[Warhammer] Wewnętrzny Wróg -KAMPANIA-

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud zawołał dziewczynę krzątającą się po sali. Spojrzał na nią przychylnym wzrokiem po czym powiedział:
- Jajecznicę z siedmiu jaj i dużo chleba...Jeno szybko, dziewko...
Chwilę później zaczął przysłuchiwać się słowom Josefa. Propozycja wydawała się być dobra, zwłaszcza że tak jak wspomniał niedawno Nordin, na dogonienie von Tassenincka mięli małe szanse, poza tym na pewno wziął już odpowiednich ludzi do tej roboty. Pieniądze, które oferował przewoźnik również nie były najgorsze. 15 koron za dzień, biorąc pod uwagę że podróż do Bogenhafen z pewnością potrwa kilka dni - krasnolud wykonał szybkie obliczenia w myślach - mogła być bardzo opłacalna. Grimm jednym chaustem przechylił szklankę wina, przetarł grubą dłonią schowane pod wąsami wargi po czym odrzekł:
- Ja w to wchodzę...Mogę zacząć pracę u ciebie choćy od dzisiaj...
Spojrzał jeszcze na siedzacego niedaleko kislevczyka. Pyotr nie był zbyt rozmowny, nie odpowiedział nawet na pytanie krasnoluda dotyczącego tych trzech typków na Konigplatz. Nie przejął się tym jednak zbytnio, a gdy służka przyniosła strawę, wbił wzrok w talerz i począł konsumować jedzenie.
Krasnolud zawołał dziewczynę krzątającą się po sali. Spojrzał na nią przychylnym wzrokiem po czym powiedział:
- Jajecznicę z siedmiu jaj i dużo chleba...Jeno szybko, dziewko...
Chwilę później zaczął przysłuchiwać się słowom Josefa. Propozycja wydawała się być dobra, zwłaszcza że tak jak wspomniał niedawno Nordin, na dogonienie von Tassenincka mięli małe szanse, poza tym na pewno wziął już odpowiednich ludzi do tej roboty. Pieniądze, które oferował przewoźnik również nie były najgorsze. 15 koron za dzień, biorąc pod uwagę że podróż do Bogenhafen z pewnością potrwa kilka dni - krasnolud wykonał szybkie obliczenia w myślach - mogła być bardzo opłacalna. Grimm jednym chaustem przechylił szklankę wina, przetarł grubą dłonią schowane pod wąsami wargi po czym odrzekł:
- Ja w to wchodzę...Mogę zacząć pracę u ciebie choćy od dzisiaj...
Spojrzał jeszcze na siedzacego niedaleko kislevczyka. Pyotr nie był zbyt rozmowny, nie odpowiedział nawet na pytanie krasnoluda dotyczącego tych trzech typków na Konigplatz. Nie przejął się tym jednak zbytnio, a gdy służka przyniosła strawę, wbił wzrok w talerz i począł konsumować jedzenie.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Ralf wypił troszkę czerwonego płynu z szklanki.
- Dawno nie miałem dobrego wina w ustach. Dzięki, przyjacielu. Ofertę twą przyjmę z wielką chęcią, wiedz też, że gdyby nie stan Sophii zrobiłbym to choćby za darmo - uniósł niewysoko szklankę i wykonał kilka ruchów ręką patrząc na mieszające się wino zamyślonym wzrokiem. - Tak poza tym, znasz jakieś miejsce gdzie możnaby tano przenocować?
Ralf wypił troszkę czerwonego płynu z szklanki.
- Dawno nie miałem dobrego wina w ustach. Dzięki, przyjacielu. Ofertę twą przyjmę z wielką chęcią, wiedz też, że gdyby nie stan Sophii zrobiłbym to choćby za darmo - uniósł niewysoko szklankę i wykonał kilka ruchów ręką patrząc na mieszające się wino zamyślonym wzrokiem. - Tak poza tym, znasz jakieś miejsce gdzie możnaby tano przenocować?
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Propozycja tego Josefa zdawała by się ciekawą. Choć nie tak jak wyprawa z księciem. Tam była duża szansa spotkania czegoś naprawde złego a może i wartego walki.
- 15 koron powiadasz. Za dzień - pogromca rozsiadł się przy stole gdy w końcu trafili do zajazdu. - Ujdzie zapłata, choć nie widzi mi się pływanie jakąś balią po wodzie.
Spojrzał na dziewke karczemną - Dla mnie kurczak i dzban piwa. Nie pije byle czego.
Propozycja tego Josefa zdawała by się ciekawą. Choć nie tak jak wyprawa z księciem. Tam była duża szansa spotkania czegoś naprawde złego a może i wartego walki.
- 15 koron powiadasz. Za dzień - pogromca rozsiadł się przy stole gdy w końcu trafili do zajazdu. - Ujdzie zapłata, choć nie widzi mi się pływanie jakąś balią po wodzie.
Spojrzał na dziewke karczemną - Dla mnie kurczak i dzban piwa. Nie pije byle czego.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk siedział bez słowa na obrzeżu ławy, spoglądając znurzonym wzrokiem przez brudne okiennice. Niekiedy bawił się trywialnie szklanką dzierżoną w prawej dłoni. Antonov ostatnimi czasy stał się niezwykle milczący i obojętny na wydarzenia dziejące się tuż przy nim. Co bardziej szalony mógłby pomyśleć ,że popadł w melancholijny nastrój... jego stan nie był jednak na tyle prosty aby skwitować go takim określeniem.
" Los jak zwykle kieruje mnie na przedziwne drogi... moja podróż trwa, tak jak kiedyś przepowiedziałaś Sybillio..."- Pyotr upił nieznacznie ze swej szklanki po czym odstawił ją na blat stołu.
- Możesz liczyć na moją kompanie i pomoc w drodzę do Bogenhafen...- rzekł niespodziewanie w stronę Josefa. Twarz kislevczyka na nowo stała się harda, a ciniczny uśmiech znów na niej zagościł. Najwidoczniej Antonov zakończył swe wewnątrzne spory i jest gotowy na ponowne utarczki. Na znak swego dobrego samopoczucia spojrzał się z widocznym i wyzywającym obrzydzeniem na Grimm który począł konsumować na swój sposób zamówioną strawę.
Kislevczyk siedział bez słowa na obrzeżu ławy, spoglądając znurzonym wzrokiem przez brudne okiennice. Niekiedy bawił się trywialnie szklanką dzierżoną w prawej dłoni. Antonov ostatnimi czasy stał się niezwykle milczący i obojętny na wydarzenia dziejące się tuż przy nim. Co bardziej szalony mógłby pomyśleć ,że popadł w melancholijny nastrój... jego stan nie był jednak na tyle prosty aby skwitować go takim określeniem.
" Los jak zwykle kieruje mnie na przedziwne drogi... moja podróż trwa, tak jak kiedyś przepowiedziałaś Sybillio..."- Pyotr upił nieznacznie ze swej szklanki po czym odstawił ją na blat stołu.
- Możesz liczyć na moją kompanie i pomoc w drodzę do Bogenhafen...- rzekł niespodziewanie w stronę Josefa. Twarz kislevczyka na nowo stała się harda, a ciniczny uśmiech znów na niej zagościł. Najwidoczniej Antonov zakończył swe wewnątrzne spory i jest gotowy na ponowne utarczki. Na znak swego dobrego samopoczucia spojrzał się z widocznym i wyzywającym obrzydzeniem na Grimm który począł konsumować na swój sposób zamówioną strawę.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Nordin
Pochłaniając kolejny kieliszek wina i waląc pięścią o stół powiedział:
- Ludzie produkujący wyśmienite trunki zawsze mają we mnie przyjaciela. Tak więc, wchodzę w ten układ - krasnolud pomyślał, iż Pyotr durnie zrobił, niszcząc dokumenty, pod którymi mógłby udawać magnata podczas pobytu w Bogenhafen...
Pochłaniając kolejny kieliszek wina i waląc pięścią o stół powiedział:
- Ludzie produkujący wyśmienite trunki zawsze mają we mnie przyjaciela. Tak więc, wchodzę w ten układ - krasnolud pomyślał, iż Pyotr durnie zrobił, niszcząc dokumenty, pod którymi mógłby udawać magnata podczas pobytu w Bogenhafen...

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Ruth
W gospodzie czuła się jak u siebie.
Zamówiła tanią potrawę - ziemniaki. Czekając na zamówienie, dość łapczywie piła wino.
Kiedy usłyszała sumę jaką im zaoferowano zachłysnęła się i trochę wina pociekło jej po brodzie.
"Ku#@ tyle kasy!!" - pomyślała.
Po otarciu brody, spojrzała na Joshefa.
- Za tyle kasy to ten, zrobię wszystko. - powiedziała miłym głosem i zalotnie puściła do niego oczko.
Następnie zabrała się za swoje ziemniaki. Podrzucała je (nieco ponad metr) do góry i łapała otwartą buzią. Ładnie jej się to udawało. Wygląda na to, że często jada w ten sposób.
W gospodzie czuła się jak u siebie.
Zamówiła tanią potrawę - ziemniaki. Czekając na zamówienie, dość łapczywie piła wino.
Kiedy usłyszała sumę jaką im zaoferowano zachłysnęła się i trochę wina pociekło jej po brodzie.
"Ku#@ tyle kasy!!" - pomyślała.
Po otarciu brody, spojrzała na Joshefa.
- Za tyle kasy to ten, zrobię wszystko. - powiedziała miłym głosem i zalotnie puściła do niego oczko.
Następnie zabrała się za swoje ziemniaki. Podrzucała je (nieco ponad metr) do góry i łapała otwartą buzią. Ładnie jej się to udawało. Wygląda na to, że często jada w ten sposób.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
Josef spojrzał na Ralfa. Uśmiechnał się po czym powiedział:
- Jeśli nie bedzie to dla was jakąś udręką, to możecie przenocować na mojej barce. Co prawda nie ma tam jakichś świetnych warunków mieszkalnych, ale ciepły kąt za darmo w tak zimną noc to zawsze coś, prawda...
W tym momencie drzwi karczmy otworzyły się i do środka wszedł wysoki i smukły mężczyzna o orlej twarzy, która przecięta była głeboką blizną na lewym policzku. Ubrany w ciemne szaty pogardliwym spojrzeniem popatrzył po twarzach wszystkich na sali, po czym powolnym krokiem skierował się do baru. Mijając kolejne stoły, dostrzegliście że goście siedzący przy nich mają trwogę w oczach. Gdy był przy szynku, zarządał od karczmarza brandy, rzucił kilka monet po czym usiadł w kącie sali i powoli spijał trunek. Był pewny siebie a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Josef spojrzał ku niemu a potem popatrzyl na was i szepnął:
- To Max Ernst, bardzo nieprzyjemny typ...lepiej z nim nie zadzierać...
Kilka chwil potem do gospody z wielkim hukiem wpadli dwaj młodziency. Towarzyszący im czterej ochroniarze od razu dali wam do zrozumienia, ze ci dwaj młodzi to szlachcice. Byli pijani i śmiali się sami do siebie wywołując zmieszanie wśród reszty na sali.
- Zobacz Franz z jakim motłochem będziemy się bawić... - parsknął śmiechem jeden z młodzianów.
- Dawno nie widziałem tak śmierdzacego pospólstwa...karczmarzu, piwa...tylko dużo...
Oberżysta wykonał polecenie po czym dwaj szlachcice zaczęli pić trunek. Nie upłynęło dużo czasu, a wdali się w pijacką zabawę - wychylali kufel piwa po czym wypluwali napitek na ludzi w karczmie. W końcu jeden z nich zatoczył się po sali i wypluł piwo wprost na głowę Ruth. Parsknął przy tym śmiechem a jego współtowarzysz i ochroniarze odpowiedzieli tym samym. Drugi widząc że to bardzo śmieszna zabawa podszedł do Pyotra i wylał mu kufel piwa na spodnie.
- Jeśli nie bedzie to dla was jakąś udręką, to możecie przenocować na mojej barce. Co prawda nie ma tam jakichś świetnych warunków mieszkalnych, ale ciepły kąt za darmo w tak zimną noc to zawsze coś, prawda...
W tym momencie drzwi karczmy otworzyły się i do środka wszedł wysoki i smukły mężczyzna o orlej twarzy, która przecięta była głeboką blizną na lewym policzku. Ubrany w ciemne szaty pogardliwym spojrzeniem popatrzył po twarzach wszystkich na sali, po czym powolnym krokiem skierował się do baru. Mijając kolejne stoły, dostrzegliście że goście siedzący przy nich mają trwogę w oczach. Gdy był przy szynku, zarządał od karczmarza brandy, rzucił kilka monet po czym usiadł w kącie sali i powoli spijał trunek. Był pewny siebie a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Josef spojrzał ku niemu a potem popatrzyl na was i szepnął:
- To Max Ernst, bardzo nieprzyjemny typ...lepiej z nim nie zadzierać...
Kilka chwil potem do gospody z wielkim hukiem wpadli dwaj młodziency. Towarzyszący im czterej ochroniarze od razu dali wam do zrozumienia, ze ci dwaj młodzi to szlachcice. Byli pijani i śmiali się sami do siebie wywołując zmieszanie wśród reszty na sali.
- Zobacz Franz z jakim motłochem będziemy się bawić... - parsknął śmiechem jeden z młodzianów.
- Dawno nie widziałem tak śmierdzacego pospólstwa...karczmarzu, piwa...tylko dużo...
Oberżysta wykonał polecenie po czym dwaj szlachcice zaczęli pić trunek. Nie upłynęło dużo czasu, a wdali się w pijacką zabawę - wychylali kufel piwa po czym wypluwali napitek na ludzi w karczmie. W końcu jeden z nich zatoczył się po sali i wypluł piwo wprost na głowę Ruth. Parsknął przy tym śmiechem a jego współtowarzysz i ochroniarze odpowiedzieli tym samym. Drugi widząc że to bardzo śmieszna zabawa podszedł do Pyotra i wylał mu kufel piwa na spodnie.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud spokojnie obserwował zachowanie zarówno Pyotra i Ruth jak i dwóch paniczyków. Irytowali go od momentu pojawienia się w karczmie i podświadomie przeczuwał że coś się wydarzy. Gdy młody opluł piwem Ruth khazad miał już zreagować, ale pomyślał że dziewczyna na pewno poradzi sobie sama. Ochroniarzy było jedynie czterech, więc w razie jakiekolwiek awantury i tak drużyna miała nad nimi przewagę. Grimm powoli sięgnął jedną dłonią pod stół i zacisnął ją na trzonku swego topora. W przypadku jakiegokolwiek ponownego zbliżenia się do ich stolika dwóch podpitych paniczów, był gotów na roztrzaskanie któremuś z nich łba. Teraz jednak czekał na reakcję Pyotra i Ruth. Mimochodem puścił kislevczykowi mocne spojrzenie, po czym rzucił:
- Ruth potrafiłbym jeszcze zrozumieć, gdyby nie zwróciła uwagi na taką obrazę, bo to kobieta a one nie są z natury niespokojne...ale komuś takiemu jak ty to po prostu nie przystoi człowieku....Nie sądze by taki Łowca jak ty dawał się oblewać piwem jakiemuś pijanemu młodzianowi....Chyba że potwierdzisz fakty, które wraz z Nordinem i Dhagarem znamy już od początku naszej wycieczki w twoim towarzystwie...Żeś jest mocny tylko w gębie...
Krasnolud uśmiechnął się ironicznie, po czym warknął kierując swój wzrok na dwóch paniczyków i ich ochroniarzy. Topór miał w pogotowiu, czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Krasnolud spokojnie obserwował zachowanie zarówno Pyotra i Ruth jak i dwóch paniczyków. Irytowali go od momentu pojawienia się w karczmie i podświadomie przeczuwał że coś się wydarzy. Gdy młody opluł piwem Ruth khazad miał już zreagować, ale pomyślał że dziewczyna na pewno poradzi sobie sama. Ochroniarzy było jedynie czterech, więc w razie jakiekolwiek awantury i tak drużyna miała nad nimi przewagę. Grimm powoli sięgnął jedną dłonią pod stół i zacisnął ją na trzonku swego topora. W przypadku jakiegokolwiek ponownego zbliżenia się do ich stolika dwóch podpitych paniczów, był gotów na roztrzaskanie któremuś z nich łba. Teraz jednak czekał na reakcję Pyotra i Ruth. Mimochodem puścił kislevczykowi mocne spojrzenie, po czym rzucił:
- Ruth potrafiłbym jeszcze zrozumieć, gdyby nie zwróciła uwagi na taką obrazę, bo to kobieta a one nie są z natury niespokojne...ale komuś takiemu jak ty to po prostu nie przystoi człowieku....Nie sądze by taki Łowca jak ty dawał się oblewać piwem jakiemuś pijanemu młodzianowi....Chyba że potwierdzisz fakty, które wraz z Nordinem i Dhagarem znamy już od początku naszej wycieczki w twoim towarzystwie...Żeś jest mocny tylko w gębie...
Krasnolud uśmiechnął się ironicznie, po czym warknął kierując swój wzrok na dwóch paniczyków i ich ochroniarzy. Topór miał w pogotowiu, czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk zaklął szpetnie pod nosem w swym ojczystym języku w chwili gdy młodzian wylał na niego swe piwo.
- Powściągnij języka cny khazadzie, o ile jesteś wstanie.- rzekł do krasnoluda.- Me sprawy pozostaw moej ocenie, a co do waszych zaprawde niezwykłych przemyśleń przyjdzie dzień w którym będziecie mogli je ocenić, jednak nie dziś, krasnoludzie.- dodał spokojnie.
Po chwili powstał z swego miejsca iznalazł się tuż przed rozradowanym szlachcicem. Zmierzył go swym zimnym i ponurym wzrokiem i rzekł.
- Waść chyba nazbyt ulżył w swych cierpieniach...- Antonov zrobił krok ku żartownisiowi i dodał.- Szlachcicą nie uchodzi zabawa w tenże sposób, radziłbym powściągnąc swe zachowanie...
Pyotr ułożył wygodnie dłoń rękojości swego miecza, drugą natomiast lekko poprawił kapelusz. Kislevczyk przewidywał cóż mogą oni za chwile uczynić, jednak stał przed nimi w spokoju ducha oczekując tego co zapewne nieuniknione. Mimowolnie obejrzał się na swych kompanów, no cóż młodzi szlachcice nie mogli gorzej trafić. Jeśli rozgorzeje karczemna bójka jasne jest kto najmniej na tym ucierpi. Pyotr ponownie spojrzał na araganckich młodzików.
Kislevczyk zaklął szpetnie pod nosem w swym ojczystym języku w chwili gdy młodzian wylał na niego swe piwo.
- Powściągnij języka cny khazadzie, o ile jesteś wstanie.- rzekł do krasnoluda.- Me sprawy pozostaw moej ocenie, a co do waszych zaprawde niezwykłych przemyśleń przyjdzie dzień w którym będziecie mogli je ocenić, jednak nie dziś, krasnoludzie.- dodał spokojnie.
Po chwili powstał z swego miejsca iznalazł się tuż przed rozradowanym szlachcicem. Zmierzył go swym zimnym i ponurym wzrokiem i rzekł.
- Waść chyba nazbyt ulżył w swych cierpieniach...- Antonov zrobił krok ku żartownisiowi i dodał.- Szlachcicą nie uchodzi zabawa w tenże sposób, radziłbym powściągnąc swe zachowanie...
Pyotr ułożył wygodnie dłoń rękojości swego miecza, drugą natomiast lekko poprawił kapelusz. Kislevczyk przewidywał cóż mogą oni za chwile uczynić, jednak stał przed nimi w spokoju ducha oczekując tego co zapewne nieuniknione. Mimowolnie obejrzał się na swych kompanów, no cóż młodzi szlachcice nie mogli gorzej trafić. Jeśli rozgorzeje karczemna bójka jasne jest kto najmniej na tym ucierpi. Pyotr ponownie spojrzał na araganckich młodzików.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
- Buahahahahahahahaha - wybuchnął śmiechem szlachcic z którym rozmawiał przed chwilą Pyotr. Jego słowa najwyraźniej jeszcze bardziej go rozbawiły - Powiadasz głupku, że nie uchodzi nam zabawa w taki sposób...Fabian, podaj mi piwo... - rzucił śmiejąc się w twarz łowcy czarownic
Gdy jego przyjaciel podał mu kufel, szlachcic całą jego zawartość wylał na głowę Antonova. Jego towarzysz, tak jak i ochroniarze parsknęli śmiechem.
- I jak ci się teraz podobają te zabawy durniu? - młodzian nie przestawał się śmiać.
Gdy jego przyjaciel podał mu kufel, szlachcic całą jego zawartość wylał na głowę Antonova. Jego towarzysz, tak jak i ochroniarze parsknęli śmiechem.
- I jak ci się teraz podobają te zabawy durniu? - młodzian nie przestawał się śmiać.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
Krasnolud z trudem powstrzymywał się od śmiechu na widok tego, co szlachcic zrobił kislevczykowi. Nalał do kubka wina postawionego przez Josefa, po czym jednym łykiem wypił do dna. Zmarszczył brwi i powiedział do łowcy:
- Widzę, że tych dwóch młodzianów nie za bardzo chcę słuchać twoich rad...Choć musze przyznać że to są naprawde dobre rady, Pyotrze - khazad powoli tracił cierpliwość. Młodzi irytowali go coraz bardziej z każdą mijającą chwilą.
Nalał sobie kolejny kubek, wypił jednym chaustem, po czym rzucił twardym głosem w kierunku szlachciców:
- Radzę wam posłuchać tego pana i nie bawić się więcej w ten sposób, bo to naprawdę może się źle skończyć...A chyba podobnie jak my, nie szukacie kłopotów dzisiejszego wieczoru...
Grimm spojrzał im prosto w oczy ostrym jak brzytwa wzrokiem. Ręka znów powędrowała na rękojeść topora. Rozróba wisiała w powietrzu i czekał tylko na moment w któym będzie musiał poderwać się z siedzenia.
Krasnolud z trudem powstrzymywał się od śmiechu na widok tego, co szlachcic zrobił kislevczykowi. Nalał do kubka wina postawionego przez Josefa, po czym jednym łykiem wypił do dna. Zmarszczył brwi i powiedział do łowcy:
- Widzę, że tych dwóch młodzianów nie za bardzo chcę słuchać twoich rad...Choć musze przyznać że to są naprawde dobre rady, Pyotrze - khazad powoli tracił cierpliwość. Młodzi irytowali go coraz bardziej z każdą mijającą chwilą.
Nalał sobie kolejny kubek, wypił jednym chaustem, po czym rzucił twardym głosem w kierunku szlachciców:
- Radzę wam posłuchać tego pana i nie bawić się więcej w ten sposób, bo to naprawdę może się źle skończyć...A chyba podobnie jak my, nie szukacie kłopotów dzisiejszego wieczoru...
Grimm spojrzał im prosto w oczy ostrym jak brzytwa wzrokiem. Ręka znów powędrowała na rękojeść topora. Rozróba wisiała w powietrzu i czekał tylko na moment w któym będzie musiał poderwać się z siedzenia.

-
- Mat
- Posty: 559
- Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
- Numer GG: 19487109
- Lokalizacja: Łódź
- Buahahahahahaha - szlachcic znów parsknął śmiechem w odpowiedzi na słowa krasnoluda - Miałbym słuchać takiego pokurcza co farbuje sobie włosy....Nigdy!! Żaden śmierdzacy krasnolud nie będzie mi mówił jak mam się bawić...
Młodzian dwrócił się w kierunku waszego stolika, pochylił się, po czym zdjął spodnie pokazując wam tyłek. Po chwili znów zaczął się gromko śmiać wraz ze swymi towarzyszami.
Młodzian dwrócił się w kierunku waszego stolika, pochylił się, po czym zdjął spodnie pokazując wam tyłek. Po chwili znów zaczął się gromko śmiać wraz ze swymi towarzyszami.

-
- Bombardier
- Posty: 836
- Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
- Lokalizacja: z ziem piekielnych
- Kontakt:
Pyotr Antonov
Kislevczyk nazbyt jak na swe pochodzenie spokojnie zdjął mokry od piwa kapelusz z szerokim rondlem. Zgrabnym ruchem odrzucił go na ławe, tuż przy siedziacej Ruth. Po chwili odwrócił wzrok ponownie na rozbawionych młodzieńców i ich ochronę. Na jego twarzy pojawił się perfidny i ironiczny za razem uśmiech. W jego postawie nie było ani grama poddenerwowania czy nawet złości, przyjmował to wszystko niezwykle cierpliwie. Pyotr postanowił jednak w głębi ducha dać nauczkę szlachcicą, miał nadzieje że uczyni to szybciej niźli krasnolud ich powibija. Oparł się o kant stołu przy którym siedzieli jego kompani i chwycił swój kubek, będący prawie pusty. Szybkim gestem cisnął go w rozbawionego szlachcica. Odległość jaka ich dzieliła nie pozwoli mu zapewne uchylić się przed nim.
Kislevczyk nazbyt jak na swe pochodzenie spokojnie zdjął mokry od piwa kapelusz z szerokim rondlem. Zgrabnym ruchem odrzucił go na ławe, tuż przy siedziacej Ruth. Po chwili odwrócił wzrok ponownie na rozbawionych młodzieńców i ich ochronę. Na jego twarzy pojawił się perfidny i ironiczny za razem uśmiech. W jego postawie nie było ani grama poddenerwowania czy nawet złości, przyjmował to wszystko niezwykle cierpliwie. Pyotr postanowił jednak w głębi ducha dać nauczkę szlachcicą, miał nadzieje że uczyni to szybciej niźli krasnolud ich powibija. Oparł się o kant stołu przy którym siedzieli jego kompani i chwycił swój kubek, będący prawie pusty. Szybkim gestem cisnął go w rozbawionego szlachcica. Odległość jaka ich dzieliła nie pozwoli mu zapewne uchylić się przed nim.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Grimm Gustavsson
- To były ostatnie słowa w twoim życiu, synku... - Grimm błyskawicznie poderwał się z miejsca. W dłoniach dzierżył swój topór bojowy i z okrzykiem na ustach ruszył ku szlachcicowi. Takiej obrazy nie mógł puścić płazem bezczelnemu młodzianowi. Ochroniarzy było czterech i khazad miał świadomość że i z nimi bedzie się musiał zmierzyć po zabiciu pyszałka, jednak nie przeszkadzało mu to w wykonaniu ruchu. Z drugiej strony miał przy boku Antonova, któremu durne zabawy zmanierowanych paniczy również się znudziły. "Czterech przeciwników to dla mnie rozgrzewka, ale kislevczyk może się przydać w osłanianiu pleców...". Z zaciśnietymi zębami i podniesionym toporem ruszył na tego, który dostał kubkiem od Antonova.
- To były ostatnie słowa w twoim życiu, synku... - Grimm błyskawicznie poderwał się z miejsca. W dłoniach dzierżył swój topór bojowy i z okrzykiem na ustach ruszył ku szlachcicowi. Takiej obrazy nie mógł puścić płazem bezczelnemu młodzianowi. Ochroniarzy było czterech i khazad miał świadomość że i z nimi bedzie się musiał zmierzyć po zabiciu pyszałka, jednak nie przeszkadzało mu to w wykonaniu ruchu. Z drugiej strony miał przy boku Antonova, któremu durne zabawy zmanierowanych paniczy również się znudziły. "Czterech przeciwników to dla mnie rozgrzewka, ale kislevczyk może się przydać w osłanianiu pleców...". Z zaciśnietymi zębami i podniesionym toporem ruszył na tego, który dostał kubkiem od Antonova.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 6 listopada 2006, 17:06 przez Serge, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bombardier
- Posty: 621
- Rejestracja: poniedziałek, 26 grudnia 2005, 13:44
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Ralf Jakob Belkar Goodpie
Niziołek niezbyt przejął się Ernstem i dalej rozmawiał z Josefem o interesach, Altdorfie, starych znajomych i historiach. Gdy weszli szlachcice mimowolnie skrzywił się z niesmakiem.
- Przeklęte gówniarze - mruknął Ralf. Nienawidził ludzi (i nie tylko ludzi), którzy uważają, że mają więcej pieniędzy mogą pomiatać biedniejszymi. Jednym słowem, nienawidził chamstwa. Gdy jeden z nich oblał płynem Ruth, nie wytrzymał i stanął nogami na ławie.
- Naty... - przerwał widząc, że i tak byli zajęci już Pyotrem i nie zwracają na niego uwagi.
- Chodźmy na barkę. Nie warto - mruknął widząc szykującą się zadymę. Mimo wszystko na jego twarzy pojawił się uśmiech na wspomnienie karczemnych bójek, które przeżywał wraz z Josefem. W zasadzie to zazwyczaj przeczekiwał je pod stołem, ale i tak była niezła zabawa.
- O matko! - krzyknął widząc atakującego krasnoluda. Natychmiast zanurkował pod stół i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza sztylet, który zabrał spotkanemu na trakcie trupowi. Przy jego rozmiarach lepiej nie wdawać się w bójkę.
Evandril, jeśli jeszcze ją masz, możesz mi wysłać na pw moją kartę postaci? Bo ją usunąłem przez przypadek ;p
Niziołek niezbyt przejął się Ernstem i dalej rozmawiał z Josefem o interesach, Altdorfie, starych znajomych i historiach. Gdy weszli szlachcice mimowolnie skrzywił się z niesmakiem.
- Przeklęte gówniarze - mruknął Ralf. Nienawidził ludzi (i nie tylko ludzi), którzy uważają, że mają więcej pieniędzy mogą pomiatać biedniejszymi. Jednym słowem, nienawidził chamstwa. Gdy jeden z nich oblał płynem Ruth, nie wytrzymał i stanął nogami na ławie.
- Naty... - przerwał widząc, że i tak byli zajęci już Pyotrem i nie zwracają na niego uwagi.
- Chodźmy na barkę. Nie warto - mruknął widząc szykującą się zadymę. Mimo wszystko na jego twarzy pojawił się uśmiech na wspomnienie karczemnych bójek, które przeżywał wraz z Josefem. W zasadzie to zazwyczaj przeczekiwał je pod stołem, ale i tak była niezła zabawa.
- O matko! - krzyknął widząc atakującego krasnoluda. Natychmiast zanurkował pod stół i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza sztylet, który zabrał spotkanemu na trakcie trupowi. Przy jego rozmiarach lepiej nie wdawać się w bójkę.
Evandril, jeśli jeszcze ją masz, możesz mi wysłać na pw moją kartę postaci? Bo ją usunąłem przez przypadek ;p
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 6 listopada 2006, 22:15 przez Memo, łącznie zmieniany 2 razy.
Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!
Odmiana nicka mego:
M: Memo; D: Mema; C: Memowi; B: Mema; N: Memem; Msc: Memie; W: Memo!

-
- Majtek
- Posty: 129
- Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
- Numer GG: 5649299
- Lokalizacja: Karak-Busko
- Kontakt:
Dhagar Stormhammer
Zachowanie tych dwóch gówniarzy od początku zwiastowało to co najlepsze - bójkę. Jednak wylane piwo nie było tym co lubił, to było marnostrastwo nawet jak na ludzkie trunki. Kolejna uwaga odnośnie krasnoludów przelała czarę. Dopiwszy piwa z dzbana cisnął nim w jednego z ochroniarzy i chwyciwszy broń sam ruszył do bójki.
- Chyba nie sądzisz, że sam się rozerwiesz dając im nauczkę Grimm - rzekł kierując się na drzwi aby odciąć ewentualną drogę ucieczki jak i pomocy.
Miał ochotę się rozerwać. A nie licząc tej krótkiej potyczki z paroma mutantami nudził się okrutnie. Dobra bójka była zaś idealnym rozwiązaniem na wyładowanie złości. Zwłaszcza ucząc paru chłoptasi szacunku dla starszej rasy.
Zachowanie tych dwóch gówniarzy od początku zwiastowało to co najlepsze - bójkę. Jednak wylane piwo nie było tym co lubił, to było marnostrastwo nawet jak na ludzkie trunki. Kolejna uwaga odnośnie krasnoludów przelała czarę. Dopiwszy piwa z dzbana cisnął nim w jednego z ochroniarzy i chwyciwszy broń sam ruszył do bójki.
- Chyba nie sądzisz, że sam się rozerwiesz dając im nauczkę Grimm - rzekł kierując się na drzwi aby odciąć ewentualną drogę ucieczki jak i pomocy.
Miał ochotę się rozerwać. A nie licząc tej krótkiej potyczki z paroma mutantami nudził się okrutnie. Dobra bójka była zaś idealnym rozwiązaniem na wyładowanie złości. Zwłaszcza ucząc paru chłoptasi szacunku dla starszej rasy.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.

-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Ruth
Początkowo z szerokim uśmiechem na twarzy przyglądała się szlachcicom. Dwóch młodych, rozrywkowych i bogatych ludzi to zwiastun dobrej zabawy.
Kiedy jeden z nich "wylał" piwo na jej głowę, pomyślała:
"Jestem na to zbyt trzeźwa".
Zmierzyła go (niby groźnym) wzrokiem i pogroziła mu palcem, jednak jednocześnie mrugnęła (zalotnie) jednym okiem a jej uśmiech wcale nie zniknął.
Sytuacja mogła się rozwinąć na wiele sposobów.
Ruth miała nadzieję, że wydarzenia potoczą się bardziej zabawną drogą, niż ta, która miała miejsce.
Początkowo z szerokim uśmiechem na twarzy przyglądała się szlachcicom. Dwóch młodych, rozrywkowych i bogatych ludzi to zwiastun dobrej zabawy.
Kiedy jeden z nich "wylał" piwo na jej głowę, pomyślała:
"Jestem na to zbyt trzeźwa".
Zmierzyła go (niby groźnym) wzrokiem i pogroziła mu palcem, jednak jednocześnie mrugnęła (zalotnie) jednym okiem a jej uśmiech wcale nie zniknął.
Sytuacja mogła się rozwinąć na wiele sposobów.
Ruth miała nadzieję, że wydarzenia potoczą się bardziej zabawną drogą, niż ta, która miała miejsce.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera

Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
