Darla i Kane
Kane zajmował się obrabianiem mięsa. Co jak co ale na tym się znał. Wybrał co lepsze kawałki. Wykroił język jelenia który dobrze przypieczony był prawdziwym przysmakiem. Podał Darli kawałek nabity na końcu ozdobnego sztyletu który wcześniej znalazł w strażnicy a który teraz wyczyszczony świetnie do tego celu się nadawał. Chrząknął. Miał wrażenie że Darli co jakiś czas zdarza się "odlecieć".
-
Spróbuj - Powiedział podając zabójczyni mięso. Obserwował uważnie jej reakcje.
Gwałtownie powróciła myślami do rzeczywistości i spojrzała się zdziwiona na wampira. W pierwszej chwili zupełnie nie rozumiała, o co mu chodzi.
-
Co...? - zaczęła, ale widząc kawałek mięsa tylko skinęła głową i ostrożnie zdjęła go, łapiąc w dwa palce. Było gorące, ale nawet się nie skrzywiła. Przyglądała się jedzeniu przez dłuższą chwilę, jakby nie wiedząc lub nie pamiętając, co ma teraz z tym zrobić. -
Dziękuję... - rzuciła niepewnie i uśmiechnęła się lekko do mężczyzny. -
Już się zrobiło? - zapytała, nie kryjąc zdziwienia.
-
Mam wrażenie że na chwile odpłynęłaś - Zauważył wampir -
Tak, już jest gotowe. Reszta się w tej chwili zajada. - Streścił oczywisty obrazek Kane.
-
Spróbuj - Ponowił prośbę wampir, a po chwili dodał -
...Często ci się zdarza to noo... - Sugestywnie zrobił wiraż ręką -
wiesz...
-
Odpływanie? - rzuciła i westchnęła. Zrezygnowanym ruchem odgryzła kęs mięsa, ale w jej ustach smakowało to jak zwykłe trociny. Z trudem przeżuła i połknęła. -
Tak, chyba tak, wybacz - bąknęła, gapiąc się na nadgryziony kawałek mięsa. Jej mina mówiła jasno, iż nie ma ochoty jeść. Właściwie kobieta zdawała się nie mieć ochoty na nic.
Wampir odebrał sztylet. Zgodnie z przewidywaniami mięso nie zasmakowało Darlii, było to jasno widoczne z jej skrzywienia się po wzięciu kęsa, wampir uśmiechnął się w duchu. Kiedy ona była "nieobecna" on zdążył zaspokoić swój apetyt. Skoro mieli chwile czasu to może warto było wybadać najnowszy nabytek w kompani...
-
Masz mało typowy zawód... Dlaczego zostałaś zabójczynią? Naturalne predyspozycje? - Bez ogródek spytał wampir, nie patrzył w jej kierunku, oglądał sztylet po którego zdobieniach przejeżdżał wąskimi palcami.
Uśmiechnęła się krzywo, jeszcze nigdy nikt się o to nie zapytał. Pewnie dlatego, że większość osób, które poznawała, zaraz kończyła z poderżniętym gardłem. A to trochę utrudniało konwersację i wzajemne poznawanie siebie.
-
Zabawne pytanie, Kane - odezwała się cicho. -
Pewnego dnia mój mistrz zabrał mnie z ulicy i powiedział, że ma dla mnie ciekawsze zajęcie niż dawanie dupy za pieniądze. Brzmiało nieźle, więc poszłam z nim i zgodziłam się uczyć zabijać dla niego. Ot, cała skomplikowana historia, jak widzisz, nie ma w tym nic ciekawego... - odpowiedziała i spojrzała się na wampira, zaglądając mu głęboko w oczy.
Wampir zaprezentował swoje rekinie uzębienie.
-
Zdziwiłabyś się czym ja się zajmuje jeśli nie robie szablą akurat... - Westchnął -
W zasadzie robienie szablą jest moim drugorzędnym zajęciem, do podstawowego pewnie i tak już nie będe miał jak wrócić... - Skończył po czym wziął sobie mały kawałek dziczyzny, tym razem nie język.
-
Jesteś pewna że nie jesteś głodna? To już powinno smakować o niebo lepiej.
...
-
Mówisz że to banalna historia jednak nie wyglądasz na banalną osobę....
Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie, a jej spojrzenie i mina pozostawały nieodgadnione. Po chwili zmarszczyła brwi i wzięła się za jedzenie zimnego już kawałka jelonka.
-
Skoro tak mówisz - przytaknęła mu, bo na dobrą sprawę nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. -
Opowiedz coś o sobie, proszę.
Ostatnie słowo zabrzmiało w jej ustach tak nienaturalnie, jakby je wypowiedziała pierwszy raz w życiu. Dodała do tego szczery uśmiech i już w ogóle nie przypominała zabójczyni.
-
...Eeeee... - Elokwencja wampira nie miała sobie równych -
Rzadko ktoś się o to pyta.... ale w porządku. - Chrząknął.
-
Nie wdając się w szczegóły ostatnie 30 lat mieszkałem w Ban Glean. Miejsce ciekawe, granica Redanii, Kaedwen i Aedirn. Żyłem z... - Znów chrząknął -
... metalurgii, wyrabiania ozdób z metali szlachetnych. - Wskazał palcem na srebnego kruka dyndającego na szyi. -
Wszystko było w porządku dopóki sam siebie niechcący nie wydałem jak ostatni kretyn chłopom na zadźganie... - Alp się trochę zarumienił -
Potem musiałem się szybko stamtąd zwijać....
Kobieta zachichotała cicho, lecz szybko spoważniała.
-
Och, wybacz, pewnie tobie nie było i nie jest do śmiechu... - Odgarnęła włosy z twarzy, niesforne kosmyki zakładając za lekko spiczaste ucho i zamyśliła się. Było jej troszeczkę niezręcznie. -
Czyli, w pewnym sensie, jesteś artystą. Myślę, że gdybyś się osiedlił w innym miejscu i co jakiś czas przenosił, mógłbyś wrócić do dawnego zajęcia. Czyż nie?
-
W zasadzie tak to można nazwać... Wrócić? Żyć z przenoszenia się z miejsca na miejsce? Nie wiem. Zastanawiałem się nad tym ale na razie nie ma o tym mowy. Lubiłem swój dom w Ban Glean. Został on niechybnie spalony po mojej sromotnej ucieczce - Wampir grzebał w palenisku jakimś kijem. -
Wolałbym zapuścić korzenie gdzieś na stałe... ale w obecnej sytuacji nie ma o tym mowy...
-
Obecnej sytuacji? - zapytała, z zaciekawieniem patrząc na niego i przekrzywiając lekko głowę.
-
Amulet i zaistniała sytuacja nie dają mi spokoju. Moja ciekawość ma to do siebie że jest niezdrowo wręcz dominująca w moim charakterze. Moglibyśmy wyrzucić ten amulet w cholere.... Ale wszystko mówi mi żeby go zostawić w spokoju i zobaczyś jak się potoczą sprawy w których jesteśmy centrum....
-
Wybacz mi, z tego co mi wiadomo nie zostałaś poinformowana w jaki sposób ten nieszczęsny amulet stał się naszą własnością?
-
Nie, nie zostałam. Jedyne, co mi przez ostatnie dni wbijano, dosłownie, do głowy to to, że mam go wam odebrać - odpowiedziała szczerze. Może i była zabójczynią, ale nie musiała być przy okazji kłamcą i oszustem. Poza tym jakoś dziwnie polubiła wampira. Nawet nie zauważyła, że znów się do niego uśmiecha.
Następne kilka chwil wampir spędził na streszczaniu kilku ostatnich dni oraz tego jak stali się posiadaczami amuletu.
-
Już to wcześniej zauważyliśmy, ale przypomnę... niezła z was... eee... nas zbieranina - stwierdziła, uśmiechając się łobuzersko. -
Ale będzie dobrze, damy radę - dodała i klepnęła Kane'a delikatnie w plecy. -
Życzę ci, żeby to wszystko się szybko wyjaśniło i byś mógł powrócić do spokojnego życia. A ludźmi z wioski się nie przejmuj, jesteś długowieczny, więc po prostu wróć tam za kilkanaście lat. Część umrze, część zapomni i jakoś wszystko zaczniesz od początku.
-
Tjjjaaa, do zgliszcz....
-
Wszystko da się odbudować, wystarczą chęci i trochę samozaparcia - uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego dłoni, delikatnie ściskając.
Kane odruchowo odwzajemnił uścisk. Zaczął powoli zbliżać się do Darlii....
Kobieta na chwilę zamarła i nie wiedziała co ma zrobić. Spojrzała mężczyźnie głęboko w oczy i speszona odwróciła wzrok, wbijając go w swoje kolana. Przygryzła lekko dolną wargę i zerknęła, czy nikt teraz na nich nie patrzy. Przysunęła się trochę.
Patrzcie państwo, zabija bez mrugnięcia okiem a wstydzi się jak podlotek - Pomyślał Kane. Kane jeszcze bardziej przybliżył się do Darlii, jego usta musnęły jej....
Przymknęła na chwilę oczy, rozkoszując się przyjemnym uczuciem w okolicy żołądka i przyspieszonym biciem serca. Już ją przestało interesować, czy ktoś na nich patrzy i co sobie pomyśli. Złapała twarz wampira w obie dłonie i pocałowała go delikatnie, choć miała ochotę na długi i głęboki pocałunek. Wolała jednak nie być nachalna.
Wampir odsunął się na chwile po pocałunku aby złapać oddech -
...Miło... - Znów się przybliżył tym razem skierował się ku szyi dziewczyny aby złożyć głęboki pocałunek.
Była zaskoczona takim obrotem spraw, ale musiała przyznać, że w końcu spotkało ją coś miłego i przyjemnego. Zamruczała cicho, przymykając oczy i nadstawiając się na dalsze pieszczoty. Kane czuł, jak kobieta się rozpływa i z każdą sekundą jest mu bardziej uległa.
Kane kontynuował swoje zabiegi. Objął Darle. -
Chodźmy w ustronniejsze miejsce... - Mruknął
Bezwiednie skinęła mu głową i na zupełnie miękkich nogach dała mu się poprowadzić kawałek dalej w las. Była oszołomiona, serce waliło jej w piersi jak oszalałe i w tej chwili nie była w stanie myśleć o niczym innym jak o tym, że pragnie tego mężczyzny. Gdy tylko znaleźli się w bardziej odosobnionym miejscu, przylgnęła do niego, całując go namiętnie i łapczywie.
Lewa dłoń Kane'a zsunęła się na pośladek Darli, drugą wsunął w jej kaftan sięgając do kształtnej piersi kobiety. Ciągle ją całował.
Objęła go mocno i trzymając blisko swego ciała, wycofała się, opierając plecami o drzewo. Czuł, że jest cała rozpalona, a dłonie jej lekko drżą. Musiał naprawdę mocno na nią działać, ale to nie powinno nikogo dziwić.
Wampir rozchełstał jej koszule, masował pełne piersi. Przeniósł na nie usta i zaczął ssać jej sutki.
Odetchnęła głęboko, rozpływając się pod wpływem delikatnych pieszczot, ale zaraz oprzytomniała. Jak kubeł zimnej wody zadziałał na nią strach, że mężczyzna zaraz odkryje na jej ciele kilka tuzinów mniejszych i większych blizn i się zniechęci. Przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy, chcąc się jeszcze chwilę cieszyć tą sytuacją.
Na wampirze zrobiła wrażenie kolekcja blizn której nie powstydziłby się niejeden wojownik, ale nie zajmował się teraz tym. Miał co innego na głowie. Wsunął jedną rękę w krocze Darlii, drugą wciąż masował jej pierś. Zaczął namiętnie całować dziewczynę w usta.
Dla niego była niezwykle piękna.
Widząc, a raczej czując, że Kane nie zamierzał przestać, pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą. Była wysportowana i zadbana, tak więc bez dalszego skrępowania zaczęła zrzucać z siebie ubranie. W głowie się jej kręciło z tego wszystkiego, ale doskonale wiedziała, czego chce.
-
Kane, jestem cała twoja - szepnęła wampirowi do ucha.
Wampir mruknął jak dziki kot. Również zrzucił swój ubiór. Oboje nadzy stali pod wielkim drzewem. Kane sięgnął rękami w celu uniesienia Darli za nogi i oparcia jej o drzewo. Na jej ramiona położył swój płaszcz aby ochronić jej plecy przed korą drzewa. Wciąż ją pieścił jednocześnie szykował się do wejścia w nią.
Troskliwość ze strony przyszłego kochanka zaskoczyła ją, nie przypominała sobie, by kiedykolwiek jakiś mężczyzna się tak wobec niej zachował. Usprawiedliwiała to lukami w pamięci, ale podświadomie czuła, że jej poprzednie związki nie były usłane różami. Czuła, jak robi się jej coraz bardziej gorąco między udami i uśmiechnęła się lekko do wampira. Objęła go nogami w pasie i całując czekała, aż ich ciała się połączą.
Złączyli się, niby posąg, w boskim uniesieniu. Kane starał się zachować jak najdalej idącą delikatność. Ponownie zaczął namiętnie całować szyje Darlii.
Powoli unosiła się na biodrach i opadała, nie spiesząc się i ciesząc z każdego wspólnego ruchu. Mocno się wsparła na jego ramionach, by móc się swobodnie poruszać. Nie chciała być bierna...
-
Cudownie - westchnęła cicho, przylegając do jego ciała.
-
Jesteś boska.... Och... - Również westchnął, Darla nie była jedyną dla której było to niezwykle intensywne przeżycie. Podniósł ją jeszcze nieco wyżej. Wszedł głębiej. Ssał jej prawy sutek.
W jednej chwili wszystko zeszło na drugi plan i najważniejsza była obecna sytuacja. Pół elfka zamruczała coś cicho i gdy kochanek wbił się w nią głębiej, westchnęła, wbijając mu palce w ramiona. Oblizała usta, wczuwając się w nowy rytm i szybko się dostosowała. Oparła czoło o ramię wampira i zamknęła oczy, chłonąc jego zapach.
Para czuła że zbliżają się do finału. Kane przyspieszył. Oddech stał się nierówny.
Darla przygryzła mocniej dolną wargę, niemal do krwi i wzięła głębszy wdech, by zachować ciszę. Nie chciała zachowywać się głośno, gdy nieopodal towarzysze posilali się. Zresztą ten cholerny mutant miał tak dobry słuch, że aż dziewczynę mdliło na samą myśl o tym, że mógłby ich teraz podsłuchiwać. Złapała się mocniej Kane'a i czując, jak ogromna fala w niej wzbiera, przycisnęła się do niego z całej siły.
Kane dochodził do finału. Był blisko. .... I nagle stało się!.... Wybuchł pełen słodkiej rozkoszy. Powoli odstawił Darle. Wciąż była w jego objęciach.
Stanęła niepewnie, lekko chwiejąc się na nogach i obdarowała wampira radosnym, ciepłym uśmiechem. Była cała zgrzana i trochę spocona, od jej ciała biło gorąco, a żyły aż pulsowały tłoczoną przez oszalałe serce krwią.
-
To było... niesamowite... - powiedziała, z trudem łapiąc powietrze i spowalniając oddech. Wtuliła się twarzą w ciepły tors kochanka i objęła mocno. Nie chciała się nigdzie stąd ruszać.
Kane, z wciąż wtuloną w jego pierś Darlą, usiadł. Jego płaszcz leżał oparty o drzewo. Jedną ręką rozłożył go aby posłużył im za posłanie. Oparł się w pozycji półleżącej o drzewo. Otulił ich oboje swoim płaszczem. Ustami muskał pachnące włosy Darlii.
Było jej dobrze, wciąż się uśmiechała i nagle poczuła się trochę senna. Zmęczenie, stres i ciągły niepokój dały o sobie znać. Skuliła się w sobie, wtulając się jak najbardziej w Kane'a i przymknęła oczy. Naciągnęła sobie jego płaszcz na ramię, nie chciała, by widział jej paskudne siniaki.
-
Możemy tu chwilę zostać? - zapytała, ziewając.
-
Nie widzę przeciwwskazań - Odpowiedział Alp. Przytulił do siebie ciepłą Darle i w tej pozycji powoli odpływali w sen.....
Masz swojego długiego posta Nesq, zadowolony?