[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Ralf bez słowa, ale z przerażeniem w oczach przyglądał się idącemu w ich stronę człowiekowi. Gdy padł, niziołek zdołał wykrztusić jedynie:
- O matko... - po czym pobiegł za wóz i zaczął wymiotować. Po zwróceniu jedzenia, oparł się rękoma o wóz i wpatrywał w wczorajszą zupę.
"Mogę jeszcze wrócić, nie jest za późno... Nie, nie mogę. Nie mam wyboru."
Rękawem koszuli starł pot z czoła. Oparł się plecami o wóz i po prostu stał.
Ralf bez słowa, ale z przerażeniem w oczach przyglądał się idącemu w ich stronę człowiekowi. Gdy padł, niziołek zdołał wykrztusić jedynie:
- O matko... - po czym pobiegł za wóz i zaczął wymiotować. Po zwróceniu jedzenia, oparł się rękoma o wóz i wpatrywał w wczorajszą zupę.
"Mogę jeszcze wrócić, nie jest za późno... Nie, nie mogę. Nie mam wyboru."
Rękawem koszuli starł pot z czoła. Oparł się plecami o wóz i po prostu stał.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
- Nawet nie zdążyłem się spocić... - powiedział Grimm patrząc na Dhagara i Nordina. Gustavsson popatrzył lekceważąco na ciała zabitych mutantów. Zgodnie z tym co stwierdził Dhagar, nie byli to przeciwnicy z najwyższej półki. Khazad wyjął z torby kawałek czarnej szmatki po czym dokładnie wytarł ostrze swego topora.
Po chwili spojrzał na ciało martwego mężczyzny wyglądającego zupełnie jak Antonov. Spojrzał najpierw na swych pobratymców, by zatrzymać wzrok na łowcy czarownic. Zmarszczył brwi po czym rzekł:
- Czyżbyśmy o czymś nie wiedzieli, kislevczyku...?? Znasz go skądś? A może tak jak mówi Nordin to twój brat-bliźniak?
Po tych słowach zatrzymał wzrok na zwitku wystającym z surdutu trupa. Wyciągnął z jego kieszeni zakrwawiony pergamin po czym próbował go przeczytać.
- Nawet nie zdążyłem się spocić... - powiedział Grimm patrząc na Dhagara i Nordina. Gustavsson popatrzył lekceważąco na ciała zabitych mutantów. Zgodnie z tym co stwierdził Dhagar, nie byli to przeciwnicy z najwyższej półki. Khazad wyjął z torby kawałek czarnej szmatki po czym dokładnie wytarł ostrze swego topora.
Po chwili spojrzał na ciało martwego mężczyzny wyglądającego zupełnie jak Antonov. Spojrzał najpierw na swych pobratymców, by zatrzymać wzrok na łowcy czarownic. Zmarszczył brwi po czym rzekł:
- Czyżbyśmy o czymś nie wiedzieli, kislevczyku...?? Znasz go skądś? A może tak jak mówi Nordin to twój brat-bliźniak?
Po tych słowach zatrzymał wzrok na zwitku wystającym z surdutu trupa. Wyciągnął z jego kieszeni zakrwawiony pergamin po czym próbował go przeczytać.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk otarł zakrwawione ostrze nożu o skrawek ubrania mutanta. Bestia padła tuż pod jego nogi, toteż aby nie tracić czasu nie fatygował się aby obejść nieboszczka, po prostu przeszedł po nim. Z jego rany trysnęła duża doza krwi, kałuża w której spoczywał trup zabarwiła się na czerwono. Idąć do krasnoludów Antonov dostrzegł martwego mężczyzne. Po wyrazie jego twarzy nie dała się niczego wyczytać, nawet najmniejszego okazania jakichkolwiek emocji. Słysząc słowa Nordina, Pyotr zmierzył go swym zimnym spojrzeniem i obdarzył ironicznym uśmiechem.
- Zaprawde zadziwia mnie jak krasnolud o tak przenikliwym umyśle nie został jeszcze wielkim mędrcem...- Antonov srawnym ruchem ręki schował swój nóż do pochwy u zbroi.-... Dla waszej informacji drodzy wojowie i ty inżynierze o bystrym szóstym zmyśle, ten o to nieszczęśnik nie jest mym bratem...
Kislevczyk otarł zakrwawione ostrze nożu o skrawek ubrania mutanta. Bestia padła tuż pod jego nogi, toteż aby nie tracić czasu nie fatygował się aby obejść nieboszczka, po prostu przeszedł po nim. Z jego rany trysnęła duża doza krwi, kałuża w której spoczywał trup zabarwiła się na czerwono. Idąć do krasnoludów Antonov dostrzegł martwego mężczyzne. Po wyrazie jego twarzy nie dała się niczego wyczytać, nawet najmniejszego okazania jakichkolwiek emocji. Słysząc słowa Nordina, Pyotr zmierzył go swym zimnym spojrzeniem i obdarzył ironicznym uśmiechem.
- Zaprawde zadziwia mnie jak krasnolud o tak przenikliwym umyśle nie został jeszcze wielkim mędrcem...- Antonov srawnym ruchem ręki schował swój nóż do pochwy u zbroi.-... Dla waszej informacji drodzy wojowie i ty inżynierze o bystrym szóstym zmyśle, ten o to nieszczęśnik nie jest mym bratem...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
- Ludzie żyją i umierają, nie warto się tym przejmować... Za bardzo. Nie wiem kogo miałeś na myśli, młody człowieku - mówiła elfka, odnosząc ciało bliżej krzaków, bo nie miała ochoty się o nie potknąć w razie walki - Więc niestety, przykro mi, ale nie dam rady tego załatwić. Gdybym jednak kiedyś się dowiedziała o co ci chodziło, postaram się to załatwić. - odłożyła ciało przy krzakach i wróciła na miejsce blisko dyliżansu, by chronić niziołka i kobiety przed atakiem... Uśmiechnęła się *No tak, chronić kobiety. A ja to niby kim jestem? Za dużo przebywałam z facetami.*
- Ludzie żyją i umierają, nie warto się tym przejmować... Za bardzo. Nie wiem kogo miałeś na myśli, młody człowieku - mówiła elfka, odnosząc ciało bliżej krzaków, bo nie miała ochoty się o nie potknąć w razie walki - Więc niestety, przykro mi, ale nie dam rady tego załatwić. Gdybym jednak kiedyś się dowiedziała o co ci chodziło, postaram się to załatwić. - odłożyła ciało przy krzakach i wróciła na miejsce blisko dyliżansu, by chronić niziołka i kobiety przed atakiem... Uśmiechnęła się *No tak, chronić kobiety. A ja to niby kim jestem? Za dużo przebywałam z facetami.*
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Ruth
Siedziała w dyliżansie nieco wystraszona.
Do jej uszu doszły pewne nieokreślone odgłosy. Później słyszała jeszcze coś jakby cichą rozmowę.
- Co się dzieje ? - z dyliżansu dało się usłyszeć jej wystraszony głos.
Siedziała w dyliżansie nieco wystraszona.
Do jej uszu doszły pewne nieokreślone odgłosy. Później słyszała jeszcze coś jakby cichą rozmowę.
- Co się dzieje ? - z dyliżansu dało się usłyszeć jej wystraszony głos.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie krasnoludem CZŁOWIEKU. Mam imię, Nordin, dalszego nie będę podawał, bo i tak go nie będziesz używał. Nie wiem czy sprawia tobie radość nazywania kogoś wg tego, do jakiej rasy przynależy, nawet gadanie do mnie per Pan (chociaż wiem, że nie będziesz tak mówić) mnie nie przekona. Tak więc, mów do mnie Nordin, Pyotrze.
- Wielcy... Hyyyy... Wielka to może być wasza głupota, my krasnoludy nie musimy nazywać siebie nawzajem wielkimi, mimo iż jesteśmy z powodu rzeczy, które nasi przodkowie, nie tylko najstarsi, dokonali. Wy za to nazywacie się wielkimi gdy zrobicie byle co, na przykład ten wasz jeden inżynier z Middenheimu, Gregor Freizbach, który chwalił się przed naszą gildią, iż zamontował w swoim muszkiecie powiększające szkła, zwane potocznie lunetą. Wspomnę, iż WIELCY krasnoludowie mieli ten wynalazek już setki lat temu, w klanie Yottsadirów - pobłażliwie spojrzał na człowieczka, który myślał, iż wywarł jakieś wrażenie na krasnoludzie. Lepiej przestańmy się kłócić i zobaczmy, kim naprawdę jest ten człowiek, jeśli nie twoim bratem.
Krasnolud bez czekania na odpowiedź, pewnie również tak bezsensowną jak poprzednia, podszedł do "martwego" Pyotra i stanął obok Grimma. - Ciekawe, co tam pisze. Niech zgadnę - testament? Akt własności ziem, który po śmierci starszego przejdzie na młodszego? - powiedział Nordin, kierując wzrok na Pyotra. Może pochodzisz ze szlacheckiej rodziny, Kislevczyku?
- Po pierwsze, nie nazywaj mnie krasnoludem CZŁOWIEKU. Mam imię, Nordin, dalszego nie będę podawał, bo i tak go nie będziesz używał. Nie wiem czy sprawia tobie radość nazywania kogoś wg tego, do jakiej rasy przynależy, nawet gadanie do mnie per Pan (chociaż wiem, że nie będziesz tak mówić) mnie nie przekona. Tak więc, mów do mnie Nordin, Pyotrze.
- Wielcy... Hyyyy... Wielka to może być wasza głupota, my krasnoludy nie musimy nazywać siebie nawzajem wielkimi, mimo iż jesteśmy z powodu rzeczy, które nasi przodkowie, nie tylko najstarsi, dokonali. Wy za to nazywacie się wielkimi gdy zrobicie byle co, na przykład ten wasz jeden inżynier z Middenheimu, Gregor Freizbach, który chwalił się przed naszą gildią, iż zamontował w swoim muszkiecie powiększające szkła, zwane potocznie lunetą. Wspomnę, iż WIELCY krasnoludowie mieli ten wynalazek już setki lat temu, w klanie Yottsadirów - pobłażliwie spojrzał na człowieczka, który myślał, iż wywarł jakieś wrażenie na krasnoludzie. Lepiej przestańmy się kłócić i zobaczmy, kim naprawdę jest ten człowiek, jeśli nie twoim bratem.
Krasnolud bez czekania na odpowiedź, pewnie również tak bezsensowną jak poprzednia, podszedł do "martwego" Pyotra i stanął obok Grimma. - Ciekawe, co tam pisze. Niech zgadnę - testament? Akt własności ziem, który po śmierci starszego przejdzie na młodszego? - powiedział Nordin, kierując wzrok na Pyotra. Może pochodzisz ze szlacheckiej rodziny, Kislevczyku?

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
- Otóż to zacny Nordinie, pochodzę z rodziny szlacheckiej...- spojrzał na krasnoluda wzrokiem podobnym jakim sam został obdarzony-.. podróżuje z wami jedynie z powodu tak wyśmienitego towarzystwa...
Kislevczyk nie ruszył sie z miejsca, nic a nic nie interesowała go treść owego listu. Cała ta przygoda była jedynie kolejnym urozmaiceniem na trakcie, zapewne tak samo jak interesujące rozmowy z krasnoludzkimi towarzyszami podróży. Postanowił nie skomentować dość długiego wywodu inżyniera, choć bardzo miał na to ochotę. Po prostu dalej wpatrywał się prze siebie, a jego myśli znalazły już całkiem inny ciekawszy od tej rozmowy temat, choćby naprzykład piękno drzewa targanego przez silny wiatr." Coż na nude nie będę narzekał..."- pomyślał patrząc jak krasnoludy wczytują się w treść owego listu.
- Otóż to zacny Nordinie, pochodzę z rodziny szlacheckiej...- spojrzał na krasnoluda wzrokiem podobnym jakim sam został obdarzony-.. podróżuje z wami jedynie z powodu tak wyśmienitego towarzystwa...
Kislevczyk nie ruszył sie z miejsca, nic a nic nie interesowała go treść owego listu. Cała ta przygoda była jedynie kolejnym urozmaiceniem na trakcie, zapewne tak samo jak interesujące rozmowy z krasnoludzkimi towarzyszami podróży. Postanowił nie skomentować dość długiego wywodu inżyniera, choć bardzo miał na to ochotę. Po prostu dalej wpatrywał się prze siebie, a jego myśli znalazły już całkiem inny ciekawszy od tej rozmowy temat, choćby naprzykład piękno drzewa targanego przez silny wiatr." Coż na nude nie będę narzekał..."- pomyślał patrząc jak krasnoludy wczytują się w treść owego listu.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Grimm, Nordin, Dhagar & Pyotr
Grimm wyjął złożony na cztery pergamin z kieszeni nieboszczyka po czym rozłożył go. Ze środka wypadła jeszcze jedna, mniejsza karteczka. Krasnolud podniósł ją i przeczytał:
- "My niżej podpisani, uroczyście przysięgamy, że okaziciel tego dokumentu to Kastor Lieberung...Podpisano Ingrid Zieberman - Kapłanka Sigmara i Oskar Helmut - Mistrz Gildii Kupieckiej".
Po przeczytaniu skrawka papieru Pogromca zajął się dużą kartką pergaminu.
- "Drogi Herr Lieberung...Po długotrwałych poszukiwaniach udało nam się ustalić, ze jest pan jedynym żyjącym krewnym Bernarda Lieberunga. Z tego powodu, nie znając innych żyjących krewnych, jestem zobowiązany powiadomić pana, ze jest pan jedynym spadkobiercą Bernarda o którym wspomniał w sowim testamencie...Ja niżej podpisany działający jako wykonawca wspomnianego dokumentu zobowiązuję tym samym pana do jak najszybszego przybycia do mego biura w pięknym mieście Bogenhafen. Jeżeli będzie pan w stanie przedstawić dokument podpisany przez dwóch świadków, którzy potwirdzili pańską tożsamość będziemy mogli wręczyć panu tytuł własności dworu Bernarda. Tytuł obejmuje również zawartość domostwa, wliczając w to niezywkle dobrze zaopatrzoną piwniczkę, rozległą nieruchomość oraz sumę dwudziestu pięciu tysięcy koron. Pozostaję pańskim najwierniejszym sługą. Podpisano Dietrich Barl..."
Vera, Ruth & Ralf
Było spokojnie. Zbyt spokojnie. Zlutsrowaliście otoczenie. Isolde wyglądała przez okno dyliżansu i cały czas wymiotowała - widać nie służył jej widok zmasakrowanych zwłok. Woźnica natomiast gdzieś zniknął na moment by po chwili pojawić się z dwoma koniami.
- Dwa uciekły...Na szczęście te udało mi się złapać... - rzucił do was po czym zabrał się za zaprzęganie ich do wozu. W jego oczach dostrzegliście strach. Trzech krasnoludów i kislevczyk wciąż nie wracali z lasu.
Grimm wyjął złożony na cztery pergamin z kieszeni nieboszczyka po czym rozłożył go. Ze środka wypadła jeszcze jedna, mniejsza karteczka. Krasnolud podniósł ją i przeczytał:
- "My niżej podpisani, uroczyście przysięgamy, że okaziciel tego dokumentu to Kastor Lieberung...Podpisano Ingrid Zieberman - Kapłanka Sigmara i Oskar Helmut - Mistrz Gildii Kupieckiej".
Po przeczytaniu skrawka papieru Pogromca zajął się dużą kartką pergaminu.
- "Drogi Herr Lieberung...Po długotrwałych poszukiwaniach udało nam się ustalić, ze jest pan jedynym żyjącym krewnym Bernarda Lieberunga. Z tego powodu, nie znając innych żyjących krewnych, jestem zobowiązany powiadomić pana, ze jest pan jedynym spadkobiercą Bernarda o którym wspomniał w sowim testamencie...Ja niżej podpisany działający jako wykonawca wspomnianego dokumentu zobowiązuję tym samym pana do jak najszybszego przybycia do mego biura w pięknym mieście Bogenhafen. Jeżeli będzie pan w stanie przedstawić dokument podpisany przez dwóch świadków, którzy potwirdzili pańską tożsamość będziemy mogli wręczyć panu tytuł własności dworu Bernarda. Tytuł obejmuje również zawartość domostwa, wliczając w to niezywkle dobrze zaopatrzoną piwniczkę, rozległą nieruchomość oraz sumę dwudziestu pięciu tysięcy koron. Pozostaję pańskim najwierniejszym sługą. Podpisano Dietrich Barl..."
Vera, Ruth & Ralf
Było spokojnie. Zbyt spokojnie. Zlutsrowaliście otoczenie. Isolde wyglądała przez okno dyliżansu i cały czas wymiotowała - widać nie służył jej widok zmasakrowanych zwłok. Woźnica natomiast gdzieś zniknął na moment by po chwili pojawić się z dwoma koniami.
- Dwa uciekły...Na szczęście te udało mi się złapać... - rzucił do was po czym zabrał się za zaprzęganie ich do wozu. W jego oczach dostrzegliście strach. Trzech krasnoludów i kislevczyk wciąż nie wracali z lasu.
Ostatnio zmieniony czwartek, 26 października 2006, 16:40 przez Evandril, łącznie zmieniany 2 razy.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud zaciągnął się zimnym powietrzem. Spojrzał na Nordina po czym powiedział:
- No proszę, Nordinie...Miałeś rację...Nasz trup zmierzał właśnie do Bogenhafen po spory majątek...A nasz kislevczyk wygląda zupełnie jak on...
Grimm złożył dokument po czym podał Inżynierowi - możliwe że Nordin chciał bliżej zgłębić ten pergamin. Papier nie zrobił na nim żadnego wrażenia, zresztą, Gustavsson już po chwili przestał o nim myśleć. Chwilę potem przeszedł się między leżącymi zwłokami ofiar i morderców a następnie rzucił do kompanów:
- Nie wiem jak wy ale ja wracam do reszty...Pora zbierać się do Altdorfu...
Po tych słowach spokojnym krokiem ruszył w kierunku z którego przyszedł. Chciał jak najszybciej znaleźć się w stolicy.
Krasnolud zaciągnął się zimnym powietrzem. Spojrzał na Nordina po czym powiedział:
- No proszę, Nordinie...Miałeś rację...Nasz trup zmierzał właśnie do Bogenhafen po spory majątek...A nasz kislevczyk wygląda zupełnie jak on...
Grimm złożył dokument po czym podał Inżynierowi - możliwe że Nordin chciał bliżej zgłębić ten pergamin. Papier nie zrobił na nim żadnego wrażenia, zresztą, Gustavsson już po chwili przestał o nim myśleć. Chwilę potem przeszedł się między leżącymi zwłokami ofiar i morderców a następnie rzucił do kompanów:
- Nie wiem jak wy ale ja wracam do reszty...Pora zbierać się do Altdorfu...
Po tych słowach spokojnym krokiem ruszył w kierunku z którego przyszedł. Chciał jak najszybciej znaleźć się w stolicy.
Ostatnio zmieniony czwartek, 26 października 2006, 16:44 przez Serge, łącznie zmieniany 2 razy.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
- Chyba naprawdę mam szósty zmysł, o którym wspominał Pyotr... Trup już po majątek nie dojedzie, ale może Pyotrze zechcesz zachować ten dokument i udać się do Bogenhafen, by odziedziczyć majątek? Tylko nie mów, że twa profesja odmawia ci pokus cielesnych i kilku drobnych kłamstw... Krasnolud trzymał papier wyciągnięty do Kislevczyka. Nordin mógł w każdej chwili go zgnieść i podrzeć, ale i tak wiedział, iż zachłanność ludzka jest bez granic i nawet łowca czarownic sięgnie po szansę na zgarnięcie wielkiego majątku.
Nordin poczuł lekką zazdrość wobec koron, który mógł w każdej chwili odziedziczyć Pyotr. W końcu czcił jednego z krasnoludzkich przodków, patronów złota i majątku, ale nie do takiego stopnia, by nakrywać swoje ciało purpurowymi szatami z złotymi wstawkami, czy też być niesiony na lektyce. Bardziej od tego cenił mądrość, tak jak wszyscy z jego klanu. W końcu zostały jeszcze zapiski jego ojca, które krasnolud musi dokończyć. Niedługo się nimi zajmie...
Po tym, jak Pyotr wziął (czy też nie wziął) dokument, Nordin zatrzymał Zabójców zmierzających do dyliżansu.
- Hola hola bracia! Jak chcecie przejechać przez tą drogę? Musimy podnieść zniszczony dyliżans i go odstawić na pobocze, inaczej nie da rady. O resztę się nie martwcie, przy najbliższym zajeździe powiadomimy strażników drogowych o mutantach. A teraz zawołaj Ralfa i woźnicę, mogą się przydać. - umysł Nordina znów rozpromienił się cudownym myśleniem...
- Chyba naprawdę mam szósty zmysł, o którym wspominał Pyotr... Trup już po majątek nie dojedzie, ale może Pyotrze zechcesz zachować ten dokument i udać się do Bogenhafen, by odziedziczyć majątek? Tylko nie mów, że twa profesja odmawia ci pokus cielesnych i kilku drobnych kłamstw... Krasnolud trzymał papier wyciągnięty do Kislevczyka. Nordin mógł w każdej chwili go zgnieść i podrzeć, ale i tak wiedział, iż zachłanność ludzka jest bez granic i nawet łowca czarownic sięgnie po szansę na zgarnięcie wielkiego majątku.
Nordin poczuł lekką zazdrość wobec koron, który mógł w każdej chwili odziedziczyć Pyotr. W końcu czcił jednego z krasnoludzkich przodków, patronów złota i majątku, ale nie do takiego stopnia, by nakrywać swoje ciało purpurowymi szatami z złotymi wstawkami, czy też być niesiony na lektyce. Bardziej od tego cenił mądrość, tak jak wszyscy z jego klanu. W końcu zostały jeszcze zapiski jego ojca, które krasnolud musi dokończyć. Niedługo się nimi zajmie...
Po tym, jak Pyotr wziął (czy też nie wziął) dokument, Nordin zatrzymał Zabójców zmierzających do dyliżansu.
- Hola hola bracia! Jak chcecie przejechać przez tą drogę? Musimy podnieść zniszczony dyliżans i go odstawić na pobocze, inaczej nie da rady. O resztę się nie martwcie, przy najbliższym zajeździe powiadomimy strażników drogowych o mutantach. A teraz zawołaj Ralfa i woźnicę, mogą się przydać. - umysł Nordina znów rozpromienił się cudownym myśleniem...

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
- Ma profesja mi tego nie zabrania, jednak jest jeszcze coś przez co nie mógłbym przyjąc tych pieniędzy...- rzekł Pyotr biorąc od Nordina ów list. Jednak nie uczynił tego czego zapewne krasnolud się spodziewał, do kieszeni swego płaszcza schował jedynie list a kartkę która mogłaby uczynić go bogatym podarł nad ciałem zmarłego. Inżynier spoglądał na niego zaciekawiony, natomiast Antonov uklękł nad trupem człowieka, tak bardzo do niego podobnego. " Śmierć jest zawsze jednakowa, zawsze bezsensowna..."- Kislevczyk spojrzał na krasnoludy i rzekł z nutką nostalgi w głosie.
- Będe musiał powiadomić owego Dietrich Barl ,że jedyny spadkobierca nigdy się już nie zjawi...- po czym skierował swe słowa do zmarłego.-...spoczywaj w pokoju panie Lieberung, kimkolwiek jesteś...
Łowca czarownic wstał i skierował się w stronę z której przybył, nie zważając na rozmowę między krasnoludami. Idąc odpiął pas z mieczem i ponownie przewiesił go w właściwym dla niego miejscu. Kislevczyk zniknął miedzy pniami drzew.
- Ma profesja mi tego nie zabrania, jednak jest jeszcze coś przez co nie mógłbym przyjąc tych pieniędzy...- rzekł Pyotr biorąc od Nordina ów list. Jednak nie uczynił tego czego zapewne krasnolud się spodziewał, do kieszeni swego płaszcza schował jedynie list a kartkę która mogłaby uczynić go bogatym podarł nad ciałem zmarłego. Inżynier spoglądał na niego zaciekawiony, natomiast Antonov uklękł nad trupem człowieka, tak bardzo do niego podobnego. " Śmierć jest zawsze jednakowa, zawsze bezsensowna..."- Kislevczyk spojrzał na krasnoludy i rzekł z nutką nostalgi w głosie.
- Będe musiał powiadomić owego Dietrich Barl ,że jedyny spadkobierca nigdy się już nie zjawi...- po czym skierował swe słowa do zmarłego.-...spoczywaj w pokoju panie Lieberung, kimkolwiek jesteś...
Łowca czarownic wstał i skierował się w stronę z której przybył, nie zważając na rozmowę między krasnoludami. Idąc odpiął pas z mieczem i ponownie przewiesił go w właściwym dla niego miejscu. Kislevczyk zniknął miedzy pniami drzew.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Krasnoludy... Te krasnoludy. Uczą się z szybkością kamienia, ale ich skutki są zadziwiające. Niestety natura, Dawni Slannowie, przodkowie, czy też co innego, poskąpiło im tej "artystycznej duszy", które mają elfy, mówiące często tak, iż nawet najwięksi poeci ludzcy (a co dopiero krasnoludzcy!) nie mogą ich zrozumieć. Nic dziwnego, że zdanie o śmierci wypowiedziane przez Pyotra nie zaprzątnęło głowy Nordina, którego umysł był czysto matematyczny i logiczny, bez żadnych artystycznych uniesień.
Bo po co? Jest zwykłym inżynierem, nie poetą, artystą, muzykiem. Jedynych muzyków, jakich widział, to trubadurzy walący w bębny podczas bitwy. Od czasu do czasu słyszał też o Lafarelu, nadwornym minstrelu Grafa Middenheim... Wracając do pytania, sam krasnoludzki język nie był stworzony tak, by można było w nim pisać skomplikowane metafory. Nie bez przyczyny jedno słowo oznacza zarówno "rzecz" jak i "ulotne uczucie". Na przykład słowo "karak" oznacza górę i "przywiązanie" do jakiegoś przedmiotu...
Nordin, któremu nigdy wcześniej nie zdarzały się wywody nad własną naturą (może było to spowodowane niecodziennym towarzystwem na szlaku), przestał o tym myśleć i znów zajął się rzeczami przyziemnymi.
- Oczyśćmy szybko szlak z rzeczy, które mogły by przeszkodzić w podróży, a ktoś niech idzie do dyliżansu, zawiadomić o tym, że nadal żyjemy. Musimy jeszcze naprawić nasz dyliżans, konie się zerwały i gdzieś uciekły...
Krasnoludy... Te krasnoludy. Uczą się z szybkością kamienia, ale ich skutki są zadziwiające. Niestety natura, Dawni Slannowie, przodkowie, czy też co innego, poskąpiło im tej "artystycznej duszy", które mają elfy, mówiące często tak, iż nawet najwięksi poeci ludzcy (a co dopiero krasnoludzcy!) nie mogą ich zrozumieć. Nic dziwnego, że zdanie o śmierci wypowiedziane przez Pyotra nie zaprzątnęło głowy Nordina, którego umysł był czysto matematyczny i logiczny, bez żadnych artystycznych uniesień.
Bo po co? Jest zwykłym inżynierem, nie poetą, artystą, muzykiem. Jedynych muzyków, jakich widział, to trubadurzy walący w bębny podczas bitwy. Od czasu do czasu słyszał też o Lafarelu, nadwornym minstrelu Grafa Middenheim... Wracając do pytania, sam krasnoludzki język nie był stworzony tak, by można było w nim pisać skomplikowane metafory. Nie bez przyczyny jedno słowo oznacza zarówno "rzecz" jak i "ulotne uczucie". Na przykład słowo "karak" oznacza górę i "przywiązanie" do jakiegoś przedmiotu...
Nordin, któremu nigdy wcześniej nie zdarzały się wywody nad własną naturą (może było to spowodowane niecodziennym towarzystwem na szlaku), przestał o tym myśleć i znów zajął się rzeczami przyziemnymi.
- Oczyśćmy szybko szlak z rzeczy, które mogły by przeszkodzić w podróży, a ktoś niech idzie do dyliżansu, zawiadomić o tym, że nadal żyjemy. Musimy jeszcze naprawić nasz dyliżans, konie się zerwały i gdzieś uciekły...
Ostatnio zmieniony czwartek, 26 października 2006, 17:09 przez BLACKs, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Vera
Na wszelki wypadek wciąż miała rozłożone ostrza. Rozglądała się niespokojnie, to wszystko było cokolwiek podejrzane... Za bardzo podejrzane nawet dla niej i jej spokojnej natury. Uważnie patrzyła na woźnicę. Nie podobał jej się, coś z nim było nie tak... A może to tylko wrażnie?
Wybuchnęła śmiechem. *Popadam w paranoję* pomyślała. A potem krzyknęła przenikliwym głosem:
- Pyotr!! Khazadzi!! Gdzie jesteście??!! - miała nadzieję, że ją usłyszą. Ale humor już jej sie poprawił. Mimo że wciąż nie wszystko było tak jak powinno.
Na wszelki wypadek wciąż miała rozłożone ostrza. Rozglądała się niespokojnie, to wszystko było cokolwiek podejrzane... Za bardzo podejrzane nawet dla niej i jej spokojnej natury. Uważnie patrzyła na woźnicę. Nie podobał jej się, coś z nim było nie tak... A może to tylko wrażnie?
Wybuchnęła śmiechem. *Popadam w paranoję* pomyślała. A potem krzyknęła przenikliwym głosem:
- Pyotr!! Khazadzi!! Gdzie jesteście??!! - miała nadzieję, że ją usłyszą. Ale humor już jej sie poprawił. Mimo że wciąż nie wszystko było tak jak powinno.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Pogromca przyglądał się poczynaniom kislevczyka.
- Właśnie pozbawiłeś się nielichej fortuny. - mruknął widząc co robi z kartką - Ale, że się powstrzymałeś od tego to też ciekawa sprawa. Zwłaszcza wiedzieć, czym się kierujesz.
Ruszył spowrotem oczyściwszy przy okazji ostrze o kawałek szmaty.
- Dość czasu zmitrężyliśmy. Im szybciej zajmiemy się naszym wozem tym szybciej ruszymy dalej.
Pogromca przyglądał się poczynaniom kislevczyka.
- Właśnie pozbawiłeś się nielichej fortuny. - mruknął widząc co robi z kartką - Ale, że się powstrzymałeś od tego to też ciekawa sprawa. Zwłaszcza wiedzieć, czym się kierujesz.
Ruszył spowrotem oczyściwszy przy okazji ostrze o kawałek szmaty.
- Dość czasu zmitrężyliśmy. Im szybciej zajmiemy się naszym wozem tym szybciej ruszymy dalej.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Gdy Grimm, Nordin, Dhagar i Pyotr wrócili do dylizansu zauważyli, że woźnica kończył zaprzęgać dwa konie do wozu. Isolde wciąż wymiotowała i była bardzo blada - spotkanie z mutantami nie slużyło jej zbytnio. Vera, Ralf i Ruth wciąż byli na zewnątrz. Gdy woźnica skończył pracę przy koniach, wszyscy znaleźliście się znów w środku dyliżansu. Nordin opowiedział reszcie która została przy dyliżansie o tym, co działo się w lasku (założyłem to - nie ma sensu by przez powtórne opisywanie całej sytuacji opóźniać grę, zwłaszcza że i tak już mamy opóźnienie). Po chwili poczuliście jak dyliżans ponownie rusza, by po kilku metrach osiągnąć dość dużą prędkość. Podróż przebiegała bez żadnych niespodzianek. W miarę zbliżania się do stolicy mijaliście kilka wozów, tudzież grupki konnych. Gdy zaczęło się ściemniać powóz dojechał do ostatniego przystanku przed Altdorfem - zajazdu "Pod Siedmioma Szprychami". Lady Isolde postanowiła zatrzymać się w karczmie, opuszczając wasze towarzystwo. Woźnica zaczął nerwowo pokasływać, spiął konie i ruszył dalej. Wyczuliście iż ma opóźnienie czasowe, zresztą było to naturalne, jeśli wziąć pod uwagę wydarzenia na trakcie.
Było juz po zmroku, gdy powóz wjechał na nadbrzeżny altdorfski Plac Królewski. Mimo iż pora była wieczorna, przy innych wozach, jak i przy waszym, kłębiły się tłumy naganiaczy. Gdy wyszliście z dyliżansu w wasze nozdrza wbiło się zimne, jesienne powietrze. Raz po raz można było usłyszeć okrzyki: "U Angelina - najlepszy zajazd w mieście" czy "Zatrzymaj się w Kocie i Skrzypkach - najlepsze jadło i tanie noclegi". Mimo wielkiego gwaru i zamieszania panującego na Konigplatz od razu rzucili wam się w oczy dwaj męzczyźni. Wyglądali na przeciętnych altdorfczyków, ale zachowywali się dość dziwnie. Podczas gdy jeden obserwował tłum, drugi drapał się w lewe ucho małym palcem prawej ręki. Robiąc to, patrzył wprost na Pyotra. Powtórzył to jeszcze kilka razy, za każdym razem wyraźniej niż poprzednio wciąz wpatrując się w Antonova.
Było juz po zmroku, gdy powóz wjechał na nadbrzeżny altdorfski Plac Królewski. Mimo iż pora była wieczorna, przy innych wozach, jak i przy waszym, kłębiły się tłumy naganiaczy. Gdy wyszliście z dyliżansu w wasze nozdrza wbiło się zimne, jesienne powietrze. Raz po raz można było usłyszeć okrzyki: "U Angelina - najlepszy zajazd w mieście" czy "Zatrzymaj się w Kocie i Skrzypkach - najlepsze jadło i tanie noclegi". Mimo wielkiego gwaru i zamieszania panującego na Konigplatz od razu rzucili wam się w oczy dwaj męzczyźni. Wyglądali na przeciętnych altdorfczyków, ale zachowywali się dość dziwnie. Podczas gdy jeden obserwował tłum, drugi drapał się w lewe ucho małym palcem prawej ręki. Robiąc to, patrzył wprost na Pyotra. Powtórzył to jeszcze kilka razy, za każdym razem wyraźniej niż poprzednio wciąz wpatrując się w Antonova.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud spojrzał pogardliwym wzrokiem w kierunku dwóch altdorfczyków wpatrujących się w Antonova. "Co to za idioci", pomyślał i popatrzył najpierw na Pyotra, a potem na resztę kompanów.
- Nie wiem czy macie takie samo wrażenie jak ja, ale na mój nos, to ci dwaj durnie dają jakieś znaki naszemu kislevczykowi...
Grimm na chwilę oderwał wzrok od dwóch nieznajomych w tłumie i rozejrzal się wokół. Znów miał okazję odwiedzić stolicę - miejsce, w którym ostatni raz był dawno temu wraz ze swym ojcem. Pociągnął nosem po czym rzucił:
- To co robimy? Idziemy do tego von Tassenincka, czy sprawdzimy najpierw co to za jedni i czego chcą od Antonova? - kkazad wskazał wzrokiem na dziwnie zachowujących się osobników.
Krasnolud spojrzał pogardliwym wzrokiem w kierunku dwóch altdorfczyków wpatrujących się w Antonova. "Co to za idioci", pomyślał i popatrzył najpierw na Pyotra, a potem na resztę kompanów.
- Nie wiem czy macie takie samo wrażenie jak ja, ale na mój nos, to ci dwaj durnie dają jakieś znaki naszemu kislevczykowi...
Grimm na chwilę oderwał wzrok od dwóch nieznajomych w tłumie i rozejrzal się wokół. Znów miał okazję odwiedzić stolicę - miejsce, w którym ostatni raz był dawno temu wraz ze swym ojcem. Pociągnął nosem po czym rzucił:
- To co robimy? Idziemy do tego von Tassenincka, czy sprawdzimy najpierw co to za jedni i czego chcą od Antonova? - kkazad wskazał wzrokiem na dziwnie zachowujących się osobników.
