

Tekst piszemy tak, - dialogi tak, "myśli tak", a poza sesją [tak].
Miłej gry i dobrej zabawy!

* * *
TAJEMNICE SCHUTEN
Schuten, 24 Kaldezeit 2524 KI, karczma „Bomberstrauch”, dwa dzwony do pory obiadowej...
Augustus Hargrimmson wszedł z wielką łopatą do sali otrzepując kubrak i długą, zaplecioną w dwa warkocze brodę ze śniegu. Trzasnął drzwiami i przemierzając salę mruczał coś do siebie pod nosem. Chyba nie był zbyt zadowolony z aury panującej za oknem, zwłaszcza że śnieg sypał od rana i co chwila musiał odśnieżać brukowaną dróżkę prowadzącą do jego gospody.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i poprawiło mu to nieco nastrój. W sali gościło bowiem wielu mieszkańców miasta i kilku przyjezdnych, którzy zjawili się w mieścinie niedawno. A to oznaczało niezły zarobek.
- Hej, Augustus, nie denerwuj się tak. – z rozmyślań wyrwał khazada głos jakiegoś mężczyzny. Należał do Fiodora Enestanga, jak się zdążyliście przekonać - miejscowego lekarza. - Według moich obliczeń i pomiarów, niedługo powinna przyjść odwilż.
- Prędzej uwierzę że w dolinie Fastega leży zakopany skarb, niż w twoje astronomiczne obliczenia, doktorze. - krasnolud spojrzał na szczupłego, odzianego w bogate szaty mężczyznę. - Ulryk nie jest litościwy w tym roku...
- Przekonasz się, Augustusie. - zapewnił go lekarz uśmiechając się tajemniczo.
Krasnolud wzruszył ramionami i ruszył za szynk, przy którym siedzieli Kurt i Andre – miejscowe nieroby i obiboki. Były najemnik zawsze się zastanawiał, skąd oni mają pieniądze na codzienne picie, od rana do wieczora. Pewnie mieli na sumieniu jakieś ciemne sprawki, choć w sumie nie interesowało go to za bardzo, ważne że płacili. Spojrzał za okno i skrzywił się od razu - znowu szalała śnieżyca.
* * *
Herbert von Richter zszedł powoli po schodach z pięterka gdzie był jego pokój i zasiadł przy jednym ze stolików w głównej sali. Pozdrowił siedzącego nieopodal elfa Amarina i jego siostrę po czym zajął się przeglądaniem karty dań. Wczoraj rozwalił łeb jednemu z tubylców, którzy dobierali się do madame Rozali - jak się rycerz dowiedział kobiety prowadzącej jedyny burdel w mieście.
- Herr Richter! - miły, ciepły damski głos wyrwał go z rozmyślań. Mężczyzna odwrócił głowę i ujrzał efektowną blondynkę w kwiecie wieku, która uśmiechała się do niego. To była właśnie madame Rozala. - Zechce mi pan towarzyszyć przy śniadaniu? Winnam jestem panu podziękowanie i oczywiście wyborny posiłek.
Młody jeszcze spał, więc czemu by nie zrelaksować się w towarzystwie pięknej kobiety?
* * *
Farnoth był tego dnia w nienajlepszym nastroju. Pech chciał że wczoraj znalazł się w centrum bitki jaka miała miejsce między podstarzałym rycerzyną który zawitał niedawno do miasta, a tym tępym osiłkiem Andreasem i elf wyłapał przypadkowo kuflem w głowę. Fioletowy, nabrzmiały pagórek na czole niezbyt pasował do bladej karnacji skóry rzecznika rodu na co elf psioczył cały ranek, przykładając sobie lód do czoła. W końcu przy stoliku pojawił się Josef Gerig, tutejszy potentat i właściciel większości zabudowań w Schuten.
- Widzę, że zabawa wczoraj była przednia, Herr Farnoth. – czarnowłosy, przystojny jak na swój wiek mężczyzna uśmiechnął się krzywo wskazując wzrokiem siniaka na czole elfa. - Chyba odkąd pan u nas gości nie zdarzyło się jeszcze, żeby dostał po głowie... Niestety, jak pan wie w każdej części Imperium zdarzają się idioci, którzy patrzą tylko żeby komuś rozbić nos, tudzież nabić guza... Może kolejkę na poprawę nastroju? – mężczyzna gestem dłoni przywołał młodą dziewkę z karafką i dwoma szklanicami, które po chwili napełniły się ciemnoczerwonym płynem. - Zdrówko! - Gerig uśmiechnął się szeroko ukazując białe, równe zęby i zamoczył usta w trunku. Od początku twojej 'kariery' w tym miasteczku wyglądał ci na człowieka, który niewieloma sprawami się w życiu przejmuje.
* * *
To był już siódmy dzień dla Aurelion i Amarina w tej małej mieścinie, umiejscowionej na drodze do Erengardu, między Beeckerhoven i Norden. W sumie nie nudzili się tutaj zbytnio zajęci własnymi sprawami, a przede wszystkim własnym towarzystwem. Zajmowali wspólną izbę w karczmie u Hargrimmsona i chyba nie zamierzali wyjechać w najbliższych dniach, zwłaszcza, że Amarin poznał niedawno podstarzałego rycerza Herberta z którym rozmawiał od czasu do czasu, a Aurelion zaangażowała się w pomoc tutejszemu lekarzowi, Fabianowi Enestangowi. Stolik dalej siedziało dwóch podpitych typków, którzy zachowywali się dosyć głośno i co chwila zerkali na Aurelion rzucając pod nosem jakieś, zapewne sprośne, dowcipy i wybuchając gromkim śmiechem. Tylko głupiec by nie zauważył, że najpewniej rozmawiają o elfiej czarodziejce...
[W pierwszym poście standardowo opiszcie wygląd swoich bohaterów, avatar przed imieniem postaci mile widziany.]