[Świat Pasem] Pradawni Władcy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Czy jak Wulfgar dołączył, to nadal wyjdzie że od ran zemdleję po walce?
I tak nikt tego nie czyta...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Si senior Pavciooo :P


Pyron i Dżo:

...dotarli na miejsce, gdzie ukryły się oba elfy. Zareagowały dość entuzjastycznie na powrót rycerza i jego pupila. Zaczęły wypytywać o reakcję domów, starcie i zmianę wzajemnych stosunków...


Xazaax:

Ruiny były ciekawe... masa korytarzy i szpety. Ciągłe szepty dochodzące ze ścian, spomiędzy cegieł, z szczelin... Mimo chłodu to miejsce zdawało się byćniczym żyła olbrzymieg oorganizmu. Zmieniało się, tętniło w swym martwym rytmie. Xazaax z trufem odnalazł drogę na zewnatrz. Chodził tunelami, przechodził przez sale zdobione niekompletnymi pomnikami, płaskorzeźbami i zbrojami. Wszystko nosiło zmnię upływu czasu, wszystko było uśpione, ale nie martwe. Ciągłe poczucie obecnosci czegoś innego spowodowało, ze Scarcer musiał opuścić ten teren. Wyszedł an zewnatrz skołowany i krokiem lunatyka powlókł się do domu. To miejsce... coś w nim było, coś złego, co oddziałowywało na umysł i zmysły. Xazaaax potrzebował czasu, by uśmierzyć to uczucie zawrotów głowy i zwidy. Cokolwiek kryje się w tamtych ruinach - jest potężne!
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Thaevis
Marynarz
Marynarz
Posty: 302
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 09:31
Lokalizacja: Chorzów City Crew
Kontakt:

Post autor: Thaevis »

Thaevis
No pięknie...wspaniale, jestem idiotą, trzeba było zaufać intuicji a nie kombinować..AU boli ! myślał Thaevis zaciskając wargi, jego noga nie wyglądała najlepiej. Nie skarżył się, żałował raczej tego że nie mógł ująć drania który chciał zamordować kapłankę, a co do samej kapłanki...to miał szczęście że potrafiła uzdrowić jego noge...
Nie chciał pomocy przy wstawaniu gdy podbiegła Sara, wstał sam i wysłuchał kapłanki, bardziej jednak przyglądając się twarzy Sary niż jej, nie odpowiedział bo niebyło nic do dodania, skinął tylko głową i wraz z Sarą udał się za kapłanką
"Jeśli słowa wypowiada się z należytą pasją, a bogowie akurat się nudzą, bywa, że cały wszechświat przeformatowuje się wokół owych słów. Słowa zawsze miały moc odmieniania świata."
Revotur
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: piątek, 5 sierpnia 2005, 21:11
Numer GG: 0
Lokalizacja: Łódź (podwodna^^)
Kontakt:

Post autor: Revotur »

Shirak keell Sessto (sami tego chciweliscie :D W kwestii wyjasnienia, to podzieliłem plan na kilka framentow, wiec powinno sie latwiej czytac, ale nie zmienia to faktu, ze czytania jest sporo ^^. Jesli wszystko ogarniecie i, co wazniejsze, zrozumiecie to bedziecie dobrzy :D )


-Plan jest rozległy -zaczał kosciej- i ostatnie jego elementy nie zostały jeszcze wprowadzone w zycie, ale nic nie stoi na przeszkodzie abym go teraz strescił. -Aby lepiej uwidocznic niektore elementy wyzej wspomnianego Planu Shirak rozlozył naszkicowane przez lisza plany zamku na stole.
-Atak nastapi jutro o 10 rano. Wraz z pierwszymi promieniami slonca lisze wznieca ogromna mgłe, ktora swoim ogromem przykryje nasza armie. -Szkieletor wskazał na planie miasta duzy plac, zaledwie 3 przecznice od glownych wrot zamku.- Mgla bedzie tak gesta ze nikt z zamku nie zauwazy 25 tysiecznej armii tak blisko murow. Zreszta, nie bedzie nikogo kto ma nas wypatrywac, ale o tym za chwile.
-Nie wiele wiem o Ksieciu, wiec skupiłem sie na tym co mi wiadome. On jest wampirem, promienie slonca go oslabiaja, dlatego w dzien spi i dlatego zaatakujemy tak wczesnie. Spodziewam sie, ze nadranem, kiedy zacznie sie swit pojdzie on spac. O 9:30 przybedzie skrzynia, ktora ze wzgledu na sniezyce miala dwodniowe opoznienie, wiec wampir zostanie przebudzony i niewatpliwie zechce zobaczyc podarek od swego monarchy. W takim wypadku znakiem do frontalnego ataku bedzie dzwiek eksplozji. Jesli jednak Ksiaze zechce odlozyc otwarcie skrzyni na pozniej to atak niezaleznie od wszystkiego zacznie sie nie pozniej jak o 10.
-Dnia poprzedniego czyli dzis wieczorem "nasi ludzie" w zamku przemyca w obreby murow assasina, ktory tajnymi korytarzami dostanie sie do kuchni. Kryjac sie w cieniu zatruje specjalna trucizna kolacje zamkowej strazy. Tradycyjnie trucizna bedzie działała z opoznionym efektem, dlatego dopiero rankiem (koło 8) zaczna sie pierwsze zgony. Oczywiscie jesli ktos sie tym zaniepokoi to zostanie to wszystko przypisane zarazie. Ci sami "nasi ludzie" pol godziny przed atakiem, niby przypadkiem, zawedruja mozliwie najblizej klatek z bestiami. Wspomniane bestie maja dwie wady, są zywe i sa w klatkach, dlatego potraktujemy je tymi zatrutymi beltami. -Kosciotrup wyjal z zapazuchy bełt niczym szczegolnym sie nie wyrozniajacy z wygladu.- "Nasi ludzie" beda mieli w rekawach zamatowane takie male nareczne kusze, ktorymi w ogniu walki potraktuja bestie. Przewidziałem, ze bestie beda wielkie i niezwykle odporne, dlatego trucizna jest najmocniejsza jaka udało sie nam stworzyc oraz, na wszelki wypadek, zostaną te bełty oblozone klatwami.
-Mimo wszystko Assasin po zatruciu kolacji bedzie sie dalej krył w tajnych korytarzach az do rana. Tych, ktorych trucizna nie zmozy beda mieli szybko podrzynane gardła. Skupi sie on na wartownikach przy oknach oraz na operatorach klatek z bestiami. Jesli bedziemy mieli szczescie to opanujemy zamek jeszcze przed frontalnym atakiem!
-Duzo tego wszystkiego, ale jedno jest najlebsze. Mianowicie opisałem teraz atak przeprowadzony "od wewnatrz". Atak ten bedzie przeprowadzony niezaleznie od drugiego "zewnetrznego" głownego.
-Bo glowny atak nastapi o 10 rano (lub wczesniej, jesli ksiaze otworzy skrzynie). Nastapi on z wszystkich stron jednoczesnie. Od frontu, przez glowne wrota wparuje do zamku 20 tysieczna armia nieumarłych ghulli. Dokladnie w tym samym momecie pozostałe trzy sciany parteru zostana rozerwane przez ghulli-kamikadze, ktorzy w przebraniu strazy podejda pod same sciany i tutaj sie wysadza w powietrze. Jak ktoremus ghuulowi sie nie powiedzie to czekac bedą kolejne. W sumie po trzech ghulli na sciane + jeden w rezerwie. Po samobojczych atakach przyjdzie czas na drabiny, ktore schowane we mgle beda lezaly na ulicach pod samym zamkiem. Zolnierze po pniach beda wchodzic do kazdego okna, na kazdym pietrze. Jesli gwardia wewnatrz odepchnie drabine to postawimy ja znowu i tak ciagle, bez przerwy. To dzialanie "przyszpili" wszystkich gwardzistow na kazdym pietrze, przez co nie beda w stanie "wesprzec" zolnierzy z nizszych kondygnacji. W ten sposob bedziemy opanowywali pietro po pietrze. Balisty z dachu nie beda nam przeszkadzały, poniewaz obsada machin bedzie miała własne problemy. Tymi problemami beda nasze balisty, ktore maja "wstrzelac" kotwice z lina na sam dach. W sumie poleci 15 takich "kompletow". Gdy wszystkie sznurki beda juz wisiec, to balisty zajma sie straznikami w oknach (jesli do tego czasu ciagle beda zagrozeniem) -skryba ledwo nadazał z pisaniem słow Shiraka, a ten niczym mag wyciagajacy z rekawa coraz nowe elementy "planu"-
-Bestie ksiecia sa potezne, jego gwardia jest silna, a sam ksiaze najpewniej niezwyciezony, dlatego jesli wszystko inne zawiedzie to pokonamy go samą masą naszych wojsk. Zeby bestia mogla uderzyc musi sie zamachnac, dlatego nie damy jej takiej sposobnosci. Tysiace ghulli przycisnie wszystkie poczwary do scian, po czym swoja iloscia przygwozdza je do podłogi. Ghulle beda kasac, szarpac, dzgac absolutnie skrepowane ofiary az beda ja dosłownie rozrywac na kawałki, to samo spotka gwardie. A na koncu sam Ksiaze.
-Najwiekszy z wojow musi sie zamachnac aby zadac cios. Najwiekszy z magow musi nabrac powietrza do pluc aby wypowiedziec zaklecie a spodziewam sie, ze Ksiaze bedzie i jednym i drugim. Jego najwieksza wada jest fakt, ze choc dobry, to jest jeden sam. Ciosem niech powali 10 ghulli na raz, zakleciem niechaj zgladzi kolejna setke. Moze tego dokonac, ale nie zatrzyma oceanu zolnierzy. Z kazdym kolejnym ciosem jego wrog bedzie o krok blizej. Jakby tego bylo malo, to ghulle zaczna sie sypac nie tylko schodami, ale takze oknami i jesli bedzie trzeba to dachem. Doslownie z wszystkich stron. Ale mimo wszystko on nie zginie. Ghulle szturmowe go nie zabija. Maja tylko wyrwac lub odciac mu wszystkie konczyny oraz wyrwac jezyk, ale nie zabijac. Na dzwiek rogu, ktorego nuty moga uslyszec tylko nieumarli, fala ghulli stanie, a nastepnie opusci zamek. Twierdze zajmie nasze elitarne wojsko, kosciani woje oraz potezne lisze ktorzy, to jest najlebsze, nie beda brali udziału w szturmie a w pelnej sile staną obok. Jakby wszystko miało zawiesc to wkrocza do akcji. Ale tak sie nie stanie. Z nasza boginia u boku zwyciezymy!!! -zakonczyl Shirak. Trzeba bylo przyznac, ze plan jest skomplikowany i trudny do ogarniecia jednym tchem. Skryba zdołał zapisac juz dwie kartki i złamac jedno piuro...
I`m Destroyer!!! Master of Pain and I kill you!!!

Bez skrupułów... Bez litości... Tak do bólu... W naiwnosci...
Obrazek
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Eee to może ty zrób opis walki, bo jakoś tak nie mogę go zrobić mając świadomość, że mi się coś stanie :P
I tak nikt tego nie czyta...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pvciooo i Wulfgar:

Wulfgar szybko odłożył rannego Scarcera na łoże. To nie miało tak do końca wyglądać. Pvciooo był osłabiony, ale żył. Nawet jakby poległ to mamrotałcoś o powrocie... wojownik westchnął i zataszczył do pokoju trupy i ztarł krew ze ścian. Potyczka okazała się być niemożliwa do rozstrzygnięcia bez ofiar. Pavcioo uderzył od tyłu, splunął wiązką wody jak promieniem. Ten przbił na wylot hełm i głowę jednego straznika. Korytarz był za cienki, by mógł ominąć resztę i zaatakować maga. Ten cisnął w Scarcera donicą. Wulfgar wypadł z pokoju i położył trupem kolejnego stażnika. Beł utkwił w szparze pomiędzy oczkami kolczugi. Chyba trafił w serce. Drugi wojownik zaatakował ciost topora i Wulfgar odepchnął o i ciął we dwoje. Szyszak wytrzymał, ale czaszka pod spodem - nie. Strażnik padł na ziemię pocąc się niemiłosiernie... czerwonm potem. pavciooo zaszarżował od przodu obrajaćjąc się na kształt tornada tnąć ścianę i dwóch przeciwników. Jeden z napastników zdołał dźgnąć Scarcera mieczem. Wulfgar przeturlał sie po podłodze unikając ciśnietej donicy i belki wyginajacej sie jak guma. Jedno sprawne uderzenie płazem topora poozbawiło telekinetę zmysłów, a gdrugie wywołało zgon. Pavciooo dosiekła się do maga, gdy ten był w agonii. -przekleństwo bękartom Węża!- wycharczał tylko i spowodował zawalenie dachu nad Pavciooo. tamten zdołął uniknąć.. częściowo. Teraz leżał nieprzytomny na białej poscieli. przewiązany hustą wstrzymujacą krwawienie. Nagle drzwi pokoju otworzyły się. Wulfgar natychmiast wyclował z kuszy, ale opuścił ja. W drzwiach stałą Vei. Jedna jej ręka, w której ściskała sztylet, była do łokcie byał umazana w krwi. Dziewczyna caął sie trząsła i runęła Wulfgarowi w ramiona. Po policzkach ciekły jej kaskady łez -Uciekajmy z tąd szybko!- wyjąkała. -Tu nie zaznamy spokoju.-

[---]

Trupy urkyli wewnątrz tobołków i umknęłi z miasta. Po dordze rozpalili małe ognisko, które wkrótce dało czany ogień, gdy płonęły w nim zwłoki... Pavciooo jechał juzo własnych siłach. Milaczał. Milczała również Vei. Cichy pochód dowiódł ich aż do morza. -Dalej na zachód jest wioska, w której sie wychowałam- powiedziała Erynianka. -Zostańmy tam na kilka dni.-


Shirak:
Niezły popis +3 do KZ na czas 2 dni!


Lisz skończył pisać. -Moje wątpliwości wzbudza fragment o Księciu i jego gwardii... Książę walczy szablami, widziałem, jak w starciu pod Białą górą wyreczył swą armię w wybiciu dwóch tysiecy bandytów... Sam jeden zaszlachtował ich jak psy, a tam gdzie stał był stos ciał...- zakończył, zatykajac kałamarz z inkaustem. -Co do bestii... też moze być problem, nei wiemy bowiem dokładnie, czy Ksiażę sobie nei zafundował Ksadryny. Jakiś miesiąc temu otrzymał sporą przesyłkę, nawet dwie, z górskiej kolonii...- to faktycznie był problem. Ksadryna to ścierwożerca. Olbrzymie byldę pozerajace absolutnie wszystko. Odpowiedni bodziec wyzwala enzym przyspieszajacy metabolizm. Istota jest w stanei zagotować ciecz po prostu podchodząc do niej. Może zeżreć i strawić kilkanaście ton mięsa w kilka sekund... masowa armia wzmocniła by ją - tam trzebaby kilku wybitnych jednostek, nie zaś masówy...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Tero Kir
Marynarz
Marynarz
Posty: 389
Rejestracja: środa, 21 grudnia 2005, 13:29
Lokalizacja: Silent Hill

Post autor: Tero Kir »

Xazaax

Każda potęga wymaga pozania, poznanie daje nieograniczoną moc i włądze nad poznanym. Dedukował powoli jaszczur, ponieważ miejsce bardzo go zaintrygowało. Potrzebował czasu na medytacje i przemyslenia, a także jakiegoś znawce lub historyka, tak taka osoba mogła by mu znacznie pomuc.
Więc gdy wrócił do Aleksa podzilił się swoimi odczuciami zwązanymi z znaliziskiem. Także ukazując pełną już mape, połozył duży nacisk na rozpoczecię zakładania ładunków w strategiczne miejsca w kanałach.
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Post autor: Pavciooo »

Pavciooo:

Mam nadzieję, że tam będą nieco przyjaźniejsi mieszkańcy - powiedział z ironią. Spojrzał na swoje rany, sprawdzając czy nie trzeba zmienić opatrunku. W jegogłowię ciągle pałętała się myśl... Dokąd uciec, by mieć czas spokojnie się przygotować?

(PS: Sory za krótki post ale padnięty jestem)
I tak nikt tego nie czyta...
Smoku
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:33
Numer GG: 0
Kontakt:

Post autor: Smoku »

Wulfgar

w porządku, schronimy się w tamtej wiosce, gdzieś tak za ile planujemy tam wyruszyć? może zdąrze się jeszcze trochę odświerzyć odszedł na bok zrzucił ekwipunek i rozebrał się do majtek, poczym wszedł do morza
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Drizzt

-Jeszcze mamy czas, więc możesz doprowadzić swój plan do perfekcji, chodź niewiele mu już do tego brakuje-Powiedział drow-Ja w tym czasie pujdę prosić naszą boginię o wsparcie nas w walce-zakończył drizzt, poczym udał się modlić do gai, prosząc ją o łaskę w walce
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Nefryta

*Dlaczego?*
Nefryta siedziala skulona w klatce i sama sie nad tym zastanawiala. Wydawalo jej sie, ze zna odpowiedz, jednak czy powinna mowic? I tak miala zaraz zginac, nieslusznie posadzona, wiec bylo bez znaczenia, czy im wyjasni czy nie. Westchnela. Jakos nie mogla sie pogodzic ze swym losem, ale nie miala jak walczyc. Zabic paladynow? Nie... to by byla glupota. Juz lepiej zginac niz pozwolic, by zlo nia zawladnelo. Wstala i podeszla do kraty. Oparla sie o nia i ujela jeden pręt w dlonie, by lepiej sie przytrzymac na tej wyboistej drodze.
- Usmiercilam tych oprawcow tak, jak sobie na to zasluzyli. Zaatakowali nas, choc jestesmy ludzmi pokojowo nastawionymi... Nasza wioska lezy w tak niefortunnym miejscu, ze co chwile mamy przyjemnosc sie przed kims bronic <skrzywila sie lekko i ironicznie> Dlatego nikt tam nie potepia mych mocy, wszak uzywam ich tylko po to, by nas wszystkich chronic. Ale co to was obchodzi! <prychnela pogardliwie> Wydaje sie wam, ze wszystko wiecie... Ale ja nie jestem czarownica, nie wyuczylam sie swego przeklenstwa, nie pozadam go. Nie ukrywam tez przed mieszkancami. Urodzilam sie wsrod nich, byli mi przyjaciolmi i rodzina. Razem z nimi sie wychowywalam i dorastalam. Jestem im wdzieczna za cale dobro, ktore dla mnie i mych rodzicow uczynili. I jest to jedyny powod, dla ktorego godze sie uzywac swych "zdolnosci". By ich wszystkich bronic. Zabijajac mnie - skazujecie wioske na zaglade... Ale to juz wasz wybor i waszego sumienia <zmruzyla oczy>
*Ciekawe, czy jestem w stanie przetopic ten pręt zelazny? Heh, to bez sensu...*
Odeszla od krat i ukucnela na swym poprzednim miejscu. Nie czekala nawet na ich odpowiedz, nie liczyla na nia. Zastanawiala sie tylko, czemu ten czarnoksieznik nic nie zrobil do tej pory.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavciooo i Wulfgar:

Gdy Wulfgar już zakończył kąpiel w morzu i wszyscy przygotowali się do dalszej wędrówki Vei szepnęła -Stójcie...- a gdy obaj się już odwrócili ona zapytała -Kim wy jesteście? Nie jestem w stanie uwierzyć, że ci ludzie z nienawiści poszli tam zabić Scarcera... gdy mnie schwytali pytali o Ciebie po imieniu Pavciooo... kim wy jesteście?- jej wzrok lawirował mieczy człowiekiem a scarcerem. -Nie jesteście żadnymi zbrodniarzami, co?- dodała nieufnie.

Nefryta:

-Dobrze, Kasedusie, my tu wysiądziemy!- powiedział czarownik powoli wstając. -Co?- zapytał z niedowierzaniem kapitan paladynów. -Skąd znasz moje imię i jakim prawem chcesz sobie tak po prostu wysiąść?- zapytał zatrzymując powóz. Czarnoksiężnik przyłożył rękę do twarzy i coś wymamrotał. Ciało znikło w ciemności i sod kaptura zabłysły upiorne białe oczy. Rozległ się głos podzielony na trzy. Głos niczym łomot stali powiedział -Ciemność daje mi prawo!- w tym samym czasie jazgotliwy głos powiedział -Mam techniczne możliwości wybici was- a świdrujący szept dodał -Twoja matka da sobie radę bez syna?- wszyscy paladyni dobyli mieczy. Czarownik przemówił po raz kolejny trzema głosami, a jego cień rozlał się po podłożu klatki niczym smoła.
Grzmot -Opanujcie się, potępieńcy!-
Jazgot -Wybije was jak psy!-
Szept -Marnotrawstwo życia....-
Mówiąc to czarownik machnął ręką a pręty połamały się jak szkło i upadły na gościniec. Potem uderzył górna część klatki która poleciała gdzieś daleko i upadła między drzewa. Głosy rozszalały się.
G:-ŚMIERĆ!
J:-STRACH!-
S:-BÓL!-
Konie paladynów spłoszyły się i poniosły jeźdźców gościńcem, tylko kapitan został... sam. czarownik zaśmiał się i powiedział trzema głosami na raz -Pozdrów braciszka- po czym pomógł zejść z powozu Nefrycie i poprowadził jaw głuszę, paladyn nagle zakrzyknął. -Stawaj!- i dobył miecza. Po jego policzku potoczyła się łza. Czarownik oglądnął się na niego. -Tak bardzo chcesz ginąć?- westchnął i odwrócił się do niego. -Dobrze wiec, chodź! Tylko szybko, nie mam czasu!- burknął. paladyn rozsierdzony wysapał -Nie dobywasz broni?- czarownik odpowiedział mu wpierw rozbawionym spojrzeniem a potem powiedział -A czy ty dobywasz miecza, by zgnieść karalucha?-
Kapitan nie zniósł obrazy i rzucił się, unosząc miecz dwuręczny. Z krzykiem opuścił go na głowę czarownika. Ten zgrabnie uniknął, uderzył ostrze ręką, a to prysło jak kropla wody. Chwycił tedy paladyna za gardło i powiedział. -Idź do waść do domu, bo tu niczego nie zdziałasz- po czym cisnął nim o staję dalej. Rozległ się łoskot, a potem masa klątw i złorzeczeń ze strony Kasedusa Zwrócił się do Nefryty -Zapraszam Cię w gościnę... mam stancję blisko, nie pogardzisz kielichem wina i schronieniem na tą noc?- zapytał wskazując jej zachodzące powoli słońce.


Xazaax:

Czekajmy na Alexandra...


Drizzt:

Poczekamy co ma zamiar zrobić Shirak...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Smoku
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:33
Numer GG: 0
Kontakt:

Post autor: Smoku »

Wulfgar

podszedł powoli do Vei, poczym położył dłoń na jej ramieniu wszystkich nas przytłacza, nasza obecna sytuacja, ale w twojej główce rodzą się już pomysły całkiem nierealne, czy my wyglądamy na zbrodniarzy, wyjętych spod prawa banitów? dziewczyno, jakbym musiał to bym życie za Ciebie oddał, a ty mnie o takie rzeczy podejrzewasz? przestań już o tym myślec i chodź
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Nefryta

Zawahala sie. Spojrzala na czarnoksieznika ze strachem i czystym przerazeniem w oczach. Tak ja sparazlizowal, iz nie byla w stanie sie poruszyc i chocby pisnąć... Bala sie, naprawde sie bala po raz pierwszy w zyciu. Co on mogl jej zrobic? Czemu od razu nie zabil? Nikogo wszak nie zranil nawet, lecz... Nie mogla mu ufac. Skoro posiadal podobna do niej bron, moze chcial ja przeciagnac na strone tego zlego Boga?
Stala tak wpatrujac mu sie w oczy, a chwila ciszy przedluzala sie niemilosiernie. W koncu postapila krok do przodu i skinela glowa. Wolala poki co znajdowac sie blisko jego protekcji, niz samej stawic czola paladynom, gdy tylko zbiora sie znowu na nich...
- Daleko? - spytala drzacym glosem.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Pavciooo i Wulfgar:

Dziewczyna przełknęła ślinę i przytuliła się do Wulfgara. -Rozumiesz chyba moją niepewność... prawda?- zaszlochała. -Pierwszy raz krew była na moich rękach....- Wulfgar zrozumiał teraz przyczynę jej rozdygotania. On był wojownikiem, Pavciooo też. A to byłą zwykła dziewczyna... kapłanka. Jeszcze nigdy nei pozbawiła nikogo i niczego życia i myśl o tym, że wreszcie to uczyniła nei dawała jej spokoju... Może wizyta w rodzinnych stronach jej pomoże?
Podróżnicy musieli zatrzymać się jeszcze raz na noc. Zjadłszy jeszcze kilka porcji kraba ułożyli się do snu. Pavciooo jednak nie czuł potrzeby snu. Może szumiało spokojnie, aż wreszcie scarcer usłyszał pewną nieregularność w szumie. Coś wynurzało się spomiędzy fal...


Nefryta:

-Jedyna rozsądna odpowiedź.- powiedział Czarownik i zaczął się dziwnie przypatrywać dziewczynie. -Zaraz, zaraz...- mruknął. -Nie... niemożliwe.- machnął ręką i się zaśmiał. -Skoro już cię zapraszam to mogę Ci zdradzić prawdziwe imię, które Ci nic nie powie, jestem Darkning. Dyktator Cienia i Obserwator.- powiedział. Z lasu wylazło jakieś żabowate stworzenie. -to jest krot.- powiedział czarownik. -Jak będę potrzebował adwokata, to ci dam znać- odburknęło zwierzę. -Nie ma humoru po śmierci poprzedniej właścicielki. To już ponad trzy lata...- czarownik zamyślił się po czym schywcił coś koło twarzy Nefryty. To była strzała. Kolejna wbiła się w nogę czarownika, a następna w jego ramie. -Zabieraj ją stąd!- warknął do krota, pakując dziewczynę na jego "siodło". Krot burknął coś i jednym potężnym susem umknął w głębinę lasu. Dreptał potem jak piesek, wykorzystując wszelkie możliwości motoryczne, jaki miał. -Obiecuję, że nie będę już skakał.- powiedział do zadziwionej i zemdlonej nagłym skokiem Nefryty. -Ja zwę się Kaas, a jak ci na imię?- zapytał leząc przez las. Spomiędzy drzew wreszcie wyłonił się szczyt jakiejś skały... Chyba był celem krota, bo ten zaczął zwalniać i już nie spieszył się tak.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Zapał
Mat
Mat
Posty: 532
Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
Lokalizacja: Chodzież
Kontakt:

Post autor: Zapał »

Pyron

Starcie poszło nadzwyczaj gładko, chyba nawet nikt nie zginął... z naszych oczywiście! A reakcja rodów... cóż zaprosili mnie jutro na kolacje... każdy do swego domu. Oczywiście nie zgodziłem się iść do żadnego. Za to jutro spotkamy się w karczmie. A wracając do was, to czekam na obszerną relacje, co tu się dzieje w tym mieście, kto tu rządzi i dlaczego uciekliście. Rozsiadł się wygodnie na trawie i począł słuchać.
Fuck?
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Nefryta

Wszystko stanowczo za szybko sie dzialo. Zupelnie nic nie rozumiala... Myslala, ze to wszystko to jakis chory sen, az do momentu gdy przedziwne stworzenie skoczylo. Nagle szarpniecie wywrocilo Nefrycie zoladek na lewa strone, a cale sniadanie podeszlo jej do gardla. Przez chwile dziewczyna upodobnila sie kolorystycznie do owej zaby, na szczescie szybko powstrzymala mdlosci.
- O Bogowie, gadajaca zaba! - wymsknelo jej sie. - Skoro juz umiesz mowic, to zrob mi przyjemnosc i poinformuj, gdzie mnie zabierasz?
Jej "wierzchowiec" nic nie odpowiedzial. Jechala tak przez chwile w milczeniu, lecz szybko sie zreflektowala. Moze istota obrazila sie na nia? Urazila ja czyms? Zaraz... Ano tak <dziewczyna palnela sie w czolo> Nie przedstawila sie.
- Wybacz moje wczesniejsze zachowanie, lecz jestes dla mnie niemalym szokiem i zagadka. W swojej wiosce mam konia i on jakos raczej nigdy do mnie nie mowil... - zaklopotala sie nieco.
Wydawalo jej sie, ze uslyszala ciche "wieśniara", lecz nie mogla dac glowy. No przeciez zaba chyba nie chcialaby jej obrazac!
- Wiec zacznijmy nasza znajomosc od poczatku. Jestem Nefryta. Dokad mnie zabierasz, Kaas? I co sie teraz stanie z czarnoksieznikiem?
Pytajac odwrocila sie majac nadzieje ujrzec go. Nadzieje?
Zablokowany