To nie są Starsi Bogowie - tylko OJCOWIE BOGÓW - tak oficjalnie brzmi ich nazwa. Starsi Bogowie to wszyscy ci, którzy przez Oj.Bg. zostali stworzeni (w odróżnieniu od Młodszy Bogów: czyli Kartana, Lahagana, Morglihta, Gorlama Walecznego i całej reszty menażerii, która kiedyś była "powierzchniowcami" lub śmiertelnikami, i dopiero później stała się bogami). Tak więc Starsi Bogowie tworzyli wszystkie rasy inteligentne - nie wydaje mi się, żeby Oj.Bg. stworzyli kogokolwiek z rozumnych... bo już dawno ich nie było, odeszli, kiedy zaczęło się dzieło kreacji.elfy i reptillioni to rasy, zdaje się stworzone przez Starszych Bogów
Natomiast orków stworzono wtedy kiedy ludzi - to dwie najmłodsze, "bratnie" rasy...
Śmierć jest ESENCJĄ a nie starszym bogiem ani ojcem bogów - tak samo jak Porządek, Chaos, Świętość itp. Pamiętacie tą szyndlerową tabelkę z hierarchią bytów, gdzie pisało kto z czego jest stworzony? Tam właśnie znajduje się wyjaśnienie wszystkiego...Śmierć jako Śmierć była jednym ze Starszych Bogów.
Owszem - to Esencje stworzyły bogów i nawet ojców bogów - ale nie przypisywał bym ich jakiś super-boskich mocy. One są pierwotne, najsampierwsze i mają nieograniczoną moc stworzenia, ale nie wydaje mi się, żeby były tak inteligentne jako bogowie. One raczej działają na zasadzie instynktu, lub zimnej, cyfrowej sztucznej inteligencji. Esencje są nieludzkie, nieuchwytne umysłem i moralnością, są transcendentne i są źródłem - początkiem i końcem wszystkiego...
Jak Ubbo-Sattha u Lovercrafta
___________
Natomiast zgodzę się z Bazylem co do jednego - nie wolno postrzegać Morglihta jako władcy zaświatów i umarłych - bo "zaświaty" są czymś zupełnie innym niż we wszystkih innych uniwersach fantasy. Morgliht w dodatku jest bogiem mordu, strachu i śmierć w jego gestii ma raczej charakter bezsensownego umierania w cierpieniu niż stania na straży umarłych. Stąd też może być bogiem martwiaków - bo on wcale ni pilnuje dusz w zaświatach, baaa - jest mu to nawet na rękę, gdy umarli wracają wśród żywych - bo sieją terror, który jest "balsamem na jego duszę"
"Zaświaty" - jeśli w ogóle można używać takiego nieprecyzyjnego terminu w przypadku uniwersum KC - składają się jakby z trzech części - niskie, średniej i wysokiej (przy czym terminy których tu używam to jedynie skróty myślowe mające ułatwić wam zrozumienie bo każda z tych części to w rzeczywistości osobna Sfera Egzystencji, nie koniecznie mająca coś wspólnego z pozostałymi).
Ta niska część to Sfera Egzystencji Negatywnej - sfera skąd bierze się cała nekromacja - to swego rodzaju matecznik wszelkiego jadu duchowego śmiertelności. Inkruzje tej sfery do Sfer Materialnych powodują, iż umarli powstają z grobów bez powodu, być może także przez tą Sferę świadomie dusze z zaświatów mogą próbować "uciekać" w podróże do innych Sfer. Króluje tu esencja Śmierci i esencja Zła.
Wysoka cześć - to Sfera Egzystencji Boskiej - tam gdzie siedzibę ma każdy prawdziwy bóg panteonu Orchii. Każdy ma swoją własną domenę, gdzie przebywa, i skąd rozpościera swoją władzę na podległe mu aspekty. Na dwór swego boga trafiają najwierniejsi jego wyznawcy - jest to dla nich nagroda będąca odpowiednikiem chrześcijańskiego "wniebowstąpienia". A że jest relatywistyczne - no cóż... oczywiście że jest, takie są konsekwencje politeizacji wszechświata - tak więc do Sfery Boskiej może trafić zarówno psychopatyczny morderca jak i święty mąż - ten pierwszy zapewne na dwór Morglihta, ten drugi na Asteriusza. Istnieje pewne podejrzenie, że jeśli umarł, ktoś kto był "fałszywej wiary" - tj. był dewota, wydawało mu się że święcie wierzy w swego boga - ale ta źle rozpoznana wiara powodowała jakieś odstepstwa od prawdziwego etosu boga (np. świętobliwy paladyn wszczynał procesy inkwizycyjne, palił na stosach, prześladował ludzi - którzy w jego oczach byli wrogami wiary, ale rzeczywistości niczemu nie zawinili) - to za karę ktoś taki też trafi do "nieba" - ale nie do swojego "nieba", tylko na dwór jakiegoś innego boga - takiego, któremu najbliżej jest do występnego postępowania zmarłego.
Oprócz tych dwóch Sfer istnieje być może i trzecia - środkowa - coś w rodzaju "zaświatów właściwych", gdzie nie ma ani bogów ani nekromancji - a gdzie trafiają po śmierci dusze ludzi, który byli bezbożnikami lub którzy nie wykazali się wiarą wystarczającą do nagrody na dworze swego boga - ale też niczym szczególnym nie zawinili i nie zasłużyli na karę. Tu także trafiają dusze istot innych niż rozumne - zwierzą, roślin (zakładając że i te mają dusze) itp. Sfera ta prawdopodobnie jest nieskonczenie wielka - lub ma możliwość dynamicznej zmiay swych rozmiarów - w końcu musi pomieścić nieskończone rzesze dusz, od początku świata aż do jego końca.
Jak się ta sfera nazywa i gdzie się znajduje - to nie wiadomo bo nic na ten temat nie napisano. My nazywaliśmy ją "Szarą Krainą" (co wzięło stąd, że kiedyś mówiliśmy na to - dla jaj "kraina wiecznych łowów" - ale to był taki złośliwy żart , a nazwa ta nie za bardzo pasuje do KC), i być może znajdują się w niej jakieś wejścia/drogi wiodące zarówno do boskich pałaców jak i przerażającej sfery nekromancji, a może nawet i do innych sfer...
Oprócz tego istnieje również Otchłań i Sfera Egzystencji Piekielnej - ale one nie za bardzo mają coś wspólnego z zaświatami, są po prostu innymi sferami egzystencji - jedna jest królestwem zła i chaosu (tam są Demony), a druga zła i porządku (tam mieszkają czorty, diabły oraz Jan Maria Rokita z żoną Nelly). Natomiast jest całkiem prawdopodobne, że bogowie rzeczywiście - jak pisze Bazyl - mają moc strącania tam dusz (i ciał też) wyznawców lub profanów, którzy im podpadli (np. naszczyli na posąg boga )
Tak na marginesie dodam jeszcze że podręcznik wspomina o jeszcze jednej Sferze Egzystencji, która znajduje się prawdopodobnie gdzieś "pod" Piekłem i Otchłanią - "Najgłebszej Nicości" - miejsca w którym nie ma prawa istnieć ani myśl, ani materia, ani energia ani światło (być może jest to ostatnia pozostałość po tym jaki był świat przed pojawieniem się Esencji, Ojców Bogów i całego tego burdelu jakim są KC ). Coś jak "Prakontinuum" u Lumleya w Nekroskopach. Też nie napisano o niej wiele - wiadomo jedynie - co wspomina podręcznik w kontekście boskiej mocy - że z niej bierze się prawdziwa moc boska. Nie nie bierze się bowiem ona z magii - ale z owego miejsca. Być bogiem - to dokonać paradosku, rzeczy logicznie niemożliwej, złamać ciąg przyczynowo-skutkowy: sięgnąć umysłem i duszą do samego dna Nieskończonej Nicości (czyli owegej sfery "prakontinuum") [przeanalizujcie sobie to dokładnie, to się dowiecie czemu to paradoks XD: sięgnąć umysłem w sferze gdzie nie ma prawa istnieć myśl, sięgnąć do dna sfery, która jest nicością, w dodatku nieskończoną, bezdenną - Kartan robi tak co rano w ramach ćwiczeń - i to przy pomocy 32 rzęsy na powiece lewego oka ]
Rzeczywiście wszechświat nie jest wieczny. Kiedyś miał początek - i mówi o tym legenda o Monolicie - umieszczona w podręczniku chyba w dziale o Magii, monolicie, który dał początek Kryształom (są one w zasadzie jedynymi, niezmienianymi w formie jego częściami). Ale jest za to nieskończony. Tzn. nie do końca nieskończony - bo koniec świata kiedyś nadejdzie, kiedy powrócą Bogowie Ojców, gdy dojdzie do jakiegoś "punktu krytycznego w historii", masa krytyczna Esencji zostanie osiągnięta (niektórzy twierdzą, że stanie się to wtedy, kiedy petycje Tagary Białej przeciw Czarnej (i vice versa) sięgną nieboskłonu). Wtedy nastąpi swoista "apokalipsa" - jak mawiali grecy "Wszechświat spłonie w ogniu i odrodzi się w ogniu". Bowiem po końcu świata nastapi "nowe rozdanie na stole" - znów pojawią się Esencje, Ojcowie Bogów - zradzający Starszych Bogów - a ci z Esencji kreujących Sfery Egzystencji. Po końcu świata świat odrodzi się na nowo w jakiejś nowej, nieznanej formie i będzie się tak działo w nieskończoność, zawsze - koniec i nowy początek - a każdy taki cykl to jakby wielka bitwa między Esencjami o dominację.To że się o tym nie mówi, to oznacza, ze świat jest wieczny, czyli starszy od bogów.
Tak to w dużym skrócie wygląda...