[Magia i Miecz]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

[Magia i Miecz]

Post autor: Mekow »

Witam na sesji opartej o najwspnialszą z istniejących gier planszowych. "Magia i Miecz" - planszówka wszechczasów :D
O tym jak piszemy było wspomniane w temacie rekrutacji. Więc teraz pozostaje już tylko grać
;)




Wszystko zaczeło się w pewnej przydrożnej gospodzie. Na dworze padał solidny deszcz i to już trzeci dzień z rzędu. Nic więc dziwnego, że przemieszczający się traktem zatrzymywali się tutaj na nieco dłużej. Nie było powodu moknąć i marznąć na zewnątrz, jeśli komuś nigdzie się nie spieszyło.
Czynnik ten sprawił, że całkiem sporo osób tutaj zagościło. Grupa zbrojnych rycerzy, którzy nie chcieli ryzykować, aby ich sprzęt zaczął rdzewieć. Spory Troll, który sam przyrządzał sobie mięsną strawę, rozprzestrzeniając tym dość apetyczne zapachy. Czworo bogato ubranych elfów - najwidoczniej dwie pary małżeńskie, trudniące się kupiectwem. Dobrze zbudowany Satyr w towarzystwie młodej i dość wyzywająco ubranej dziewczyny, którzy szeptali między sobą i zawsze gdy ktoś przechodził obok przerywali rozmowę.

Jednym z gości był też kolorowo ubrany bard, który zabawiał pozostałych grą na lutni i spokojnym śpiewem. To właśnie od takiej pieśni wszystko się zaczęło! Jej dokładne słowa umknęły z pamięci zgromadzonych, ale zadały odpowiedni temat i pozostawiły co po ważniejsze informacje. "Legenda o Koronie Władzy" opowiadała o niezwykle potężnym magicznym przedmiocie, należącym niegdyś do prawdopodobnie najpotężniejszego czarownika jaki kiedykolwiek istniał. O tym, jak jej właściciel zapieczętował ją i wszystkie inne swoje skarby, w bezpiecznym miejscu... według tej pieśni miały one się znajdować gdzieś w "Krainie Muidem", znajdującej się poza kontynentem.
Jak to czasem bywa w takich (trwających trzy dni) chwilach, gdy kilka osób utknie w jednym miejscu rozpoczęła się zarzarta dyskusja. Oczywiście dostęp do piwa też jej dopomógł.



Larissa utknęła w swojej podróży - silny deszcz zmusił ją do zatrzymania się w tej gospodzie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pieśń barda dała jej okazję poruszyć temat Korony Władzy i wyprawy mającej na celu jej odnalezienie.
Kilka osób bardzo się tym zainteresowało - oczywiście nie wszyscy od razu, ale temat chwycił. Podczas ogólnej rozmowy jeden młody wojak (doświadczony w boju o czym świadczyła blizna na policzku i oku) często na nią zerkał, ale nie przeszkadzało jej to - tak przepięknie się uśmiechał, no i w końcu adorowanie jej było zrozumiałym zjawiskiem, wszak była młoda i piękna.
Oczywiście nie chcąc trzymać zbędnych tajemnic przed innymi zdradziła, że jest czarodziejką i zamierza popłynąć do krainy Muidem, aby uzyskać więcej informacji.


Adrien, w spokoju popijając zimne piwo, zerkał na pewną piękną kobietę, która siedziała naprzeciwko niego. Oczywiście udawał, że patrzy po prostu przed siebie, ale chwilami nie mógł się powstrzymać, aby przestać się do niej pięknie uśmiechać.
Wysłuchał pieśni i rozmyślał nad jej sensem, gdy rozpoczęto rozmowę na temat potencjalnej wyprawy, a zainicjowała ją właśnie owa dziewczyna.
Potem zdradziła, że jest czarodziejką, a to ostatecznie przegięło sprawę - postanowił, że idzie razem z nią!... znaczy się, z nimi.


Dang Dang miał szczęście upolować dość groźne zwierze - naprawdę dużego dzika. Szczęście polegało oczywiście na tym, ze miał co jeść i gdzie się schronić podczas tej okropnej, ciągnącej się ulewy.
Gdy przyrządzał sobie pieczeń (karczmarz oczywiście nie śmiał odmówić trollowi wolnego dostępu do paleniska) rozbrzmiała dyskusja o dalekiej wyprawie na niezbadane lądy. Z uwagi na to jakie zwierzęta i potwory muszą tam żyć, jego zgłoszenie się do udziału w wyprawie nie musiało długo czekać.


Soony początkowo trzymał się raczej z boku. Nie chciał być w centrum uwagi i obserwował zgromadzonych. Skąpo ubrana dziewczyna kombinowała coś z Satyrem, ale póki co wystarczyło mieć na nich oko. Z innych ciekawostek, wypatrzył dość młodego wojownika - młodego, ale doświadczonego o czym świadczyła blizna. Soony wszak też miał ich całkiem sporo i dobrze wiedział że jest to prawdziwa odznaka wojownika - kto toczył walki, ten nosi ich ślady.
Cała wyprawa brzmiała jak dobre wyzwanie i nie pozostawało nic więcej, jak tylko zgłosić się do udziału w niej.


Americo siedział sobie w karczmie nad małą miską zupy. Nie jadał dużo, jak to u niziołków bywa. Pieśń o ukrytych skarbach w odległej krainie brzmiała ciekawie, a do tego zgromadzeni rozgadali się na ten temat i zaczeli planować wyprawę tam. Snując domysły jakie mogą tam być skarby zaczął brać aktywny udział w dyskusji i szybko postanowił, że uda się tam z innymi. Początkowo nie chcieli niziołka, bo by tylko spowalniał marsz i w walce niewielki byłby z niego pożytek, ale oczywiście przekonał ich do siebie.




Jest wieczór. Pada silny deszcz. Gospoda ma skromną stajnię, ale każdy wynajął już sobie pokój.
Tradycyjnie w pierwszym poście opiszcie swoją postać. Postacie mogą też powiedzieć coś o sobie - na razie najwięcej zdradziła Larissa, aby zachęcić pozostałych do wspólnej wyprawy.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: Magia i Miecz

Post autor: Blue Spirit »

Americo Heaven
Niziołek ociekał wodą. Czuł ją w butach, dlatego z wielką wdzięcznością przyjął od karczmarza kufel parującego grzanego piwa, i siedział na ławie wesoło machając nogami.
Jego niemal skośne oczy uważnie obserwowały otoczenie, jego płaski nos smakował powietrze wyczuwając woń przygody...
Americo Heaven strzepnął wodę z długich, czarnych włosów tworzących prawdziwą burzę na jego głowie i rzekł głośno, w momencie gdy reszta dziwnej zbieraniny zastanawiała się nad wyprawą po jakąś koronę...
"Koronę? To oznacza jedno. Skarby"
Niziołek kalkulował jak błyskawica. Owa drużyna na pewno nie weźmie go ze sobą ze względu na jego bojowe zdolności, nie wkupi się również złotem albo obietnicą pomocy przy sprawach wymagających sprawnych rączek.
Musiał się więc zdać na jego największy atut. Na jego elokwencję.
- Nie mnie decydować czy zabierzecie mnie na tą wyprawę - wzruszył ramionami spoglądając po wszystkich swoimi skośnymi, orzechowymi oczyma - Mogę zapewnić was jadnakowoż że marszu nie opóźnię, ba, będę mógł być waszym tropicielem gdyż jak na niziołka przystało pomykam cicho niczym mysz a wzrok mam jak hmmm... sokół.
Nie chciał za bardzo łgać, zresztą nie zrobił tego. Faktycznie, coś z krwi złodzieja miał, jednak wolał nie musieć sprawdzać tego na własnej skórze.
- Poza tym - tu zrobił efektowną pauzę - Niech mnie piorun trzaś... - spojrzał nieco lękliwie za okno po którym spływały strugi deszczu i zastanawiał się czy nie krąży przypadkiem nad nimi burza -... niech mnie gęś kopnie, jeśli nie przyjdzie nam czasem wkupywać się w czyjeś łaski bądź przekraczać nielegalnie granice Dzikich Krain... Mogę zaoferować swoje usługi... w zamian, rzecz to jasna jak słońce, za drobnym wynagrodzeniem w postaci skarbów które odnajdziemy.
Skończył. Przyniosło to efekt, co nie zdziwiło go ani trochę. Kiedy już wszystko zostało powiedziane, wyciągnął się na krześle a swoje krótkie nogi wyposażone w wspaniałe, lśniące się od wody buty położył na stole. Prześmieszny był to widok, on jednak nie przejął się tym ani trochę. Szybko zawiązał sobie mokre włosy w kucyk i ziewnął potężnie prezentując swoje śnieżnobiałe uzębienie.
Zerknął na trolla z niemym zdziwieniem, choć był za zmęczony by dostrzec w nim coś bardzo dziwnego.
Następnie przeleciał wzrokiem po pozostałych. Wyglądali na bardzo zainteresowanych ową koroną. Wręcz palili się najwidoczniej by ją zdobyć.
Ziewnął znów.
"No - pomyślał sennie - może być fajnie"
Spojrzał na pięknie uśmiechającą się kobietę i prychnął pod nosem. Rozmowy nie podjął, zaczekał aż ktoś go zagadnie. Jeśliby to się nie stało, miał zamiar zapłacić za nocleg i iść spać. Ale jeśli mają iść teraz, nie ma nic przeciwko.
Wolałby wszelakoż, dograć szczegóły, ale to było dobre dla frajerów. Byleby zdobyć skarby...
I zwiedzić Dzikie Krainy!
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Alien »

Soony Jeman
Z uśmiechem spojrzał na żołnierza. Pomyślał o tym że sam żołnierz nie miusi być dobrym wojownikiem. Lepiej poszukać kogoś kto te blizny mu zrobił. Spojrzał na swój kufel piwa i sięgnął ku niemu szybko i stanowczo. W tym samym czasie drugą ręką zdjął przemoknięty kaptur i poluzował pas z kataną. Włosy miał przeraźliwe mokre, ale cóż na to poradzić? Napił się zdrowo napoju który w tych stronach nazywano piwem.
- Ja chętnie udam się po tą... koronę władzy. Nie jestem dobrym zwiadowcom, ale z mieczem radze sobie nie najgorzej. - powiedział dość głośno aby ułyszeli go wszycy.
Jak każdy mężczyzna w gospodzie uśmiechnął się lekko w kierunku kobiety. Miał nadzieję że zareklamował się dobrze. Może nie powiedział za dużo , ale tak miał w zwyczaju. Cenił milczenie bardziej niż bezsensowną gadaninę o niczym lub pogodzie. Napił się piwa i spojrzał na trolla. Lekko się skrzywił. Sam był mrocznym elfem i wyróżniał się w gospodzie , ale troll smażył kawałek mięsa.
- Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Jak mam do was mówić? Nie musicie mówić prawdziwego imienia. Chodzi tylko o ułatwienie rozmowy. Nazywam się Soony Jeman.
00088888000
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Blue Spirit »

Americo Heaven
Niziołek z nowym zainteresowaniem przyjrzał się człowiekowi z kataną, przedstawiającego się jako Sonny Jeman.
Nie uznał za celowe zdjąć nóg ze stołu, rzekł jedynie donośnym głosem, dość dziwnym jak na jego wzrost:
- Americo Heaven- uniósł rękę w powitalnym geście, poczem zwrócił się do kobiety z pięknym uśmiechem - Poda mi panna swoje imię? Ja pytam z zazdrożnej ciekawości... tego... pana - tu wskazał na trolla piekącego coś co wydawało mu się kawałkiem uda krowy - Lepiej mi nie pytać, choć wojownik zwalisty i wiele potworów wybił to nie jestem pewny czy nie smakują mu upieczone niziołki - tu ściszył głos - Ciekawy jestem również sądu jaki podejmiecie ostatecznie, czyli czy weźmiecie mnie ze sobą.

strzelam, ale chyba można dać dwa posty w kolejce...?
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Plomiennoluski »

Dang Dang

Siedział wygodnie oparty o kominek i podgryzał dziczy udziec. Jego blisko trzymetrowa postać pewnie złamał by ławę, albo przynajmniej zajął by całą. Jego szara skóra odbijała refleksy wesoło płonącego paleniska. W półmroku pomieszczenia nie było aż tak dobrze widać blizn po pazurach na jego ciele, zresztą większość z nich zasłaniały wilkołacze skóry stanowiące jego odzienie. Martwy potwór spoglądał smutno z czubka łysej głowy trola na zgromadzonych. Nie wsłuchiwał się za bardzo w opowieść o skarbach i tym podobnych, najbardziej podobała mu się ta partia o potworach. W tej okolicy polował już prawie na wszystko, nowe okolice to nowe potwory, nowe potwory to nowe przepisy i eksperymenty.

- Też się przejdę, potworki są moje, resztą zawsze się można podzielić.

Zupełnie nie wiedział co ta cała reszta widzi w tej czarodziejce, nie dość że karłowate to było, fakt, może nie tak bardzo jak niziołek, ale jednak. Zarówno jego kusza jak i maczuga był spragnione przygody. Popijał spokojnie napar z suszonego dwugłowca. Nadstawiał lekko swoich uszu żeby usłyszeć co też inni ciekawego powiedzą. I tak wiedział dobrze ze niezależnie od tego co mówią większością z nich będzie kierować chęć władzy lub zysku, albo władzy przez zyski. Wszyscy byli potworami w owczej skórze. Niektórzy się po prostu dobrze ukrywali, albo mieli na tyle rozsądku żeby nie podpaść pod kategorię potwór. Wzruszył lekko ramionami do swoich myśli. Potwór równa się kolacja, jego matematyka była prosta. Nasunął nieco głębiej wilkołaczy łeb na głowę i zmrużył oczy. Usłyszał słowa niziołka mimo przyciszonego głosu tamtego.

- Pewnie że smakują, mają bardzo delikatne mięso! Na twoje szczęście jem tylko potwory... czyli wszystko co się na mnie rzuci. - spuścił z powrotem głowę, może był wielki, ale to nie znaczyło że był głupi algo głuchy, był doskonałym myśliwym a słuch nie raz uratował mu życie.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: WinterWolf »

Adrien

Siedział w milczeniu przy stoliku, popijając zimne jeszcze piwo z kufla. Doprawdy niewiele było rzeczy, które byłyby go w stanie bardziej uradować niż kufel dobrego piwa. Ciemne włosy miał rozwichrzone. Jakiś czas temu musiał wyjść na zewnątrz więc przemókł do suchej nitki... Na szczęście udało mu się już wyschnąć. Jego bystre, brązowe oczy błyszczały młodzieńczą wesołością. Twarz miał gładką, bez śladów zarostu. Przez prawy policzek i łuk brwiowy przebiegała dość spora blizna. Widać było, że zagoiła się już dawno temu. O dziwo wcale nie szpeciła ona młodzieńca. Ciężki pancerz i miecz u pasa dobitnie świadczyły o jego profesji.

Gdy Adrien zdążył już uwierzyć, że tego dnia lepiej już być nie może, jego oczom ukazało się prawdziwie cudowne zjawisko. Według niego ta młoda kobieta była wprost przepiękna. Gdy w dodatku zaczęła mówić o przygodach Adrien był już pewien, że zgłosi się na ochotnika. Był wniebowzięty, gdy okazało się, że kobieta jest czarodziejką. Większe szczęście go w życiu spotkać już nie mogło... Uśmiechnął się do niej promiennie, z tą swoją młodzieńczą radością promieniującą z jego spojrzenia.

- Nazywam się Adrien. Z radością wezmę udział w takiej wyprawie. Od dawna już pragnąłem przeżyć coś ekscytującego - powiedział, starając się przy tym używać słownictwa wyższych lotów. Nie mieszał się w cudze rozmowy, ponieważ nie były one związane z jego osobą.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Blue Spirit »

Americo Heaven & Adrien


Niziołek, choć pieruńsko zmęczony po dniu, z klejącymi się oczami, postanowił stanowczo że nawiąże z kimś rozmowę, choćby po to by wkupić się w łaski drużyny. Padło na Adriena, gdyż był najbliżej.
- Dzień dobry - powiedział Americo. Po chwili zerknął za okno i dodał - To znaczy noc. I to nie dobra bo paskudna jak cholera.
Wojownik obrócił się ku niziołkowi i ze swym niemal chłopięcym uśmiechem odparł krótko:
- Masz rację. W taką pogodę to nawet psa bym na dwór nie wyrzucił. W takich chwilach najlepiej jest się zaszyć przy kominku z dobrym piwem i doborowym towarzystwem - powiedział wesoło.
- Zgadzam się z tobą, młodzieńcze, w stu a może i w dwustu procentach. Później będę miał do ciebie niewielką prośbę, gdyż masz jeszcze młode nogi... Nie to co ja, niestety. Lecz na razie odrzućmy przyszłość i porozmawiajmy o teraźniejszości. Widzę bowiem żeście hem hem - tutaj niziołek chrząknął, zmierzył Adriena od stóp do głów - wojownik. A ja wyglądam... no jak wyglądam, według ciebie, młodzieńcze?
Chłopak parsknął wesołym śmiechem. Trochę zmieszało go to młodzieńcze. Przywykł, że w grupie takich jak on wojaków nawet o wiele starsi od niego wołali go po imieniu. On odwzajemniał się tym samym. Młodzieńcze mówił do niego tylko jego mentor i przyjaciel, gdy Adrien jeszcze uczył się pod jego okiem... - Wybacz, lecz nie zwykłem sądzić ludzi i nieludzi po wyglądzie... Noooo, z pewnymi wyjątkami... - bąknął nagle nieco zamyślony. Uwadze niziołka nie uszło iż chłopak zerknął w stronę czarodziejki...
- Nie patrz się na... kobiece atrybuty. To nieładne i dziecinne - upomniał go niziołek, robiąc wesołą minę. Przy jego urodzie i uosobieniu wyglądał rozbrajająco. Przyszło mu na myśl że może stać się maskotką drużyny, wiadome mu było jednak że poważania nie zdobywa się lenistwem. Rzekł zatem:
- Niedawno skarciłem pewnego młodzieńca który spojrzał na kobietę i rzekł "ładna dupa" jak wiadomo winien rzec: "ładny odwłok homo sapiens sapiens" jednak najwyraźniej zapomniał o tym. Lecz nie o tym pragnę rozmawiać. Czy w razie czego mogę na ciebie liczyć? Nie zamierzam znieważać cię propozycją wynajęcia cię. Pytam czy można liczyć na twój miecz. Bo na mój rozum i owszem
- Nie patrzę na... - Adrien urwał nieco zdezorientowany. Odchrząknął. - Osoba, którą wtedy upomniałeś zachowała się niestosownie wobec kobiety - powiedział poważnie. Potem uśmiechnął się słysząc dalsze słowa Americo. - Jeśli przyjdzie nam razem podróżować to zawsze możesz liczyć na mój miecz - powiedział. - Tym bardziej, że nie wyglądasz mi na kogoś kto często sięga po broń - powiedział.
- Och tak, wolę sięgać po rozum. Jednak nie myśl sobie że podczas walki chowam się pod stoły! Nie, nie, nie, ja mam swe metody, lecz oczywiście nie dam sobie rady z jakimś smoczo-smoko-trollo-hydro stworem cokolwiek te słowa znaczą.
Poza tym wytłumacz mi na co może się patrzeć młody mężczyzna w efektownej kobiecie jeśli nie w dekolt? Tak czy siak: ten wielki Ding Ding bardzo mnie wystraszył. Go o pomoc nie poproszę, ty wyglądasz na bardziej godnego zaufania. A zatem czego pragniesz w zamian?

- Kobiecie nalezy patrzec w oczy - powiedział z pełnym choć mocno naiwnym przekonaniem młody wojownik. Mimo to niziołek był pewien, że dostrzegł na policzkach chłopaka lekkiego rumieńca. - Dang Dang - poprawił odruchowo. - Postawisz mi jeszcze jedno piwo i jesteśmy kwita aż do następnego zajazdu - powiedział chłopak z uśmiechem.
- Tak tak. - przerwał niziołek - To tak jakby powiedzieć że na świecie są ludzie i kobiety... bez sensu. Zresztą podobnie jak żeńscy przedstawiciele naszego gatunku mówią że wielkość się nie liczy tak my mówimy że hmm... że atrybuty nie muszą być swoich rozmiarów... No dobrze. Ale odnośnie piwa, to jest ono tu pieruńsko drogie - niziołek spojrzał do swojej sakiewki. - A niech to! - rzekł wesoło. - Karczmarz, daj jeszcze jedno piwo... a niech tam, dzban. Dobra, antał. Nie, dzban. Dzban. Tak kretynie, dzban! Nie kufel! Rozumiesz?
Karczmarz zrozumiał. Americo wyciągnął się na krześle.
- Skąd pochodzisz? - zapytał beztrosko
Chłopak milczeniem pominął słowa niziołka odnośnie kobiet. Americo miał wrażenie, że Adrien jest dość wrażliwy na punkcie przedstawicielek płci żeńskiej. - Piwo tutaj kosztuje niewiele więcej niż gdzie indziej, za to jest o wiele lepsze. - powiedział chłopak wykazując się pewnym obeznaniem. - Jest taka osada na zachód stąd. Mieszkają tam rzemieślnicy głównie, którzy wymieniają dzieła pracy własnych rąk na żywność i potrzebne im materiały. Jestem stamtąd - dokończył.
- Czyli z niedaleka przybywasz. A na piwie nie znam się niestety na równi z tobą, przyznaję to bez bicia. Ja pochodzę z bardzo daleka... a moja jedyna pasja to skarby. Mam kolekcję, skarbów w sakwie, wiesz? pokazać ci?
- Hmm, ja szczerze mówiąc nie interesuję się skarbami. A jeśli masz tam coś cennego to lepiej nie pokazywać tego wszem i wobec - powiedział nieco ciszej.
- ależ nie! - powiedział wesoło sięgając po sakwę i wyciągając niewielką harmonijkę.
- Wiesz co można z tym zrobić?
- instrument muzyczny - powiedział zdziwiony.
- Nie, nie, nie. Mylisz pojęcia To nie jest instrument muzyczny. To coś czym można zauroczyć. To narzędzie Bogów. To ambrozja w czystej, muzycznej postaci.


To powiedziawszy dmuchnął w harmonijkę z której wydobył się długi, melodyjny dźwięk. Niziołek zwracał uwagę. Siedział, mokry, mały, z zamkniętymi oczyma i grał. A grał pięknie. Wysoko i nisko. Zmieniając tonację. Dźwięk był niesamowity, świdrował uszy. Zauraczał.
Młody wojownik po prostu słuchał muzyki w milczeniu. Coś jednak było w słowach niziołka... Wojownik uśmiechnął się w pewnej chwili do własnych myśli...
Niziołek grał. Deszcz lał, strugi deszczu spływały po brudnych oknach, na suficie baraszkowały pająki, w kącie spał kot na sporej beczce a w kominku trzaskał wesoło ogień, ciepły i przyjemny...
I nagle Americo Heaven przyspieszył grę. A potem jeszcze. I jeszcze. Płomienie buchnęły w górę, niektórzy ludzie w karczmie zerknęli ciekawie przez ramię...
A Americo grał.
I grał...
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Samanta »

Larissa.

Obrazek


Kobieta nienawidziła deszczu. Wiele razy potrafiła zastanawiać się nad atrybutami oraz przekleństwami żywiołu wody. Za to ogień... Tak ogień to dopiero potężny a i jakże spektakularny żywioł... Larissa zdecydowanie wielbiła ogień. Gdy weszła do karczmy, smród rozlanego piwa oraz paru nieumytych, lokalnych alkoholików sprawiło ze skrzywiła się lekko pod nosem. Przez chwile, jedyne co słyszała to odgłosy jej obcasów uderzających o drewnianą podłogę. Zdejmując swój długi płaszcz czarodziejka powiesiła go na pobliskim wieszaku okazując swoją kobiecą sylwetkę. Byla wysoka, szczupła, o niezwykle zgrabnych nogach, wąskiej talii oraz kształtnymi, kobiecymi wdziękami. Ubrana w skórzane, dopasowane spodnie, buty sięgające aż do kolan oraz gorset ściśnięty w jej talii. Oświadczając ze chce się wybrać po tajemniczą koronę, jakże potężny artefakt uśmiech zawitał na jej twarzy widząc poparcie zgromadzonych. Sama nie miała zamiaru dzielić się tym rzadkim artefaktem, ale póki co ochroniarze się przydadzą. Jej uwagę przykuł pewien młodzieniec. Jego blizna na twarzy zaintrygowała kobiete... był przystojny, w jej typie. Wykrzywiając usta w lekki uśmiech popatrzyła w jego stronę. Po chwili usiadła przy kominku patrząc się w okno, w którym ujrzała swoje odbicie. Długie, ciemne, aksamitnie gładkie włosy na wpół zasłaniające twarz o pięknych ciemno zielonych oczach oraz pełnych, wyzywających ustach charakteryzowały Larisse. Po chwili z zamyśleń wyrwał ja karczmarz.
-Cos podać?
-Butelkę rumu... dobrego rumu. - Powiedziała tajemniczym głosem, który wypełnił pomieszczenie jak delikatna melodia. Po chwili wyjęła papiery pergaminu, którymi zakryła cały stolik. Studiowała je już wiele razy ale miała nadzieje ze tym razem znajdzie jakieś szczegóły, które mogla przeoczyć poprzednim razem... Muzyka grała a płomień świecy tańczył w jej rytmie oświetlając tajemnicze listy...
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Alien »

Soony Jeman
Soony wygodnie roziadł się na krześle. Wsłuchał ię w melodię jaką wygrywał niziołek. Melodia przypominała mu opowieści o smokach. W dzieciństwie słuchał wielu takich opowiadań. Kątem oka zerknął na kobietę która
poruszyła temat korony władzy, teraz studiowała jakiś pergamin. Jak miał nadzieję mapę. Podniósł kufel do ust. Ale już nic w nim nie było. Westchnął i rzucił w kierunku baru:
- Jeszcze jedno piwo!
Czekając na karczmarza grzebał w torbie w poszukiwaniu osełki. Jak mówił jego nauczyciel:
- MOżez walczyć w zardzewiałej zbroji, w pogiętym hełmie i połamanej tarczy. Ale jeśli chcez przeżyć to nigdy, powtarzam nigdy nie walcz tępym mieczem. Kiedy masz chwilkę siadasz na dupie i ostrzysz broń. Znalazł w końcu osełkę. Wyjął katanę z pochwy i uważnie oglądnał ostrze. Pod względem broni był cholernym pedantem. Na ostrzu nie było ani odrobiny brudu. Ani kropelki krwi. Spojrzał na dalej pusty kufel i głośno chrząknał w kierunku baru, nie zwracając uwagi na reakcję karczmarza zaczął powoli jeździć osełką po ostrzu. Co parę chwil przejeżdzał palcem aby sprawdzić ostrość. NAdal nie było idealne. Zdrowo zniecierpliwiony zaczął ostrzyć katanę ze zdwojoną siłą. JEdną ręką sięgnął ku kuflowi. Wreście - pomyślał. Łyknął zdrowo piwa, a następnie przejechał osłeką po ostrzu.
00088888000
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Mekow »

Larissa

Listy nie ujawniły żadnych dodatkowych informacji. Negocjacje o amulet i dyskusje na jego temat. Oprócz kwestii jego właściwości, tematy krążyły wokół niego i jego zastosowania. Obecnie jednak najistotniejszą informacją był podpis i adres zwrotny, z którego Salmar otrzymywał wiadomości:
. . Argalo Stoon
. . Maltaur, Aleja Południowa VII

Mistrz musiał jednak zebrać więcej informacji, nie działałby w oparciu o legendę, nawet wspieraną faktami. Niestety listy, ani żadne inne źródło, do którego Larissa miała dostęp, nic jednak nie zdradzały.

Czarodziejka nie była dowódcą skompletowanej drużyny, jednak posiadała najwięcej informacji na temat, ale adres tajemniczego czarodzieja, został zgodnie przez wszystkich przyjęty jako ich obecny cel.
Wiadomo jednak było, że jeśli Stoon nie chciał udostępnić amuletu jej mistrzowi, to nie będzie łatwo go przekonać aby im go oddał... Choć listy miały już wiele lat i w międzyczasie mogło się wiele wydarzyć.


Wszyscy

Kobieta, która przedstawiła się jako Larissa podzieliła się swoimi wiadomościami. Wszyscy już wiedzieli gdzie i po co obecnie zmierzają. Oczywiście wydawało się to obecnie jedynym właściwym krokiem - dodatkowe informacje i jeśli im się powiedzie, potrzebny amulet. Wszystko czekało na nich w mieście zwanym Maltaur, które znajdowało się niedalej jak kilkanaście dni drogi pieszo.



Dang Dang

Wycieczka zapowiadała się ciekawie, aczkolwiek czasem się zdarzało, że do większych miast nie chciano wpuszczać trolli. Ciekawe jak będzie tym razem.


Soony & Adrien *

Potencjalna walka z czarnoksiężnikiem może zapowiadać się ciekawie, ale i niebezpiecznie. Jednak dopiero gdy dotrą do celu, będą wiedzieli co tak naprawdę ich czeka i z czym przyjdzie się zmierzyć.


Americo

Przekonać czarodzieja, aby oddał swój magiczny przedmiot - to dopiero byłoby wyzwanie. Wygląda na to, że niziołek miał trochę czasu na przygotowanie argumentów. Jak to się mówi: lepiej mieć i nie użyć, niż nie mieć i potrzebować.



Wszyscy

Obecnie przynajmniej mieli obrany konkretny cel... ale póki co mieli jeszcze inny - pójście spać. Noc szybko nadeszła i wszyscy zgromadzeni w karczmie kolejno udawali się na spoczynek. Przy takiej pogodzie nikt nie miał kłopotów z zaśnięciem.
Następnego dnia rankiem, donośne rżenie konia i jasne promienie słońca zbudziły poszukiwaczy przygód.




Każdy miał osobny pokoik. Nie wszyscy muszą się od razu obudzić. Nie wszyscy obudzeni muszą od razu wstać. Czyli macie wolną rękę ;)

Przepraszam, że tak krótko piszę i z opóźnieniem.

* Jedna część na dwie osoby, gdyż wasze myśli biegły podobnym torem. Ale co dokładnie myśleliście to już osobiście możecie napisać ;)
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Plomiennoluski
Mat
Mat
Posty: 494
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
Lokalizacja: Z Pustki

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Plomiennoluski »

Dang Dang

Nie obchodziły go zbytnio rozmowy innych. Jakkolwiek niziołek z jego szeptami i śliskim sposobem bycia nie do końca mu się podobał. Poszedł dość wcześnie spać, ale zdążył jeszcze zobaczyć popisy Soony'ego z ostrzeniem miecza. Nie rozumiał tych małych istot czasami, jako trol zawsze był dość szybko obsługiwany w karczmach i zajazdach. Oczywiście o ile nie musiał puścić ich z dymem bo komuś się przywidziało przywiesić znak troli nie wpuszczamy. Nie znosił gatunkizmu, był czynnym działaczem na rzecz równouprawnienia. Jeśli coś się na niego rzuciło to kończyło jako kolacja, niezależnie co to było, dzik, człowiek, niziołek czy mysz polna. Musiał trzymać swoje standardy.

Wziął ze sobą swoją maczugę i kuszę, spokojnym ruchem ruszył na górę do pokoju. Nie przeszkadzało mu to że schody jęczały w proteście na obciążenie jakiemu je poddawał. Schylił się żeby zmieścić się w pokoju, już po chwili leżał w łóżku z kuszą leżącą niedaleko. Zupełnie nic nie zakłóciło jego lekkiego snu.

Nieco przed porankiem zszedł na dół. Nie potrzebował zbyt wiele snu, kilka godzin zawsze wystarczało. W pustej wspólnej izbie zaczął myśleć nad zbliżającą się przygodą, jako że najlepiej myślało mu się przy jedzeniu to obgryzał sobie przy tym żeberka z wczorajszego dzika. Zdawało się że będzie musiał pogadać z innymi, mimo tego że nie lubił tego zbytnio, wypadało się jednak dowiedzieć chociaż kto w czym jest dobry i czym nie będzie się musiał przejmować przez jakiś czas.
K.M.N.

Don't make me dance on your grave...
Blue Spirit
Bombardier
Bombardier
Posty: 895
Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
Numer GG: 0

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Blue Spirit »

Americo Heaven
Niziołek skończył grać. Dopił piwo szybkim haustem i chciał już pójść spać, gdy nagle wstał ten wielki Ding Dang czy jak mu tam. Niziołek usiadł z powrotem na krzesło i odczekał aż kroki tamtego ucichną. Trochę się bał jego kłów i krzywej gęby...
Po jakimś czasie ruszył w końcu do łóżka. Jego pokój był zwykły - poduszki były jego rozmiarów. Rzucił się na łoże które mogłoby być dla niego osobnym pokojem i zapadł w głęboki sen.
Obudziło go dudnienie ciężkich butów.
Ding Ding - pomyślał ze złością zagrzebując się w pościeli. Kroki ucichły... było cicho... a on spał dalej ale tym razem śniło mu się że wielki troll goni go, dogania, nabija na szablę i zjada. A potem znów się zbudził. Tym razem było to rżenie koni.
Niziołek przeciągnął się potężnie i wstał. Ubrał się, posprawdzał wszystko i zszedł na dół.
I kogóż tam zastał? Oczywiście trolla. Zerknął na niego z przestrachem a potem udając że niczego nie zauważył, przeszedł koło niego i podszedł do baru zamierzając zjeść coś na ciepło. Dang Dang jadł coś co wyglądało na resztki z dzika. Americo przyglądał się temu z otwartymi oczyma dopóki nie trafił przed niego talerz z jajecznicą.
- Panie troll - zapytał po chwili. - Czy pan eeee... - tu rzucił ukradkowe spojrzenie na jego olbrzymie zęby - wie kiedy mamy wyruszyć?
Obrazek

to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił :D
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: WinterWolf »

Adrien

Wieczorne rozmowy nie trwały już długo, bo wszyscy byli już znużeni ciężkim dniem. Młody wojownik uprzejmie życzył wszystkim miłych snów. Na dłuższą chwilę zatrzymał się tylko przy czarodziejce i skłonił jej się z uśmiechem. Potem udał się na spoczynek do siebie. Zasnął szybko i spało mu się dobrze.

Rżenie koni wyrwało go z przyjemnego półsnu. Westchnął. Czas wstawać. Zwlókł się z łóżka, ubrał się, zabrał swoje rzeczy i zszedł na dół na śniadanie. Stwierdził, że dwójka jego towarzyszy już tam jest.
- Dzień dobry - przywitał się wesoło doprowadzając do porządku zwichrzoną czuprynę.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Samanta »

Larissa

Kobieta widziała każdego z towarzyszy idących powoli do swojego pokoju. Po chwili została tylko ona, listy, świece i butelka rumu. Pol nocy studiowała swojej papiery aż w pewnej chwili wstała i z gracja ruszyła do swojego pokoju.

Ze snu obudziły ja jakieś wrzaski dochodzące z ulicy.
Larissa otworzyła lekko oczy lecz szybko zacisnęła je z powrotem. Cholerne słonce- Mruknęła wyciągając się tak ze każdy mięsień w jej ciele był teraz natężony. Kobieta ziewnęła i podniosła się z niewygodnego loża. Po raz kolejny tego ranka otworzyła oczy lecz były one ciągle przymrużone. Monotonnym krokiem ruszyła do okna perz które wpadały promienie słońca. Szybkim ruchem dłoni zasłoniła firany. Pomieszczenie wypełniła ciemność. Kobieta zapaliła trzy świece znajdujące się na nocnym stoliku, na którym stała butelka rumu. Złapała za trunek i skończyła pozostałość jednym łykiem.
-Od razu lepiej

Zimna woda, którą właśnie przemyła twarz sprawiła ze Larissa była już w pełni przebudzona. Spoglądając w lustro zobaczyła swoje odbicie. Kobieta zawiązała rzemyk z boku jej czarnego gorsetu. Czas wyruszyć w ta eksycytujaca przygodę. Uśmiechnęła się na sama myśl i jak głupio to zabrzmiało w jej głowie. Wychodząc z pokoju złapała za swoja sakwę ze złotymi monetami, oraz resztę posiadłości. Stawiała swoje kroki ostrożnie schodząc po schodach do gospody. Jej każdy krok, uderzenie obcasa wypełniał cisze pomiędzy wierszami rozmawiających ludzi w tawernie.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Alien »

Soony
po raz nie wiadomo który podniósł powieki, był cholernie senny. Sprawdził kciukiem ostrość katany, chyba w porządku to okaże się w walce. Młody wojownik życzył wszystkiem dobrej nocy, a Soony odpowiedział wszytkim tym samym. Podniósł wszystkie naostrżone bronie. Trzymając je pod pachą poszedł w kierunku swojego pokoju. Wolny chód z bronią okazał się prawdziwą męczarnią. Nie wiadomo jakim cudem dowlekł się do pokoju i rzucił broń w kąt.
- Czas na medytację- powiedział do siebie. Potem dodał jeszcze:
-Jakoś trzeba się przekonać, prawda?
Ciekawe ile w tym prawdy że mówienie do siebie to pierwszy stopień do szaleństwa. Sam ze sobą się przynajmniej nie kłócę.

Usiadł ze skrzyżowanymi nogami na ziemi i zaczął mruczeć jakieś słowa w bardzo starym języku. Czuł się cholernie spokojnie. Gdyby człowiek mógł żyć samą medytacją ... - marzył. Z medytacji wyrwało go rżenie konia.
- Dobra idę spać- mruknął.
Walnął się w ubraniu na łóżko i nie minęła sekunda i spał. A jak mu się wydawało nie minęła druga a szedł w kierunku głównego pomieszczenia na śniadanie. Parę osób już tam było. Ranne ptaszki- pomyślał.
- Poproszę... a niech tam sam wymyśl coś na śniadanie, dobry człowieku- powiedział w kierunku karczmarza.
NAstępnie rozglądał się po towarzyszach. Troll jadł coś co wyglądało na żeberka dzika, ale Soony nie był tego pewny. Niziołek dziobał już jajecznicę.
- Panie troll - usłyszał kolejne z licznych pytań niziołka. - Czy pan eeee... - tu rzucił ukradkowe spojrzenie na jego olbrzymie zęby - wie kiedy mamy wyruszyć?Ten już zaczyna - pomyślał ze znużeniem Soony- Na szczęście nie mówi do mnie.
Mimo wszystko słuchał dalej gdyż był ciekawy czy troll w ogóle odpowie niziołkowi , a jeśli tak to o której mają zamiar wyruszyć.
00088888000
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Mekow »

Dang Dang początkowo zajadał śniadanie w ciszy. Parę innych rannych ptaszków krzątało się po sali i zajadało śniadanie, ale nadal było spokojnie.
Potem konie zaczęły krzyczeć i obudziły połowę zajazdu - przyjemna cisza odeszła w zapomnienie. Karczmarz zainteresował się hałasem i chciał sprawdzić co się dzieje, ale ten głośny Satyr wykłucał się o niewygodne łóżka i brzydki zapach w pokojach (tak jakby on pachniał lepiej), nie dając karczmarzowi chwili wytchnienia. Nikt nie zawracał głowy Trollowi, więc nie było powodów przerywać śniadania.
Dość szybko zjawili się inni goście zajazdu i rozbrzmiał gwar cichych rozmów. Zaczeli się schodzić także nowo poznani towarzysze.


Wszyscy po kolei docierali do sali głównej, aby spotkać się przy śniadaniu. Hałasy z zewnątrz ucichły i można było spokojnie porozmawiać. Nie były to zbyt znaczące tematy - do Maltaur szło się trzy dni, więc będzie jeszcze czas na rozmowy i to bez świadków. Odbyte rozmowy pozwoliły jednak poznać się trochę i nawiązać pierwsze więzi.
Zaraz po śniadaniu mieli ruszyć w podróż. Uregulowali niezbyt wysoki rachunek i nie tracąc czasu ruszyli do wyjść.



Dang Dang, Americo i Soony wyszli głównym wyjściem na drogę przed zajazdem. Pozostała dwójka miała się tu z nimi spotkać, gdyż najpierw udali się do stajni po swoje wierzchowce.
Słońce ładnie świeciło, ale ziemia była morka i miejscami zamieniła się w błoto - oczywiście było też sporo kałuż.
Czekali... Zwłoka mogła oznaczać, że muszą najpierw osiodłać konie, ale mógł być i inny powód.
Nagle do uszu trójki poszukiwaczy przygód dobiegły jakieś krzyki. Dochodziły zapewne z gospody.


Larissa i Adrien wyszli bocznym wyjściem. Adrien uprzejmie otworzył drzwi przepuszczając damę przodem. Jednocześnie skłonił się nieznacznie i uśmiechnął się ciepło.
Słońce pięknie świeciło, choć podłoże pozostawało nieco do życzenia. Ruszyli na tyły karczmy, gdzie znajdowała się stajnia.
Gdy dotarli na miejsce okazało się, że nie ma tam żadnych koni! A przecież jeszcze niecałą godzinę temu było je dobrze słychać!?

Jedyną pociechą były wyraźne ślady podków, pozostawione na nieco rozmokłym gruncie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Magia i Miecz]

Post autor: Alien »

Soony
Zdziwiony zaczął się lekko przysłuchiwać krzykom, ale nie był w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
Więc tylko puknął w ramię Dang Danga i America i powiedział:
- Lepiej sprawdźmy co się dzieję, kierują mną złe przeczucia, chodźmy!
Co się mogło stać?- pomyślał. W biegu dobył katany i lekkim tuchtem ruszył w kirunku stajni.
A co zauważył? Larissę i Adriena stojących przy pustych boksach. Koni nie było. Soony sam nie poniósł żadnej straty gdyż w chwili obecnej nie posiadał żadnego wiechrzowca, przejął się jednak stratą Larissy i Adriena. Nie wątpił że przez stratę koni ich tępo spadnie nie miłosiernie. Sam mógł biec prawie cały dzień truchtem. Nie wątpił że troll jest co najmniej, a pewnie jeszcze bardziej wytrzymały. Niziołek mógłby dosiąść się na jednego z koni. Teraz ich szanse na znalezienie korony zmalały strasznie.
- Jakieś ślady?- spytał Adriena.- Jeśli tak to mamy szanse odzyskać konie może nawet z nadwyżką dla nas.
00088888000
Zablokowany