[Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Szczerze ucieszony instrukcjami gospodyni, zapewnił:
- Dziękuję, Mario, mam nadzieję, że sobie poradzę.
Po czym spokojnie ruszył w dół schodów, a adrenalina zaczynała buzować w jego organizmie. Uwielbiał gdy po plecach przebiegał mu dreszcz niepewności w niebezpiecznych sytuacjach. Upajając się nim, zaraz po zejściu ze schodów, Jan rozglądał się dyskretnie za możliwym miejscem ukrycia kostki z danymi, modląc się w duchu do wszystkich cyfrowych bóstw, na które natknął się w sieci, by na nikogo nie wpaść. Mimo starań mógłby nie wyjść cało z takiego spotkania. Powoli zbliżał się do miejsca, w którym spodziewał się łazienki, rozważając szybki prysznic dla komfortu i przykrywki - w razie nie odnalezienia danych.
Haugwitz miał powody, by wierzyć w aktorskie zdolności Jack'a, jednak odrobinę martwił się o sytuację na górze.
Zuse gdzieś się czaił - musiał być świadomy konsekwencji swoich czynów, a żaden skazaniec nie będzie czekał z założonymi rękami na nadchodzących egzekutorów.
Zwłaszcza na swoim terenie.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Wzrokiem odprowadził oddalającego się Haugwitza. Lepiej, żeby szybko znalazł te dane (jakiekolwiek by one nie były...), bo przecież nie mogą tu siedzieć cały dzień. Nawet tak „bystra” kobieta jak Maria zauważy, że coś jest nie tak, kiedy obiecany, wyimaginowany helikopter tutaj nie przyleci. A wtedy będą mieli problem, bo nie mają nawet broni. "Przynajmniej Amadeusz czai się w pobliżu, w razie czego” pomyślał. Jak się potem okazało, błędnie.

Jack razem z gospodynią zasiadł przy stole. Spojrzał na nią i bardzo poważnym głosem powiedział:
- Jeszcze raz chciałbym podziękować. Naprawdę nie wiem co by się stało, gdyby nie twoja pomoc. Jeśli mógłbym się w jakikolwiek sposób zrewanżować, byłbym zachwycony. – Evigan chciał nawet przez chwilę dać jej wizytówkę, ale to nie byłoby najrozsądniejsze posunięcie, przynajmniej dopóki widnieje na niej nazwisko „Evigan,” a nie „Norton.” Cóż, drobny detal.
- Bardzo ładnie się tutaj urządziłaś. Dookoła tylko cisza i spokój. – urwał na moment, jakby się zamyślił – Mieszkasz tutaj na stałe? Nie obraź się, ale dziś chyba mało kto w ogóle opuszcza miasto – a jeśli już to tylko na krótki urlop. Ha, zresztą spójrz na mnie – zaśmiał się gorzko – Właśnie w tej chwili mam najdłuższą od roku przerwę w pracy. Oj, przydałaby się taka oaza spokoju...

Potem, udając że wcześniej nie zwrócił na to uwagi, spojrzał uważniej najpierw na trofea na ścianie, a potem pytająco na Marię.
- Są prawdziwe? Musisz świetnie strzelać – Jack jęknął w duchu, wymawiając te słowa. Była to tak ewidentna podpucha, że aż mu się chciało śmiać. Ale musiał jakoś wyciągnąć z niej cokolwiek o mieszkającym tutaj mężczyźnie (bo nie było wątpliwości, że jakiś tutaj mieszkał – dobrze, jeśli to Zuse) - Mam znajomego, który podobnie ozdabia swój dom, ale dam głowę, że w życiu nie był nawet w lesie... Ech, miastowi – uśmiechnął się.
Zaczynał się trochę denerwować. Na bezpośredniość nie może sobie pozwolić, na zbytnie krążenie wokół zasadniczego tematu też nie, bo czas ich goni. W dodatku diabli wiedzą co się teraz dzieje na zewnątrz...
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Skrzywił się słysząc hałas za sobą. Po raz kolejny dzisiejszego dnia przeklął w myślach swoje szczęście.
-Nie bawiłeś się chyba w Indian, jak byłeś mały, co?- Z nieprzyjemnym wyrazem twarzy złapał "Studenta" za ramię. -Teraz usłyszał nas już każdy, kto nie ma na głowie słuchawek... Tak więc zapierdalaj ile masz sił w nogach, bo inaczej sam ci odstrzelę ten pusty łeb.
Splunął pod nogi i powoli się odwrócił. Ostatni raz uważnie przyjrzał się okolicy. Złapał mocniej karabin i szybkim biegiem ruszył w stronę helikoptera. Modlił się do wszystkich znanych sobie bogów, by w tym momencie nikt do niego nie mierzył. Z dziurą w piersi ciężko się oddycha, a nie zamierzał na razie zrywać z tym nałogiem.
Without compassion...
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

- Jak byłem mały to miałem ważniejsze rzeczy do roboty! - stwierdził student.
"A jeżeli nie usłyszeli mnie to pewnie usłyszeli jak się teraz wydzierasz. Każdy sobie radzi jak może. Może i spieprzyłem... Ale bardziej spieprzyło nasze szefostwo. Może inny wiedzą jak zachowywać się w takich warunkach... A ja...? Skąd u licha mam to wiedzieć? Zawsze istnieje szansa, że nikt do nas nie celuje, albo nie ma nikogo w tym lesie po za nami"
Lekko przyspieszył. Zaczynał odczuwać już zmęczenie. Jednak adrenalina w jego żyłach robiła swoje.
"Na prawdę tuż po tej misji robię sobie przerwę. Nieważne co się będzie działo! Oby tylko była szansa na wyjście stąd cało..."
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0746 CET 15-02-2020 AD

Straszliwy huk eksplodującego granatu niemal rzucił Siergieja na kolana. Wyczulony słuch sprawił że nawet z odległości kilometra wybuchający plastik pozostawił po sobie chwilową głuchotę i dzwonienie w uszach. Jeśli ktokolwiek marzył jeszcze o cichym skradaniu się po okolicy, teraz już element zaskoczenia diabli wzięli. A potem pocięli go na plasterki i ugotowali, po czym podali z marchewką, przeżuli i wypluli. Po chwili pozbierał się jednak i znów poczuł trop, który jednak skręcał nagle w las, prostopadle do trasy śmigłowiec-leśniczówka, i wciąż był dość słaby... Ktokolwiek go nie zostawił, był teraz co najmniej kilometr dalej, a może o wiele więcej, i z pewnością poza zasięgiem strzału w lesie.

Gdy tylko Jan otworzył drzwi do łazienki - były to jedyne drzwi w podziemiach - usłyszał przytłumiony przez warstwy ziemi huk eksplozji. Surowy, betonowy korytarz raczej nie mógł być miejscem ukrycia czegokolwiek, za to łazienka jak najbardziej - wanna, umywalka, prysznic, pralka, dwa stosy brudnych ciuchów - męski i żeński - trzy jakieś szafki, suszarka... Pomieszczenie było nie za duże i bardzo, bardzo zagracone...

Tymczasem Asmo i Student przedzierali się biegem w stronę śmigłowca. Eksplozja tylko dodała im skrzydeł, wiali jakby gonił ich sam diabeł, po chwili wypadając na polankę na której Beton siedział w kokpicie, trzymając jedną rękę na przepustnicy, a drugą na sterach.
- Co się tam kurwa odpierdala? - warknął do nich.

Uśmiechnęła się ujmując do Jacka.
- Nie, właściwie to nie strzelam jakoś wybitnie. Tylko jedna czy dwie głowy tutaj są moje. Pozostałe to trofea mojego taty, zbierał je od dość dawna. Kupił ten domek dawno temu, kiedy był jeszcze młody, zanim się urodziłam. Siedzę tu teraz, bo obecną pracę i tak wysyłam przez internet; piszę projekty reklam - zatrzepotała rzęsami - tutaj mam...
Przerwała jej eksplozja która wywaliła szyby z okien w całej leśniczówce. Maria zerwała się na równe nogi z przerażeniem w oczach i zaczęła głośno, gorączkowo mówić, patrząc przerażona na Jacka.
- Jejku, co to było, co się stało? Co to mogło być, proszę pana, czy pan coś wie? Czy to nie eksplodował wasz samolot, albo coś, proszę pana...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Dzwonienie w uszach przeszło dość szybko, spodziewał się, że potrwa co najmniej godzinę lub dwie, ale zdaje się, że nie tylko Siergiejowi nie przypadły do gustu wrażenia związana ze wzmocnioną eksplozją. Klął szpetnie, co i rusz wymyślając pod adresem Studenta nowe niepochlebne określenia. I nic nie zapowiadało by mu się miały szybko skończyć. W zasadzie to jakby nie miał ważniejszej roboty na głowie to usiadłby i na spokojnie przez najbliższe godziny miotał gromy na tego przeklętego idiotę. A potem zacząłby się naprawdę rozkręcać.

Zamiast tego, wciąż bluzgając, ruszył dalej tropem, przyspieszając kroku. Był wściekły i miał ochotę kogoś zabić. I lepiej dla Studenta żeby tym kimś był Zuse albo przynajmniej jakiś niewinny debil pchający się do lasu. Bo, że ktoś dziś zginie było już pewne. W najgorszym wypadku będzie się upierał, że palec drgnął mu na spuście. Szesnaście razy.

Wciąż był gotowy do oddania strzału i na dodatek teraz miał na to ochotę. Przeciwnik mógł mieć kamuflaż, ale niemal na pewno nie miał nienaturalnie wyostrzonych zmysłów. A to oznaczało, że jest mniej więcej jeden do jednego jeśli chodzi o szanse.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Nareszcie jakieś konkrety. Niewiele co prawda, ale jednak. Tatuś... czy może chodzić o ich cel? Na zdjęciu trudno ocenić było wiek Zusego. Jack próbował dostrzec podobieństwo między Marią, a twarzą, którą pokazał im Orzech w „bazie.” To by wiele wyjaśniało. A także, mogłoby im dać kartę przetargową, jeśli Zuse zjawiłby się tutaj i nie chciał współpracować. Na pewno zmartwiłby się, gdyby jacyś obcy grozili jego córeczce bronią... Ale to ostateczność. Poza tym, może wcale nie chodzić o Zusego.

Takie właśnie myśli krążyły po głowie kiedy Maria mówiła. Zaraz jednak w dobrze zapowiadającą się pogawędkę wdarł się nowy akcent. Akcent, który zatrząsł domem w posadach i zamienił przytulny do tej pory salon, w pole pełne potłuczonego szkła. Jack w pierwszej chwili zignorował to co mówiła do niego dziewczyna. Zerwał się i dopadł do najbliższego okna. Pierwsze co mu przyszło do głowy, to to, że pozostali stracili cierpliwość do gierek i postanowili z pomocą Betona i jego wehikułu przypuścić szturm na leśniczówkę. A to by było głupie, nawet jak na nich... Za oknem oczywiście nie zobaczył wiele. Potem pomyślał o plastiku – nowej zabawce Studenta – ale miał nadzieję, że się myli. Tak czy inaczej, ma tu teraz rozhisteryzowaną blondynkę do uspokojenia...

- Ciiii, spokojnie, tylko spokojnie... Oddychaj głęboko. Przede wszystkim: czy nic ci nie jest? Uważaj na szkło. Nie wiem co to było. Raczej nie samolot... Może jakiś stary niewypał? Tak, raczej tak. Pełno ich wszędzie od 2012... – Evigan sam nie wierzył w to co mówi. Na szczęście Maria była w tej chwili roztrzęsiona. No i ciągle była blondynką – W każdym razie spokojnie, na pewno nic nam nie grozi. Na razie usiądź, uspokój się. Zaraz sprawdzimy co to było, jeśli chcesz.

Mózg Jacka ciężko pracował. Sytuacja trochę się skomplikowała i to w momencie, w którym dziewczyna w końcu zrobiła się bardziej wylewna. Nie był pewien czy uda się ją tutaj przytrzymać w takim stanie. Powoli oswajał się z myślą, że jest coraz bliżej wprowadzenia w życie planu, który jeszcze przed chwilą uważał za „ostateczność...”
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Jan, biorąc pod uwagę odległość dzielącą go od powierzchni, ustalił, że eksplozja na zewnątrz musiała być bardzo silna. Czyżby pozostali wpadli już na Zusego? A może ten zastawił na nich pułapkę? Może jakiś szczęśliwiec znalazł minę z czasów wojny?
Nie było czasu, by się nad tym zastanawiać.
Haugwitz miał zamiar wykorzystać prawdopodobne zamieszanie, jakie wybuchnie w leśniczówce, by przeszukać łazienkę. Miał zamiar po kolei przetrzepać kieszenie w ubraniach leżących na stosach i przejrzeć zawartość szafek, jednak jego uwagę przyciągnęła suszarka. Coś tknęło go, by sprawdzić czy przypadkiem nie jest ciepła, zanim zacznie przeszukiwać własność domowników.
Jako człowiek obyty w modzie, zwrócił uwagę na męskie ubrania, próbując ustalić, do kogo mogłyby należeć. W trakcie tej czynności złapał się na podawaniu w wątpliwość zasadności swojego działania. Czy ludzi poza FCV można było poznać po stroju? Nie był pewny, lecz przypomniał sobie słowa znanego projektanta sprzed wojny - "Twoje ubrania mówią o Tobie więcej, niż myślisz".
Będąc w łazience przy okazji umył ręce i twarz, czując się nieswojo uwalany błotem.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0748 CET 15-02-2020 AD

Nagle Siergiej zauważył, co było źródłem zapachu, niesionym aż tutaj. Błyskawicznie wycelował, zanim jednak pociągnął za spust, spostrzegł, iż kupka szmat na ziemi to nie zakamuflowany przeciwnik... Tylko kupka szmat na ziemi. Wyglądało to tak jakby ktoś położył na kupce ziemi mundur, uformował patyk podobny do owiniętego siatką maskującą karabinu i zostawił tutaj.
Zapewne jako pułapkę.
Z drugiej strony... Żaden zapachowy ślad nie odchodził stąd w kierunku innym, niż ten, z którego Siergiej przybył. Jedyna opcja? Ktokolwiek to zrobił, zapewne wrócił po własnych śladach. Albo miał znakomity antyperspirant.
A to oznaczało że kiedy trafił na ślad, poszedł może nawet dobrą drogą... Ale w złym kierunku. I to całkiem spory kawałek.

Tymczasem Jack nie zwrócił uwagi na pewien drobny szczegół. Szczegół, który, jak właśnie sobie uświadomił, mógł go drogo kosztować. Maria być może i była blondynką, ale zdaje się, nie tak głupią - cały czas ględząc, ustawiła go tyłem do drzwi do kuchni. I co gorsza, zagłuszyła kroki. W efekcie biznesmen zorientował się co się dzieje dopiero czując lufę pistoletu na potylicy i rękę łapiącą go za gardło.
- Ok, młody. Teraz żadnych wygłupów, proszę cię bardzo - stwierdził ochryple właściciel spluwy. - Inaczej może stać ci się krzywda, a tego chyba nie chcesz. Oddaj broń, to będziemy mogli pogadać.

Jan umył ręce i dotknął suszarki. Była raczej chłodna, co w dość ciepłej łazience nie było zaskakujące; zapewne ostatnio nie była używana. Potem zaczął przeglądać ciuchy - wskazywały raczej na kogoś praktycznie nastawionego do życia. Wygodne spodnie, jakieś bojówki, ze dwie pary dżinsów, luźne T-Shirty i niespecjalnie eleganckie, ale dobre w noszeniu koszule czy bluzy. Było w nich kilka paragonów - ale wszystko sprzed co najmniej trzech lub czterech dni - parę monet, pozostawionych tu z tych czy innych powodów i dwie proste gumki do włosów. Cóż, Zuse miał dość bujną czuprynę. Na górze znów zrobiło się cicho.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Pobiegł do helikoptera. Nie mógł znaleźć Siergieja. Beton stał niewzruszony. Z początku chłopak myślał, że nie żyje, lecz zobaczył jak pilot z cyberwszczepami oddycha. Ledwo, bo ledwo, ale jednak. Zrozumiał, że czuwa.
- Gdzie u licha jest Siergiej? - zapytał cicho, by nie budzić Betona ze swoistego transu
"A jak poszedł za nami? Jest ranny! A jeżeli wybuch, lub snajper podczas wybuchu go zabił? Czyżbym zaczynał się robić taki jak oni? Zabijam ludzi przez materiały wybuchowe. Ja je zakładam, ja sprawiam, że wybuchają, to ja sprawiam, że ludzie giną. Przez tę robotę staję się zabójcą. Ja pierdzielę... Przez rząd wolnego miasta zaczynam mieć schizy. Pora chyba na urlop. Im szybszy tym lepiej. Trzeba tylko dokończyć tę robotę. Tylko jak? Strzelec ze mnie gówniany? W pułapki może złapać się Siergiej... O ile żyje... Nie wrócę tam z materiałami wybuchowymi, bo ktoś jeszcze wysadzi pół lasu wraz ze mną. Podpalenie też odpada. Cholera! Pierwszy raz od dawna nie mam żadnego pomysłu!"
- Amadeusz, Ty powinieneś umieć postępować w sytuacjach takich jak ta. Co teraz mamy robić? Co jeżeli tym w środku grozi niebezpieczeństwo? - mówił Student pospiesznie, że ledwo dało się nadążyć za jego słowami.
"A co jeżeli przez te materiały wybuchowe Ci w środku stracili alibi, bo ktoś ze środka mnie widział? Pewnie już nie żyją. Co ja zrobiłem? Zabiłem trójkę ludzi pracujących dla rządu! Lepiej będzie znikać z miasta... O ile wyjdziemy z tego cało. A jak to tylko moja wyobraźnia i tylko ułatwię im zadanie? Oby tak było..."
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Początkowo zdziwił go brak szczególnych przedmiotów w łazience, jednak wystarczył moment, by zdał sobie sprawę z bezsensowności swojego zdziwienia. Przecież on sam, gdyby ukradł tak istotne dane, trzymałby je przy sobie, lub w bezpiecznym miejscu - a nie w łazience.
Finalnie niewzruszony sytuacją Haugwitz ruszył korytarzem do schodów, by dołączyć do Jack'a i Marii w salonie.
Wyszedł na betonowy korytarz i nagle uświadomił sobie, że drzwi na szczycie schodów są zamknięte, a przecież pamietał że były otwarte, kiedy tu wchodził... Poza tym jednak w totalnie pustym korytarzu nic się nie zmieniło.
Zaintrygowany zamknięciem drzwi początkowo próbował zrzucić winę na eksplozję, jednak eksplozja prawdopodobnie wywaliłaby te drzwi, miast je zamykać.
Zaczynał się denerwować.
Nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Zachwiał się jednak, gdy te nie ustąpiły - był przekonany że będą otwarte, jednak mylił się. Nie wyglądały wprawdzie specjalnie solidnie, ale jednak miały zamek i wyglądało na to że są zamknięte na klucz.
Przykucnął, by zerknąć przez dziurkę od klucza, by ustalić czy klucz wciąż tkwi w zamku. Wyglądało jednak na to że ktokolwiek je zamknął, zabrał klucz ze sobą.
Zaalarmowany sytuacją sięgnął za pasek, jednak Universale Selbstladepistole tam nie było. Przypomniał sobie, że oddał go Studentowi zaraz po lądowaniu.
Nie lubił działać, gdy nie miał pojęcia, co może czekać go za drzwiami.
Raz jeszcze przykucnął, próbując dostrzec, co dzieje się w salonie.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Krzyknął krótko, kiedy poczuł zimny dotyk broni. A raczej, krzyknąłby lecz z ręką trzymającą go za gardło, nawet oddychanie nie było takie łatwe. Jack przestraszył się nie na żarty... kto to widział tak zachodzić ludzi bez ostrzeżenia?! Spróbował się uspokoić. Chociaż może w tej akurat sytuacji, początkowy wyraz całkowitego i autentycznego przerażenia zadziała na jego korzyść. Postanowił grać dalej. Bez broni, nie miał w sumie innego wyjścia.
- Kim jesteś? Maria, co tu... – urwał, gdy ręka obcego zacisnęła się trochę mocniej – Jaką broń?! Nie mam broni... ale mam pieniądze, jeśli o nie chodzi. Proszę, pogadajmy ile tylko chcesz, tylko mnie nie zabijaj!

Chyba odrobinę przesadził z dramatyzmem. Tak czy inaczej sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej parszywa niż przed chwilą. Cóż, Zuse najwidoczniej nie był takim kretynem na jakiego wyglądał na zdjęciu i spodziewał się gości. Kiedy już zorientuje się, że Evigan nie jest przypadkowym rozbitkiem (chociaż musiałby chyba być ostatnim kretynem, żeby jeszcze tego nie zauważyć), trzeba będzie zmienić strategię.

Tymczasem Jack miał nadzieję, że Haugwitz usłyszy jego dosyć głośną rozmowę z „gospodarzem,” zanim wpakuje się do salonu. No i lepiej jeśli pozostali słuchają teraz przez interkomy tego, co dzieje się wewnątrz. Niech lepiej słuchają dobrze, bo lada chwila gospodarz pewnie znajdzie mikrofon w kieszeni Jacka. A wtedy dopiero zrobi się nieciekawie.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Kiedy wbiegł na polanę w pierwszej chwili pomyślał, że to Rosjanin poszedł wysadzać coś w powietrze. Po chwili zreflektował się, że Siergiej nie jest taki głupi. Przynajmniej na takiego nie wygląda. Rozejrzał się i pozwolił Studentowi gadać. Intensywnie myślał, co mogło spowodować taki wybuch. Poprawił słuchawkę w uchu licząc, że usłyszy, co się dzieje z jego kompanami, ale zachował ciszę. Po chwili podszedł do śmigłowca i bez słowa zasiadł na jednym z miejsc ustawiając się wygodnie i mierząc z broni w kierunku lasu. Zastanawiał się, co się dzieje z ludźmi w domku i po cichu liczył, że mają dużo szczęścia w życiu. Pewnie im się zaraz przyda...
Without compassion...
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

- Kurrrrrrrrrwa mać!


Ślad był nieco zastarzały. Wyglądało na to, że dali się koncertowo wyruchać komuś kto spodziewał się pościgu z psami. Szkoda, że był na tyle sprytny, że zrobił coś takiego a nie zwyczajnie postawił na szmatę na której spała suka w cieczce, to drugie nie zadziałałoby raczej na Rosjanina. Choć z tym gównem w jego łbie też niczego nie można być pewny.

Uruchomił interkom i wywołał ekipę z helikoptera.
- Dobra harcerze, tu wasz druh drużynowy Siergiej. Jak już skończyliście się bawić materiałami wybuchowymi i oznajmiać całej okolicy, że tu jesteśmy to zapierdalajcie z powrotem do leśniczówki.
W okolicy nie było żadnych innych tropów więc mógł założyć z pewną dozą pewności, że Zuse nie grasuje po lesie.
- Dzięki temu wybuchowi przed chwilą wszyscy już o nas wiedzą, więc nie ma się co bawić w skrytość, jak dotrzecie to wchodźcie, może ci dwaj pierdoleni kapitaliści w garniturkach jeszcze będą żyli.

Nie wracając do ścieżki ruszył przez las w kierunku chatki. Szedł na tyle szybko na ile pozwalały mu jego rany. Nie chciał dotrzeć na miejsce w stanie skrajnego wyczerpania.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0749 CET 15-02-2020 AD

Beton spojrzał na Studenta i Asmo, wstał z fotela pilota i złapał Mariusza za ramię.
- Przestań biegać w kółko jak pierdolony kurczak bez łba i powiedz mi co się stało - powiedział powoli i wyraźnie, tonem sugerującym że zabije każdego kto nie odpowie natychmiast na jego pytanie, a potem zada je kolejnemu.
W słuchawkach mieli stały nasłuch na to co działo się w domu, ale tam...

Jack usłyszał warknięcie.
- Gdzie drugi? - spytał Marii trzymający za gardło Jack człowiek.
- W łazience - odpowiedziała.
- Dobrze że zamknąłem drzwi - stwierdził, po czym uniósł pistolet i walnął Jacka w kark, pozbawiając go przytomności.

Zaglądający przez dziurkę od klucza Jan nie dopatrzył się niczego specjalnie ciekawego - klucz był z tych raczej nowoczesnych, płaskich, więc i zamek nie ujawniał zbyt wiele z tego co działo się po drugiej stronie. Słyszał jakieś słowa, ale przez drzwi ciężko było je rozpoznać. Nagle jednak kroki zbliżyły się do drzwi.
- Dobrze radzę, odsuń się teraz od drzwi i unieś ręce do góry. Jeśli nie będziesz próbować żadnych sztuczek, nie zastrzelę cię - usłyszał dobiegający z zewnątrz głos.

Tymczasem gałązki, listki i szyszki skutecznie wkurzały Siergieja, który przedzierał się przez las na azymut. Zmysły Velesa były na tyle godne zaufania, że mógł być praktycznie pewien trafienia na polankę. Ale mimo wszystko był od niej spory kawałek, czekało go więc kilka minut marszu, a na dodatek jakoś Asmo i Student nie kwapili się do odpowiedzi. Las był tu dość rzadki, ale nagle Veles stwierdził:
- Tu jest za cicho. Przed chwilą było głośniej, jeszcze paręset metrów temu. A tutaj już cisza. - wypowiedź, zresztą, podejrzanie rozbudowana i spokojna jak na tego cholernego pasożyta...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Nie był pewien co bardziej go zaniepokoiło w spostrzeżeniu pasożyta; jego treść czy też fakt, w jaki sposób zostało zakomunikowane. Zarówno nagły wzrost elokwencji jak i nagły spadek dźwięków tła były bardzo podejrzane. A bardziej niebezpieczne w tej sytuacji było to drugie, Velesem można się martwić później.

Rosjanin zatrzymał się jak wryty i dał nura w najbliższe zarośla, trzymając rewolwery w gotowości. Teraz, gdy zwrócił na to uwagę zauważył, że pasożyt ma rację. To co się działo dookoła było podejrzane. Wszystkie typowe odgłosy lasu ucichły...

Ruszył do przodu powoli, skradając się, niemal jak facet w jego śnie. Do maksimum wykorzystywał osłonę jaką zapewniała okoliczna roślinność. Nasłuchiwał nawet najmniejszego szmeru, wypatrywał nawet najmniejszego ruchu i węszył. Znów był napięty jak struna a w żyłach krążyła adrenalina. Serce waliło mu jak młot. Zdecydowanie, za dużo miał na dziś wrażeń, zwłaszcza że był rekonwalescentem. Posuwał się naprzód bardzo cicho, ale gdyby ktoś, jak Veles, mógł usłyszeć jego myśli naciąłby się na wiązankę, której nie powstydziłby się szewc. Ani poliglota. Choć poza Rosyjskim i Polskim, Siergiej nie znał zbyt wielu języków, to bluźnierstwa dziwnym trafem poznał chyba wszystkie, jakich używa środkowa i wschodnia Europa.

- Te, Veles - sytuacja była za poważna by się drażnić z pasożytem - daj znać jakbyś znowu co zauważył.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

"Kurczak bez łba... To w tej sytuacji na prawdę doskonale opisuje moją postawę. Trzęsę się ze strachu, a może wszystko wyjdzie dobrze. Gdzie się podział mój optymizm? Ta praca jest zbyt stresująca..."
- Spanikowałem. Zwialiśmy stamtąd. Siergiej pewnie jest na muszce snajpera, gdzieś w lesie o ile ładunek wybuchowy któregoś nie ogłuszył. O ile w ogóle tam jest. Ale czułem na sobie jego wzrok. Musiał tam być. W słuchawce słychać, że Jasie mają przerąbane. O ile nie wydarzy się cud to stracimy dwóch ludzi. Przydałaby się jakaś misja ratunkowa. Cel jest chyba w środku. -
Zrobiło mu się gorąco.
"Dobrze, że jestem taki młody. Parę lat więcej i zszedłbym na zawał. Trzeba ratować tamtych. Jeszcze się uzależnię od adrenaliny. "
- Asmo ruszmy się! Nie możemy siedzieć z założonymi rękami! Działajmy nim, któremuś odstrzelą łeb! -
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zablokowany