[heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Tytusovsky
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: środa, 1 sierpnia 2007, 10:30
Numer GG: 0

[heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Tytusovsky »

Lucius
- Ja! Ja jestem królem Rogerem!-
Krzyknął najwyższy chłopak podnosząc triumfalnie drewniany kijek i zataczając nim kilka obrotów w powietrzu. Zaraz potem nastąpiła lawina pretensjonalnych wrzasków.
- Znowu Ty?! Ale pod warunkiem, że ja zostanę generałem Alhanem! A ja mistrzem Feridem! To ja chcę być Hajverem! Ja Sibardem! Ale ja miałem być Feridem... !-
Dzieciaki już trzeci raz tego rana odgrywały swoją wersję bitwy o Zubar. Wojska Cesarstwa najpierw były mewami, ale przeciwnik okazał się zbyt płochliwy, aby dosięgnąc go orężem, więc w następnej potyczce za wrogów posłużyły znacznie mniej mobilne beczki, które niewzruszenie przyjmowały każdy atak chłopców. Tym razem obrońcom Zubaru brakowało bardziej realnej walki. Wybrali więc najmniejszego spośród siebie i ustawili go tuż przed rzędem beczułek obwołując dowódcą Cesarstwa. Oczywiście, nim zdążył wygłosić swój sprzeciw, walka rozpoczęła się na dobre i za chwilę nowowybrany wódz znienawidzonego na wyspie przeciwnika pędził co sił w nogach, uciekając przed grupką rówieśników. A radził sobie całkiem nieźle. Mijał kolejnych marynarzy w zawrotnym tempie, gubiąc pościg. Uskakiwał na boki, kierując się w twoją stronę by Wasz wzrok spotkał się na kilka chwil. Stałeś w szczelinie między dwoma budynkami i najzwyczajniej uchyliłeś się pokazując chłopcu drogę ucieczki. Młody, najwyraźniej obawiał się dwóch Feridów, pyzatego Alhana, rudego Sibarda i Rogera z kijem do tego stopnia, że wolał zaufać Tobie, niż dać się skopać Zubarskiej elicie. Gdy tylko Cię minął od razu stanąłeś tak, jak wcześniej, zasłaniając szczelinę. Zdyszani koledzy dobiegli po paru chwilach, rozglądając się. Jedenastoletni Roger uznał, iż pościg ruszy w kierunku straganów handlowych, także chłopcy z bojowymi okrzykami na ustach skręcili w prawą stronę. Pierwszy, ocalony przez Ciebie, Cesarski wojownik zniknął bezpiecznie po drugiej stronie, zaś ty mogłeś wrócić do swojego zadania.

Ten typ wydawał Ci się podejrzany już od samego początku, gdy tylko zwróciłeś na niego uwagę. Nie kojarzysz wszystkich ludzi z portowej dzielnicy, ale jesteś w stanie wyłapać z tłumu kogoś, kto jedynie stara się wyglądać, jak zubarski marynarz. A on z pewnością robi to zbyt teatralnie i na dodatek nie zamienił z nikim słowa od ponad godziny, podejrzanie szwędając się przy okrętach bojowych. Mijasz kolejnych ludzi by zbliżyć się do upatrzonej ofiary. Teraz dokładnie widzisz i zapamiętujesz jego twarz. W twoje oczy rzuca się naderwany kawałek prawego ucha oraz cieńka blizna na policzku. Nieznajomy cały czas nerwowo się rozgląda, jakby szukał kogoś bądź czegoś. Zajmujesz wygodną pozycję tuż obok gotowych do załadunku skrzyń i beczek z prowiantem, ustawionych w rządku, tworzącym kilka dwumetrowych ścian. Dzieli Was wystarczająca odległość, by on nadal pozostał w nieświadomości, jednocześnie zostawiając Tobie pole manewru.

Jedna z kurtyzan ruszyła w jego kierunku zmysłowym krokiem, hipnotycznie kołysząc ciałem. Spódnica do kolan odsłaniała pięknie wyrzeźbione łydki, zaś ciasno spięty gorset znacznie bardziej uwydatnił jędrne piersi dziewczyny. Oliwkowa karnacja i młoda, wesoła twarzyczka niezwykle mocno podkreślona makijażem, wydała się Tobie znajoma. Obydwoje zniknęli tuż za ścianą skrzyń. Skradając się, zaszedłeś ich od drugiej strony, tak aby przysłuchać się rozmowie.
- Powtarzam ostani raz! Nie mam na to czasu głupia wywłoko!-
Warknął poirytowany mężczyzna, któremu wyraźnie nie podobał się zalotny chichot dziewczyny. Wraz z przekleństwem draba, ton głosu panny znacznie bardziej spoważniał, zaś Ty skojarzyłeś ją wreszcie z zaufaną posłanniczką śmierci Alhana.
- Ale masz go sporo na sabotowanie zubarskiej floty... . Powiedz mi marynarzu, dlaczego zawsze tam gdzie się kręcisz znajduję pocięte liny i podziurawione beczki?-
Usłyszałeś ledwo wyczuwalny świst ostrzy. Obydwoje musieli w tym samym momencie wyciągnąć broń, gdy nieznajomy rzucił sykliwym tekstem do Westy.
- Jesteś już martwa, laluniu...-

Ferid
Właśnie tego dnia wypadało posiedzenie Ligi Handlowej. W trakcie całej swojej działalności jako zubarski Lord, odwiedziłeś siedzibę Ligi trzy razy. Zaraz po swoim zaprzysiężeniu, przed ostatnim atakiem Cesarstwa oraz po śmierci króla. Dzisiaj Liga miała przedyskutować sprawę powszechnej mobilizacji na wypadek perspektywy uderzenia ze strony przeciwnika, więc twoja obecność, jako jednego z najwyżej postawionych reprezentantów wojskowych wyspy była, co najmniej, wymagana. Nigdy nie tęskniłeś za towarzystwem większości szlachetnie urodzonych Zubarczyków - zresztą z wzajemnością. Od lat nikt jednak nie był na tyle głupi, aby na głos wypowiadać jakieś prywatne uwagi pod Twoim adresem. Po pierwsze, całe grono tych nadętych bufonów płaciło zawrotne sumy, byś zgodził się chociażby popatrzeć na to, jak ich pociecha trzyma miecz, a po drugie, udowodniłeś Zubarowi swoje oddanie znacznie bardziej niż niejeden Lord czy rycerz, który bezpiecznie śledził ostatnie starcie zza murów zamku.

Droga od Twojej komnaty aż pod główne wrota zamku zleciała Ci na rozmyślaniu o kilku pomysłach, które mógłbyś przedstawić Lidze. Z owego stanu wyrwał Cię oślepiający błysk przedpołudniowego słońca i świeże, czyste powietrze, które uderzając w Twoje nozdrza sprawiło, iż nabrałeś go tyle by zrobić długi, przeciągły i oczyszczający umysł wydech. Hałaśliwe piski i westchnięcia dziewcząt zdominowały dziedziniec. Od razu poznałeś swoich towarzyszy otoczonych wianuszkiem niewiast. Jerez oraz dwóch starszych uczniów przyjechało, by towarzyszyć Ci w drodze do gmachu Ligi. Instruktor oraz wysoki, dobrze zbudowany młodzieniec siedzieli na koniach, drugi natomast zszedł z rumaka i popisywał się przed damami.
- ... więc otoczył mnie cały oddział cesarskich szumowin, a ja niewzruszony nadal stałem w bezruchu. Gdy tylko jeden zaryzykował, to ja go ciach... -
Pokazał zamaszyste cięcie, wolno tnąc powietrze ostrzem.
- ... a później następny i kolejny... -
Przerysowywał swoje ruchy. Nie miały one zbyt wiele z technik Szarego Stylu, jednak pozycja bojowa i ustawienie ciała, mimo ciągłego odsłaniania się były z pewnością dopracowane. Jerez pobłażliwie uśmiechał się na ten widok. W przeciwieństwie do Juliusa i ciebie praktycznie nie karcił wychowanków za niesubordynację czy nawet niektóre drobne przewinienia. Uczeń na koniu poważniej przyglądał się pajacującemu koledze. Najprawdopodobniej wychwytywał w pamięci wszystkie błędy i szkicował myślami przebieg walki z przeciwnikiem, który zachowywałby się w podobny sposób.

Stojąc cały czas u wrót dostrzegłeś u boku towarzyszy jeszcze jednego rumaka, który czekał na ciebie. Liga zaczyna swoje posiedzenia już od rana, jednak wieczorne uczty i litry lejącego się podczas nich alkoholu sponsorowanego przez Najwyższego Lorda sprawiają, iż szlachta jest gotowa do sensownej debaty dopiero w południe.

Sibard
Sen zregenerował twoje siły. Wczoraj znów próbowałeś swoich sił w podróży poza ciałem i przelciałeś przez mur komnaty, by z nocnego nieba podziwiać śniący Zubar. Nie była to daleka podróż, ale przysiągłbyś, iż powórt był utrudniony bardziej niż zwykle. Od pewnego czasu masz wrażenie, że wniknięcie spowrotem w ciało staje się bardziej mozolnym procesem, który przerywa błogi spokój lewitującego umysłu. To tak, jakbyś musiał się odciąć od zgłębiania jakiejś ważnej tajemnicy i powrócić do codzienności a wraz z następną podróżą zaczynać wszystko od nowa. Promienie południowego słońca oświetliły twoją twarz, kończąc rozmyślania o sekrecie Aldirila. Pośpiesznie wstajesz, myjesz się i ubierasz.

Dzisiaj na zamku panuje nieco mniej nerwowa atmosfera niż zwykle. Mijając kilku dworzan kierujesz się do sali tronowej, gdzie zapewne spotkasz Rodryga, który o tej porze uczy się geometrii pod okiem jednego z prywatnych nauczycieli. Nawet nie zauważasz, kiedy niedaleko twojego ramienia pojawia się mała postać, mrugająca do Ciebie wielkimi brązowymi oczami. Chwilę potem młodziutka dama zaczyna swój monolog.
- Aaaa... wiesz Sibardzie, że dzisiaj mi się śniłeś? I że byłam już dorosła, a ty ślubowałeś zostać moim rycerzem... no i w ogóle, potem byliśmy razem. I wszyscy byli na tych zaślubinach... moja i twoja rodzina, niania Serehsa, cały dwór, dużo żołnierzy... O! I nawet Lord Ferid... albo nie... Lord Ferid chyba stał jakoś dalej, bo go nie pamiętam, ale właściwie to nie oznacza, że go tam nie było. Przecież nie przegapiłby takiej uroczystości... Ale widocznie musiał stanąć za żołnierzami albo... albo usiadł, żeby odpocząć, bo przecież... -
Mycella nieczęsto dopuszczała rozmówcę do słowa, ale zawsze sprawdzała czy skupia on na niej należytą uwagę i przytakuje głową. Zdążyłeś się do tego przyzwyczaić, a ona najwyraźniej Cię lubiła, bowiem nieważnie jak obojętnie byś ją potraktował, twoje towarzystwo zawsze sprawiało jej ogromna radość. Zresztą, to już nie pierwszy raz gdy obwołała Cię swoim narzeczonym. Nagle po korytarzu rozległ się donośny, kobiecy głos.
- Księżniczko! Natychmiast przestań męczyć kapitana Sibarda i podejdź tu dziecko, cobym sprawdziła czy zszedł Ci już ten okropny siniak z kolana! Żeby młoda dama skakała ze schodów, no to po prostu koniec świata -
Seresha potrafiła sprawić, żeby Mycella w jej towarzystwie milczała przez parę chwil. Nawet u Ciebie ton głosu niani powoduje odruchowe wyprostowanie sylwetki. Odprowadzasz wzrokiem dziewczynkę, która nucąc jakąś wyliczankę, podbiegła do opiekunki, trzymającej młodego Torena na rękach. Chwyciła dłoń starszej pani i na chwilę odwróciła się, żeby pomachać Tobie na do widzenia, po czym cała trójka zniknęła w jednej z bocznych komnat.

Będąc już u wrót sali tronowej słyszysz jak książę powtarza na głos kształty poszczególnych figur i opisuje ich wygląd. Gdy masz już wejść, do Twoich uszu dochodzi krzyk jednego z królewskich gwardzistów, który wydziera się przez całą długość korytarza.
- Kapitanie! Kapitanie! Musi pan to zobaczyć!-
Zdyszany mężczyzna podbiega do Ciebie, ledwo nabierając powietrza w płuca.
- W komnacie gdzie śpią królewscy gwardziści, jeden ze strażników zapadł na dziwną gorączkę. Posłałem już po Uriasa, ale dobrze jeżeli pan, kapitanie, zobaczy, co się dzieje z sierżantem Gerezem-

Noclegownie królewskiej gwardii znajdowały się piętro niżej. Każda komnata miała sporo miejsca i sześć łóżek, tak, by żołnierze nie odzwyczaili się od koszarowego trybu życia. W sali, do której weszliście cztery łóżka były zupłenie połamane, natomiast pośrodku sali w otoczeniu ośmiu strażników leżał skrępowany kilkoma prześcieradłami mężczyzna, który miotał się i bełkotał coś niezrozumiałym języku. Mężczyźni rozstąpili się na Twój widok, tak byś przyjrzał się dokładniej nieszczęśnikowi.

-------------------
Piszecie w pierwszej lub trzeciej osobie (w zależności od osobistych przyzwyczajeń), zaś przy sytuacjach spornych, bądź takich, gdzie wykonujecie całą sekwencję czynności, wskazujecie po kolei, co próbujecie zrobić. Im barwniejszy opis, tym naturalnie większe prawdopodobieństwo sukcesu, lecz miejcie na uwadze także to, iż mimo waszych umiejętności po świecie chodzą inni bohaterowie równi waszym postaciom. Inna kwestia to konsekwencje działań - jakkolwiek mogą być odwleczone, na wszystko przyjdzie czas. Emocje, myśli i teksty moga być szkicowane w dowolny, jednakże czytelny sposób.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sergi »

Ferid Sylvain

Obrazek

Głuchy odgłos kroków rozbrzmiewał echem pomiędzy zamkowymi murami korytarza. Mężczyzna w sile wieku, kroczący pewnym krokiem zbliżał się do dziedzińca. Pogrążony był całkowicie w rozmyślaniach o zbliżającym się posiedzeniu Ligi Handlowej.

„ Za każdym razem czuję się jak jagnie pośród watahy wygłodniałych wilków. Lordowie i szlachetnie urodzeni, oni wszyscy są niemniejszym zagrożeniem dla Zubaru od szpony Imperium. Ich knowania i spiski, wieczny głód władzy… nieraz myślę ,że król specjalnie umieścił mnie między nimi, abym mógł ich pilnować.”


Jego sylwetka wyłoniła się z cienia korytarza w tym samym momencie gdy młody szermierz rozpoczął widowiskowe przedstawienie swoich jeszcze marnych umiejętności. Blond włosy mężczyzna przystanął na chwile, spoglądając z lekko wymuszonym rozbawieniem na popisy młodzika.

„ Nawet teraz dla wielu wojna jest pojęciem abstrakcyjnym. Potrafią się radować, korzystać z spokojnych dni… gdybym i Ja taki był. Zapewne jest to niemożliwe, zbyt wiele przeżyłem aby teraz móc pogrążyć się w teraźniejszości. Jestem skazany na pamiętanie o przeszłości i oczekiwanie przyszłości. Chwila obecna do końca moich dni będzie tylko nic nieznaczącym łącznikiem tych okresów.”

Teraz w pełnym świetle można było dokładnie przyjrzeć się temu mężczyźnie. Długie blond włosy spływały swobodnie na kołnierz płaszcza. Choć był w sile wieku jego twarz wciąż wydawała się młoda. Strój jaki przyodział nosił znamiona wojskowości. Stronił od szlacheckich stroi, wolał krój bardziej komfortowy podczas walki. Nawet teraz gdy zmierzał na posiedzenie ubrał się bardziej jak do pojedynku niźli do uczty. U skórzanego, mocnego pasa przytłoczone miał dwa miecze w ciemnych pochwach, oba umieszczone u jego lewego boku. Dłuższy miał czarną rękojeść, natomiast krótszy śnieżnobiałą. Żadne niepotrzebne zdobienia ich nie szpeciły, mężczyźnie niepotrzebne były ostrza na pokaz.

Niedostrzeżony przez popisującego się młodzieńca schyliwszy się podniósł kamień wielkości dziecięcej pięści. Kilka razy podrzucił go w dłoni, oczekując odpowiedniego momentu. Nie minęła chwila a młodzieniec przymierzał się do wykonania piruetu, bystre oko mężczyzny od razu to wychwyciło.

„ Lekcja pokory chłopcze, lekcja pokory…”

Rzucił. Kamień zmierzał w kierunku chłopaka, z każdą chwilą odległość się zmniejszała. Był tuż przy nim gdy wreszcie wykonywał piruet. I to właśnie w tej chwili, gdy był odwrócony plecami do swojej publiczności kamień dosiągł celu. Choć uderzenie nie było silne, zaburzyło ono równowagę młodego szermierza. Natychmiast runął na kolano i odruchowo chwycił się tyłu głowy.

Jerez wybuchnął śmiechem. W tej samej chwili mężczyzna zbliżył się do zgromadzenia na dziedzińcu.

- Módlmy się do wszystkich bogów aby Imperium nie wpadło na pomysł wykorzystaniu przeciw nam kamieni.- Ferid zbliżył się do młodzieńca i podał mu rękę, aby pomóc wstać. – Tak wielu naszych znakomitych szermierzy mogłoby być pokonanych…

Nie mówił tego w złości ani w gniewie. To co dla wielu może się wydawać niepotrzebnym przycinaniem skrzydeł było tak naprawdę kolejną lekcją, niemniej ważna od tych pobieranych podczas treningów.

- Moje piękne panie, wybaczycie jeśli się oddale wraz z uczniami?- skierował się tym razem do zgromadzonych dam. Jego pytaniu towarzyszyło grzecznościowe skinienie głową.- Sprawy wagi państwowej wzywają…

Po czym dosiadłszy już swojego karego rumaka zwrócił się do Jereza.

- Powinieneś choć od czasu do czasu zachować się jak nauczyciel.- Ferid uśmiechnął się, jednak jakoś zimno. Jakby jego uśmiechowi brakowało szczerości.- Ruszajmy, miejmy nadzieje, że Lordowie będą już w stanie dyskutować.
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sirion »

Sibard Shadowbreath

Przed pokojem gwardzisty zdążyła się zebrać się już spora grupka gapiów. Młody dowódca przepychał się powoli w stronę chorego nieszczęśnika. Srebrna kolczuga kapitana błyszczała lekko w promieniach dopiero wschodzącego słońca. Jego blond włosy przykrywały nieco przenikliwe i lustrujące bacznie otoczenie niebieskie oczy. Mimo iż szedł pewnym krokiem, czuł się nieco niezręcznie, gdy każdy z mijanych żołnierzy skłaniał głowę na znak szacunku bądź salutował mu.

"Czym ja sobie zasłużyłem na taki szacunek? Przecież większość z nich jest starsza ode mnie i posiada znacznie większe doświadczenie... Fortuna i los człowieka jest nieprzewidywalny..."

A jednak to on, młody arystokrata, był jedną z najważniejszych postaci w Zubarze. W chwili, gdy skończył Królewską Szkołę Oficerską, chyba nikt nie podejrzewał, że zajdzie tak wysoko a już na pewno nie w tak młodym wieku.

"Żołnierze w moim wieku dopiero zdobywają prestiż i szacunek wśród społeczeństwa. A ja? - Jestem już prawie na samym szczycie... Do tego odpowiedzialność jaka na mnie ciąży jest ogromna. Nie mogę zawieść moich ludzi... Nie mogę też zawieść rodziny... A najważniejsze, że nie mogę zawieść mego władcy i ojczyzny... Mam nadzieję, że życie nigdy nie postawi mnie w sytuacji kiedy to będę musiał wybierać z pomiędzy tych wartości..."

W chwili, gdy Sibard wkroczył do pokoju chorego gwardzisty sytuacja zmusiła go do przerwania rozmyślań. Komnata wyglądała na całkowicie zniszczoną. Większość łóżek zostało połamanych, a cały tłum zgromadzony przed drzwiami przyglądało się obezwładnionemu gwardziście, otoczonemu przez ośmiu innych żołnierzy. Sibard poznał go od razu. Był to Gerez - zdolny sierżant, który w gwardii królewskiej spędził już ładnych kilka lat. Jednak na chwilę obecną wcale nie przypominał młodemu dowódcy osoby, którą znał wcześniej. Miotał się na wszystkie strony próbując wyrwać się z zaimprowizowanych więzów, zrobionych z prześcieradeł. Do tego bełkotał coś niezrozumiałego, co upodabniało go raczej do szaleńca niż poważnego królewskiego żołnierza.

- Czy ktoś wie co mu się stało? - Powiedział na tyle głośno, aby przekrzyczeć bełkot chorego.
- Sir. Właśnie siedzieliśmy wszyscy we komnacie wspólnej, gdy usłyszeliśmy dziwne odgłosy dochodzące z tego pokoju. Kiedy tu dotarliśmy komnata była już zniszczona, a Gerez stał na środku i bełkotał coś tak jak teraz... Potem rzucił się na nas i musieliśmy go obezwładnić - Rzekł jeden z gwardzistów stojący przy łóżku.
- Hmm... Nie podoba mi się to... To zbyt dziwne... Sierżant zawsze wyglądał mi na osobę silną psychicznie, więc chorobę umysłową możemy raczej wykluczyć... Jedyne co możemy zrobić to czekać na Uriasa. A wy wracajcie do swoich obowiązków! - Krzyknął w stronę tłumu gapiów - Nie przydacie się na nic, a stojąc tu tylko utrudniacie sprawę!

Po chwili tłum rozszedł się mamrocząc coś pod nosem pozostawiając Sibarda, ośmiu gwardzistów i związanego Gereza w komnacie.

- Wy dwaj! - Wskazał na żołnierzy otaczających leżącego sierżanta - Wyjdźcie na przeciw Uriasowi i dopilnujcie, aby jego dupa znalazła się w tej komnacie w ciągu 3 minut!

Gdy dwójka żołnierzy wybiegła z komnaty Sibard postanowił przeanalizować zaistniałą sytuację.

"Mamy tu szalonego sierżanta, zniszczony pokój i lada chwila po zamku zaczną roznosić się plotki o jakiejś strasznie zaraźliwej epidemii. Po prostu wyjebisty początek kolejnego dnia Srebrnego Gwardzisty... Mam złe przeczucie, że to jednak dopiero początek naszych kłopotów..."
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Ojciec Mróz »

Lucius

Czuł, że dzisiejsza wyprawa do dzielnicy portowej nie będzie stratą czasu. Wieloletnia praca wytworzyła w nim swoisty instynkt, którego nauczył się słuchać bezwarunkowo. Dziwnie zachowujący się mężczyzna wpadł mu w oko praktycznie od razu. Głupi szpieg głupiego wywiadu, ten facet nie potrafiłby zniknąć nawet w całkowicie ciemnym pokoju. Nie zgadzała siętaka ilość szczegółów, że całość aż błyszczała swoją nieprofesjonalną nieprawdziwością. Lucius z politowaniem westchnął i pokręcił głową. Również śledzenie nieznajomego było łatwe jak obserwowanie małego dziecka. Nie musiał nawet bardzo starać się i kryć w zakamarkach. Zastanawiał się, czego cesarski szpieg może szukać w tej okolicy i dlaczego wysłano takiego głupca. Nie potrafił tego zrozumieć, w końcu cesarski wywiad znany był ze swej skuteczności. Czyżby chodziło o to, żeby właśnie skupić uwagę na tym idiocie pałętającym się po zaułkach? Może to tylko przynęta, mająca odwrócić jego wzrok od o wiele ważniejszych wydarzeń, dziejących się zupełnie gdzie indziej? Luciusowi ta myśl nie dawała spokoju. W ciąż nie mógł do końca otrząsnąć się po śmierci Rogera, w końcu zamachowiec w jakiś sposób przechytrzył całą sieć tajnych zabezpieczeń rozpiętych wokół władcy. Sieci, której główne nici plótł sam Lucius. Takie myśli przebiegały po głowie szpiega, obserwującego cesarskiego agenta. Liczył, że jednak mimo wszystko ten łazęga doprowadzi go do kogoś znaczącego. Dlatego z wielkim niezadowoleniem zauważył podchodzącą do nieznajomego portową dziwkę. Stał na tyle blisko, że słyszał doskonale każde słowo z ich rozmowy. Nie spodobały mu się słowa o sabotażu. A dźwięk wydobywanej z pochew broni sprawił, że z wściekłością wykrzywił twarz. W sumie miał nadzieję, że prostytutka, której twarz wreszcie sobie przypomniał, nie powstrzyma obcego, a ten ucieknie. Być może będzie na tyle nieostrożny, że zaprowadzi Luciusa wprost do swej kryjówki...
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Tytusovsky
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: środa, 1 sierpnia 2007, 10:30
Numer GG: 0

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Tytusovsky »

Ferid
Lekcja, jakiej udzieliłeś młodzieńcowi, spotkała się z salwą cichego chichotu młodych dam. Gdy panny zidentyfikowały cię, te nastoletnie spośród nich ładnie opuściły głowę na znak pozdrowienia, zaś kilka oblało się widocznym rumieńcem. Niemalże wszystkie kojarzyłeś z widzenia i zapewne były Ci przedstawione, jadnak specyficzna aura twojego zimnego zachowania sprawiała, że tylko nielicznym udawało się wydusić parę słów w twojej obecności, jakkolwiek serdecznie byś się zachowywał. Zdecydowanie bardziej wolały cię podziwiać i plotkować na tematy związane z pierwszym mieczem Zubaru możliwie nadalej od granic twojej czujności. Młodsze dziewczęta oraz dzieci nadal bawił dowcip o kamieniach i zapewne będzie dzisiaj kilkakrotnie powtarzany, lecz nie z uwagi na sytuację ale autora.

Uczeń, któremu pomogłeś wstać, lekko zdezorientowany skłonił się i pośpiesznie wskoczył na konia. Galopując opuściliście dziedziniec by cwałem skierować się w stronę głównych uliczek Zubaru. Prowadziłeś, a zaraz za Tobą pędził Jerez odstawiając nieco z tyłu dwóch nowicjiuszy. Mimo zamieszania panującego w południe tutpot kopyt czterech wierzchowców gnających przed gmach Ligi był słyszalny już z daleka, toteż zawczasu ustępowano wam miejsca na drodze. Wszyscy Zubarczycy poznawali szermierzy Szarego Stylu zaś nieliczni orientując się w porę, kim jest jeździec na przedzie, machali i krzyczeli na cześć mistrza Sylvaina. Pod samą siedzibą spotkań Lordów dostrzegłeś spory oddział żołnierzy. Liga miała własnych ochroniarzy więc nie potrzebowała protekcji ze strony armii, zresztą Lordowie nigdy nie lubili, gdy wojsko zbyt rozwija swoje wpływy na terenie ich działalności. Obecność armii w tym miejscu była więc nieco podejrzana.

Sibard
Jeszcze raz przyglądasz się dokładnie wijącemu się Gerezowi. Źrenice w jego oczach wydają się cały czas wędrować ku górze nawet gdy próbuje utrzymać otwarte oczy. Dziwacznie zespolone ze sobą sykliwe dźwięki i słowa nie mające żadnego sensu nadal w Twoich uszach pozostają bełkotem szaleńca. Przysiągłbyś, że pomiającąc całą agresję, ten człowiek zachowuje się tak, jak lunatyk, z tym że nigdy wcześniej nie dotarło do ciebie, jakoby którykolwiek z królewskich gwardzistów cierpiał na takową przypadłość. Odrywasz wzrok od nieszczęsnego sierżanta i szybko wertujesz pomieszczenie. Jeden z żołnierzy, który pozostał w sali i powoli zaczął składać deski z tego, co wcześniej było jego łóżkiem olśniony rzucił się do starego kufra tuż przy wejściu.
- Kapitanie tutaj. To są rzeczy sierżanta-
Kufer nie był zabezpiecznoy w żaden sposób więc otworzyłeś go jednym szybkim ruchem. Na stosie ubrań ujrzałeś miecz, a właściwie jego większy fragment. Czarna, dziwnie lecz finezyjnie zdobiona rękojeść i srebrne, jaśniejące ostrze, które niestety wydawało się ułamane w połowie. Miecz, mimo sporego ubytku części ostrza wydawał się wspaniały. W skąpych zdobieniach przebijało się pewne hipnotyczne i niebezpieczne piękno. Żołnierz, który zaglądął ci przez ramię odzewał się dumnie.
- Cudowny co nie, panie kapitanie ? Sierżant wygrał go niedawno w karty, ogrywając jednego bosmana. Ten zaś podobno odkupił go za kilka złotych monet od rybaka, który znalazł rękojeść w swojej sieci. Szkoda tylko, że uszkodzony, ale zawsze można go nosić jako ozdobę-
Teraz usłyszeliście jak Gerez głośniej wyje i rzuca się po podłodze w piekielnym szale. Jego działnia przybrały na intensywności. W jednej chwili szwy w prześcieradłach puściły zaś on kierowny jakąś nadnaturalną siłą wyswobodził się stając na równe nogi. Jego twarz wykrzywiła się w nienaturalnym grymasie. Doskoczył do was.

Lucius
Świst ostrz przrywały jedynie głuche, metaliczne dźwięki ich spotkań. Walka na śmierć i życie jak zwykle odbywała się za fasadą skrywającą waszą tożsamość przed wzrokiem przeciętnych obywateli Zubaru. Nagle drab głośniej chrząknął a zaraz potem usłyszałeś uderzenie ciała opadającego na ziemię. Pojedynek zakończył się a ty wychiliłeś się by zobaczyć zwycięzcę. Westa pochylona nad ciałem marynarza z poderżniętym gardłem, przeszukiwała kieszenie jego kamizelki. Najwidoczniej nie znalazła nic interesującego prócz kilku złotych monet, którym przyglądała się parę chwil a następnie wrzuciła je do swojej sakiewki przy pasie.

Odruchowo obróciła się głowę w jedną a następnie drugą stronę. Upewniała się czy nikt nie zauważył całej sytuacji. Wkrótce załoga pobliskiego statku natknie się na ciało i zaalarmuje strażników portowych, którzy uznają, iż nieszczęśnik zginął najprawdopodobniej, jako ofiara porachunków z Jaszczurami. Westa nadal nie zauważała Ciebie. Wyglądała na lekko zdenerwowaną i bardzo zajętą własnymi sprawami. Cały czas kucając ułożyła ręce przed sobą tak, by wbić opuszki palców w bruk. Przymknęła oczy i wyszeptała ściszonym głosem.
- Dom... -
Szarpneła mocno rękami, jakby chciała rozedrzeć wybrukowane podłoże, jednak w swoich dłoniach trzymała czarną smolistą szczelinę, która pojawiła się dosłownie znikąd. Jednym susem wskoczyła wprost do małej otchłani, którą rozdarła tuż przed sobą. Zauważyłeś, jak zaraz po jej zniknięciu mroczny otwór zaczął się spowrotem powoli zasklepiać.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Ojciec Mróz »

Lucius
-Cholera jasna! - zaklął pod nosem. I niewiele się zastanawiając skoczył w zasklepiający się powoli portal. Musiał dowiedzieć się dla kogo pracowała ta kobieta. No i może dowie się przy okazji kim był stygnący gość leżący na bruku. On mu tego z pewnością już nie powie ...
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Tytusovsky
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: środa, 1 sierpnia 2007, 10:30
Numer GG: 0

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Tytusovsky »

Lucius
Skoczyłeś w zimną, ciemną otchłań bez dna. Gdy spojrzałeś w górę, szczelina, przez którą tutaj dotarłeś, zasklepiła się odcinając ostatnie promienie słońca i pogrążając cię w mroku. Nie wyczułeś żadnego podłoża, więc nadal spadałeś, zaś całkowita ciemność pozbawiała cię jakiegokolwiek punktu odniesienia do sytuacji bądź miejsca, w jakim się znalazłeś. Był to stan podobny do nurkowania w wodzie, lecz z tą różnicą, że otaczający mrok wydawał się coraz bardziej gęsty z każdą sekundą pobytu w tej piekielnej otchłani. Teraz o wiele trudniej było wykonywać ruchy i poczułeś, jak smolista czerń wlewa się do twoich nozdrzy i ust. Lodowy dotyk tajemniczej substancji przedostał się poprzez ubranie i splatał twoje ciało w morderczym uścisku próbując pozbawić cię tchu. Wyczerpałeś ostatnie rezewy powietrza nabranego w płuca i zacząłeś się dusić, rozpaczliwie łykając ogarniający cię mrok. Pobyt w otchłani trwa całą nieskończoność a ty powoli tracisz świadomość. Wiesz, że wyciągasz ręce przed siebie, ale nie potrafisz ich już dostrzec. Gęsta, zimna ciemność przysłania wszystko. Tutaj kończą się twoje zmysły, pamięć i... życie.

Uderzenie w plecy wybudza cię z tego koszmaru. Natychmiast zrywasz się na nogi i ciężko dysząc rozglądasz się wokół siebie. Twój wzrok jest rozmyty a pulsująca krew aż dudni ci w głowie. Chociaż zerwałeś się przed chwilą czujesz, że masz problem z utrzymaniem równowagi zaś od wymiotów powstrzymuje cię tylko to, iż dzisiaj spożyłeś bardzo oszczędne śniadanie. Słyszysz potwrony, przeciągły niski dźwięk i gdy odruchowo spoglądasz w jego stronę, widzisz jak czarna szczelina, podobna do tej z portu, zasklepia się tuż ponad twoją głową. Jesteś w jakimś małym pomieszczeniu. Wygląda, niczym dziecinny pokój w jednej z bogatszych kamieniczek zubarskiego mieszczaństwa. Wszędzie są pajęczeny, zaś na podniszczonych meblach osiada spora warstwa kurzu. Tuż przy otwartych drzwiach stoi odwaracająca się Westa. Ma lekko otwarte usta zaś jej oczy zdradzają mieszankę niedowierzania i strachu. Wygląda na bardzo zaskoczoną twoim pojawieniem się i instynktownie chwyta za sztylet. Po chwili rozpoznając cię wydusza z siebie drżącym głosem.
- Lucius... ? Co ty tutaj robisz ?-
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sergi »

Ferid

Zamek majaczył w świetle dnia za plecami jeźdźców. Ferid gdy tylko dostrzegł niecodzienny widok przed siedzibą Lordów zwolnił pęd konia, z galopu przeszedł w cwał. Pozwolił aby Jerez zrównał się z nim. W chwili gdy już jechali ramię w ramię przemówił do niego.

- Karz uczniom zachować czujność…- ton jego głosu dawał jasno do zrozumienia, że rozkazywał a nie prosił.-… od tej chwili nie opuszczasz mnie na krok. Ufam, że to co mi umknie zostanie wychwycone przez ciebie.

Mogłoby się zdawać, że Lord ostatnio popadał w paranoje. Wciąż zachowywał wzmożoną czujność i doszukiwał się niebezpieczeństwa w nawet najdrobniejszym wydarzeniu odbiegającym od normy. Tylko ludzie z najbliższego otoczenia Ferida wiedzieli, że dla Mistrza Oręża ten stan ducha i umysłu jest związany z codziennością. Jedynie osoby o silnej woli takie jak On potrafią zachowywać czujność w każdej chwili swoich dni.

- Z konia…- rzucił do swoich towarzyszy gdy znajdowali się już kilka metrów od żołnierzy. Ruszył do nich, prowadząc za uzdę swojego karego, a tuż za nim podążali uczniowie. Będąc już na tyle blisko aby jego głos dotarł bez przeszkód do zgromadzonego oddziału powiedział:

- Z czyjego rozkazu i jakim prawem tutaj jesteście?- zadał oficjalne w takich wypadkach pytanie, odruchowo położył dłoń na rękojeści.- Chce mówić z waszym dowódca!
Tytusovsky
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: środa, 1 sierpnia 2007, 10:30
Numer GG: 0

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Tytusovsky »

Ferid
Żołnierze z pewnością należeli do lepiej wyszkolonych i doświadczonych oddziałów, co było widać nie tylko po ich wieku ale także uzbrojeniu. Każdy odziany w kolczugę z lnianą, karmazynową narzutą przedstawiającą herb Zubaru, dzierżył ostro zakończoną, długą włócznię oraz trójkątną tarczę, zaś zza pasa wystawała rękojeść czekającego w pogotowiu miecza. Na twoje słowa, ci stojący najbliżej, wyprosotwali się, spoglądając z lekkim zaskoczeniem. Jeden z wojowników, dotychczas owrócony do was tyłem, najwyraźniej kończył tłumaczyć coś kilku oficerom stojącym nieopodal. Wnet zwrócił się także do ciebie.
- Sylvain! Jesteś w samą porę-
Devos był szczerze uradowany Twoim widokiem. Mimo, iż mogłoby się wydawać, że konkurujecie ze sobą na polu chwalebnych tytułów, mistrz oficerskiej szkoły nigdy osobiście nie podsycał żadnego wyścigu między wami, a nawet wielokrotnie zaznaczał twoje zasługi dla Zubaru. Jego pozytywny stosunek wobec ciebie wypływał najprawdopodobniej ze wspólnej sympatii do Rogera. Co więcej, gdyby nie fakt, iż obejmował już funkcę dowódcy gwardii królewskiej, najprawdopodobniej zostałby także Srebrnym Gwardzistą. Tym razem zmnienił ton głosu na bardziej donośny, tak jakby oficjalnie przedstawiał ci rozkaz.
- Generale! Z rozkazu królewskiego regenta, mamy udać się na zebranie Ligi Handlowej i przekonać Lordów, aby uzbroili wszystkie swoje fregaty, a także oddali część z nich pod ścisłą protekcję armii-
Tutaj głos generała zelżał, zaś ten przyglądał się tobie uważniej, jakby chciał przewidzieć Twoją reakcję na jego słowa.
- Od kilku dni otrzymujemy bardzo niepokojące wieści z Castil. Napływa tam coraz więcej okrętów transportowych i wszystko wskazuje na to, że Cesarstwo lada moment ruszy z natarciem. Od przedwczoraj wojsko Zubaru jest w pełnej gotowości, ale jeżeli informacje o siłach naszego wroga się potwierdzą, to nadal dysponujemy zbyt małą ilością łodzi by stawić czoła przeciwnikowi w bitwie morskiej. Dlatego potrzebujemy statków Ligi... za wszelką cenę-
Devos ustawił się obok ciebie i Jereza wskazując wrota gmachu. Ruszył wolnym krokiem w ich kierunku, skłaniając lekko głowę w geście porozumienia z kilkoma ze swoich podwładnych. Jego żołnierze otoczyli strażników Ligi, jednak mimo wyraźnego napięcia nie wywiązały się żadne przepychanki. Gdy weszliście do olbrzymiej sali, stojący u progu otyły młodzieniec krzyknął donośnym, dumnym głosem, roznoszącym się po całym pomieszczeniu.
- Jego dostojność, Lord Ligi Handlowej Ferid Sylvain! -
Tuż przed sobą ujrzałeś siedząca przy wielkim okrągłym stole, elitę arystokracji Zubaru. Wszystkich pozostałych Lordów, ich synów, strażników, a także służbę pałętającą się wokół tej gromady. Cała uwaga tłumu skupiła się w jednym momencie na tobie.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sergi »

Ferid

Widok Marhima uspokoił Sylvaina, ostatnimi dniami rzadko kiedy pozwalał sobie na chwile odprężenia. Wydarzenia kilku ostatnich tygodni zbytnio oddziaływały jeszcze na szermierza. Imperium dwoiło i troiło się aby dosięgnąć młodego monarchę. Srebrna Gwardia miała natłok zmartwień na swoich karkach.

- Wybacz przyjacielu, też z chęcią rzuciłbym te formalności w diabły.

Generał i Mistrz oficerski wymienili się krótki żołnierskim uściskiem dłoni. Był to wyraz niezwykłego przyjacielskiego stosunku między nimi. Znali się jeszcze z dawnych, lepszych czasów gdy nad Zubarem czuwał król Roger. Ferid z uwagą wysłuchiwał słów Devosa, informacje z jego ust zawsze były pewne i aktualne. Pierwszy miecz Zubaru z samego tonu głosu oficera mógł się domyślić jak bardzo zagrożenie inwazji jest w tej chwili realne.

- Na wszystkie demony…- powiedział przyciszonym głosem, tak aby tylko Devos i Jerez mogli pochwycić jego słowa.- Kiedyś wystarczył jeden dekret króla w takich sprawach. Dzisiaj Alhan jest wystawiony na łaskę Ligi, dokąd ten świat zmierza…

„ Przeklęta burżuazja. Wszędzie są tacy sami, w tym aspekcie Zubar wcale nie ustępuje Cesarstwu. Nad dobro królestwa przekładają pełne brzuchy i stosy monet. Niepokoi mnie wciąż fakt, że od śmierci Rogera szlachta powiększyła swoje wpływy i zakres władzy. Bezkrólewie to naprawdę niebezpieczny okres… Zubar potrzebuję ludzi oddanych sprawie całym sercem aby przetrwać.”

Lord wkroczył pomiędzy innych członków Ligii. Skłonił każdemu z powagą głową w geście powitania. Wiele osób znał już dobrze, a o innych tylko słyszał z opowieści. Niektórzy byli mu przychylni, nawet dostrzegł kilku uczniów swej szkoły, inni kiedyś spiskowali przeciw niemu. Teraz jednak nie było to ważne. Liczyło się tylko dobro Zubaru. Ferid zasiadł na swym miejscu u stołu, w skupieniu oczekiwał na rozpoczęcie zgromadzenia.
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sirion »

Sibard Shadowbreath

Sibard uskoczył w tył unikając ataku Gereza. Wyćwiczonym ruchem dobył jednocześnie obu mieczy przewieszonych za plecami. Gerez w chwili obecnej był nieobliczalny. Jego nieobecny wzrok napawał strachem wszystkich żołnierzy zgromadzonych w sali. Nawet młody dowódca odczuwał pewien niepokój patrząc we wciąż biegnące ku górze źrenice. Ponadto pokaz nienaturalnej siły również nie odbił się pozytywnie na morale strażników.
- Nie róbcie mu krzywdy! - Wydał rozkaz - Musimy go jakoś unieszkodliwić do czasu przybycia uzdrowiciela!
Gerez jednak wciąż nie ustawał w atakach. Rzucił się na jednego z gwardzistów i powalił go na podłogę. Niewiele myśląc Sibard kopnął z całej siły sierżanta w żebra, a ten przeturlał się na bok.
"Trzeba coś z nim zrobić inaczej wszystkich nas wyrżnie..."
Nie było wyboru. Musiał zaryzykować.
"Wybacz stary... To dla twojego dobra..."
Sibard błyskawicznie doskoczył do przeciwnika, wyprowadzając cios rękojeścią miecza mając na celu ogłuszenie go...
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Tytusovsky
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: środa, 1 sierpnia 2007, 10:30
Numer GG: 0

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Tytusovsky »

Ferid
Przy okrągłym stole zasiadali jedynie Lordowie. Jerez, szermierze oraz Devos w towarzystwie kilku oficerów zasiedli na długich, pieczołowicie zdobionych ławach tuż za tobą. Reszta żołnierzy rozbiegła się po całej sali okrążając zgromadzonych. Spotkało się to z falą głośnych szeptów, zaś niektórzy z lordowskich ochroniarzy położyli dłoń na rękojeści przy swoich pasach, rozglądając się niespokojnie. Szum napięcia rozładował Devos, który wstał i tłumaczył donośnym głosem.
- Szlachetni Lordowie, każdy przybył tutaj z porządną obstawą, także niech was nie dziwi, iż Lord generał Sylvain chiał zadbać o swoje ale także i wasze bezieczeństwo. Nasza armia ochrania każdego Zubarczyka, a zawłaszcza tak dostojne persony, jak elitę arystokracji królestwa-
Mówił to jak regułkę, którą klepie się na pamięć przed przysięgą wojskową. Pośród zgromadzenia przyjęto owe oświadczenie w milczeniu bez szczególnie widocznej aprobaty.

Siedziałeś między dwoma Lordami, ale twoją uwagę znacznie bardziej przyciągał podstarzały grubasek z lewej strony. To Mawill Gardus, uśmiechnięty i finezyjnie, wręcz krzykilwie ubrany arystokrata, który dorobił się fortuny na handlu tkaninami. Jednak największą ciekawostką, dotycząca jego osoby, był fakt, iż jego "klejnoty" spłodziły aż osiem córek i jedenastu synów, z których trzech uczęszczało do twojej szkoły. Oczywiście dzieciach z nieprawego łoża, krąży jeszcze więcej legend, także zaczęto mawiać, iż jeżeli zubarczyk nie zna swojego ojca, najprawdopodobniej jest nim właśnie Lord Gardus. Co rusz szeptał jakiś sprośny dowcip raz do ciebie a raz do swojego drugiego sąsiada, cicho parskając przy tym śmiechem. Miejsce po twojej prawej stronie należało do łysego, dobrze zbudowanego Garela Ildana, o którym mogłeś śmiało powiedzieć, iż nie przepada za tobą, a zwłaszcza twoim pochodzeniem. Jego ród był jednym z najstarszych i najzamożniejszych zubarskich familii, zaś spore udziały w kopalniach Gór Krasnoludzkich zapewniały mu stały dopływ finansów.
- Aaa... drogi panie Sylvain, kiedyż to przysłużysz się pan Zubarowi innym mieczem, niż te co okryły pana taką sławą? Tyleż ochotnych ślicznotek na wyspie a pan jeno z bronią za chłopami lata. A ja na ten przykład, to chętnie córki bym wydał, bo pięć jeszcze mi się ostało...-
Mawill nie zdąłżył dokończyć, gdy Najwyższy Lord uniósł w górę zwinięty pergamin. Był zaklejony woskiem, zaś pieczęć wybita na nim przedstawiała dwa skrzyżowane miecze - symbol Cesarstwa. Wszystkie rozmowy raptem ucichły w oczekiwaniu na wyjaśnienia Henninga.
- Bracia Lordowie, spójrzcie tylko jak Lothar chce się z nami dogadać. Zamiast przysłać tutaj emisariusza z listem, przekazuje nam kawałek papieru rękami tego oto gońca-
Wskazał w rogu sali skutego łańcuchem, pobitego młodzieńca podtrzymywanego przez dwóch osiłków należących do strażników Ligi.
- Otwieram zatem jego wiadomość przy was wszystkich tu obecnych, abyście usłyszeli, jak chce nas nastraszyć bądź omamić jego boska ekscelencja...-
Lord szczególnie zaakcentował słowo "boska" tak by nadać jego brzmieniu sarkastyczną barwę. Przełamał pieczęć i rozwinął pergamin śledząc chwilę zapisane tam słowa. Następnie podał go synowi siedzącemu tuż obok, by ten na głos przeczytał treść korespondencji.
- Szlachetni Lordowie Ligi Handlowej, najwybitniejsi synowie jakich spłodził Zubar oraz najodważniejsi obrońcy, jacy kiedykolwiek wyszli Cesarstwu naprzeciw. Widmo wojny, które krąży nad naszymi krajami przyniesie zarówno moim poddanym, jak i Zubarowi kolejne ofiary, nieszczęsia, płacz i ubóstwo. Jesteśmy jednak ludźmi, którzy potrafią okiełznać swoją agresję i skierować ją na wyłożoną powszechnym szczęściem drogę polityki. Jak wy, wspaniali arystokraci, tak i ja jestem człowiekiem, który dąży do ogólnego szczęscia całej ludzkości zjednoczonej pod jednym niebiem a władającej jedna ziemią. Czyż nie mamy wspólnego celu, który dzielą jedynie granice pochodzenia? Czyż dobrobyt i godne życie to nie tylko dążenia ludzi interesu, ale każdego człowieka? Czyż ponad ośmiowiekowa tradycja Cesarstwa nie potwierdza, iż zjednoczeni potrafimy więcej?

Nie rządam niczego ponad współpracy, wymiany towarów i technologii. By okazać moją wspaniałomyślność wobec Zubaru pragnę zaproponować wam, szlachetni Lordowie, układ który pozostawiłby wasz dobytek i rodziny w spokoju oraz zapewnił wam nie tylko nietykalność ze strony Cesarstwa ale ponownie otworzył przed wami wszystkie porty ludzkości. Liga Handlowa wraz z namiestnikiem Cesarstwa sprawowaliby rządy nad wyspą, zaś moje wojsko, wespół z siłami Zubaru stworzyłoby jeden z najbezpieczniejszych szlaków handlowych na świecie. Pomyślcie, drodzy Lordowie o przyszłości. Przyszłości, którą możemy zbudować wspólnie, bądź zniszczyć przez jedną błędną decyzję.

Jego Wysokość Boski Cesarz Lothar-

Wrzawa jak rozpoczeła się w kilka chwil po przeczywniu listu była nie do opanowania.

Sibard
Ten cios powaliłby każdego wojownika, nawet o wiele bardziej tęgiegio niż ty, ale Gerez zachował się tak, jakbyś tylko nabił mu sporego siniaka. Moc i precyzja uderzenia zachwiały jego równowagą, lecz poza tym nie było żadnego efektu. Najwidoczniej przez cały czas był nieprzytomny, ale jakaś dziwna siła kierowała ruchami ciała sierżanta. Rezultat ataku zaskoczył cię, ale zachowałeś instynkt, który nakzaywał ci, byś uchylił się przed kontrą w postaci pięści Gereza. Druga ręką sięgnął wgłąb skrzyni by dobyć rękojeści miecza. Przez cały czas próbował się tam dostać i właśnie dlatego rzucał się na każdego nieszczęśnika, gdy tylko ktoś stawał mu na drodze. Teraz jednak dotarł do swojego skarbu i ostatnią rzeczą jaką zapamiętałeś w tym momencie był potworny, nieludzki uśmiech odsłaniający zęby opętanego żołnierza. Potem nastąpił wybuch niewidocznej fali uderzeniowej, którego epicentrum leżało dokładnie w miejscu gdzie Gerez chwycił za oręż.

Ocknąłeś się u progu drzwi wejściowych z którwych wyłamało zawiasy i solidna dębowa płyta leżała teraz na korytarzu. Tuż przy nich stał Urias w eskorcie dwóch żołnierzy. Wszyscy z wyraźnym zaskoczeniem patrzyli na ciebie, lecz żaden z nich nie wykonał żadnego ruchu. W pomieszczeniu było teraz jeszcze gorzej niż przed twoim przybyciem. Uderzenie tajemniczej mocy rozniosło sprzęt po ścianach. Między resztkami potrzaskanych mebli powoli wygrzebywali się pozostali wojownicy. Od wybuchu musiało minąć kilka chwil. Szybkie ogarnięcie sytuacji zakończyło się na Gerezie. Stał ciągle na swoim miejscu dzierżąc w dłoni ułamany miecz. Tym razem jego źrenice wróciły na swoje miejsce, jednak nie bił od nich ludzki wzrok. Ciężko sapiąc z okrutnym grymasem zniekształcającym jego twarz, przeciągle wysyczał niskim, nienaturalnym głosem.
- Sss... ssson... rrisssa...-
Ruszył z kolejnym natarciem w twoją stronę. Wybuch wytrącił bronie z twoich rąk, ale w ostanim momencie chwyciłeś za sztylet schowany w bucie i sparowałeś atak. Gdyby nie twoja zręczność i pewny chwyt wierzchołek ułamanego ostrza utkwiłby w tobie. Zdziwiła cię potężna siła, z jaką Gerez wykonał pchnięcie. Nie pochodziła ona z ciała sierżanta, bowien nadal czułeś drżenie własnej ręki, która spotkała się z atakiem przeciwnika.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sergi »

Ferid

Dziesięciu Lordów zajęło swe miejsca u okrągłego stołu. W jednym miejscu zgromadzili się najbogatsi i najbardziej wpływowi mieszkańcy Zubaru. Zgromadzenie zawsze było niezwykle ważnym wydarzeniem w kręgach szlachty, historię z lat poprzednich do tej chwili są przekazywane pomiędzy ludźmi.

Devos zaczął przemawiać. Głos jego rozchodził się echem po wielkiej sali. Sylvain z uwagą słuchał wytłumaczenia jakie przygotował sztab na ta okazje. Prawdę mówiąc właśnie czegoś takiego się spodziewał. Dobrze zdawał sobie sprawę jak jest nazywany przez resztę Lordów, widocznie o tym również wiedzieli oficerowie przygotowujący mowę Devosa. Lord Wojownik- ten który swoje miejsce wywalczył kunsztem swego miecza.

Rozpoczęły się narady. Przybył jako ostatni, więc raczej nie mógł zdecydować o miejscu jakim zajmie. Tym razem siedział przy Lordach mających do niego skrajne stosunki. Nie mając wielkiego wyboru pogrążył się w rozmowie z Mawillem Gardusem. Była to raczej niezobowiązująca grzecznościowa wymiana zdań. Słysząc propozycje Lorda na twarzy Ferida pojawił się lekki uśmiech. Szermierz przypomniał sobie Rogera i jego bezskuteczne starania o wyswatanie Sylvaina z całymi rzeszami zubarianek.

Z wspomnień wyrwał go dopiero słowa Lorda Shadowbreath’a. Skupił na liście cała swoją uwagę…

„Sss... ssson... rrisssa...”

Zimny pot pojawił się na czole Ferida, odruchowo zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Koszmary dawnych lat znowu stanęły mu przed oczyma. Jednak po nich nastąpiła jedynie pusta, nie było ani żądzy ani gniewu. Ten dziwny szept nie wróżył nic dobrego.

W chwili gdy zdążył skupić na nowo uwagę na Sigfrydzie szept zanikł. Ferid musiał pozostawić ta sprawę na później, teraz liczyło się jedynie dobro Zubaru. Tak wyczekiwany gniew pojawił się dopiero wraz z kolejnymi słowami listu.

„ Więc taki twój ruch Cesarzu…”

Ferid Sylvain, pierwszy miecz Zubaru, mistrz oręża, generał Zubaru, lord wojownik powstał z swego miejsca. Gest ten był równoznaczny z chęcią przemowy. Żołnierze natychmiast zamilkli i skupi swoją uwagę na nim. Inaczej było z szlachcicami, tutaj nie będzie już tak łatwo.

- Zgromadzeni dostojni, nie będę tak jak Lothar starać się mydlić wasze oczy pustymi słowami.- szermierz wyprostował się, jego donośny głos brzmiał w murach sali.- Przemawiam teraz w Imieniu Srebrnej Gwardi, Armii Zubaru i moim własnym. Słuchając tych słów krew w moich żyłach wrzała, każdy z nas widzi zniewagę ukrytą pomiędzy wersami. Lothar uważa szlachciców Zubaru za ludzi dla których honor nie istnieje. Myśli, że pięknymi ofertami jest w stanie skusić Nas do wyrzeczenia się tego kim jesteśmy! Godzi w nasz honor i inteligencje… czy nie wiemy do czego dąży Cesarstwo? Czyż nie wdzieliśmy tego dwa lata temu gdy ginęli nasi bliscy z rąk cesarskich? Gdzież wtedy była jego „wyłożona powszechnym szczęściem droga polityki”? Ośmiowiekowa tradycja Cesarstwa to nic innego jak niekończące się podboje i wojny…

Ferid wymienił się spojrzeniem z Devosem. Nastała odpowiednia chwila.

-…Lordowie i wy wszyscy zgromadzeni, uwierzcie moim słowom: Lothar pragnie jedynie poprzez ten list wywołać wątpliwości w naszych sercach. Chce abyśmy okazali się ludźmi słabymi duchem i poddali się nim jeszcze zdążyliśmy utoczyć Cesartwu krwi. Prawda jest to, że Cesarz zbiera siły w Castil do uderzenia na Zubar. Od kilku dni napływają tam nowe okręty transportowe. Przegrawszy na ubitej ziemi chcą wyzwać nas do bitwy na morzu….

Cisza obległa sale.

-… Jako Generał Zubaru oraz Lord Ligi składam wniosek i prośbę zarazem aby Liga uzbroiła wszelkie swe fregaty oraz oddała tyle ich ile to tylko możliwe pod protekcje armii. Pokażmy Cesarstwu prawdziwą siłę zubarczyków.

Ferid ponownie usiadł na miejscu. Wprawił wydarzenia w ruch, ciekaw był jak się wszystko potoczy. Miał nadzieje, że jego przemowa zostanie dobrze odebrana i zamknie usta ludziom którym propozycja Cesarza mogła się wydać atrakcyjna.
Ojciec Mróz
Marynarz
Marynarz
Posty: 249
Rejestracja: wtorek, 8 kwietnia 2008, 12:31
Numer GG: 2363991
Lokalizacja: Skądinąd

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Ojciec Mróz »

Lucius

Po wylądowaniu na posadzce komnaty przez chwilę ciężko łapał oddech, zszokowany i oszołomiony przebytą podróżą. Nie spodziewał się, że skok w portal będzie wiązał się z takimi perturbacjami. Po krótkiej chwili doszedł do siebie na tyle, że usłyszał zdumiony okrzyk kobiety. Uniósł się, stając na lekko miękkich wciąż nogach. Odkaszlnął, czując wciąż w gardle efekty pozbawienia możliwości oddechu i chrapliwym głosem zwrócił się do ściganej kobiety:

- Kim jesteś do jasnej cholery i dlaczego twoja twarz jest mi znajoma? No i wytłumacz mi czemu zaszlachtowałaś tego faceta w dokach, śledziłem go cały dzień, licząc na to, że doprowadzi mnie do swych mocodawców. Teraz takiej możliwości raczej już nie ma, oczekuję więc wyjaśnień od Ciebie, i to szybko!

Jednocześnie Lucius aktywował wiszący na szyi amulet, lekko muskając go dłonią. Wiedział teraz, że jeżeli kobieta będzie kłamać, periapt bez trudu to wykryje.
DUB W NOSIE !

Sprawozdania z Drugich Międzynarodowych Warsztatów na Temat Nagich Myszy
Sirion
Marynarz
Marynarz
Posty: 293
Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
Numer GG: 11883875
Lokalizacja: Warszawa

Re: [heroic fantasy] Srebrna Gwardia

Post autor: Sirion »

Sibard Shadowbreath

- Co jest? - Pomyślał Sibard odparowywując atak sierżanta. - Co to za siła? To musi mieć coś wspólnego z tym mieczem... Od początku wydawał mi się jakiś dziwny...
Zebrał wszystkie swoje siły i celnym kopniakiem odrzucił niczego niespodziewającego się Gereza w tył. Sierżant z impetem uderzył w przeciwległą ścianę. Za chwilę jednak wstał, jak gdyby nigdy nic.
- Nie powiem, że się tego nie spodziewałem...
Sibard wyszukał wzrokiem swoich broni.
- Sztylet jest dobry, ale tylko w połączeniu z zaskoczeniem... Ten element mam jednak za sobą...
Wypatrzył jeden z mieczy leżący na podłodze. Puścił się w bieg, przeturlał i podniósł go z podłogi. Nie było czasu szukać drugiej broni. Nie miało to zresztą sensu.
- Zachowajcie odległość! - Krzyknął do uzdrowiciela i żołnierzy - Jest bardzo niebezpieczny!
Nie miał wyboru. Musiał zaryzykować.
- Muszę to zrobić... Wybacz przyjacielu... Nie jesteś sobą... Nie pozwolę Ci skrzywdzić nikogo więcej...
Naparł na sierżanta w szaleńczej szarży. Sparował jego atak... Potem drugi.... Trzeci... Uderzył go lewą pięścią w twarz... Uniknął ciosu z góry wykonując obrót i zrobił zamach mieczem celując w klatkę piersiową Gereza...
“Better to fight for something, than live for nothing”

General George S. Patton

Fortis cadere, cedere non potest
Zablokowany