Kornack
Saiyanin rozsiadł się wygodnie w kapsule. Ledwie wczoraj opuścił swoją kapsułę, by stawić się na apelu i już leciał nią w kosmos. Westchnął i czekając na start rozmyślał na temat potencjalnej taktyki. Przy okazji przejrzał jeszcze raz otrzymane materiały. Sprawdził też czy jego scouter jest sprawny...
W końcu ich kapsuły ruszyły przez kosmos. Przelatując koło Heg pomyślał tylko, że kiedyś nastanie dzień, gdy ktoś stamtąd powróci i zdradzi ponurą tajemnicę planety...
Kornack poprawił swoje ułożenie w kapsule i nie przejmując się całym kosmosem pozwolił sobie na drzemkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy tak zebrane siły się przydadzą. Kornack nie miał zamiaru teraz niepotrzebnie marnować energii. Spał słodko...
... Aż do momentu, gdy w jego scouterze rozległ się głos Rezora.
- Uuu... - rzucił sennie kapitan Mora Cremo. Ziewnął wywołując tym samym szumy w scouterze jego rozmówcy.
- Słucham, co jest? - rzucił zainteresowany. Wysłuchał co jego podwładny ma do powiedzenia po czym sam odpowiedział.
- Myślałem o czymś podobnym. Chodzi o uszkodzenie ich opancerzenia, bądź też odebrania im go - przeze mnie lub przez Aspara - byś ty mógł zniszczyć ich energią. W razie czego gdyby były trudności zawsze pozostaje forma Ouzaru - rzucił Kornack.
- Taktyka to nic złego. Usprawnia pracę tam, gdzie bezradna jest sama siła - rzucił ze śmiechem.
- Zbliżamy się do planety. Przygotuj się do lądowania - dodał.
Kapsuły weszły w atmosferę poganiane żądaniami o podanie swoich danych rzucanymi przez mieszkańców planety. Fakt iż groźby zestrzelenia nie były jedynie czczymi pogróżkami sprawiły, że młody kapitan zaklął wściekle i przez scouter wysłał polecenie rozproszenia się.
Lądowanie było twarde. Kornack bez pośpiechu opuścił kapsułę. Od razu starał się nawiązać łączność ze swoimi, niestety ktoś z jego drużyny chcąc uczynić to samo na chwilę zablokował łączność.
Kornack namierzył swoich przy pomocy scoutera.
- Mora Cremo meldować się. Spotkamy się w środku trójkąta utworzonego przez nasze kapsuły - w scouterach członków ekipy rozbrzmiał jego głos.
[info do Errera - Artos powiedział: "tylko siebie słyszycie przez komunikatory"]
Klapa w jego kapsule zamknęła się, a Saiyanin wzniósł się w powietrze i czym prędzej ruszył w wyznaczone miejsce spotkania.
[Dragon Ball] Dar wolności (TEAM Mora Cremo)

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Dragon Ball] Dar wolności (TEAM Mora Cremo)
Turrpin
Lądowanie był ryzykowne... jak każdy najazd. Mimo to kolejny raz nie przekroczył granicy pomiędzy życiem, a śmiercią. Na szczęście... Gdy kapsuła spoczywała już w leju rozsiadł się nieco wygodniej, rozpiął pasy i wziął kilka głębszych oddechów. Trzeba było się uspokoić, przeanalizować całą sytuację. Musiał jak najszybciej dostać się do swoich współtowarzyszy, co oznaczało długą, głównie pieszą przeprawę. Oczywiście najpierw trzeba było sprawdzić, czy wylądowało się w należytym miejscu.
Turpin włożył rękę do plecaka i po chwili grzebania wyciągnął mapę z zaznaczonymi punktami lądowania i spotkania. Kilka uderzen w przyciski panelu scautera, i już pojawiły się współżędne jego pozycji. Wszystko się zgadzało, więc można było wyruszyć. Otworzywszy klapę kapsuły, wojownik wyszedł z niej powoli, po czym zaczął się rozgądać w puszukiwaniu jakichś wrogich pojazdów i żołnierzy. Na szczęście jeszcze ich nie było, ale na pewno za niedługo zbiorą się w okolicy jego kapsuły. Dlatego też Turrpin szybko wziął swój ekwipunek z kapsuły, zamknął ją i poszukał najbliższego schronienia. Tam też nałożył na siebie kamuflarz maskujący i sprawdził kierunek docelowy. Należało przygotować się na nagorsze. W tym też momencie zabrzmiał głos Kornacka. Z ust Turrpina dało sie usłyszeć tylko ciche Zrozumiano.
Lądowanie był ryzykowne... jak każdy najazd. Mimo to kolejny raz nie przekroczył granicy pomiędzy życiem, a śmiercią. Na szczęście... Gdy kapsuła spoczywała już w leju rozsiadł się nieco wygodniej, rozpiął pasy i wziął kilka głębszych oddechów. Trzeba było się uspokoić, przeanalizować całą sytuację. Musiał jak najszybciej dostać się do swoich współtowarzyszy, co oznaczało długą, głównie pieszą przeprawę. Oczywiście najpierw trzeba było sprawdzić, czy wylądowało się w należytym miejscu.
Turpin włożył rękę do plecaka i po chwili grzebania wyciągnął mapę z zaznaczonymi punktami lądowania i spotkania. Kilka uderzen w przyciski panelu scautera, i już pojawiły się współżędne jego pozycji. Wszystko się zgadzało, więc można było wyruszyć. Otworzywszy klapę kapsuły, wojownik wyszedł z niej powoli, po czym zaczął się rozgądać w puszukiwaniu jakichś wrogich pojazdów i żołnierzy. Na szczęście jeszcze ich nie było, ale na pewno za niedługo zbiorą się w okolicy jego kapsuły. Dlatego też Turrpin szybko wziął swój ekwipunek z kapsuły, zamknął ją i poszukał najbliższego schronienia. Tam też nałożył na siebie kamuflarz maskujący i sprawdził kierunek docelowy. Należało przygotować się na nagorsze. W tym też momencie zabrzmiał głos Kornacka. Z ust Turrpina dało sie usłyszeć tylko ciche Zrozumiano.
