Zaphirel:
Mag dowlókł się do sali po jakimś czasie. Oparł się o ścianę i rozejrzał.
"Wystrój" sali świadczył o niezłej masakrze. Wszyscy obecni sojusznicy jednak byli żywi. Czyżby wygrali?
mag szybko spojrzał na twarz Gryffina niemal purpurową od gniewu. Uciekł im. Mag uderzył otwartą dłonią o czoło i westchnął. Podszedł do reszty ludzi, nieco włócząc nogami. - Widzę, że Czerwonooki bożek zwiał... - rozejrzał się i kogoś mu wyraźnie brakowało. Postanowił na razie nie poruszać tej kwestii...
- Chyba czas przeszukać to miejsce dokładnie, puścić z dymem, zalizać rany i ruszać w pościg... w dowolnej kolejności jak dla mnie - mruknął. jak już raz stanął przeciw Shabranigdo, to ten choleryk mu tego nie zapomni. Trzeba więc zaangażować się bardziej w ten cały syf, nim będzie zbyt wielki, by go posprzątać.
[Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
Wyczerpana walką z półdemonicznym Renevanem dziewczyna zdumiała się nagłym pojawieniem się Kas koło niej. Nie protestowała jednakże przeciwko słowom kobiety. Brzmiały groźnie i poważnie. Odetchnęła chwilę. Gdy kobieta zniknęła gdzieś pędząc za merem dziewczyna schowała jeden z mieczy do pochwy po czym pomknęła dalej w ciemności jaskini. Mniej więcej w tę samą stronę co Kas i Ren. Kultyści zaskoczeni spadającą na nich cienia drobną postacią ginęli nim inkantowali jakieś zaklęcie... Dziewczyna zajęta tymi płotkami spóźniła się na danie główne. Gdy dotarła do Ahimeda i reszty widziała już tylko znikające w magicznym portalu postacie. Rzuciła się tam z mieczem lecz gdy chciała zatopić ostrze w ciele Rena ten rozpłynął się w powietrzu, więc mała grzmotnęła ciężko o podłogę.
- Cholera! - dziewczyna uderzyła pięścią o ścianę jaskini dysząc ciężko. Straciła nad sobą panowanie... Niedobrze. Uspokoiła się. Syknęła coś niewyraźnie przez zęby, odsłoniła twarz i splunęła krwią. Rozcięła sobie wargę tym manewrem. Wstała i podeszła do reszty. Była konkretna i zasadnicza.
- Kawałków tego fagasa ma być siedem. Ile on już ich ma? - nie bała sie poruszyć trudnych kwestii. Starała sobie przypomnieć to co widziała swojego czasu na mapie u Gryffina. Spojrzała wprost na władcę tych ziem. Jak do tej pory ciągle ich grupa była wykluczana z wazniejszych kwestii i byli tylko od brudnej roboty. To ją złościło i sprawiało, że robiła się agresywna. Nawet jeśli ich zadanie nie należało do najwdzięczniejszych to jednak wypadałoby powiedzieć im coś więcej niż wiedzieli do tej pory...
Wyczerpana walką z półdemonicznym Renevanem dziewczyna zdumiała się nagłym pojawieniem się Kas koło niej. Nie protestowała jednakże przeciwko słowom kobiety. Brzmiały groźnie i poważnie. Odetchnęła chwilę. Gdy kobieta zniknęła gdzieś pędząc za merem dziewczyna schowała jeden z mieczy do pochwy po czym pomknęła dalej w ciemności jaskini. Mniej więcej w tę samą stronę co Kas i Ren. Kultyści zaskoczeni spadającą na nich cienia drobną postacią ginęli nim inkantowali jakieś zaklęcie... Dziewczyna zajęta tymi płotkami spóźniła się na danie główne. Gdy dotarła do Ahimeda i reszty widziała już tylko znikające w magicznym portalu postacie. Rzuciła się tam z mieczem lecz gdy chciała zatopić ostrze w ciele Rena ten rozpłynął się w powietrzu, więc mała grzmotnęła ciężko o podłogę.
- Cholera! - dziewczyna uderzyła pięścią o ścianę jaskini dysząc ciężko. Straciła nad sobą panowanie... Niedobrze. Uspokoiła się. Syknęła coś niewyraźnie przez zęby, odsłoniła twarz i splunęła krwią. Rozcięła sobie wargę tym manewrem. Wstała i podeszła do reszty. Była konkretna i zasadnicza.
- Kawałków tego fagasa ma być siedem. Ile on już ich ma? - nie bała sie poruszyć trudnych kwestii. Starała sobie przypomnieć to co widziała swojego czasu na mapie u Gryffina. Spojrzała wprost na władcę tych ziem. Jak do tej pory ciągle ich grupa była wykluczana z wazniejszych kwestii i byli tylko od brudnej roboty. To ją złościło i sprawiało, że robiła się agresywna. Nawet jeśli ich zadanie nie należało do najwdzięczniejszych to jednak wypadałoby powiedzieć im coś więcej niż wiedzieli do tej pory...

Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Kasandra
Dłuższą chwilę się w ogóle nie ruszała, leżała dokładnie tak, jak upadła. Na brzuchu, jedynie lekko wsparta na łokciach i z uniesioną głową. Dość długo wpatrywała się w miejsce, gdzie stał elf i skąd zniknął. Pochyliła się i pozwoliła, by włosy zakryły jej twarz, nie chciała, by ktokolwiek zobaczył tę chwilę słabości i łzy.
Kas pierwszy raz w życiu się tak czuła, taka bezsilna i bezradna. Nie mogła nic zrobić, żeby sprowadzić Rena, zapewne był już stracony i spisany na straty. Pewnie nie da się go uratować, odmienić, by był taki jak dawniej. Więc co mogła zrobić? Pozabijać wszystkich innych i przyłączyć się do niego? Tylko... że ona nie chciała Renevana takiego, jakim był teraz. Westchnęła ciężko.
Z ran na nogach powoli, ale dość obficie, sączyła się niemal czarna i bardzo gęsta krew. Kobieta poruszyła się i syknęła z bólu. Nie był aż tak straszny, ale jedną nogą w ogóle nie mogła poruszyć, drugą ledwo co. Regeneracja postępowała nawet szybko, przecież demonica była przepełniona energią, jednak na wszystko organizm potrzebował czasu.
Choć obecny stan jej to utrudniał, uparła się i wstała. Krew mocniej pociekła z ran, demonica zachwiała się, ale ustała.
- Przydałoby się nam nieco więcej wyjaśnić - mruknęła. - No chyba że jesteśmy tylko mięsem armatnim...
Nie powiedziała tego do nikogo konkretnego, nawet nie spoglądała na resztę towarzyszy. Pokuśtykała do ściany i przytrzymała się jej. Gdy Amelia do niej podeszła, Kas odsunęła się nieco.
- Nie potrzebuję leczenia, samo się szybko zagoi - powiedziała beznamiętnie.
Dłuższą chwilę się w ogóle nie ruszała, leżała dokładnie tak, jak upadła. Na brzuchu, jedynie lekko wsparta na łokciach i z uniesioną głową. Dość długo wpatrywała się w miejsce, gdzie stał elf i skąd zniknął. Pochyliła się i pozwoliła, by włosy zakryły jej twarz, nie chciała, by ktokolwiek zobaczył tę chwilę słabości i łzy.
Kas pierwszy raz w życiu się tak czuła, taka bezsilna i bezradna. Nie mogła nic zrobić, żeby sprowadzić Rena, zapewne był już stracony i spisany na straty. Pewnie nie da się go uratować, odmienić, by był taki jak dawniej. Więc co mogła zrobić? Pozabijać wszystkich innych i przyłączyć się do niego? Tylko... że ona nie chciała Renevana takiego, jakim był teraz. Westchnęła ciężko.
Z ran na nogach powoli, ale dość obficie, sączyła się niemal czarna i bardzo gęsta krew. Kobieta poruszyła się i syknęła z bólu. Nie był aż tak straszny, ale jedną nogą w ogóle nie mogła poruszyć, drugą ledwo co. Regeneracja postępowała nawet szybko, przecież demonica była przepełniona energią, jednak na wszystko organizm potrzebował czasu.
Choć obecny stan jej to utrudniał, uparła się i wstała. Krew mocniej pociekła z ran, demonica zachwiała się, ale ustała.
- Przydałoby się nam nieco więcej wyjaśnić - mruknęła. - No chyba że jesteśmy tylko mięsem armatnim...
Nie powiedziała tego do nikogo konkretnego, nawet nie spoglądała na resztę towarzyszy. Pokuśtykała do ściany i przytrzymała się jej. Gdy Amelia do niej podeszła, Kas odsunęła się nieco.
- Nie potrzebuję leczenia, samo się szybko zagoi - powiedziała beznamiętnie.

-
- Mat
- Posty: 440
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
- Numer GG: 0
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Smok wciąż leżał nieprzytomny. Był zmęczony i głodny. Amelia i Fillia leczyły jego wielkie ciało pokryte srebrzysta łuską. Smoczyca wykazywała Xanem zainteresowanie i chyba polubiła go. Z wielką troską nakładała zaklęcia leczące. W tym czasie, Gryffin jakby tknięty boską wolą doznał olśnienia po dłuższych rozmyślaniach.
-No tak... w stolicy nie ma takiej osoby.... nie ma... ale była w Almekii.... Victoria urodziła się w Almekii... podczas podróży... - powtarzał sobie i objął kobietę z łukiem. Ta objęła go troskliwie i ze łzami w oczach pocałowała go. Kiedy już zerwali ten uścisk, Gryffin usiadł na jakimś kamieniu. Westchął ciężko. Machnął ręką w strone Xellosa aby on wyjaśnił.
-Obawiam się, że on ma już 3 ze swoich części.... jego samego, księżniczkę Victorię, oraz waszego przyjaciela Renevana... Sądząc po mocy jaką posiadł i po jego widocznej pozycji, musi być kimś ważnym. Sądzę, ze jest jedną z tych części.... - zamyślił się na moment oglądając posąg Shabranigdo obryzgany posoką.
-To musi byc jakis katalizator mocy. Nawet wiem jak działa.... w tej misie, składane w ofierze były dzieci.... - spowodowało to powszechne przerażenie. Amelia, Filia i owa kobieta, prawdopodobnie pani Gryffin, która nie raczyła sie przedstawić, spojrzały z trwogą na ową misę. Gryffin zniżył głowę. Jego wzrok zdawał się mówić "zawiodłem"
-Cała ta sprawa, jest bardzo poważna... - podjął Zelgadis - powinniśmy jak najszybciej rozpocząć poszukiwania części Cyphieda. Smoków jak i części energii duszy, rozwianych po świecie. Wszelkie księgi mówią, że szukać ich trzeba wśród różnych istot żywych... Shabranigdo jak widać odzyskał moc i nie zaczyna od zera. My nie mamy nic... On stał się bogiem. Nie ma może całej mocy, ale jest bogiem, którego po syntezie cząstek duszy nie będzie można pokonać... - Lina prychnęła mając jakby odmienne zdanie
- Nie zapomina, że zniszczyłam jedną z jego części. Trudno mu będzie znaleźć zastępczą porcję energii - rzekła zuchwale.
-Trudno, ale jest to możliwe...
-Obawiam się, że nie wolno nam zapomnieć o siłach militarnych - przerwał Xellos - Już niedługo, powinny nastąpić ataki na wieksze miasta. To będzie trudna walka.
-Wojska są gotowe... - rzekł cicho Erteris.
-Xellosie.... nie ma czasu. Rozstaw portale.... Muszę szybko dostać się do pałacu. - Xellos bez słowa machnął kosturem i zatoczył nim okrąg. Wewnątrz okręgu, pojawiła się mgiełka a w niej widac było salę tronową pałacu. Król szybko wszedł do środka. Pospieszył do swoich komnat.
-Musimy sie spieszyć - rzekł Zelgadis - zwracam honor... dobrze walczyliście. - powiedział jakby z przymusu. Widać, nie był przyzwyczajony do jakiejkolwiek formy przeprosin, czy podziękowań. - Lepiej chodźmy.... Filia i Amelia przewiozą Xana w Bezpieczne miejsce. Niedługo w Stolicy może być gorąco. Musimy się przygotować... - powiedział i sam przeszedł przez portal. - Jesli macie jeszcze jakieś pytania... mówcie.
-No tak... w stolicy nie ma takiej osoby.... nie ma... ale była w Almekii.... Victoria urodziła się w Almekii... podczas podróży... - powtarzał sobie i objął kobietę z łukiem. Ta objęła go troskliwie i ze łzami w oczach pocałowała go. Kiedy już zerwali ten uścisk, Gryffin usiadł na jakimś kamieniu. Westchął ciężko. Machnął ręką w strone Xellosa aby on wyjaśnił.
-Obawiam się, że on ma już 3 ze swoich części.... jego samego, księżniczkę Victorię, oraz waszego przyjaciela Renevana... Sądząc po mocy jaką posiadł i po jego widocznej pozycji, musi być kimś ważnym. Sądzę, ze jest jedną z tych części.... - zamyślił się na moment oglądając posąg Shabranigdo obryzgany posoką.
-To musi byc jakis katalizator mocy. Nawet wiem jak działa.... w tej misie, składane w ofierze były dzieci.... - spowodowało to powszechne przerażenie. Amelia, Filia i owa kobieta, prawdopodobnie pani Gryffin, która nie raczyła sie przedstawić, spojrzały z trwogą na ową misę. Gryffin zniżył głowę. Jego wzrok zdawał się mówić "zawiodłem"
-Cała ta sprawa, jest bardzo poważna... - podjął Zelgadis - powinniśmy jak najszybciej rozpocząć poszukiwania części Cyphieda. Smoków jak i części energii duszy, rozwianych po świecie. Wszelkie księgi mówią, że szukać ich trzeba wśród różnych istot żywych... Shabranigdo jak widać odzyskał moc i nie zaczyna od zera. My nie mamy nic... On stał się bogiem. Nie ma może całej mocy, ale jest bogiem, którego po syntezie cząstek duszy nie będzie można pokonać... - Lina prychnęła mając jakby odmienne zdanie
- Nie zapomina, że zniszczyłam jedną z jego części. Trudno mu będzie znaleźć zastępczą porcję energii - rzekła zuchwale.
-Trudno, ale jest to możliwe...
-Obawiam się, że nie wolno nam zapomnieć o siłach militarnych - przerwał Xellos - Już niedługo, powinny nastąpić ataki na wieksze miasta. To będzie trudna walka.
-Wojska są gotowe... - rzekł cicho Erteris.
-Xellosie.... nie ma czasu. Rozstaw portale.... Muszę szybko dostać się do pałacu. - Xellos bez słowa machnął kosturem i zatoczył nim okrąg. Wewnątrz okręgu, pojawiła się mgiełka a w niej widac było salę tronową pałacu. Król szybko wszedł do środka. Pospieszył do swoich komnat.
-Musimy sie spieszyć - rzekł Zelgadis - zwracam honor... dobrze walczyliście. - powiedział jakby z przymusu. Widać, nie był przyzwyczajony do jakiejkolwiek formy przeprosin, czy podziękowań. - Lepiej chodźmy.... Filia i Amelia przewiozą Xana w Bezpieczne miejsce. Niedługo w Stolicy może być gorąco. Musimy się przygotować... - powiedział i sam przeszedł przez portal. - Jesli macie jeszcze jakieś pytania... mówcie.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
- 3 części na 7. Jedna została unicestwiona. A więc teraz miło by było byśmy skombinowali dwie ekipy. Jedna będzie starała się w jakiś sposób wyśledzić poczynania Ahimeda i jego bandy przydupasów. Ta grupa będzie miała niewątpliwą przyjemność przeszkadzania im przy każdej okazji. Mam mały interes do Rena. Zdaje się, że o czymś zapomniał - mruknęła po czym splunęła na ziemie raz jeszcze. Ślina była pomarańczowo brunatna od krzepnącej krwi.
- Druga grupa tak jak mówił Zel zajmie się smokami i innego typu poszukiwaniami - przez chwilę zastanawiała się nad dalszymi słowami jej współtowarzyszy. Prychnęła.
- Skąd ten pesymizm, co? Dopakowany demoniczną mocą Ren to był pryszcz na świńskim tyłku. Na dodatek głupiec. Skrytobójca wyskakujący na szermierza z płonącym mieczem i dzikim wrzaskiem na ustach? - dziewczyna wysłała pod adresem Rena wyjątkowo paskudny wyraz. Jej oczy były zimne. Ogarnęła ją znieczulica i swoista apatia emocjonalna.
- Podejrzewam, że na przyszłość bedzie już dysponował większa siłą, ale raczej będzie równie głupi. Duma i nadmierna ufność we własne siły to cecha większości demonów. Na zwykły sparring, bym powiedziała, zużył prawie wszystkie swoje siły. Powiedział mi o sobie więcej niż chciał ujawnić - dodała z krzywym uśmiechem.
- Zamiast załamywać ręce i lametować jak robi to teraz Gryffin ruszmy tyłki i pomścijmy tych wszystkich, których skrzywdzili ci nawiedzeni kultyści. Na żałobe przyjdzie czas, gdy utłuczemy jednego demona, ktory nie chce siedzieć gdzie jego miejsce - rzuciła chcąc zmotywować wszystkich do działania.
- Chodźmy się przygotować - dodała na koniec popierając słowa Zelgadisa. Będzie musiała znaleźć coś co znacznie zwiększy jej możliwości bojowe i sprawi, że jej magia będzie potężniejsza. Ruszyła za swoimi pracodawcami chociaż w sumie nie uważała ich za takowych. Ich działania i polecenia były zbyt nieskoordynowane. Ona sama przejęła ster nad swoją osobą.
- 3 części na 7. Jedna została unicestwiona. A więc teraz miło by było byśmy skombinowali dwie ekipy. Jedna będzie starała się w jakiś sposób wyśledzić poczynania Ahimeda i jego bandy przydupasów. Ta grupa będzie miała niewątpliwą przyjemność przeszkadzania im przy każdej okazji. Mam mały interes do Rena. Zdaje się, że o czymś zapomniał - mruknęła po czym splunęła na ziemie raz jeszcze. Ślina była pomarańczowo brunatna od krzepnącej krwi.
- Druga grupa tak jak mówił Zel zajmie się smokami i innego typu poszukiwaniami - przez chwilę zastanawiała się nad dalszymi słowami jej współtowarzyszy. Prychnęła.
- Skąd ten pesymizm, co? Dopakowany demoniczną mocą Ren to był pryszcz na świńskim tyłku. Na dodatek głupiec. Skrytobójca wyskakujący na szermierza z płonącym mieczem i dzikim wrzaskiem na ustach? - dziewczyna wysłała pod adresem Rena wyjątkowo paskudny wyraz. Jej oczy były zimne. Ogarnęła ją znieczulica i swoista apatia emocjonalna.
- Podejrzewam, że na przyszłość bedzie już dysponował większa siłą, ale raczej będzie równie głupi. Duma i nadmierna ufność we własne siły to cecha większości demonów. Na zwykły sparring, bym powiedziała, zużył prawie wszystkie swoje siły. Powiedział mi o sobie więcej niż chciał ujawnić - dodała z krzywym uśmiechem.
- Zamiast załamywać ręce i lametować jak robi to teraz Gryffin ruszmy tyłki i pomścijmy tych wszystkich, których skrzywdzili ci nawiedzeni kultyści. Na żałobe przyjdzie czas, gdy utłuczemy jednego demona, ktory nie chce siedzieć gdzie jego miejsce - rzuciła chcąc zmotywować wszystkich do działania.
- Chodźmy się przygotować - dodała na koniec popierając słowa Zelgadisa. Będzie musiała znaleźć coś co znacznie zwiększy jej możliwości bojowe i sprawi, że jej magia będzie potężniejsza. Ruszyła za swoimi pracodawcami chociaż w sumie nie uważała ich za takowych. Ich działania i polecenia były zbyt nieskoordynowane. Ona sama przejęła ster nad swoją osobą.
