<Jutro>::Lustrzany Książe::

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

<Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Blue Spirit »

ROZDZIAŁ I
Ucieczka


Jeśli życie jest snem to czymże jest sen? Krawędzią między rzeczywistością a lustrem, granicą której przekroczenie równe jest samobójstwu?
Czy może jednak niczym? Może sen nie istnieje, wszystko co dzieje się wokół nas to rzeczywistośc która graniczy z lustrem?
Nie wiadomo.
Runnerzy nigdy nie zastanawiali się nad prawdziwym sensem snów.
Nie wiedzieli.
Nie chcieli wiedzieć.

Lustrzany Książe

14 maja, godzina 16.55
Zlecenie było dziwne.
Rzadko zdarzało się by obejmowało ono więcej niż jednego runnera. Byli oni z reguły samotnikami, a ich masterzy nigdy nie zlecali jednego zadania dwóm z nich naraz.
Tym razem było inaczej. Zlecenie obejmowało parę osób, do tego znających się chyba jedynie z widzenia. Treść również pozostawiała wiele do życzenia.
Runnerzy zebrali się w kawiarni pani Poodfoot i tam jeden z nich, po twardych uściskach dłoni, rozwinął list od mastera zawierający pełną treśc zadania. Pozostali umilkli, nikt nie pił już piwa. Wszyscy słuchali bardzo uważnie słów ich mistrza, Bryana Logana.
Waszym celem jest fabryka "The West".
Dotrzecie tam biegnąc po dachach a później wchodząc do niej tylnym wejściem.
W fabryce przebiega nielegalny handel na który składa się w dużej części broń i żywność, której zaczyna powoli
brakować odciętym od świata templariuszom.
Wasze zadanie jest proste. Musicie włamać się do fabryki i zniszczyć ją za pomocą bomby...
a więc już wiedzieli co było w ciężkim plecaku, który doszedł do nich wraz z listem
... A następnie zbiec z miejsca.
Spotkamy się w West Hell, kryjówce Runnerów w NY, nie tam gdzie zwykle.
Powinniście tam trafić biegnąc na południowy wschód, w stronę Rynku.
Pamiętajcie - nie zabijajcie jeśli nie będziecie do tego zmuszeni.

Master Bryan Logan
Plan był opracowany. Obok kawiarni piętrzył się wielki budynek, wieżowiec, który rozpoczynał całą sieć wieżowców ciągnącą się aż po horyzont. Były rozmieszczone tak gęsto że można było przemierzać kilometry nie dotykając stopą ziemi. Postanowili biec dachami w stronę fabryki a następnie włamać się do niej tylnym wejściem, jak radził Logan. Dopili piwo i posiedzieli chwilę, każdy przygotowując się do podróży jak mógł. Rękawiczki, sznurowadła, broń. Trzeba było postanowić kto niesie bombę.
Zamówili jeszcze po piwie.
Byli zaniepokojeni. Dlaczego Logan musiał wynająć aż tylu Runnerów? Każdy z nich czuł że być może ich master nie powiedział im wszystkiego...
Pani Poodfoot oporządzała teraz jednego z templariuszy, siedzącego w kącie. Ciężko było ich poznać bowiem jedynym co wyróżniało ich spośród tłumu były naszyjniki które nosili pod bluzką. Niektórzy z nich mieli jednak części garderoby zdecydowanie nie pasujące do obecnego okresu jak na przykład wysokie buty bądź skórzane kurty, toteż z reguły można było się spodziewać kto jest templariuszem a kto nie.
Poodfoot odebrała zamówienie i ruszyła na zaplecze przygotować co trzeba. Runnerzy podglądali ukradkiem templariusza, który siedział teraz nieruchomo i kręcił młynka kciukami. Nagle uniósł oczy, jego wzrok napotkał wzrok biegaczy. Ci chrząknęli i odwrócili się, ale widać było że zachowanie templariusza się zmieniło. Siedział prosto a jego zaciśnięte pięści mówiły za niego. Runnerzy dostrzegli to, nie wiedzieli jednak czy tamten rozpoznał ich czy zwyczajnie chodzi mu o coś zupełnie innego. Nie mieli zresztą czasu.
Piwo nieco ich rozweseliło. Nie byli pijani - co to to nie! - ale widać po nich już było pierwsze znaki że starczy już alkoholu.
Za oknem świeciło niesamowite słońce. Z jednej strony cieszyli się na myśl że misję wykonywać będą w jego promieniach, ale z drugiej strony wiedzieli również że światło może ich oślepić.
Jeden z Runnerów kręcił nadgarstkami, rozgrzewając je najwidoczniej. Inny zapalił papierosa i zaciągał się wydmuchując dym który kłębił się pod brudnym sufitem.
Była tam również kobieta, siedząca nieco na uboczu. Widziała natarczywe wzroki Runnerów ale była na to przygotowana. W końcu charakter i temperament biegaczy mówił sam za siebie.
Ciekawe czemu na nią padł wybór? Czuła że coś jest zdecydowanie nie tak, że zadanie brzmi zbyt prosto. Przynajmniej teoretycznie.
Jeden z Runnerów, z kolczykiem w prawej brwi, zachował chyba najwięcej zdrowego rozsądku. On był najbardziej zaniepokojony faktem wynajęcia tak licznej grupy do owego zadania...

poznajcie się, przedstawcie i opiszcie wygląd.
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: WinterWolf »

Sarah "Jen" Jenkins

Siedziała sobie z boku z kuflem, na którego dnie pieniła się resztka piwa. Była osobą niewysoką, o czarnych, krótkich włosach i bardzo ciemnych oczach i dość ciemnej cerze. Po prawej stronie jej twarzy, przez szyję i ramię, aż do nadgarstka biegł czarny wijący się tatuaż plemienny. Przypominał posplatane, cierniste krzewy skąpane w czarnych płomieniach. Miała na sobie prostą, oliwkowozieloną koszulkę, luźne spodnie moro ze sporymi kieszeniami i sportowe buty. Na szyi miała nieśmiertelnik. Lekka czarna kurteczka przewieszona była przez oparcie krzesła, na którym siedziała dziewczyna. Na stoliku przed nią spoczywały przeciwsłoneczne, sportowe okulary. Koło nogi, na podłodze, leżał niewielki plecak typu camelbak, w którym wiele rzeczy zmieścić się nie mogło.

Zastanawiała się nad tym po co aż tylu Runnerów... Przecież przy takich akcjach tak duża grupa może zostać łatwo zlokalizowana... Akcja sama w sobie wydawała się prosta, gdyby nie dręczące ją złe przeczucia. Coś było nie tak... I chociaż nie okazała tego w żaden sposób, to ten templariusz, który siedział opodal mocno ją denerwował. Przez myśl jej przeszło, że jej Five-seveN dawno nie miał okazji się zaprezentować. Nic jednak nie powiedziała ani nie zrobiła w tej sprawie. Nie patrzyła na templariusza. Traktowała go jak powietrze. Ale była czujna.

- Jestem Jen. Po prostu Jen - mruknęła do pozostałych, gdy okazało się, że nikt nie kwapi się do przerwania tej ciszy. Pogrzebała w kieszeni.
- Landrynkę? - wyciągnęła nową paczkę landrynek, kierując ja przy tym w stronę pozostałych zebranych. Sama po dopiciu piwa wrzuciła sobie do ust jedną.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Alien »

Henry "Shogo" Thomas Obrazek Przy stole siedział wysoki murzyn z papierosem w ustach, od czau do czasu wypuszczając dym w kierunku innych runnerów. Jak prawie każdy murzyn miał krótkie dredy. Ubrany był w biały podkoszulek i niebieskie dresy. Koło krzesła leżała ciemna , rozpinana bluza z kapturem. Czego nikt się dotąd nie domyślił w kieszeni był pistolet. Kiedy się lekko przeciągnął runnerzy mogli zobaczyć nóż motylkowy przyczepiony do pasa.
Co jakiś czas groźnie patrzył na templariusza. O ile dałby aby z miejsca wystrzelić cały magazynek w głowę tego człowieka. " Panuj nad sobą, nie chcesz wcale tego zrobić. Jesteś rozsądny"- powtarzał w myślach cały czas.
" Ciekawe czemu Logan wysłał nas aż tylu? Coś tu nie gra. Czy mamy po drodze wybić tylu templariuszy ilu zdołamy? Nie chyba nie, przecież napisał wyraźnie aby unikać rozlewu krwi. Pewnie wszystko się okaże na miejscu"- myślał dalej intensywnie.
Uważnie oglądnął każdego runnera. Jak wydawało mu się widział większość z nich w "kojcu" jak nazywał miejsce spotkań runnerów. Tą brunetkę widział chyba parę razy, poznawał ją o tatuażu biegnącym przez twarz szyję i ramię. Tego z kolczykiem widział także raz czy dwa." Wypadał by się przedstawić" - pomyślał ale brunetka go uprzedziła mówiąc:
-Jestem Jen. Po prostu Jen - mruknęła do pozostałych, gdy okazało się, że nikt nie kwapi się do przerwania tej ciszy. Pogrzebała w kieszeni.
- Landrynkę? - wyciągnęła nową paczkę landrynek, kierując ja przy tym w stronę pozostałych zebranych.
- Nazywam się Henry i tak mi mówcie proszę- powiedział na tyle głośno aby usłyszeli go wszyscy runnerzy, ale nie dosłyszał templariusz. Potem rzucił okiem na paczkę landrynek- Nie, dzięki. A może papieroska?- dodał wyjmując paczkę Marlboro. Zwykle się nie dzielił, ale w tym wypadku chciał zrobić dobre wrażenie. Jego papieros właśnie się wypalił więc pstryknął go do popielniczki i sięgnął po drugiego.
Piwa już nie dotknął gdyż od czasów więzienia nigdy nie przekroczył granicy. Wiedział że wypił już dość na dzisiaj. Żeby piwo go nie kusiło odstawił je na krawędź stołu i odwrócił wzrok. Po_raz nie wiadomo który spojrzał z nienawiścią na templariusza i pogładził ręką rękojeść noża. Ile dałby aby dać upust emocjom.
00088888000
_Seba_
Pomywacz
Posty: 23
Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
Numer GG: 3579958
Lokalizacja: Kraków

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: _Seba_ »

Johnn „Miły” Flatley
John odrzucił zdecydowanym ruchem głowy smoliście czarne włosy opadające na czoło odsłaniając jasne oczy. Jak zwykle, z granatowymi conversami na nogach, niechlujnie ubrany w czarne, postrzępione, krótkie jeansy i biały podkoszulek podkreślający jego ciemną karnację, siedział z założonymi rękami i zastanawiał się, jak chyba wszyscy, co jest nie tak z tą akcją. Wzrokiem wodził po twarzach zgromadzonych biegaczy, żadnej nie znał zbyt dobrze. Czasem spoglądał na wyraźnie podekscytowanego templariusza. Jeszcze ten pies na dokładkę, a ja jak zwykle nie wziąłem broni. Cholera.

Rozmowa nie kleiła się, nawet piwo nie rozkręciło atmosfery. Może w tym jest metoda, może Logan stwierdził, że będzie lepiej jeżeli się nie będziemy znać? Na dźwięk słów towarzyszy wyrwał się z zamyślenia.
- Ja poproszę jedną – zgłosił się w odpowiedzi na propozycje Jen – Jestem Johnn, ale prawie wszyscy wołają na mnie Miły więc też tak róbcie - przywitał się sięgając po cukierka. Włożywszy go do ust odczekał chwilę i podjął znowu. - Nie ma wątpliwości, iż wszyscy czujemy, że coś tu nie gra, proponuje przed wyruszeniem małą spowiedź, jeżeli ktoś coś wie oczywiście, w co niestety wątpię. - Cukierek śmiesznie stukał o jego zęby gdy mówił, a przyjemna słodycz pełzająca po podniebieniu dawała prawie, że szczęście. Ciekawe czy zostaniemy na herbatkę? Wszak pora odpowiednia.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Szasza »

Eddie


Jako ostatni dał znać o swoim istnieniu wysoki, potężny Runner.
Było to indywiduum, którego paradoks polegał na tym, że znany był z tego, iż nikt go nie znał.
Jego gabaryty zdecydowanie zdawały się nie pasować do wykonywanego zawodu. Gdyby nie fakt, że siedział, to patrzyłby na pozostałych z góry. Z karnacji był śniady. Średniej długości potargane do tego stopnia, że zdawały się być takie celowo, włosy i skryte za ich zasłoną oczy prezentowały ciemniejszy odcień koloru skóry. Najbardziej wysunięty na zewnątrz punkt męskiej twarzy stanowił czubek dość długiego, prostego nosa. Jego szczękę okalała krótka broda, a usta zdawały się być naturalnie zastygłe w niefrasobliwym uśmiechu.
Nie miał żadnych piercingów, ani tatuaży. Jedyną częścią biżuterii był niezidentyfikowany wisiorek na rzemyku pod szarym, dopasowanym do ciała bezrękawnikiem.
Najkrzykliwszym elementem jego ubioru były soczyście pomarańczowe spodnie z wieloma kieszeniami i paskami. Na stopach miał skromne, białe buty biegowe wiodącej firmy.
Siedział, żłopiąc bez większego zaangażowania piwo i rozglądając się po zgromadzonych. Nie zdradził żadnych emocji, ani słysząc o misji, ani widząc templariusza. Był nieruchomy, niczym grecki posąg. Było to dość złudne, bo w jego głowie toczyła się akcja, której starczyłoby do obdzielenia paru superprodukcji.
Zastanawiał się, co to za misja, gdzie wysłano czterech Runnerów, skoro już dwóch to tłok, a drugi zazwyczaj ma za zadanie nieść zwłoki pierwszego. Układał kolejne scenariusze z zasłyszanych półsłówek i domysłów. Obmyślał plan działania w razie, gdyby templariusz się nie opanował. Zastanawiał się jak najskuteczniej go zlikwidować, gdy będzie musiał. Obserwował zachowanie przyszłych kompanów i ciekawił się jak będzie przebiegać jego współpraca. Denerwował się, że spotkanie takiej wagi ma miejsce w tak gwarnym miejscu.
Z zamyślenia wyrwał go fakt, że jest jedyną osobą, która się nie przedstawiła. Westchnął i wstał.
- Cześć po prostu Jen, witaj Miły i cześć Henry. Ja jestem Eddie, miałem dodać "po prostu", ale kiedy usłyszałem jak pretensjonalnie może to brzmieć, odpuściłem sobie.
Mówiąc to kolejno mocno uścisnął dłonie nowych znajomych, racząc ich szerszym niż zazwyczaj uśmiechem, obnażając przy tym białe zęby. W jego mowie słychać było jakiś dziwny akcent. Plotka mówiła, że Eddie jest z dziada pradziada Amerykaninem, a akcent wymyślił sobie, bo ma manię na punkcie wyróżniania się.
-Jeśli mogę, to też skuszę się na cukierka.- dodał po chwili.
O ile picie alkoholu było mu równie obojętne, co picie kranówki, to do słodyczy miał wyraźną słabość.
-Nie wiem, co tak naprawdę się kroi, ale prawdopodobnie zostanie to zapamiętane na długo.
Obrazek
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Blue Spirit »

Podczas gdy drużyna rozpoczęła ze sobą rozmowę, templariusz siedzący w kącie wstał i przeszedł przez pomieszczenie zatrzymując się przy ladzie. Drobna kelnerka o coś się go zapytała, a on skinął głową, potwierdzając jej słowa.
Johnn pierwszy zauważył coś nietypowego w pomieszczeniu i szybko stwierdził że coś wisi w powietrzu przesiąkniętym dymem.
W kawiarence było pusto. Pozostali tylko templariusze. Dwóch przy stole na zachodnim krańcu budynku, trzech przy ladzie, jeden przy drzwiach wyjściowych i ostatni, za ladą i nikt z drużyny nie miał wątpliwości że patrzy się on dokładnie na nich...
Któryś z templariuszy stojących na zapleczu szepnął coś do ucha kelnerki. Ta zareagowała natychmiast. Ruszyła przez pustą salę w stronę runnerów i pochyliła się do nich.
- Dimitrow Sadovsky przesyła pozdrowienia Bryanowi Loganowi
Drużyna skamieniała. Teraz już wszyscy dojrzeli nietypową sytuację, ale wyczuli zagrożenie później niż powinni. Wydostanie się stąd graniczyłoby z cudem...
-Druga wiadomość jest taka: ręce na stół, broń dajcie mi. - głos kelnerki brzmiał bardzo stanowczo, Shogo chciał chwycić ją za włosy i pokazać co znaczy zadzierać z kimś takim jak on, ale przypomniał sobie w porę że otacza ich grupa wrogów. Wrogów uzbrojonych i gotowych na wszystko.
Przez głowy runnerów przebiegały przeróżne myśli a jedne bardziej niesamowite od drugich. Liczyli na chwilę spokoju, przygotowania do misji. A tu łapie ich stado templariuszy...
Bo co do tego nie było już żadnych wątpliwości. Przedstawiciele zakonu podchodzili już do nich, otaczając ich kręgiem.
Kelnerka odstąpiła od nich a jej miejsce zajął wysoki templariusz w tweedowej marynarce.
- Broń na stół, ale już!
- Hej - szepnęła nagle kelnerka, stojąc poza zasięgiem wzroku templariuszy. Szept usłyszał Eddie. - g-l-o-n-a c-p-r-a-s-w-ą
Pierwsza reakcja była odruchowa. Brednie.
Eddie spojrzał na nią a w jej oczach widział nieme wyzwanie... szyfr...
- Co ty gadasz, Emmie? - barczysty templariusz odwrócił się do niej. Bezradnie wzruszyła ramionami. - No już, dawać broń, idziemy na komendę policji!
Drużyna szybko skalkulowała sytuację. Pierścień templariuszy zaciskający się wokół nich, błysk wyciąganej broni. Broni krótkiej, pistoletów. Parę wyjść - na zaplecze - nie wiadomo czy znajduje się tam wyjście z kawiarenki - drzwi wyjściowe i siedem okien.
Szanse marne... Co więc zrobić?
- Aha - dodał po chwili templariusz - I co jest w tej torbie? I co to za list?
Poczuli rozpacz. To było dość na miejscu...
Co robić?

losowo porozstawiane stoliki do kawy, lada, wyjście i okna. kawiarnia położona jest pomiędzy dwoma wysokim budynkami z których ten po prawej rozpoczyna gęstą sieć wieżowców. Na dach kawiarenki można dostać się po piorunochronie, a stamtąd skoczyć na wieżowiec ale słuszniej jest wdrapać się na budynek po balkonach lub spróbować windą/schodami. Dostęp do budynków zagradza nieduży park z bardzo gęsto rozsianymi ławkami i stołami do pingpongu
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Szasza »

Eddie

Jego uśmieszek, niezauważalnie zamienił się w prezentację zębów, grymas zwierzęcia, zagrożonego atakiem. Różnica była była tak drobna, że aż niemożliwa do ujęcia słowami, ale wystarczyła by wyraźnie odmienić wydźwięk każdego ruchu, kroku i słowa Runnera.
Miał w kieszeniach dostatecznie dużo żelastwa, by załatwić wszystkich zgromadzonych templariuszy, warunkiem byłoby jednak, żeby templariusze byli ślepi, głusi i nieuzbrojeni. Najprostsze z rozwiązań odpadało. Trzeba było działać szybko, bo sytuacja pogarszała się z sekundy na sekundę.
Promyczek nadziei zapaliły słowa wypowiedziane przez Emmy. Niestety był zbyt zestresowany by cokolwiek wymyślić. Jedyne co ułożyło mu się w głowie, to słowa "Na prawą". Miał nadzieję, że "Glocs" nic nie znaczy.
Rzucił ukradkowe spojrzenie w prawo. Potrzebował okna, przylegającego do ściany z zapleczem. Po skoku przez nie, templariusze straciliby go z linii strzału i pola widzenia.
Postanowił przejąć inicjatywę. Plan, który uknuł sobie był skrajnie lekkomyślny, przesadnie efekciarski i niepokojąco skuteczny w zamierzeniach. Wyrwał paczkę z bombą osobię ją posiadającej, i podszedł z nią wyprostowany i ,zdawałoby się, pewny siebie do stolika, za którym stał negocjator templariuszy. Miał nadzieję, że towarzysze zrobią trochę zamieszania i przejmą choć trochę uwagi templariuszy, lub chociaż wykorzystają jego ofiarę, jako okazję do ucieczki.
-Przekażę pozdrowienia...- rzekł, zatrzymując się przed wysokim jegomościem. Pochyliwszy się w poddańczym geście, wsparł ręce na krześle.
Patrzył rozmówcy prosto w oczy. Na jego szyi dyndała torba z "przesyłką". Prosiła się o jej zerwanie. Gdy tylko rozmówca przybliżył się, Eddie poderwał niepostrzeżenie krzesło i wykorzystując siłę całego ciała uderzył nim od dołu templariuszowego bonza, kończąc zdanie- ...tak samo jak przesyłkę.
Rozpędzone krzesło poleciało dalej w zgromadzonych.
Poprawił chwyt na torbie i ruszył do biegu. Wykorzystując zamieszanie, rzucił się w stronę zaplecza, bądź upatrzonej szyby (w zależności od tego, czym była ta "prawa") i tratując wszystko na swojej drodze, opuścił pomieszczenie przez wyważone drzwi, bądź wybitą szybę. Nie przerywając biegu, wydobył ze spodni Siga, a następnie jak najszybciej postarał się jak najszybciej zbiec z linii strzału i pola widzenia bezpieki. Najlepiej w jakąś boczną uliczkę.
Za cel dalszej ucieczki wybrał umówioną fabrykę. Musiał jak najszybciej znaleźć jakąś drabinę pożarową.
Dopiero teraz, biegnąc do rytmu strzałów i tłuczonego szkła przemyślał konsekwencje swojego planu. W przypadku niepowodzenia, Runnerzy stracą jednego członka i materiały wybuchowe. W razie sukcesu, ten członek zyska opinię totalnego świra.
Bilans nie był najgorszy... raczej.
Obrazek
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Alien »

Henry Thomas
Sytuacja była rzeczywiście nie wesoła. Jeśli byłby sam na ulicy spróbował by zabić tych templariuszy. Ale tak otoczony. Kątem oka zerknął na leżącą na ziemi kurtkę, a w niej jak wiedział broń. Tylko pare centymetrów.
Nim zdążył cokolwiek zrobić Eddie wstał i podszedł do negocjatora templariuszy.
Przekażę pozdrowienia...- rzekł Eddie, zatrzymując się przed wysokim jegomościem. Pochyliwszy się w poddańczym geście, wsparł ręce na krześle.Patrzył rozmówcy prosto w oczy. Na jego szyi dyndała torba z "przesyłką". Prosiła się o jej zerwanie. Gdy tylko rozmówca przybliżył się, Eddie poderwał niepostrzeżenie krzesło i wykorzystując siłę całego ciała uderzył nim od dołu templariuszowego bonza, kończąc zdanie- ...tak samo jak przesyłkę.
Rozpędzone krzesło poleciało dalej w zgromadzonych.
Poprawił chwyt na torbie i ruszył do biegu. Wykorzystując zamieszanie, rzucił się w stronę zaplecza, bądź upatrzonej szyby.

Henry zaklął. JEdyne co mu pozostało to biec za tym cholernym Eddie'm. LEwą ręka sięgnał po broń. Zybkim ruchem wymierzył i wypalił w leżącego na ziemi przywódcy grupy templariuzy. Kiedy broń szczękła komunikując że to koniec amunicji Henry przeskoczył stół i rzucił się za Eddie'm. W biegu przeładował broń.
Chyba wiedział gdzie Eddie biegnie. Do fabryki. według Hnery'ego było to totaalne szaleństwo. Ale szaleństwo z głebią. Z klasą że tak powiem- pomyślał. O ile wiedział sam Eddie miał małe szanse, ale Henry po pierwsze poczuł lekką sympatię do szalonego Eddie'go, a po drugie był lojalnym runnerem. Zadanie trzeba wykonać. Ruszył szybkim sprintem mając nadzieję dogonić Eddiego. By zyskać dodatkową prędkość odpychał się od każdej ściany ręką. Na razie było dobrze nie stracił Eddie'go z oczu.
- Co z innymi - pomyślał- Jeśli skazaliśmy ich na pewną śmierć to Logan nie będzie zadowolony.
Ale jeśli mają talent runner'ski i trochę szczęścia to nic trwałego się im nie stanie

- Eddie. poczekaj!- krzyknął do runnera.-
00088888000
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: WinterWolf »

Jen

Jen założyła na nos swoje okulary, gdy tylko spostrzegła, że templariusz wstał od stolika. Założyła też na siebie kurteczkę. Nie ruszyła się ze swojego miejsca, gdy sytuacja zaczęła się komplikować, ale spod okularów uważnie śledziła poczynania zgromadzonych. Ponownie chwyciła swój kufel z resztką piwa udając, że chce dopić zawartość. Delikatnie zmieniła pozycję zahaczając nogą o plecak tak by móc go szybko poderwać z ziemi. Mimo pozornego zimnego spokoju gotowało się w niej z wściekłości.
Gdy Eddie swoim zachowaniem minimalnie odwrócił uwagę templariuszy, w chwili gdy uniósł krzesło dziewczyna się poderwała, odpychając od siebie krzesło na jednego z templariuszy. Kuflem z resztką piwa, gdy wstawała rzuciła w innego templariusza. Miała nadzieję, że piwo zachlapało mu oczy, a cios kuflem zabolał. Potężnie kopnęła z kolana w krocze tego, który stał najbliżej. Poderwała z podłogi plecak i pędząc przez stoliki wyskoczyła przez okno. Nie miała pojęcia czy od strony zaplecza jest jakieś wyjście więc nie ryzykowała dostania się w ślepą uliczkę. Dobyła przy tym swojego Five-seveN by w razie czego zastrzelić, albo chociaż postrzelić każdego templariusza, który zdecyduje się ją zatrzymać.
Jen pędziła przed siebie. Ale zamiast pędzić wprost za Eddiem, który miał ich przesyłkę postanowiła zmylić ewentualny pościg. Tym samym Eddie miał szansę teraz zniknąć w miejskim tłoku, za samochodami tych, którzy śpieszyli się do pracy napełniać kabzę templariuszy. Wiedziała jaki jest cel ich grupy, znała też dobrze miasto. Pobiegła nieco na prawo w stronę budynków mając nadzieję, że po drodze będzie się mogła z Eddiem minąć albo gdzieś na trasie na niego wpaść. Była lekka i silna, do tego słynęła ze swojej szybkości. Zakładała więc, że dotrze do pewnego punktu w tym samym czasie co Eddie i może coś wykombinują... Ruszyła wspiąć się na dachy, z których będzie go mogła ewentualnie wypatrzeć z wysokości. Rozpięte między nimi kable pozwolą poruszać się po tych bardziej od siebie odległych budynkach.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
_Seba_
Pomywacz
Posty: 23
Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
Numer GG: 3579958
Lokalizacja: Kraków

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: _Seba_ »

Johnn

No to pięknie, chyba poznam dzisiaj więcej osób niż się spodziewałem. Już nie lubię tej knajpy. Johnn zacisnął szczęki w niemym wyrazie bezsilności. W głowie szalało mu stado dzikich myśli, a ręce lekko drżały. Chłoną sytuację całym sobą. Czekał na ruch towarzyszy, sam chyba za bardzo się bał by podjąć jakieś działania.
Widząc wstającego Eddiego nogi same uniosły go do góry. Obserwując odważne poczynania runnera stanął w lekkim rozkroku za swoim siedziskiem wolnym ruchem kładąc dłonie na oparcia dwóch najbliższych krzeseł. Czemu ja nigdy nie mam ganta gdy mi jest potrzebny. Zdążył się zganić, potem poszło już szybciej. Gdy pierwszy templariusz padał obalony ciosem Eddiego Johnn szybkim ruchem poderwał oba trzymane meble i z całej siły rzucił w najbliższych wrogów. Kątem oka zobaczył Jene rzucającą kufel. Kilka długich susów by wyrwać się z narastającego chaosu, moce odbicie i wyleciał na ulicę wśród dźwięku tłuczonego szkła i słonecznych zajączków rzucanych przez kawałki rozbitej szyby. Na razie nie zwracał uwagi na drobne skaleczenia, adrenalina krążyła w żyłach dając dodatkową siłę.
Fabryka. Szybko wybrał cel ucieczki i ruszył przed siebie licząc na nieudolność ludzi Sadovskiego i szczęście. I co do cholery oznacza, że Logan jest sprawcą? Kim w ogóle jest ta Emmie? Po chwili zobaczył sylwetkę czarnoskórego biegacza, szybko zniknęła mu za rogiem więc starał się przyspieszyć i podążać jego śladem.
Ostatnio zmieniony wtorek, 16 czerwca 2009, 13:08 przez _Seba_, łącznie zmieniany 1 raz.
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Blue Spirit »

W pubie zagotowało się jak w ulu.
Krzesło rzucone przez Eddiego sprawiło niemałe zamieszanie wśród templariuszy, huknęły niekontrolowane strzały. Eddie rzucił się do ucieczki, biegnąć lekko i szybko jak cień. Templariusz przez niego powalony ryczał jak bawół, trzymając się za złamany nos, trzymał w ręku pistolet i bezlitośnie z niego strzelał. Kelnerka krzyczała cienko, taca z colą i piwem rozbiła się. W tym momencie Henry wypalił, ciemnawa cola zmieszała się z brudnorudą substancją...
Eddie wypadł z pubu, jakimś cudem żyw i popędził przed siebie.

W pomieszczeniu znów huknęły strzały. Jen rzuciła się do ucieczki po wspaniałym ciosem w krocze, ale rozgardiasz zamknął jej drogę ucieczki. Huknęły trzy niekontrolowane strzały. Kobieta poczuła jakąś ciecz w okolicy uda. Spojrzawszy na nie, stwierdziła że ją postrzelono.
Nie stracił zdolności do biegu, pęd starczył by przebić się przez paru templariuszy i wybiegnięcie z budynku. Miała w planach wspinaczkę na budynki... lecz czy noga jej nie przeszkodzi?
- Łapać tę dziwkę! - rozległ się krzyk. Jen odwróciła się i strzeliła - celnie. Templariusz nawet nie pisnął, postąpił kilka rozkołysanych kroków i zwalił się na ziemię tryskając krwią. Jego trupa przeskoczył murzyn, rzucił się za Eddiem znikającym za rogiem.
Jen mimowolnie zerknęła na swoją ranę. Po prostu musiała to zrobić. Musiała wiedzieć czy da radę uciec.
Na szczęście nie było to poważne zranienie. Kula ugodziła koło łydki i przeszła na wylot, ale nie tknęła kości i ścięgien. Innymi mówiąc - będzie blizna.

z pubu dobiegły kolejne krzyki, sylwetki wybiegających templariuszy zaczęły wylewać się z pomieszczenia... Eddiego i Henry'ego dostrzec nie mogli... ale Jen biegnącą w zupełnie innym kierunku od reszty i dopiero wybiegającego Johnna, zobaczyli. Mieli ich wręcz na tacy, a nie mogli pozwolić sobie na tak wielką porażkę.
Huknęły strzały. Cztery, oddane z niesamowitą precyzją. Templariusze dokładnie mierzyli i zdjęli Johnna z daleka, bez trudu.
Dostał dwa razy. Raz w ramię. I raz w głowę.
Upadł, czuł jak krew zalewa mu oczy. Myślał że to koniec, gdy nagle zdał sobie sprawę że pocisk który uderzył w jego czerep, ledwo zadrasną mu skórę nad uchem. Ale pocisk w ramieniu... tu było gorzej. Johnn czuł niesamowity ból, nie mógł się podnieść.
Templariusze biegli w jego kierunku... a tylko Jen teraz widziała sytuację w której się znalazł...

post na szybko, mam nadzieję że się nie kopłem :P
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: WinterWolf »

Jen

Dziewczyna zaklęła paskudnie, gdy okazało się, że uszkodzona jest łydka. Gdy adrenalina zacznie opadać w pełni odczuje ten ból i wszystkie jego skutki. Teraz stężenie adrenaliny w jej krwi było tak duże, że nie wszystkie sygnały z jej ciała do niej docierały. Usłyszała strzały. Obróciła się w biegu. Zaklęła widząc jak Johnny upada. Szybko okazało się jednak, że jeszcze żyje. Trafili go poważnie, ale jest nadzieja...
Reakcja młodej kobiety była błyskawiczna. Dopadła pierwszy samochód jaki był w pobliżu i wycelowała załadowany i odbezpieczony pistolet w kierowcę.
- Wypier***** z wozu! Ale już! - gdy właściciel pospiesznie opuścił swój wehikuł dziewczyna wskoczyła za kółko i wdusiła gaz do dechy. Pojechała wprost w stronę knajpy tak by wjechać w templariuszy. Uważała by nie potrącić Johnny'ego. Gotowa była strzelić do templariuszy przez przednią szybę. Nie bała się zaryzykować kilku dodatkowych skaleczeń. Miała na nosie sportowe okulary, które chroniły jej oczy przed odłamkami. Jej celem było gwałtowne hamowanie przed knajpą i wciągnięcie Johnny'ego przez niedomknięte teraz drzwi do wnętrza pojazdu, a potem jak najszybsze oddalenie się stamtąd. Chociaż zdecydowanie nie zaliczała się do osób wierzących modliła się niemal do wszelkich sił wyższych by ten jej karkołomny, absolutnie szalony plan wymyślony w przeciągu ostatnich kilku setnych sekundy zdał egzamin...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
_Seba_
Pomywacz
Posty: 23
Rejestracja: piątek, 2 stycznia 2009, 23:38
Numer GG: 3579958
Lokalizacja: Kraków

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: _Seba_ »

Johnn

- Ahh! - Wyrwało się z piersi uciekającego biegacza. Poczuł palący ból w ramieniu, umysł eksplodował mu chaosem sytuacji i ranioną głową. Miekkie nagle nogi nie mogły go dalej nieść, upadł. Przewrócił się na bok i nieuszkodzoną ręką starał się otrzec krew lejącą się na twarz, druga była bezwładna. Prubując się podnieść rozglądnął się w poszukiwaniu ratunku, dostrzegł tylko szybko zbliżających się templariuszy. Ogarniał go coraz większy strach i złość, nie wiedział co ma robić.
Kątem oka zobaczył zbliżającą się w szaleńczej akcji Jene. Zlepione krwią włosy przeszkadzałay w ocenie sytuacji, ból ogłupiał. Samochód błyskawicznie pojawił się obok niego o mały włos nie przejeżdżając go. Zadziałał jak automat, prawie bez udziału woli. Zdrową ręką otworzył drzwi i kumulując resztki sił wskoczył do pojazdu lądując w poprzek siedzenia i uderzając głową w prowadzącą samochód. Rzucił coś do runnerki, sam nie wiedział co, rzeczywistość wydała się mu nagle bardzo odległa. Starał się jak najszybciej wciągnąć wystające nogi i zająć w miarę normalną pozycję. Gdy mu to się udało dotknął rany na ramieniu, bół go otrzeźwił.
- Dziękuję. - z trudem, prubując wykrzywić usta w uśmiech, przez zaciśnięte zęby, wyraził swoja wdzięczność. Ból zaczął narastać wraz z powrotem świadomości, Johnn skupił się na tym podtrzymywaniu świadomości.
Szasza
Bombardier
Bombardier
Posty: 639
Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
Numer GG: 10499479
Lokalizacja: Stalowa Wola

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Szasza »

Eddie

Plan wypalił. Ucieczka przebiegła przynajmniej dla niego bez żadnych utrudnień. Biegnąc myślał nad szyfrem. Prawa wcale nie była drogą bardziej pomyślną niż pozostałe i wciąz pozostawała kwestia "Glocs". Szukał klucza. Może następna litera alfabetu? Skrótkowiec? Ciekawe co za wiadomość chciał im przekazać Logan ustami kelnerki...
Nagle przyszło oświecenie. "Glona" to "Logan"! Po chwili z pozostałych liter Eddie ułożył słowo "sprawcą". Choć wcześniej po umyśle Eddie'go tłukł się pomysł rozwiązania szyfru, to prawdziwa burza dopiero się zaczęła.
"Co to ma znaczyć? Logan nas sypnął!? Śle nas na samobójczą misję!? Po co!?
Może kelnerka kłamała!? Z drugiej strony ja jestem mężczyzną, a ona jak większość kelnerek jest kształtna, więc efekt "halo" zabrania mi tak myśleć...
Co teraz!? Mam dalej tam iść i ryzykować zasadzkę, a może Templariusze nic nie wiedzieli i chcieli przez kelnerkę bezkrwawo pokrzyżować nam plany. A zresztą, skoro wiedziała, że Logan jest sprawcą, to czemu nie ostrzegła nas przed zasadzką templariuszy? Miała multum okazji...
"
Eddie stłumił lekko burzę szalejącą w jego głowie, by skupić się na biegu. Spojrzał na czarnoskórego towarzysza.
"Co z resztą? Pozostało mieć nadzieję, że żyją i wpadniemy na siebie."
Rozejrzał się za pościgiem. W przypadku jego braku zatrzymał się, opierając się o ścianę i łapiąc za ramię towarzysza, aby ten również się zatrzymał. Nakręcił tłumik na lufę Siga.
Zanim zdążył się odezwać, dotarło do niego ile miał szczęścia. Uciekł siedmiu uzbrojonym templariuszom, nawet nie draśnięty. Miał bombę, więc mógł kontynuuować misję. Ale czy powinien? Nie ma co, zapowiadał się naprawdę ciekawy dzień. Zaśmiał się szczerze i donośnie. Była to poniekąd reakcja stresowa.
Po chwili uspokoił się i przemówił do Henry'ego.
-Kelnerka powiedziała mi na odchodne, że Logan za tym wszystkim stoi. Nie wiem, co o tym myśleć i czy dziewczęciu wierzyć, ale powinniśmy być ostrożni. Myślę, że nie powinniśmy iść prostą drogą do fabryki. Najlepiej, żebyśmy poruszali się drogą między fabryką, a innym prawdopodobnym celem. Na miejscu trzeba będzie puścić zwiad. Jeśli będzie dużo straży - wiejemy. Jeśli będzie aż za cicho - wiejemy. Zastanawiam się, czy powinniśmy poruszać się dachami, gdzie można podenerwować snajpera i pomachać helikopterom, czy wewnątrz budynków, gdzie nawiążemy wiele nowych znajomości... swoją drogą możemy próbować szczęścia, wskakując przez okna łazienkowe po drabinkach pożarowych.- Mówił nieprzerwanym, szybkim słowotokiem. Wszystkie jego słowa były jednak wyraźne. Pogrzebał w kieszeniach i znalazł krótkofalówkę.
-Ale najpierw znajdźmy pozostałych.- Dodał już powoli i bez emocji.
Obrazek
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Alien »

Henry Thomas
Eddie biegł dalej. Henry zaczął powoli zwalniać gdyż nie był typem długodystanstowca. Oddech przychodził mu z trudnością , a pistolet boleśnie kłuł za pasem gdzie był włożony w czasie biegu.
- Eddie- chciał krzyknąć ale był tak zmęczony że głos ledwo wypłynął mu z ust.
Na szczęście Eddie po chwili się zatrzymał i złapał Henry'ego za ramię zatrzymując i jednocześnie chroniąc przed upadkiem. Co dziwne Eddie też roześmiał się głośno. Henry to doskonale rozumiał. Zanim dołączył do runnerów miał małą przygodę z templariuszami. A dokładnie dwoma templariuszami. Streściwszy by tą historię chodziło o małą szprzeczkę w barze. Skończyło się dwoma martwymi templariuszami i głośnym. Wręcz histerycznym śmiechem Henry'ego który patrzył się na resztki mózgu na barze.
Kelnerka powiedziała mi na odchodne, że Logan za tym wszystkim stoi. Nie wiem, co o tym myśleć i czy dziewczęciu wierzyć, ale powinniśmy być ostrożni. Myślę, że nie powinniśmy iść prostą drogą do fabryki. Najlepiej, żebyśmy poruszali się drogą między fabryką, a innym prawdopodobnym celem. Na miejscu trzeba będzie puścić zwiad. Jeśli będzie dużo straży - wiejemy. Jeśli będzie aż za cicho - wiejemy. Zastanawiam się, czy powinniśmy poruszać się dachami, gdzie można podenerwować snajpera i pomachać helikopterom, czy wewnątrz budynków, gdzie nawiążemy wiele nowych znajomości... swoją drogą możemy próbować szczęścia, wskakując przez okna łazienkowe po drabinkach pożarowych.- Przemówił Eddie nieprzerwanym potokiem słów. Ale co dziwne były to słowa dość wyraźne.
-Eddie moim zdaniem- położył dłoń na ramieniu runnera- Powinniśmy wejść do budynku. Wejśc od frontu jak na kulturalnych ludzi przystało.Ale nie z tym- wyjął zza pasa pistolet- Musimy iść do jakiegoś nielegalnego sklepu z bronią i kupić parę kałaszów i granatów- Przy ostatnim słowie oczy zaświeciły mu się. Bo jakby to łagodnie powiedzieć Henry kochał granaty.
W tym czasie Eddie pogrzebał w kieszeniach i znalazł krótkofalówkę.
-Ale najpierw znajdźmy pozostałych- powiedział runner.
- Jeśli jeszcze żyją Eddie, jeśli jeszcze żyją.
00088888000
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: Blue Spirit »

Johnn i Jen

Samochód wpadł między templariuszy, poszła przednia szyba wybita nie wiadomo czym. Jen poczuła ostre kawałki szkła na twarzy, pare zadrasnęło jej poliki, jeden wbił się boleśnie w dłoń. Nie zwolniła, stratowała templariuszy i nie czekając na ich reakcje otworzyła drzwi - dając szansę Johnnowi leżącemu na ziemi. Johnn wykorzystał ją, wtoczył się do samochodu tak szybko jak starczyło mu sił... Nagle poczuł uścisk w stopie i ujrzał najszybszego z templariuszy który zdołał złapać jego nogę i próbował mu ją wykręcić.
Johnn kopnął go w szczękę aż zagrzechotały łamane kości.
Samochód wystrzelił do przodu z piskiem opon. Templariusze znów otworzyli ogień. Auto nagle zaryło tylnym zderzakiem o ziemię.
Przestrzelili opony...
Ale jechać się dało. Jen ledwo panowała nad kierownicą, samochodem zarzucało jak cholera.
Johnn odwrócił głowę i ujrzał templariuszy biegnących za nimi i wciąż naparzających z broni. Ale byli poza zasięgiem kul. Uciekli.
Wtem w radiu odezwał się głos:

Komenda główna policji. Dwóch groźnych zbiegów ucieka skradzionym samochodem, Honda, srebrny. Prosimy zawiadamiać służby miejskie na widok takiego auta ale samemu nie interweniować gdyż grozi to naruszeniem...

Jen wyłączyła radio.
Co to za cholerne bagno?

Henry i Eddie
Jak się zdawało, ucieczka przebiegła zgodnie z planem. Nie wiadomo jednak do czego posuną się templariusze by ich schwytać, a Eddie domyślił się że mogą bardzo wiele. Zawiadomienie służb specjalnych to była bardzo pozytywna alternatywa...
Nagle Henry zauważył ruch koło siebie. Stało tam niewielkie tekturowe pudło. A na jego powierzchni... widniała dziurka. Dziurka po pocisku.
- SNAJPER!
Instynktownie rzucili się w bok. Nie było się za co schronić, pozostała ucieczka w stronę budynku... gdzie jest snajper!?
- Wyrzucić broń i położyć się na ziemi! - odwrócili się zaskoczeni. Jechały ku nim radiowozy na kogutach, dokładnie sześć radiowozów.
Henry czuł ból w płucach... Nie był dobry w długich biegach... a tu zamiast końca ucieczki zapowiadało się na jej początek!
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: <Jutro>::Lustrzany Książe::

Post autor: WinterWolf »

Jen

Olała szkło. Miała poważniejsze zmartwienia. Cholerny samochód. Trzeba zmienić środek transportu... Albo najlepiej znaleźć schronienie. W pamięci przerzucała obrazy wszelkich miejsc, które do tej pory uważała za bezpieczne.
- Jeśli chcesz byśmy dojechali do jakiegoś sensownego miejsca to mam prośbę. Sprawdź szybko czy w tym cholernym samochodzie nie ma czegoś czym można przewiązać moją łydkę. Z tyłu powinna być apteczka samochodowa. Uszkodzony mięsień potrafi paskudnie krwawić - rzuciła. Zerknęła przy okazji kątem oka zerknęła na Johnna.
- Jeśli kula tkwi w twoim ramieniu to jej nie ruszaj za żadne skarby, bo się wykrwawisz jak zarżnięty prosiak. Jeśli przeszła na wylot, to widzę, że przez tętnicę nie przeszła... Jeszcze żyjesz... Ale i twoje ramię trzeba będzie przewiązać czymś mocno - powiedziała.
Lawirowała tak by odjechać jak najdalej. Kierowała się czym prędzej w jakieś miejsce, z którego łatwo mogli dostać się w jakieś zakamarki. Gdzieś gdzie będzie można przeczekać, zmienić może samochód. Przydałby się lekarz...
- Znasz jakiegoś lekarza, który nie będzie zadawał pytań i który nie wkopie nas w templariuszy? - rzuciła. Załatanie Johnna będzie wymagało znacznie więcej wysiłku niż opatrzenie jej łydki. Z łydką ona poradzi sobie sama choć będzie musiała nieźle zaciskać zęby... Ale ramię gościa siedzącego koło niej to już nie jest zabawa.
Czekała ich ciężka walka o życie. Ale ona nie zamierzała poddać się templariuszom. Jeśli ją zabiją... Cóż, umierać nie chciała, ale jeśli już nie będzie innego wyjścia to tak im napsuje krwi, że długo będą się zbierać do kupy... Już miała jednego na sumieniu, nie wiedziała jakie szkody poczyniła w ich szeregach niemal przejeżdżając po nich skradzionym samochodem. Zastanawiała się kto ich wydał. Bo nie było mowy o tym, że templariusze po prostu przechodzili w pobliżu. Nie była pewna kto prócz jej grupy i Logana wiedział o akcji, ale ktoś musiał ich wkopać. Jak dorwie skur***** to mu nogi z d*** powyrywa, wybebeszy i każe mierzyć długość flaków krokami... Będzie sobie musiał radzić bez nóg...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Zablokowany