Jak wprowadzać graczy?


- 
				Ravandil
 - Tawerniany Leśny Duch
 
- Posty: 2555
 - Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
 - Numer GG: 1034954
 - Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
 


- 
				Karczmarz
 - Bombardier
 
- Posty: 650
 - Rejestracja: wtorek, 14 listopada 2006, 20:44
 - Numer GG: 0
 - Lokalizacja: Warszawa
 - Kontakt:
 
Hmmm

Ogolnie gralem Rzezimieszkiem w tamtej przygodzie moze 25 minut i mi wspoltowarzysz odrąbał głowe związanemu wiezniowi
 Sie wkurzylem i wyszedlem z sesji wtedy akurat, ale to byl fajny motyw :]
A co do wprowadzeń to obecnie fajny pomysł wprowadzam w zycie.
Każdy BG zaczyna w przeszłości i ma do wykonania jakieś zadanie. Reszta graczy w tym czasie wciela sie w pomocników i podwładnych (jakies wymyslone na predce postacie) 1 Gracza i cała sesja polega na tym ze 1 Gracz dowodzi swoimi podwladnymi i wykonuje misje. Potem po wykonaniu misji akcja przenosi się w zupelnie inny zakątek świata i tam 2 Gracz ma swoich podwładnych (reszte Graczy) i także wykonuje jakas misje. I tak każdy Gracz ma swojego Questa do wykonania w ktorym pomagaja mu inni a gdy kazdy wykona wszystko to wszyscy wcielaja sie spowrotem w swoje Główne Postacie i spotykaja razem już z ciekawymi Historiami przeszłosci ktore sami zdazyli rozegrać.
			
			
									
									
			
			To i tak nic :] Pamietam jedno z moich (tzn mojej postaci) wprowadzen. 2 Graczy Mag i zawzięty akolita anty-chaosowy Ulryka idą sobie traktem. Na trakcie spotykaja na koniu obszarpanego, oblanego szyderczo usmiechnietego Rzezimieszka calego pooranego bliznami z powybijanymi zebami itp itd. Rzezimieszek (moja postac) oferuje ze bardzo chetnie "pomoże" graczom dostac sie tam gdzie chcą, ze zna najlepsze skróty itp itd jak to Rzezimieszki maja w zwyczaju. Jakos druzynka nieufna bo nieufna ale sie zbiera i wyruszamy w drogę. Kilka chwil pozniej widzimy jak banda banitów napada na jakiś wóz. No to Akolita rzuca sie by pomoc potrzebujacym, mag takoż tez pomaga, moj Rzezimieszek sie przyglada. Chwile pozniej wóz jest uratowany, stary dziad nam dziekuje, jego córka także na to moj Rzezimieszek "no to teraz my sie pobawimy" i zabiera sie do Córeczki. Oczywiscie zaraz Akolita sie przeciwstawił i w wyniku krotkiej szamotaniny Rzezimieszek wyladowal na trawie zwiazany. Rzezimieszek tłumaczy ze przeciez cos z zycia musza miec, ze nikt sie nie dowie jak zabawia sie z paniusią itp itd a na to rozzłoszczony Akolita patrzy na moją postac, unosi toporek i tylko pytanie do MG "Co bedzie jak go zabije?"Najlepsze wprowadzenie, jakie widziałem do tej pory to gracz-banita, który zaczaił się na skraju lasy koło traktu, którym przejeżdżała drużyna. Gracz wyszedł na drogę, zaniepokojony strzeliłem do niego z łuku i... zabiłem go. MG trochę nie wiedział, co robić Razz Ale tak to jest u nas w drużynie Wink
Ogolnie gralem Rzezimieszkiem w tamtej przygodzie moze 25 minut i mi wspoltowarzysz odrąbał głowe związanemu wiezniowi
A co do wprowadzeń to obecnie fajny pomysł wprowadzam w zycie.
Każdy BG zaczyna w przeszłości i ma do wykonania jakieś zadanie. Reszta graczy w tym czasie wciela sie w pomocników i podwładnych (jakies wymyslone na predce postacie) 1 Gracza i cała sesja polega na tym ze 1 Gracz dowodzi swoimi podwladnymi i wykonuje misje. Potem po wykonaniu misji akcja przenosi się w zupelnie inny zakątek świata i tam 2 Gracz ma swoich podwładnych (reszte Graczy) i także wykonuje jakas misje. I tak każdy Gracz ma swojego Questa do wykonania w ktorym pomagaja mu inni a gdy kazdy wykona wszystko to wszyscy wcielaja sie spowrotem w swoje Główne Postacie i spotykaja razem już z ciekawymi Historiami przeszłosci ktore sami zdazyli rozegrać.

- 
				Ravandil
 - Tawerniany Leśny Duch
 
- Posty: 2555
 - Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
 - Numer GG: 1034954
 - Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
 
Jak widać, największym zagrożeniem dla nowych graczy są inni graczeKarczmarz2 pisze: Ogolnie gralem Rzezimieszkiem w tamtej przygodzie moze 25 minut i mi wspoltowarzysz odrąbał głowe związanemu wiezniowiSie wkurzylem i wyszedlem z sesji wtedy akurat, ale to byl fajny motyw :]

- 
				Tevery Best
 - Tawerniak
 
- Posty: 1271
 - Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
 - Numer GG: 10455731
 - Lokalizacja: Radzymin
 

- 
				Ravandil
 - Tawerniany Leśny Duch
 
- Posty: 2555
 - Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
 - Numer GG: 1034954
 - Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
 
Nekromanci chyba mają najgorzej;] W mojej drużynie każdy chce, żeby to on dostąpił zaszczytu zabicia tego maga. A ja, jako że po kilku sesjach mistrzowania wracam do gry, to już zapowiedziałem żeby uważał, bo mogę go na wejściu zabić. W końcu trzeba chronić ŁadTevery Best pisze:He he... ja mam teraz drużynę, w której jest krasnolud fanatyk Moradina, nekromanta o pseudonimie "Łowca Nerek", paladyn i druid. Nekromanta ma przerąbane, na każdej sesji przebąkują o zabiciu go. Kolejne potwierdzenie tej teorii...

- 
				Wilczy Głód
 - Mat
 
- Posty: 416
 - Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
 - Numer GG: 818926
 - Lokalizacja: Katowice
 
Nekromanci mają właśnie najlepiej! Nędzni śmiertelnicy! Nie macie pojęcia jaką potęgą dysponuje nekromanta!Nekromanci chyba mają najgorzej
A tak serio, to naprawdę uciążliwe jest bycie nekromantą (czy po prostu złym) w drużynie dobrych (ekhm... "dobrych"
Niech lepiej ten "każdy" uważa, bo jak ktoś powiedział: "Zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno"każdy chce, żeby to on dostąpił zaszczytu zabicia tego maga
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
			
			Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

- 
				laRy
 - Kok
 
- Posty: 1133
 - Rejestracja: niedziela, 26 grudnia 2004, 14:02
 
istnieja gracze ktorzy czynia dobro? to dla mnie cos calkiem nowego... 
ok, ja prowadze wampira, neuro i shadowruna, tam niema miejsca na dobro (no moze w wampirze jak jest gleboko wierzaca postac), ale jak u mojego mg gram w dedeka to kaplan lethandera pali wioski, paladyn raboje, a ja z moim lotrzykiem-zabojca czuje sie tak troche dziwnie jak ich opieprzam...
			
			
									
									
			
			ok, ja prowadze wampira, neuro i shadowruna, tam niema miejsca na dobro (no moze w wampirze jak jest gleboko wierzaca postac), ale jak u mojego mg gram w dedeka to kaplan lethandera pali wioski, paladyn raboje, a ja z moim lotrzykiem-zabojca czuje sie tak troche dziwnie jak ich opieprzam...

- 
				Koval
 - Marynarz
 
- Posty: 310
 - Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
 - Lokalizacja: Kraków
 
Nie chciałem zakładać nowego tematu, więc dam to tutaj.
Czy zawsze idziecie ścieżką "from zero to hero" w stosunku do graczy ? Chodzi mi o to - niezależnie od systemu - że gracze zaczynają na 1 levelu/kręgu/najniższym szczeblu kariery zawodowej etc. ?
Zawsze wydawało mi się, że tak jest "najfajniej". Zacząć od początku, kiedy jeszcze się nic nie ma, niczego nie dorobiło i nikogo nie zna. Wszystko można kształtować i zdobywać jak tylko się podoba. Samemu decydować, aby później po długiej drodze osiągnąć mistrzostwo (czy co tam innego).
Dopiero kiedy zaczęły się coraz częstsze problemy ze skompletowaniem drużyny (tu u mnie) zacząłem się zastanawiać czy mogę sobie pozwolić na taką długofalową grę. Gdyby to ująć jakoś w karby, to dajmy na to: nowy poziom dla gracza co 3 przygody, a że zaczyna od pierwszego poziomu, to do tego 11 (dla równego rachunku
 ) mamy 30 przygód. Średnio jedna na tydzień, co daje 30 tygodni. To dużo i po pewnym czasie naszła mnie myśl żeby zerwać z tą konwencją (o ile w ogóle można o tym tak mówić), dając graczom już na starcie pewien bagaż doświadczeń, nieco znajomości, trochę sprzętu, czyli po prostu lepsze postacie. W ED pomysł startowania od 5 czy 6 kręgu moim graczom przypadł do gustu. Podobnie w Wampirze, gdzie gracze jako np. Primogen będą mieli już zupełnie inne problemy na głowie niż zwykli trzynastopokoleniowcy, więc generalnie pomysł wypalił.
A jak to jest u Was ?
			
			
									
									Czy zawsze idziecie ścieżką "from zero to hero" w stosunku do graczy ? Chodzi mi o to - niezależnie od systemu - że gracze zaczynają na 1 levelu/kręgu/najniższym szczeblu kariery zawodowej etc. ?
Zawsze wydawało mi się, że tak jest "najfajniej". Zacząć od początku, kiedy jeszcze się nic nie ma, niczego nie dorobiło i nikogo nie zna. Wszystko można kształtować i zdobywać jak tylko się podoba. Samemu decydować, aby później po długiej drodze osiągnąć mistrzostwo (czy co tam innego).
Dopiero kiedy zaczęły się coraz częstsze problemy ze skompletowaniem drużyny (tu u mnie) zacząłem się zastanawiać czy mogę sobie pozwolić na taką długofalową grę. Gdyby to ująć jakoś w karby, to dajmy na to: nowy poziom dla gracza co 3 przygody, a że zaczyna od pierwszego poziomu, to do tego 11 (dla równego rachunku
A jak to jest u Was ?
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
			
			
- 
				Lea
 - Marynarz
 
- Posty: 249
 - Rejestracja: niedziela, 18 czerwca 2006, 20:16
 - Numer GG: 2956891
 - Lokalizacja: Celestrin
 - Kontakt:
 
Moje doświadczenia jako mg są jeszcze dość śladowe, ale jako graczowi podoba mi się podejście "mozolne", zwane dalej syzyfowym;p. Nie takie, że moja postać (czy mój gracz, gdy prowadzę) obchapie się itemów, dośwa i sławy i jest półbogiem w pół roku. Wolę raczej wieczne staranie, cel wymykający się z rąk, rozwój w stulu 3 do przodu 2 do tyłu. Podejrzewam, że ciężko mi będzie z takim syzyfowym nastwieniem zgromadzić wielu graczy. 
 
Poza tym bardzo lubię granie zwykłą postacią. Do tej pory grałam tylko w heroiki, ale pamiętam, że często tworzyłam sobie postać o naturze w stylu "nie jestem żadnym wybrańcem, chcę być normalną osobą i zestarzeć się w mojej chatce w lesie, dajcie mi wszyscy spokój". Przypuszczam, że to chyba ciężkie do prowadzenia, ale moje mg póki co radzi sobie znakomicie. Inna sprawa, że jestem grzecznym graczem i łatwo mnie motywować do robienia questów.
			
			
									
									
			
			Poza tym bardzo lubię granie zwykłą postacią. Do tej pory grałam tylko w heroiki, ale pamiętam, że często tworzyłam sobie postać o naturze w stylu "nie jestem żadnym wybrańcem, chcę być normalną osobą i zestarzeć się w mojej chatce w lesie, dajcie mi wszyscy spokój". Przypuszczam, że to chyba ciężkie do prowadzenia, ale moje mg póki co radzi sobie znakomicie. Inna sprawa, że jestem grzecznym graczem i łatwo mnie motywować do robienia questów.

- 
				Karczmarz
 - Bombardier
 
- Posty: 650
 - Rejestracja: wtorek, 14 listopada 2006, 20:44
 - Numer GG: 0
 - Lokalizacja: Warszawa
 - Kontakt:
 
Hmmm
Koval
W DeDekach niemal zawsze startujemy z jakiegoś poziomu. Wybieramy jaka przygoda będzie, jakie potrzeba do niej postacie i robimy zazwyczaj 4,6,8 level - zależnie od stopnia wyzwania przygody. Jest tak może dlatego, że w DeDeki gramy krótko i niechce nam się grać więcej niż 2-3 sesje
. A z faktu, że zazwyczaj gramy w Neuro, a tam nie ma mowy o drodze od 0 do bohatera to tam problemów nie ma żadnych (jak ktoś kiedyś zauważył w Neuro zazwyczaj z czasem się tylko spada 
).
Lea
Co do heroiców i gry słabymi postaciami 3 kroki w przód 2 w tył. Ja cierpię na syndrom Postaci Mistrza Gry. Tzn kiedy zaczynam grać jako BG po dziesiątkach sesji jako MG to intuicyjnie chce aby moja postać była taka fajna jak NPC'e które tworze. Innymi słowy chce żeby była kimś. Taka wada, bo inni BG zazwyczaj są przyzwyczajeni, że BG jest zazwyczaj słaby i potem mnie ganią, za to ze zabardzo przesadzam z wydziwnianiem mojej postaci i z pędzeniem by zrobić z niej kogoś ważnego.
			
			
									
									
			
			Koval
W DeDekach niemal zawsze startujemy z jakiegoś poziomu. Wybieramy jaka przygoda będzie, jakie potrzeba do niej postacie i robimy zazwyczaj 4,6,8 level - zależnie od stopnia wyzwania przygody. Jest tak może dlatego, że w DeDeki gramy krótko i niechce nam się grać więcej niż 2-3 sesje
Lea
Co do heroiców i gry słabymi postaciami 3 kroki w przód 2 w tył. Ja cierpię na syndrom Postaci Mistrza Gry. Tzn kiedy zaczynam grać jako BG po dziesiątkach sesji jako MG to intuicyjnie chce aby moja postać była taka fajna jak NPC'e które tworze. Innymi słowy chce żeby była kimś. Taka wada, bo inni BG zazwyczaj są przyzwyczajeni, że BG jest zazwyczaj słaby i potem mnie ganią, za to ze zabardzo przesadzam z wydziwnianiem mojej postaci i z pędzeniem by zrobić z niej kogoś ważnego.

- 
				Koval
 - Marynarz
 
- Posty: 310
 - Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
 - Lokalizacja: Kraków
 
Odetchnąłem. Już myślałem, że mi tu napiszecie o jakiejś konwencji, że tego i tamtego nie można zmieniać, że najlepiej zaczynać zawsze od "samego dołu" i powoli piąć się w górę. A tu proszę.Nnie jestem sam.
Swoją drogą coraz bardziej podoba mi się ta Neuroshima. Nie pamiętam czy to był też Twój post, ale już gdzieś o niej tu czytałem i też mnie zaintrygowała.
A co do Lei, to mnie by tam nie przeszkadzało gdyby gracze zechcieli zamiast wyrzynania kolejnych złych, założyli np. jakiś biznes albo gildię albo zatrudnili się do jakichś niestandardowych zajęć.
To już może poza tematem, ale wydaje mi się, że jedną z przyczyn, dla których niektóre sesje nie wypalają jest bierność graczy. Widziałem artykuły, gdzie zwala się winę na mg, na scenariusz, na niedopracowanie otoczenia i takie tam, ale bywa, że to jednak ta druga strona (nie mg) jest winna.
Stąd i moja zasada, że każdy mg jest dobrym (lub lepszym) graczem, ale nie każdy gracz jest dobrym mg. Dlatego po serii kampanii prowadzonych przez każdego z mojego stałego teamu, obecnie wszyscy wiedzą jak należy się zachowywać
			
			
									
									Swoją drogą coraz bardziej podoba mi się ta Neuroshima. Nie pamiętam czy to był też Twój post, ale już gdzieś o niej tu czytałem i też mnie zaintrygowała.
A co do Lei, to mnie by tam nie przeszkadzało gdyby gracze zechcieli zamiast wyrzynania kolejnych złych, założyli np. jakiś biznes albo gildię albo zatrudnili się do jakichś niestandardowych zajęć.
To już może poza tematem, ale wydaje mi się, że jedną z przyczyn, dla których niektóre sesje nie wypalają jest bierność graczy. Widziałem artykuły, gdzie zwala się winę na mg, na scenariusz, na niedopracowanie otoczenia i takie tam, ale bywa, że to jednak ta druga strona (nie mg) jest winna.
Stąd i moja zasada, że każdy mg jest dobrym (lub lepszym) graczem, ale nie każdy gracz jest dobrym mg. Dlatego po serii kampanii prowadzonych przez każdego z mojego stałego teamu, obecnie wszyscy wiedzą jak należy się zachowywać
"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
			
			
- 
				Ravandil
 - Tawerniany Leśny Duch
 
- Posty: 2555
 - Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
 - Numer GG: 1034954
 - Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
 
Teraz u mnie w drużynie może się zrobić całkiem ciekawie. Nowa postać gracza czeka na wprowadzenie (bo on sam długo mistrzował) i może się okazać, że to ja będę akurat prowadził tą sesję. Mam nadzieję tylko, że w końcu uda się zebrać ekipę... Wizja spotkania bandy psychopatów i "błędnego rycerza" (jak sie określa) może być interesujące. Walka z wiatrakami i rola pasożyta społecznego - muszę to zobaczyć. On sam przebąkiwał coś o zabijaniu smoków... Chyba dam mu szansę 
			
			
									
									
			
			
- 
				Kamil_WFRP
 - Pomywacz
 - Posty: 24
 - Rejestracja: czwartek, 5 kwietnia 2007, 07:27
 - Numer GG: 6531599
 - Lokalizacja: Under the bridge
 
Re: Jak wprowadzać graczy?
Hmm Moze tutaj.
Czy robiliscie kiedys rodzaj selekcji polegajacy na prowadzeniu 2 teamow konkurujacych o te same zadania i ogolnie bruzdzacych sobie (My s sprawie tej szajki w okolicy -A dzikujemy ale ju| nieaktualne, Hans i jego kompani juz sie tym zajeli). By po wyrobieniu przez jednych i 2gich marki na "rynku" i odpowiedniej antypatii co do drugiej druzyny polaczyc ich. Szykuje taka akcje i chcialbym poznac wasze doswiadczenia.
			
			
									
									Czy robiliscie kiedys rodzaj selekcji polegajacy na prowadzeniu 2 teamow konkurujacych o te same zadania i ogolnie bruzdzacych sobie (My s sprawie tej szajki w okolicy -A dzikujemy ale ju| nieaktualne, Hans i jego kompani juz sie tym zajeli). By po wyrobieniu przez jednych i 2gich marki na "rynku" i odpowiedniej antypatii co do drugiej druzyny polaczyc ich. Szykuje taka akcje i chcialbym poznac wasze doswiadczenia.
"Hmm. Ile musi mi wypaść żeby mu nogi z d*py powyrywać?"
			
			
- 
				Koval
 - Marynarz
 
- Posty: 310
 - Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 23:17
 - Lokalizacja: Kraków
 
Re: Jak wprowadzać graczy?
Nie do końca zrozumiałem. Chodzi o prowadzenie równolegle dwóch drużyn, które po iluś tam przygodach mają się połączyć ? Jeżeli to tylko nie problem dla mg, to czemu nie.
			
			
									
									"Ogrom szaleństwa jest najlepszym zmysłem."
			
			
- BLACKs
 - Tawerniany Cygan
 
- Posty: 3040
 - Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
 
Re: Jak wprowadzać graczy?
Z cyklu idiotyzmów pokroju
I wszyscy zaliczyliśmy ROTFLa.
.
			
			
									
									
			
			Gracze grają w cyberpunku agentami Militechu. Dwóch (covertops i covertops #2) się zna, ale nie znają assasina, który postanowił być filmowy i zaczaić się w ich domu. Dwójka c-opsów weszła do swojego domu i zaczęła butować assasina, a gdy powybijali mu wszystkie zęby, ten zapytał: CZEGO ODE MNIE CHCECIE?Najlepsze wprowadzenie, jakie widziałem do tej pory to gracz-banita, który zaczaił się na skraju lasy koło traktu, którym przejeżdżała drużyna. Gracz wyszedł na drogę, zaniepokojony strzeliłem do niego z łuku i... zabiłem go. MG trochę nie wiedział, co robić Razz Ale tak to jest u nas w drużynie Wink
I wszyscy zaliczyliśmy ROTFLa.
Spróbuj Burning Empires, w mainstreamach za takie rzeczy dziękujęCzy robiliscie kiedys rodzaj selekcji polegajacy na prowadzeniu 2 teamow konkurujacych o te same zadania i ogolnie bruzdzacych sobie (My s sprawie tej szajki w okolicy -A dzikujemy ale ju| nieaktualne, Hans i jego kompani juz sie tym zajeli). By po wyrobieniu przez jednych i 2gich marki na "rynku" i odpowiedniej antypatii co do drugiej druzyny polaczyc ich. Szykuje taka akcje i chcialbym poznac wasze doswiadczenia.


			

	




