[neuroshima] Drugie Imię Bestii SESJA

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [neuroshima] Drugie Imię Bestii SESJA

Post autor: Alien »

Gomez
Ostatnie godziny były jak z piekła. Pojedynek. Atak besti i marsz z Gregiem na ramieniu. Do tego stracił swoją kamizelkę! Tyle czasu mu służyła, a teraz drugi dzień w Miami i już jej nie ma! Na szczęście prywatne rzeczy ocalały. I Greg ma jego sto gambli. Może nie jest tak źle?
Kiedy byli już na miejscu Gomez ze znużeniem dość mało delikatnie rzucił Grega na ziemię. Sam walnął się obok.
- Znajdźcie... właz. Oznaczony... niedużym krzyżem...
- Już.. już- mruknął pod nosem niezadowolony Gomez- Chris sprawdzisz? Ja muszę pogadać z naszym kolegą.
Odwrócił się do Grega i powiedział:
- Chyba masz moje sto gambli kolego? I pięćdziesiąt za uratowanie życia , nie? Chyba na tyle się cenisz?
00088888000
Seto
Kok
Kok
Posty: 1115
Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hrubieszów

Re: [neuroshima] Drugie Imię Bestii SESJA

Post autor: Seto »

Christopher Lamora

Chris był zmęczony. Strzelaniną, ucieczką, ale przede wszystkim stresem. Starał się pomóc nieść Grega, ale nie za bardzo mógł. Był raczej słaby. Kiedy dotarli na miejsce był podenerwowany. Wiedział, że bestia może czaić się wszędzie, ba momentami miał nawet wrażenie, że ciągle ich obserwuje. Każdy ruch trawy, trzciny czy krzaków zdawał się być zapowiedzią zbliżającego się nieszczęścia.
Po chwili ochłoną i zdał sobie sprawę, że zostawił w tawernie pistolet. Cholera - zaklął pod nosem. W tym schronie pewnie będzie broń. W końcu to tam mieli się uzbroić przeciwko bestii.
Usłyszał rozmowę Gomeza z Gregiem. Gamble? Mogli w każdej chwili zginąć, a on myślał o gamblach? No dobra, Chris też się wkurzał po stracie pistoletu, ale jednak ważniejsze jest życie. Lepiej nie mieć gambli niż nie żyć. Dla Christophera była to prosta kalkulacja.
- Daj spokój, w schronie mamy się uzbroić. Amunicja, broń, w razie czego sobie wynagrodzisz. Najpierw znajdźmy bezpieczne miejsce, a potem będziemy się martwić gamblami. - spojrzał na Grega - On mi też wisi jednego fanta, ale będę się tym zajmował dopiero w schronie. - powiedział spokojnie Lamora. Przygotował strzelbę i powoli ruszył w kierunku krzyża. Dokładnie się rozglądał. Jeśli nic mu nie przeszkodziło to otworzył klapę i gestem przywołał Grega i Krispina.
Obrazek
Marz
Marynarz
Marynarz
Posty: 166
Rejestracja: środa, 21 października 2009, 23:22
Numer GG: 0

Re: [neuroshima] Drugie Imię Bestii SESJA

Post autor: Marz »

George

Sytuacja potoczyła się bardzo… ciekawie.

George wybiegł na przód tłumu, tak że w zasadzie pierwszy ujrzał co się stało z traperem. Spojrzał na umierającego i od razu wybiegł na zewnątrz w obawie przed tym kto to zrobił. Pobiegł po jednym z licznych pomostów oddzielających miasto od bagna w bliżej nie określonym kierunku. W końcu zatrzymał się, złapał oddech, usiadł i oparł się na strzelbie. Wziął kilka oddechów, spojrzał w niebo, przetarł okularki pływackie zwisające na szyi. Nagle usłyszał nagły szelest w krzakach. Zerwał się i pobiegł z powrotem do karczmy. Gdy był zaledwie kilka kroków od budynku usłyszał warkot, dobiegający praktycznie zewsząd. George zatrzymał się nasłuchując przez chwilę, po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł jak najdalej w kierunku placu pojedynków. Na środku placu przysiadł po raz kolejny. Nie posiedział pięciu sekund gdy rozległy się strzały. Przerażony szczur, jak to miał w swoim zwyczaju, założył prędko okularki, rzucił torbę i karabin w jakieś suche miejsce a sam wskoczył do pobliskiego bajora. Nie było zbyt głębokie, ale dostatecznie mętne, żeby się w nim ukryć. Pijawka przepłynęła mu koło nosa. Paskuda nie siedział zbyt długo, gdy usłyszał że ktoś biegnie a potem pada. Wolał nie wychylać się, żeby sprawdzić. Zrobił wręcz przeciwnie, zanurzył się głębiej. Gdy zabrakło mu powietrza praktycznie wyskoczył z wody. W oddali zobaczył swoich towarzyszy niosących kogoś na ramionach. Otrzepał się z wody, wylał ją z kaloszy, chwycił zostawione w krzakach bagaże i ruszył, mniej więcej, za nimi.
Orcs, orcs, orcs, orcs...
Zablokowany