[Freestyle] Zrodzony z płomieni

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Behemot
Pomywacz
Posty: 22
Rejestracja: piątek, 19 lutego 2010, 14:14

[Freestyle] Zrodzony z płomieni

Post autor: Behemot »

Wprowadzenie

Niski, barczysty Mężczyzna, o nienagannie uczesanych, kruczoczarnych włosach siedział za swoim biurkiem i pracował. Gdyby nie wdawać się w szczegóły, można by powiedzieć, że jego praca polegała na ściskaniu, wykonanej ze szkła kuli idealnych kształtów, która znajdowała się tuż przed nim. Pozornie nie było to zbyt męczące zajęcie, jednak twarz Mężczyzny wskazywała na coś zupełnie przeciwnego- była skupiona, spocona oraz raz, na jakiś czas przechodził przez nią grymas, ni to bólu, ni zmęczenia. W małej komnacie, w której pracował, znajdował się także uzbrojony elf, strażnik. Najwidoczniej, strażnik ten, był bardzo znużony, a może raczej znudzony, ponieważ często zwieszał głowę zamykając oczy i łapiąc się na tym, gwałtownym ruchem szarpał ją do góry. Następnie jawnie, szeroko oraz długo ziewał i przeciągał się, posyłając Mężczyźnie pełne pogardy spojrzenie. Śmiało można powiedzieć, że tak wyglądał typowy dzień pracy Mężczyzny.
Jednak ten dzień zdecydowanie do typowych nie należał, a jego typowość przerwał, rozdzierający leniwą ciszę, dziki, spontaniczny, a przede wszystkim głośny wrzask Mężczyzny, który odskoczył od kuli. Takie wydarzenie wystarczyło, by elfi strażnik wyrwał się ze swojego półsnu i miękkim, kocim ruchem ruszył w stronę krzyczącego człowieka z nieludzką szybkością. Błyskawicznym ruchem ręki dobył miecza i wymierzył nim w Mężczyznę, który przerwawszy krzyczeć, drżącą dłonią otarł pot z czoła. Odbywszy krótką rozmowę, obaj wyszli pospiesznie z pokoju.
Niecałe dziesięć minut później słaniający się ze zmęczenia i nadal trzęsący się jak galareta Mężczyzna opuścił budynek, w którym pracował. Niepewnym, aczkolwiek pospiesznym krokiem ruszył w jedną z licznych, zatłoczonych o tej porze dnia, wąskich uliczek miasteczka Herlion. Nie wiedział, że tuż za nim ktoś kryje się w cieniu…



Kathryn Shard

Karczmę, w której siedziała kobieta, można by uznać za reprezentatywny przykład typowej, ludzkiej knajpy, czasów w jakiej przyszło jej żyć. Zajęła stolik w ciemnym kącie niedaleko kominka i leniwym wzrokiem obserwowała otoczenie. Główna izba była naprawdę malutka. Na ścianach wisiały śmierdzące skóry nieżywych już zwierząt i najbardziej pospolitych bestii, które najprawdopodobniej miały służyć ozdobieniu tej mordowni… Trzeba jednak przyznać, że całkiem dobrze komponowały się z drewnianymi, zniszczonymi i najczęściej niestabilnymi stolikami i krzesłami. Brudny kontuar, ze stojącym za nim równie brudnym, grubym karczmarzem polerującym szklanki, był doskonałym dopełnieniem „spelunowego” klimatu karczmy „Pod Świńskim Ryjem”. W knajpie znajdowało się kilka osób: Facet siedzący przy barze, dwójka uzbrojonych ludzkich strażników zajętych rozmową oraz pewna osobliwa para- niziołek oraz niezbyt wysoki, raczej chudy człowiek, który dręczył niziołka zabierając mu jego kufel i popychając tak mocno, iż mały upadł na zakurzoną podłogę. W momencie, w którym niski, chudy człowiek rzucał obraźliwy komentarz pod adresem leżącego malca, do karczmy wszedł kolejny mężczyzna, a jeden ze strażników ruszył ku niemu w celu dokonania rutynowej inspekcji.

[Proszę o wysłanie prywatnej wiadomości do Ant’a z odpowiedzią swojej postaci na pytanie: Powodu przybycia do miasta? Pytanie to padło, kiedy Twoja postać wchodziła do knajpy, podczas inspekcji.]


Nanger Firelin

Kolejny dzień w tej dziurze, był niestety kolejnym dniem, podczas którego Nanger nie znalazł pracy. Pieniążki się kończyły, a gruby karczmarz opowiadający raczej słabe i niezabawne dowcipy, nic, a nic nie poprawiały humoru… Nanger zaczął się nawet zastanawiać, czy to, że usiadł przy barze było dobrym pomysłem. W karczmie znajdowało się kilka innych osób [patrz część Kathryn Shard]. Nanger raczej z nudów zaczął przyglądać się kontroli, której poddawany był nowoprzybyły mężczyzna.

[Opis karczmy oraz informację o osobach znajdujących się w tawernie znajdziesz w części Kathryn Shard, ale Twoja postać widzi kobietę siedzącą w kącie, a nie mężczyznę przy barze, rzecz jasna. ;) Dodatkowo proszę o wysłanie prywatnej wiadomości do Ant’a z odpowiedzią swojej postaci na pytanie: Powodu przybycia do miasta? Pytanie to padło, kiedy Twoja postać wchodziła do knajpy, podczas inspekcji.]

Verskin Tauter

Jak nudne potrafią być godzinny bezsensownego siedzenia w karczmie i pilnowania, by prostaczki nie zrobiły sobie wzajemnie krzywdy, wiedział każdy strażnik miejski. Verskin, będący takim właśnie strażnikiem, wiedział również doskonale, że jak na realia miasteczka Herlion, jest to praca (względnie) dobrze płatna. Ktoś wszedł do karczmy i przerwał całkiem ciekawą historyjkę kolegi po fachu… To potrafi wkurzyć, tym bardziej, że była to kolej Verskina na dokonanie inspekcji. Wstał i ruszył w kierunku nieznajomego.

[Opis karczmy oraz informację o osobach znajdujących się w tawernie znajdziesz w części Kathryn Shard, ale Twoja postać widzi kobietę siedzącą w kącie, zamiast jednego ze strażników, rzecz jasna. ;) Dodatkowo posiadasz wiedzę o znajdujących się w karczmie osobach- znasz ich imiona, nazwiska oraz (niekoniecznie prawdziwe) informacje o celach przybycia do miasta, które dostaniesz w prywatnych wiadomościach. W związku z „rutynową kontrolą” będziesz musiał odbyć dialog z Gunarem.]



Tibeak Frensthein

Na brak roboty, w ostatnich dniach Tibeak narzekać nie mógł. Najwidoczniej jego pracodawcy mieli wiele „kłopotów do rozwiązania”, a wiadomo jakie rozwiązanie dla jego pracodawców było najlepsze- ludzie znikali, znikali na zawsze, a nawet można powiedzieć więcej, oni nigdy nie istnieli nieprawdaż? Tym razem biedaczkiem, na którego Tibeak dostał zlecenie był jakiś człowiek, który dla nich pracował, nie zdradzono mu jednak jako kto. Tibeak wiedział jeszcze, że tamten nazywa się Derk Bermen i nic więcej nie było mu potrzebne. Zlecenie samo w sobie było dość dziwne, ponieważ miał on śledzić biedaczka, zdać raport o jego poczynaniach, a dopiero później otrzymawszy potwierdzenie rozkazu, ubić w dowolny sposób. Tak więc zabójca śledził swoją ofiarę, co nie było trudne, ponieważ wąskie uliczki miasteczka Herlion były zatłoczone o tej porze dnia… Jednak, nie wiadomo czemu, w pewnym momencie, śledzony odwrócił się, a jego mina świadczyła o tym, iż wie że ktoś go śledzi... Długo się rozglądał i niewątpliwie szukał kogoś w tłumie. Najdziwniejsze w całej sytuacji było to, że wcześniej ani razu się nie odwrócił, więc nie mógł nagle zorientować się, że ktoś go śledzi!

Gunnar

Karczma, której Gunnar szukał w związku ze zbliżającą się nocą, rosła w oczach z każdym krokiem. Z każdym krokiem, stawała się również coraz bardziej brzydka, obskurna i przytłaczająca swoim „człowieczeństwem”. Kiedy Gunnar znalazł się naprawdę blisko drzwi wejściowych, spostrzegł krzywo wiszący, drewniany, wyblakły szyld z narysowanym świńskim łbem i jakimiś napisami niemożliwymi do odczytania. Właściwie w tym samym momencie Gunnar poczuł nieprzyjemny zapach towarzyszący takim miejscom- mieszaninę potu, dymu, taniego alkoholu oraz innych trudnych do rozpoznania wonności. Wszedł do środka, obleśny zapach był tutaj zdecydowanie intensywniejszy. Gunnar nie zdążył nawet ogarnąć wnętrza wzrokiem, a już podszedł do niego strażnik miejski chcący dokonać rutynowej kontroli.

[W związku z „rutynową kontrolą” będziesz musiał odbyć dialog z Verskinem. Przydałoby się także, żeby Twój Gunnar posiadał jakieś nazwisko, bo inne postacie je posiadają. ;)]
"Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu."
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [Freestyle] Zrodzony z płomieni

Post autor: Evandril »

Obrazek

Gunnar Zdobywca

Miasto, w którym wojownik się znalazł przypominało każdą inną taką mieścinę w której ostatnio bywał. Nie rozwodził się zbytnio nad architekturą domostw, a jedynie skierował się do najbliższej, wskazanej przez tubylców karczmy. Musiał zwilżyć pysk i najeść się sowicie, a przede wszystkim dać odpocząć swojemu rumakowi, który miał już szmat drogi za sobą. Erthen był lojalnym, mądrym wierzchowcem, za którego potężnie zbudowany wojownik oddał by życie. Związek z tym zwierzęciem był po prostu osobliwy. To była przyjaźń przekraczająca ludzkie pojęcie – wieczne oddanie i zaufanie, biorąc pod uwagę ile różnych karkołomnych sytuacji przeżyli.

Nie zajęło mu dużo czasu, gdy dotarł do karczmy sunąc wąskimi, ledwo oświetlonymi alejkami miasta. Już wcześniej w jego nozdrza wbił się zapach pieczonej dziczyzny niesiony podmuchami wieczornego wiatru. Pogoda była nawet znośna, choć północny zefir wbijał się nieco pod ubranie uprzedzając, by znaleźć odpowiednie schronienie na noc.
Obrazek Gunnar nawet nie patrzył, jaką lokal ma nazwę – knajpa to knajpa, ważne, żeby podawali dobre żarcie i mocne trunki, a jak chłopy sobie popiją, to i o dobrą bitkę nietrudno. Zostawił wierzchowca w przyzajezdnej stajni, terroryzując lekko chłopca stajennego, że jeśli ten nie będzie się nim dobrze zajmował i pilnował, to Gunnar przyjdzie w nocy i wyrwie mu serce. Młody chłopaczek był blady jak ściana w kiblu, gdy wielki wojownik wręczał mu drobną monetę za posługę dla wierzchowca.

Wyszedł ze stajni i skierował się do karczmy. Gdy tylko otworzył stare, drewniane drzwi z okuciem, złapał w płuca zapach dymu, taniego piwa i żarcia.
- Normalnie jak w domu. – mlasnął do siebie i przekroczył próg uśmiechając się szeroko.
Zdążył jedynie wyłapać szeroką, na wpół wolną ławę w rogu sali, gdy zjawił się przy nim niższy o jakieś dwie głowy mężczyzna z bronią przy boku, w charakterystycznej tunice. Gunnar znał taki styl – to był strażnik miejski.

Reszta bywalców sali spojrzała się na niego, jakby zobaczyli ducha. Choć istotnie, Gunnar Zdobywca, syn Niclasa, robił swoją posturą niesamowite wrażenie. Potężnie zbudowany, bardzo wysoki, łysy i brzydki – to były trzy cechy wyróżniające go spośród tłumu. Odziany był w ciężki kirys, choć chyba nie robił na mężczyźnie zbyt wielkiego wrażenia, pod nim miał pełną skórznię. Przy pasie spoczywał finezyjnie wykonany, potężny topór, z drugiej strony zaś miecz jednoręczny. Wojownik nie wyglądał na typa, któremu warto wchodzić w drogę.

- Kim jesteś i czego tu szukasz? – zapytał szorstko wąsaty strażnik, nie kryjąc swojego niepokoju.
- Nie szukam kłopotów. - rzucił wielki jak dąb wojownik. - Jestem Gunnar Zdobywca z Północnych Krain. Przybyłem tutaj, ponieważ…
- No w końcu się pojawiłeś!! – nagle wszyscy usłyszeli głos pewnej smukłej, pięknej kobiety, która najwyraźniej krzyczała coś w kierunku wojownika. – No ile mogę czekać na ciebie? Już myślałam, że nie przyjdziesz, bracie!
- No właśnie… - uśmiechnął się Gunnar. – Przybyłem tutaj na spotkanie z moją siostrą.
- Tylko bez awantur. – mruknął strażnik, po czym puścił wojownika wolno.

Gunnar przeszedł między stolikami, obserwując podejrzanych typów spijających złocisty napój. Zastanawiał się przez chwilę, co taka młoda, elegancka i piękna kobieta robi w takiej spelunie, ale skoro tu była, nie mogła być gorsza od tych zakapiorów. Przysiadł się do niej, wcześniej wyciągając zza pasa topór i kładąc go na stoliku. Nie raz się przekonał, że takie rzeczy ratują życie i pozwalają potencjalnym zabijakom trzymać się z dala.

- A więc od kiedy jestem twoim bratem, nieznajoma? – zapytał uśmiechając się kwaśno. – Zwą mnie Gunnar Zdobywca, a ciebie? – chwilę potem zawołał do stołu chudego pomocnika karczmarza, zamówił dwa piwa, jajecznicę z chlebem i rosół. Czekając aż zostanie mu podane, miał zamiar pokonwersować z kobietą przy stole.

- Shard. - odparła krótko przyglądając mu się chłodnym spojrzeniem.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Wevewolf
Mat
Mat
Posty: 453
Rejestracja: środa, 4 listopada 2009, 10:31
Numer GG: 0

Re: [Freestyle] Zrodzony z płomieni

Post autor: Wevewolf »

Obrazek

Tibeak Frensthein

Tibeak Frensthein był zabójcą.
W tym jednym zdaniu mieści się tak naprawdę całe multum znaczeń, ukrytych bądź z pozoru jawnych a miejących o wiele głębsze korzenie, zagadek, domyślań. Każdy przeciętny człowiek, nawet tu w tym tłocznym miasteczku, powiedziałby że termin "zabójca" kojarzy mu się z cieniem, złem, czernią i sztyletem. Każdy mieszczan, nieważne jakiej rasy orzekł by dokładnie to samo.
Frensthein temu zaprzeczał.

Wysoki, szczupły o podłużnej twarzy i brązowych włosach spiętych w kucyk, nie wyglądał jak ktoś kto ma coś lub kogoś na sumieniu. Jego oczy świadczyły jednak że nie jest to zwykły przedstawiciel rodu ludzi. Były dość duże, jasnozielone. Zwracające uwagę. Ubrany był w ciemny kubrak i takież spodnie, kunsztownie ozdabiane srebrem. Buty miał wysokie, sięgające łydek, widać że drogie lecz starte w wielu miejscach. Przy pasie kołysała się szabla, w brzozowej pachnącej tytoniem pochwie. W sakwie przewieszonej przez ramię podzwaniało coś cicho.

Tibeak Frensthein znalazł w Herlion nie bez powodu. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie został w pewnym sensie zmuszony do udania się tutaj, minął by miasto szerokim łukiem. Niespecjalnie lubiał tłok, denerwowały go te odgłosy tłumów. Wolał ciszę.
Jednakże jego zleceniodawcy - a były to wpływowe i potężne istoty - wysłały go tutaj z pewną misją, na pozór banalnie prostą. Jego celem był mianowicie zwykły człowiek, Derk Bermen. Było to o tyle dziwne, że Frensthein rzadko dostawał zlecenia na 'zwykłych ludzi'. Oczywiście zaśmierdziało mu to natychmiast. Kajając się jednak przed potęgą zleceniodawców, powiedział łagodnie że w takim razie żąda wyższej stawki. Na pytanie dlaczego, odpowiedział szczerze i protensjonalnie, jak to zwykle miał w swoim zwyczaju:
- Dlaczego? Dlatego że mi tu coś bardzo śmierdzi, panie. Aż wytrzymać ciężko.
Cóż, czego się doczekał?

Tymczasem jednak znalazł się w wąskich wypełnionych ludźmi uliczkach i śledził ostrożnie owego człowieka, 'łatwy cel'.
Zamierzał załatwić sprawę w najprostszy sposób jaki się da. Zamierzał okrążyć cel, a potem idąc w przeciwnym kierunku przypadkowo na niego wpaść. Gdzie sekret? otóż na srebrnym pierścionku na palcu serdecznym Tibeaka, znajdował się otworek z którego szczerzyła swój metal chudziutka igła nasączona silną trucizną. Wpadając na ofiarę, Frensthein zamierzał wbić niepostrzeżenie igłę w jego ramię, poczem przeprosić i pójść dalej. Po jakiś pięciu minutach, Derk Bermen winien być trupem. Trucizna działała z opóźnieniem, by nie wystawić zabójcy na podejrzenia. Odnalezienie trucizny było niemożliwe - wsiąkała i mieszała się z krwią tracąc swe właściwości. W wyniku tego jednak, krew krzepnie nagle i w ciele robi się mnóstwo zatorów. Najpierw będą nogi, bo to one są najaktywniejsze podczas chodu i krew płynie tam najprędzej. Potem kolejno ręce, płuca, serce. I po sprawie.
Tibeak przyspieszył. I w tym właśnie momencie... Derk nagle odwrócił się i spojrzał po ludziach by dostrzec... zabójcę? Frensthein natychmiast zachował się tak jak postanowił. Ruszył jakgdyby nigdy nic przed siebie. Skórzana kurta, ciemne buty, spięte w kitkę włosy i nieco pociągła i długo nie golona morda... kto by tam go podejrzewał?
Co zamierzał zrobić? To co postanowił wcześniej, jednak nie okrążając wroga. Chciał 'wpaść na niego' i wtedy zanurzyć w jego ciele igłę, ale już teraz. Udał bardzo zabieganego i ruszył, niemal truchtał uliczką, wzrok miejąc wplepiony tępo przed siebie.
Jednocześnie jednak wyostrzył zmysły. Dobrze wiedział że Derk nie powinien wiedzieć o tym że jest śledzony. Frensthein obserwował go jak cień... jak sokół... nikt go nie widział, był tego pewien... Dlatego też ukradkiem, poluźnił sakwę w której znajdowały się cztery wyostrzone gwiazdki.
Osobiście to upek mi się podoba - wciągający i łączący wszystkie postacie :D
Sirvalan Sitro
Szczur Lądowy
Posty: 11
Rejestracja: środa, 27 stycznia 2010, 19:56
Numer GG: 10414550
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Freestyle] Zrodzony z płomieni

Post autor: Sirvalan Sitro »

[Na następny raz poszukam najpierw grafikę, a potem ją opiszę, bo nie mogę znaleźć odpowiedniego wizerunku mojej postaci :(]

Nanger Firelin


Nanger nie wyróżnia się z tłumu sylwetką - jest szczupły, można nawet powiedzieć, że ciut chuderlawy, jednak dzięki drobnej posturze jest bardzo szybki i gibki, przez co w walce może stanowić nie lada wyzwanie. Twarz Firelina jest nieco podłużna o gładkich rysach, młodzieniec sprawia wrażenie dużo młodszego, chociaż ma za sobą 25 lat życia. Długie jasne włosy spływają falami na ramiona, a bystre błękitne oczy uważnie obserwują otoczenie. Nangera cechuje skrytość i nieufność, od razu widać, że jest to człowiek nieobyty w towarzystwie obcych.

Przybył znikąd, ubrany w jasnozieloną tunikę, z kołczanem i łukiem przewieszonymi przez plecy oraz krótkim, zakrzywionym mieczem u boku. Do miasta zawitał z konieczności znalezienia pracy, w której miał nadzieję udoskonalać sztukę łowiectwa. Nikt nie wie, czy przybysz jest w Herlionie tylko z tego powodu...
Zablokowany