Gromów może nie, ale krytykę tych absurdalnych tez na pewno

Po kolei:
x. Darek pisze:Pierwszym z nich jest ten, że jest to swego rodzaju "zabawa w Boga" - to Bóg daje życie a nie decyduje o tym człowiek - zresztą nieskuteczność antykoncepcji każe podkreślić fakt, że i tak to On jest Panem nowego życia.
1. Czyli leczenie bezpłodności metodami bez wsparcia modlitwy jest też z punktu widzenia Kościoła naganne? Ratowanie wcześniaków lub podtrzymywanie przy życiu noworodków, które bez interwencji medycznej były by skazane na śmierć (tzw. wady letalne, w tym genetyczne)?
2. Skuteczność metod farmaceutycznych, jeżeli pominie się czynnik ludzki, jest niemal stuprocentowa. Dużo większa, niż np. antybiotyków. Zgodnie z tym tokiem rozumowania, stosowanie antybiotyków jest obrazą Boga...
x. Darek pisze:Druga sprawa to taka, że swojej seksualności nie można traktować jako zabawki, która dostarcza przyjemności.
Jak w takim razie popęd seksualny oraz przyjemność jaką może sprawiac seks mają się do
ratio dei? Bo skoro już stosuje ksiądz taki determinizm, to proszę być konsekwentnym, po co Bóg dał nam popęd płciowy przez cały okrągły rok oraz samą płodność raz na miesiąć, a nie tak jak u większości zwierząt raz na rok.
Jak już pisałem uprzednio, nasz wysoki popęd płciowy jest dziedzictwem odległej przeszłości, kiedy płodzenie sporej ilości dzieci było warunkiem przetrwania gatunku. Niestety ewolucja przebiega dużo wolniej, niż następują zmiany w dzisiejszym świecie płodność rzędu dziecko rocznie nie ma już racji bytu. Antykoncepcja jest tak naprawdę sposobem radzenia sobie z tym problemem, na pewno skuteczniejszym niż modlitwa i nie powodujących takich spustoszeń w psychice jak wymuszona poczuciem winy wstrzemięźliwość.
x. Darek pisze:Niemniej jednak jest to znak sprzeciwu przeciw rozwiazłości i traktowaniu kobiety jako narzędzia dla osiągnięcia przyjemności. Patrząc na dzisiejsza młodzież można mieć wrazenie, że w zwiazku liczy się dla niej tylko, lub na wysokim miejscu jest, sex, przyjemnośc.
Akurat uwaga o przedmiotowym traktowaniu kobiet brzmi dość śmiesznie w ustach przedstawiciela tak patriarchalnej istytucji. Coś sie powoli zmienia, Kościół przynajmniej zaczął szukać jakichś wyjść z tej sytuacji, ale proszę może powiedzieć, jaki jest udział kobiet w procesie decyzyjnym w Kościele katolickim, na dowolnym szczeblu organizacyjnym, od parafii zaczynając, po kongregacje kończąc. Bo skoro Bóg dał kobiecie i mężczyźnie odmienne, lecz równie ważne role, to czemu tylko jedna płeć w całości skupia władzę w Kościele? To raz.
Dwa. Celibat. Wprowadzony w średniowieczu wobec biskupów z powodów polityczno-ekonomicznych, aby uniknąć szkodliwego wiązania się koligacjami oraz dziedziczenia przez dzieci tychże kościelnych majątków, został potem rozciągnięty na cały kler. W efekcie tego, moim zdaniem, kościół katolicki utracił rekomendację do wydawania jakichkolwiek osądów dotyczących partnerstwa czy seksualności. Sam jestem w stałych związkach już dobrze ponad 10 lat i cały czas się uczę. Nie twierdzę, że księża nie mają pojęcia o seksie, bo oczywiście tak nie jest, nie maja oni jednak szansy poznać czym jest normalny, partnerski związek, nieskażony poczuciem winy. Podejrzewam, że stąd karykaturalny obraz tej sfery życia. Wykorzystywanie drugiej osoby z seksem ma dokładnie tyle samo wspólnego, co każda inna sfera życia. Zależy to tylko od człowieka, wartości jakie wyznaje oraz jego samokontroli. Można wykorzystywać współpracowników i pracodawcę, obijając się w pracy, współobywateli, wyłudzając rente - mogę podać tysiące przykładów.
Jeżeli coś może pomóc, aby młodzi łatwiej tworzyły związki oparte na partnerstwie, to jest to edukacja na tematy partnerstwa oraz seksualności, której wprowadzenie do tej pory była konsekwentnie sabotowana w przez kościół katolicki.
Z drugiej strony, nie potrafię znaleźć żadnych konkretnych przesłanek na negatywny wpływ związku opartego tylko na seksie, pod warunkiem że obie strony godzą się na ten układ i zaspokaja ich potrzeby. Zresztą samo gadanie o biednych wykorzystywanych kobietach to przykład seksizmu i nieco archaicznego podejścia - znam całkiem sporo kobiet, o których tak samo można powiedzieć, że "wykorzystują mężczyzn".
Z litości wspomnę jedynie o problemie wykorzystywania seksualnego, także nieletnich, w instytucjach kościelnych oraz ukrywania takich przestępstw przed wymiarem sprawiedliwości. Może naprawę świata warto zacząć od własnego podwórka...
x. Darek pisze:Zreszta zadajcie sobie jedno, może trochę wredne pytanie: czy gdyby w użyciu nie było srodków antykoncepcyjnych to czy zdecydowalibyście sie na współżycie, ryzykując tym, że rezultatem będzie nowe życie?
Liczba niechcianych ciąż oraz szacowana liczba aborcji wśród nieletnich zdaje się przeczyć tej tezie. O ile w dużych miastach nie jest tragicznie, to poza nimi wiedza o antykoncepcji wsród młodzieży jest żałosna. Ba, nawet wśród dorosłych, czy - o zgrozo! - lekarzy, nie jest najlepiej. Ponownie o ten stan można po części obwinić kościół katolicki, choć jego stanowisko nie powinno być tutaj przeszkodą w teoretycznie świeckim państwie w jakim żyjemy.
x. Darek pisze:Święty Paweł pisał: Wszystko mi wolno, lecz nie wszystko przynosi mi korzyść. Z kapłańskim pozdrowieniem ks. Darek
ps. dobrych sesji, dobrych Mistrzów gry i dobrych książek (ostatnio pochłaniam Kossakowską)
Przynajmniej z tym się zgadzam. Parafrazując, można dodać: Wszystko mi wolno, lecz nie wszystko przynosi INNYM korzyść.
Każda osoba sprzeciwiająca się edukacji o seksualności i antykoncepcji na szeroką skalę, jest współwinna za niezliczone tragedie związane z niechcianymi ciążami, niezliczone aborcje oraz problemy psychiczne (w tym zaburzenia płodności) wielu osób, które dały się poddać tej ewidentnej, moim zdaniem, manipulacji. Mam tylko nadzieję, że moje podejrzenia są niesłuszne, i trwanie Kościoła katolickiego na tym kuriozalnym stanowisku wynika z niewiedzy, a nie jest po prostu pragmatycznym rozgrywaniem tej gorącej kwesti dla doraźnych korzyści. Radzę dobrze zastanowić się, proszę księdza, jakie realne konsekwencje ma wspomniane stanowisko.
Z poważaniem
K.