[Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Po wizycie w szpitalu, pojecham VMką na Psie Budy. Potem wziął swoje graty z auta, a po chwili wracał już, na motorze, do domu. Droga minęła spokojnie... Jak zawsze w deszczu. To zasadniczo był jedyny jego problem. Problemy z kasą zażegnane. Tylko parę zleceń do końca ostatniej roboty i mógł rozpocząć nowe życie. Życie... No właśnie... kogo? Najemnika? Agenta? Faceta od czarnej roboty? W każdym razie warto dla takich pieniędzy, jakie oferuje rząd. W przyszłości może doprowadzi nawet do całkowitej bezkarności... Za jakiś czas... Na razie tylko to praca na dość spore sumy.

W domu, usiadł w starym fotelu, wziął notebooka, po czym zaczął przeglądać strony o broni w poszukiwaniu informacji o zarekwirowanej broni. Nie mogąc nic znaleźć przez 5 minut, poszedł do kuchni. Wziął chipsy i piwo. Wrócił do pokoju i kontynuował poszukiwania. Gdy już znalazł, poczytał o tym trochę. Potem spakował komputer do plecaka. Po krótkim prysznicu, poszedł dobrać sprzęt na kolejną misję. W jednym z pokoi na ścianie wisiało siedem półek wypełnionych zapalniczkami firmy ZIPPO. Wziął tę na której było wygrawerowane "Lighter Of Destiny", po czym schował ją w plecaku. Następnie zrobił dziesięć bombo-granatów, które chciał stworzyć jeszcze podczas ostatniej misji. Potem poszedł spać.

Zakrwawiony człowiek z poparzonym ciałem pochylił się nad jego twarzą. Otworzył oczy. Twarz osoby pochylającej się nad nim przypominała mu Frieddy'ego Kruegera z horroru, który powstał prawie 40lat temu. Mariusz lubił oglądać stare filmy. Było w nich coś, czego nie mógł znaleźć w najnowszych produkcjach. -Pamiętasz mnie? -zapytał Krueger - Dziś o mal mnie nie zabiłeś. Przypominasz sobie? - Mariusz wiedział już kto to. Ten ćpun, któremu zabrał dziś broń. Ale skąd on wiedział gdzie mieszka Student? Śledził ich? Czyżby hasło pisane na murach "Krawędź jest wszędzie" miało dosłowne znaczenie? Pirotechnik nie mógł wydobyć z siebie słowa. - Ja nie popełnię tego błędu co Ty. Jak się kogoś zabija to tak, by już nigdy nie wstał. - Ćpun przyłożył mu broń do głowy. - Dobranoc! - Student wpatrywał się w palec na spuście. Ten powoli go naciskał. Mariusz starał się wybić broń Kruegerowi, nim ten naciśnie na spust. Nie udało mu się. Strzelił...

Chłopak obudził się spocony z krzykiem. Ciężki sapiąc, popatrzył na zegarek. 5:37. Już i tak nie zaśnie. Wstał, ubrał się, po czym poszedł do kuchni.

Wypił mocną kawę, po czym zrobił sobie jajecznicę i ponownie wypił kawę. Kilka minut później już by w drodze na Psie Budy. W końcu dojechał. Popatrzył na zegarek. 6:15. Jest super. Zdążył.

W Centrum Operacyjnym czekała miła, ruda niespodzianka. Ktoś kiedyś powiedział, że najpiękniejsze kobiety są we Wrocławiu. Z pewnością się nie mylił.

- Witam. Mariusz Rastowski. - powiedział z uśmiechem do pani oficer, lekko się kłaniając.

- Pytanie tylko jedno... Ile powiesz nam o celu? - zapytał, starając się ukryć to, że ciągle patrzy w biust Ani.
Wziął kawałek pizzy i czekał co powiedzą Rządowcy.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Usiadł w fotelu, czekając na rozwój sytuacji. Pracując dla rządu Wolnego Miasta trudno było się nudzić. Zmiana oficera operacyjnego, nowe zadanie, zastanawiał się, czym jeszcze przełożeni spróbują ich zaskoczyć?
Jednak jego przypuszczenia nie miały w tym momencie żadnego znaczenia. Ani sensu.
Czuł, że coś jest nie w porządku. Coś jest nie tak.
W jego głowie wciąż szalał wczorajszy wieczór, nie dając mu skupić się na przydzielonym zadaniu.
Czyżby Księżyc w pełni owładnął jego umysłem?
Ten zapach...
Ten głos...
To światło...
Teraz musiał je od siebie oddalić. Odsunąć. Musiał.
Był profesjonalistą. Nie przez przypadek wybrano go do tej pracy. Wykonywał różne zadania, nim został Głównym Księgowym, Mistrzem Liczb i Prezydentem Finansów w...
W nigdzie.
W nigdzie, bo od tego też musiał się zdystansować.
Musiał się skupić na kości pamięci, helikopterze, blondynie o interesującym uśmiechu, walizce z pieniędzmi, nowej prowadzącej, wyjeździe za granicę, leśniczówce, Universale Selbstladepistole za jego paskiem, skórzanym fotelu i przybyłej pizzy.
Nigdy nie lubił pizzy.
Odbija Ci, Haugwitz.
Weź się w garść. Kobieta jeszcze nigdy nie zawróciła Ci tak w głowie. I nigdy ma do tego nie dojść. Wewnętrzne samokarcenie zdało egzamin.
Oddalił się.
Ochłonął.
Wychłodniał?
Wrócił na ziemię. Był gotów.
- Może przejdziemy do sedna? Skąd wylatujemy?
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

Amadeusz "Asmo" Podolski


Powrót do domu i sen to jedynie ulotne wspomnienie.
Jechał szybko przez miasto starając się dotrzeć na czas do lokalu. Wbiegł po schodach spoglądając na zegarek. Jest nieźle, pięć minut zapasu. Wszedł do mieszkania, odwiesił ociekającą wodą kurtkę i skinął zebranym głową.
-A deszcze bez rynien nie często padają między nami... Witajcie panowie.
Usiadł na wolnym miejscu i przymknął oczy czekając na rozwój wydarzeń. Nie dziwiło go, że mieli nowego oficera prowadzącego, za to tożsamość, a raczej wygląd Ani, owszem. Kobieta wyglądała seksownie, choć z doświadczenia wiedział, że w wywiadzie w większości pracują same "zimne suki", jak kiedyś to określił jeden z jego kumpli z oddziału. Ciekawe, czy ta też taka jest?
Without compassion...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0645 CET 15-02-2020 AD

Orzech machał nogą założoną na nogę, z lekko znudzoną miną odpowiadając na pytania.
- Tak, mężczyzna na zdjęciu jest waszym... Celem. Pilot śmigłowca powinien zaraz być na miejscu - zwrócił się do Jacka. - O celu? Tyle ile musicie wiedzieć. Czyli nic. Ma zniknąć i ma po nim zostać kostka z danymi - zwrócił się do Studenta.
Na pytanie Jana nie zdążył odpowiedzieć, bo do wnętrza wszedł ktoś nowy. Odwrócili się, by spojrzeć na niego - również Siergiej, który właśnie skończył rozmowę.
Mężczyzna był wysoki, miał długie, obleśnie przetłuszczające się włosy i czarny, ociekający wodą skórzany płaszcz. Jeden z jego rękawów był wyraźnie mocniej wypełniony niż drugi - co w połączeniu z błyszczącą metalicznie dłonią sugerowało chińską hydraulikę na cyberręce. Poza tym miał czarne spodnie i glany, na oko zapinane na paski. Skóra na lewej dłoni i twarzy była szara - dosłownie szara - i łuszczyła się lekko, całkiem nieźle komponując się z paskudną twarzą i wyjątkowo niemiłym spojrzeniem. Wyglądał jakby nie miał ust - pewnie stało im się to samo co reszcie skóry.
- Odlatujemy z lądowiska na dachu Sondergallerie - stwierdził, uśmiechając się krzywo. - Jestem Beton, będę pilotował wasz śmigłowiec - dodał.

Orzech kiwnął głową.
- Nie liczcie na pomoc Betona. Jego zadaniem jest dowieźć was tam i dostarczyć z powrotem w jednym kawałku i w działającym śmigłowcu, więc raczej nie będzie was wspierał swoją siłą ognia - powiedział jeszcze. - Jeśli nie macie dalszych pytań, pilot zaprowadzi was na miejsce startu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Wszystko było zupełnie jak na filmach. Specjalna grupa, nie wiedząca nic o celu, otrzymuje zadanie odzyskania danych&odstrzelenia ich złodzieja.
Wszystko zupełnie jak na filmach.
Jednak praca w kontrwywiadzie wolnego miasta na styku trzech sporych państw, to nie film. A tym bardziej nie bajka. Haugwitz zdawał sobie z tego sprawę, wciąż zachodząc w głowę, dlaczego właściwie wybrano go do tego zespołu - jednak czuł, że nawet znajdując się tu przypadkiem, ta współpraca wychodzi mu na dobre. Na pewno będzie miał co wspominać. A może nawet uda mu się dowiedzieć czegoś o sobie?
Może.
Na razie mógł najwyżej dowiedzieć się czegoś o brzydocie. Bo Beton był jej awatarem, czempionem i personifikacją.
Czy to nie ironia, że taki pilot startował z dachu Sondergallerie, miejsca spotkań ludzi skrajnie gardzących brzydotą?
Jan go podziwiał.
Był... na swój sposób oryginalny. Choć ubierał się stereotypowo i brzmiał nudnie był zarazem zaprzeczeniem i afirmacją stereotypu. Był jak sześcienna kropla deszczu.
Był interesujący. Wystarczyło tylko zbliżyć się na krok:
- Nie wiem jak pozostali, jednak ja nie mam więcej pytań.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Spojrzał na nowego gościa i zlustrował go wzrokiem od góry do dołu. Beton. Trzeba przyznać, że to miano pasuje tutaj jak mało co. Widząc „cud techniki” stanowiący jego prawą rękę, Jack pomyślał nawet, że może być równie przydatny w czasie strzelaniny – nie ma to jak wielki kawał Betonu, który zatrzyma na sobie ewentualny ostrzał. No, ale przecież nie wybierają się na strzelnicę! Przynajmniej nie Evigan, bo w końcu nie on był od takiej roboty. Zresztą, jak dobrze pójdzie to może czeka ich zwykła...

-... egzekucja – mruknął do siebie, kończąc myśl, a potem zwrócił się do Orzecha – Szkoda, że wcześniej nie zdarzyło mi się dla was pracować. Rzadko można spotkać ludzi, którzy tak jasno i przejrzyście stawiają sprawę – oczekiwał, że przynajmniej Haugwitz wyczuje sarkazm w jego głosie - co do pozostałych nie był pewien. Sięgnął po neseser, zamknął go i poszedł do dalszej części mieszkania. Do „centrum dowodzenia,” jak to ładnie określił nie tak dawno temu ich pracodawca. Tam znalazł dużą, w większości pustą szafę, w której umieścił ich pieniądze. Zabieranie ich ze sobą teraz byłoby odrobinę nierozsądne – chyba, że w planach mieliby dawanie komuś bardzo dużej łapówki. Tego jednak w planach nie było, więc koniec dyskusji.
- Wygląda na to, że przez jakiś czas nasze pieniądze pozostaną pod pani opieką... – powiedział do ich... hmm... "gospodyni" i zaśmiał się cicho, gdy już wrócił do towarzystwa – Panowie, sprawą podziału zajmiemy się później, bez nerwów. Tymczasem... – przeniósł wzrok na Betona - mieliśmy chyba gdzieś się wybrać, prawda?
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Chłopak starał się ukradkiem zrobić kilka fotek zdjęcia "celu" telefonem.

"Beton wygląda na zawodowca. Nie tylko z wyglądu, ale też z zachowania. Tylko nie kolejny sztywniak, który chce odbębnić co swoje i pójść sobie. Smutny pan z szarą twarzą i wszczepem, który jest pewnie ciężki jak cholera. Jak ta kupa żelastwa go nie przeważa? Ale ekipa przynajmniej staje się coraz dziwniejsza. Beton pewnie nie należy do tych bardziej rozgarniętych. Chociaż kto go tam wie? To najniższy wśród nas jest od lania w mordę gdy trzeba. Chyba... Ciekawe tylko, czemu betonowy człek nie ma nam pomagać w boju? Rząd chce się nas już pozbyć? Taka jednorazowa ekipa najemników. Kto ich tam wie? Czemu ukrywają kto jest celem? Kolejna mroczna zagadka miasta pełnego mrocznych zagadek... Chociaż może da się rozwikłać jej część... Wydaje mi się że ten koleś jest przegrany u Rządu z innego powodu, a kostka jest tylko przykrywką... Mam nadzieję, że w helikopterze działa internet. Musiały być jakieś wycieki informacji... Zawsze są... Tym razem raczej nie będzie wyjątku."

Ciągle patrzył na biust Ani. Uśmiechnął się.

- To ruszajmy! Chyba odprawa zakończona...

Strzelił palcami.

- A właśnie panowie... Macie już jakąś koncepcję gryplanu?
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

-Ja mam pytanie - powiedział zmieniając lekko pozycję na fotelu, tak by siedzieć przodem do Orzecha. -Jaki mamy sprzęt? Jeśli można, to chętnie bym się poczęstował jakimś karabinem wyborowym, najlepiej SSG 3000, ale może być też coś innego. - Zastanowił się chwilę. -Przydałoby się także zdjęcie celu. Gość mógł zmienić aparycję, wtedy będzie nam łatwiej znaleźć go, jak będziemy mogli polegać na czymś więcej niż własna pamięć. -Popatrzył po towarzyszach. -No, z mojej strony to wszystko.
Without compassion...
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Jebani amatorzy. Nawet Amadeusz nie pomyślał o najważniejszym. Przez chwilę Siergiej zastanawiał się czy tylko mu się wydaje, czy reszta grupy naprawdę nie ma instynktu samozachowawczego? Choć pewnie to tylko dlatego, że był na tym punkcie przeczulony.

- Ech, ja mam parę pytań. Odpowiedzi mogą być po kolei. Po pierwsze, czy cel ma jakiś współpracowników, wspólników lub obstawę, która może mu towarzyszyć. Po drugie, jakim wyposażeniem dysponuje cel i jakiego oporu można się spodziewać z jego strony. Po trzecie, jak zdobył kostkę - włamanie czy wbił się na chama z wielkim kalibrem? Po czwarte - gdzie jest ta pierdolona leśniczówka, i czy lokalne władze nie wpierdolą się nam w trakcie roboty. Po piąte, czy możemy się spodziewać zabezpieczeń? Jebane miny zbliżeniowe nie są tym co lubię najbardziej.


Egzekucja. Ha, robił już takie rzeczy. I nigdy nie szło tak prosto jak człowiek by chciał. Jakoś nikt, nigdy nie chciał ze stoickim spokojem zaakceptować, że Siergiej przyszedł go zabić i próbował się odwdzięczyć pięknym za nadobne. I jak na razie jeszcze nikomu się nie udało. I tak ma zostać.

- Zdaje się że wszyscy, z którymi współpracował, zginęli podczas napadu, nie możemy jednak wykluczyć że ma więcej towarzystwa. Kiedy ostatnio mieliśmy go na oku, siedział w leśniczówce sam, ale to było prawie trzy godziny temu. - odparł Orzech w odpowiedzi na pierwsze pytanie Siergieja.
- Sprzęt którym dysponuje to karabinki szturmowe, może jakiś cekaem, ale raczej nic więcej. Prawdopodobnie jednak będzie bronił się uparcie i do śmierci, jest zdeterminowany i sprytny.
- Kostka... Wszedł tam razem z bandą przydupasów; wiedzieliśmy które miejsce zaatakuje, ale żeby go nie spłoszyć zamiast umacniać obstawę, trzymaliśmy w pobliżu posiłki. Kiedy nasi chłopcy przyjechali na miejsce, wystrzelali wszystkich przydupasów, ale okazało się że sam zainteresowany zwiał zanim zdążyli przyjechać, zostawiając ich na pastwę losu. Nie wiem pod którą z Twoich opcji to podchodzi - mruknął.
- Leśniczówka jest o jakieś 150 km w głąb Polski. Lokalne władze nie powinny jeszcze nic wiedzieć, dlatego wysyłamy was, a nie oddziały specjalne, dlatego też nie powinny bruździć.
- Zabezpieczeń? Zapewne tak, choć nie wiemy jakich. Z zewnątrz nic nie dało się dostrzec, ale może być zaminowana, wzmocniona, albo coś takiego. Może kryć się w piwnicy pod nią, albo coś... Niestety, nie mamy pewności.

Rosjanin skinął głową. - Biednemu, zawsze kurwa wiatr w oczy.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0700 CET 15-02-2020 AD

Orzech wyciągnął zza fotela - chyba przygotowaną specjalnie na to pytanie - snajperkę. Wyglądała na Wintara, wytłumiony karabin od braci ze Wschodu, jak nazywano czasem w Polsce Rosjan. Zwłaszcza odkąd Rosja po wojnie poważnie się skurczyła.
- Mam nadzieję że się nada. Pociski przeciwpancerno - zapalające, powinny wystarczyć nawet jak będzie miał na sobie metalgeara. Masz jeszcze dwa magazynki i trzy jego zdjęcia - Orzech podał to wszystko Asmo.

Beton kiwnął na nich ręką, wychodząc z pomieszczenia. Czekał na korytarzu, po czym bez słowa ruszył po schodach w dół. Chodził przeraźliwie szybko, więc czasem musieli podbiegać truchtem żeby za nim nadążyć. W ciągu kilku minut byli już w helikopterze, sporej transportowej maszynie z ckm-em zamontowanym na boku. Miała osiem miejsc, nie licząc dwóch foteli pilotów. Jeden zajął Beton, uruchamiając silnik.
- Zapnijcie pasy.

Maszyna wzniosła się nad miasto, świecące wszystkimi kolorami tęczy. Setki tysięcy neonów, latarni i reflektorów rozświetlały niebo, które przecinał czarny, aerodynamiczny kształt. Po kilkunastu minutach wylecieliście poza Wrocław, pokonując pas prawie łysych, zasyfionych łąk otaczających Wolne Miasto, a potem zaczęły się rozciągać pod wami lasy, wśród których musiała być ukryta wspomniana wcześniej leśniczówka.
- Jak chcecie coś jeszcze ustalać, to lepiej zajmijcie się tym teraz. Za pięć minut będziemy na miejscu - wyburczał Beton, sprawiając wrażenie jakby był bardzo, bardzo zły że musi was tu trasportować.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Krzywił się, gdy musieli zasuwać za Betonem. Przez myśl przemknęło mu czy ksywka poza podsumowaniem wyglądu ma też znaczenie praktyczne. To znaczy, czy jej nosiciel, jest trudny do zajebania. W sumie to miał ochotę okazać mu Łaskę i Litość, ale to tylko dlatego, że noga i brzuch protestowały przeciw takiemu traktowaniu kombatantów.

W helikopterze atmosfera wcale się nie poprawiła, w sumie to pilot zapałał do nich niemal tak samo wielką miłością jak Siergiej do niego. Prawie, ponieważ raczej nie planował doprowadzenia w możliwie bliskiej przyszłości do ich śmierci, zaś Rosjanin taką myśl wobec szaroskórego rozważał.

- Z góry zaznaczam, nie wchodzę przez okno. Co za dużo to nie zdrowo. - Nie żeby miał coś przeciw wchodzeniu oknem jako takiemu. Ale wolał robić to będąc w pełni sił i raczej do damskiej sypialni niż do pełnej zakapiorów leśniczówki. - Jeśli nikt nie ma nic przeciwko raczej stanę sobie gdzieś z tyłu i będę was osłaniał.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Spojrzał na ich nowy – chociaż zapewne tylko tymczasowy – środek transportu. Niczego sobie maszyna. Co prawda, jak na gust Evigana trochę za duża i toporna. Nie to co mały dwuosobowy helikopter – przydatne narzędzie nowoczesnego biznesmena. Tak przydatne, że Jack nawet swego czasu postanowił się pofatygować i nabyć umiejętność utrzymania się taką maszynką w powietrzu. Nie wyszło mu to tanio, ale zdecydowanie się opłacało. A dziś może się opłacić nawet bardziej...

Na razie jednak zasiadł w „części pasażerskiej,” jak ją określił w myślach. Miał jednak pewne obawy - ich pilot, szczerze powiedziawszy, nie wyglądał na bystrzaka. Czy znał się przynajmniej na tym co robi? Jeśli nie, miło by było się o tym szybko dowiedzieć. Najlepiej jeszcze zanim cała maszyna, z nimi w środku, walnie o ziemię.

Na uwagę Siergieja, Jack spojrzał tylko na niego dziwnie i podjął:
- Panowie, sytuacja jest nieciekawa. Nasi pracodawcy najwidoczniej bardzo lubią wysyłać swoich ludzi do akcji w ciemno. Tak więc, trudno będzie teraz ustalić cokolwiek pewnego. Chociaż myślę, że śmiało możemy założyć, że ciężko będzie dostać się do środka, niezależnie od tego czy użyjemy siły czy czegoś bardziej subtelnego... – tutaj wyobraźnia podrzuciła mu obraz, na którym Jack stoi pod drzwiami wyżej wymienionej leśniczówki, puka do drzwi i mówi „Pizza przyszła!” Zaśmiał się cicho na tę myśl – Najlepszym wyjściem byłoby dostać się do środka tak, aby nie zdradzić „gospodarzowi” naszych wobec niego zamiarów. Jak już wspomniałem, będzie to trudne, bo gości raczej się nie spodziewa... A jeśli jednak się spodziewa, to raczej nieproszonych - westchnął cicho - Cóż, tak czy inaczej, więcej dowiemy się już na miejscu.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Tempo narzucone przez Betona niemal zwaliło Haugwitza z nóg - nie był przyzwyczajony do takiego biegania po mieście, zwykle przemieszczał się samochodem - i choć jego Cadillac z pewnością nie był CityCarem, w tym pięknym mieście zwykle nie było korków.
A krople deszczu rozbijały się o asfalt.
Gdy zajął miejsce w tylnej części śmigłowca, jego chwilowa fascynacja brzydotą ich pilota minęła. W jego umyśle znów zapanowała jego miłość do piękna w klasycznej postaci - w gruncie rzeczy był estetą. A twarz Betona wyglądała jak wrocławski beton. Wrocławski, przemoczony deszczem beton.
Taki... wrocławski.
Jednak Jan miał teraz na głowie świat do uratowania. A pod metalową płytą, oddzielającą go od przestrzeni powietrznej Wolnego Miasta, miał jakieś pięć kilometrów refleksji, zakończone podstawą o powierzchni ponad półtora kilometra kwadratowego.
Podstawę zdobiła łacińska sentencja głosząca, że Libertas inaestimabilis res est.
A potem wylecieli poza Miasto. Haugwitz nie opuszczał Freistadt'u od dłuższego czasu, zajmując się swoimi sprawami. Sprawami, które nieczęsto zmuszały go do podróży poza granicę Wrocławia - a w przypadku wyjazdu, raczej nie myślał o Polsce. Bywał w Stanach i europie zachodniej, parę razy w Japonii, jednak nie odwiedzał sąsiedzkiej Polski.
Widać była za blisko.
Te lasy przypominały mu wczesne dzieciństwo. Wyglądały, jak lasy w dolnośląskich górach.
Silnik mruczał.
Beton warczał.
A Jan właściwie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.
Ostatnio zmieniony niedziela, 8 marca 2009, 11:38 przez Zaknafein, łącznie zmieniany 1 raz.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Tempo Betona było przeraźliwe. Z trudem można było za nim nadążyć powoli biegnąć... A ten szedł sobie w najlepsze nie zważając na to, że ludzie za nim wypluwają już płuca.
"Było kiedyś takie anime... Zwało się bodajże full metal alchemist. Główny bohater miał tam mechaniczną rękę i nogę. Może Beton w dzieciństwie naoglądał się za dużo FMA i też tak chciał... To by tłumaczyło dlaczego teraz tak pędzi."
Przy helikopterze byli po kilku minutach. Mariusz, mimo iż przyzwyczaił się do biegania po piętrach podczas pracy jako kurier, nie mógł znieść betonowego tempa. Ciężko oddychając zasiadł na jednym z miejsc przeznaczonych dla pasażerów. Od razu zapiął pasy i wyciągnął notebooka.
- Amadi pokaż na chwilę te zdjęcia!
Zaczął szukać informacji na temat tajemniczej kostki z danymi, faceta podobnego do tego ze zdjęć, napadu, kradzieży, nowych nekrologów, z kim martwi mogą być powiązani i wszystkiego innego co mogło go jakoś naprowadzić na typka, który ukradł kostkę.
"Hmm... Ale ten sam napad coś mi przypomina... Był taki film... Mroczny Rycerz... Tam był facet, który tak napadł na bank... Jego ludzie się powybijali, albo to on ich zabił, a potem zwiał sam ze wszystkim. Był wymalowany jak kretyn, a aktor, który go grał zginął nie długo po nakręceniu filmu. Jak zwała się ta postać... Joker! On miał swoje ulubione powiedzenie... Skąd taka powaga? Jak się zwał aktor, który go grał? Heath Ledger. Może to są jakieś wskazówki?"
Wśród kilkunastu stron, które przeglądał w poszukiwaniu informacji pojawiły się nowe, które łączyło właściwie tylko jedno... Postać Jokera.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Bez problemów nadążał za "Betonem". Idealna ksywka dla człowieka o takim wyglądzie i zachowaniu. Zajmując miejsce w śmigłowcu zastanawiał się jedynie, czy szybkość myślenia ich przewodnika jest wprost, czy odwrotnie proporcjonalna do szybkości jego nóg.
Rozsiadł się najwygodniej, jak można było i bez słowa podał zdjęcia "Studentowi". Przejrzał ilość i rodzaj amunicji, jaką dostał. W sumie niezbyt lubił karabiny wielkokalibrowe, ale miały sporą przewagę zasięgu i siły przebicia w porównaniu z karabinkami małokalibrowymi. Zajął się podziwianiem krajobrazu. Zawsze lubił widok ziemi z wysokości.
Without compassion...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0715 CET 15-02-2020 AD

Poszukiwanie informacji, póki lecieli nad FCV, nie było trudnym zadaniem - ale gdy tylko opuścili granice miasta, internet przestał łapać. Jedyne co znalazł w tym czasie Student, to informacja o napadzie na jakiś miejski urząd - podane informacje zgadzały się mniej więcej z tym co wiedzieli o swoim celu. Gdyby las miał WiFi, pewnie dałoby się zrobić z tym coś więcej - ale z jakiejś przyczyny jelenie nie potrzebowały internetu, a Mariusz nie miał łącza satelitarnego.
Asmo tymczasem sprawdził amunicję. Dwadzieścia pocisków 9 mm typu SP - 3, przeciwpancerno-zapalające, jak powiedzał Orzech. Nawet z tłumikiem karabin niósł na trzysta metrów, a z tymi pociskami przebijał każdy rodzaj opancerzenia osobistego znanego ludzkości.

Beton wkrótce zniżył lot, zwalniając. Jack stwierdził, że obsługa tej maszyny ma tyle wspólnego z małą, cywilną maszyną, co jazda samochodem do prowadzenia TIRa. Niby to i to działa tak samo, ale z nauką jazdy to już nie tak łatwo. Pewnie byłby w stanie po krótkim zastanowieniu unieść śmigłowiec w powietrze, z tym że z pewnością nie zrozumiałby przynajmniej połowy kontrolek. Tymczasem ich pilot orientował się w nich bez trudu, prowadząc śmigłowiec tuż nad drzewami, aż do niedużej polanki, na której wylądował niespiesznie, z profesjonalizmem sprowadzając maszynę na ziemię.
- Stąd jest jeszcze około dwóch kilometrów do leśniczówki. Żeby nie alarmować ich o naszym przybyciu, resztę drogi zrobicie piechotą. Macie tu interkomy - podał im słuchawki z mikrofonami na pałąkach. - Jakbyśmy byli potrzebni, bo sądzę że Siergiej zostanie tu i będzie obsługiwał kaem, dajecie znać. Dwa kilometry to dla nas jakieś dziesięć do piętnastu sekund. Tą drogą - wskazał im wąską przesiekę.

Liściasty, niezbyt gęsty las wyglądał nieciekawie. Było ciemno, jak zwykle w lutym, i paskudnie zimno. Wprawdzie nie było tu śniegu, ale szron pokrywał ziemię, a bezlistne drzewa pochylały się nad drogą sprawiając nieprzyjemne wrażenie. Nie, las zdecydowanie nie był przyjazny...
- A, jeszcze coś - rzucił Beton, spoglądając na ekran na pulpicie śmigłowca. - Leśniczówka jest piętrowa, drewniana, ma okna z drewnianymi okiennicami. Wszystko wskazuje na to że nie jest specjalnie wzmocniona. Teraz możecie już iść.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Po wyjściu z helikoptera, wyciągnął telefon. Szybko przeszukał książkę telefoniczną komórki. Nie była wielka. Kilku znajomych ze studiów i pracy, do tego kilku klientów oraz dwa numery do tłumaczy. Wybrał numer sygnowany ksywką Netrunner. Pod tym nickiem krył się Robert, znajomy ze studiów elektronicznych, a zarazem pracownik firmy kurierskiej, który prawie cały dzień siedział przy komputerze pracując nad usprawnieniem maszyny nabijającej kasę, jaką była organizacja pracy kurierom, tak by zrobili jak najwięcej i jak najkrótszym czasie. Robił w sumie niewiele, zbijając sporą kasę. Płacił za to brakiem życia prywatnego. Siedział po kilkanaście godzin w pracy, często również śpiąc przed klawiaturą. Inne zajęcie, niż ciągłe sprawdzanie internetowych map i nowinek w organizacji ruchu, na pewno go zainteresuje.
- Cześć Robert! ... Tak wiem mam tak do Ciebie mówić... Jest sprawa. Muszę wiedzieć jak najwięcej o napadzie na urząd miejski, ukradziono tam jakąś kostkę, czy coś takiego. Zależy mi na informacji, co właściwie zginęło i kto to zrobił. Właściwie jak najwięcej informacji potrzebuję. To bardzo ważne... Tak... Jasne... Dostaniesz nawet dwie zgrzewki i może coś jeszcze jak to szybko załatwisz... Dzięki... Do usłyszenia. -
Rozłączył się. Wyłączył dźwięki telefonu.
"Oby tego nie spierniczył. "
- W końcu miejsce gdzie nie pada! Tylko zimno tutaj. Może lepiej ruszmy się nim przymarzniemy do ziemi.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zablokowany