[Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Skończył sprawdzać broń. Dotychczas raptem dwa czy trzy razy miał okazję strzelać z czegoś takiego. Owszem, siła ognia i szybkostrzelność niczego sobie, ale to jednak nie to. Zdecydowanie wolał broń krótką. Pomijając fakt, że rewolwer jest znacznie bardziej poręczny to daje jakąś namiastkę osobistego kontaktu. A CKM dehumanizuje zabijanie, które odbywa się hurtem.

Od kiedy się obudził, cały czas podświadomie nasłuchiwał, dlatego rozmowa przez interkom niemal mu umknęła, ale zrozumiał plan swoich współpracowników.

Pilot otwarł lekko jedno oko.
- Wydaje ci się że mieli dobry pomysł? - spytał, nawiązując do wypowiedzi pod drzwiami, słyszalnej przez interkomy.


Rosjanin pokręcił głową w geście zaprzeczenia. Ze względu na fakt, że interkomy Jacka i Jana były schowane w kieszeniach słychać było słabo, ale też Veles nawet nieaktywny poprawiał działanie zmysłów. Jeszcze zanim drzwi się otwarły, już po pierwszej wypowiedzi gospodyni Siergiej zorientował się, że z agentami rozmawia kobieta.

- Cel nie jest sam. Tam jest jakaś babka. - Zmełł w ustach przekleństwo. Poprawił interkom na uszach i wywołał Amadeusza.
- Ej, Amadeo. Coś mi tu śmierdzi. Rozejrzyjcie się uważnie bo mam wrażenie, że cel wcale nie siedzi wewnątrz. Albo ma kogoś na zewnątrz.

Nie wiedział czemu ostrzegł resztę. Sen? Bzdura. Ale z drugiej strony, gdy uciekali z Anną przed GRU nigdy nie było tak, że oboje równocześnie siedzieli w kryjówce. Właśnie, to jest to. Ma doświadczenie w takich akcjach i to ono mu podpowiada, że ktoś pilnuje od zewnątrz. I to na pewno nie jest facet w płaszczu z łat i Stensonie, to tylko taki jego wymysł z podświadomości.
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Drzwi powoli się uchyliły. Przez moment leżał zaskoczony, po czym zaklął po cichu. Słowa Rosjanina wcale go nie uspokoiły, jedynie potwierdziły jego przypuszczenia. Kiedy dwie osoby mają podobne przeczucia, to wyraźny znak, że coś się dzieje.
-Dobra, zmywamy się do śmigłowca, tam pomyślimy, co można zrobić. Nasz Czerwony Kapturek może okazać się wilkiem, a ja nie mam pod ręką żadnego leśniczego. Miejmy nadzieję, że ten pasywny homoseksualista z aktywnym kompleksem Edypa nie ma nas teraz na muszce.

Wstał powoli i dał "Studentowi" znak, żeby się do niego zbliżył. Rozejrzał się z uwagą po okolicy.
Las.
Cisza.
Mieli przesrane, jeśli gość się gdzieś tu ukrywa. Znał kiedyś kilku zwiadowców i widział, jak potrafią się kryć w lesie. Na jego oczach taki człowiek nie raz "znikał" po odejściu kilkunastu kroków.
Szukał na ziemi i drzewach elementów maskowania. W takich lasach świetnie sprawdzał się flecktarn i DPM, także stary dobry woodland nieźle działał. Sprawdził leżący w kaburze pistolet i zaczął ścieżką wracać do Siergieja, ciągle trzymając przy ramieniu nabity karabin.
Without compassion...
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Poniewczasie pomyślał o tym, żeby ugryźć się w język. Czasem tak bywa, jak trzeba szybko wymyślić jakieś zgrabne (lub mniej zgrabne) łgarstwo. Pewnie jakiś socjolog powiedziałby, że „istotne w konwersacji są nie same wypowiadane słowa, ani treść jaką ze sobą niosą, lecz sposób w jaki ta treść jest przekazywana, np. mowa ciała itp...” Ale kto by słuchał jakiegoś konowała. Poza tym, między nimi a rozmówcą były grube drzwi, a to nie pomaga w komunikacji. Tym razem jednak się udało.

„Brunetka i blondynka wypadły przez okno wieżowca, która pierwsza dotrze do ziemi?” przypomniał mu się nagle stary kawał. Jack uśmiechnąłby się pod nosem, gdyby – jak się okazało – gospodyni, nie patrzyła w tym momencie na niego. Ale zaraz dobry humor mu przeszedł. Głównie dlatego, że pojawiły się trzy możliwości: a) najlepsza - wywiad spartolił robotę i pomylił domy; b) Zuse nie ma w domu; c) Zuse jest w domu – podczas gdy plan zakładał, że znajdzie się przed domem, w zasięgu strzału Amadeusza. Nie wiadomo też, czy ta panna – kimkolwiek jest – nie będzie też musiała zginąć. Tak czy inaczej, pora na szybko coś wymyślić.

Evigan, co prawda był zaskoczony widokiem kobiety zamiast ich celu, ale szybko się z tego otrząsnął – a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Przywołał na twarz szeroki uśmiech pomieszany z ulgą. Z dodatkiem wcześniejszego „makijażu” z błota, musiał wyglądać co najmniej niecodziennie.
- Dziękujemy... Jest pani po prostu aniołem! Naprawdę, z nieba nam pani spadła! Nie wiem co byśmy zrobili, gdybyśmy nie trafili przypadkiem na pani dom. Ach, proszę nie robić sobie kłopotu, już sam telefon to będzie wprost nieoceniona przysługa z pani strony, nie chcielibyśmy się narzucać... – mówił, jak wymaga kurtuazja. Nie był jednak pewien czy może sobie na nią pozwolić – nie mogą wzbudzić jakichś głupich podejrzeń, ale muszą zyskać na czasie, rozejrzeć się po tym domu, dowiedzieć się czy tu w ogóle jest ten cały Konrad Zuse, czy go nie ma... no i oczywiście, w tym pierwszym przypadku, załatwić go (bez broni, która została u Studenta) i zabrać mu kostkę z danymi. Spojrzał na Haugwitza. Na szczęście jest ich dwóch – obu naraz gospodyni nie upilnuje.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Od chwili wejścia do leśniczówki dyskretnie rozglądał się za celem - Konradem lub kostką z danymi. Danymi, które z każdą chwilą interesowały go bardziej. Co mogło być warte zadzierania z władzami FCV? Rządcy wolnych miast dzielą małe poszanowanie dla procedur - zawsze należało być gotowym na najgorsze.
Gdzie jesteś, Zuse?
Pozwolił Jack'owi załatwić tą sprawę, doskonale wczuwając się w rolę pilota - odludka, pracującego dla bogacza z FCV.
Miał głowę bardzo wysoko w chmurach.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Student napisał wiadomość do informatora: "Są znani jacyś współpracownicy?"
Podczołgał się do snajpera. Wyjął glocka.
"Wygląda na to, że sytuacja się pogarsza."
Jeżeli zacznie się strzelanina, będzie na prawdę przerąbane.
A jak się ten Zuse trafi w plecak? Nie będzie co z nich zbierać. Lepiej, żeby Amadeusz ustrzelił go, nim ten ustrzeli jego. Tylko gdzie on może się ukrywać?
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0740 CET 15-02-2020 AD

Asmo ruszył przez las. Cicho, ale nie bezgłośnie, na czym po chwili się przyłapał. Gałązka skrzypnęła pod butem, choć nie chrupnęła, pękając. Gałąź się poruszyła, szeleszcząc liśćmi. Ale ogóle, poruszał się cicho. Student spojrzał na niego ze zdziwieniem; przekonany był chyba że na razie tu zostają.

Tymczasem dziewczyna zaprosiła Jack i Jana do salonu - na parterze były zresztą tylko dwa pomieszczenia, przez drzwi od razu wchodziło się do salonu z kamiennym kominkiem, na którym właśnie płonął ogień, drewnianym stołem dookoła którego stało sześć prostych, ale wygodnych krzeseł i imponującą kolekcją zwierzęcych głów - najwyraźniej trofeów z polowań - na ścianach. Poza tym stał tu tylko głęboki fotel i mała szafka nocna, a na niej stos magazynów.
Nie dało się nie zauważyć że wszystkie są o broni i siłach specjalnych.
- Proszę zadzwonić, a ja zaraz zrobię panom herbatę - powiedziała, podając telefon Jackowi i znikając w drzwiach - zapewne prowadzących do kuchni. A właściwie w dziurze w ścianie, która robiła za drzwi, bo nikt nie uznał za stosowne powiesić tam choćby zasłony z koralików. Kuchnia zajmowała na oko nieco mniej miejsca niż salon, ale zapewne właśnie w niej mieściły się schody prowadzące na górę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

Mariuszowi przypomniała się sytuacja, gdy kiedyś grał z kolegami sesję rpg. Było dwóch graczy i dwóch NPCów przeciwników. Walka pozycyjna. W końcu drugi gracz odważył się ruszyć w stronę wroga. Zadeklarował, że się skrada. Musiał testować tę umiejętność. Kości stwierdziły katastrofalną porażkę. Gałąź chrupnęła, zdradzając jego pozycję przeciwnikowi. Oby w rolę tego gracza nie wcielił się Amadeusz. Postać tamtego gracza w następnej turze oberwała, straciła przytomność i czekając na pomoc, wykrwawiała się. Nie udało się jej uratować. Oby Amadeusza nie spotkał podobny los.
"Ten Zuse to kawał sprytnego drania. Z takimi wyczynami na koncie musiałby od dawna odsiadywać długi wyrok. Ale go nie dorwali... Dlaczego... Nie mógł planować idealnych napadów za każdym razem. Coś musiało mu ułatwiać sprawę... Coś przez co zawsze był o krok przed organami ścigania... Łączność! Pewnie za każdym razem siedział na częstotliwościach policyjnych. Albo ma kogoś wewnątrz, kto go informuje. Lepiej będzie zachować ciszę na łączach... Czemu Robert jeszcze nie odpisał?"
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Rozejrzał się z zaciekawieniem, ale bez nachalności. Na to zresztą dużo czasu nie było, bo Jack zaraz dostał do ręki telefon.
- Dziękuję, to zajmie tylko chwilkę... – z braku lepszego pomysłu wykręcił własny numer domowy. Jak wrócą do FCV, zastanie nagraną na sekretarce wiadomość od niejakiego Louisa Nortona. Wsłuchując się w sygnał, wodził wzrokiem po tym dziwnym domu. Domu, w którym ewidentnie musiał mieszkać jakiś mężczyzna – przynajmniej kiedyś. Wtedy usłyszał swój własny głos w słuchawce, oraz krótkie „beep.”
- Kochanie, to ja. Ja też się cieszę, że cię słyszę. Nie, nic się nie stało... Miałem taki mały wypadek... Nie denerwuj się, przecież mówię, że nic się nie stało... – i dalej w tym tonie. Przez moment zrobiło mu się głupio, że musi takie przedstawienie tutaj odgrywać. No, ale cóż poradzić? Przemknęło mu jeszcze tylko przez myśl, że dopiero by było ciekawie, gdyby teraz ktoś zadzwonił na jego komórkę – o dziwo, wcale nie uszkodzoną przy awaryjnym lądowaniu - którą z przyzwyczajenia miał oczywiście przy sobie.

Rozłączył się i odetchnął z ulgą.
- No, to załatwione. Powiedziałem mojej Kate, żeby dała znać mojemu przyjacielowi – powinien niedługo pofatygować się tutaj swoją maszyną. Jeszcze raz stokrotne dzięki, pani... – zawiesił głos, zwracając się do ich gospodyni - Bardzo ładnie się tutaj pani urządziła.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Coraz mniej mu się tu podobało. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że co jest nie tak. Kurewsko nie tak. Las wydawał się za cichy, Rosjanin złapał się nawet na nieświadomym nasłuchiwaniu jego odgłosów. Owszem, tu i tam dało się słyszeć ptasi trel, szum drzew i inne tego typu głosy. Ale coś nie grało. Gdyby ktoś mu powiedział, że to przeczucie to Siergiej by go wyśmiał. Ale w instynkt był w stanie uwierzyć, nawet jeśli nie swój to pasożyta.

"Veles!"
"Szto?"
"Pamiętasz ten stary siedmioksiąg? Ten z lat 90-tych o takim dziwadle z białymi włosami? Przeczytam to, jeżeli coś mi teraz załatwisz."

Nie podobała mu się wizja przekopywania przez setki stron, ale też potrzebował jakiejś karty przetargowej, która zadziała na pasożyta. A tu najlepiej sprawdzała się rozrywka. Lub to co za rozrywkę uważał Veles. Poczuł coś dziwnego wzdłuż kręgosłupa. Jakby połączenie mrowienia i drgawek... Diabli wiedzą co ten pasożyt robił.

"Czego ty u diabła chcesz?"
"Mam kurwa ochotę na spacer po lesie dla relaksu kurwa. Zwiad chcę zrobić, ale jeśli jakiś zjebaniec się tam chowa to zajebie mnie... nas, jak psa! Za to ty masz zmysły jak jakieś pieprzone zwierzę, podkręć mi węch, słuch i wzrok, co?"

Veles milczał długo. Myślenie nigdy nie wychodziło mu za dobrze, choć z czasem stał się w tym całkiem niezły - jak na coś co miało mieć IQ przeciętnego polityka, czyli nieco wyższe niż pies pasterski.
"Zajmiesz się reprodukcją przynajmniej trzy razy w tym miesiącu. I przeczytasz tamtą książkę."

Dziwki, przynajmniej te warte grzechu, są drogie, z drugiej strony Veles ma niesamowite zmysły.
"Niech ci będzie."

Oczywiście komentarza się nie doczekał, ale nagle jego nozdrza uderzył zapach lasu. Zamrugał na próbę, i uznał, że faktycznie Veles spisał się dobrze. Może nie pracował jak na hiperadrenalinie, ale i tak miał teraz o wiele ostrzejsze zmysły niż na codzień. Miał już wstać z miejsca, kiedy nagle uświadomił sobie, że nie słyszy żadnego odgłosu od strony Betona. Odwrócił głowę - szaroskóry człowiek spoczywał prawie w bezruchu, oddychając płytko; nawet tego oddechu nie było słychać, ale co jeszcze bardziej zadziwiające - nawet nie pachniał. "Szlag! Pieprzone cyborgizacje." Mimo wszystko Siergiej cieszył się, że facet jest po ich stronie.

- Idę zrobić mały rekonesans. Jeśli dobrze pójdzie jak wrócę będzie można stąd lecieć. -
Wstał z fotela strzelca i lekko zeskoczył na ziemię. Stłumił syknięcie z bólu. Na szczęście nie miał w planach żadnych dzikich harców. Beton mruknął cicho, zapewne nie wyrażając sprzeciwu.
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Szedł przez las, starając się nie robić hałasu. W tym momencie żałował dwóch rzeczy. Właściwie to trzech - tego, że nigdy nie poświęcał na naukę skradania w lesie zbyt wiele czasu, tego, że za nim jest osoba, która go zagłuszy, oraz tego, że nie został w FCV. Nie jest fajnie, kiedy się czeka na odstrzał.
-Siergiej, za chwilę wyjdziemy z lasu, uważaj, żeby nas nie zabić-
Powiedział cicho do mikrofonu. Z doświadczenia wiedział, że cicha mowa niesie się dużo mniej niż szept, oraz jest dużo bardziej zrozumiała.
W myślach przeklął moment. w którym wsiadł do helikoptera. Z perspektywy czasu wydało mu się to dużym błędem.
Without compassion...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0742 CET 15-02-2020 AD

Dwa kilometry to niezły kawałek, więc Siergiej, ześlizgnąwszy się z podestu śmigłowca - silnik wciąż burczał na jałowym biegu - ruszył szybkim marszem. Ale nawet w takim tempie pokonanie tej trasy to kwadrans... A on nie miał pojęcia ile ma czasu.

Asmo tymczasem zbliżał się do helikoptera, ale musiał poruszać się wolniej, stąd dało się go zauważyć czy usłyszeć. Nagle uświadomił sobie co musieli czuć amerykańscy żołnierze w dżungli w Wietnamie, nie wiedzą gdzie czai się wróg ani skąd padnie strzał. Czy snajper leży na ziemi, czy siedzi na jakiejś gałęzi. Obstawia tę część polany na której my siedzimy, czy może tą drugą. Jest sam, ma obserwatora, czy może w ogóle jest ich tu więcej, w końcu Zuse mógł mieć kumpli?

W kuchni słychać było szum gotującej się w elektrycznym czajniku wody. Jack gadał do telefonu, a Jan dyskretnie wyłączył swój biało-czarny telefon. Po chwili gospodyni weszła do środka z dwoma kubkami parującej herbaty.
- Proszę mi mówić Maria - uśmiechnęła się. - Chcą sie panowie umyć, czy zaczekają panowie w salonie? Obawiam się że to mimo wszystko może potrwać, tutaj niełatwo dojechać nie znając drogi. Chyba że chcą przylecieć śmigłowcem - uśmiechnęła się, po czym zauważyła, że to wcale nie takie niemożliwe, skoro rozbitkowie pochodzą z prywatnego samolotu. - Ojej, rzeczywiście, pewnie naprawdę przylecą śmigłowcem?

Telefon uparcie milczał. Wydawało się że minęła już cała wieczność, ale po chwili Student wpadł na pomysł zerknięcia na zegarek i stwierdził, że kumpel milczy dopiero od jakichś dziesięciu minut... Co na ilość informacji jaką miał do zgromadzenia nie było jeszcze specjalnie długim czasem. A przecież był teraz w pracy, diabli wiedzą czy szef właśnie nie siedzi mu na głowie...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Przelotnie pomyślał, że ich gospodyni najwidoczniej musi być całkowicie naturalną, stuprocentową blondynką. Uśmiechnął się lekko, jakby z zakłopotaniem.
- Myślę, że „śmigłowiec” to odrobinę za dużo powiedziane. – powiedział - Ale tak, lata i powinno zmieścić dwóch pechowych rozbitków. Nie zmienia to faktu, że chwilę to pewnie potrwa - Jack nie należy do ludzi, którzy żywiołowo reagują w takich sytuacjach, jeśli wie pani... jeśli wiesz, Mario, co mam na myśli. Wyrwanie go z łóżka o tej porze graniczy z cudem... – dodał trochę ciszej. Przyszło mu do głowy, że w tym tempie jeszcze dziś zdąży wymyślić sobie całe drzewo genealogiczne – a wszystko na potrzeby jakiejś Marii i pośrednio Zuse.

Dziewczyna wspomniała coś o myciu się. Łazienka powinna być chyba na górze. Dobrze, trzeba wykorzystać okazję i rozejrzeć się po domu – kto wie, może cel siedzi teraz na piętrze i słucha ich? Albo po prostu jeszcze śpi? Diabli wiedzą.
Jack spojrzał na siebie uwalanego błotem.
- Nie chcielibyśmy nadużywać gościnności... ale rzeczywiście, bylibyśmy wdzięczni.

Spojrzał porozumiewawczo na Jana. Decyzję kto idzie, a kto zostaje z gospodynią zostawił jemu, chociaż sam wolałby jakoś delikatnie wybadać kim w ogóle jest ta kobieta i co tutaj robi? Myślał jak to zrobić. „Może: "Hej, co taka miła dziewczyna robi sama na takim odludziu?"”
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Uśmiechnął się słysząc ostrzeżenie w słuchawce. Amadeo nie mógł wiedzieć, że jest niepotrzebne. Nie dość, że dzięki zmysłom pasożyta, studenta słyszał aż stąd to na dodatek helikopter i jego okolica była tak przesiąknięta zapachami jego towarzyszy, że Rosjanin nie mógłby ich pomylić z kimkolwiek innym.

Wielu pisarzy, z których wątpliwej jakości twórczością był zmuszony się zapoznać, próbowało opisać jak to jest mieć nadludzki węch. Niektórzy twierdzili, że to jak drugi wzrok. Nie mogli się bardziej mylić, choć mieli od cholery racji. Siergiej nawet z zamkniętymi oczami mógłby wskazać dokładnie kolejne kroki swoich towarzyszy, ich woń, dla człowieka całkowicie niewyczuwalna była dla niego jak wyrysowany odblaskowymi barwami, wręcz nachalny ślad.

Ale to nie jej szukał. Wszedł między drzewa, starając się iść możliwie cicho, ale nie robił z tego priorytetu. Do jego uszu dolatywały odgłosy lasu i zbliżające się kroki skromnej siły uderzeniowej Wolnego Miasta Wrocławia w osobach Studenta i Amadeo. Poza tym słyszał szum liści, ciche szuranie małych stóp w trawie, śpiew ptaków i całą serię innych typowych dla okolicy dźwięków. Ale to nie ich nasłuchiwał, szukał kroków, oddechu, może nawet bicia serca.

Cały czas węszył, starał się uchwycić niepasujący do aury lasu zapach człowieka. Z daleka dolatywał pomieszany zapach pozostałych członków drużyny, czuł go w każdym powiewie wiatru. Pochylił się i niczym gończy pies szukał. Wrażenie było niesamowite wręcz upajające.

Przypomniał sobie ucieczkę lata temu, Veles nie potrafił wtedy jeszcze mówić, ale pogarda jaką czuł dla tropiących ich psów była niesamowita. Teraz Siergiej zrozumiał dlaczego.

Nagle zwietrzył jakiś dziwny zapach. Słaby, odległy. Nie był pewien czy to tego szuka. Ruszył w stronę tropu by się upewnić.
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Z początku całkiem sprawnie udawał zainteresowanego wystrojem leśniczówki, maskując swoje zainteresowanie feralną kostką, jednak kilka chwil z Marią wystarczyło, by gra przerodziła się w rzeczywiste zainteresowanie tą sympatyczną osobą. Nie mógł nie zauważyć, że miała ładny uśmiech.
Choć wciąż myślał o świetle księżyca, powoli wracał na ziemię. Czyżby świtało?
Żegnaj księżycu, do zobaczenia nocą, gdy zajdzie słońce.
Nastał dzień profesjonalizmu.
Gdy gospodyni zaproponowała im kąpiel, poczuł się jak wyrwany do odpowiedzi. Haugwitz miał pełną świadomość wagi tej możliwości. I nie omieszkał jej wykorzystać. Uśmiechnął się i uprzejmym tonem zwrócił do Marii:
- Bardzo dziękuję, Mario. Czy mogłabyś mnie pokierować do łazienki? - Był spokojny niczym wampir we własnej domenie, oczekując jej odpowiedzi, a także następujących po niej działań.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

"Cholera! Żadnej wiadomości i pewnie szybko żadna nie przyjdzie... Znając życie, prawa Murphy'ego i mojego pecha, Robercik napisze za kilkanaście minut. Gdy będzie już po wszystkim. Jak ja to uwielbiam. Pospiesz się."
Rozglądnął się dookoła.
"Co ja tu właściwie robię? Jeśli Zuse jest snajperem, pewnie ma mnie już na muszcze."
Z trudem przełknął ślinę. Znów zaczęły trząść mu się ręce. Sam nie wiedział, czy tak objawia się brak kofeiny w jego organizmie, czy to strach zaczynał nim rządzić. Wyciągnął z plecaka odrobinę plastiku. Włożył tam najdłuższy kawałem lontu jaki posiadał i podpalił.
"Oby to odwróciło twoją uwagę, gdy już będziesz miał pociągnąć za spust."
Zerwał się i pobiegł w kierunku helikoptera.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

0744 CET 15-02-2020 AD

Maria uśmiechnęła się wesoło, wskazując Janowi drzwi do kuchni.
- Po schodach w dół, a na dole w prawo. Proszę czuć się jak u siebie w domu i skorzystać z białego ręcznika, tego dużego. Jest specjalnie dla gości, choć bardzo rzadko ich tu miewamy - wspomogła tłumaczenia gestem dłoni, tak żeby nie pozostawiać wątpliwości co w jej odczuciu jest prawą stronę. O dziwo, było nią to samo co powszechnie było za nią uznawane, choć u kobiet była to raczej kwestia przypadku. - Trafi pan, czy pana zaprowadzić? - spytała jeszcze, niepewna swoich objaśnień.

Asmo i Student przedzierali się w stronę śmigłowca; ten pierwszy odwrócił nagle głowę, słysząc powodowany przez pędzącego Mariusza. Jeśli jeszcze ktokolwiek ich nie zauważył, teraz już było za późno.

Siergiej skrzywił się, słysząc hałas. Wprawdzie bez podkręconych przez pasożyta zmysłów z pewnością nie usłyszałby go, ale w tym cichym, spokojnym lesie nawet zwyczajny człowiek mógłby z pół kilometra z łatwością odnotować czyjąś obecność. Wzruszył ramionami, wpisując ten dźwięk w tło, które budowały teraz dla niego szeleszczące liście, ciche odgłosy leśnych żyjątek i skrzypiące gałęzie. Podążał za zapachem, którego źródło wydawało się znajdować coraz bliżej, choć wciąż nic nie słyszał i nie widział. Na razie nie oddalał się jednak zbytnio od ścieżki.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Wyciągnął rewolwery i jeszcze mocniej skoncentrował się na zapachu który tropił. Nadludzki węch pracował na najwyższych obrotach, zupełnie jakby od tego zależało życie Siergieja. Bo prawdopodobnie zależało. Cała sytuacja przedstawiała się w sposób niezwykle prosty. Albo Siergiej wywęszy i zabije Zusego, czy kogokolwiek innego, kogo tropił, albo zostanie zabity. Kwestia tego, kto kogo pierwszy zauważy.

Szedł powoli przed siebie modląc się, żeby cel nie był po zawietrznej, bo wtedy na 100% to Rosjanin padnie martwy. Cały był naprężony, jak struna fortepianowa moment przed zarzuceniem na czyjąś szyję. Veles, jakimś swoim pasożytniczym sposobem wyciszył dźwięki lasu, zostawiając je na granicy słyszalności. Każdy krok Studenta był teraz słyszalny niczym odległy grzmot, każdy niepasujący do typowych dźwięk ulegał podkręceniu, jak przez wzmacniacz o mocy liczonej w gigawatach.

Z palcami na spustach Litości i Łaski solo ruszył do przodu. Powoli. Na lekko ugiętych nogach. Ostrożnie i cicho. Siergiej nie podejrzewał siebie o umiejętność skradania się w lesie. Prędzej stawiał na paranoję pasożyta, nie miał jednak zamiaru protestować przeciw ostrożności.

Zbliżał się, był pewien, że jest już całkiem niedaleko...
Zablokowany