Wczoraj graliśmy jak początkujący gracze. Poważnie, to była sesja taka, jaką mają początkujący, lekko hack & slash'owi gracze. Na szczęście tego nie mistrzowałem.
System: Cyberpunk 2021.
Grają:
G1 - To ja oczywiście

. Wcieliłem się w rosyjskiego cyborga o imieniu Valij.
G2 - Zabójca z Ameryki.
Cechy wspólne: pracują dla Militechu, obydwoje nie są zbyt błyskotliwi. Muszą znaleźć niejakiego Jareza. Zabawa zaczyna się w klubie Totentatz.
G1: Podchodzę do barmana. Oczywiście tak jak zawsze, znam każdego barmana. "Hej Johny, jak lecą interesy?"
Barman: Mój ojciec nazywał się Johny.
G1: A Ty jesteś John?
Barman: Spier...
G1: Dobra, przejdźmy do interesów. Szukamy Jareza.
Barman: Ten indianin w rogu jest jego kumplem. Czerwonoskóry mnie nieźle zdenerwował, dlatego sami sobie z nim pogadajcie.
G2: Zabijemy go dla ciebie.
Barman: <odchodzi>
G1: Hej Wodzu, szukamy Jareza.
Indianiec: Ja o niczym nie wiem. Kup ode mnie trochę Żółtej Damy, to może spróbuję się czegoś dowiedzieć.
G1: Żółta Dama? Co to za syf?
Indianiec: Na bazie LSD. Świeży towar.
G1: A masz eskimoskie dropy?
Indianiec: Nie, wczoraj mi się skończyły.
G1: A naspidujesz mi jakiegoś dropa?
Indianiec: Bierz Żółtą Damę albo spier...
G1: Dobra, biorę pięć działek. A teraz mów, gdzie jest Jarez.
Indianiec: Siedzi w swojej melinie <odchodzi>.
G1 i G2: <łapią Indiańca, wyciągają spluwy> Mów kur... gdzie jest Jarez!
MG: rzućcie test zastraszania.
[Rzut: obydwoje wyrzucili jedynki na K10 w tym samym czasie. 1 w CP oznacza krytyczne niepowodzenie.]
Indianiec: <śmieje się z bohaterów, idzie do kibla, G1 i G2 za nim>.
G1: Ktoś jest w kiblu?
MG: Stoi dwóch młodzieńców.
G1: Podchodzę do nich i <grozi pięścią MG>: Wszyscy stąd wypier...
Młodzieńcy: skąd?
G1: Z kibla! Ja tu śpię!
MG: rzuć test zastraszania.
[Rzut: wypada po raz kolejny 1...]
G1: Wyciągam granatnik. "Wypier... stąd!"
MG: Rzuć.
[Rzut: udał się]
Młodzieniaszki: Już idziemy, spoko.
G1: Jest tu Indianiec?
MG: Tego nie wiesz.
G2: Otwieram każdą kabinę po kolei.
G1: Kucam i patrzę w której kabinie jest Indianiec.
MG: Jest w kabinie wprost na Ciebie.
G1: Podchodzę i przez drzwi wbijam cyberszpony.
MG: Słyszysz *cyk* i po chwili dostajesz serią. 17 obrażeń.
G1: Dobra, jestem cyborgiem, tylko 5 obrażeń. Otwieram drzwi i przejeżdżam mu szponami po twarzy.
MG: rzuć na trafienie, obrażenia, itp.
[Rzut: rzuciłem tak, że Indianiec powinien już dawno nie żyć...]
MG: Indianin wykrwawia się, za chwilę umrze.
G1: Wbijam mu strzykawkę z endodorfinami.
MG: Dobra, trzyma się, ale to mu na długo nie pomoże.
G2: TraumaTeam!
G1: Poje... cię? Zabiją nas i Indiańca.
G2: Patrz, zrobiliśmy questa dla Barmana, zabiliśmy Indiańca.
G1 i MG wspólnie: COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO? ROTFL ROTFL ROTFL (20 minut tarzania się po ziemi ze śmiechu).
G2: Idę powiedzieć barmanowi, że zabiłem Indiańca.
MG: On Cię zlewa, poszedł do innych klientów.
G2: Dzwonię do TraumaTeam.
Operator TraumaTeam: Halo?
G1: Mój kumpel się wykrwawia?
Operator TraumaTeam: Gdzie?
G1: W Totentatz!
Operator: przepraszamy, ale nasze usługi nie dotyczą klubu Totentatz <odłącza się>.
G1: Wybiegam na salę i krzyczę "kto tu jest lekarzem"?
MG: 10 osób krzyczy "ja umiem robić dragi!"
G1: Wracam do Indiańca, wyjmuje jego telefon komórkowy. Kogo ma w księdze adresowej?
MG: Mama, Tata, Bruce, Weelie, Tony.
G1: Dzwonię do Bruce'a.
Bruce: <słyszysz kobiecy głos> Halo?
G1: Tu ja. Nie wiesz gdzie jest Jarez?
Bruce: o czym ty gadasz?! <rozłącza się>
G1: Dzwonię do mamy.
MG: Nie odbiera.
G1: Dzwoń po TraumaTeam.
G2: Ok. Dzwonię.
MG: Tym razem TraumaTeam przyjeżdża wraz z policją.
Po kaszance, ucieczce, itp. gracze dostają się przed centrum medyczne, gdzie operują indiańca.
G1: Wchodzę do centrum medycznego, staję przy recepcji. "Dzień dobry, jestem kuzynem indianina, który został tu przywieziony wczoraj z poważnymi obrażeniami głowy."
Recepcjonistka: aha, tak. Pan jest kuzynem? Można prosić o nazwisko?
G1: Jestem Valij Tarnov. Z Rosji.
Recepcjonistka: Pan z Rosji? I kuzyn?
G1: Tak, nasza rodzina sięga rosyjsko-indiańskich korzeni.
G2: <wtrąca się> MG, każdy tak miło gada do cyborga z płytą twarzową na mordzie?
MG: Nie wierzę panu. Ochrona, proszę wyrzucić tego pana.
G1: Teraz Twoja kolej. Idź i pogadaj.
G2: Dzień dobry, jestem bratem indianina, który został tu przywiezony wczoraj z poważnymi obrażeniami głowy.
Recepcjonistka: A pan jest z rodziny?
G2: Tak, brat. Tobias Reiper.
Recepcjonistka: Dobrze. Pana brat leży na czwartym piętrze, w sali 2.
G2: Dziękuję. Idę do sali 2 na piętrze czwartym.
MG: Wchodzisz do pokoju indiańca. Leży tam sam.
G2: Gadaj gdzie jest Jarez!
Indianiec: Zaprowadzę Was tam!
G2: Gdzie jest Jarez!
Indianiec: Zaprowadzę Was tam!
G2: MG, mogę kupić wózek inwalidzki?
MG: A po co Ci?
G2: No chcę kupić.
MG: No to ukradnij.
G2: Ok. Biorę wózek inwalidzki i wywożę go z szpitala.
G1: Wyrzuć go przez okno, ja go złapię!
G2: Nie.
G1: Schowaj go do plecaka!
G2: Nie.
G1: Rzuć test na kradzież kieszonkową!
G2: Poje...? Wywożę go do naszego hotelu.
MG: Dobra, jesteście w hotelu, w pokoju Valija.
G1: Gdzie jest Jarez, gadaj! <plask w twarz>
Indianiec: zaprowadzę was tam!
G1: Gdzie jest Jarez! <plask w twarz>
Indianiec: Hangar 12!
G1: Teraz dobrze! Giń!
MG: Zabiłeś indiańca.
G1: Wywożę go na wózku, jakby żył i wrzucam do śmietnika nieopodal...
Jeszcze dalej był bardziej boski kwiatek, ale to zostawię już tylko dla siebie

.[/img]