Strona 2 z 2

Re: Wasze Gwiazdy Nad Traktem

: sobota, 4 lipca 2009, 21:03
autor: Blue Spirit
Najlepsza wynaleziona przez czlowieka forma wypoczynku.
a jak!
namioty sa dla ciot
raczej dla tych którym chce się je nosić ;)

Re: Wasze Gwiazdy Nad Traktem

: sobota, 4 lipca 2009, 21:20
autor: Szelmon
Nesquel pisze:
namioty sa dla ciot
raczej dla tych którym chce się je nosić ;)
niektore namioty nie sa ciezkie hehe. ja mam taki co wazy chyba 1.2kg. nie musze go nawet wkladac do plecaka moze se wisiec u pasa i nie przeszkadza. ale chodzilo mi o zasade raczej z tym tekstem o ciotach. wyprawa bez namiotu jest o wiele bardziej ekscytujaca, i mozna uzyc zdolnosci nabytych w "zlej fazie zycia" w razie deszczu hehe.

Re: Wasze Gwiazdy Nad Traktem

: niedziela, 5 lipca 2009, 12:01
autor: 6banan9
Orri pisze: Ale i ja nie narzekam, mieszkam praktycznie nad samą Narwią, w okolicach parku krajobrazowego. Co prawda lasy są dość zarośnięte, ale poczucie wolności gdy wejdzie się na rozległą, falowaną łąkę łęgową, gdy na horyzoncie majaczą tylko odległe drzewa - bezcenne :smile:
Oo, moje okolice :D Spróbuj podejrzeć gdzieś tam żurawie, to dopiero coś :smile:

Ostatnio postanowiłam spróbować takiej właśnie wyprawy, więc z bratem zebraliśmy ekipę. Pierwszy raz miało być tylko na próbę, więc tylko kilka km od domu, ale oczywiście ciemny las, głusza itp. I wiecie co?? Kumple się przestraszyli deszczu, zwinęli jedyny namiot i poszli do domu :( Zostało nas trzy osoby w deszczową noc... i było super ;) Teraz czekamy tylko na wolniejszy termin i ruszamy gdzieś dalej :D Niesamowite przeżycie i ten klimat... :smile:

Re: Wasze Gwiazdy Nad Traktem

: niedziela, 5 lipca 2009, 17:31
autor: No Name
apropo noclegu, to w górach na dziko bez namiotu wbrew pozorom wcale nie jest tak źle. Zdarzyło mi się tak nocować na Słowacji, w kosodrzewinie na Babiej górze. Jest tam kilka takich budek dla turystów, coby posiedzieć można było. Okazały się niezłym miejscem do noclegów, tylko trza uważać żeby pogoda nie była zbyt kiepska, bo klimat strasznie surowy. W Polsce też, choć rzadziej, można znaleźć takie miejsca. Są za to bardziej luksusowe że tak to nazwę, bo zazwyczaj mają cztery ściany i dach, a to już dużo :P Jak się dobrze poszuka zdarzają się nawet drzwi i jakieś meble.
Oczywiście mimo wszystko na takie wyprawy lepiej mieć z góry wypatrzone szałasy na noc, muszę ostrzec dla tych co jeszcze nie próbowali że w górach nocą jest piekielnie zimno (trza się zaopatrzyć w grube ubranie).
W tym roku też mam zamiar gdzieś się wybrać ale raczej właśnie z namiotem, albo po schroniskach (no wiecie - starość :P)

Re: Wasze Gwiazdy Nad Traktem

: niedziela, 12 lipca 2009, 11:59
autor: Aras
Ej a... dziki was nie napastowały? ja mogę w lesie niedaleko domu natknąć się na te stwory a co dopiero na wędrówkach wgłąb jakiś puszczy...


ogólnie taka wyprawa to spoko pomysł, choć sam nie za bardzo mam z kim na takową się wybrać (a ludzie z którymi już bym mógł, nie wytrzymam paru dni, choćbym nie wiem jak się starał ;) ).

Re: Wędrówki i włóczęgi

: środa, 30 marca 2011, 21:00
autor: BAZYL
Ja mam pełno takich wspomnień, jako że przez wiele lat byłem harcerzem. Szczególnie sobie cenię na wpół improwizowane wyprawy patrolu wędrowniczego do lasu - wychodziliśmy w sobotę tuż po świcie, a wracaliśmy w niedzielę. Zwykle chodziliśmy w te same miejsca, w zależności od pory roku i pogody. Zwykle były to noclegi w pobliżu starej ambony meteorologicznej, na którą nie było wejścia (nam to nie przeszkadzało, mieliśmy inne sposoby niż rozebrana drabina) i z której często zjeżdżaliśmy na linach. Jak było chłodniej, to wyprawialiśmy się do paśnika, w którego nadbudówce przechowywane było siano dla zwierząt; jak ktoś się nie boi owadów, to nawet późną jesienią w kilku chłopa było tam ciepło ;-). No i jeszcze niezapomniane przeprawy pontonowe na wyspę na jednym takim jeziorze w pobliżu, przy czym przeprawa pontonowa oznaczała, że ubrania w pontonie, a chłopaki nago wzdłuż pontonu wpław... Swego czasu każdy weekend spędzaliśmy w podobny sposób.

Inna sprawa to tzw. wyrypy, czyli dni wolne w trakcie obozów letnich (wolne tylko dla starszych harcerzy, czyli wędrowników). Dostawało się prowiant na X dni i ruszało w Polskę w losowym kierunku. Kiedyś wybraliśmy się do Międzyzdrojów, na Paradę Gwiazd (brrr, jak zimno jest, gdy się nocuje na plaży), a kiedy indziej chcieliśmy to powtórzyć, to wylądowaliśmy na Karsiborze - w miejscu, gdzie w czasie II wojny światowej rozbił się myśliwiec RAF-u. Mieliśmy wtedy fazę na wykrywacze metali i poszukiwanie skarbów (a dokładniej jeden z nas miał i zabrał ze sobą sprzęt) więc przeszukaliśmy okolice tamtejszej katastrofy. O znaleziskach nie będę wspominał, choć były na tyle interesujące, że właściciel wykrywacza w drodze powrotnej zawinął do domu, żeby je tam zostawić.

O mógłbym jeszcze sporo o tym opowiadać, ale powiem tylko jedno: nie wyobrażam sobie młodości bez tego wszystkiego. Nawet teraz chętnie bym się spakował i ruszył gdzieś w las, byleby tylko ekipa taka jak dawniej była. To zupełnie inny świat...