Gothic - Insygnia Bogów

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Blue Spirit »

Obrazek

Creceres Crow
Podczas skromnego posiłku, Creceres Crow jadł bardzo mało. Gdy skończył otarł usta i wyciągnął się na trawie, rozkoszując się po raz setny nowo odzyskaną wolnością.
- Hej, wy - rzucił nagle przez ramię w stronę najemników którzy rozmawiali obecnie z resztą - Macie może lutnię? albo lepiej gitarę?
Okazało się że nie słyszeli nawet o takich instrumentach. Crece westchnął i przewrócił się na bok z głową opartą o zgięty łokieć.
- A flet? - najemicy zaprzeczyli kręcąc głowami i patrząc na niego z nieukrywaną; lub źle ukrytą- ciekawością
- Piszczałkę? cymbałek, kurwa, też nie macie, co?
Przeczenie. Crece przypomniał sobie o mieczu który leżał obok niego, w trawie. Sięgnął po niego, szybkim, umykającym w oczach ruchu ręki, i uniósł go.
- Spokojnie - rzekł unosząc lekko brwi. Najemnicy powinni być nieco zdziwieni i zaskoczeni szybkością wykonanej czynności. - Nie będę tu nikogo zabijać.
Przejechał palcem po tępem i szczerbistym ostrzu, chwycił niewygodną rękojeść, pogładził wierzchem dłoni brzydki jelec imitujący coś w rodzaju kuli z wybitym wizerunkiem Gomeza.
I nagle coś w nim klikło.
- Hej - zwrócił się do najemników
- Tak? - Zapytał jeden z nich.
- Czy to prawda że Gomez zasypuje kolonie sprzętem pochodzących z kuźni Starego Obozu?
- Gomez zasypuje... Hmm... To prawda część sprzętu pochodzi od Gomeza, ale trafia tam trochę w inny sposób... Jeżeli wiesz o co mi chodzi...
- Domyślam się - Asasyn nie spuszczał wzroku z najemnika - Ale nie powiem na głos swej myśli, gdyż jest ona zbędna. Czy inne obozy tolerują grawerunki Gomeza na głowniach? - wskazał na głowicę swojego miecza - No i czy miecze takie warte będą w innych miejscach więcej niż w innych?
- Każde dobre ostrze jest warte tyle samo. Bez względu na to gdzie się znajduje. Tu liczy się przeżycie, nie jakieś upodobania polityczne
- To jasne - pokiwał głową Crece - Wiem jednak że mag dałby zapewne więcej pieniędzy za zwój niż pierwsza lepsza karawana ze śmieciami... Powiem wprost: gdzie można tu najlepiej sprzedać i kupić towar?
- Hmm... W chatce drwali niedaleko starego obozu spotkasz człowieka imieniem Cavalorn. Posiada on spory zasób towarów niezbędnych dla myśliwych po całkiem niezłych cenach. Co do reszty... - Zamyślił się - Najlepiej popytaj w starym obozie na targu. Mają tam całkiem niezły wybór. Gdy już zdobędziesz szacunek w obozach warto po rozglądać się po kupcach oferujących towary należące do danej frakcji.
- Dzięki za informacje - uśmiechnął się nieogoloną gębą Crece - A macie może harmonijkę? - wpadło mu na myśl - Coś mi przyszło do głowy...
Myśliwi spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Harmonijkę? Jasne trzymaj - Jeden z nich wyciągnął jedną z sakwy i rzucił w kierunku Crece'a.

Creceres schwycił rzuconą harmonijkę, przyłożył ją do ust i dmuchnął w nią. Z jej wnętrza wydobył się pojedyńczy, wysoki trel.

Opowiem wam historię o życiu poza kolonią,
O życiu wesołym, beztoskim i pełnym niespodzianek
Opowiem wam też o troskach bezlitosnych władców z koloni
szarej koloni
którą spowija mgła z bagien


Crece dmuchnął w harmonijkę ponownie, wydmuchał niedługą, wpadającą w ucho melodię, a po chwili zaintonował jeszcze dwie zwrotki.
Przyznawano mu, że chodź wybitnie nie nadawał się do śpiewu, jego głęboki, basowy głos brzmiał wspaniale gdy śpiewał ballady bądź śpiewane opowieści.
W końcu skończył. Oddał harmonijkę i wstał zarzuciwszy sobie na plecy znaleziony w kopalni plecak do którego włożył dwie pochodnie, znalezione krzesiwo oraz trzy skręty, wsadził też ryżówkę i spory kawał mięsa ścierwojada.
Wstał.
- Idę do Starego Obozu, tak jak postanowiłem. Kto chce, niech idzie ze mną - dokończył i ruszył ścieżką tam gdzie znajdować się powinien Stary Obóz...
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Draugunov
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 3 maja 2009, 18:01
Numer GG: 0
Skype: sztefen2
Lokalizacja: Sochaczew

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Draugunov »

Joseph

Joseph nie odzywał się podczas posiłku, zamiast tego uważnie słuchał, jednocześnie decydując do którego obozu dołączyć. Od tej decyzji może wiele zależeć. Pod koniec posiłku był już całkowicie zdecydowany.
Gdy myśliwi sprzątali obozowisko, zakręcił się w najbliższej okolicy za czymś co mogłoby mu się przydać. Znalazł średniej wielkości torbę podróżną, drewnianą pałkę, coś co jego zdaniem wyglądało na krzesiwo oraz starą pochodnię. Wracając do reszty obozowiczów, spakował wszystko do torby (tj. sztylet, zardzewiały miecz, drewniana pałka, krzesiwo, pochodnię). Gdy wrócił wszyscy zbierali się do drogi.
- Uważajcie na siebie przyjaciele. Nie wszyscy w koloni mogą być do was przyjaźnie nastawieni. Bądźcie czujni. My wracamy teraz do swojego obozu. Jeżeli ktoś jest zainteresowany może pójść z nami - zawsze chętnie przyjmiemy nowych.
- O ile Lares uzna was za godnych zaufania - Dodał drugi myśliwy - Jeżeli zmierzacie do Starego Obozu podążajcie wzdłuż ścieżki. Nie da się go przegapić.
- Idę z wami - zadeklarował Joe. - Gdzie dokładniej leży Nowy Obóz?
Sciass
Marynarz
Marynarz
Posty: 261
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:37
Numer GG: 7066798

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Sciass »

Seth

Mężczyzna przysłuchiwał się rozmową towarzyszy niedoli. Nowy obóz wydawał się nęcący.... owszem, lecz plany jakie snuli były nieco szalone. Seth wolałby sobie wyrobic u, jak mu się wydało, najbardziej trzeźwo myślących ludziach z nowego obozu. Ton Diega wydał mu się sensowniejszy niż tych dwóch tutaj.

Gdy łysy podniósł się Seth stwierdził że jednak zaryzykuje nowy kontakt. Pobiegł za odchodzącym łysolem. Nie pożegnał się nawet słowem z resztą.

- Czekaj, pójdę z tobą.... - Dogonił łysego.
- Jak cię zwą, łysy człowieku? Ja sam nazywam się Seth, po prostu Seth.
Obrazek
Sciass
Marynarz
Marynarz
Posty: 261
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:37
Numer GG: 7066798

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Sciass »

Seth i Krakus

...
Gdy łysy podniósł się Seth stwierdził że jednak zaryzykuje nowy kontakt. Pobiegł za odchodzącym łysolem. Nie pożegnał się nawet słowem z resztą.

- Czekaj, pójdę z tobą.... - Dogonił łysego.
- Jak cię zwą, łysy człowieku? Ja sam nazywam się Seth, po prostu Seth.

- A ja - Crece nie przerwał chodu, nie odwrócił się, nie zwolnił - A zatem idziesz ze mną? Nazywam się Creceres Crow, mów mi Crece albo Crow.

- A może być Krakus? - Z uroczym uśmiechem rzucił chudzielec. Uśmiechnął się pierwszy raz odkąd znalazł się w tym parszywym miejscu.

Crece nie zareagował. Po chwili rzucił jednynie:
- Za co tu trafiłeś?

Seth spochmurniał. Ich oczom powoli ukazywal się wielki owal Starego Obozu. Byli jeszcze spory kawałek od niego.
- Zaaa..... niewinność... - Zaśmiał się.

- Wygląda gorzej niż kiedy byłem tu ostatnim razem... - Assassyn zatrzymał się na chwilę, obrzucił obóz zmęczonym spojrzeniem - Niewinność, prawisz...? No cóż, tego zdecydowanie nie można powiedzieć o mnie...

- Pozwolę sobie nie dokończyc za co dokładnie tu trafiłem, to nic wielkiego... po prostu sprawa prywatna... - Seth ponownie obejrzał assassyna od stóp do głów - Jeśli mam być szczery to na takiego wyglądasz co trafia tu z całkiem konkretnego powodu... - Chudy ponownie obejrzał się na rosnący na ich oczach obóz. Niedaleko, na rzecznej wysepce, baraszkowały dwa ścierwojady....

- Trafiłem tu z bardzo konkretnego powodu, Seth'cie. - rzekł. Po chwili dostrzegł dwa ścierwojady - Zostaw je, cholera, niedobrze mi się robi jak słyszę ich pianie...
Wyglądało jednak na to że do walki nie dojdzie. Bo oto ujrzeli dwóch strażników biegnących od strony niewielkiego mostu, prosto na jebane potworki

- Nie musisz mnie od czegokolwiek powstrzymywać, unikam walki gdy jest ona zbyteczna... Chodź, spróbujemy wbić się do tegoż obozu.... - Przechodzili właśnie przez most. Strażnicy wrócili do mostu. Nic nie powiedzieli, patrzyli na przybyszów spode łba.

Crece odwzajemniał spojrzenia strażników, patrząc na nich z byka najmocniej jak umiał. Niech spróbują go zatrzymać!
Ruszyli niedużą ścieżką w stronę ogromnego, zbudowanego z bali i innych bliżej niezyidyntyfikowanych materiałów muru, palisady raczej. Przy głównej bramie stało kolejnych dwóch strażników. Assassyn podejrzewał że z tymi nie pójdzie już tak łatwo...
Obrazek
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Sirion »

Creceres Crow i Seth

Dwójka skazańców zbliżyła się powoli w stronę bramy. Strażnicy obserwowali ich surowym wzrokiem. Gdy byli już u wrót jeden z nich spytał stanowczo:
- A wy tu czego?
- Ten... nooo...., chcemy dostać się do środka!
- Chcę się rozejrzeć - uniósł dłoń assasyn - Zamknij się, Sethcie i pilnuj mi tyłów.
- Idź ty... Niech bedzie... - Burknął w odpowiedzi chudzielec.
Strażnik z lekkim rozbawieniem patrzył jak jeden z przybyszów cofa się posłusznie na komendę drugiego.
- Nieźle go sobie wytrenowałeś - Roześmiał się - Ale wracając do sprawy. Czego dokładnie tu szukasz?
- Szczęścia! - Bąknął zza pleców Krakusa chudzielec .
- Nie trenowałem go - Assasyn zignorował Seth'a. Jego twarz była wykuta ze stali - To jest mój towarzysz. Szukam sprzętu i jedzenia. I odpoczynku. A potem może rozglądnę się za pracą.
- Każdy tak mówi... Skąd mam aby wiedzieć że nie jesteście szpiegami?
- Czyimi szpiegami? Dopiero co trafiliśmy do tej... pod tą... barierę - Przez chwilę szukał słów - Jak się zapewne domyślam, rządzi tu niejaki Gomez...
Seth milczał. rozglądał się na około obozu. Dojrzał kilku zabiedzonych drabów siedzących przy garnku czegoś obrzydliwego. Gdy spostrzegli że jakiś obdartus się na nich gapi, roześmieli się i jeden z nich pokazał w jego kierunku środkowy palec.
Nagle odezwał się drugi milczą strażnik.
- Daj spokój. Myślisz że Lares przysłał by tu takich obdartusów? No przestań...
Pierwszy z nich zamyślił się.
- Hmm... Masz rację. Możecie przejść. Tylko nie zróbcie tu niczego głupiego. Mamy tu pewne zasady... - Zatrzymał na chwilę Setha - To się szczególnie tyczy ciebie młody...
- Ja tylko młodo wyglądam... - Przymrużając oczy i uśmiechając się odpowiedział Seth gdy cioty spod bramy ich przepuszczali.
Crece zmierzył strażnika piorunującym spojrzeniem i przekroczył bramę rozglądając się naokoło. Prócz kopaczy nie dostrzegł niczego oprócz fanklubu gladiatora. Ruszył ku niemu, przedtem jednak zamierzał odnaleźć coś do jedzenia.
- Pozwolisz że się odłączę? - Seth zaczął rozglądać się za Diegiem.
- Jasne - Crow machnął ręką - Jakby co, napierdalam się z Maximusem
Assasyn ruszył w kierunku areny. Nie była ona zbytnio okazała. Nie mogła równać się z arenami w większych miastach. Jednak tutaj w koloni znakomicie spełniała swoją rolę.
W chwili obecnej było tu względnie pusto. Ot kilku przechodniów i grupka gladiatorów szlifująca swoje umiejętności w walce. Jeden człowiek jednak wyróżniał się z tłumu. Był łysawy, ubrany w lekką czerwoną zbroję i widać było, że tu, w tym obozie, jest całkiem niezłą szychą. Crece zbliżył się nieco do niego.
Człowiek obrzucił go ciekawym spojrzeniem.
- Witaj. Nazywam się Scatty, jestem zarządcą areny. Chcesz obstawić walkę? - Ocenił budowę i umiejętności mężczyzny - A może szukasz nieco adrenaliny?
Tymczasem Seth włóczył się po obozie szukając chatki Diega. Chata, którą wskazali mu strażnicy aktualnie była pusta, więc postanowił nieco rozejrzeć się mając nadzieje przy okazji znaleźć wąsacza.
Gdy mijał którąś już z kolei chatę usłyszał za sobą dziwnie entuzjastyczny głos.
- Witaj! Jesteś tu nowy?
Odwrócił się i zobaczył nieco dziwnego, nadpobudliwego wręcz człowieka z włosami spiętymi za plecami.
- Pytałem czy jesteś tu nowy? Nie jesteś chyba zbyt rozmowny. Nic nie szkodzi. Ja nazywam się Wrzód. Jak tu trafiłeś?
Z dedykacją od MG :P

Joseph i Sa'ar

Gdy Seth i Crow ruszyli w swoją stronę, Joseph i Sa'ar wraz z myśliwymi wyruszyli w kierunku Nowego Obozu. Myśliwi rozmawiali ze sobą cały czas ignorując podążających za nimi skazańców, którzy przysłuchiwali się tylko ich rozmowom.
- Myślisz, że ci magowie uwolnią nas stąd?
- Mam taką nadzieję... Przecież krety haruję w dzień i w nocy wydobywając tą jebaną rudę...
Ilden zamyślił się.
- A jak to nie poskutkuje? Jak magowie się mylą? Jak to nic nie da?
- Nie przejmujmy się tym. Nie rozumiem zbytnio tego ich planu o wysadzeniu bariery, jednak wyglądają na ludzi, którzy wiedzą co robią. A z resztą... Ja wolę siedzieć tu w tej barierze, mając namiastkę wolności niż gnić do końca życia w jakimś królewskim więzieniu... Tutaj przynajmniej można rozprostować nieco kości.
Myśliwy uśmiechnął się.
- Chyba masz racje... Życie tutaj nie jest takie złe. Można postrzelać... Popolować... I... Wzbogacić się nieco kosztem tych ze Starego Obozu.
- Tu się zgodzę - Twarz Argosa rozpromienił uśmiech - Swoją drogą ciekawe, kiedy wyślą kolejną karawanę w kierunku kopalni. Brakuje mi trochę tego wina z zewnątrz, a ryżówka trochę mi się już znudziła...
- Musimy być cierpliwi. Jeżeli coś wyślą to Lares na pewno się o tym dowie a potem wszystko pójdzie już bardzo szybko.
Dwójka myśliwych zaśmiała się w głos.
- Jesteśmy już niedaleko - Powiedział Argos w stronę Josepha i Sa'ara - Niedługo dotrzemy do bramy. Powinniście się nieco dowiedzieć na temat obozu zanim tam dotrzemy. Działają tam 4 współpracujące ze sobą organizacje: krety, szkodniki, najemnicy i magowie wody. Krety zajmują się wydobywaniem rudy z naszej wolnej kopalni. Tak naprawdę znaczą najmniej w całej hierarchii, ale jest zdecydowanie najwięcej. Nieco mniej liczną grupę stanowią szkodniki, tacy jak my, dowodzi nami Lares i zajmujemy się głównie myślistwem i łupieniem mniej ostrożnych więźniów.
- Skoro jesteśmy przy szkodnikach - Wtrącił Ilden - Warto popytać o Wilka. To on ma dostęp do całej naszej zbrojowni. Można u niego dostać sporo niezłego sprzętu i całkiem dobry pancerz. Sam noszę taki i muszę powiedzieć, że jak na razie mnie nie zawiódł.
- Wracając do podziału w obozie. Kolejną grupą są najemnicy. Podlegają oni pod rozkazy Lee i służą głównie jako ochrona magów wody. To naprawdę twardzi wojownicy i radzę nie zaczynajcie z nimi... Nie pożyjecie raczej zbyt długo jeśli im podpadniecie... No i magowie wody... Tak naprawdę to oni rządzą w obozie. Jest ich niewielu lecz są nam potrzebni więc tak naprawdę mamy tu do czynienia ze swoistą wymianą - oni oferują nam szansę odzyskania wolności, my natomiast zapewniamy im wszystkie potrzebne środki.
- Sam obóz rządzi się swoimi prawami. Nie możesz dać sobą pomiatać, ale z drugiej strony musisz wiedzieć, kiedy ustąpić. Warto popytać nieco o najniebezpieczniejszych i najbardziej wpływowych ludzi. Ale przede wszystkim - zacznijcie od spotkania z Laresem. On wam wszystko objaśni. To chyba tyle.
- Już widać pierwszą bramę.
Gdy dotarli do bramy myśliwi obrócili się w ich kierunku.
- To chyba tyle przyjaciele. Jesteście zdani teraz na siebie.
- My na razie udajemy się w stronę karczmy a potem znowu ruszamy na polowanie. Nie zapomnijcie odwiedzić Laresa. Więc żegnajcie i powodzenia!
Podali ręce nowym skazańcom i ruszyli w swoją stronę. Joseph i Sa'ar powoli przekroczyli zewnętrzną bramę Nowego Obozu. Ich oczom ukazały się małe jezioro i ścieżka wiodąca w górę wzgórza. Po obu stronach znajdowały się pola ryżowe i wielu zbieraczy harujących bez utraty tchu. Dwójka więźniów ruszyła w wzdłuż ścieżki.

Chaos Theory - nie było Cię tak długo że część graczy domagała się pominięcia Cię, uznałem więc, że Sa'ar udał się wraz z myśliwymi. Jeżeli kontynuujesz grę daj jakiś znak życia ;)
Zachęcam wszystkich do nawiązywania dialogów między sobą jak i ze mną (czyli MG) - w przypadku kluczowych postaci (np Diego, Lares, Gomez, postaci zlecających zadania itd) moje gg jest w profilu. Pozdrawiam! :smile:
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Chaos Theory
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: wtorek, 5 sierpnia 2008, 14:12
Numer GG: 6792464
Lokalizacja: Zion

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Chaos Theory »

Sa'ar

Sa'ar podczas posiłku jak i podczas wędrówki wydawał się nieobecny. Niekiedy tylko przysłuchując się rozmowie myśliwych wracał do świata żywych, po czym znów zatapiał się w sferze myśli i marzeń. Ostatecznie oprzytomniał dopiero gdy po uściśnięciu dłoni przewodnikom razem z Josephem przestąpił próg bramy Nowego obozu.
Wiedział, że wypadało się chociaż przedstawić kompanowi, lecz nie chciał wyrwać się jako pierwszy i miał nadzieje, że Joseph okaże się bardziej rozmówny od niego.

(tu prawdopodobnie będzie dialog)
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Blue Spirit »

Creceres Crow
- Witaj. Nazywam się Scatty, jestem zarządcą areny. Chcesz obstawić walkę? - Ocenił budowę i umiejętności mężczyzny - A może szukasz nieco adrenaliny?
- To zależy - uśmiechnął się zimno assassyn - Gdzie, z kim i za ile. Obstawiać nie mogę bo i nie mam za co. Nie mam również porządnego miecza, jak widać - to powiedziawszy wyjął swoje stare, zardzewiałe i co najważniejsze tępe jak cholera, ostrze. - Równie dobrze mógłbym bić się na szpadle. Ale owszem, chcę zarobić. Walczymy na śmierć i życie czy do powalenia?
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Draugunov
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 3 maja 2009, 18:01
Numer GG: 0
Skype: sztefen2
Lokalizacja: Sochaczew

Re: Gothic - Insygnia Bogów

Post autor: Draugunov »

Joseph

Nie odezwał się ani razu w czasie podróży. Wolał się nie wtrącać w sprawy myśliwych. A jego towarzysz nie wyglądał na zbyt rozmownego. Starał się za to wyłapać każde słowo jakie wypowiedzieli łowcy. To mogło mu bowiem powiedzieć co nieco o sytuacji w kolonii. Niestety do zbyt istotnych rzeczy nie można zaliczyć powątpiewań jednego z myśliwych w plan magów wody, wychwalania swojego obozu nad inne (dziwne wszyscy tak się zachowują, nie? Może zależy im na nowych bardziej niż to pokazują). Porządne informacje dostał wraz ze swoim towarzyszem przed bramą.
"Zawsze trzeba od czegoś zacząć, a ten młody nie wygląda na wygadanego." Uznał że to on musi zacząć rozmowę.
- Jestem Joseph...

Joseph i Sa'ar

- Jestem Joseph - mężczyzna podał rękę towarzyszowi. - Zanim tu trafiłem znajomi mówili na mnie Ghul - kącik jego ust wygiął się ironicznie. - A ty? Kim jesteś? - spytał patrząc młodzieńcowi w oczy.
Chłopak odetchnął z ulgą, że pierwsze lody zostały przełamane i nieco śmielej odpowiedział
- Ja nazywam się Sa'ar, nie mam żadnego pseudonimu, samo imię jakoś dotychczas wystarczyło. Jestem, a raczej miałem być pomocnikiem myśliwego w Khorinis, ale to już raczej nieaktualne. -powiedział spoglądając w niebo. - A więc, co teraz zrobimy? Nie mamy ani kasy, ani znajomości - jedyne co mamy to przeje**ne. Masz może jakiś pomysł który mógł by odmienić naszą sytuację? Bo mnie nic do głowy nie przychodzi.
- Proponuje udać się do tego całego Lesera, czy Lasera. To rzuci trochę światła na naszą przyszłość. - po tych słowach obaj ruszyli w dalszą drogę. Nie ukrywali podziwu, gdy zobaczyli wielką, wydrążoną w skale wyrwę. Udali się w jej kierunku. Tam, jak się spodziewali, było centrum Nowego Obozu i tam mieli nadzieję odnaleźć Laresa.
Zablokowany