[Freestyle RPG dla wszystkich] Zamczysko

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Hrabia był zaskoczony tempem, w jakim to wszystko postępowało. Musiał przyznać, że od jego młodości czasy się zmieniły. Kiedyś od chwili poznania się do tête à tête w zaciszu odosobnionego pokoju, lub w tym wypadku jaskini, musiało minąć przynajmniej kilka tygodni. ”Cóż, żyjemy w pędzącym XXI wieku.” Pomimo faktu, że Ouzaru podobała się hrabiemu jakoś nie do końca był zadowolony rozwojem sytuacji. W takich chwilach wychodziła na wierzch bardziej konserwatywna część jego natury. A może to po prostu, dlatego, że nie lubił chodzić na skróty? Te rozważania przerwało mu krótkie bicie jego własnego serca. Kolejne zaskoczenie, tym razem raczej niemiłe. Przez setki lat Dracula przyzwyczaił się do bycia wampirem, arystokratą wśród nieumarłych. Poznał wszystkie tajemnice swojego nowego „życia” i zrozumiał własną moc. Ta chwila, przez którą jego serce ożywione mocą Ouzaru zabiło przypomniała mu o czasach, gdy był jeszcze człowiekiem. O czasach jego własnej słabości. Nie na darmo przeżył jednak kilkaset lat, nie dał po sobie poznać mieszanki zaskoczenia i niezadowolenia. Wręcz przeciwnie, na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Urocze miejsce pani. Czuję się zaszczycony, że zechciałaś mnie tu ze sobą zabrać.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Wilczyca ziewnęła i przeciągnęła się leniwie.
*Strumień... Chodźmy nad strumień. Woda jest tam chłodna i czysta* przekazała Wilczyca podnsząc się z ziemi. Była obolała po tak dużym wysiłku i potężnym kopnięciu dzika. O mały włos stwór jej nie stratował i nie nadział na swoje szable. Teraz bardzo jej sie chciało pić po tym wysiłku i porządnym posiłku... Ale była zadowolona. Powoli opuszczała ją bitewna euforia. Odnieśli zwycięstwo jako stado. WW obróciła się w stronę druida i jego zwierzęcego towarzysza.
*Polować z wami to zaszczyt i przyjemność* przekazała skinąwszy powoli wielkim łbem. Jej żółte oczy zalśniły, gdy wywaliła jęzor w wilczym radosnym, uśmiechu.
*Zwołuj watahę druidzie za każdym razem, gdy będziesz potrzebował towarzystwa w polowaniu* dodała szczerze.
Powoli ruszyła w stronę strumienia. Niebawem dotarła do miejsa, gdzie nie było drzew. Było tu zamiast nich mnósto kamieni, między którymi pędził wartki potok. Wilczyca schyliła się i zanurzyła cały skrwawiony pysk w chłodnej wodzie. Ta zmyła ślady posoki z jej nosa i zmoczyła łeb bestii. Po chwili Wilczyca zaczęłą pić spokojnie. Piła dużo. Zimna woda orzeźwiała i dodawała sił. Ale teraz nażarta do granic możliwości wilczyca pragnęła tylko złożyć łeb na łapach w jakiejś jaskini i zdrzemnąć się.
*Idę szukać legowiska. Sen mnie morzy, a nie chcę, by zastał mnie bez schronienia* wyjaśniła i zaczęła wietrzyć szukając odpowiedniej jaskini lub jakiejś jamy. Pozostawiła druidowi wolność wyboru. Od niego tylko zależało co teraz zrobi.
Znalazłszy jamę ułożyła się w niej wygodnie i przysnęła...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Sabrae Xoraim
Bombardier
Bombardier
Posty: 700
Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
Numer GG: 9383879
Lokalizacja: Preczów :P
Kontakt:

Post autor: Sabrae Xoraim »

* Dziękuję za tak chojną propozycję, nie omieszkam kiedys skorzystać* - Twarz druida zdała się na chwilę zmienić w bardziej ludzką i uśmiechnąć z przymróżeniem oka :wink: jednak trwało to jedynie mgnienie oka i wilczy pysk powrócił na swoje miejsce. Kiedy sie napoił stwierdził, że miło będzie odpocząc po tak sytym posiłku. W miarę jak zbliżał się do jamy wybranej przez WW ta zdawała sie powiękaszać tak, by zmieścić całą trójkę, a kamienistą ziemię w środku pokryła miękka warstwa mchu i drobnych roślin. *Pozwolisz, że odpoczniemy razem?* Zapytał lecz było już za późno. Znużona wysiłkiem i wrażeniami z polowania WW już drzemała. Druid uznał to za nieme przyzwolenie. Ułorzyli się wraz z kłem w jamie. Pnącza roślin utworzyły wtedy kurtynę osłaniającą ich przed słońcem i wzrokiem niepowołanych istot.

P.S. Miło by było gdyby pewne zainteresowane osoby odpowiedziały wreszcie coś na sesji [forgotten realms]Pierwsza dróżyna. Mr.Z i Crow- to między innymi do Was ;)
Obrazek
(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Rozglądała się po jaskini badając, jak głęboko i daleko ona sięga. Słyszała niemal wszystko, co działo się na jej terenie, mogła to swobodnie kontrolować i zmieniać do woli. Podobało się to Ouzaru, lubiła władzę i moc, choć zawsze używała tego raczej do zabawy. Zarówno swojej jak i innych. Nienawidziła się nudzić...
- Urocze miejsce pani. Czuję się zaszczycony, że zechciałaś mnie tu ze sobą zabrać - głos Drakuli wyrwał ją z rozmyśleń i na chwilę utraciła mentalny kontakt z jaskinią.
Widząc uśmiech na jego twarzy także się uśmiechnęła, lecz od razu było widać, iż myślami jest zupełnie gdzieś indziej.
- Cieszę się, że ci się podoba, ciekawe to miejsce. Po małej przeróbce może służyć ci za schronienie, gdybyś chciał - powiedziała i ugryzła się w język. - Nie odbierz tego jako wyrzucenie z mego zamku, pomyślałam jedynie, iż może ci się tutaj bardziej podobać.
Zawstydziła się lekko i wykonała przepraszający gest. Chciała, by każdy się u niej dobrze bawił i czuł jak u siebie. Ona sama kochała jaskinie i przebywanie pod ziemią. Jednak... budziło to wspomnienia, które nie tyle były niemiłe, co cudownie bolesne. Jej własna komnata była przecież zrobiona na wzór Podmroku, nawet Kryształowa Grota bardziej przypominała jakieś tajemnicze podziemia niż salę biesiadną. Ouzaru westchnęła nieszczęśliwa, brakowało jej Drow'a.
*Zeth, nie dąsaj się, dobrze wiesz, że ci jakoś wynagrodzę ten mój chwilowy brak czasu* - przesłała myśl wprost do umysłu Księcia. - *A jak, to już sam coś wymyślisz* - dodała posyłając mu uśmiech.
- Heh... - westchnęła Ouzaru bezradnie. - Czy będąc nieżywym nie czuje się emocji? Tęsknoty, samotności, bólu rozstania? Nie płacze się, gdy ktoś umiera? - zapytała cicho Hrabiego.
Zmiana jej nastroju była mocno połączona z tym miejscem i wspomnieniami, które nagle zalewały ją falą goryczy.
Tymczasem prosto w niebo wystrzeliła świątynia, ku jej czci. Nie wiedziała jeszcze nic o tym, jej myśli były zbyt zajęte użalaniem się nad sobą...
'Trzeba będzie wracać do gości i zająć się jakąś rozrywką dla nich' - pomyślała całkowicie zmieniając temat.
- Masz pomysł na jakąś zabawę dla gości? - spytała na głos, jakby wcześniejszego pytania w ogóle nie było.
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Post autor: Zaknafein »

Cieszył się, że Muzyka spodobała się pozostałym gościom pałacu, nie będzie grywał jedynie dla siebie. Spojrzał na wieloogoniaste lisy i uśmiechnął się do nich szeroko. * Jakie śliczne stworzonka... * - pomyślał
Zaczął grać głębiej, dźwięki nabierały mocy. Sięgały coraz głębiej do ich serc, rozgrzewając je i otwierając na innych. Nawet istoty tak zamknięte jak Śmierć odczuły wpływ Muzyki na ich wnętrze, wprawdzie niewielki - lecz odczuły. Palce delikatnie skakały po gryfie, a Zak patrzył na lisy i uznał, że usną prędzej niż on skończy. A one wyglądały na takie, co nie chciałyby usnąć bez zamienienia kilku słów. Zaczął więc zmierzać w stronę alternatywnego zakończenia utworu, nie mniej jednak pozostającego w pamięciach. Dłoń zsunęła się niżej, druga powoli zwalniała. I wtedy doszło do niego, co powiedział Tajemniczy. *Sen... Ona jest Snem... Ona była istotą ściśle związaną z jedną z najwspanialszych dziedzin życia. Ona znała wszystkie marzenia senne... * - rozmyślał nie przestając wygrywać zakończenia - * Wysoko mierzysz, Tajemniczy... *
I skończył. Lekko zamroczeni słuchający zaczęli się powoli wybudzać, jednak otwartość serc i dusz pozostała. Wstał, zarzucił lutnię na ramię i skłonił się Kawairashii i Tajemniczemu, po czym ruszył po schodach na dół, w kierunku dziedzińca, na którym coś się niedawno stało. *niemożliwe... Sen... Sama Sen...*
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

- Cieszę się, że ci się podoba, ciekawe to miejsce. Po małej przeróbce może służyć ci za schronienie, gdybyś chciał. Nie odbierz tego jako wyrzucenie z mego zamku, pomyślałam jedynie, iż może ci się tutaj bardziej podobać. Słowa Ouzaru wywarły spore wrażenie na Vladzie Tepesie. Musiał przyznać, że była to oferta bardziej niż wspaniałomyślna. Z drugiej strony jego potrzeby nie były duże, na siedzibę wystarczyło mu miejsce, aby trzymać trumnę, no i może jakaś klitka dla Igora. - Ależ, Pani, nigdy nie odebrałbym twych słów w taki sposób. Powiem więcej twa propozycja bardzo mnie cieszy. Proszę jedynie o to, aby ta jaskinia połączona była z zamkiem i abym mógł przemodelować ją samemu, a przy następnej wizycie nie poznasz tego miejsca. W głowie Hrabiego powoli zaczął układać się plan zmiany. Co prawda nie potrzebował przepychu, ale skoro już ma możliwość to urządzi się z pełnym rozmachem. Tymczasem jednak Ouzaru poruszyła temat emocji. Pytanie gospodyni zaskoczyło hrabiego. W zasadzie nie tyle samo pytanie, co fakt, że nie był w stanie udzielić prostej odpowiedzi. Jak określić stan, gdy ciało jest martwe a całym jestestwem kieruje tylko umysł? Jak określić stan, gdy osiąga się całkowitą świadomość a instynkty i podświadome pragnienia odchodzą w niepamięć? Jak określić stan, gdy id pada pod przytłaczającym naporem ego i jeszcze bardziej przytłaczającym naporem superego? I jak wyjaśnić paradoks, jakim jest wyjąca z samotności i tęsknoty dusza w pozbawionym uczuć ciele? Jak opisać ekscytację i euforię w chwili, gdy w żyłach krąży wyssana krew? Czy można wyrazić słowami uczucie związane z życiem naraz tysiąca żyć, z których żadne nie jest własnym, bo to jedno dobiegło końca? Odpowiedź na wypowiedziane w zamyśleniu pytanie przerastała możliwość nie tylko Draculi, ale każdego, kto nie zaznał tego sam, ponieważ nie można opisać komuś, kto nigdy nie widział kolorów ani nie można głuchemu od urodzenia opisać dźwięków. Dlatego odpowiedź, jaką mógł udzielić Ouzaru brzmiała równocześnie i tak i nie, ponieważ bycie nieżywym było równoczesnym byciem i nie byciem. Hrabia nie zdążył jednak się odezwać, ponieważ Ouzaru szybko zmieniła temat, za co był jej niebywale wdzięczny. - Obawiam się, że moje pojęcie rozrywki różni się nieco od tego jakie prezentuje większość gości. Poza tym jestem raczej staroświecki pod tym względem. Choć przychodzi mi do głowy pewien pomysł. Co sądzisz o zorganizowaniu balu Pani?
Craw
Bosman
Bosman
Posty: 1864
Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
Numer GG: 5454998

Post autor: Craw »

Drzwi się otwarły i wyłonił się z nich anioł. A przynajmniej ktoś podobny do niego, gdyż osobnik ten nie miał skrzydeł. Był też zupełnie inaczej ubrany - wamsowe, barwione na czarno spodnie okalał pas o szerokiej, srebrnej klamrze. Zamiast szaty miał też śnieżnobiałą koszulę o długich, zakończonych falbanami rękawach i poluzowanych rzemieniach przy rozcięciu otworu na głowę. Na nogach miał buty o szerokich noskach i wysokiej cholewie.
Jakoś nie przeszkadzało mu to, że ominęło go śniadanie - co najwyżej zje później. Na razie zaś miał ochotę pospacerować po zamkowym ogrodzie i tam własnie skierował swe kroki.
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Przełożę nazwę Kawairashii na angielski, dane słowo oznacza; Lovely, Sweet. Co w kontekście marzeń sennych przejawia się najpiękniejszymi marzeniami.
Sen podniosła łeb i skinęła do elfa *Dziękuję. Pięknie przygrywasz… napisze sen o tobie dla przeznaczonej Ci istoty* Sen jak i Śmierć posiadali nieograniczoną pamięć, a nie raz spotykali się z pracą innych braci i sióstr, w tym i Losu. Powiedziawszy to położyła łeb z powrotem na łapach, 12-cie ogonów powiewało w rytmie wiatru.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

Zastanawiał się, kiedy ktoś skusi sie na jakiś pojedynek lub mały turniej. Jego myśl ibyły rozbiegane, miał własnie cieżki okres, nawała bitew dziejacych sie na całym świecie i codzienna walka o przetrwanie zaabsorbowały go dść poważnie, na trochę zbyt długo oderwał od tego wszystkeigo wzrok. Zszedł z wieży niemalże nie zauważając otaczających go dziwów, pieśń elfa wprawiła go w dziwny nastrój i do tego jeszcze zmienna sen. czasem zaglądał do jej domeny, zwłaszcza gdy komus się trafił koszmar, ale ona jeszcze nie zagościła u niego żeby podrzucić mu jakiś sen. Już taka natura i taka praca, nie da się śnić i nie da się zasnąć. Poprosił przechodzącego lokaja o małą klatchiańską, wiedział co ta mała czarna potrafi zrobić z ludźmi, na niego miała trochę inny wpływ, po prostu spijał wraz z nią odczucia wszystkich innych walczących o odzyskanie kontaktu ze swiadomością i rzeczywistością o piątej nad ranem lub po ostrym piciu. Odebrał flizankę i wrócił do swojej komnaty. Stworzył fotel bujany tuż przy jednym ze stolików i usiał w nim. Ostry jak nóż aromat zaczął roznosić się po pomieszczeniu a ciszę z odgłosami odległych bitew w tle zagłuszyło ciche pojękiwanie fotela. Musiał sie zastanowić co on tu tak naprawdę robi. Przecież dla niego i tak nigdy nie ma wakacji.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Intrygowało ją, jak ma zamiar zmienić jaskinię i chętnie by się temu bliżej przyjrzała, jednak obowiązki ją wzywały. Nie chciała pozostawiać gości zbyt długo w samotności. Ukłoniła się lekko.
- Jaskinia będzie prowadzić do lochów, jeśli nie masz nic przeciwko? Już nie mogę się doczekać, by ją zobaczyć po twej przeróbce. Zawołaj mnie, proszę, jak tylko skończysz, dobrze? - zapytała uśmiechając się jak małe spragnione zabawy dziecko. - Ten bal to świetna myśl - kiwnęła głową z uznaniem. - Teraz muszę cię opuścić i rozpocząć przygotowania, bywaj.
Z tymi słowy pomachała mu i zniknęła niczym przebita bańka mydlana. Pojawiła się tuż przed bramą zamczyska i ze zdziwieniem zaczęła się przyglądać świątyni. Już kiedyś ludzie składali jej hołd, zdziwiło ją to, że znów ma tak być. Zaśmiała się cicho pod nosem i zmieniła wygląd świątyni na bardziej mroczny i gotycki. Ciemne, szpiczaste wieżyczki zaopatrzone w drapieżne gargulce wystrzeliły wysoko, przyciemnione witraże pojawiły się w małych, łukowatych oknach. Przepuszczały do środka niewiele światła, ich kolory zostały chyba specjalnie przyciemnione.
- Ostatnio okrzyknięto mnie Boginią Krwi i Chaosu, ciekawe, jak będzie tym razem? - zamyśliła się na głos i wzleciała nad zamczysko.
Jej wzrok przykuła dziwna arena, ucieszona poleciała w stronę nowej budowli. Stanęła pośrodku placu i zawołała. Okrzyk Ouzaru niósł się echem przez kilka dłuższych chwil, po czym ucichł.
- Zapraszam na areny walk, na turniej. Osoba, która wygra, przetańczy całą noc z wybraną przez siebie dowolną istotą w czasie dzisiejszego balu!
No, w końcu zaczynało się coś dziać! Za sprawą jednego pstryknięcia wróciła do dawnego stroju, podwinęła suknię i puściła się biegiem do bramy. Przebiegła podwórko, wbiegła po schodach, później biegła korytarzem. Za zakrętem wpadła na ciemnowłosego mężczyznę. W pierwszej chwili go nie poznała bez skrzydeł, ale jego oczy były zbyt charakterystyczne, by je pomylić lub zapomnieć.
- Ach, to ty! Wybacz! - zawołała cała roześmiana i rozpromieniona na twarzy. - Jak się czujesz? Już lepiej, mam nadzieję? Jak pokój? Jadłeś już coś?
Zasypując Anioła pytaniami uchwyciła go pod ramię i zaczęła prowadzić w stronę sali biesiadnej. Była głodna i miała nadzieję załapać się jeszcze na kawałek ciasta.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Post autor: Perzyn »

Pozostawiony sam sobie hrabia zabrał się do dzieła. Część jaskini łączącą się z lochami przemienił w długi korytarz. W ścianie po swej prawej, co jakieś dwa metry uczynił wnęki, w których stanęły przeróżne rzeźby, w tym jedna przedstawiająca jego samego w młodości, a także otwierające i zamykające galerię rzeźby Ouzaru. Pomiędzy wnękami pojawiły się stojące zbroje, niemi strażnicy tego miejsce. Druga ściana niezwykle szybko pokryła się w całości olbrzymią płaskorzeźbą przedstawiającą bitwę pomiędzy Turkami a Wołochami. Na koniec hrabia dodał eleganckie, łukowo krzyżowe sklepienie i prowadzący do następnego pomieszczenia gotycki, łukowato zakończony, ozdobny portal. Główna komora była rozmieszczona na planie kwadratu i była po prostu bogato wyposażonym salonem. Do tego były w niej schody, prowadzące do pokoiku dla Igora, piwnicy z krwią (w beczkach) tak wielkiej, że można by spędzić życie i jej całej nie zwiedzić oraz loszku na ewentualne świeże posiłki. Na koniec stworzył hrabia swój pokój, a raczej kryptę – niewielkie pomieszczenie z katafalkiem i trumną. Gdy zmiany dobiegły końca hrabia rozpłynął się w otaczających go ciemnościach. Na dziedzińcu pani Ouzaru właśnie ogłaszała turniej, gdy z zalegającego pod ścianą cienia wyłonił się Dracula. Hrabia skrzywił się widząc świątynię. Po pierwsze rozpoznał w tym rękę tego efekciarza Zetha, a po drugie jego wrodzony ateizm jakoś nigdy nie pozwalał mu zachwycać się obiektami kultu. Za to radość w jego duszy obudziła wizja turnieju. Tysiące głosów w ciemności jego płaszcza wydało bitewny okrzyk a macki utkane z najczystszego mroku same zawirowały dookoła nóg hrabiego. - Pani, ja z pewnością stanę w szranki, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak szczodra nagroda czeka na zwycięzcę. Co prawda było na zamku kilka istot zbyt potężnych by hrabia mógł się z nimi mierzyć, ale Dracula podejrzewał, że Isdes czy Sen nie będą zainteresowani osobistym udziałem. A pozostali? Cóż z pozostałymi sobie poradzi. Gdy Ouzaru gdzieś pobiegła wampir uznał, że musi nieco wzmocnić się przed zbliżającym się turniejem. Po raz kolejny rozpłynął się w ciemności, tym razem po to, aby wychynąć obok Isdesa. Zgiąwszy się w głębokim ukłonie zwrócił się do personalizacji. -Panie, mam do ciebie prośbę. Pragnę przygotować się do zbliżającego się turnieju. Czy mógłbyś mnie wysłać na jakieś pole bitwy lub nawet kilku, abym mógł zebrać żniwo żyć przed zbliżającą się walką? Hrabia wiedział, że Isdes doskonale rozumie o co chodzi wampirowi. Skinął tylko głową i wampir zniknął, jakby nigdy go tu nie było. Po kilku minutach, które gdzie indziej były dniami hrabia pojawił się znowu. Po brodzie spływała mu krew. Zresztą cały był brudny z krwi, której wypił tego dnia więcej niż w ciągu kilku ostatnich lat. Warna, Samossiera, Ypres, plaża Omaha, Karbala.... zwiedził te i wiele innych miejsc a każde pole bitwy na jakim dziś był powiększało jego moc. Gdyby ktoś mógł zajrzeć do wnętrza zalegającej jego płaszcz ciemności ujrzałby ludzi, a może tylko ich cienie, dziesiątki, setki, tysiące. Jednak tylko hrabia wiedział co nosi w sobie i ze sobą. ”Na imię mi Legion, bo jest nas wielu. Dracula uśmiechnął się gdy przypomniał sobie ten cytat. Zdecydowanie pasował do niego, choć nie był złym duchem....
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Post autor: WinterWolf »

Na dźwięk głosu Ouz oznajmiającego, że jest możliwość stawania w szranki na arenie i że organizowany jest turniej Wilczyca poderwała się ze swojego posłania. Od raz uniosła łeb ku zachmurzonemu niebu i zawyła obiecując wspaniały pojedynek temu kto stanąłby z nią do walki. Otrząsnęła się z piachu i ściółki, szturchnęła lekko druida dobudzając go ze snu, otrzepała sie po raz drugi i pognała z wiatrem w strone zamczyska. Po drodze natknęła się na świątynię postawiona przez Skryberianina i zmodyfikowana przez Ouz. Pędziła jednak dalej. Była teraz tak bardzo zwierzęciem, że wiara w bogów nie miała dla niej żadnego znaczenia. Dla niej nie było bogów. Uznała to tylko za kolejny popis Świetlika ignorując go zupełnie.
Pedem wpadła na dziedziniec wskoczyła w cień pod murem i wyskoczyła w pobliżu areny w innym cieniu. Wygladało to jakby Wilczyca wypadła nagle spod ziemi... Jakby przez nią przeniknęła. Ponownie po zamku poniosło się jej wycie. Teraz jednakże zmieniło się w schrypnięty okrzyk bojowy, gdy Wilczyca zmieniła formę. Przed areną stanęła w ciele niezupełnie ludzkiej dziewczyny, w które zdarzało jej się niekiedy przyoblekać. Tylko wilcze kły i żółte oczy oraz potężne pazury zdradzały jej naturę. Na plecach tak jak dawniej zagościł półtoraręczny miecz. Na granitowym bruku zgrzytnęły podkute metalem buty. Naga skóra prześwitywała w dziurze w mocnych spodniach, na prawym kolanie. Wąskie biodra spinał ciężki, skórzany pas z masywną sprzączką z czarnego matalu. Dość gruba koszula była jak cały ubiór czarna i ubrana raczej na odczepkę niż po to by spełniała jakąś konkretną funkcję. Jedna jej połowa wystawała ze spodni, a druga była mocno do nich wciśnięta. Stara, czarna kurtka była powycierana i nosiła ślady wieloletniego użytkowania. Na szyi dziewczyna miała obrożę z długimi kolcami i fragmentem zerwanego łańcucha, na lewym nadgarstku splatające się ze sobą rzemienie, a na prawym trzyrzędową pieszczochę z kolcami pasującymi do tych na obroży. Dodatkowo miała na rękach rękawiczki z grubej skóry równie wysłużone co kurtka, które z powodu wyrządzonych im szkód pozbawiono palców, by przedłużyć nieco ich żywotność. W połowie wysokości prawego ucha nosiła srebrny kolczyk kółeczko. Więcej biżuterii nie posiadała. Całość stroju była czysta choć świadczyła o intensywnym użytkowaniu. Widać dowiodła swej wartości nie raz i nie dwa. Całość tego obrazka dopełniała czarna, krótka czupryna wyglądająca niczym gruba, gęsta sierść młodego wilka i tatuażopodobny wzór pokrywajacy prawą część jej twarzy i zmieniający się w hipnotycznym tańcu.
Wilczyca rozejrzała się dokoła jarzącymi się wyzywająco żółto-bursztynowymi oczami. Kiedyś takie walki ją irytowały. Dziś każda forma ruchu praktycznie jej odpowiadała. Przybrała tę forme, gdyż uznała, że humanoidom wygodniej będzie się mierzyć z humanoidem. Zrównała szanse... Wiele było tu istot od niej potężniejszych, ale z całą pewnością ona nie zamierzała przyznać, że pozostaje daleko za nimi w tyle.
Inna sprawa, że nie zastanawiała się co się stanie jeśli jakimś zrządzeniem losu wygra pojedynki o ile jakieś się w ogóle odbedą... No bo gdyby wygrała możliwość wybrania sobie partnera do tańcana balu to... No nie wiedziałaby co robić... Nie umiała tańczyć, a na nauki raczej czasu nie było...
Niemniej jednak była gotowa i czekała na potencjalnych przeciwników. Wampir też się tym wszystkim zainteresował. Dobry to byłby przeciwnik. Bardzo dobry, a walka byłaby przyjemnością i prawdziwym wyzwaniem.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
trittion
Pomywacz
Posty: 51
Rejestracja: poniedziałek, 14 listopada 2005, 13:10
Lokalizacja: Mrocznej Puszczy

Post autor: trittion »

Złośliwy promień słońca nieprzerwanie świecił mu w twarz. *Dalej spać nie idzie* - pomyslał Krotmar. Do niedawna ojciec Krotmar. Dokładniej, do momentu, gdy zasnął pijany w podziemu małej świątyni. Czy to jego wina, że padając pod stół trącił kandelabr i że przewrócony kandelabr spadł dokładnie na łóżko. Sam nie wiedział jakim cudem to przeżył, choć z wypowiedzi chłopów wyrzucających go z wioski (a pomysleć, że na kazaniach byli tacy ospali) wynikało iż z płomieni wyniósł go jakiś nieznajomy, który prawdopodobnie przyszedł złożyć ofiarę. *Cóż skończył się czas leniuchowania, trza się wziąć w garść i poszukać kolejnej wioski, pozbawionej kapłana* -pomyslał i wygramolił się spod spruchniałego pnia, pod którym spędził noc.

Jego niezawodny nos powiadomił go o tym, że w okolicy ktos niedawno wydał bardzo wystawne śniadanie. Kierując się nosem Krotmar ruszył przez las. Po jakimś czasie las, który dotychczas wydawał się spokojny i cichy, zaczął ożywać. Z oddali dochodziły go kolejno odgłosy różnych dzikich zwierząt. Nieco przestraszony, zatrzymał się i sięgnął do ogromnego plecaka, który był jego niedołącznym towarzyszem wypraw. Gdy pogrzebał w nim chwilę, wydobył z niego niedużą baryłkę, której zadaniem było dotrzymywanie mu towarzystwa, podczas gdy reszta kompanii spała, lub była zbyt pijana by można było z nią konwersować. Jakim więc szokiem była dla niego jej pustka. Zrozpaczony żachnął się *Ach, gdyby było tutaj choćby małe źrudełko*. Niespodziewanie, ziemia zaczęła się odkształcać i z przyjemnym szumem wypłynęła z niej świeża woda. *Coś takiego, jeszcze nigdy bogowie nie wysłuchali mnie tak szybko. * Zdziwienie szybko ustapiło miejsca pragnieniu, więc po chwili szperania w worku, Krotmar wyciagnął pieknie inkrustowany srebrny puchar i napełnił go wodą z potoku. Pochwili uczynił to ze swoją beczułką i zadowolony ruszył dalej w kierunku skąd dochodził go zapach jedzenia.

Spokojną marszrutę przerwał mu okropny widok. Na środku maleńkiej wydeptanej ścierzki, lerzało martwe stworzenie, a właściwie, jego resztki rozszarpywane, przez drobnych padlinożerców. Nasz podróżnik, nie był przyzwyczajony, do takich widoków, bo *w końcu po co jeździć na jakieś polowania, jeśli można w spokoju sączyć wino w towarzystwie dam* . Dlatego też nikogo nie powinna dziwić, jego reakcja - czyli zwrot w tył połączony z szaleńczym wrzaskiem. Pędząc leśną gęstwiną klecha nie zwarzał na kierunki i gdy w końcu wybiegł z zarośli na otwartą przestrzeń, omal nie przypłacił tego życiem. Po paru metrach porośniętych trawą ziemia kończyła się pionowym klifem. W ostatniej chwili udąło mu się zatrzymać, lecz nie zdążył nawet nabrac oddechu, gdy zamarł ponownie. Ujrzał potężny zamek, graniczący z jednej strony z klifem, z drugiej zaś z lasem. Lecz nie ten widok go sparaliżował. To co było najgorsze, znajdowało się na klifie, nieopodal zamku. A było to pole usiane sponiewieranymi zwłokami ludzkimi ponabijanymi na pale. Ten widok, zmusił naszego kapłana, do szybkiego pożegnania się z wczorajszą kolacją, która zgrabnym łukiem powędrowała do wody. Krotmar odwrócił się i starając się uspokoić usiadł na granicy lasu. Dużego wyboru nie miał, przepiękne zapachy musiały dochodzić właśnie z tego zamku. Pytanie tylko, czy udając się w jego progi, sam dostanie jakąś strawę, czy raczej zostanie potraktowany, jak wieprz na rożnie. Po chwili wewnętrznej walki postanowił mimo wszystko zaryzykować. *Raz kozie obiad* - powiedział ochoczo i podśpiewując dla dodania sobie otuchy rtuszył w stronę zamku.

Gdy zbliżał się do głównej bramy, oczom oczom naszego klechy ukazał się zaskakujący widok - na środku zamczyska stała wielka katedra. Na ten widok usmiech mu się poszerzył. *Jest katedra, będzie wino* - pomyślał i niepewnym krokiem przeszedł przez bramę. Na dziedzincu nie było nikogo, więc rozglądając się bacznie udał się do katedry. Wrota były zatrzaśnięte, lecz widniała na nich notatka. *Poszukują kapłana, nie mogłem trafić lepiej. Mam tylko nadzieję, że poprzedni nie skończył jak szaszłyk*. Nie czekając dalej udał się do zakrystii, by załatwić sobie posadę, na najbliższe pare tygodni.
Nie ma prawdy obiektywnej. Każdy wierzy w to co chce. <- Truizmy, ale kto w to wierzy ;)

Obrazek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Dziewięć-I-Pół-Ogona uśmiechnął się lekko.
- Zak, gdybym mógł mieć do ciebie prośbę... Nie zwracaj się do mnie per "Tajemniczy", zostań lepiej przy Świetliku, dobrze? Tak mi troszkę głupio, jak mówisz do mnie w taki sposób. - wstał na dwie nogi, z powrotem zmieniając się z elfa o nagim torsie.
Pokłonił się obecnym, po czym rozmył się i zniknął.

Po ułamku sekundy stał już na arenie, tuż koło WW.
- Dla mnie nie ma bogów, bo urodzili się później niż ja. Cięzko wyznawać kogoś, kogo poród można byłoby odbierać... Gdyby nie fakt że bogowie rodzą się troszkę inaczej. - uśmiechnął się. - Ale ludzie powinni wierzyć, a ponadto Ouz należy się jakieś uhonorowanie. I jakby tego było mało, to widzę że nasz nowy gość będzie zadowolny. - wciągnął głęboko powietrze w nozdrza. Wciąż nie do końca pojął działanie zmysłów humanoidów. - Tak, jest kapłanem, a do tego opojem, na pewno się ucieszy że jest jakaś świątynia z wakatem.
Rozciągnął się, aż chrupnęły stawy.
- Mam wrażenie, że jeśli trafimy na siebie w walce, to może być ciekawie, bo po naszej wizycie w głębokim kosmosie znamy się chyba troszkę za dobrze. Ale myślę że każdy tutaj będzie dla mnie godnym przeciwnikiem, mimo wszystko. - uśmiechnął się wesoło.
Rozmył się na moment. Po chwili na jego miejscu stała kobieta, wyglądała mnie więcej jak ludzka, ale miała wielkie, pierzaste skrzydła, które mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, jak w narkotycznych wizjach. Ubrana była w wyciągnięty, wełniany sweter i workowate spodnie z grubo tkanej bawełny. Miała bose stopy, długie, rude włosy i pospolitą twarz. W dłoni trzymała potężny, szeroki, ciężki dwuręczny miecz.
Długi Miecz do Skórowania.
- Zastanawiam się w jakiej kategorii wystartować. - roześmiała się radośnie, podlatując troszkę wyżej w powietrze i kręcąc tam piruet.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Post autor: Plomiennoluski »

I tak oto zaczęły się przygotowania do turnieju. Hrabia czysto zaczął nieczystą grę mieszając trochę w historii, WW już się szykowała do boju, przybrała nawet ludzką postać, no i jeszcze Pan Tygrys, miał nadzieję że wszystko się rozkręci. Dracula był nieumarłym i do tego jeszcze opił się jak mało kiedy, Świetlik też mógł sobie poczynać niczego sobie w większości walk, to doprawdy mogło być fascynujące, niemalże jak jego osobista arena. Dracula nie mylił się co do tego ze nie weźmie osobiście udziału w walce, byłoby to zbyt drastyczne. Nie dość ze znał wszystkie ciosy, parowania, sztuczki, to jeszcze na dodatek się nie męczył, a wręcz rósł w siłę z każdą sekundą. Dlatego tak rzadko miał przyjemność osobistego wzięcia udziału w turniejach. Czasem jednak robił coś nie do końca wprost. Rozpłynął się w powietrzu, w tym samym czasie w łożu wilczycy na ziemie upadł jej miecz. Teraz miecz na plecach Wilczycy niczym się nie różnił od jej normalnego miecza, Isdes nawet wytłumił swoją aurę. Chciał to zobaczyć, po bitwach o takich wojownikach zawsze opowiadali legendy, cos w rodzaju szedł przez ich szeregi i kosił ich jak żyto. Coś w rodzaju prezentu dla najwierniejszych. Zdarzało się to nie tylko berserkerom, którzy niemalże go czcili, równie często dzierżyli go zwykli śmiertelnicy, którzy byli tak przerażeni że zapadali sie w sobie i pozwalali uwolnić pierwotne instynkty na polu walki.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
trittion
Pomywacz
Posty: 51
Rejestracja: poniedziałek, 14 listopada 2005, 13:10
Lokalizacja: Mrocznej Puszczy

Post autor: trittion »

Spokojnie kracząc w mroku katedry, rozglądał się i podziwiał piękno budynku. *Ciekawe, którego boga czci się w tym miejscu* - pomyślał. Gdy dotarł do głównego ołtarza zatrzymał się na chwilę. Potężny ołtarz przypomniał mu o dawnych czasach, gdy jeszcze miał wszystkie włosy, oraz świeży umysł. Pamiętał ten dzień, w którym jako pomocnik kapłana podtrzymywał głowę ofiary. Ofiary, która znał doskonale. Ofiary, która była jego jedyną miłością w tym parszywym życiu. Pamiętał jej delikatny uśmiech, gdy delikatnie podtrzymywał jej głowę gdy konała. Na ołtarzu takim jak ten. Wiedział że nie mógł nic zrobić, wielka bogini domagała się ofiary na rzecz błogosławieństwa dla miasta, a wielki kapłan wybrał właśnie ją. Ból nie byłby tak wielki, gdyby chociaż ofiara odniosła skutek. Lecz jak pokazała historia miasto w niedługim czasie opustoszało - widać "wielka" bogini była zbyt wielka by zwrócić uwagę na tę drobną ofiarę. Gorycz rosła w nim przez lata, w których miasto obumierało. Gdy wreszcie gniew na boginię sięgnął zenitu, udał się do opustoszałej świątyni i wykrzykując liczne bluźnierstwa zabił na jej ołtarzu jej głównego kapłana. Nic się po tym nie stało. NIC!!! Ta wredna bogini nie zareagowała nawet na tak wielką obrazę. - Te wspomnienia przepłynęły przez niego jak rzeka przez przerwana tamę. Nie, wiedział już, że nie będzie kapłanem w tej świątyni. Zbyt wiele niechcianych wspomnień i cierpień przyniosłoby to miejsce. Zrezygnowany zawrócił i udał się do zamkowej kuchni, może pozwolą mu zjeść jakieś resztki pozostałe po śniadaniu i popić je kuflem piwa. Nie łudził się by postać tak mizerna jak on, miała jakiekolwiek szansę na pokój w tak wielkim i pięknym zamku, więc po drodze dowiedział się od służby, gdzie znajduje się stajnia i czy nie znalazło by się tam dla niego miejsce.
Nie ma prawdy obiektywnej. Każdy wierzy w to co chce. <- Truizmy, ale kto w to wierzy ;)

Obrazek
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Odprowadziła Anioła do sali biesiadnej i ku jej nieszczęściu zauważyła, że nie ma już szarlotki. Od razu posmutniała na twarzy i zaklęła szpetnie pod nosem.
- No cóż, chyba muszę udać się do kuchni - westchnęła i puściła swego towarzysza. - Pogadamy innym razem, pa! - zawołała machając mu i zbiegła schodami na dół.
Korytarz był ciemny, ciasny i zimny, pełen pajęczyn, jak to zwykle bywa z przejściami dla służby. Nim z niego wyszła, była cała zakurzona i oblepiona, kilka pająków radośnie chodziło jej między włosami, lecz jej to wcale nie przeszkadzało. Wypadła przez drzwi do kuchni, ciepło i zapach gotujących się potraw uderzyła ją z taką siłą, że aż się Ouzaru zakręciło w głowie. Szybko odszukała wzrokiem kucharkę i podeszła do niej. Tęga kobieta właśnie nalewała zupy jakiemuś mężczyźnie w kapłańskich szatach, pomocnica stawiała mu piwo koło miski, a młody pomocnik podał pajdę świeżego chleba.
Pani Zamczyska nieco się zdziwiła, czemu mężczyzna nie poszedł do sali biesiadnej i nie zjadł przy stole, z innymi, ale widać tak bardziej mu pasowała. Skwitowała to jedynie lekkim wzruszeniem ramion i podeszła do niego.
- Witaj! - zawołała wesoło zdejmując z siebie pajęczyny i wydłubując pająki z włosów. - Jesteś kapłanem, tak? Cudownie się składa, bo tutaj stoi pusta świątynia i potrzebujemy kogoś - uśmiechnęła się. Nie czekając aż mężczyzna przeżuje i połknie szybko mówiła dalej.
- Ogólnie postawili tę świątynię dla mnie, ale jak widzisz żadnym bóstwem nie jestem - zaśmiała się. - Więc jak ją sobie będziesz prowadzić i jak ją urządzisz, no to już zależy od ciebie. Jak zjesz, to się tam pojaw, dogadamy szczegóły, bo może będziesz chciał zmienić wystrój i takie tam. Tak w ogóle to smacznego, Ouzaru jestem - uśmiechnęła się, lekko ukłoniła. - Dobra, muszę już uciekać, spotkamy się w świątyni, pa!
I zniknęła zostawiając go samego w kuchni. Zanim zje miała jeszcze nieco czasu, tym bardziej, że kucharka lubiła dawać dokładki... Więc nie śpiesząc się aż tak bardzo pojawiła się w jaskini, gdzie Drakula miał się urządzić. Przeszła się najpierw korytarzem od lochów aż do głównej 'sali'. Widząc nowy wystrój kiwała z uznaniem głową, musiała przyznać, że Hrabia miał dobry gust i smak. Albo po prostu podobny do niej, co też zaliczała mu na plus. Przystanęła na chwilę, tuż za nią pojawił się bardzo duży, miękki i wygodny fotel. Rozsiadła się w nim podkulając pod siebie nogi i nieco zwinęła w kłębek. Chciała sobie chwilę odpocząć i pomyśleć, zebrać siły przed turniejem i balem. Myślami zaczepiła się o świątynię, by wiedzieć, kiedy kapłan się tam zjawi. Nie chciała się spóźnić...
Zablokowany