się lekko, nie chciała, by ludzie wyznawali Boga Agonii - zawsze kojarzył jej się z czymś złym, bolesnym... z cierpieniem. Kiwnęła jedynie głową i westchnęła. *To zbyt wiele...* pomyślała. –Chyba winnam już wrócić do swych obowiązków- stwierdziła.
-Pamiętaj, że Agonia to nasz oręż... oręż jest przeznaczony dla przeciwników- powiedział bóg i uniósł dłoń w geście pożegnania
[---]
Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju nie podnosząc się. Nie wiedziała, ile czasu mogło minąć, chyba niewiele, gdyż on nadal spał. Uśmiechnęła się. *Szukaj pociechy u niego... Nie, nie powinnam go chyba tak sobą obarczać* - pomyślała i pocałowała jego obie powieki. Dotknęła dłonią jego policzka i zapatrzona jak w najpiękniejszy wschód słońca zaczęła go delikatnie gładzić. On jednak otworzył oczy. Cos było w jego oczach. Cos co wywołało u Nefryty Dreszcz. Darkning zamknął je na chwilę. –Koszmar.... przypomniałem sobie, czemu przestałem sypiać...- westchnął zaciskajac powieki. –Powinniśmy się zająć światem realnym...- dodał i oparł czoło na jej obojczykach. Westchnął ciężko. –Przez trzy lata byłem głównie Zarimem. Zapomniałem już jak to jest - być człowiekiem, zapomniałem ile wiąże się z tym... przykrości...- podniósł głowę i popatrzył w oczy kobiecie. -I ile przyjemności...- pocałował ją w usta. Nefryta uśmiechnęła się słabo, przytrzymała go przy sobie i mocno zatopiła swe usta z jego w namiętnym pocałunku. Czuła, iż wyrządziła mu dużą krzywdę. Zdawał się być silny, lecz chyba przeceniła siłę człowieka skrytego pod maską Zarima. Nie mogła mu w żaden sposób chyba pomóc, jedynie oddać siebie i kochać. Nie było to wiele. Jeszcze tyle obowiązków na niego teraz spadnie... Zasmuciła się, i gdy w końcu go puściła wyszeptała jedynie "Przepraszam". Mężczyzna westchnął i jakby... urósł. Stał się silniejszy... –Nie masz za co. Pomagam Ci z własnej, nieprzymuszonej woli i chcę Ci pomagać nadal. Nie zniszczyła mnie przeszłość i zwykłe zagęszczenie problemów też mnie nie zmoże!- powiedział i ujął kobietą za bródkę. Zbliżył isę jeszcze bardziej. –Zobaczysz...- wyszeptał i pocałował ją raz jeszcze. Położył się po chwili na plecach i objął Ją.
-Co dziś będziesz chciała robić?- zapytał jakby zupełnie strząsając żal i smutek, które jeszcze przed chwilą zdawały się być dominującymi emocjami w jego duszy. Nefryta nie tyle wtuliła się w niego, lecz praktycznie się na nim położyła. Czuła bicie jego serca, uspokoiło ją to trochę. –Mówiłeś coś, że powinnam odpoczywać...- zaczęła. –Jak duża jest szansa, że będziesz mi mógł w tym towarzyszyć dziś?- zapytała niewinnie kreśląc palcem kręgi na jego nagim torsie. –-Większa, niż byś chciała- powiedział i zaczął się śmiać. Przyłożył swoja dłoń do jej dłoni i przycisnął do siebie. –Łaskoczesz...- zaśmiał się. –Zaraz Ci oddam!- dodał, śmiejąc się.
-Ty masz łaskotki?!- spytała i spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. Lecz szok szybko ustąpił miejsca niezwykle wrednemu i figlarnemu spojrzeniu... Wskoczyła na niego i zaczęła delikatnie łaskotać. Uważała przy tym bardzo, by go czasem nie podrapać.
-Hej, hej!- ujął ją za przeguby. –No.. wasza wysokość wykracza poza swoją sferę... będzie trzeba dyscyplinarnie ukarać... obłożyć grzywną...- zakończył i pocałował ją w usta. –Grzywna pobrana...- zaśmiał się i przejechał palcem po jej nagim ciele. Wzdłuż ramienia, potem w dół koło biodra... –Hmm.. może byśmy wreszcie wstali?- zaśmiał się, jakoś zupełnie się nie spiesząc do tego.
-Wstali?- zapytała zdziwiona kobieta. – Nie wiesz czasem, że twa Królowa jest osłabiona po walce i musi dużo odpoczywać...?- spojrzała na niego zalotnie. Rozbawionym spojrzeniem spłynęła z jego oczu w dół ciała i zmieniło się ono z wesołego w pożądliwe. Przechyliła głowę na bok i dotknęła go obiema dłońmi kładąc się na nim. –A jaką ja mam na ciebie nałożyć grzywnę za dyscyplinarne karanie Królowej- spytała po chwili szepcząc wprost do jego ucha.
-Mam nadzieję, ze będzie to bardzo delikatna kara... ale na pewno zasłużona....- powiedział ujmując ją jedną ręką w pasie, a drugą głaszcząc po łopatkach. Nefryta spojrzała się na niego władczym wzrokiem i uniosła jedną brew. –Chyba powinnam wziąć coś do pisania i zacząć notować twe wykroczenia...- pocałowała go w szyję. –Twe zachowanie jest karygodne- ugryzła go lekko. –Jak możesz tak się odnosić do Władczyni? - spytała przeciągając językiem aż do jego ucha. Darkning zadrżał na całym ciele. –Mmmmoże zapiszemy twe wykroczenia...- jego dłoń zatrzymała się miedzy jej piersiami... –Punkt po punkcie...- powiedział stosując pocałunek jako odstęp miedzy słowami.
-Moje? Moje?!- kobieta lekko poczerwiniała i udajac złość skrzywiła się, po czym chwyciwszy w dłoń jedna z poduszek uniosła ją do góry i go lekko udrzyła. –Ja mam prawo!- przydusiła poduszkę do jego twarzy i po chwili zajrzała zaciekawiona, czy już go "udusiła". Ten udawał martwego - leżał przez dłuższy czas z zamkniętymi oczyma aż wreszcie pod wpływem zdziwionego spojrzenia Władczyni przemówił –Wiesz... stanowisz prawo, ale jeszcze niczego nie spisałaś... dalej obowiazuje dawne prawo...- uśmiechnął się i.. zaczął się śmiać.
-Pfff....- prychnęła jedynie.- Stare prawo zakazujące wykorzystywania własnych kochanków i ukochanych, czy jak?- zapytała rozbawiona kładąc się na nim. –Chyba tego nikt mi nie zabroni...- zamruczała.
-Na pewno nie ja...- uśmiechnął się i położył ręce na pościeli. –Chyba jednak nie uczynisz mnie swym niewolnikiem... formalnie. Bo towarzysko to już nie musisz, co?- mrugnął do niej. Kobieta opuściła głowę i zaśmiała się. –Głuptas z ciebie, kochanie- pocałowała go. –Na co masz ochotę? Może tak nieformalnie to ja będę ci służyć nocą, byś ty w dzień jak najlepiej się sprawował jako mój doradca?- mrugnęła rozbawiona.
-Wiesz.. bardzo kusząca możliwość... ale jest już poranek i moja moc nad Tobą wygasła...- mężczyzna rozłożył bezradnie ręce. Kobieta podniosła głowę i spojrzała za okno. Promienie słoneczne spowodowały, że musiała zmrużyć oczy. Skrzywiła się.
-Już ranek..?- jęknęła –Ale tym razem niech twa władza sięgnie dnia... Czego pragnie mój Pan?- skubnęła wargami delikatnie jego ucho.
-Hmm... wiesz.. od dawna nie posiadałem takiej władzy...- powiedział udając w dość śmieszny sposób wyższość. –Pomyślmy... na początek...- zastanawiając się spojrzał na Nefrytę. -Na początek lekko, łatwo i przyjemnie, połóż się na wznak, pokażę Ci coś...-
-Hmm?- zamrugała oczami zdziwiona, lecz wzruszyła jedynie ramionami i kłaniając mu się lekko wykonała polecenie. Położyła się na plecach, obok niego i nieśmiało spytała: -Tak dobrze, Panie?- z ledwością powstrzymała się od uśmiechu i zachowała poważną minę.
-Doskonale...- powiedział i przyłożył dwa palce na karku i jeden tuż nad pośladkami. nacisnął lekko i kobieta poczuła ulgę, jakby ktoś zdjął dwie obręcze z jej ramion i ud. Coś jak gdy ściąga się obcisły kostium i wreszcie czuje faktyczną swobodę. –Zadowolona służka do wierniejsza służka... Prawda?- zapytał i położył się obok niej, obracają ja przodem do siebie. –Domyślasz się czego chcę teraz, prawda?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
-Jesteś głodny i spragniony?- spytała świdrując do pożądliwym spojrzeniem. –Czyli mam skoczyć po coś szybko do kuchni..?- nie wytrzymała i zaśmiała się. Darkning najpierw uniósł brwi, potem pokręcił głową, aż wreszcie ujął kobietę za potylicę, i pocałował raz w czoło...
-Och ty!- pocałował ją w nos.. –Jeśli będę głodny...- pocałował w usta. –...to zjem Ciebie... połknę w całości... jak słodką pastylkę... Najsłodszą...—szeptał, uśmiechając się.
-Smacznego- rzuciła szybko Nefryta i zapiszczała, gdyż zaczął ją łaskotać. Objęła go rękoma za szyję i nogami w pasie. –Będę już grzeczna...!- wydusiła z siebie śmiejąc się aż do łez.
-Grzeczna? Nie rób mi tego!- krzyknął czarownik i też zaczął się śmiać.
Ona w odpowiedzi zachichotała –Ale z ciebie głuptas...- mrugnęła do niego. –To co dzisiaj jak już wstaniemy? Masz ochotę na masaż i wspólną kąpiel? Delikatne pieszczoty i odrobinę perwersji jak znów wrócimy do sypialni? Romantyczną kolację przy świecach i upojną noc?- spytała kuszącym głosem. –Hmmm... Czytasz mi w myślach, wiesz?- zamruczał Darkning i popatrzył na Nefrytę. Pokręcił głową. –I jak tu być Ci Panem, jak wszystko wiesz lepiej?- zapytał z błogim uśmiechem.
-Hehehe... a co TERAZ sobie mój Pan życzy...?- spytała błądząc dłonią po jego ciele -mówiłam ci już...- zaczęła nie dając mu odpowiedzieć –że jesteś przystojny i mi się podobasz?-
-Nie mówiłaś... ale dzięki swej niesamowitej przenikliwości udało mi się to już wydedukować...- mężczyzna uśmiechnął się podejmując jej dłoń i całując ją. Potem pocałował nadgarstek, ramię, łokieć, przedramię, bark i szyję... uśmiechnął się. –A co jakbym miał w sobie troszkę z wampira?- pocałował ją w okolicy szczęki i w policzek.
-Z wampira? To oznacza, że gryziesz?- spytała niewinnie. –Ale to i tak lepsze od łaskotek... - zamyśliła się. –Ja mogę być jak mały kociak i drapać- mrugnęła do niego i delikatnie przejechała paznokciami od jego karku aż do krzyża.
-Chcesz parzyć ból z rozkoszą? Proponuję pozostać przy tym drugim...- odpowiedział lekko się krzywiąc, ale nie przestając się uśmiechać.
-Nie, nie chcę- zaśmiała się-Chcę, by memu ukochanemu... - pogładziła go po policzku -...było dobrze ze mną, jak najlepiej... - mruknęła i pocałowała go w usta.
Darkning przeciągnął się i odchylił głowę wstecz, gładząc kobietę wzdłuż linii kręgosłupa -Idylla, kochanie... idylla... -
Uśmiechnęła się i po chwili odezwała: -Mogę ją na chwilę przerwać pytaniem? -Oczywiście... - mężczyzna podniósł głowę. -Nie przerwiesz... zmienisz tylko jej charakter.. na moment- mrugnął do niej.
-Więc.. - zamilkła na chwilę zbierając słowa i odwagę -Jak dużo czasu bedziemy mogli ze sobą spędzać? Jak często... nocować... I chodzi mi tez o zwykłe spanie, po prostu przebywanie razem...
-Każdą noc... Nie wyobrażam sobie już innej... - pokręcił głowa. -Uzależniłaś mnie od siebie... - położył głowę na poduszkę i się śmiał. -Kto by pomyślał... - westchnął. -Za dnia będę się zajmował tysiącem spraw które ktoś musi załatwić, a załatwione być muszą dobrze... - skrzywił się lekko. -No patrz, jednak przerwałaś nastrój sielanki gadaniem o pracy! - uśmiechnął się z udawanym wyrzutem. -Chyba musisz mi to wynagrodzić... -
Przysunęła się do niego ochoczo i zaczęła składać drobne pocałunki na jego ciele. -Błagam o wybaczenie, Panie... - uśmiechnęła się. -Odwróć się na brzuch, pomasuję cię.... - zaproponowała szybko.
-Moze dam się udobruchać... zobaczymy- odparł czarownik z uśmiechem i obrócił sie na brzuch. Gdy tylko się odwrócił, usiadła na nim, poniżej jego pośladków i pochylając się zaczęła delikatnie masować i ugniatać jego ramiona, systematycznie i skrupulatnie rozchodząc się z masażem na boki i w dół. Nie przerywała, czasem lekko wzmacniała uścisk, układała dłonie w różny sposób i na wiele innych sposobów go masowała. Widać, robiła to już nie pierwszy raz. Zaczęła od delikatnego głaskania, skończyła na mocnym ugniataniu...
Mężczyzna pomrukiwał i stękał. -Jest mi za dobrze.. jeszcze trochę a utopię się w Twej miłości... - westchnął. -Wybacz.. ja.. ja nie jestem przyzwyczajony... - powiedział i przełknął ślinę. -Nie mogę tego przyjąć aż tyle na jeden raz... nadmiar sprawia, ze potem nie mamy ochoty na kolejny raz. - Powiedział, podnosząc się i całując ją. -Chdoźmy... - wziął ją za ręce. -Ubierzmy sie i oglądnijmy Twe włości... -
-Czyli już mi wybaczyłeś? - spytała. -Szczerze, to już nawet nie pamiętam co - zaśmiała się. -Możemy juz wstać, jak chcesz... Lecz zacznij sie lepiej szybko przyzwyczajać, bo w końcu mogę robić to, na co miałam ostatnio ochotę... - w jej głosie dało się słyszeć jakby nutkę żalu. -Lecz jak bardzo będzie ci to nie w smak, ograniczę się z tymi uczuciami, aż nie pogodzisz się ze swym losem- mrugnęła do niego i wstała.
-Ograniczmy się po prostu do nocy- powiedział i mrugnął do niej. -Chodźmy zmierzyć się z kolejnym dniem! - powiedział, biorąc ja za rękę. -Zacznijmy od ubrania się! - powiedział i wyciągnął ręce przed siebie. jego cień stężał i buchnął chmurą pyłu, który przybrał postać jego ubrania. -Ty spróbuj!- skinął głową na Nefrytę.
-Eeee... a nie nabrudzę w pokoju? - spytała kręcąc nosem na ten jego pył. Westchnęła i uczyniła to samo co on, lecz przymknęła oczy. Uwolniła chmurę dymu z taką łatwością, jakby to była już część jej myśli i woli, zaczęła ją kształtować w długą, szmaragdową suknię. Czuła ekscytację i jakby szczęście bijące od tego obłoku, który zdawał się odzwierciedlać nastawienie jej samej.
Delikatną postać Nefryty opinała teraz ciężka, zdobna suknia równie zielona, co trawa wiosną. Liczne rubiny i pawie oczka czyniły ją pstrą i pyszną, godna królowej. Darkning mógł się tylko pokłonić w uznaniu kunsztu konstrukcji i kroju. Górna część sukni odsłaniała ramiona, łokcie i nadgarstki, zakrywając całą resztę dość fantazyjnymi rękawiczkami, przypominającymi pnącza i liście. Biust skrywały dwie wnęki przypominające z wyglądu chmurę dymu, miejsce, gdzie część górna łączyła się ze środkową opinał pas wysadzany rubinami. Zdawało się, ze były one zatopione w szmaragdowym morzu delikatnego materiału. Dół był najcięższą częścią - składał się z dziesięciu pasów materiału zdobnego czarnymi symbolami. Pod spodem pasów był bardzo delikatny materiał, odbijający światło w bardzo widoczny sposób. Połyskiwał niczym latarnia. czarownik podał rękę Nefrycie i sprowadził ją po schodach...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Jestesmy! Po to tu przybylismy i... przerwał i skłonił głowę. Spojrzał na Pavciaaa. W spojrzeniu tym byla prosba o wybaczenie... Jednak nie powiedział nic. Pragnał walki. Gdyby portal otworzył sie od razu skoczył by do niego jeszcze przed Sotorem.
Jestesmy! Po to tu przybylismy i... przerwał i skłonił głowę. Spojrzał na Pavciaaa. W spojrzeniu tym byla prosba o wybaczenie... Jednak nie powiedział nic. Pragnał walki. Gdyby portal otworzył sie od razu skoczył by do niego jeszcze przed Sotorem.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
W takim razie żegnajcie... Wyszedł na ulice z ponurą miną... Jedyną rzeczą jaką pragnął to iść spać. Może jeszcze porozmawiam z tą kapłanką, może mi coś doradzi? Poszedł do karczmy powłócząc nogami, miał już dość wrażeń na dzisiaj. Gdy wreszcie doszedł do karczmy i poczuł zapach smażonego mięsa poczuł się troszke lepiej. W środku nie było kapłanki. Poszedł do góry, zamknął się w swoim pokoju, uchylił okno, zasunął zasłony. Zdjął pancerz i rzucił się na łóżko. Może znów mnie ktoś odwiedzi... No i muszę koniecznie jutro porozmawiać z tą kapłanką! Koniecznie. Zczołgał się z łóżka i padł na kolana dziekując Luvionie za przeżyty dzień i prosząc o błogosławieństwo na kolejny. Gdy skończył zatopił głowę w poduszkę i... zasnął.
W takim razie żegnajcie... Wyszedł na ulice z ponurą miną... Jedyną rzeczą jaką pragnął to iść spać. Może jeszcze porozmawiam z tą kapłanką, może mi coś doradzi? Poszedł do karczmy powłócząc nogami, miał już dość wrażeń na dzisiaj. Gdy wreszcie doszedł do karczmy i poczuł zapach smażonego mięsa poczuł się troszke lepiej. W środku nie było kapłanki. Poszedł do góry, zamknął się w swoim pokoju, uchylił okno, zasunął zasłony. Zdjął pancerz i rzucił się na łóżko. Może znów mnie ktoś odwiedzi... No i muszę koniecznie jutro porozmawiać z tą kapłanką! Koniecznie. Zczołgał się z łóżka i padł na kolana dziekując Luvionie za przeżyty dzień i prosząc o błogosławieństwo na kolejny. Gdy skończył zatopił głowę w poduszkę i... zasnął.
Fuck?

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Pavciooo:
Skoro Sotor twierdzi, że jest niezniszczalny to nie mamy się czego bać... Sotorze, ty spróbuj go związać walką a my go w tym czasie z dystansu ostrzelamy... Przyprowadzić mi tu magów i dystansowców- rzekł do jednego z ośmiu a po chwili gdy wszyscy juz się zebrali powiedział: Otwórz to wejście, poradzimy sobie z nim, wkońcy "gdy wrogów kupa i Herkules dupa"... Zabić drania!- Wykrzyczał ostatnie zdanie i wskazał na wrota wyciągając swoją kuszę.
Skoro Sotor twierdzi, że jest niezniszczalny to nie mamy się czego bać... Sotorze, ty spróbuj go związać walką a my go w tym czasie z dystansu ostrzelamy... Przyprowadzić mi tu magów i dystansowców- rzekł do jednego z ośmiu a po chwili gdy wszyscy juz się zebrali powiedział: Otwórz to wejście, poradzimy sobie z nim, wkońcy "gdy wrogów kupa i Herkules dupa"... Zabić drania!- Wykrzyczał ostatnie zdanie i wskazał na wrota wyciągając swoją kuszę.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pavcioo i Nadir:
-Może i jestem niezniszczalny, ale uwięzić mnie się da. Chcę wiedzieć, z kim lub raczej czym będziemy mieć do czynienia!- mruknął, ale kapłanka milczała. Wreszcie wykrztusiła z siebie -Ja.. nie mogę nic powiedzieć...- zabrała się za odprawianie rytuału a Sotor spojrzał na jej twarz - w oczy. Obrócił się do reszty i wpierw wskazał na oczy a potem wykonał przeczący gest rękami. Kapłanka byłą ślepa, może nawet nie wie, co jej się stało...
-Dobra, jeśli to coś da się zabić, to będzie świetnie. Przy okazji zobaczycie, do czego jest zdolna istota tchnięta mocą Agonii... można powiedzieć, ze jestem tu z rozkazu pomocnika Władczyni Agonii - w charakterze pomocy i.. początku sprzymierzenia. To samo Caskullis.-wskazał na kobietę powoli i dostojnie wychodzącą z pojazdu. Miała w ręce coś na kształt katany, ale jakby złożoną z pięciu ostrzy.
Pyron:
Na "odwiedziny" nie musiał długo czekać. -Obudź się, wysłanniku Luviony. Mamy do pogadania...- gdy tylko się obrócił ujrzał tamtego sukkuba, stojącego u końca łoża z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Demonica przekrzywiła głowę i się uśmiechnęła. -No chyba się mnie nie lękasz? Przecież bym Cię nie budziła, jakbym chciała wykorzystać albo zabić, co?- zachichotała. -Mój Pan będzie chciał się z Tobą też rozmówic, ale póki co ma problemy delikatnej natury, więc...- rozłożyła ręce eksponując słusznych rozmiarów biust. Teraz będziesz miał problem, bo każę Ci skupić się na tym, co mówię, skarbie![/i]- mrugnęła do niego, przejeżdżając ręką po biuście. -Dom smoka rozpadnie się na dwa kolejne domy jeszcze tej nocy i nie możesz z tym nic zrobić... ale będzie to poniekąd korzystne – słuchaj: Twa obecność jedynie pogorszy sprawę. Będzie trzeba zadziałać militarnie. Powstanie Blok Smoka i Smoczycy - oczywiście wiesz czemu. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn w radzie? - nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, jak dokona się rozłam. Powinieneś stanąć po stronie tych kobiet... nie to nie zrażenie ani coś, ale tamci dwaj to bracia przywódcy, a z kolei kobiety nigdy go nie lubiły, bo miał odmienne preferencje...- sukkubem zatrzęsło na całym ciele i postać spuściła wzrok. Trzeba przyznać, że tak wyglądała uroczo, tylko, ze sukkub pozostanie sukkubem, jakby nie wyglądał...
-Obrzydlistwo.- skomentowała poprzednią wypowiedź. –No w każdym razie musisz wspomóc te kobiety w walce, bo dojdzie do zamieszek i do gry wejdą drakoni, a tego przecież nie chcemy, prawda?- dodała pochylając się nad Pyrinem i patrząc w jego oczy. -Świetnie!- obróciła się od okna i oparła na balustradzie, nim mężczyzna mógł odpowiedzieć. -Chcesz jeszcze czegoś?- zapytała, patrząc na niego niewinnym, jak na parę drapieżnych kocich oczu, wzrokiem.
-Może i jestem niezniszczalny, ale uwięzić mnie się da. Chcę wiedzieć, z kim lub raczej czym będziemy mieć do czynienia!- mruknął, ale kapłanka milczała. Wreszcie wykrztusiła z siebie -Ja.. nie mogę nic powiedzieć...- zabrała się za odprawianie rytuału a Sotor spojrzał na jej twarz - w oczy. Obrócił się do reszty i wpierw wskazał na oczy a potem wykonał przeczący gest rękami. Kapłanka byłą ślepa, może nawet nie wie, co jej się stało...
-Dobra, jeśli to coś da się zabić, to będzie świetnie. Przy okazji zobaczycie, do czego jest zdolna istota tchnięta mocą Agonii... można powiedzieć, ze jestem tu z rozkazu pomocnika Władczyni Agonii - w charakterze pomocy i.. początku sprzymierzenia. To samo Caskullis.-wskazał na kobietę powoli i dostojnie wychodzącą z pojazdu. Miała w ręce coś na kształt katany, ale jakby złożoną z pięciu ostrzy.
Pyron:
Na "odwiedziny" nie musiał długo czekać. -Obudź się, wysłanniku Luviony. Mamy do pogadania...- gdy tylko się obrócił ujrzał tamtego sukkuba, stojącego u końca łoża z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Demonica przekrzywiła głowę i się uśmiechnęła. -No chyba się mnie nie lękasz? Przecież bym Cię nie budziła, jakbym chciała wykorzystać albo zabić, co?- zachichotała. -Mój Pan będzie chciał się z Tobą też rozmówic, ale póki co ma problemy delikatnej natury, więc...- rozłożyła ręce eksponując słusznych rozmiarów biust. Teraz będziesz miał problem, bo każę Ci skupić się na tym, co mówię, skarbie![/i]- mrugnęła do niego, przejeżdżając ręką po biuście. -Dom smoka rozpadnie się na dwa kolejne domy jeszcze tej nocy i nie możesz z tym nic zrobić... ale będzie to poniekąd korzystne – słuchaj: Twa obecność jedynie pogorszy sprawę. Będzie trzeba zadziałać militarnie. Powstanie Blok Smoka i Smoczycy - oczywiście wiesz czemu. Dwie kobiety i dwóch mężczyzn w radzie? - nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć, jak dokona się rozłam. Powinieneś stanąć po stronie tych kobiet... nie to nie zrażenie ani coś, ale tamci dwaj to bracia przywódcy, a z kolei kobiety nigdy go nie lubiły, bo miał odmienne preferencje...- sukkubem zatrzęsło na całym ciele i postać spuściła wzrok. Trzeba przyznać, że tak wyglądała uroczo, tylko, ze sukkub pozostanie sukkubem, jakby nie wyglądał...
-Obrzydlistwo.- skomentowała poprzednią wypowiedź. –No w każdym razie musisz wspomóc te kobiety w walce, bo dojdzie do zamieszek i do gry wejdą drakoni, a tego przecież nie chcemy, prawda?- dodała pochylając się nad Pyrinem i patrząc w jego oczy. -Świetnie!- obróciła się od okna i oparła na balustradzie, nim mężczyzna mógł odpowiedzieć. -Chcesz jeszcze czegoś?- zapytała, patrząc na niego niewinnym, jak na parę drapieżnych kocich oczu, wzrokiem.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Nie raz i nie dwa przekonałem się, że ślepi potrafią widzieć niektóre rzeczy lepiej niż zdrowi. Nie martw się Sotorze, będziemy robić wszystko by uchronić cię od więzienia. Jesteś naszą główną siła w tej walce. Mozesz na mnie liczyc. rzekł Nadir i skinał głową.
A teraz gotujmy się do boju. rzucił jeszcze po czym chwycił łuk naciągnął jedną strzałę, kolejne dwie wziął w zęby, by szybciej wystrzelic kolejne pociski.
Nie raz i nie dwa przekonałem się, że ślepi potrafią widzieć niektóre rzeczy lepiej niż zdrowi. Nie martw się Sotorze, będziemy robić wszystko by uchronić cię od więzienia. Jesteś naszą główną siła w tej walce. Mozesz na mnie liczyc. rzekł Nadir i skinał głową.
A teraz gotujmy się do boju. rzucił jeszcze po czym chwycił łuk naciągnął jedną strzałę, kolejne dwie wziął w zęby, by szybciej wystrzelic kolejne pociski.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Pavciooo:
Upewnił się, że jego kusza jest nabita a szable na swoich miejscach, po czym rzekł do Sotora: Co do pomocnika Agonii i twojego pojawienia się tutaj porozmawiamy po bitwie. Czas na walkę!- Krzyknął gdy przejście się otwarło i wskazał owe wejście wojsku, po czym ruszył za Sotorem, który napewno ruszył gdy tylko wejście się otworzyło.
Upewnił się, że jego kusza jest nabita a szable na swoich miejscach, po czym rzekł do Sotora: Co do pomocnika Agonii i twojego pojawienia się tutaj porozmawiamy po bitwie. Czas na walkę!- Krzyknął gdy przejście się otwarło i wskazał owe wejście wojsku, po czym ruszył za Sotorem, który napewno ruszył gdy tylko wejście się otworzyło.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Nie... to wszystko. Do zobaczenia! Uśmiechem pożegnał odlatującą demonicę. Myślał nad tym co powiedziała, długo, lecz w końcu zasnął. Śniła mu się potęga, magia i moc. Obudziły go promienie słońca uderzające go w twarz. Rozejrzał się po pokoju. Ubrał się i wyszedł, zszedł na dół w poszukiwaniu starej elfki.[/i]
Nie... to wszystko. Do zobaczenia! Uśmiechem pożegnał odlatującą demonicę. Myślał nad tym co powiedziała, długo, lecz w końcu zasnął. Śniła mu się potęga, magia i moc. Obudziły go promienie słońca uderzające go w twarz. Rozejrzał się po pokoju. Ubrał się i wyszedł, zszedł na dół w poszukiwaniu starej elfki.[/i]
Fuck?

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pavcioo i Nadir:
Sotor stworzył z płomieni miecz i topór obusieczny i podsumował parsknięciem śmiechu i klepnięciem w ramię tekst nadira. -Martw się o siebie, żądza walki jest dobra, ale tu trzeba działać ostrożnie!- Zwykły śmiertelnik zapewne używałby oręża Sotora jako broni dwuręcznych, ale nieumarły wydawał się kpić z takowych norm. -Przydałaby się trzecia ręką na tłuczek...- mruknął mając na myśli najwyraźniej trzecią broń. Na mieczu napisano "nóż" zaś na toporze "siekiera" i to runicznym pismem, zapewne dawało to obraz poczucia humoru właściciela.
Wszyscy przekroczyli stworzony portal, jednak, gdy przekroczyła go Vei ten zamknął się. -Przeciążenie. Ta kobieta byłą za słaba by przepuścić więcej osób.. jak przypuszczałem.- mruknął Sotor i rozglądnął się po terenie. Inni uczynili to samo. Była to jaskinia, której sklepienie spowite było w mroku. Światło bijące od Sotora nie sięgało tak daleko. -Strop na jakieś dwie staje od nas...- mruknął Sotor. -Ciekawe, jakiego wzrostu jest lokator.- rozglądnął się raz jeszcze. Z pieczary prowadzą cztery wyjścia. jedno całkiem malutkie - Sotor się nie zmieści. Drugie jest olbrzymie - niewiele mniejsze od samej sali, następne jest jakby o połowę mniejsze, a ostatnie wydaje się być "najśredniejsze" jak raczyła je określić Vei. Nie bez uśmiechu. -Proponuję największe.- powiedziała beznamiętnie Caskullis polerując broń. -Nasza piątka wystarczy.- powiedziała. Sotor przytaknął. -Im większy gnój tym większa zabawa, a jak polegniemy to nie wstyd, bo to bydlę było, nie?-
Pyron:
Daleko szukać nie musiał. Elfka stała tuż za drzwiami i gdy rycerz zamknął za sobą drzwi wzięła go pod ramię i poprosiła by prowadził ją na krótki spacer przez miasto. -Czułam, że chcesz ze mną porozmawiać.- powiedziała łagodnie. -Słucham Cię więc.- powiedziała nie podnosząc głowy.
Sotor stworzył z płomieni miecz i topór obusieczny i podsumował parsknięciem śmiechu i klepnięciem w ramię tekst nadira. -Martw się o siebie, żądza walki jest dobra, ale tu trzeba działać ostrożnie!- Zwykły śmiertelnik zapewne używałby oręża Sotora jako broni dwuręcznych, ale nieumarły wydawał się kpić z takowych norm. -Przydałaby się trzecia ręką na tłuczek...- mruknął mając na myśli najwyraźniej trzecią broń. Na mieczu napisano "nóż" zaś na toporze "siekiera" i to runicznym pismem, zapewne dawało to obraz poczucia humoru właściciela.
Wszyscy przekroczyli stworzony portal, jednak, gdy przekroczyła go Vei ten zamknął się. -Przeciążenie. Ta kobieta byłą za słaba by przepuścić więcej osób.. jak przypuszczałem.- mruknął Sotor i rozglądnął się po terenie. Inni uczynili to samo. Była to jaskinia, której sklepienie spowite było w mroku. Światło bijące od Sotora nie sięgało tak daleko. -Strop na jakieś dwie staje od nas...- mruknął Sotor. -Ciekawe, jakiego wzrostu jest lokator.- rozglądnął się raz jeszcze. Z pieczary prowadzą cztery wyjścia. jedno całkiem malutkie - Sotor się nie zmieści. Drugie jest olbrzymie - niewiele mniejsze od samej sali, następne jest jakby o połowę mniejsze, a ostatnie wydaje się być "najśredniejsze" jak raczyła je określić Vei. Nie bez uśmiechu. -Proponuję największe.- powiedziała beznamiętnie Caskullis polerując broń. -Nasza piątka wystarczy.- powiedziała. Sotor przytaknął. -Im większy gnój tym większa zabawa, a jak polegniemy to nie wstyd, bo to bydlę było, nie?-
Pyron:
Daleko szukać nie musiał. Elfka stała tuż za drzwiami i gdy rycerz zamknął za sobą drzwi wzięła go pod ramię i poprosiła by prowadził ją na krótki spacer przez miasto. -Czułam, że chcesz ze mną porozmawiać.- powiedziała łagodnie. -Słucham Cię więc.- powiedziała nie podnosząc głowy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Marynarz
- Posty: 175
- Rejestracja: niedziela, 26 lutego 2006, 10:50
- Lokalizacja: Elbląg
- Kontakt:
Merenwen
Dziewczyna jak urzeczona wpatrywała sie w linke zmierzającą ku sarkofagom.
Co ona właściwie tam robi?
I czy, gdyby chociaż troche spróbowała, dałaby radę pokierowac linką tak, jak by chciała?
Nie było jednak czasu na zastanawianie się.
Ścisnęła miecz mocniej w ręce i rzuciła sie na Xaazaxa.
Kto wie, może on też zapatrył się na linkę i nie spodziewał się ciosu...?
Dziewczyna jak urzeczona wpatrywała sie w linke zmierzającą ku sarkofagom.
Co ona właściwie tam robi?
I czy, gdyby chociaż troche spróbowała, dałaby radę pokierowac linką tak, jak by chciała?
Nie było jednak czasu na zastanawianie się.
Ścisnęła miecz mocniej w ręce i rzuciła sie na Xaazaxa.
Kto wie, może on też zapatrył się na linkę i nie spodziewał się ciosu...?

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Też jestem za największym wyjsciem. Pieczara ogromna, cos małego nie robiło by tak wielkiejgo przejścia. Ruszajmy, jestem gotów. Ostrożności nigdy za wiele... powiedział Nadir po czym podszedł do Sotora, i podpalił jedną ze swoich strzał. Zrobił parę kroków do przodu, przykucnął i wypuścił płonącą strzałę w kierunku największego wyjścia. Obserwował bacznie jej lot
Może pokaże nam coś ciekawego.. dodał po chwili.
Też jestem za największym wyjsciem. Pieczara ogromna, cos małego nie robiło by tak wielkiejgo przejścia. Ruszajmy, jestem gotów. Ostrożności nigdy za wiele... powiedział Nadir po czym podszedł do Sotora, i podpalił jedną ze swoich strzał. Zrobił parę kroków do przodu, przykucnął i wypuścił płonącą strzałę w kierunku największego wyjścia. Obserwował bacznie jej lot
Może pokaże nam coś ciekawego.. dodał po chwili.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Pavcioo i Nadir:
Strzała opadła i metalicznym dźwiękiem wbiłą siew załom w pancerzu. Sotor popędził naprzód i stanłą w polu trupów. martwe ciała bez ran, leżały na posadzce. Parszywie rozłożone, pokryte kurzem i pajeczyną śmierdziały pod sklepienie. Wszędzie wyrosła pleśń. Dosot udajac wziął głęboki wsdech. -Zapach smierci o poranku.- warknął i uuniósł miecz. -Polegli... zmarli w polu.. wojownicy, żołnierze, naemniy, kimkolwiek byliście, czas wyrównać rachunek, czas uzyskać zadawalajacy stan, czas na zemstę...- powiedział, a oczy wszysktich ścierw zapłonęły ogniem nienawiści. Powoli ze zgrzytem popdniosły się w górę. Ich oręż zapłonął. Armia wyglądała jak trupy z pochodniami, ale ich ruchy były skorytowane i... doskonałe. -Szereg!- ryknął Sotor, a trupy ustawiły się w dwuszeregu. "Dowódca" zaczął wyć, a trupy razem z nim.
-mamy małą armię!- syknłą w stronę pozostałych. Vei wtuliłą się w ramię Pavcioo. jej ręce elkko drżały. Caskullis udała sienaprzód i spojrzłąa na trupy. -Dobra robota...- skwitowała "szeptem".
Merenwen:
Opiszę walkę jak wrócę z Wawy, albo jak bedę w stnaie tam to zrobić.. nie wyrabiam już dziś X_X
Strzała opadła i metalicznym dźwiękiem wbiłą siew załom w pancerzu. Sotor popędził naprzód i stanłą w polu trupów. martwe ciała bez ran, leżały na posadzce. Parszywie rozłożone, pokryte kurzem i pajeczyną śmierdziały pod sklepienie. Wszędzie wyrosła pleśń. Dosot udajac wziął głęboki wsdech. -Zapach smierci o poranku.- warknął i uuniósł miecz. -Polegli... zmarli w polu.. wojownicy, żołnierze, naemniy, kimkolwiek byliście, czas wyrównać rachunek, czas uzyskać zadawalajacy stan, czas na zemstę...- powiedział, a oczy wszysktich ścierw zapłonęły ogniem nienawiści. Powoli ze zgrzytem popdniosły się w górę. Ich oręż zapłonął. Armia wyglądała jak trupy z pochodniami, ale ich ruchy były skorytowane i... doskonałe. -Szereg!- ryknął Sotor, a trupy ustawiły się w dwuszeregu. "Dowódca" zaczął wyć, a trupy razem z nim.
-mamy małą armię!- syknłą w stronę pozostałych. Vei wtuliłą się w ramię Pavcioo. jej ręce elkko drżały. Caskullis udała sienaprzód i spojrzłąa na trupy. -Dobra robota...- skwitowała "szeptem".
Merenwen:
Opiszę walkę jak wrócę z Wawy, albo jak bedę w stnaie tam to zrobić.. nie wyrabiam już dziś X_X
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Nadir
Patrzył na całe zajście jak zaklęty. Ciężko było mu cokolwiek powiedzieć- nigdy wcześniej nie widział tak potężnej magii. Dopiero gdy wszyscy ruszyli za armią Sotora ocknął się i pobiegł za nimi.
Niesamowite... wyszeptał tylko, i dalej jak we śnie podążał za armią ożywieńców.
Patrzył na całe zajście jak zaklęty. Ciężko było mu cokolwiek powiedzieć- nigdy wcześniej nie widział tak potężnej magii. Dopiero gdy wszyscy ruszyli za armią Sotora ocknął się i pobiegł za nimi.
Niesamowite... wyszeptał tylko, i dalej jak we śnie podążał za armią ożywieńców.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Pyron
Pomóż mi... Powiedział do niej spokojnym głosem, gdy już wyszli na ulicę. Nie wiem co robić, jestem rozdarty, chyba powinienem pomóc kobietom z klanu Smoka. Tak, wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązanie... Ale co dalej? Co mam zrobić, by odsunąć Drakonów od władzy, nie mam pojęcia... Pomóż...
Pomóż mi... Powiedział do niej spokojnym głosem, gdy już wyszli na ulicę. Nie wiem co robić, jestem rozdarty, chyba powinienem pomóc kobietom z klanu Smoka. Tak, wydaje mi się, że to jest najlepsze rozwiązanie... Ale co dalej? Co mam zrobić, by odsunąć Drakonów od władzy, nie mam pojęcia... Pomóż...
Fuck?

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Drizzt
-Tak, mam rozkazy, chcę dostać wszystkie informacje o naszym potężnym sąsiedzie, wszystkie!!-Zaczął mówić Drow, poczym kazał liszowi się oddalić, a sam zaczął mówić do siebie-tak, mamy 20%, to dużo, ale on ma 40%-drow był wyraźnie tym zmartwiony-muszę zająć jego ziemie, tak i to jak najszybciej
-Tak, mam rozkazy, chcę dostać wszystkie informacje o naszym potężnym sąsiedzie, wszystkie!!-Zaczął mówić Drow, poczym kazał liszowi się oddalić, a sam zaczął mówić do siebie-tak, mamy 20%, to dużo, ale on ma 40%-drow był wyraźnie tym zmartwiony-muszę zająć jego ziemie, tak i to jak najszybciej
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów
