[MARVEL] Astounding X-Men

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

[MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Epyon »

MARVEL ENTERTAINMENT

Mama krzyczy. Jej krzyki są... smakowite. Wychylając się spod kołdry, dziecko widzi zakrwawioną dłoń. I szczerzące się zęby. Nagle otwierają się drzwi, w których staje tato.

***

"-Zdecydowałem się wybudować niebo... szkołę dla X-Men"

Te słowa brzmiały w waszych głowach jeszcze przez kilka dni od przyjazdu do X-Mansion. Człowiek, który je wypowiedział - Charles Xavier - zaintrygował was swoją osobowością. Drzemało w nim silne przekonanie, że mutanci i ludzie mogą żyć obok siebie. Jeszcze tego samego dnia wybraliście sobie nowe imiona. Tym razem nie odziedziczyliście ich po dawnym przodku. Opisywały tylko i wyłącznie was samych i wasze zdolności.

Od tego czasu minęły lata, a po tym wspaniałym człowieku zostały tylko ideały żyjące w was. Choroba serca zmusiła go do opuszczenia naszej planety, gdyż pomoc znalazł w imperium Shi'ar. Tymczasem na was spadło zadanie podtrzymanie działalności Szkoły dla Uzdolnionej Młodzieży, jako...

ASTOUNDING X-MEN
BY EPYON


"Mutacja: to klucz do naszej ewolucji. Pozwoliła nam rozwinąć się z organizmu jednokomórkowego do gatunku dominującego na planecie. Ten proces jest powolny i normalnie zajmuje tysiące lat. Lecz co kilkaset tysięcy lat ewolucja skacze do przodu."

Dziewczynka budzi się z krzykiem, wołając Veedę. Czarnoskóra pani doktor jest w pobliżu i przytula przerażoną dziewczynkę. Zapewnia ją, że to był tylko sen, a to co było, już nie wróci. Przez lustro weneckie obserwuje je milcząca postać.

"Wygląda jak człowiek, ale nic podobnego wcześniej nie istniało. (...) Czemu? Ponieważ ewolucja nie przebiega płynnie - wykonuje ogromne, katastrofalne w skutkach skoki. W okresowych wielkich pogromach stare formy życia nagle znikają z powierzchni ziemi i zostają zastąpione nowymi."

Uratowaliście świat kilka razy, ale ludzie uważają was wciąż za odmieńców. Od tak dawna walczyliście tylko o przetrwanie, że chyba zapomnieliście o swoim prawdziwym celu.

"-Nie wiem czym jestem. Miałem palce. Miałem twarz, którą mogłaś pocałować, mogłem przejść się ulicą i..."

Doktor Rao zaczyna swoje wystąpienie, pytając czym jest mutant? Są nazywani aniołami i diabłami, popełniają zbrodnie i są ich ofiarami. Ludzie boją się ich i nienawidzą nie bez powodu. Ale ona powie im, czym są mutanci.

"Na co TY masz nadzieję? (...) Ładna dziewczyna, banda dzieciaków i robota nauczyciela w miejscu które nie wybucha zbyt często?"

W budynku Chapman grupa terrorystów grożąc bronią bierze za zakładników uczestników wyprawianego tam balu. Do zakładników przemawia przywódca terrorystów - zielonoskóry mutant. Doktor Rao kontynuuje swą mowę. Mutanci są ludźmi, nie lepszymi i nie gorszymi od innych. Ludźmi z chorobą. Nie są kolejnym krokiem ewolucji ani oznaką końca ludzkości. Ich dodatkowy gen jest po prostu chorobą trawiącą łańcuch genetyczny. Chorobą, na którą odkryła lekarstwo.

"-Jestem człowiekiem."
"-Błąd. Jesteś mutantem."


PROLOG

Policjant wsiadł do radiowozu i otworzył pudełko z pączkami.
- Odłóż te gówno Palbrown, mamy wezwanie na przedmieścia. – powiedział drugi, siedzący za kierownicą, zapalając silnik. – Na miejscu czekają już dwa radiowozy i telewizja. Zapowiada się kawał gówna.
Palbrown od razu poznał ten dom. Nie pierwszy raz wezwano ich w sprawie kłótni, ale zazwyczaj kończyło się na uspokojeniu nietrzeźwych małżonków.
„- Ciekawe o co znowu poszło tej zdzirze.” – pomyślał, wchodząc do domu. Po drodze nikt nie ostrzegł go, co zastanie w środku. Jeden z policjantów wskazał mu drogę po schodach do pokoju córki Soamesów. Przedostatni stopień zaskrzypiał. Palbrown otworzył szerzej drzwi.
- O kurwa.

***

- Zazwyczaj mutacje ujawniają się w okresie dojrzewania. W przypadku Tildie Soames stało się jednak inaczej. Jej zdolność do manifestowania własnych koszmarów ujawniła się wcześniej, co kosztowało życie jej rodziców i jednego z policjantów. – wyjaśniła doktor Rao. - Po tych wydarzeniach, dziewczynka została oddana przez opiekunów i Departament Zdrowia pod opiekę laboratoriów Benetech. Przeprowadzono tam proces, który dowodzi, że postęp mutacji może być nieodwracalnie zahamowany, a odpowiadające za niego czynniki usunięte. To jak druga szansa.

***

Przed chwilą nad Instytutem zmaterializował się ogromny statek flagowy imperium Shi’ar. Cała szkoła wraz z otaczającymi go terenami została oświetlony jak w dzień.
- Dominik nalegał, żebym nie przegapiła widowiska. Gregory, gdzie dokładnie powinnam skierować te szpiegujące soczewki?
- Spróbuj w lewo. W stronę tego wielkiego statku obcych wiszącego nad lasem, Samanto. – odpowiedział mutant odrywając wzrok od książki.
- Prawdę mówiąc, w kinie widziałam lepsze. – mruknęła dziewczyna.
- Charles tego potrzebuje. – do grupy dołączył wspomniany wcześniej Shadow. – Tylko Lilandra jest w stanie mu pomóc.
- Miejmy jednak nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. – odpowiedział Librarian.

ROZDZIAŁ I
NADZIEJA


Trójka mutantów zebrała się w War Roomie. Na zewnątrz usłyszeli pomruk motocyklowego silnika, a już po chwili w korytarzu rozległy się kroki. Tęcza dołączyła do reszty i zajęła swoje miejsce. Przez chwilę cała czwórka siedziała w milczeniu. W końcu głos zabrał Dominik.
- Profesor powierzył mi dowództwo na czas jego nieobecności. Nie może zabraknąć X-Menów, dlatego nie pora na chowanie głowy w piasek. Musimy kontynuować to, co zaczął Charles…
- A ludzie dalej będą rzucać w nas butelkami tuż po uratowaniu ich tyłków? – odezwała się Amelia. – Mam już tego dosyć.
- Dlatego też zebraliśmy się tutaj, musimy ustalić plan działania. – odrzekł Gregory.
- Pora aby być miłym dla publiki, co? – Samanta wyraziła swoje niezadowolenie.
- Musimy zrobić więcej. Jesteśmy zespołem superbohaterów. Myślę, że to odpowiednia pora aby zacząć działać jak jeden z nich. Nie wystarczy być miłym dla ludzi. Musimy być dla nich zdumiewający. – odpowiedział Dominik.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Perzyn »

Gregory "Librarian" Harker

- Musimy zrobić więcej. Jesteśmy zespołem superbohaterów. Myślę, że to odpowiednia pora aby zacząć działać jak jeden z nich. Nie wystarczy być miłym dla ludzi. Musimy być dla nich zdumiewający.

Słowa Dominika przypomniały Gregor'emu dzień, gdy po raz pierwszy przybył do szkoły. Z obecnej w War Room'ie czwórki najpóźniej trafił pod skrzydła profesora Xaviera. Do dziś ze sporą dozą zażenowania wspominał jak kazali mu wymyślić jakieś imię kodowe i wcisnąć kombinezon. Wreszcie udało mu się jakoś zmienić to wszystko, tak by było najmniej krzykliwe, nietypowe i ściągające uwagę... A teraz mają być zdumiewający?
Szkoła Xaviera dla Utalentowanej Młodzieży; Dossier Uczniów
Gregory Harker:
Narodowość: Brytyjska.
Znani krewni: Jonathan Harker, Anna Harker [rodzice], Mina Harker.
Wyprostował się i spojrzał na Dominika. Spojrzał nieco z góry, bynajmniej nie dlatego, że taki miała zamiar a po prostu dlatego, że był wysoki. Zresztą był dość chudy by wydawać się jeszcze wyższy niż w rzeczywistości, ale rzadko można było się o tym przekonać, skoro tkwił pochylony nad książką. Tym razem nie miał przy sobie nic do czytania, co zwiastowało nieczęstą okazję, gdy podchodził do czegoś naprawdę poważnie. Mimo to nie rozstał się z arkuszem papieru, który miał cały czas w dłoni.
Charakter: Zamknięty w sobie, cechy introwertyka. Pragmatyczny.
Moc: Manipulacja papierem.
- Znaczy, jeszcze bardziej zdumiewający? - Kartka w jego ręce sama złożyła się w kształt papierowego żurawia. Tak przyzwyczaił się do tworzenia origami, że teraz robił je podświadomie. - Czyli niezwykłe moce oraz wykorzystywanie ich dla dobra innych nie są dość zdumiewające? Przez lata w ekipie dostał swoją porcję zdumienia. Na przykład do dziś zdumiewało go, że są organizacją non profit. Ale jakby mieli zacząć nosić kolorowe trykoty, majtki na spodniach i peleryny to by tego nie zniósł. I tak dość głupio czuł się w białym, długim płaszczu, który zawsze nosił. Przynajmniej zrobiony z papieru płaszcz miał znaczenie praktyczne.
Uwagi: Ma negatywne podejście do szeroko pojętego "superbohaterstwa", razi go blichtr i cała otoczka. Najprawdopodobniej wolałby działać anonimowo i w jak najściślejszej tajemnicy.

- Nie moglibyśmy po prostu wynająć kogoś od PR? - Zapytał ze zbolałą miną.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: WinterWolf »

Dominik "Shadow" Strider

Młody niezbyt wysoki mężczyzna od stóp do głów ubrany na czarno wyszedł w samą porę by usłyszeć słowa Samanty. Uśmiechnął się w cieniu swojej wysłużonej czarnej patrolówki, która zasłaniała ciemne gogle motocyklowe. Nie rozstawał się z nimi. Zaciemnione szkła chroniły jego wrażliwe oczy przed światłem. Tylko mutanci, z którymi przyszło mu żyć w Instytucie Xaviera wiedzieli, że pod goglami Dominik chowa jeszcze jeden drobny sekret... Jego oczy były całkowicie białe, pozbawione źrenic. W całkowitych ciemnościach niezastąpione, w dziennym świetle pewnie wyłby z bólu...
- Charles tego potrzebuje – rzucił Shadow, odpowiadając na słowa Samanty. – Tylko Lilandra jest w stanie mu pomóc.
- Miejmy jednak nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo – odezwał się Librarian.
Dominik skinął tylko głową. Zdjął na chwilę patrolówkę by wierzchem dłoni ubranej w skórzaną rękawiczkę przetrzeć czoło. Jego skóra była bardzo jasna, bez śladu pigmentu. Również włosy młodzieńca były białe. Wyjaśniało to jego niechęć do wystawiania się na światło słońca. Stąd też płaszcz, z którym się nie rozstawał. Czapka wróciła na swoje miejsce. Patrzył w milczeniu na statek obcych. Gdyby nie poważnie szwankujący organizm profesora zapewne wszystko byłoby teraz inaczej...

*Malutki chłopiec miał może z pięć lat. Jak najszybciej przebierał małymi nóżkami starając się nadążyć. Nie zwracał uwagi na to, że ludzie na ulicy oglądają się za nim. Wiedział, że wygląda inaczej…Białe niczym kartka papieru włosy i czerwone oczy oraz blada cera przykuwały wzrok. Nie miał czasu, by się zastanawiać nad tym. Silna dłoń, która trzymała jego małą rączkę nie pozwalała na ociąganie się. Spojrzał w górę. Surowa twarz starszej kobiety nie wyrażała żadnych uczuć. Bał się tej kobiety, ale wiedział, że płacz nie zda się już na nic. Już dzisiaj płakał… Płakał jak nigdy wcześniej… Ta kobieta zabrała go z pokoju, gdzie na łóżku leżała mama. Jedynym łóżku w małej klitce, w której mieszkała z synkiem. Mówiła, że tak będzie lepiej… Chłopiec już nie pamiętał czy mama płakała czy nie. Tak był zajęty płaczem i wyrywaniem się, że nie zwrócił na to uwagi… Teraz już był daleko… Mamy z nim nie było… Ujrzał przed sobą wielki ponury budynek z zakratowanymi oknami i ciężkim ogrodzeniem odcinającym posesję od świata zewnętrznego. Mocniej przycisnął do siebie starego misia z naderwanym uchem.*

Dominik otrząsnął się ze wspomnień o sierocińcu. Westchnął ciężko. 10 lat później, gdy ujawniła się jego mutacja przybył po niego sam profesor. Zabrał go do swojej Szkoły Xaviera dla Utalentowanej Młodzieży. Właściwie to Xavier przybył w najlepszym z możliwych momencie. Gdyby w czasie badań w jego szkole wykryto jego mutacje - a było to wręcz nieuniknione - pewnie miałby większe kłopoty niż mógł sobie to wyobrazić. W ciągu pięciu lat pod opieką profesora nie raz widział do czego zdolni są ludzie... Do jakich okrucieństw wobec odmieńców są się w stanie posunąć. Chłopak choć bardzo niepewny swojego losu wtedy i pełen obaw wziął swój plecak ze wszystkimi rzeczami jakie w nim miał... Nie było tego wiele. Ot dłuta do drewna, trochę dodatkowych ubrań, termos, dwie niedokończone figurki drewniane, termos, scyzoryk, który do tej pory świetnie mu służył, środki czystości, parę drobiazgów i jego największy skarb i jedyna pamiątka po matce: stary, pluszowy miś z oberwanym uchem. Dominik znów się uśmiechnął. Miś do tej pory w dzień "czuwał" na poduszce Shadowa.

Wiele wody w rzekach upłynęło. Dominik miał dużo czasu na nauczenie się kontrolowania swoich mocy. Cień, którym dzięki mutacji umiał dowolnie manipulować przestał się do niego kleić jak guma do żucia. Chłopak nie znikał już niespodziewanie, gdy wszedł w cień drzewa w czasie spaceru. Cienisty miecz nie rozpływał się w powietrzu, w chwili gdy Dominik osłaniał się nim przed czyimś ciosem. Nie wyrzucało go już też z cienia w najmniej odpowiednim momencie. Nauczył się wiele... I wciąż musiał się nauczyć jeszcze więcej...

W War Roomie rozmowa, którą toczył z pozostałymi ponownie wywołała uśmiech na jego skrytej w cieniu twarzy.
- Nikt z PR nie załatwi naszych spraw za nas. Chociaż sam chętnie siedziałbym z daleka od całego zamieszania i zajął się swoimi sprawami to jednak mamy pewne obowiązki. Charles zrobił dla nas tak dużo, że postaranie się o nieco lepszy wizerunek nie jest chyba jakimś straszliwie wielkim poświęceniem z naszej strony - powiedział.
- Być może uda nam się to osiągnąć, ale wpierw trzeba pomyśleć jak by tu nieco powiększyć nasze szeregi - powiedział z uśmiechem. W tej chwili w cieniu jego nasuniętej niemal na oczy czapki widać było tylko ten uśmiech.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Samanta »

Larissa (Samanta Brown)

Obrazek


*Imię i nazwisko: Samanta Brown
Pseudonimy: Larissa (wiek - 23)
Narodowość: Brytyjska
Miejsce narodzin: Londyn


Siedziała teraz na podłodze, oparta o zimna ścianę słuchając całej rozmowy. Jej głowa spoczywała teraz na kolanach podwiniętych pod brodę a długie brązowe włosy opadały na jej twarz zasłaniając duże czarne oczy. Po chwili popatrzyła się w stronę butelki wody stojącej na małym stoliku naprzeciw dziewczyny. Mrużąc delikatnie oczy butelka podniosła się powoli lecąc w stronę kobiety. Biorąc łyka z butelki kobieta przemówiła.

*Zdolności: ładuje przedmioty energią kinetyczną; tak naładowany przedmiot przy zderzeniu z innym przedmiotem (lub z przeciwnikiem)– wybucha. Oraz telekineza - potrafi poruszać przedmioty myślami.

-Zawsze możemy wyjść na ulice i porozdawać baloniki i kwiatki. Moze to zmieni ich nastawienie do nas? - Ironiczny uśmiech zawitał na jej twarzy. Wiedziała ze to nie ma sensu. Cokolwiek mieli by zrobić i tak nic by to nie pomogło. Kobieta po chwili wstała rozglądając się po pomieszczeniu.
-Jeśli chodzi o szukanie innych... nowych mutantów to zgadzam się. - Dodała patrząc się na Gregorego.
-Po za tym zgadzam się z wynajęciem kogoś z PR. - Nie była zbytnio zmotywowana do wkładania swoich rak do brudnej roboty.

*Pogodna, uśmiechnięta, otwarta na nowe znajomości, dbająca o to jak wygląda, melodramatyczna. Ludzie ja znają, mimo strasznych wydążeń w dzieciństwie jest ona wygadana. Charakter tej tajemniczej panny jest zmienny, w zależności od jej humorów i kaprysów moze być zadowolona lub wściekła. Jest to z zasady wesoła dziewczyna, lecz potrafi być bardzo, ale to bardzo ironiczna oraz złośliwa. Jeśli ktoś zalezie jej pod skórę, na zawsze będzie tego żałował. Potrafi być twarda i niezależna, lecz z drugiej strony jest mila, kochającą kobieta. Wygadana, niemniej jednak zazwyczaj o błahostkach mówi.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Mekow »

Tęcza

Obrazek
Amelia, Rinal. Osiemnastoletnia, dość wysoka dziewczyna o kolorowych włosach z dominującym pomarańczowym, oraz nie mniej kolorowych oczach. Jej niesamowite oczy... miała duże wyraźne tęczówki mieniące się wszystkimi kolorami niczym koło barw, niebieski przechodził w zielony, ten w żółty, a następnie pomarańczowy, ten przenikał w czerwony i dalej w fioletowy, by wrócić do niebieskiego.
Zwykle nosiła dość intrygujący strój, wesoły i kolorowy, ale dobrze dopasowany i podkreślający jej kobiecą figurę.
Odkąd trafiła do instytutu, niewiele zdradziła ze swojej przeszłości. Przybyła tu na prośbę (a może polecenie) Alice i sama nie wiedziała właściwie dlaczego. Czy miała zwerbować innych? A może szpiegować, zdobyć zaufanie albo zwyczajnie poznać. Jeśli tak to plan zasadniczo został wykonany, choć dość drogim kosztem - przez ten ostatni czas naprawdę niewiele miała okazji do imprezowania i musiała go poświęcać na najgorsze zajęcia jakie kiedykolwiek wymyślono: naukę i trening.
Nie mniej jednak udało się jej zorganizować kilka imprez. Pozostali X-meni poznali wówczas jej koleżanki, które wraz z nią organizowały różne zabawy. Na jednym z pierwszych przyjęć, słynącym potem z małego pożaru, przedstawiła też swojego chłopaka - Emila. Niesamowicie przystojnego, ale trochę lalusiowatego.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: WinterWolf »

Shadow

Uśmiech wciąż nie znikał z jego twarzy. Przy tych ludziach, tak różnych, a jednak tak podobnych pod wieloma względami czuł się dość swobodnie. W myślach zmitygował się, gdy zdał sobie sprawę z tego iż mimo tego całego zamieszania wokół ich mutacji wciąż myśli o nich wszystkich jak o zwykłych ludziach... O sobie też. To chyba dość dobry znak?
- Widzę, że koniecznie chcecie zwalić robotę na kogoś innego. Tylko w takim razie nie narzekajcie, gdy się okaże, że będziemy musieli się ubrać jak banda clownów - powiedział żartując przy tym. Ludzie od PR byli zdolni do naprawdę dziwnych rzeczy. Dominik nigdy wcześniej nie miał z nimi do czynienia, ale coś niecoś słyszał przecież.
- Któreś z was ma jakieś znajomości w tym względzie? Dobrze by było byście znaleźli kogoś, kto nie chwyci za widły ani pochopnie nie sprowadzi nam na łby nie wiadomo jakich kłopotów - powiedział.
- Poza tym musimy pomyśleć, jak też weźmiemy się za szukanie innych mutantów. Po kolei prosiłbym o propozycje. Na końcu ja powiem co o tym myślę i jak to widzę - powiedział, nie chcąc im niczego sugerować. Chciał usłyszeć ich pomysły, ich szczere wypowiedzi.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Perzyn »

Librarian

Westchnął ciężko. Nie lubił jak ktoś liczył na jego propozycje. W ogóle nie lubił jak ktoś na niego liczył. To sugerowało odpowiedzialność.

- Cóż, znajomych - "jakichkolwiek" - ma pewnie Amelia. A co do rekrutów, to... Może by poszukać na Genoshy? Bo bez telepaty raczej Cerebro nie obsłużymy.

Zadanie wykonane panie kapitanie, propozycja padła. Zrobiwszy swoje sięgnął po książkę, którą przyniósł ze sobą w kieszeni i zaczął czytać.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Samanta »

Larissa, Samanta Brown

Pomieszczenie w jakim się znajdowali wcale nie było najlepszym miejscem na spotkanie.
-Mam rozumieć ze mój pomysł z kwiatkami i balonikami się nie spodobał? - Uśmiech nie znikał jej z twarzy. Chętnie udała by się teraz do Danger Room. Właśnie tam czuła się najlepiej... nie musiała ukrywać kim jest, nie musiała kryć swoich mocy lub przejmować się tym ze coś zepsuje, lub wysadzi. Kochała również fakt ze to pomieszczenie może zmienić się w jakiekolwiek miejsce na ziemi... Mogla znaleźć się gdziekolwiek nie wychodząc za drzwi. Jednak teraz musiała siedzieć w War Roomie obgadywać niewiadomo jakie sprawy.

-Nie wydaje mi się ze powinniśmy zwalać to na czyjąś głowę. Juz długo pracowaliśmy z profesorem i na pewno był by zawiedziony żeby zobaczył nasze nastawienie do całej sytuacjii. - mówiła z grymasem na twarzy. Wcale nie chciało jej się nic robić ale zawdzięczała profesorowi X bardzo wiele i nie mogla go teraz zawieść. Nie miała ochoty teraz na to spotkanie... Chętnie poszła by teraz do Danger Roomu i poćwiczyła by sobie teraz z jednym z jej znajomych.
-Po za tym nawet jeśli mielibyśmy telepate to nie byl by to ktoś na tyle silny aby użyć Cerebro... Uważam ze profesor... i to TYLKO profesor powinien uzwac tego urządzenia... Dobrze wiecie co się stanie jak wpadnie w niepowołane ręce - dodała.
Ostatnio zmieniony sobota, 6 czerwca 2009, 21:48 przez Samanta, łącznie zmieniany 1 raz.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: WinterWolf »

Shadow [oto obiecany odp. piątkowy; jeśli do wieczora będą jakieś istotne odpowiedzi to pewnie też odpiszę]

Dominik pokiwał poważnie głową słysząc słowa Gregory'ego. Faktem było iż w chwili obecnej nie dysponowali żadnym telepatą. Była tylko ich czwórka. Chłopak westchnął ciężko. Miał zaledwie 20 lat i już spadła na jego głowę tak olbrzymia odpowiedzialność. Nie był pewien czy sobie poradzi. Wciąż jednak swoją niepewność chował tylko dla siebie. Jak to dobrze, że w tej chwili nikt nie czytał w jego myślach i nikt nie widział jego oczu...
- Owszem, pod tym względem bez telepaty ani rusz... Tam byłoby chyba najwygodniej szukać - mruknął. Spojrzał na Samantę, gdy ta wyraziła swoje wątpliwości.
- Mimo wszystko nawet jeśli nie do obsłużenia Cerebro telepata i tak się przyda. Problem w tym, że bez Cerebro będzie naprawdę bardzo trudno znaleźć mutantów korzystających ze swoich mocy. Doświadczenie już nie raz pokazało, że często najlepszym wyjściem jest właśnie odnalezienie jak najszybciej takiego delikwenta nim przypadkowo zrobi krzywdę sobie lub innym - powiedział.
- Chyba, że znajdziemy na Genoshy mutanta, który potrafi wykrywać mutanty - bąknął z nieco głupawym uśmiechem. Wydało mu się zabawne, że szukaliby takiego mutanta po to by nie korzystać z jednego z najdoskonalszych urządzeń jakie Dominik w życiu widział. Chociaż Samanta miała sporo racji... Cerebro w niewłaściwych rękach był bardzo niebezpieczny. Dominik spojrzał po twarzach zgromadzonych, szukając w nich jakiejś wskazówki co do rozwiązania tej trudnej kwestii.

Dominik zastanawiał się czy nie udałoby się korzystać z Cerebro w pewnym ograniczonym zakresie bez telepaty. Będzie musiał się temu przyjrzeć. W końcu Cerebro alarmowało o wykryciach nawet bez obecności profesora. Co prawda bez telepaty raczej nie uda się mutanta dokładnie namierzyć, ale zawsze jakieś przybliżone położenie uda się określić...

- Po spotkaniu pójdę sprawdzić w jakim zakresie ktoś taki jak my byłby w stanie posłużyć się Cerebro. Na ile on nam pozwoli - powiedział. Żałował, że wcześniej nie dopytał profesora co i jak. Miał nadzieję, że wystarczy jego wiedza...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Mekow »

Tęcza

Dziewczyna nie wszystko zrozumiała z ich rozmowy. Nie miała pojęcia jak działa Cerebro i jak mogliby je wykorzystać, pierwszy raz słyszała też słowo "Genosha". Nie mniej jednak nie dała się zbić z tropu.
- Pewnie. Mam bardzo dużo znajomych. - odpowiedziała na pytanie Librarian'a. Ona osobiście nie była nigdy zainteresowana osobami, które spędzały za dużo czasu z książkami. Oczywiście według jej mniemania "za dużo" oznaczało, więcej niż około minutę na dzień.
- Ale skoro mamy poszukać mutantów, to ja mówię, że na moich licznych imprezach poznałam tylko dwoje. - dodała.
Tęcza wysiliła pamięć i przypomniała sobie tamte imprezy. Czasami jedne balangi mieszały się jej z innymi, ale przypomniała sobie wspomniane osoby.
Ta wesoła, piegowata ruda dziewczyna, która jak plastelinę, ugniatała butelki i inne szkło zmieniając ich kształty. I ten gorący nastolatek z zielonymi włosami. Wielki fan biologi, który rozmawiał z kwiatami i innymi roślinami, a one od razu odżywały.
- Mogę ich odnaleźć jeśli chcecie, ale przekonać do zamieszkania w instytucie to zupełnie inna sprawa. Oni akurat nie są prześladowani, ani nic. Przynajmniej z tego co wiem.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Epyon »

- Proszę traktować to jako prezent.
- To jest... nieprawdopodobne. Gdybym miała to wszystko kilka tygodni temu... Stawiam jeden warunek. Nikomu nic się nie stanie. Cokolwiek czujesz do mutantów, nie będę przykładała ręki do morderstwa.
- Rozumiem pani obawy. W istocie nawet to szanuję. Nie wierzę, że nie wykorzysta pani tej okazji.

***

Waszą rozmowę przerwało czerwone światło i wysuwający się z sufitu ekran.
- ... w budynku Chapman odbywał się coroczny bal połączony ze zbiórką funduszy na utrzymanie architektury wiktoriańskiej. Jak donosi policja, do budynku wtargnęła grupa terrorystów... - przemawiała prezenterka.
- To szansa dla nas. - powiedział Shadow. - Zbiórka w kostiumach za pięć minut przy Blackbirdzie.

***

- Co widzicie?
- Odczyty skanera wskazują jakieś 35 osób na poddaszu. - odezwał się Librarian. - Sześć z nich jest cieplejszych od reszty.
- Bomby? - zapytała Samanta.
- To możliwe.
- Południowa część jest gorzej obstawiona - zauważyła Tęcza. - Możemy spróbować tamtędy wlecieć.
- Problemem są zakładnicy. Co jeśli zaczną robić z siebie bohaterów? - głos zabrał Dominik.
- Zakładnicy leżą na ziemi. Modlą się albo srają pod siebie. - odpowiedziała Amelia. Blackbird okrążył budynek i zatrzymał się przed południową ścianą budynku na wysokości okien poddasza. Właz otwarł się bez żadnego dźwięku, a Dominik ustawił autopilota i włączył sterowanie głosem.
- Przygotujcie się, za chwilę wyłączam maskowanie.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Perzyn »

Librarian

Siedział i gapił się w ekran. Podał głośno wyniki odczytów z termowizji. Starał się zapamiętać dokładnie rozstawienie ludzi w budynku, zwłaszcza tych cieplejszych, którzy jak podejrzewał byli terrorystami.

- Południowa część jest gorzej obstawiona - zauważyła Tęcza. - Możemy spróbować tamtędy wlecieć.
Gregory wstał. Długi, biały płaszcz sięgał mu niemal do kostek. Materiał był lekko połyskliwy, gładki i elastyczny. Niemal jak jedwab i tylko ktoś spostrzegawczy mógł z daleka dostrzec ciemniejsze linie, wskazujące miejsca gdzie poszczególne kartki się łączą. Zamiast okularów miał na oczach coś na kształt gogli narciarskich, zwykłe okulary zbyt łatwo było zgubić w tracie walki. Poza tymi dwoma szczegółami ciężko było mówić o jakimś bojowym kombinezonie. W końcu jeansy i zasłaniający dolną połowę twarzy golf nie stanowią części standardowego supebohaterskiego rynsztunku.
- Wejdę przez dach tuż po was, postaram się ich zajść od tyłu. - Dominik spojrzał na niego i skinął głową.
- Zaczekaj na dachu, ja rozejrzę się w środku i dam sygnał do wejścia.

Po tych słowach otworzył właz i trzymając w ręku walizkę z papierem wyskoczył z wciąż lecącego samolotu. Runął w dół niczym kamień, przynajmniej do chwili gdy płaszcz zamienił się w lotnię, na której poszybował prosto w kierunku dachu. Wylądował niemal bezgłośnie, pokonując wcześniej niemal całą długość dachu lecąc równolegle do niego. Gdy tylko się zatrzymał lotnia znów stała się płaszczem. Cicho i szybko przeniósł się na środek dachu czekając na zwiad Dominika.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: WinterWolf »

Shadow

Gdy Librarian znalazł się już na dachu Dominik starannie poprawił położenie gogli sprawdził czy ma włączony komunikator, upewnił się, że niewielka słuchawka w jego uchu działa jak należy.
- Nim tam zejdziemy wszyscy przeprowadzę krótki zwiad. Są pewne rzeczy, których skanery Blackbirda nie wykryją. Larissa i Tęcza, na razie zaczekajcie tutaj. Dam wam znać przez komunikator, kiedy ruszamy i przekażę wam co odkryłem. Wyruszymy wszyscy jednocześnie. Musimy mieć dobry plan. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to nie będziemy musieli rozdawać baloników i słodyczy - zażartował nawiązując do ich wcześniejszej rozmowy w War Roomie.
- Kontrolujcie odczyty skanerów. W razie czego, gdyby odczyty zapowiadały kłopoty, informujcie mnie na bieżąco. Nie czekajcie na moje odpowiedzi, będę starał się zachować maksymalną ciszę. Na szczęście ta słuchawka jest bardzo cicha... Pokażemy im co to znaczy zadzierać z X-menami. Liczę na was - powiedział z uśmiechem. Obie kobiety mogłyby przysiąc, że pod skrywającymi jego oczy ciemnymi goglami Dominik do nich mrugnął. Cóż, tego się chyba nigdy nie dowiedzą... Shadow pomyślał sobie przy okazji, że bardzo by im się teraz przydał telepata...
Chwycił linę, umocował ją na specjalnym haku przy włazie po czym trzymając się liny skoczył z Blackbirda. W czasie lotu w dół wtopił się w cień i przylgnął do ścian budynku. Jako cień mógł teraz wpełznąć do środka przez najdrobniejszą szczelinę. Zachował maksymalną ostrożność i ciszę. Chciał ocenić stan zakładników, uzbrojenie jakim dysponowali terroryści oraz to jak się zachowywali. Może mieli jakieś słabe punkty? Chciał też zorientować się co z bombami. Trzymał się cały czas cieni, ciesząc się, że Matka Natura obdarzyła go takimi zdolnościami...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Mekow »

Tęcza

Zwłoka jaką Tęcza się wykazała po przylocie na miejsce sprawiła, że tym razem to nie ona szła na zwiad. Była z tego zadowolona, gdyż ile razy można iść na pierwszą linię i ryzykować bez poważniejszego powodu. Tym razem miała obserwować wszystko z bezpiecznego miejsca.
Blackbird i jego skanery... Tęcza widziała by to wszystko bez tych wymyślnych urządzeń. Patrząc gołym okiem zawsze czuła się najlepiej. Nie wiedziała jak inni postrzegają świat, ale zdawała sobie sprawę ze swojej niewątpliwej przewagi w tej kwestii. Nie mniej jednak było tu bezpieczniej, a skoro pozostali woleli, aby tu została nie było powodów do niezadowolenia.
Gdy Shadow puścił do nich oczko, odwzajemniła się miłym uśmiechem. Oczywiście posiadanie chłopaka nie przekreślało uprzejmości wobec innych, czy nawet flirtowania.
- Powodzenia. - rzekła, nadal z uśmiechem na twarzy.

Potem Tęcza odwróciła się do ekranów samolotu, aby na bieżąco monitorować sytuację.
- Miło jest posiedzieć czasem na tyłach, w bezpiecznym samolociku. - zagadała do Larissy, gdy zostały już same.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [MARVEL] Astounding X-Men

Post autor: Samanta »

Larissa

-W końcu! - Powiedziała entuzjastycznie gdy alarm przerwał im rozmowę. Larissa była żywiołową kobieta i nie lubiła siedzieć na tyłku i nic nie robić. Gdy dotarli już na miejsce kobieta rozejrzała się dokładnie wyglądając przez okno. Jej strój który miała teraz na sobie podkreslal jej kobiece kształty. Dopasowane, skórzane spodnie, do kolan zakryte przez wysokie kozaki oraz top podkreślały jej kobiece wdzięki, ukazując jej mięśnie brzucha. Fioletowe barwy podkreślały ton jej cery. Nie lubiła nosić swojego "kostiumu" nie wiedziała takiej potrzeby ale czego się nie zrobi dla drużyny.

Obrazek


-Zawsze można "wysadzić" sobie wejście jeśli najdzie taka potrzeba. -
Uśmiechnęła się słysząc jak jej znajomi planują z której strony budynku maja zamiar się pojawić. Larissa zastanawiała się i po chwili doszła do wniosku ze jeśli będzie trzeba przemieścić bomby będzie mogla użyć telekinezy... w tedy nikt nie będzie musiał się obawiać o stratę rak. Na pierwsza turę poszło dwóch mężczyzn... Oczywiscie.
-Larissa i Tęcza, na razie zaczekajcie tutaj. Dam wam znać przez komunikator, kiedy ruszamy i przekażę wam co odkryłem. - Słuchała uważnie mężczyzny.
-Tylko się pospiesz - dodała po czym mężczyzna zniknął z pokładu. Larissa usiadła na podłogę opierając się o zimna ścianę czekając na sygnał.

- Miło jest posiedzieć czasem na tyłach, w bezpiecznym samolociku - Usłyszała głos tęczy.
-Z deka nudno... Ja to się nie mogę doczekać aby rozwalić paru z tych terrorystów. Mam nadzieje ze chłopaki nie wezmą spraw tylko w swoje ręce i podziela się frajda. - Mowiac to wystawiła język w jej stronę.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Zablokowany