K - klientka R-robol R2- drugi robol Ja- ja
K(w tym przypadku 15 letnia o dziwo nie blondynka)- Ym... przepraszam bardzo... czy mógłby mi pan sprzedać jedną cebulę.
R- No jasne, są cebule.
K- Tylko, że ja chciałabym nie na wagę, a jedną sztukę. Sprzedaje pan cebule na sztuki?
Wszystko jej wytłumaczliśmy, a że była z koleżankami te dodawały " Weź Gośka ty sie puknij", albo "O boże jaka ty głupia jesteś". No cóż wtedy ekipa sklepowa mogła puścić krótkiego rotfla pod nosem... ale chwila! Jeszcze nie koniec.
K(na zaczepki koleżanek) - Wcale nie, ja mam wysokie IQ. (oburzona)
Ogulny, charmider pięć nastolatek chwali się swoimi osiągnięciami, R,R2 i ja podajemy towary wciąż tłumiąc rotfla, aż w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem.
Ja- A ten test to przypadkiem nie był taki z Bravo Girl? (K chwaliła się testem)
K(jeszcze bardziej oburzona) - Nie, internetowy, miałam "powyżej normy" i jeszcze ten test był płatny*.
Ekipa wbrech, z całości wypowiedzi, ale również z focha, jakiego strzeliła młodociana. Tylko ja się powstrzymałem i z ciekawości dodałem:
ja- A jaka była norma? 100 p.?
K- Oj nie wiem, ale niżej była norma, a wyżej geniusze.

* Ten test możecie znaleźć gdzieś na necie i jest on tak prosty iż R2 powiedział "miałam pewnie ze 100% dobrych odp., ale żal mi było forsy".
A teraz masowe kfiatki, które już od dawna mnie nie śmieszą... wręcz irytują:
Zdajecie sobie sprawę jak wiele osób potrafi wejść do sklepu i swoi żądania sprecyzować do "piwo", albo "fajki"?
Wiecie, że ci sami ludzie potem wybrzydzają "tyskie nie, żubr nie... łe... to nie ma okocimia...?"
Żałosne są osoby, które mówią na delme "masło" tylko i wyłącznie poto, aby podwyższyć swój statut społeczny.
To nic i tak żałośniejsze są osby które mówią "poprosze masło", a gdy przyniosę "warl*****" odpowiadają, ale nie, takie w kartoniku....
(raz miałem starą babe, która na masło odpowiedziała "ale ja chciałam masło!")
Złośliwie gdy bardzo nie lubie jakiejś klientki (przeważnie są to zadufane w sobie zdziry) przynoszę... a zresztą napiszę dialog:
K- Nie, ale ja chciałam masło w pudełeczku. (lekko oburzona)
J- Aha.... margaryne...
K- Jaką margarynę? Normalne masło... delme!
J(bardzo jej nienawidziłem)-Aha.... (pokazuje delme z napisem "Delma z Masłem")
K wyszła oburzona poskarżyła się kierowniczce... a moja siostra ją zbrechtała..

EDIT: Częstym przypadkiem są 150-300 kilowe baby które przychodzą do sklepu i chcą np. kilogram kiełbasy, ALE! z jak najmniejszą ilością tłuszczu!
4 paczki chipsów dla syneczka, ALE! Naturals, dla dwuletniej córeczki 10 lizaków, ALE! nie o smaku coli... jabłka są zdrowe, to o smaku jabłka.