[Wampir: Maskarada] Dziedzictwo Krwi
: piątek, 30 grudnia 2005, 13:33
WAMPIR: MASKARADA
DZIEDZICTWO KRWI
Rozdział I: Kłopoty w Arkanum
12 Sierpnia, 1932 rok.
Londyn
Samuel wszedł do swojego mieszkania. Gustowny kapelusik, który zawsze zakładał gdy wychodził z domu, odłożył na zawalone papierami biurko. Rozejrzał się i westchnął cicho... Miał dzisiaj męczący dzień. Był obrońcą podczas rozprawy seryjnego mordercy. Już samo patrzenie na rodziny ofiar było dołujące... wysłuchiwanie ich lamentów przyprawiało go o mdłości. A wyrok sędzi nie przyniósł ukojenia... tylko bardziej pogłębił ból powodowany przez sumienie, gdy zabójca został uniewinniony. Do tej pory w głowie dźwięczy mu płacz żony zabitego.
Ale tak naprawdę to niewiele go to obchodziło. Jako prawnik nauczył się zimnej logiki, która przydawała mu się także w życiu...
Rozejrzał się po mieszkaniu. Jego gosposia mówiła że dostał list... przypomniał sobie o tym i wyjął go z kieszeni marynarki. Usiadł na kanapie, która była przezentem od jednego z klientów i jako jedyna przedstawiała styl i klasę w biednej kamienicy. Mimo tego mężczyzna nigdy nie miał czasu na porządki i pokój był nie posprzątany, wręcz bardzo zabałaganiony. Otworzył kopertę...
Przepraszam panie Scott jeśli mój list będzie pisany chaotycznie, ponieważ piszę go w wielkim pośpiechu. Bractwo oczekuje pana wizyty w Paryżu, gdzie musimy przedyskutowac ważne dla nas sprawy. W kopercie znajdują się fundusze na podróż. Wyjaśnię wszystko na miejscu.
Thomas Hadgelson, Bractwa Arkanum.
Zdziwiony prawnik odłożył list na chwilę i zajrzał ponownie do koperty. Był tam zwinięty świstek banknotów. Wystarczająco dużo na podróż.
Zaczął się zastanawiac co Hadgelson, jego mentor i przyjaciel od ponad sześciu lat chce by ten wybrał się aż do Paryża... na ogół spotkania były organizowane parę ulic dalej... Żadnego adresu, żadnej daty... nie wiadomo czy ten list nie przyszedł z opóźnieniem!
W końcu ciekawośc wygrała. Samuel zaczął się pakowac. Zabrał kapelusz, do torby podróżnej wcisnął ubrania i kilka książek, w tym jego ulubionego Szekspira, i zszedł na dół po drewnianych, cuchnących wilgocią schodach, do gospodyni by ją uprzedzic o wyjeździe.
Chwilę potem siedział już w taksówce i jechał w stronę portu, mając nadzieję że załapie się na prom zmierzający do Północnej Francji... Po kilku minutach jazdy, do taksówki wsiadł także niski, schludnie wyglądający mężczyzna... trzymał list w ręku. Ten sam, który dostał Scott.
- Witam pana, jestem Samuel Scott. Widzę że pan także zmierza do Paryża.
- Ach, tak. Rzeczywiście. Jestem Steve Kovalsky. Pan też z...
- Tak.
Resztę drogi spędzili razem obmawiając lokalne sprawy, śmiejąc się z wieści oraz przedstawiając się... A czas mijał...
W końcu dotarli do portu. Samuel, wraz z towarzyszem wykupili bilety na ostatni prom zmierzający do Francji, który wyruszał już zaraz...
- Mieli panowie szczęście. Miłej podróży.
Odebrali bilety od ekspedientki, wzięli bagaże i pobiegli truchtem w stronę statku...
Nastał wieczór. Po przybyciu do Francji przyszedł czas na kolejną podróż. Stali na stacji kolejowej czekając na pociąg do Paryża... oprócz nich był tam też młody mężczyzna odziany w ubranie typowego Rosyjskiego biedaka. Do przyjazdu pociągu zostało pięc minut...
DZIEDZICTWO KRWI
Rozdział I: Kłopoty w Arkanum
12 Sierpnia, 1932 rok.
Londyn
Samuel wszedł do swojego mieszkania. Gustowny kapelusik, który zawsze zakładał gdy wychodził z domu, odłożył na zawalone papierami biurko. Rozejrzał się i westchnął cicho... Miał dzisiaj męczący dzień. Był obrońcą podczas rozprawy seryjnego mordercy. Już samo patrzenie na rodziny ofiar było dołujące... wysłuchiwanie ich lamentów przyprawiało go o mdłości. A wyrok sędzi nie przyniósł ukojenia... tylko bardziej pogłębił ból powodowany przez sumienie, gdy zabójca został uniewinniony. Do tej pory w głowie dźwięczy mu płacz żony zabitego.
Ale tak naprawdę to niewiele go to obchodziło. Jako prawnik nauczył się zimnej logiki, która przydawała mu się także w życiu...
Rozejrzał się po mieszkaniu. Jego gosposia mówiła że dostał list... przypomniał sobie o tym i wyjął go z kieszeni marynarki. Usiadł na kanapie, która była przezentem od jednego z klientów i jako jedyna przedstawiała styl i klasę w biednej kamienicy. Mimo tego mężczyzna nigdy nie miał czasu na porządki i pokój był nie posprzątany, wręcz bardzo zabałaganiony. Otworzył kopertę...
Przepraszam panie Scott jeśli mój list będzie pisany chaotycznie, ponieważ piszę go w wielkim pośpiechu. Bractwo oczekuje pana wizyty w Paryżu, gdzie musimy przedyskutowac ważne dla nas sprawy. W kopercie znajdują się fundusze na podróż. Wyjaśnię wszystko na miejscu.
Thomas Hadgelson, Bractwa Arkanum.
Zdziwiony prawnik odłożył list na chwilę i zajrzał ponownie do koperty. Był tam zwinięty świstek banknotów. Wystarczająco dużo na podróż.
Zaczął się zastanawiac co Hadgelson, jego mentor i przyjaciel od ponad sześciu lat chce by ten wybrał się aż do Paryża... na ogół spotkania były organizowane parę ulic dalej... Żadnego adresu, żadnej daty... nie wiadomo czy ten list nie przyszedł z opóźnieniem!
W końcu ciekawośc wygrała. Samuel zaczął się pakowac. Zabrał kapelusz, do torby podróżnej wcisnął ubrania i kilka książek, w tym jego ulubionego Szekspira, i zszedł na dół po drewnianych, cuchnących wilgocią schodach, do gospodyni by ją uprzedzic o wyjeździe.
Chwilę potem siedział już w taksówce i jechał w stronę portu, mając nadzieję że załapie się na prom zmierzający do Północnej Francji... Po kilku minutach jazdy, do taksówki wsiadł także niski, schludnie wyglądający mężczyzna... trzymał list w ręku. Ten sam, który dostał Scott.
- Witam pana, jestem Samuel Scott. Widzę że pan także zmierza do Paryża.
- Ach, tak. Rzeczywiście. Jestem Steve Kovalsky. Pan też z...
- Tak.
Resztę drogi spędzili razem obmawiając lokalne sprawy, śmiejąc się z wieści oraz przedstawiając się... A czas mijał...
W końcu dotarli do portu. Samuel, wraz z towarzyszem wykupili bilety na ostatni prom zmierzający do Francji, który wyruszał już zaraz...
- Mieli panowie szczęście. Miłej podróży.
Odebrali bilety od ekspedientki, wzięli bagaże i pobiegli truchtem w stronę statku...
Nastał wieczór. Po przybyciu do Francji przyszedł czas na kolejną podróż. Stali na stacji kolejowej czekając na pociąg do Paryża... oprócz nich był tam też młody mężczyzna odziany w ubranie typowego Rosyjskiego biedaka. Do przyjazdu pociągu zostało pięc minut...