A czy ja powiedziałam, że to dziwne każda jego postać ma bardzo podobną osobowośćevilmg pisze:A co w tym dziwnego? Wiele moich postaci zareagowało podobnie na zakusy innego członka drużyny... szczytem było jak mój mag próbował sprzedać woja kolegi na targu niewolników żeby sobie straty odrobić... gwoli ścisłości pieniądze zbierał na jakiś szczytny cel, miał słabość do kobiet i jedna go namówiła...Iblisiątko pisze:Podczas pierwszej sesji D&D miałam niesamowity problem z Alienem, który grał barbarzyńcą i uparł się udusić drużynowego barda za to, że ten "pożyczył sobie" jego pieniądze.
No, no cóż za światłe rady Nie mam pojęcia o co ci chodzi z naginaniem świata, patrol kręcił się po miasteczku i widzieli jak wielki mężczyzna w samych spodniach terroryzuje nienagannie ubranego barda. Faktycznie nie powinni później zareagować widząc pobitego barda i barbarzyńcę z jego lutnią.TomEdo pisze:
Jak dla mnie, zła metoda. Akcja wyraźnie naciągana. Jeśli się nie chce by gracze walczyli między sobą to należy ich spoić wspólnym celem, który sprawi, że nie będą sobie nawzajem przeszkadzać. Oczywiście takie motywy bywają ciekawe, ale trzeba mieć umiar.
W moim mniemaniu największym błędem mistrza gry jest naginanie świata "na siłę", a z twojego opisu wynikało, że do tego właśnie doszło.
PS: Ja bym dał barbarzyńcy sprzedać lutnię barda, jeśli ów minstrel "pożyczył sobie" jego pieniądze to musiał się liczyć z tym, że barbarzyńca nie puści tego płazem, szczególnie iż nic nie stało tak naprawdę na przeszkodzie by mu się to udało.
A Wicher nie reagował na żadne rozmowy o celu drużyny, o zlecniodawcy i o zadaniu, zamiast tego dusił barda, gdy ten się tylko pojawił a drużynowego kapłana w ogóle nie słuchał
Bard wielokrotnie próbował z nim rozmawiać i zawsze kończyło się to tym, że albo był duszony albo dostawał po głowie.
Grim pisze:Problem był w tym że gracz awanturował się oto na takiej zasadzie jakby bard zakosil mu super wypasiony miecz i takąz zbroję i opchnął to dla własnego zysku. Sytacja przedstawiała się tak że nawet nie zabrał mu calej kasy tylko jej cześć i chciał mu ją oddać a ten zwyczajnie chciał się dalej kłócić. Motywy takie jak rozbijanie na głowie krzesła i duszenie były droga konwersacji jakiej używał Barbarian. Sam musiałem interweniowac w sytuacji bo ewidentnie całe to zagranie rozwalało sesję. IMHO napaść Płomiennej Pięści była tu już zbędna bo Barbowi zależało tylko na pięniądzach które koniec końców odzyskał. Gdyby bard właściwie od razu po nocnych chulankach ( a tak, myślieliście, że na co sobie bardzisko mógł pożyczyć pieniążki? xD) oddał brakująca kase awantury by nie bylo zwłaszcza że kasa mu się...zwróciła. No ale tak się nie stało i barb rozpętal prawdziwe piekło. Potem grało się już dobrze ale tego że w drzwiach montowali pułapki któe nas biły to dalej nie rozumiem...
Dziękuję za poparcie a propos pułapek, to rzeczywiście niesamowicie absurdalne, że w zamku psychopatycznej nekromantki są pułapki. Swoją drogą nie wiem co tam chcieliście znaleźć, jej majtki czy jak?