[Marvel] Wakacje

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Ouzaru »

W żadnych wiadomościach nikt nic nie mówił o Hulku rozwalającym Statuę Wolności, ani tym bardziej o zielonym potworze terroryzującym statki. Było to dość dziwne i Gateway tylko się upewnił co do tego, że to coś Hulkiem nie było. Zastanawiał się nad tym spowolnieniem czasu, nad bańką, w której został uwięziony i która go tak wymęczyła. Widać ktokolwiek podszywał się pod zielonego - nie był sam. I zapewne nie opuścił Instytutu.

Było już w okolicy godziny 21, gdy w Instytucie dziewczyny zapuściły głośną muzykę. Nikt się nie przejmował gruzem leżącym w holu i zawalającym częściowo wejście, w końcu już nie w takich warunkach urządzało się imprezy. Mike zaszył się w bibliotece, usiłując się skupić na książce, ale kiepsko mu to wychodziło. Ściany dość dobrze wygłuszały dźwięki, ale od basów wszystko podskakiwało i drażniło go ciche brzęczenie szklanki o blat stołu. Jego imiennik dopiero wrócił z miasta w towarzystwie ślicznej Azjatki, trzęsącej się z zimna, a Crusher i Destiny właśnie się poderwali na równe nogi, rozbudzeni nachalnymi dźwiękami. Co chwilę drzwi otwierały się i zamykały, a kolejne dziewczyny wbijały się na zabawę. Sandrock mógł się poczuć jak w raju! Tyle pięknych kobiet, a on niewątpliwie był w tej chwili najciekawszym obiektem dla nich.

* * *

Tajemniczy cień przemykał się z kąta w kąt, przylegając do każdej ciemniejszej plamy i nierówności, na jaką napotkał. Ślizgając się i mknąc niczym łasiczka, w końcu dotarł do panelu sterującego, otwierającego drzwi do Cerebro tylko wybranym Wykładowcom i oczywiście samemu Profesorowi. Jednak dla tego mutanta odcisk palca czy skan siatkówki oka nie stanowił problemu. Istota wniknęła, praktycznie wlała się w szczeliny między przyciskami, przemknęła koło przewodów zasilających i wyszła z drugiej strony, materializując się jako niewysoki, lepki cień o humanoidalnym kształcie. Drzwi po chwili rozsunęły się i niebiesko skóra kobieta odziana w białą suknię wkroczyła do pomieszczenia, głośno stukając obcasami.
- Świetnie się spisałeś, a teraz stań na czatach - mruknęła, uśmiechając się. - No proszę, kota nie ma... - uderzyła męskimi palcami w klawiaturę, wyświetlając akta mutantów - a myszy... - podłączyła pendrive'a, co spowodowało natychmiastowe zamknięcie się drzwi i włączenie alarmu. - Cholera! Miałeś to wyłączyć! Ty bezużyteczna... !

* * *

Impreza na dole szalała w najlepsze, nikt nie zauważył dodatkowych czerwonych lampek, które migały i wydawały z siebie piskliwe dźwięki. Jedynie Gateway został postawiony na nogi i od razu zareagował. Wiedział, że coś się dzieje w dolnych poziomach, mógł to być jeden z gości, który zabłądził szukając toalety, albo...
Obrazek
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Brzoza »

Crusher i Destiny

W salonie był spokój. W salonie paliła się jedynie niewielka lampka na stoliku w kącie. Gilbert zasnął nieco później od Destiny. W popielniczkę wetknięty był porzucony papieros który sam się stlił, aż do samego filtra pozostawiając po sobie długą kolumnę z popiołu. Przez fasadę zamkniętych oczu zaczęły się dobijać dźwięki z prawdziwego świata, burząc harmonię i spokój snu. Gilbert powoli otworzył oczy czując, że to nie koniec nocy. gardło wysuszone było na wiór, a oczy wciąż domagały się snu. Było głośno. Za głośno.

Destiny zasnęła po dość długiej nocy spędzonej w miłym towarzystwie Gilberta. Spala tuz obok niego na jednej z niewygodnych kanap. Zasłaniając twarz obydwoma rękoma dziewczyna zaczęła coś mamrotać pod nosem
-emm kurde... ehhhh ciiiiiiii
Zaczęła powoli otwierać oczy... Pierwsze co poczuła to ból głowy.


Gilbert wstał, opierając się o oparcia fotela. Przewrócił nogą pustą butelkę i stanął nieporadnie na nogach. Krótki sen nic nie dał, wciąż czuł że alkohol płynie w żyłach. Podniósł butelkę o mało co się nie przewracając i postawił ją na ławie. Wyjął z kieszeni pomiętoloną paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił mrużąc zamykające się oczy.
-Papierosa? Proponuję sie przejść do kuchni, tam może być nieco ciszej. Chyba. Z resztą tam jest woda.


Wstała z kanapy lecz po chwili znowu na nią opadła. Po drugiej próbie Destiny powoli ruszyła do kuchni.
-Ta poproszę - mówiąc to wzięła papierosa od mężczyzny. Bez wątpienia Destiny była ciągle pijana.
-Co tam sie dzieje?


Gilbert doskoczył do drzwi prowadzących do głównego holu. Przepuszczając Destiny w drzwiach kątem oka sprawdził - nikt nie posprzątał gruzu. W holu muzyka zdawała się być głośniejsza. Zdawało się również być tutaj zimniej.
-Uważaj przy przechodzeniu obok gruzów, można się przewrócić.


-Haha - dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Jak sie przewrócę to będziesz musiał mi pomoc wstać. Dziewczyna szla chwiejnym krokiem w stronę muzyki.
-Myślisz ze Sandrock i ta jego Azjatka wrocili juz do domu czy zostali w jakimś hotelu? - powiedziała z uśmiechem na twarzy
po chwili znowu wybuchła śmiechem.

-Myślę ze trzeba znaleźć jakieś ciche miejsce w tym budynku, bo nie wytrzymam hałasu. - powiedział, mijając jakąś nieznaną dziewczynę, wyglądającą zupełnie jakby przyszła na imprezę. - Myślę również że komuś zachciało się organizować imprezę. Mam nadzieję że lodówka nie została wyjałowiona, bo chciałbym coś zjeść.

-UUU jak romantycznie, małe zaciszne miejsce! haha - zaśmiała sie po raz kolejny.
-Mi to tam rybka gdzie idziemy. Prowadź. A tak po za tym to tez bym cos zjadła. Umiesz gotować czy idziemy na hotdoga Haha

- Hah - zaśmiał się w końcu, pomimo tego że nie był w jakimś szampańskim humorze po głośniej pobudce - Zacisznych miejsc jest tu dużo - zwłaszcza, że teraz nie powinien nikt się tam kręcić. Ale wolałbym najpierw coś zjeść, a dokładniej jakąś kanapkę z serem. Albo jogurt. To by mnie orzeźwiło.

-Możemy iść do mojego pokoju. - mówiąc to ruszyła do lodówki. Biorąc dwa jogurty, żółty ser i dwie bułki. Po chwili podeszła do barka i wzięła butelkę rumu "Capitan Morgan"
-W drogę - ruszyła wskazując na schody głowa, gdyż ręce miała zajęte jedzeniem.


-W takim razie w drogę. - Gilbert wchodząc po schodach zaczął słyszeć coraz więcej głosów. Ludzie stali na korytarzu pijąc piwo i drinki. Niektórzy chodzili po pokojach rozmawiając z niektórymi wychowankami Xaviera. - Gdzie jest Twój pokój?

-Dobre pytanie - zaśmiała sie lekko podając mężczyźnie butelkę i bułki. Po chwili Destiny zaczęła sie rozglądać.
-Piętro wyżej - dodała ruszając w tamta stronę. Gdy dotarli do pokoju dziewczyny ta zamknęła drzwi używając telekinezy. Kładąc sie na łóżko dziewczyna uderzyła głową o drewniana szafkę.
-cholera.


-Uważaj lepiej - usiadł zaraz obok - nic Ci nie jest? Patrz jakie to dziwne życie może być. Możesz rzucać przedmiotami, niektórzy telepaci mogą nawet wyczuwać je bez patrzenia, a Ty zaryłaś głową o szafkę jak zwykły człowiek.
Gilbert rozejrzał się po standardowo urządzonym pokoju otwierając jogurt i popijając go.
-Kiedyś tu byłem, ale mieszkał tu ktoś inny... Albo piętra mi się pomyliły?


Wybuchła śmiechem gdy mężczyzna zaczął mówić jej o ironiach tego świata. Po chwili dziewczyna gwałtownie wstała z łóżka i rozejrzała się.
-To nie jest mój pokój. Mówiąc to złapała za butelkę i ser po czym wybiegła z pokoju śmiejąc się.
-Piętro wyżej Haha!


Gilbert złapał się za twarz i wstał z wygodnego łóżka, które zdawało się błagać o to by ktoś na nim usiadł. Wziął następny łyk jogurtu i wyszedł szybko z pokoju. Ruszył piętro wyżej. Wszedł do pokoju gdzie weszła Destiny.
-Musisz tak ganiać? - w gruncie rzeczy był zadowolony - w tym pokoju było ciszej niż w tym niżej.


Siadając na łóżko wskazała na miejsce obok niej. Biorąc dwie szklanki, jedna podała dla Gilberta a druga trzymała w lewej dłoni. Prawa ręką nalała rumu do szklanek po czym napiła sie trunku.
-I co teraz będziemy robić? - mówiąc to zrobiła śmieszna minę.
-Zaczynam sie nudzić.


-Nie wiem, może po prostu będziemy pić. - Usiadł obok. - Wiesz, zauważyłem że telepaci mają taki zwyczaj robienia wielu rzeczy bez użycia rąk. Naprawdę się zdziwiłem kiedy nalewałaś rum ręcznie. - Uśmiechnął się co może wyglądałoby normalnie gdyby nie to, że jedno oko przymykało mu się samo z siebie a drugie miał wciąż otwarte. - Ej puść jakąś muzykę, zagłuszymy to co leci z dołu.

- Wiesz jestem juz trochę... hmmmm... podpita wiec lepiej nie używać telekinezy z płynami. Z reszta szkoda by było żeby Capitan Morgan wylał sie nam na podłogę. - Mówiąc to Destiny wzięła pilot i włączyła jakąś muzykę. Piosenka wypełniła pomieszczenie. ( http://www.youtube.com/watch?v=vATvNdMS-QM )
-Samo picie trochę nudne. Trzeba cos wymyśleć. - mówiąc to Destiny zdjęła swój czarny żakiecik. Dziewczyna miała na sobie tylko srebrna bluzeczkę na ramiączkach odsłaniającą jej biust.


Gilbert zobaczył bluzeczkę i przełknął ślinę. Destiny była naprawdę ładną dziewczyną, no i do tego rozgarniętą. spojrzał jej w oczy uśmiechając się. Wypił to co miał w szlance.
-Z pewnością masz ochotę na papierosa - wyciągnął paczkę do dziewczyny uśmiechając się jeszcze szerzej, sam wyjął jednego i odpalił.


Zaśmiała sie widząc ze zakłopotanie na twarzy mężczyzny.
-Papierosa? taa chętnie. - Destiny odpowiedziała biorąc łyk trunku.. Podśpiewując piosenkę lecąc
a z głośników dziewczyna oparła głowę o ramie chłopaka.
-Mam nadzieje ze ci to nie przeszkadza? - Zapytała z paląc papierosa, uśmiechając sie do niego.


Nie, w żadnym wypadku mi to nie przeszkadza. - Objął Destiny ramieniem zupełnie jakby miała zaraz się rozpaść.
- Nie pytałem sie jeszcze - co Cię sprowadza do Instytutu? Chodzi o śmierć profesora Pierre'a?


-Tak - Czuła sie dobrze w objęciach Gilberta. Czuła sie jak by znała go od paru lat.
-Tak, po jego śmierci nasza drużyna sie rozpadła, mój chłopak zerwał zaręczyny, a ja zostałam sama. Profesor X znalazł mnie w Paryżu i zaproponował współprace. - mówiąc to wzięła łyk trunku.
-Serce bije ci bardzo szybko... jesteś ok? - zapytała śmiejąc sie lekko pod nosem.


- Zazwyczaj mam przyspieszony puls. To efekt mutacji - objął ją nieco mocniej - byłaś zaręczona. To ciekawe. I nie pozostał Ci nikt. Niby mam podobnie, ale w Wielkiej Brytanii jest moja matka. Chciałbym się z nią kiedyś zobaczyć, nie wiem co z nią się dzieje i co robi. Mam nadzieję ze nie narobiłem jej kłopotów. Pewnie cały czas się o mnie martwi. Wiesz - po prostu od siedemnastego roku życia jej nie widziałem. - Nalał sobie do szklanki jeszcze trochę alkoholu - Tak naprawdę to nie mogę tam wrócić za żadne skarby. I Tak naprawdę nie nazywam się Brown. Nazywam się Andrews. Gilbert Andrews - przemielił to nazwisko w ustach, jakby było czerstwym suchym chlebem. - tylko wiesz, chyba niewiele osób w instytucie o tym wie, więc wiesz zatrzymaj to dla siebie.

-Tak, tak to na pewno mutacja - Zaśmiała sie lekko słysząc odpowiedz mężczyzny.
-No to kiedyś trzeba będzie odwiedzić twoja matkę... na pewno za Toba tęskni. - Mówiąc to wtuliła sie bardziej w jego ramiona. - Po za tym nie masz sie czego obawiać. I tak nie mam tu z byt wielu znajomych. - Popijając trunek kobieta uśmiechnęła się.
-Po za tym jak trafiłeś do akademii?


- To raczej dosyć krwawa historia, nie wiem czy mam ją opowiadać ze szczegółami czy też streścić. Bo taka mademoiselle - powiedział udawanym francuskim , który z jego brytyjskim akcentem się nieco gryzł- może niekoniecznie lubić takie historie - Ułożył się tak żeby można było dziewczynę objąć obydwoma ramionami. Zgasił papierosa wrzucając go do szklanki.

- Chyba nigdzie się nam nie spieszy? - Mówiąc to spojrzała w jego oczy popijając rumu.
-Tylko co jeśli zabraknie nam alkoholu? -mówiąc to zaśmiała sie pokazując swoje białe zęby.


Gilbert zamilkł na chwilę, zupełnie jakby był gdzieś indziej. Gdzieś daleko? Tą historię mógł powiedzieć zawsze, śniła mu się prawie co noc. Patrzył w okna, na park i ogród otaczający instytut. Wstał z łóżka i na miękkich nogach podszedł do okna. Zmrużył oczy które zaczynały znów widzieć podwójnie. przy zniszczonej fontannie mrugało czerwone światło.
-Słuchaj moja słodka, coś mi tu nie pasuje: albo jestem napity albo ktoś włączył alarm.


Przyglądając się na mężczyznę dziewczyna automatycznie wyłączyła muzykę. Podchodząc do Gilberta wyjrzała przez okno. Jedyne co słyszała to szum w jej głowie oraz muzykę nadchodząca z dołu.
-Przesłyszałeś się. - Mówiąc to założyła jej obie ręce za jego szyje obejmując go. Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy.
-Opowiesz mi w końcu swoja historie czy nie? - zaśmiała się.

- Spójrz tam przy fontannie - położył jej ręce na biodrach - ktoś widocznie zabłądził i przypadkiem wszedł tam gdzie nie powinien. Choć pokażę Ci teraz tą część instytutu do której żaden gość nie powinien mieć wstępu. Myślę - zakręcił oczyma - że można Ci zaufać.
Złapał ją mocno za rękę i wyszli na korytarz. Muzyka z dołu strasznie niosła się po pokojach. Przeszli do niewielkiej biblioteczki na tym piętrze, na którym się znajdowali, zbudowanej specjalnie dla Profesora McCoya. Pełno totalnie niezrozumiałych książek. Bestia potrafił spędzać tu całe dnie. Gilbert nacisnął w jednym miejscu ścianę obudowaną ciemnym drewnem, która wsunęła się ukazując lśniącą windę. Weszli do niej. Muzyka całkowicie ucichła, została zastąpiona alarmem.
-Widzisz? - nacisnął guzik i kilka sekund później drzwi windy otworzyły się z drugiej strony - poszukamy tych co tu wleźli, odprowadzimy ich na górę i zdecydujemy co z nimi zrobić.
Wyszli z windy. Byli w podziemnym tunelu obitym metalem oświetlonym ze wszystkich stron. Co chwilę światło migało na czerwono.


Destiny zacisnęła dłoń mężczyzny. Była bardzo podekscytowana tym ze zobaczy cześć akademii, która była zabroniona zwykłym mutantom. Podziwiając metalowy tunel stwierdziła ze wyglądał on jak podziemne laboratorium.
-A kogo my tu szukamy? - zapytała z głupim uśmiechem na twarzy. Mijali kolejne metalowe drzwi. Większość pomieszczeń wyglądały jak zwykle laboratoria. Była pewna ze Celebro musi sie gdzieś tu znajdować. Profesor Pierre opowiadał jej o tym niesamowitym wynalazkiem.
-Nikogo tu nie widzę...


Tu nikogo nie ma. Sprawdźmy jeszcze, War room, Danger Room, hangar i laboratorium. Nie mam niestety dostępu do Cerebro, ale tam też przydałoby się sprawdzić. - Objął dziewczynę ramieniem w pasie i poszli w stronę hangaru.
-Nie będę ukrywał że jestem zaniepokojony - przetarł palcami oczy, wciąż miał problemy z widzeniem.


Zbliżyła sie do mężczyzny. Idąc wąskimi korytarzami czuła sie jak w labiryncie lecz była pewna ze Glibert wiedział gdzie idzie.
-Prowadź. Ja sie zgubiłam. Nawet nie wiedziałabym jak trafić stad do windy. Haha - mówiąc to śmiała sie lekko pod nosem.
-Tak po za tym czym ty sie tak niepokoisz. Jestem pewna ze nie ma tam nikogo... Na pewno był to ktoś z imprezy na górze. Po za tym inni nie są zbytnio zaniepokojeni...


-Nie wiemy co z innymi - Spojrzał do przodu - bo ich nie spotkaliśmy, byliśmy raczej zajęci sobą... - przycisnął ją do siebie. Doszli do drzwi, które rozsunęły się po wpisaniu kodu. Dziewczyna zobaczyła wielki hangar, rozświetlany co chwila czerwonymi lampami.
-Dziś stąd wszyscy wyruszali żeby zostawić nam pod opieką instytut. Normalnie to stoi tu Blackbird i jeszcze jeden mniejszy samolot. Ostatnio uczyli mnie jak sie prowadzi tego molocha ale ciężko mi to idzie.

Uśmiechnęła sie szeroko.
-Będziesz musiał mnie zabrać na przejażdżkę czymś takim. - Mówiąc to rozejrzała się dookoła. Nigdy tu nie była ale wszystko wydawało się ok. Czerwone światełka strasznie drażniły Destiny gdyż wszystko i tak kręciło sie na prawo i lewo z powodu nadmiernej ilości alkoholu jaka skonsumowała tej nocy.
-Wszystko wygląda ok, możemy już iść na gore? Nie podoba mi sie tu...


Obrócili się i zaczęli wracać. Drzwi zamknęły się za nimi. Szli trzymając się blisko. Nieco umilkli bo w rozmowie przeszkadzał dźwięk alarmu. Trzeba było sprawdzić jeszcze inne pomieszczenia.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Epyon »

Michael "Gateway" Ulrich

Michael natychmiast teleportował się do swojego pokoju po rękawice. Tym razem wolał być przygotowanym na trochę więcej. Chwilę potem był już w miejscu imprezy, wyłączając muzykę.
-Dziękujemy wszystkim za przybycie, jednak musimy już kończyć. Tęcza odprowadź gości. To nie są ćwiczenia, mamy alarm, sprawdźcie wszystkie pomieszczenia. - powiedział. - Przepraszam, że psuję zabawę.
Otworzył kolejny teleport. Pomieszczenie to widział tylko raz tuż przed tym, jak zamknęły się drzwi, jednak nie wątpił że to ono może być w pierwszej kolejności atakowane.
*Cerebro.*
Pojawił się dokładnie na pulpicie sterującym z naładowanymi do strzału rękawicami. Opuścił je jednak natychmiast widząc kto stoi tuż przed nim.
Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Ouzaru »

[Jako że inni dotrą tu dopiero za jakiś czas, pozwolę sobie odpisać Epyonowi]

Mystique walnęła pięścią w klawiaturę, gdyż komputer nadal odmawiał jej dostępu. Kto by pomyślał, że przy drzwiach zabezpieczonych odciskiem palca i skanem siatkówki oka, dane mutantów może chronić jakieś głupie hasło... Chłopak pojawił się tuż przed odzianą w białą suknię kobietą i zbaraniał. Uśmiechnęła się lekko.
- Więc został tu jeszcze jakiś trzeźwy dzieciak? - zapytała, przemieniając się w Wolverine'a. Ubrany w żółty kostium Rosomak zmrużył oczy, wysuwając swe pazury. - Jaka szkoda, że przyszedł sam. - Dodała, rzucając się na Mike'a.
Tylko dzięki godzinom spędzonym na ćwiczeniach udało mu się wykonać unik. Kobieta mówiła, poruszała się i wyglądała zupełnie jak jeden z jego nauczycieli.

Obrazek

W tym samym czasie czarna, lepka plama stanęła przed drzwiami do Cerebro, a po chwili dołączyła do niej niewysoka dziewczynka o czarnych oczach i mlecznych włosach. Wyglądała na albo bardzo smutną, albo niezwykle poważną jak na swój wiek. Cień schował się w panelu sterującym, zostawiając ją samą.

Obrazek

- Zapewne inni zaraz przyjdą - szepnęła. - Trzeba będzie ich powstrzymać...

W oddali dało się słyszeć powolne kroki dwójki podpitych mutantów. To Destiny i Crusher niespiesznie podążali od windy w kierunku hangaru. Dzieliła ich jeszcze cała odległość korytarza, jednak mała dziewczynka miała doskonały słuch. Domyślała się, że za jakiś czas i tutaj przyjdą.

Tymczasem w pokoju Cerebro...
- Zapewne taki nic nie znaczący gnojek jak ty nie zna hasła? Cóż, w takim razie nie jesteś mi potrzebny... żywy - Wolverine zaśmiał się, przeprowadzając kolejny atak.
Obrazek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Epyon »

Michael "Gateway" Ulrich

-Spróbuj "MamProblemyZTożsamością" - powiedział, otwierając teleport i unikając kolejnego ataku. Pojawił się nad głową mutantki w postaci Wolverine'a i wystrzelił dwa czarne pociski energetyczne, które z dużą szybkością pomknęły w stronę przeciwnika.
-I przygotuj się na to, że nic nie znaczący gnojek postawi trochę oporu.
Praktycznie w tym samym momencie znów się teleportował aby pojawić się tuż za plecami Mystique-Wolverine'a i spróbować znokautować przeciwnika.
*Dwa ataki jak na jeden dzień to chyba trochę sporo* - myślał. - *Czy źli goście nie mogliby sobie też urządzić wakacji?*
Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Ouzaru »

Zaskoczona mutantka nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Jednak miała trochę więcej doświadczenia i uniknęła ataku. Teraz stała się bardziej czujna, przysiadła nisko na biodrach i czekała na kolejny atak młodego mutanta.
- Mówisz, że nawet małe krewetki potrafią ugryźć? - zapytała rozbawionym głosem Wolverine'a. - Dalej, nie krępuj się, pokaż czego Cię Charles nauczył!
Wiedząc już, jaką mocą dysponuje mutant, wiedziała czego się można spodziewać i jak może unikać jego ciosów. Póki byli tylko we dwójkę, nie mogła mieć dużych problemów z pokonaniem go. Gdy tylko znów się pojawił w jednym ze swych portali, powaliła go na ziemię potężnym kopniakiem.
- Poddajesz się? - zapytała, wyciągając z kabury pistolet i celując w niego.
Obrazek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Epyon »

Michael "Gateway" Ulrich

-Wybieram bramkę numer 2. - mówiąc to wystrzelił z rękawic kolejne dwa pociski. Nie starał nawet się podnosić tylko starał się otworzyć teleport tuż pod swoimi plecami i teleportować się kawałek dalej od swojego przeciwnika.
-X-Meni nigdy się nie poddają. - uśmiechnął się przekornie pojawiając kawałek dalej.
*Cholera, gdzie jest reszta?* - myślał. *Muszę jakoś przeciągnąć tą walkę, sam nie dam rady. Chyba, że przypomnę sobie czego uczyli w Weapon X.*
-No dalej. - gestem znanym z Matrixa chciał sprowokować Mystique do ataku. - Pokaż co potrafisz.
Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Serge »

Lisa & Mike

Gdy dotarli wraz z Lisą do Instytutu, od progu przywitał ich kawałek „Invaders Must Die” z ostatniej płyty The Prodigy – track dobrze nakręcający do zabawy. Weszli do salonu i zobaczyli Tęczę, Robin, Crushera, Destiny i kilka niezidentyfikowanych młodych kobiet, które całkiem nieźle się bawiły pośród tego całego bałaganu, który zostawił po sobie 'Hulk'. Wyglądało na to, że podczas ich nieobecności reszta zrobiła sobie małe party. Sandrock uwielbiał imprezy, miał nadzieję, że Lisa też postara się zabawić i rozluźnić.

- Zostaniemy z nimi, prawda? Przynajmniej na początku. - Michael puścił jej oczko. - Chcesz coś do picia? Może drinka? Znam kilka naprawdę ciekawych. - uśmiechnął się zadziornie i spojrzał w jej piękne oczy.

- Drinka? - zapytała. - Chodzi ci o alkohol, tak? - Gdy chłopak skinął głową, dodała: - Ja tam nigdy nie piłam, ale mogę spróbować. Chętnie posiedzę z wami, ale nie za długo, bo bym się już chętnie wygrzała w łóżku.
Rozejrzała się dookoła i uśmiechnęła widząc, jak dziewczyny szaleją do piosenki.

Chwycił ją za dłoń i zaprowadził do barku – już jakiś czas temu zadbał o to, by było tu wszystko do zrobienia dobrych drinków, które chłopak serwował czasem swoim towarzyszom. Teraz przyszedł czas na Lisę.
- Jaki podkład? Wódka, dżin, tequila, whisky, rum czy brandy? - uśmiechnął się do niej szeroko biorąc w dłoń shaker.

Powąchała zawartość butelek, wzdrygnęła się i w końcu wybrała biały rum. Do tego dużą szklankę, kolorową słomkę i pokazała na owoce leżące w misce.
- Poproszę mało tego alkoholu, ale dużo soku i owoców, dobrze? Zrób tak, żeby było smaczne i żeby mnie za szybko nie zwaliło z nóg. Umm... Mike? Masz dziewczynę? - zapytała zawstydzona

- Jak sobie życzysz, madame. - Mike uśmiechnął się. - Zrobimy ci Hustlera... Ale spokojnie, ja nie jestem taki jak nazwa tego drinka. – puścił oczko i uśmiechnął się do niej. Do shakera wrzucił lód, dodał pięćdziesiątkę białego i jasnego rumu, cukier, sok z marakuii i porządnie wstrząsnął. Chwilę później rozlał do szklanki, dodając do drinka skórkę limy. - Powinno ci smakować i nie zwalić szybko z nóg. - powiedział. Sam wyjął kieliszek i wódkę Maximus, po czym polał sobie kieliszek. - Zdrówko. - przechylił do dna i przepił sokiem z marakuii, gdy wchodził jakiś kawałek Blinka. - Co do twojego pytania, to nie mam dziewczyny. Przez ostatnie dwa lata byłem z kimś związany, ale to już przeszłość... carte blanche jak to mawiają. Zaczynam wszystko od nowa. - spojrzał na nią ciepło. - Jak drink? I dlaczego pytasz, czy jestem zajęty?

Lisa cicho popijała drinka, naprawdę jej smakował. Był jak sok, który pamiętała z dzieciństwa, ale miał taki mocny posmak, zapewne rumu. Przez chwilę przyglądała się chłopakowi w zamyśleniu, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Wiedziała jedno, że nie ma co owijać w bawełnę, lepiej od razu powiedzieć prawdę i wiedzieć, na czym się stoi. A w każdym razie tak mówiła jakaś gruba Murzynka w telewizji...
- Podobasz mi się - walnęła prosto z mostu. - Drink bardzo dobry, zrobisz mi jeszcze jednego? - zapytała, podając mu pustą szklankę.

- Ty też mi się podobasz, Liso. - powiedział szykując dla niej kolejnego drinka. Gdy rozlał jej do szklanki, polał również sobie i znów przechylił. - Jesteś naprawdę piękną kobietą i od początku zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie. Co prawda znamy się dopiero dzień, ale czuję, że będzie między nami coraz lepiej. Inaczej nie rozmawiałoby nam się tak dobrze przez cały wieczór i nie siedziałabyś teraz ze mną popijając drinka. - podszedł do niej i pocałował delikatnie obejmując w pasie.
Odstawiła szklankę, z trudem celując w blat, którego nie widziała i objęła mocno Mike'a. Pocałowała go mocniej, namiętnie i głęboko, zupełnie nie mogła przestać. Stali tak dłuższą chwilę, a dziewczyna czuła, jak robi się jej gorąco... Kilka osób spojrzało się na nich, dziewczyny coś chichotały pod nosem, ktoś pokazał na Lisę palcem, ale naprawdę ją to nie obchodziło ani nie przeszkadzało.
- Mogę być twoją dziewczyną? - zapytała, łapiąc oddech po długim pocałunku.

Chłopak nie spodziewał się takiego pytania, ale zauważył, że Lisa jest już lekko wstawiona i chyba zebrało jej się na szczerość.
- Jasne, możemy spróbować. Chciałbym, żebyś ze mną była, Liso... - pogładził ją po twarzyczce. - Mam dziwne przeczucie, że na to czekaliśmy, wiesz? Może jednak odprowadzę cię do pokoju? Chyba ten drugi drink to nie był dobry pomysł. - Sandrock pocałował ją. Czuł w środku coś dziwnego... coś, czego nie czuł od bardzo dawna. - Idziemy?

- Paanowie przodem, bo paanie już nie mogą - zachichotała, uwieszając mu się na ramieniu. Była gorąca, wręcz rozpalona i wesoła. Wyglądało, że w końcu się rozluźniła. Gdy prowadził ją ostrożnie po schodach, co chwilę musiał jej "zwracać uwagę", by patrzyła pod nogi, a nie na niego, bo się jeszcze wywróci. Wreszcie doszli do pokoju, Mike powoli podprowadził Lisę do łóżka, ale ona nie miała ochoty się rozstawać.
- Pamiętasz, miałeś zostać - zauważyła, uśmiechając się do niego i jego dwóch par oczu. - Rany, ale mi dobrze...

Mike uśmiechnął się do niej delikatnie i spojrzał w jej oczy. Pocałował ją delikatnie, po czym rzekł:
- Pamiętam i obietnicy dotrzymam. - musnął swoim nosem jej nosek, po czym podniósł się do pionu. - Masz tu jakiś materac, Lisa? Będę spać na podłodze, bo w twoim łóżku to się raczej oboje nie zmieścimy. - puścił jej oczko. Widział, że jest już trochę zawiana.

- Nie wiem, czy mam, ale jeśli ty śpisz na podłodze, to ja też - stwierdziła poważnie. - Ja jestem malutka, zmieścimy się razem... - zamruczała, ocierając się o jego ramię. - Nie bądź taki, chodź do mnie... - szepnęła kusząco i przygryzła płatek jego ucha. Była zawiana i to chyba bardziej niż myślał, bo puściły jej wszystkie hamulce.

Michael pocałował ją namiętnie, a jego dłonie powędrowały na jej delikatne piersi. Szybko wyczuł pod swymi kciukami jej sutki, które po chwili były już twarde. Niemal zdarł z niej sukienkę całując ją nachalnie i wyszukał dłonią jej kobiecość, która stawała się coraz gorętsza z minuty na minutę.

- Jesteś wspaniała, Liso. - rzucił krótko i zatopił usta w jej ustach.

Była oszołomiona, zupełnie nie wiedziała, co się dzieje, ale była zadowolona. Pociągnęła go za sobą na łóżko i chciała, żeby się spletli w namiętnym uścisku miłości. Była już dość dojrzała, by się kochać z własnym chłopakiem, a 10 lat trzeba było jakoś szybko nadrobić. Całowała Mike'a, ochoczo rozchylając nogi i nadstawiając piersi.

Mike zszedł niżej i zaczął namiętnie lizać i ssać jej nabrzmiałe, brązowe sutki. Pod jego ustami stawały się jeszcze twardsze, a chłopak nie miał zamiaru przestać. W międzyczasie zdążył się przekonać, że jej rozgrzana kobiecość jest na tyle wilgotna by mógł w nią wejść. Pragnął jej niesamowicie, zwłaszcza, że już dawno nie miał przy sobie tak seksownej kobiety. Całując ją po brzuszku i liżąc jej pępek ściągnął jej majteczki i najpierw muskał ustami całkiem gładkie łono, by po chwili lizać jej łechtaczkę i ssać wilgotne wargi. Musiał przyznać, że smakowała wyśmienicie.

Wiła się pod wpływem jego pieszczot, co chwilę podnosiła się i znów opadała na plecy. Kręciło jej się w głowie, ale była bardzo ciekawa i chciała widzieć, co robi. Rozpływała się, czuła ogromne gorąco i nacisk w podbrzuszu, co jej się pierwszy raz zdarzyło. Rozchyliła mocniej nogi, jakby zapraszając chłopaka, by w nią wszedł i zagłębił się, stając się z nią jednością. Przez chwilę się zastanawiała, czy będzie boleć, ale nie obchodziło to Azjatki.
- J..już? - zapytała, sięgając dłonią do jego twarzy.

- Co już? - chłopak oderwał się od pieszczenia językiem jej rozgrzanej muszelki.

- Chcę cię poczuć - jęknęła cicho, oddychając szybko i głośno.

Mike rozpiął swoje spodnie i po chwili oczom Lisy ukazała się nabrzmiała męskość. Chwilę pocierał główką penisa o jej spragnioną muszelkę, po czym wszedł do środka. Całując ją namiętnie wbijał się w nią najpierw delikatnie, a z każdą chwilą zwiększając tempo.

Po chwili muzyka na dole ucichła i usłyszeli dziwny dźwięk, który Mike znał bardzo dobrze.
- Co to jest? - zapytała Lisa, z trudem łapiąc oddech. Nie dała mu dojść do słowa, szybko łapiąc jego twarz i całując namiętnie. Sandrock zaklął w myślach. "Alarm".

- To alarm, muszę to sprawdzić... - powiedział odrywając się od niej. Wyszedł z niej i zaczął się ubierać. - Załóż coś na siebie, możesz być potrzebna, Liso. - narzucił na siebie koszulę, poczekał na Azjatkę i oboje wybiegli z pokoju, szukając miejsca, gdzie mogło dojść do jakiegoś zamieszania.

Nagle dziewczyna stanęła jak wryta, mocno ciągnąć swojego chłopaka za rękę.
- Na dole... - powiedziała, a jej wzrok był nieobecny. - Duże pomieszczenie z jakąś maszyną, jest tam ten chłopak od teleportów i ... ubrany w żółty kostium niewysoki mężczyzna z pazurami. Biją się.

- A skąd ty to... - nie dokończył. Lisa musiała mieć kilka ukrytych umiejętności, o których wcześniej nie mówiła. Nieważne, musieli działać, na rozmowę przyjdzie czas później. - Cerebro? Gateway i Wolverine? Ale jak... Przecież miał być w Japonii... Zbieraj się, Ethereal, oni mogą nas potrzebować...

Chwycił ja za dłoń i zbiegli razem po schodach, kierując się w stronę pokoju z Cerebro.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Samanta »

Destiny

Dziewczyna stanęła jak wryta wydostając się w objęcia mężczyzny. Patrząc na mężczyznę założyła palec wskazujący prawej reki na swoich czerwonych ustach nakazując mu się nie odzywać. Cisze co chwile wypełniał alarm. Destiny nasłuchiwała otoczenia z zaniepokojeniem w oczach.
-Miałeś racje coś jest tu nie tak. - Dodala po chwili. Dziewczyna ciągle nasłuchiwała otoczenia. Nagle szybkim krokiem ruszyła w stronę skąd dochodziły odgłosy szamotaniny. Destiny nagle otrzeźwiała jak pijany małolat który zobaczył swoich rodziców. Szum w głowie zniknął a dziewczyna spoważniała. Ciągle szla ona lekko niestabilnie ale wiedziała co się naokoło niej dzieje. Wiedziała ze coś poważnego się szykuje.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Kawairashii »

[niech ta sesja nie umiera ^^; proszę]

Robin

Robin właśnie oddawała się duchowi imprezy, wraz z Tęczą dobrze się bawiły przy głośnej muzyce i drinkach, trochę śmiechu po porannych zamieszkach nikomu nie zaszkodzi. W rytm bitów kręciła biodrami wyginając ciało i kręcąc się razem z innymi studentami, już dawno się tak dobrze nie bawiła.

Obiecała sobie jednak, że nie zostawi Michael’a samemu sobie, pytając o drogę dotarła do biblioteki, jednak nie znalazła tam chłopaka. Rozglądanie się po regałach nie dało jej wiele, nie było go także w ambulatorium. Koniec końców wróciła do Tęczy z drinkiem w dłoni, rozglądając się na boki. Mając nadzieje, że przynajmniej ona wie gdzie się podział.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel] Wakacje (18+ erotyka)

Post autor: Ouzaru »

Alarm momentalnie ucichł, zostawiając po sobie jedynie migotanie przed oczami i nieprzyjemne buczenie w uszach. Sandrock ze swoją nową dziewczyną dotarli do korytarza przed Cerebro razem z Crusherem i Destiny. Lisa nieśmiało do nich pomachała, uśmiechając się niepewnie. Nie było jednak czasu na powitania, odgłosy walki były aż nadto niepokojące.
- Tam ktoś jeszcze jest - powiedziała Ethereal, zamieniając się w swoją widmową postać. Ubrania momentalnie z niej opadły, cicho lądując na podłodze i dziewczyna znów przypominała ducha. - Dwoje mutantów, nie są do nas przyjaźnie nastawieni... A tamten chłopak, on walczy i już ledwo daje radę.

Jakby na potwierdzenie tych słów, Michael walnął plecami o ścianę. W jednym momencie całe powietrze uszło z jego płuc, a chłopak nie miał siły go znowu nabrać. Mystique była ciężką przeciwniczką, wiedział, że w pojedynkę nie ma żadnych szans jej pokonać.
- Nudzi mnie to - mruknęła kobieta głosem Logana, marszcząc gniewnie brwi. Głośne warknięcie połączone z metalicznym dźwiękiem wysuwanych ostrzy wywołały ciarki na plecach Gatewaya.

Dziewczyny, Robin i Amelia, zostały. Nie do końca wiedziały, o co chodziło z tym alarmem, ale skoro trzeba było kończyć imprezę, to musiały wyprosić gości i wziąć się za sprzątanie. Pobojowisko połączone z gruzem w holu nie wyglądało zachęcająco, właściwie to teraz przydałby się ten mutant, Nitro, żeby wszystko wysadzić. Cóż, zatem po co przerywać imprezkę?
Obrazek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Epyon »

Michael "Gateway" Ulrich

*Może uda sie ją jakoś zagadać?* - zastanowił się.
-Hej, może zanim wykonasz wyrok dowiem się przynajmniej czego tutaj szukasz? Trudno umierać nie wiedząc, ża co się ginie, a ten pojedynek już przegrałem. - powiedział, starając się znaleźć jakąś słabość swojego przeciwnika. Miał nadzieję, że jest nim pycha.
Gdy mutantka pod postacią Logana wysunęła ostrza z adamantium zaczęło się robić nieciekawie. Gateway starał się teraz skupić na unikach i wydobyciu jak największej ilości informacji.

- Milcz! - zawołała, wracając do swej poprzedniej postaci. - Myślisz, że mnie zagadasz? Czy aż tak jesteś głupi, żeby się nie domyślić, po co tutaj jestem? - zapytała, śmiejąc się z wystraszonego chłopaka.
Za drzwiami dało się słyszeć odgłosy walki. Mystique syknęła, sięgając gwałtownie do Mike'a.

Gateway teleportował się już trochę wcześniej, lądując na pulpicie kontrolnym Cerebro. Zachwiał się, lecz utrzymał równowagę. Sił pozostało mu jeszcze trochę, ale starał się aby Mystique myślała, że jest wyczerpany o wiele bardziej niż jest w istocie.
-Rozumiem, że interesuje cię to urządzenie... Zakładając, że wiesz jak działa, do czego jest ci potrzebne? - zapytał. - Nie trzymaj mnie w niepewności, chyba coś mi się należy w ramach wyjaśnień.

- Nic ci się nie należy, a teraz ręce do góry - odparła, celując w pierś chłopaka. - A teraz złaź i do ściany, powoli... - syknęła.

- W porządku, w porządku. - wypełnił polecenie, starając się uśpić jej czujność, zdobyć trochę czasu i zaatakować gdy nie będzie się spodziewać.
Cofnął się do ściany, opierając sie o nią plecami.

Drzwi rozsunęły się z sykiem, a oczom mutantki ukazała się grupka młodych uczniów, zmagająca się z jej pomocnikami. Warknęła pod nosem jakieś przekleństwo.
- Niech nikt się nie rusza! - zawołała. - Albo wasz kolega zginie...

-Róbcie co mówi. - dodał.
*Ponieważ to część planu.*
Gdy tylko mutantka odwróciła wzrok otworzył kolejny portal. Znalazł się nad jej głową, ale stąd również się przeniósł. Ostatecznie teleport pojawił się tuż za jej plecami. Gateway wyskoczył z niego zwalając się na Mystique, starając się aby straciła równowagę i upuściła broń. Chwilę potem odskoczył i wymierzył jej solidnego kopniaka.
-To za nazwanie krewetką.
Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Serge »

Lisa & Mike

Michael zmarszczył brwi i stanął naprzeciw drzwi, przygotowując się mentalnie do walki, którą zapewne zaraz będą musieli stoczyć.

- Masz jakiś plan? - spytała Ethereal.
- Plan? - Sandrock spojrzał na nią z uniesioną prawą brwią. - W sumie tak. Wpadamy do środka, ja zajmuję się Wolverine'em, a ty tym drugim mutantem o którym mówiłaś. Gateway nas potrzebuje, nie ma czasu na gadanie. Gotowa?

Lisa skinęła mu głową, a chłopak w jednej chwili zamienił całe swoje ręce w płynny piasek. Miał zamiar od razu po wejściu do środka uderzyć w Wolverine'a dwoma falami piasku mając nadzieję, że to zamroczy choć na chwilę Logana i da czas Gateway'owi by ten choć na chwilę złapał oddech. Później będą martwić się co dalej...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Mekow »

Harpie - grupa osób (niekiedy nazywana też gangiem) do których należała Tęcza. Dziewczęta, których zajęciem (jednym z wielu), było organizowanie imprez. Zwykle 18-stki lub inne urodziny, imieniny, jakieś poprawiny, wieczory Sylwestrowe kawalerskie lub panieńskie, albo po prostu imprezy z okazji wyjazdu czyichś rodziców na weekend. Tego wieczoru była to impreza z okazji wybycia wszystkich dorosłych i "wolnej chaty".
Nie było problemem zorganizowanie alkoholu (mniejsza o to, że dla nie do końca pełnoletnich), napojów, jedzenia, głośnej muzyki i wesołych konkursów z dość nietypowymi nagrodami. Dysponowały odpowiednim doświadczeniem i zasobami.

Zaczyna się zwykle tak samo - muzyka na full, tańce i po piwie dla każdego, no może po dwa... Ale nie więcej jak cztery.
Zwykle na jakiś bardziej wykwintny alkohol trzeba zasłużyć udziałem w konkursie - ale tym razem oprócz własnych zasobów Harpie dysponowały zawartością barku. A był on całkiem dobrze wyposażony, zwłaszcza jak na szkołę.

Zaczynało się tradycyjnie. Szybkie tańce na rozruszanie się i kilka wolnych na skromną przystawkę przed tym co niosła impreza. Oczywiście wszystko to odbywało się przy głośnej muzyce.
Same organizatorki też musiały się nieco rozgrzać, więc nie przeszkadzały sobie i dały się ponieść muzyce.
Jedynie Agnes (wysoka i dobrze zbudowana, ładna dziewczyna z czarnymi włosami do ramion) darowała sobie tańce. Pilnowała barku, nadzorując aby żaden dzieciak nie zrobił sobie samowolki. To one, organizatorki wydawały wszelki alkohol, zasadniczo w kontrolowanych ilościach.
Szybko jednak należało zorganizować jakieś ciekawsze zabawy i tym się właśnie zajęły. Tęcza podeszła do grupki na oko piętnastoletnich chłopców i na osobności zaczęła ich po kolei wypytywać o różne rzeczy - głównie o dziewczyny z instytutu i ich wzajemne relacje. Tymczasem Kama (średniego wzrostu dziewczyna o sięgających do pasa czarnych lekko falujących i gęstych włosach, bardzo ładna ale chuda i całkiem płaska) zaczęła brać dziewczyny na takie same spytki. Obie robiły tajemnicze notatki.
Takie wywiady zasadniczo powinny robić przed imprezą, ale tym razem po prostu nie było kiedy. W między czasie, Claudia (ładna, dość wysoka dziewczyna z sięgającymi do ramion blond włosami) nadzorowała imprezę.

Kama podeszła do Tęczy i zaczęły porównywać zgromadzone informacje.
Szybko wytypowały ośmioro świerzo upieczonych nastolatków, do gry w kręconą butelkę. Zaprowadzono ich w jeden z kątów tego przestronnego pokoju i przestawiono kanapę, aby nieco ich zasłaniała i czuli się swobodniej. Wyjaśniwszy im niezbyt skomplikowane zasady gry (osoba na którą wskarze butelka pije kieliszek 50ml piwa i dostaje buziaka od osoby która kręciła butelką), ustawiono ich na przemian chłopiec-dziewczynka-chłopiec i zostawiono ich samym sobie. Później może przyjdzie czas na coś bardziej wyszukanego.

Tęcza zaczęła zbierać sześcioro nastolatków do nieco innych zawodów. Stała właśnie z grupką trójki dziewcząt i tłumaczyła im zasady, gdy w stojącej na stole butelce piwa dostrzegła wyraźne odbicie Mike'a i Lisy.
Lisa właśnie odstawiała szklankę, z trudem celując w blat i objęła mocno Mike'a. Pocałowała go mocniej, namiętnie i głęboko, zupełnie nie mogła przestać.
- Przy odrobinie szczęścia skończycie tak jak oni. - powiedziała cicho Tęcza i wszystkie dziewczyny zaczęły chichotać.
- A ja nie wiem, czy tak chce. - Powiedziała jedna, krótko ostrzyżona czternastoletnia dziewczyna ze spiczastymi woolkańsko-elfimi uszami i wskazała na całującą się parę. - Jakoś tak...
- Nie pokazuj ich palcem. - skarciła ją Tęcza. - Oczywiście, że chcesz, sama zobaczysz. Tylko zwykle robi się to w zamkniętej szafie, ale do tego jeszcze trochę. - powiedziała. Następnie zaczęła im objaśniać zasady przygotowanego dla nich konkursu.

Trzy pary (w każdej dziewczyna i chłopak) młodych, na oko czternastoletnich dzieciaków, ustawiono na przeciwko siebie, między dwoma stolikami - dziewczyny w jednym rzędzie, a chłopaki w drugim. Pary dobrane były na podstawie przeprowadzonych wcześniej wywiadów - w stylu 'kto się komu podoba?'.
Pierwsza para składała się z czarnowłosej dziewczyny ze skromnymi, prostymi rogami na czubku głowy, oraz wysokiego jak na swój wiek, przystojnego chłopaka, który w sumie nie wyróżniał się niczym specjalnym. Drugą parę stanowili niezwykle blady chłopak z krótką białą fryzurą i ruda dziewczyna z włosami do pasa. W trzeciej natomiast była dziewczyna dziewczyna ze spiczastymi uszami i absolutnie przeciętny chłopak.

Znali już reguły tych zawodów. Na sygnał dziewczyny odwracały się i z postawionych na stoliku, wysokich szklanek piły przez słomkę jakiś zielony napój... piły? Nie! Nabierały go tylko w usta, by następnie przekazać je do ust chłopaka od swojej pary (przypominało to bardzo dziwne całowanie się), a on wypluwał to do innej szklanki - stojącej po jego stronie. Wszystko to robione było w pośpiechu, więc nieco się przy tym rozlewało.
Tęcza stała obok i ze szczerym uśmiechem wszystko nadzorowała. Oczywiście jak to bywa przy takich zawodach znalazło się i kilkoro kibiców.


Robin może z początku nie potrafiła sie zrelaksować, ale trunki "jednego z profesorów, Logana" skutecznie rozluźniły atmosferę, powoli znalazła swe miejsce wśród dzieciaków. Jej wzrost i wdzięki nie przeszkadzały jej tłumie, muskające się ciała oraz ciepła atmosfera w rytmie dzikich dźwięków, to magiczna mieszanka. O mało nie zapomniała się, oddając w ramiona jednego z dzieciaków, całując go i połykając niechcący trunek. Tak czy inaczej każda pomyłka kończyła się szczerym, niewinnym śmiechem, wśród uścisków i poklepywań po plecach. Lekko wstawiona nie okazała się mocną głową, zaledwie po drugim drinku. Nawet nietrzeźwe kroki oraz mętne myśli sugerowały udanie się do łóżka wcześniej, tej nocy. Po krótkim błądzeniu trafiła na Tęczę.
- Hej, widz... ~hic~ widziałaś Michael'a? hehe - wykrztusiła w jej kierunku.

Tęcza uśmiechnęła się szczerze na widok podpitej imprezowiczki. Wyglądało na to, że Robin (podobnie jak Tęcza) bardzo dobrze się bawi.
- Był tu jakiś czas temu. Kretyn jeden wyłączył na chwilę muzykę. Już nie pamiętam co on tam mówił. - powiedziała i wróciła do sędziowania.
- Kto pierwszy! Kto więcej! Dawajcie! - kibicowała dzieciakom. "Hihihi, Gdyby wiedzieli jak mocno ta 'galaretka' zabarwi im języki." - pomyślała.

Jesteś kochana, dzięki -Robin omało się nie przewróciła, chwytając się jej ramienia i całując ją w usta odruchowo.
To ja idę go szukać, może jest spragniony - zachichotała obracając w dłoni kieliszkiem.

- Jak chcesz. Dla mnie to dupek. - odpowiedziała jeszcze, zanim pochłonęły ją zawody.

Przeciskającą się przez tłumek Robin zatrzymał jakiś dzieciak. Miał na oko 14-15 lat i trzymał w ręku butelkę piwa. Do tego, dzięki rozpiętej, a właściwie rozciętej nożyczkami, koszulce na jego młodej, gładkiej klacie widać było nowiutki tatuaż - gotycki napis: "Instytut Xawiera, 2 kwietnia 2009". Miał chyba coś powiedzieć, ale jako pierwsza głos zabrała Robin.

-Oh! Wow -wzdrygnęła się na widok dzieciaka, jak gdyby ten widok wstrząsną w niej jakimś uczuciem, niestety wpływ alkoholu w jej krwi stłumił te uczucia. - Co jest?- wykrztusiła lekko kołysząc się w miejscu.

- Zatańczysz ze mną? - zapytał lekko podstresowany chłopak.

-Pewnie- rozpromieniała, podnosząc go do góry i przyciskając do swych dużych piersi.-Hahaha- zaśmiała się czując jego dłonie na swych żebrach, a jego usta na swej szyii. Upadła na chwilę tracąc przytomność i budząc się z nim leżącym na jej klatce.

Chłopak zaśmiał się szczęśliwy i rozbawiony.
- W porządku? - zagadał śmiejąc się jeszcze. Nie czekając specjalnie na odpowiedź zaczął delikatnie całować Robin po szyi.

Widząca to, Kama zagadała do nich:
- Idźcie do szafy.

Robin już dawno nie czuła takich pocałunków, wylegując się przez chwile na plecach nadal myślała o Michael'u. Dzieciak leżał na niej, przykucając kolana na bokach i chyląc się do niej, jego małe dłonie wędrowały po jej ciele. Gdy nagle ktoś zasugerował pomysł z szafą. Robin nie kojażyła normalnie i nie potrafiła dodać dwa do dwóch pytając
-Szafy? Czemu? ale ja szukałam Michael'a?- Podniosła głowę chłopaka do góry, odrywając go od swojej szyji choć na chwilę - Wiesz gdzie ~hic~ gdzie mogę go znaleźć?

Chłopaczek nie wiedział co odpowiedzieć.
- No.. ja nie wiem. - wymamrotał, a muzyka nieco zagłuszyła jego słowa.

Dość wysoka ładna dziewczyna, z sięgają jej ramion blond włosami, która zaproponowała im szafę znowu się wtrąciła:
- Michael, już jest w jednej szafie. Chodźcie, zaprowadzę was. - rzekła i chwyciła oboje imprezowiczów pod ramie pomagając im wstać. Chciała zamknąć ich samych w szafie, aby dobrze się tam bawili - okazywało się, że mały podstęp był tutaj wskazany.

Chłopak pomógł jej wstać, Robin z przyjemnością podała mu rękę, gdy wstała, chłopak ponownie sięgał jej wydatnego biustu. Położyła na nim swe ramiona, ponownie nieomal się na nim kładąc. Oparta wdziękami o jego twarz, sięgnęła ku dziewczynie:
- Tak? w której szafie? Chciała spytać jak się ~hic~ się czuje - chociaż sama nie była pewna, czy to wszystko co od niego chciała, utwierdzała się w takim przekonaniu pogodnymi myślami. W każdym razie ten przemiły gentleman oraz ta urocza dama bardzo jej pomogli wskazując jej drogę do Michael'a.

Dziewczyna przyglądała jej się przez moment. Nadal była szczerze uśmiechnięta, ale jakby zaczynała nabierać nieco powagi. "Może ona chce być z tamtym." - pomyślała. Plan wciśnięcia jej z kimś innym do szafy nie był już tak znakomity.
- Czuł się bardzo dobrze. - powiedziała - Ale wyłączył muzykę i chciał kończyć imprezę. Nie wiem dlaczego. - dodała.
Gdyby Michael okazał się fajniejszym chłopakiem, organizatorki już by kombinowały, aby zamknąć ich razem w ciemnej szafie. Ale skoro tak, to ograniczyła się do szczerości.
- Sorry. - powiedziała odbiegając. Jakieś małolaty dobierały się do barku.
Chłopak tymczasem nic nie mówił - rozkoszował się tylko wdziękami Robin, w które delikatnie, ale zdecydowanie wtulał swą młodzieńczą twarz.

Robin popatrzyła na chłopaka, tulącego się do niej - Jesteś słodziutki, ale muszę już iść- powiedziała, mieżwiąc jego włosy ręką.

Chłopak popatrzył na nią miną zbitego psa - nadal jednak trzymał głowę przyciśniętą do Robin.
- Naprawdę musisz? - zapytał obawiając się odpowiedzi.

-Tak, muszę już pędzić- wystawiła języczek i zmróżyła oczka, kręcąc noskiem i całując go w czoło. -To trzymaj się.

Chłopak jęknął ze smutkiem i niezadowoleniem.
- No trudno... wrócisz później?... ale... ech... - mamrotał.
W ostatniej chwili, gdy już mieli się rozdzielić, rzutem na taśmę wypalił: - Mogę Cię pocałować ? I wspiął się na palce, aby dać znać do zrozumienia, że może i że już niewiele trzeba aby pocałunek miał miejsce.

-Heh boje się że możesz go źle ~hic~ źle zapamiętać - zachichotała łapiąc się za usta przy czkawce, najwyraźniej za dużo wypiła, a jej organizm dowiedział się o tym w złym momencie.

- Zapamiętam dobrze. Będzie super. No proszę. - nalegał... a raczej prosił, wpatrując się z nadzieją to w jej usta to w oczy.
Wspinał się na palcach i trzymał ręce na jej bokach, aby się nie przewrócić. Pocałunek był już blisko - dzieliło go zaledwie parę centymetrów.

-Będziesz miał jeszcze na to dużo czasu- zaśmiała się, chwytając za usta. Była śpiąca, a jej wzrok zaczynał ją już zawodzić o tej porze. Chwyciła go ponownie za głowę całując go w czoło i odstawiając na ziemię, jednocześnie odpinając od siebie jego klejące rączki.

Chłopaczek wyglądał na zmartwionego, ale już po chwili się uśmiechnął.
- To może następnym razem. - optymistycznie zinterpretował słowa Robin. - Fajnie było z tobą zatańczyć. - powiedział uśmiechnięty. Mówiąc to patrzył w górę, w oczy Robin - a nie przed siebie, na jej biust... Tam spojrzał dopiero po dłuższej chwili i to może nawet odruchowo.

- Trzymaj się. - Robin pożegnała się i odeszła w kierunku toalety, w planach miała jeszcze zwiedzenie reszty instytutu, w poszukiwaniu Michael'a.


Tymczasem zawody z przekazywaniem 'galaretki' dobiegły końca. W nagrodę każdy z jej uczestników dostał małego, ale mocnego drinka z tequili - Tęcza też skosztowała jednego.
W nagrodę za najszybsze wykonanie zadania jedna z par (blady chłopak i dziewczyna z włosami do pasa) dostała 20 minut sam na sam w szafie.
Druga para (dziewczyna a rogami i wysoki przystojniak), za najlepiej wykonane zadanie (ich szklanka miała najwięcej galaretki) wygrała dokładnie to samo. Oni jednak zdecydowali się na wyciągnięcie losu specjalnego. Tęcza rozłożyła karty w wachlarzyk, a Anita wyciągnęła jedną z nich. Wylosowana karta miała prywatnie robiony nadruk: przedstawiała dwa kieliszki, damską dwuczęściową bieliznę i męskie bokserki. Tęcza uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
- Ta karta oznacza, że dostajecie jeszcze po drinku, a w szafie siedzicie w bieliźnie. - wyjaśniła im cały czas się szczerze uśmiechając.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko, ale dziewczyna wyglądała na lekko zmieszaną.
- I mamy się tak przy wszystkich rozebrać? - spytała zdziwiona.
- Ależ nie. - uspokoiła ją Tęcza - najpierw zamykacie się w szafie, a potem przez lekko uchylone drzwi oddajecie ubrania. Nikt was nie widzi. - powiedziała. "Dopóki nie będziecie chcieli wyjść, ale wtedy większość już śpi." - dodała w myślach.
Zadowolona Anita przygryzła dolną wargę i z ukrywanym przed chłopakiem uśmiechem powiedziała: - No dobra.
Następnie oboje wypili po sporym drinku i poprowadzeni przez Tęczę udali się do przestronnej szafy. Otrzymawszy przez przez uchylone drzwi ich ubrania Tęcza, zamknęła ich samych, zaś ubrania wrzuciła do, przygotowanego na takie rzeczy, tekturowego pudła.
Zauważyła przy tym, że oprócz dwóch innych kompletów ubrań (na jej dokładne oko, 13-latków), leży tam czyiś czerwony biustonosz, który rozmiarami sugerował naprawdę dojrzałą dziewczynę. Nie zastanawiając się zbytnio wzięła go i agrafką przyczepiła wysoko do firanki. Rozpoczynało się dekorowanie pomieszczenia.

Następnie Tęcza zapragnęła troszkę odpocząć i sobie potańczyć. Wkrótce zacznie organizować nowy konkurs. Przeszła obok miejsca w którym chłopcy robili pompki, a dziewczyny leżały pod nimi. - konkurs nadzorowany przez Claudię.
Zrobiła sobie drinka z sokiem z owoców tropikalnych i wróciła na parkiet. Poruszała się jak kobieta-kot podczas dwóch kawałków szybkiego tańca. Już od dwóch tygodni nie była na imprezie, a to jej najdłuższy okres takiej posuchy.
Wtedy przyszedł czas na wolny kawałek. Tęcza nie musiała długo czekać aż ktoś poprosi ją do tańca. Jako pierwszy zgłosił się niezbyt wysoki (jedyne 171cm) blondyn, o cerze tak idealnej, że nawet Tęcza nie zauważyła na nim ani jednego pryszcza.
- Chcesz zatańczyć? - zapytał, gdy tylko do niej podbiegł.
- Pewnie. - odpowiedziała Tęcza i położyła ręce na jego karku. On natomiast objął ją w talii i oboje przytulili się do siebie. Było naprawdę bardzo miło, gdy przy spokojnej muzyce kiwali się na boki.
"Może coś wreszcie powiesz!" - pomyślała zniecierpliwiona, ale chłopak się nie odzywał. Musiała zatem przejąć inicjatywę.
- Dobrze się bawisz? - spytała.
- Jasne... Fajnie to organizujecie. - odpowiedział.
Ponownie nastąpiła chwila milczenia.
- Jak cię zwą? - spytała.
- Na imię mam Johny, ale można mi mówić Elektryk.
- Elektryk.? - powtórzyła Tęcza.
- Wyczuwam i w pewnym stopniu działam na prąd. - wyjaśnił, a po krótkiej chwili milczenia dodał - Ty jesteś Tęcza... Podobno nie musisz chodzić na żadne lekcje. Fajnie masz.
Na twarzy Tęczy pojawił się uśmiech i dziewczyna przytuliła się do rozmówcy.
- Wiem. Zawsze uważam, że powinno się robić to na co się ma ochotę.
- Zawsze? - zagadał podekscytowany Johny.
- No, prawie zawsze. Ale zasadniczo, to tak. - odpowiedziała.
Po tej krótkiej rozmowie, jakby po uzyskaniu potwierdzenia, chłopak przytulił się mocniej do partnerki. Jednocześnie jego ręce zaczęły powoli schodzić niżej i już po chwili, bez przeszkód ze strony Tęczy, minęły linię pasa. Powoli schodził coraz niżej, aż w końcu pełną obiętością dłoni objął jej pośladki.
Dziewczyna była mocno podekscytowana, Johny tak bardzo przypominał jej Emila... Wiedziała, że nim nie był, ale na moment poddała się i w niczym sobie nie przeszkadzała - oddała się chwili. Zaraz potem poczuła, że coś ją upija w udo.
- Masz w kieszeni scyzoryk? - wypaliła z uśmiechem na ustach.
Zauważyła jak Johny poczerwieniał na twarzy, a jego tętno i oddech jeszcze przyspieszyły.
- Nie... ja tylko...to znaczy... - zmieszał się.
Tęcza zaśmiała się szczerze, chłopczyk był niezwykle pocieszny i rozbrajający. Przyciągnęła jego głowę bliżej swojej, nakierowywując jedna na drugą. On zrozumiał o co chodzi i podjął identyczne działanie. I już po chwili połączyli się w namiętnym pocałunku.
Trwał on tylko kilka sekund, gdyż zaraz potem muzyka się skończyła i nadszedł czas na szybki kawałek.
- Zatańczymy później? - zapytał.
- Jasne, ale teraz muszę zorganizować jeden konkurs. A może się zgłosisz? - zagadała. W jej głowie powstał już szatański plan.
- Pewnie. - odparł Elertryk. Obecnie zgodziłby się na wszystko co ona by mu zaproponowała.
- Super, to nie odchodź daleko. - powiedziała i poszła poszukać Kamy, z którą zbierały informacje o imprezowiczach.

Normalnie, konkurs strzelania z pistoletów na wodę dotyczył dziewczyn. Zabawa polegała na tym, że były dwie dziewczyny, niczym mumia ubrane wyłącznie w rolkę papieru toaletowego, strzelały do siebie nawzajem. Pod ostrzałem z wody papier szybko nabierał masy i opadał pod wpływem grawitacji, a często nawet lądował na podłodze zostawiając zawodniczkę nagą. Tym razem Tęcza zaplanowała, że ustawią dwóch chłopaków i dwie dziewczyny i walczyć będą oni przeciwko sobie. Oczywiście panom dadzą te starsze i znacznie słabsze pistolety na wodę.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Samanta »

Destiny

Dziewczyna stała gotowa do ataku. Gdy alarm ucichł dziewczyna uśmiechnęła się lekko pod nosem. Cisza sprawiła ze głowa Destiny przestała bolec. Rozglądając się dookoła zobaczyła ze więcej ludzi pojawiło się w korytarzy. Zobaczyła Michaela oraz dziewczynę, która wyglądała teraz jak zjawa. Powinni sobie poradzić bez problemu z załatwieniem przeciwnika. W końcu mieli teraz przewagę liczebna.

Zorientowała się ze w pomieszczeniu znajduje się Michael, chłopak od teleportów. *Ten to się ma* Pomyślała przypominając sobie ze wcześniej tego dnia musiał on walczyć z Hulkiem a teraz stara się okiełznać Wolverina za metalowymi drzwiami. *Ciekawe czy mogłabym wyrwać je z zawiasów* pomyślała starając się wykombinować jak pomóc mężczyźnie. Sama miała ochotę zaatakować Wolverina. Nigdy nie widziała go w osobie lecz słyszała o jego wyczynach. Wiedziała ze nie jest to prawdziwy, oryginalny osobnik lecz zawsze było by to jakimś nowym przeżyciem.
-Jakieś pomysły?
Zapytała patrząc na mutantów stojących obok niej.

Nagle jej wzrok zatrzymał się na niewielkiej postaci stojącej tuz obok.
-Co to do cholery?
Zapytała patrząc na mała dziewczynkę która stała niedaleko, jej z oczyma zawieszonymi w jej stronę.
-Wszystko w porządku? - Zapytała troskliwe idąc w stronę dziewczynki, myśląc ze była ona jednym z młodych uczniów akademii.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Ouzaru »

Mała dziewczynka spojrzała się dziwnie na Destiny i uśmiechnęła do niej. Zaskoczona mutantka po chwili stwierdziła, iż praktycznie nie jest w stanie się ruszyć. Jej ruchy były tak powolne, że zgięcie palca trwało kilka sekund, a i kosztowało dziewczynę wiele sił. Chciała coś krzyknąć do pozostałych, gdy nagle poczuła silne szarpnięcie, obraz przed oczami jej się rozmył, jakby rozciągnął i po chwili wrócił do normalności. Nie była już w korytarzu, wydawało się, że nie była nawet w instytucie. Ciemne pomieszczenie pozbawione było okien i drzwi, jedyne światło dawała niewielka zakurzona żarówka, powieszona na samym środku celi. Destiny przysiadła na podłodze i wzdrygnęła się. Posadzka była niezwykle zimna i twarda.

Po chwili dołączył do niej Gilbert...

* * *

Sandrock zmienił swe dłonie w płynny piasek i już chciał uderzyć w drzwi do pomieszczenia z Cerebro, gdy nagle z cienia wyskoczyła na niego plama nieprzeniknionej ciemności. Odruchowo wystrzelił piaskiem, uderzając wprost w przeciwnika. Ethereal widząc, jak dwójka uczniów zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, zebrała się w sobie i przeleciała przez ciało dziewczynki. Ta wystraszyła się i zaczęła przeraźliwie krzyczeć, co na chwilę zdekoncentrowało Mike'a i humanoidalną plamę. Chłopak jednak szybko się pozbierał w sobie i przeprowadził kolejny atak, gdy Lisa podnosiła przy pomocy telekinezy bladą dziewczynkę i uderzała nią o ściany.

Drzwi do pomieszczenia z Cerebro rozsunęły się z sykiem, a oczom niebieskoskórej mutantki ukazała się dwójka młodych uczniów, zmagająca się z jej pomocnikami. Warknęła pod nosem jakieś przekleństwo.
- Niech nikt się nie rusza! - zawołała. - Albo wasz kolega zginie...

- Róbcie co mówi
- dodał Gateway.
*Ponieważ to część planu.*
Gdy tylko mutantka odwróciła wzrok otworzył kolejny portal. Znalazł się nad jej głową, ale stąd również się przeniósł. Ostatecznie teleport pojawił się tuż za jej plecami. Gateway wyskoczył z niego zwalając się na Mystique, starając się aby straciła równowagę i upuściła broń. Chwilę potem odskoczył i wymierzył jej solidnego kopniaka.
-To za nazwanie krewetką.
- Pożałujesz tego...
- kobieta stęknęła i szybko odtoczyła się na bok, wstając i przyjmując pozycję bojową.

Nie trwało długo, gdy przeciwniczka Lisy straciła przytomność, dziewczyna nie okazała jej litości i nabiła kilka dużych guzów na głowie. Czarna plama była jednak nieco trudniejsza, gdyż Sandrock nawet nie mógł stwierdzić, z czego jest zrobiona. Gdy się rozciągała, jego ataki przez nią przelatywały, jakby była zwykłym, niematerialnym cieniem. Dopiero gdy mutant przyjmował na chwilę humanoidalną postać - ciosy trafiały. Przeciwnik Sandrocka wystrzelił w górę, rozciągając swe ciało i jakby wsiąknął w zaciemniony kąt korytarza, zupełnie znikając.
Obrazek
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: [Marvel] Wakacje

Post autor: Samanta »

Destiny

Destiny była bardzo zaskoczona gdy mała dziewczynka sprawiła ze nie dala rady się poruszać. Jedyne co ruszało się w normalnym tempie były jej gałki oczne. Jej źrenice nagle powiększyły się w nadmiernie szybko i latały teraz na prawo i lewo starając się zwrócić na siebie uwagę. Jedyne co przyszło jej na myśl to chęć głośnego krzyku. Pomimo wysiłku ani nutka nie wydostała się z jej ust. Wiedziała ze cokolwiek miało byś się stać następnie nie będzie to przyjemne. Nagle poczuła ostre szarpniecie.

Po chwili otworzyła oczy mrugając szybko parę razy. Gdy zorientowała się ze znajduje się w pustym pomieszczeniu bez okien ani drzwi dziewczyna spanikowała.
-Halo? Jest tu ktoś? - Jedyne co przerażało Destiny to były małe, zamknięte pokoje. Klaustrofobia sprawiała ze dziewczyna powoli wpadała w lekka histerie
-HALO?! - Jej wrzaski wypełniły pomieszczenie. Łapiąc się za głowę dziewczyna zaczęła sprawdzać każdą z czterech ścian szukając choćby najmniejszej dziurki, która mogla powoli zamienić w większy otwór. Po chwili uderzyła prawa pięścią w jedna z czterech ścian. Jedyne co poczuła to ból przeszywający jej rękę od dłoni przez łokieć aż do ramienia jak elektryczny impuls. Po chwili usiadła na zimnej podłodze chowając swoja głowę w obu dłoniach. Nagle Gilbert pojawił się w pomieszczeniu.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Zablokowany