[DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Serge »

Ruszyliście w dalszą drogę ścieżką, która wiła się serpentynami w górę zbocza. Po kilku minutach, wspinając się powoli, dotarliście do rozgałęzienia dróg. Kurai spojrzała na mapę i zastanawiając się chwilę wybrała szlak prowadzący w prawo, ku słupowi dymu widocznego na zachodzie.

Kolejne metry ścieżki tworzyły usypane miałkie kamienie, które utrudniały wspinaczkę waszym wierzchowcom. W końcu wyszliście na niewieki, niemal pusty teren otoczony piargami. Szybko zlokalizowaliście źródło dymu. Okazało się, że przez wyrzeźbiony w podłożu naturalny otwór sączyła się jego cienka strużka rozwiewana przez wiatr. W tej niekształtnej komorze, która skojarzyła wam się od razu z kominem, dostrzegliście na dnie palące się duże, dymiące ognisko. Czyżby to miejsce było nadal zamieszkałe?

Przyjrzeliście się szybowi, podchodząc najbliżej jak się da. Na oko miał jakieś dwadzieścia metrów, był nieregularny i pełen wystających ze ścian skał. Był na tyle szeroki, że spokojnie pomieściłby nawet największego z was – Vaelara albo paladyna czy rycerza w pełnych blachach. Niestety, buchający z paleniska dym tak mocno szczypał was w oczy i nie pozwalał oddychać, że chyba tylko największy desperat odważyłby się spróbować wejść tędy do środka.

Zawróciliście więc i udaliście wschodnią ścieżką, nieco bardziej łaskawą dla waszych wierzchowców. Minęliście kilka łukowatych zakrętów, by dotrzeć do ostatniego stromego zakrętu prowadzącego do litej skały. Zbocze po waszej prawej było bardzo strome, a po lewej niebezpiecznie opadało w dół. Na ostatnich stu metrach szlaku dostrzegliście pokruszone skały i różne odpadki – porzucone bukłaki, resztki pogruchotanych kości i rozbite beczki niedbale rozrzucone po drodze. W górze ścieżka wychodziła na szeroką skalną półkę, a następnie ostro skręcała.

Wychylając się zza załomu dostrzegliście dwie odziane w kolczugi przysadziste postaci. Dobrze znaliście te śmierdzące, zielone kreatury. Posiadające na twarzach barwy wojenne, dzierżące w dłoniach topory orki prychały coś do siebie we własnym języku opierając się o ścianę – wyglądało na to, że są zupełnie nie zainteresowane tym, co dzieje się wokół nich. I co najważniejsze, wciąż was nie dostrzegły.

[Ouzi - PW, w razie pytań walcie na GG albo do komentów.]
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Stanęła nad kominem i chciała zerknąć na dół, jednak gęsty dym za bardzo ją szczypał w oczy. Jedyne co udało się elfce zrobić, to załzawić. Przecierając twarz i pociągając nosem, odsunęła się od komina i pokręciła głową.
- Tędy raczej nie zejdziemy. Pomijając dym, nie mam zamiaru sparzyć sobie tyłka ogniem, który zapewne radośnie sobie bucha na dole - stwierdziła, uśmiechając się krzywo i opierając dłonie na biodrach. - Zresztą to nie jest teraz aż takie ważne, mamy inny cel.

Chwilę jeszcze podróżowali w ciszy. Dziewczyna od czasu do czasu zerkała na figurkę i obracała ją w dłoniach. Złość powoli mijała, ale nadal nie miała ochoty rozmawiać z Erenem. Nie podobało jej się, że postanowił zrobić z niej idiotkę i miała zamiar mu odpłacić w najbliższym czasie. Wyjechała zza załomu i szybko się cofnęła, machając do towarzyszy, by się zatrzymali. Stanęli przy ścianie i wychylili się, zerkając.

Spojrzała na zielonych i syknęła pod nosem. Gestem ręki wstrzymała towarzyszy, by nic nie robili i zachowali ciszę, nie chciała przecież, żeby ich zauważyli. Póki co mieli chwilę, by się zastanowić i podjąć jakieś działanie. Zmrużyła oczy, przyglądając się czemuś na ścianie.
- Eren - szepnęła do diablęcia. - Pójdziesz na szybki zwiad, czy nie ma ich więcej. Głupio by było zaatakować tych dwóch, jeśli nieopodal kryje się tuzin tych kreatur, prawda?

Uśmiechnęła się lekko, ale zanim chłopak poszedł, złapała go szybko za rękę i pokazała na coś na ścianie.
- Uważaj, tam są otwory strzelnicze - powiedziała dość niechętnie.
Aż wstyd się przyznać, ale przez chwilę rozważała, czy nie posłać go prosto pod kilka bełtów. Jednak głupi żart, a narażanie czyjegoś życia, to były dwie różne sprawy. Przygryzła lekko wargę. Od kiedy to chodziły jej po głowie takie pomysły? Chyba miała w sobie więcej z Drowa, niż chciała przyznać. Westchnęła cicho.
- Jakieś sugestie albo pomysły? - zapytała towarzyszy i spojrzała po ich twarzach. - Jeśli jest ich tylko dwóch, możemy albo szybko zaatakować, albo wyminąć. Jednak martwią mnie te otwory w ścianie, to może być jakiś ich posterunek, jak myślicie?

Nie znała się zbyt dobrze na tych sprawach, w końcu była to jej pierwsza podróż do Świata Ponad i trochę się tym stresowała.
Obrazek
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: MarcusdeBlack »

Lew
Obrazek

Przed odejściem od strumienia, napełnił bukłak do pełna. Nie wiadomo kiedy trafią na czystą wodę. W niedługim czasie doszli do miejsca skąd wyłaniał się dym. "Raczej tędy nie ma szans." pomyślał barbarzyńca. Bez przejęcia ruszyli dalej.

Widząc jak elfka macha coś do nich, Lew poczuł podniecenie "Czyżby to już?". Pora usiec kilka łbów. Inni tak nie myśleli, a na pewno Kurai, tak nie myślała.
Poleciła im się wstrzymać. - Eren - szepnęła do diablęcia. - Pójdziesz na szybki zwiad, czy nie ma ich więcej. Głupio by było zaatakować tych dwóch, jeśli nieopodal kryje się tuzin tych kreatur, prawda?
Vaelar fuknął tylko. "Szkarłat" spytała jeszcze o propozycję co do działania.
- Orki są głupie. - powiedział krótko. Towarzysze spojrzeli nań pytająco. - Jeśli to jest ich siedziba. To nie są zbyt ostrożni. W końcu nas jeszcze nie wykryli. - skończył i uśmiechnął się wrednie.
- Jak rogacz ma ruszać, to niech idzie. - wygodniej by było jakby poderżnął kilka gardeł, ale Lew wiedział że o tej porze to nie przejdzie. Spojrzał wyczekująco na resztę, pragnął jak najszybciej rozlać trochę krwi. W jego oczach błyszczał już szał bojowy.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Sciass
Marynarz
Marynarz
Posty: 261
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:37
Numer GG: 7066798

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Sciass »

Eren

Wysłuchał przewodniczki. Cóż, od tego chyba jest w tej grupie. Od załatwiania spraw po cichu. Westchnął. Wielki kloc burknął coś o orkach i ich głupocie. Po swojej wypowiedzi przez twarz barbarzyńcy przeszła jakaś zmiana. W oczach błysnęło coś nieprzyjemnego. Eren już chciał odburknąć na odchodne że barbarzyńca tak bardzo nie odstaje od tych orków i może by się świetnie dogadał z kolegami. Darował sobie jednak komentarz. Gdy już się odwrócił i miał pójść na zwiad Kurai nieoczekiwanie złapała go za rękę. Odruchowo sięgnął po sztylet. To było silniejsze od niego. Opuścił broń słysząc co mówi dziewczyna. Chciała go tylko ostrzec.... co się z nim stało? Wyciąga broń nawet na towarzyszy broni... nikomu nie ufał... nie potrafił zaufać...

Uśmiechnął się do niej. Najlepiej jak umiał. Broń była już w pochwie. Kiwnął lekko głową. Poprawił jeszcze rękawiczki nieco je naciągając na nadgarstki. Wyruszył.

Przemykał w cieniu okolicznych skał. Starał się robic to jak najostrożniej i najciszej. Najmniejszy dzwięk mógł zaalarmować orki.

Jeśli ewentualnie Eren zauwazył coś podejrzanego to zatrzymuje się aby to dokładniej obejrzeć. W razie niebezpieczeństwa daje sygnał machając ręką w strone towarzyszy.
Ostatnio zmieniony czwartek, 2 lipca 2009, 12:21 przez Sciass, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Sirion »

Seriandil

- Myślę że dobrze zrobiłaś posyłając diablę - Bez emocji rzucił paladyn gdy ten o którym mówił już odszedł - Jeśli jest tak zręczny na jakiego pozuje to powinnien nas uchronić przed wpadnięciem w ewentualną pułapkę.
- Na razie nie możemy nic zrobić. Czekajmy na jakiś sygnał od niego, co najwyżej skoczymy mu pomóc. - Następne słowa wypowiedział już przyciszonym głosem rzucił w stronę diablęcia - ... Niech Torm Cię ochrania.
Paladyn wykonał krótką modlitwę w ku czci swego bóstwa. Otworzył oczy i ponownie zaczął analizować zaistniałą sytuacje oraz swoich aktualnych towarzyszy. Przypomniał sobie wybuch Kurai jakim ich uraczyła po rzekomym załatwieniu sprawy przez diabelstwo. Seriandil zaśmiał się w duchu że Eren nie jest za dobrym dyplomatą.

Planotknięty poprawił swoją broń i zbroje. Był gotowy do ewentualnej potyczki. Nie byłby to pierwszy czy drugi raz gdy mierzył się z orkami.
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Blue Spirit »

Agloval
Gdy ujrzał zielonoskórych, jego emocje targnęły nim gwałtownie, lecz był nauczony tłumić je w sobie i tak też zrobił. Cofnął się i w milczeniu wysłuchał krótkiej narady. Jego uwagę zwrócił barbarzyńca, widać palący się do walki. Nie mógł - a może nie chciał - sądzić że przez chwilę miał podobne zamiary co tamten.
-Na razie nie możemy nic zrobić. Czekajmy na jakiś sygnał od niego, co najwyżej skoczymy mu pomóc. Niech Torm cię ochrania
- I twój rozum i ostrze też - dodał po chwili z lekkim uśmiechem, obserwując diabelstwo. Poruszył barkami poprawiając ułożenie zbroi i poluzował miecz tkwiący w pochwie. Był gotów na wszystko.


sry że tak krótko, ale po pierwsze goni mnie czas a po drugie nie chcę lać wody :P po piątym lipca będzie już normalnie, obiecuję
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Serge »

Orki były tak zajęte rozmową między sobą, prychaniem, pierdzeniem i bekaniem, że zupełnie nie zwracały uwagi na to co dzieje się wokół nich. To była woda na młyn dla Erena, który przemykał niemal bezszelestnie pod jedną ze ścian. Będąc metr od otworów strzelniczych które wskazała mu Kurai, rozejrzał się uważnie dostrzegając na wysokości kostek niemal niewidoczną linkę, prowadzącą wzdłuż drogi. Mechanizm tej pułapki był zatem prosty do wyczucia – ktoś wpada na linkę i zostaje naszpikowany bełtami jak jeż. Złodziej wyjął nóż i zachowując czujność oraz spokój szybko przeciął linkę unieszkodliwiając pułapkę po czym zbliżył się do pierwszego z zielonych dając sygnał pozostałym by podeszli. Już podnosił ostrze by zatopić je w ciele jednego z oponentów, gdy stało się coś, czego bardzo nie chciał.

Dwójka strażników ścieżki odwróciła się niemal natychmiast w kierunku skąd usłyszeli metaliczny dźwięk. To były zbroje Seriandila i Aglovala – może rycerz i paladyn zachowywali się cicho, ale nie ich opancerzenie, które zaalarmowało dwóch zielonych. Odwrócili się w waszym kierunku i warknęli groźnie dobywając broni. Eren w akcie desperacji uderzył w zielonego, jednak rozciął mu jedynie skórę na pysku, przez co tamten zdenerwował się jeszcze bardziej uderzając złodzieja obuchem topora. Zamroczony łotrzyk wylądował pod ścianą, a ork z uniesioną bronią zmierzał już powoli w jego kierunku. Pozostali natomiast wypadając na ścieżkę dostrzegli nieopodal prowizoryczną budkę z niewielkim dzwonem, do której biegł teraz drugi z orków. Najwyraźniej był to jakiś mały posterunek, a ork najpewniej zamierzał wezwać posiłki...

[Odpisy w tym momencie nie muszą być długie, najważniejsze jest dla mnie co robicie w obecnej chwili. Eren leży zamroczony pod ścianą, więc nie atakuje w tej rundzie. Jeśli będę miał czas, to później dam do komentarzy prowizoryczną mapkę, byście wiedzieli jak wygląda sytuacja.]
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: MarcusdeBlack »

Vaelar
Obrazek

Z wilczą gracją podszedł w stronę orków. Łaknął krwi wrogów. Jednak jego wysiłki zaprzepaścili zbrojni. Ich zbroje brzęczały niczym dzwoneczki. Warknął w stronę Seriandila i Aglovala. A widząc fatalne działanie diabelstwa, barbarzyńca wstał i spojrzał zimno na zielonoskórych. - Czas na małą bitwę! - syknął podniecony walką Lew. Spojrzał na budkę z dzwonem. W jego oczach zapłonął dziki blask, przypominał teraz drapieżną bestię. Z szybkością, przewyższającą wysiłki przeciętnej osoby ruszył na zielonoskórego. Otrze miecza domagało się krwi przeciwnika, a Lew miał zamiar spełnić to życzenie.


[Krótko i na temat :twisted: ]
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Blue Spirit »

Agloval Van Den Borke
Rycerz był świadom iż może zdradzić przyjaciół, nie mógł jednak nic na to poradzić. Dlatego też zaatakował jeszcze przed tym gdy orki usłyszały jego obecność. Wzniósł Ducha nad głowę i ruszył szybkim truchtem w stronę wrogów, trzymając miecz dwoma rękoma. Czas pokazać jego towarzyszom co znaczy miecz Aglovala Van Den Borke!
Kiedyś dawno temu, nim jeszcze został rycerzem, zmuszony był walczyć z paroma bandytami którzy napadli go pod górą Caladhar. Bandytów było siedmiu. On był jeden.
Zwycięstwo osiągnął jedynie dzięki zastosowaniu pewnego ciosu który nazwał "paradoksem miecznika". Cios owy, wprowadzony prawidłowo, był zabójczy niczym uderzenie znienacka zadane najostrzejszym mieczem na świecie. A polegał on na tym:

***
Agloval zawirował, unikając płaskich, niezdarnych cięć bandytów, zanurkował pod ostrzem jednego z tych szybszych i niebezpieczniejszych i ciął tego najdalej - z wyciągniętą kuszą. Drab zdążył wystrzelić, lecz wystrzelił niecelnie. Padł na ziemię, lecz jeszcze żył, darł ziemię palcami i obcasami. Rycerz dopadł do niego w szybkim susie i zakończył jego marny żywot potężnym cięciem na odlew które cisnęło bandytą aż pod potężnych rozmiarów sosnę. Odwrócił się, sparował prosty cios draba z opaską na oku. Zamłynkował, odepchnął go i ciął wlew, przez brzuch zbója. Brudnoruda ciecz popłynęła po udach i podbrzuszu mężczyzny, przez chwilę stał jeszcze usiłując odnaleźć ranę. Gdy ją odnalazł zaczął krzyczeć.
Agloval zepchnął go z drogi szybkim kopnięciem, wyszedł na spotkanie kolejnym dwóm. Jednak jeden, widać mądrzejszy niż reszta, zaatakował go od tyłu. Rycerz usłyszał go w ostatnim momencie i wówczas - czas zaczął płynąć jakgdyby wolniej. Agloval odwinął się jak fryga, na jednej stopie, zamachnął się potężnie wprawiając w ruch cały tors i biodra i rąbnął z siłą górskiego trolla, tnąc wszystko wokół. Cztery draby zwaliły się na ziemię, cztery głuche odgłosy zlały się w jedno, identyczne. Agloval wyprostował się. Został ostatni.
Ten ostatni wyglądał na najlepszego ze wszystkich, w walce nie brał dotąd udziału. Zbliżał się do rycerza lekkim krokiem a w dłoni trzymał rapier - krótką lecz szeroką broń i dziwnym jelcu. Drab przestąpił jeszcze parę kroków i naraz - zupełnie bez ostrzeżenia - skoczył naprzód. Rycerz był zbyt wolny w swej zbroi, dostał w obojczyk zgiął się, wytrzymał, złożył do ciosu. Drab odskoczył, uderzył raz jeszcze, lecz tym razem Agloval sparował. Odepchnął wroga, rzucił się w bok unikając kolejnego cięcia. Podniósł się na klęczki, znów sparował. Zbój syknął z niedowierzaniem i skoczył znowu. Ale rycerz był tym razem szybszy. Rzucił się do przodu ustawiając miecz poziomo do swojego ciała, na poziomie pasa. Z obrzydliwym chrupnięciem przeciął draba na pół.
***

Paradoks...
Agloval wpadł w przeciwników, starał się zwrócić na siebie spojrzenie Lwa. Gdyby mu się to udało, mrugnął porozumiewawczo i wydał ryk bojowy - identyczny jak barbarzyńca. Zamachnął się i rozpoczął krwawą jaźnię
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Sirion »

Seriandil

Mimo iż paladyn skradał się najlepiej jak umiał, jego zbroja kolcza zdradziła jego obecność wrogom. Kiedy barbarzyńca odwrócił się w stronę jego i rycerza i warknął, Seriandil wysilił się tylko na przepraszającą minę, lecz zaraz na jego twarzy wykwitł uśmiech. Uśmiech osoby, która niedługo będzie miała okazję udowodnić swoje umiejętności towarzyszom. Seriandil ruszył bez chwili zastanowienia za Lwem i Aglovalem w stronę zielonoskórych. Nieco się zdziwił, kiedy jego towarzysze wydali podobny okrzyk bojowy. Ale on nie dał się ponieść bitewnemu szałowi. Miał jeden cel. Dobiec i zawiązać walką orka zbliżającego się do leżącego diabelstwa...
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Syknęła wściekle, gdy Eren został powalony, a drugi zielonoskóry pobiegł wszcząć alarm. Widząc, że jej towarzysze rzucają się do ataku, wyskoczyła do przodu i dobyła noży z wewnętrznej strony kamizelki. Dwa ostrza poleciały w nogi biegnącego ścierwa. Wiedziała, że nie da rady go zabić swoimi małymi nożami, ale chciała spowolnić.
- Vaelar! Łap tego, co ucieka! Szybko! - zawołała do Lwa i miała cichą nadzieję, że ją posłucha. Nie było sensu, żeby się wtrącała do walki. Trzech rosłych wojowników na dwóch przeciwników? Na pewno sobie poradzą. Ona by jedynie zawadzała pod ich ostrzami.

Stanęła z boku, lecz po chwili wspięła się nieco wyżej, by wypatrywać, czy nikt więcej się nie pojawi. Nie chcieli niespodzianek w postaci tuzina orków. Była trochę zła, że nie przewidziała takiego obrotu spraw, ale przecież nie była jasnowidzem. Nie miała też dość doświadczenia... Zerknęła na Erena, powinna iść go odciągnąć. Bała się jednak, że w ferworze walki zostaną oboje ranni. Może lepiej, żeby leżał, tam gdzie leży?

[Kochanie, krótko, ale mam nadzieję, że wystarczy :) Postaraj się odpisać, to do niedzieli będą mieli co robić :P]
Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Serge »

Noże Kurai przecięły powietrze i z precyzją chirurga trafiły uciekającego orka tuż powyżej kolan. Zielony warknął z bólu i padł na ziemię. Nie zdążył nawet podnieść swej broni, gdy pojawił się przy nim Lew i potężnym uderzeniem swego miecza ściął mu głowę. Agloval zjawił się chwilę później, jednak z orka nie było już co zbierać. W tym samym czasie Seriandil dopadł do drugiego przeciwnika, odwracając jego uwagę od podnoszącego się z ziemi Erena. Paladyn zablokował cios, po czym efektowną paradą ciął stwora przez korpus, a ten charcząc i plując krwią osunął się i zwiotczał.

Wszystko rozegrało się w ciągu kilku chwil. Staliście nad ciałami zielonoskórych, a delikatny górski wiatr smagał spocone czoła wojowników. Oddech powoli wracał do normy, krew w żyłach znów zaczynała płynąć równym tempem. Na czubku budki z dzwonem zasiadł natomiast gawron, przyglądając się, jakby z zaciekawieniem, całej sytuacji, która miała miejsce przed momentem.

Kurai zerknęła na mapę i ruszyliście dalej. Omijając prowizoryczny punkt kontrolny orków skręciliście na południe kierując się w głąb wzgórza. Nie musieliście długo podróżować - wyjeżdżając na niewielki górski lej dostrzegliście kilkanaście metrów przed sobą szerokie kamienne wejście. Do potężnych (a z tego co zdążyliście zauważyć nieco uchylonych) drzwi z rzeźbionego kamienia wiodły spękane marmurowe schody poprzetykane zielonym mchem. Na pierwszy rzut oka drzwi były trzy razy szersze od Vaelara i jakieś dwa razy wyższe. Wysoko, na północnej i południowej ścianie dojrzeliście również po dwa otwory strzelnicze.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
MarcusdeBlack
Marynarz
Marynarz
Posty: 327
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 16:02
Numer GG: 10004592
Lokalizacja: Pałac Złudzeń

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: MarcusdeBlack »

Vaelar Czarny Lew
Obrazek

Krew pulsowała mu w głowie, w takim stanie czuł się niezwyciężony. Kiedy walka się zakończyła, splunął na bezgłowy korpus i bez wahania zabrał mu broń. Orkowe czy nie jemu przydadzą się teraz bardziej. Spojrzał jeszcze na zbrojnych i mruknął coś niezrozumiale, ale elfka mogła przysiąc że chodziło mu coś o cięciu i przyrodzeniu. Wytarł swój oręż o kaftan jednego z orków i zaczął wpatrywać się w członków drużyny.
Kiedy diablę wreszcie wstało, wtedy dopiero Lew schował broń i burknął do złodziejaszka. - Dalej, nie mamy całego dnia! - Po czym ruszył przed zbrojnymi.

Lew teraz cały czas patrzył na mapę elfki, nie znał się na mapach, ale ta wyglądała na starannie wykonaną, przynajmniej w oczach barbarzyńcy. Ciekaw jednak był kto się musiał rozstać z tym świstkiem i co dostał w zamian, jeśli w ogóle.
Dalsze przemyślenia przerwał dostrzegając masywną bramę, lub raczej wielgachne kamienne drzwi. Po cholerę takie wielkie wrota dla krasnoludów, spytał się w duchu i wzruszył ramionami. Tak bardzo go to nie obchodziło.
Wrota był uchylone, ale Vaelar dostrzegł coś niepokojącego, kolejne otwory strzelnicze.
Skoro jeszcze nic go nie przeszyło, to doszedł do wniosku że nikogo tam nie ma, durne ścierwojady.
- Szybko. - rzucił w stronę towarzyszy i ruszył w kierunku wejścia. Sięgnął po broń, gotów stawić czoła strażnikom, pewne było że ZA wrotami ktoś będzie, chyba że tutejsze orki są głupsze od goblinów.
Ostatnio zmieniony środa, 22 lipca 2009, 19:44 przez MarcusdeBlack, łącznie zmieniany 1 raz.
"Prawdziwych przyjaciół trudno jest znaleźć, lecz stracić ich jest bardzo łatwo."

Marcus jest okay. Marcusdeblack się dziwnie odmienia jako całość ;P.
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Sirion »

Seriandil

Gdy ciało orka znieruchomiało u stóp paladyna, Seriandil rozejrzał się po okolicy, aby ocenić przebieg potyczki. Mimo niezbyt pomyślnego początku, starcie z dwójką orków zakończyło się sukcesem drużyny. Oba stwory były martwe, natomiast Eren podniósł się z ziemi i wyglądało, iż nie odniósł poważniejszych obrażeń.
- Dzięki Ci Tormie, że znów prowadziłeś mój miecz... - Szepnął cicho do siebie i odetchnął z ulgą. Zwrócił swoją uwagę na barbarzyńcę. Był pewny siebie i aż dało się wyczuć adrenalinę pulsującą w jego żyłach.
- Dalej, nie mamy całego dnia! - Krzyknął tamten i ruszył przed siebie. Seriandil powoli podążył jego tropem.

Przez całą dalszą podróż starał się obserwować okolicę, pozostawiając nawigację i podążanie według mapy reszcie. Trzymał tarczę w pogotowiu, gotów zasłonić każdy pocisk bądź strzałę lecącą w jego stronę. Zdawał sobie sprawę z tego, że to był jedynie patrol. Orków było tu znacznie więcej a otwarta potyczka graniczyłaby z czystą głupotą. Lepiej było mieć się na baczności i eliminowanie każdego patrolu pojedynczo.

Gdy dotarli do wrót uwagę paladyna zwróciły otwory strzelnicze. To one stanowiły największe niebezpieczeństwo na chwilę obecną. To miejsce stanowiło idealne miejsce na pułapkę. Mimo to Seriandil ostrożnie ruszył za barbarzyńcą, osłaniając się swoją tarczą...
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Sciass
Marynarz
Marynarz
Posty: 261
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:37
Numer GG: 7066798

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Sciass »

Eren

Ostatnie co pamiętał to rozorana twarz orka i cios. Potem miał wrażenie jakby znów przesadził z śliwowicą której kiedyś ukradł z skrzynkę. Słyszał rozgarbiasz walki i mimo że trwała krótko bół głowy jaki panował teraz nad Erenem przeciągał wszystkie następne wydarzenia w nieskończoność. Gdy w końcu doszedł do siebie dojrzał że jest już właściwie po walce. Dość nierównej, musiał dodać. Orki zostały zmasakrowane. Podniósł się i otrzepał ubranie, czuł się już jako-tako chociaż nadal miał mroczki w oczach. Diabelstwo w trakcie dalszej drogi zaczęło się zastanawiać cóż to za dzwięk spłoszył orki. Doszedł do wniosku że musiało być trzaśnięcie tego żelastwa co ci dwaj kretyni noszą na sobie. Będzie musiał następnym razem z nimi pogadać na temat przeszkadzania w akcji. Było przynieść jakieś poduszki do ku***-nędzy i włożyć pod zbroje, wy kmioty! - Wrzeszczał w duchu Eren obrażając wyżej od niego urodzonych zbrojnych niezasłużonym i nie mającym nic z prawdy słowem. Na zewnątrz Eren nie przedstawiał żadnych opini na temat akcji, szedł krzywiąc się nieco i masując miejsce w które dostał.

Gdy ujrzeli wrota barbarzyńca wyrwał się do przodu.
- O! Dobrze... może ten idiota oszczędzi mi roboty i sam odnajdzie ewentualne pułapki i zasadzki przy pomocy własnego ciała.... - Sarknął Eren.
Gdy zobaczył że rycerz pobiegł za olbrzymem trzasnął się dłonią w twarz. Tego nie spodziewał się po, na pierwszy rzut oka, rozważnym paladynie. Z drugiej strony Seriandil przynajmniej ma zbroję i tarcze....
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 20 lipca 2009, 09:46 przez Sciass, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Blue Spirit »

Agloval Van Den Borke

Rycerz z głębokim zrozumieniem spojrzał na sytuację. Spóźnił się i tyle. Nie wyszło. Zresztą na głowie zostało mu o wiele więcej ważniejszych spraw niż liczenie kto zabił ilu wrogów... Widząc całkowity brak zainteresowania swoją osobą, ruszył powoli za resztą, po drodze chowając miecz. Gdy doszli do drzwi rycer zmierzył je przeciągłym spojrzeniem i zwrócił się do pozostałych nie zwracając uwagi na barbarzyńcę:
- Pozwólcie mi wejść pierwszym, albowiem honor nakazuje mi poświęcić się dla towarzyszy!
z tymi słowami ruszył w stronę wrót mijając barbarzyńcę.
- Pozwólcie, przyjaciele. - i uchylił drzwi.
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [DnD:FR] Kuźnia Gniewu

Post autor: Ouzaru »

Kurai

Cała walka rozegrała się tak szybko, że elfka nie zdążyła nawet zauważyć, kiedy przeciwnicy byli martwi. W myślach dziękowała ojcu za świetne przeszkolenie w miotaniu nożami. Nadal było jej daleko do tego pragmatycznego Drowa, ale i tak zrobiła ogromne postępy. Co innego trening czy zaaranżowana walka, a co innego sytuacja, gdy zagrożone było czyjeś życie. Powoli się uspokajała, duma rozpierała jej serce i adrenalina powoli przestawała krążyć w żyłach.

Zabrała swoje noże z martwego cielska, wytarła i schowała do swojej kamizelki. Właściwie nie było sensu się dłużej kryć - kobieta zdjęła ją i odwróciła na drugą stronę. Towarzysze od razu zauważyli liczne ostrza i kieszonki, które miała wszyte w spodnią część ubrania. Widząc ich spojrzenia tylko uśmiechnęła się nieznacznie i wzruszyła lekko ramionami. Była trochę zakłopotana, co od razu wyczytali z jej miny.
- Nie wiemy, czy za chwilę znowu nie spotkamy jakiegoś przeciwnika, lepiej być przygotowanym do szybkiej obrony lub błyskawicznego ataku... - mruknęła w odpowiedzi na ich zaciekawiony wzrok.

Poszli dalej i wkrótce dotarli pod ogromne, masywne drzwi. Czy raczej wrota... Elfka gwizdnęła cicho pod nosem i odchyliła głowę do tyłu, przyglądając się wejściu. Wskazała towarzyszom otwory strzelnicze.
- Stójcie, tam są kolejne... - nie zdążyła dokończyć, gdy Agloval ruszył do przodu. - No, to zaraz się przekonamy, czy to pułapka - westchnęła, zwracając się do Erena stojącego obok. Nie okazywała tego, ale mimo wszystko cieszyła się, że nic mu się nie stało.

Przepraszam, że tak długo... wybaczcie :oops:
Obrazek
Zablokowany